Monday, January 28, 2019

Światłość płonąca

Niedziela, godzina dziesiąta. Za kazalnicę wszedł brat, któremu przypadło prowadzenie nabożeństwa. Na sali jest już około dziesięć osób. “Pociąg nie czeka na spóźnialskich, odjeżdża zgodnie z rozkładem” - powiedział i rozpoczął punktualnie czytaniem z Księgi Wyjścia o Mojżeszu, który pasł owce swego teścia. Pewnego razu, będąc koło góry Horeb zobaczył krzew, który “płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął” (2 Moj. 3:2). To było tak niezwykłe, że Mojżesz postanowił przyjrzeć się “temu wspaniałemu zjawisku, dlaczego krzak się nie spala” (w. 4 [B.E.]).
Następnie ten brat, który przez sześć dni w tygodniu układa kostkę brukową, rozwinął myśl o płonącym krzewie. Wbrew wszelkim zasadom homiletyki, hermeneutyki i egzegetyki, podkreślił wielką prawdę o tym, że my, tak jak ten krzew, powinniśmy nieustannie płonąć dla Pana. Ta myśl tak się do mnie przyczepiła, że ciągle widzę krzew, który nieustannie płonie i przypomina mi, że mamy ciągle być płonącymi światełkami dla Chrystusa. Przecież On powiedział: “Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mat. 5:16). Codziennie, nie tylko w niedziele, gdy jesteśmy w kościele.
W pewnym mieście, w czasach, gdy nie było jeszcze światła elektrycznego, ogłoszono konkurs na najpiękniejszą świecę. Ludzie zaczęli przynosić świece o najdziwniejszych kształtach, kolorach i zapachu. Jurorzy zachodzili w głowę, jakie kryteria zastosować, aby nikogo nie obrazić. Nikt nie zapalał swojej świecy, aby nie zepsuć delikatnych detali ich dzieła. Pewien skromny obywatel zdecydował się zaprezentować zwykłą świecę w kształcie cienkiego walca, trochę skrzywioną lecz jeszcze sprawną. Zapalił jej wystający na czubku knot, i odszedł.
Kiedy jurorzy oceniali poszczególne arcydzieła, odezwał się główny sędzia. Powiedział zdecydowanym głosem: “Proponuję największa liczbę punktów przyznać tej świecy, która wprawdzie nie wygląda najciekawiej, lecz spełnia swoje zadanie”, i wziął do ręki płonącą migotliwym płomykiem, nieco już skrzywioną zwykłą świecę. “Wszystkie pozostałe, wprawdzie przewyższają tę jedną swoim wyglądem, lecz nie dają blasku, który oświeca otaczające nas ciemności” - uzasadnił swoją decyzję. Pozostali sędziowie zgodzili się z tym i przyznali pierwszeństwo zwykłej świecy, takiej, która świeci.
Naszym zadaniem jest być światłością w tym świecie. Zadanie to powinniśmy spełniać codziennie w każdych okolicznościach naszego życie. Jezus modlił się do Ojca z troską o swoich uczniów o to, jakie życie ich czeka po jego odejściu - “Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego” (Jan 17:15). Naśladowcy Chrystusa mają do spełnienia w tym świecie wielkie zadanie - podtrzymywanie tej światłości, która przyszła w momencie, gdy Słowo stało się Ciałem. Dlatego Pan Jezus powiedział: “Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze” (Mat. 5:14).
A jak wygląda nasze życie w ciągu całego tygodnia? O co troszczymy się bardziej, czy o to, jak żyjemy każdego dnia, w domu, w pracy, w szkole? Czy zależy nam bardziej na naszych niedzielnych spotkaniach w kościele? Pozwólcie, że przedstawię pewien przykład, zmyślony w prawdzie, lecz sami oceńcie, na ile prawdziwy. Wszelkie podobieństwa do jakichkolwiek rzeczywistych sytuacji są przypadkowe.
W niedzielę rano rodzina, zachowując wszelkie normy poprawności w zachowaniu, aby nie spowodować nerwowości, udaje się do kościoła. Wchodząc do kaplicy, pozdrawiają innych grzecznie, “Chwała Panu”, “Cieszę że cię widzę”, lub w inny powszechnie uznany sposób. Podczas uwielbiania zdecydowanie podnoszą w górę ręce wypowiadając głośne “Alleluja”. Kazanie rozpoczyna się bezpośrednim “Się macie, ludziska”, żeby było “cool”. Słuchają przyjemnych dla uszu słówek. Każdy czuje się doceniony i zachęcony.
W poniedziałek, po pracy mąż, żeby nie podpaść kolegom, wpada z nimi na małe piwko, a kiedy słyszy różne wulgaryzmy z ich ust, udaje że nie słyszy. We wtorek, żona mówi, że dzwonił pastor i zapowiedział wizytę na środę wieczór. “Niestety, odmów” - powiedział - “Szef zaprosił na urodziny i nie mogę odmówić”. W środę, już profilaktycznie, na urodziny pojechał miejską komunikacją. Późno wieczorem dzwoni do żony - “Kochanie, czy możesz po mnie przyjechać - no, bo, wiesz, szefowi nie wypadało odmówić, później był jeden kolega, drugi. No, wiesz, przecież myślę o możliwości awansu, więc muszę pasować do towarzystwa”. Czwartek był “cichym dniem”. W piątek doszło do dość ostrej rozmowy na temat syna, który zapożyczył od kolegów niecenzuralne słówka. Ojciec wpadł w furię - “Przecież kupiłem mu najdroższą konsolę do gier jakiej nie ma żaden z jego kumpli aby siedział w domu”. W sobotę trzeba było zająć się naprawą jakiegoś mebla. No i w niedzielę, znów od rana poprawna atmosfera, wyjazd do kościoła, “Chwała Panu” i “Alleluja”. Kazanie, jak zawsze, nikogo nie obrażające, bo przecież nasz Bóg, kochany “Tatuś” nikomu nic nieprzyjemnego nie powie.
Powiesz, że przesadziłem w tym przykładzie. Czyżby?
Kilka kobiet umówiło się na “babski wieczór” w domu pewnego starszego zboru. Mąż, dyplomatycznie wybył na “męskie” spotkanie z kilkoma braćmi. Późnym wieczorem zadzwonił do żony informując, że zostanie tu na noc, aby nie narazić się na ryzyko jazdy pod wpływem, bo mogłoby mu to zaszkodzić w kościele. “No wiesz, są jeszcze ludzie niedzisiejsi” - wyjaśnił swoją troskę o dobrą opinię. Ten przykład jest, niestety, autentyczny. A tak na marginesie - nic dziwnego w tym, że kobiety przejmują powoli przewodnictwo w kościołach.
Na zakończenie inna przypowieść. Tym razem prawdziwa, gdyż pochodzi z usta Pana Jezusa. Dotyczy również światła, naszych świec, a konkretnie oliwnych lamp.
Dziesięć panien oczekiwało na oblubieńca, który miał zabrać je na ucztę weselną (Mat. 25:1-13). Pięć z nich, nazwane przez Chrystusa “mądrymi”, myślało bardziej o oleju, który się spala, niż o lampach, jako naczyniach. Pozostałe - o ich nazwie, nie wspomnę - być może bardziej myślały o pięknym kształcie naczyń, niż o oleju. Być może, wydały więcej na zakup pięknych lamp, tak że na olej już nie starczyło. Trochę oleju miały, bo powiedziały: “lampy nasze gasną” (w. 8). Lecz, gdy oblubieniec przyszedł, na ucztę weselną weszły tylko te, “które były gotowe” (w. 10). Pozostałe, te bez światła, usłyszały słowa niezbyt przyjemne - “Zaprawdę powiadam wam, nie znam was” (w. 1).
A jak jest z naszymi lampami? Czy świecą codziennie, czy tylko w niedziele? Warto jest o tym pomyśleć, zanim drzwi na ucztę weselną naszego Oblubieńca zostaną zamknięte, i to na dobrze, na wieki.
Niedawno usłyszałem, że  w małżeństwie tego starszego zboru dzieje się źle. Na horyzoncie pojawiło się słówko, jak na razie, “separacja”.
Apostoł Paweł napisał, że z Bogiem nie ma żartów. A dokładnie, napisał tak: “Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie” (Gal. 6:7).
Sprawdźmy, czy nasze lampy płoną i czy wystarczy oleju aż do przyjścia Oblubieńca.
Henryk Hukisz

Saturday, January 26, 2019

Światłość w ciemności

Dziś obudziłem się dość wcześnie. Za oknem zaczęło świtać. W pokoju robiło się coraz jaśniej. Już całkiem przebudzony zacząłem rozmyślać o świetle. Przypomniałem sobie pierwsze wersety z Biblii - “Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (1 Moj. 1:1). Nie wiem jakie było niebo, lecz o ziemi jest powiedziane, że “była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią” (w. 2).
Pierwsze słowa, jakie Stwórca wypowiedział brzmiały: “Niech stanie się światłość” (w. 3). Jej właśnie brakowało na początku, aby nastąpiła zmiana, aby rozpoczęło się porządkowanie “tohu wawohu”. Słowo sprawiło, że “stała się światłość”.
Dzięki światłości świat zaczął stawać się taki, jak Bóg go zaplanował. To wcale nie była ta światłość, jaką zacząłem podziwiać tego poranka. To nie ta światłość, dzięki której mamy noc i dzień, mamy tygodnie, miesiące i lata. Tę światłość Bóg stworzył dopiero gdy minął dzień trzeci. Wówczas Bóg rzekł: “Niech powstaną światła na sklepieniu niebios, aby oddzielały dzień od nocy i były znakami dla oznaczania pór, dni i lat” (1 Moj. 1:14).
Minęło około czterech tysięcy lat, gdy stało się coś tak wielkiego, że ludzkość postanowiła od nowa liczyć lata. Znów, jak zapisał natchniony ewangelista, że “na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo” (Jan 1:1). Teraz znów pojawia się informacja, że “prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat” (w.9). I to nie była również ta codzienna światłość, która oddziela dzień od nocy. To była światłość prawdziwa, która była w Nim, gdyż “w Nim było życie, a życie było światłością ludzi” (w. 4).
Kiedy nastąpił właściwy czas, Jezus zaczął ogłaszać nadejście Królestwa Bożego, królestwa światłości. On sam był Królem, był światłością, która objawiała się w szczególny sposób. Gdy pewnego razu przyprowadzono do Niego niewiastę przyłapaną na grzechu, oskarżyciele powołali się na zakon Boży, który “kazał nam takie kamienować” (Jan 8:5). Lecz Pan Jezus, który przyszedł jako prawdziwa światłość, powiedział: “Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz” (w. 11). A zwróciwszy się do zaskoczonych takim obrotem sprawy ludzi, powiedział: “Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” (w.12).
Później do Jerozolimy przyszli Grecy, aby się modlić. Musieli być wierzącymi w Boga skoro odbyli daleką podróż w tym nabożnym celu. Prawdopodobnie, będąc już w tym świętym mieście, dowiedzieli się o Chrystusie, dlatego spotkanych uczniów poprosili: “chcemy Jezusa widzieć” (Jan 12:21). Pan Jezus wiedząc, że “nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (w.23), między innymi powiedział: “Jeszcze na małą chwilę światłość jest wśród was. Chodźcie, póki światłość macie, aby was ciemność nie ogarnęła; bo kto w ciemności chodzi, nie wie, dokąd idzie” (w. 35). Zaskakujące są słowa, jakie wypowiedział w kolejnym zdaniu, a mianowicie, były to słowa polecenia, którymi wyznaczył swoim uczniom podstawowe zadanie na przyszłość. Powiedział tak: “Wierzcie w światłość, póki światłość macie, abyście się stali synami światła” (w. 36).
Ci, którzy zdecydowali się naśladować Chrystusa, którzy stali się Jego uczniami, staną się “synami światłości”. Jest to bezpośrednie nawiązanie do innych znamienitych słów, jakie wypowiedział Chrystus na początku Swojej działalności. Dokładnie nie wiemy w którym momencie Pan Jezus wygłosił główne orędzie dotyczące Królestwa Bożego, lecz słowa, jakie wówczas padły, są dla nas wiążące. Słów było wiele, lecz teraz chcę przypomnieć te, które bezpośrednio łączą się z tym zadaniem. Jezus powiedział: “Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze” (Mat. 5:14).
Charakterystyką światło w sensie ogólnym jest to, że gdy się pojawia, nie można go ukryć. Światło jest widoczne, jak miasto położone na wierzchołku góry. Światło, w jego najmniejszym wymiarze, jest zapaloną świeczką, którą, gdy już ją zapalą, “nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu” (w. 15). Dlatego, Pan Jezus, nauczając swoich zwolenników, powiedział wprost, na czym będzie polegać ich zwykłe życie. A mianowicie, “Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (w.16).
Po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa, Jego uczniowie poszli posłusznie i rozświetlali ciemności grzesznego świata, tak aby spełniło się starodawne proroctwo: “lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli w krainie i cieniu śmierci, rozbłysła jasność” (Mat. 4:16). Później, do grona uczniów dołączył Saul, apostoł Paweł, któremu Pan powiedział wyraźnie, że pośle do pogan, aby “otworzyć ich oczy, odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę we mnie współudziału z uświęconymi” (Dz.Ap. 26:18).
Światłość ma to do siebie, że ją widać. Nie trzeba o niej mówić, wystarczy ją posiadać. Pamiętajmy na słowa pana Jezusa, który powiedział: “Wy jesteście światłością świata”. Ta światłość w Nim przyszła na świat. On nas uczynił tą światłością, dając na nam nowe życie. Dlatego ta światłość stanie się widoczna przez to, gdy będziemy żyć nowym życiem wśród ludzi żyjących w ciemności tego świata. 
Apostoł Paweł wyjaśnia tę prawdę słowami prostej katechezy: “Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jako dzieci światłości, bo owocem światłości jest wszelka dobroć i sprawiedliwość, i prawda. Dochodźcie tego, co jest miłe Panu i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie, bo to nawet wstyd mówić, co się potajemnie wśród nich dzieje. Wszystko to zaś dzięki światłu wychodzi na jaw jako potępienia godne; wszystko bowiem, co się ujawnia, jest światłem. Dlatego powiedziano: Obudź się, który śpisz, I powstań z martwych, A zajaśnieje ci Chrystus” (Efez. 5:8-14). Do tych słów nie potrzebujemy żadnego komentarza. Ich interpretacją powinno być nasze codzienne praktyczne życie w tym świecie.
Paweł pisze dalej, w obliczu wydarzeń, jakie nastaną w tym świecie, przypominając wprost: “Wy zaś, bracia, nie jesteście w ciemności, aby was dzień ten jak złodziej zaskoczył. Wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności” (1 Tes. 5:4,5).
Zachowajmy więc naszą pozycję, jaką mamy w Chrystusie, w prawdziwej światłości i świećmy w tym świecie, gdyż tam jest nasze miejsce. To jest jedyna światłość, jakiej potrzebuje świat, jaka ludziom zagubionym w grzechu, może pokazać drogę zbawienia.
Henryk Hukisz

Saturday, January 19, 2019

Wszyscy synowie Boży

Tekst tego rozważania może być zaskoczeniem dla niejednego czytelnika mojego bloga. Dla mnie niewątpliwie jest.
Wpierw odwołam się do zapowiedzi proroka Joela, że “starcy wasi śnić będą sny” (Dz.Ap. 2:17). Starcem już jestem, to fakt, sny miewam jak każdy, więc pozwólcie, że odwołam się do tego, co śniło mi się ostatnio.
Wędrowałem w jakimś nieokreślonym rejonie. Znalazłem się wśród znajomych mi osób, w większości, byli to pastorzy z którymi wspólnie służyliśmy przez wiele lat. Znajdowaliśmy się u Edwarda Lorka, oczekując na rozpoczęcie jakiejś uroczystości. Mieliśmy przemawiać w czasie nabożeństwa. Nagle zawołałem: “Już wiem, o czym będę mówił”. Tolek Matiaszuk, siedzący koło mnie, klepnął mnie po ramieniu i powiedział: “Jak zwykle, wyskakujesz z czymś nowym”. Edward spojrzał na mnie pytająco, oczekując, że teraz powiem, o co mi chodzi. “Tak - powiedziałem - widzicie, są rzeczy w Biblii, które można różnie odbierać. Czytałem ostatnio List do Galacjan, i uderzyło mnie w nim to, że Paweł odbierał z zadowoleniem to, że Bóg otworzył drzwi łaski poganom, natomiast wielu z Żydów nie zgadzało się z nim, sądząc, że muszą wpierw dostosować się do wymogów Zakonu.”
W tym momencie przebudziłem się. Byłem momentalnie tak trzeźwy, jak po wypiciu porannej kawy. Nagle na myśl przyszła mi prawda, z jaką zasypiałem po przeczytaniu w Liście do Galacjan, “Albowiem wszyscy jesteście synami Bożymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Bo wszyscy, którzy zostaliście w Chrystusie ochrzczeni, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” (Gal. 3:26-28).
Zanim zasnąłem, rozmyślałem nad słowami “nie masz mężczyzny ani kobiety”, w kontekście ostatnich rozważań nad rolą kobiet  w Kościele. Ta myśl nie dawała mi spokoju, gdyż jak wiecie, często wypowiadałem się na ten temat, zajmując stanowcze stanowisko, że Bóg ustanowił porządek, i tak musi być, jak postanowił.
Kim więc jestem, żebym jednoznacznie opowiadał się po takiej czy innej stronie tej kwestii? Przecież, Pan jest Głową Kościoła. Ale, z drugiej strony, mamy Jego Słowo, które jest prawdą i musimy się jej trzymać. No właśnie, co z tym zrobić? Z tego powodu często nie mogłem spokojnie zasnąć. Aż, Pan dotarł do mnie przez sen z prawdą, że On jest tym, który decyduje, co i kiedy ma się dziać w Jego Kościele.
Wszyscy jesteśmy “synami Bożymi”. I co na to mają powiedzieć kobiety? Czy one nie są? Przecież czytamy wyraźnie w innym liście, że Bóg powiedział: “I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący” (2 Kor. 6:18). Bóg nie czyni różnicy, gdyż u Niego nie masz mężczyzny ani kobiety”. Wierzę, iż nie chodzi tu jedynie o dostęp do łaski zbawienia. Bóg jest Panem i czyni to co On chce, a On jest ponad Prawem, Zakonem i cała historią świata i Kościoła.
Przypomniały mi się słowa, jakie już kiedyś pisałem na temat równouprawnienia płci w Kościele. Poniżej zamieszczam odpowiedni fragment”
Apostoł Paweł poświęcił w swoich listach sporo miejsca kobietom. Najczęściej pisał o sprawach zwyczajowych, jak nakrywanie głów w zgromadzeniu, czy zapuszczanie długich włosów, dla ich własnej ozdoby. Pisał również o tym, aby niewiasty nie upatrywały swego znaczenia w przesadnym ozdabianiu się - „lecz jak przystoi kobietom, które są prawdziwie pobożne, zdobić się dobrymi uczynkami” (1 Tym. 2:10). Myślę, że gdyby ten list był pisany dzisiaj, Paweł musiałby skierować tę uwagę również do wielu mężczyzn. Apostoł Paweł, mając na uwadze dostęp do zbawienia w Jezusie Chrystusie napisał, że „nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” (Gal. 3:28). Pisał również, że „w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety” (1 Kor. 11:11). Dzisiaj można by napisać, że Paweł uznawał „gender mainstreaming”, chociaż nie znał języka angielskiego.
Na zakończenie tej krótkiej refleksji, jeszcze jeden biblijny przykład. W starodawnych czasach Izraelem rządzili sędziowie, a raczej byli powoływani przez Pana do wyznaczonych zadań wyzwalania narodu od oprawców. Z reguły, mężami Bożymi byli mężczyźni, lecz tym razem, zabrakło odważnego, i rolę wybawcy spełniła żona Lappidota, Debora. Ona to, jak zwykli to czynić sędziowie, siadała pod palmą nazwaną jej imieniem i rozwiązywała różne sprawy synów Izraela. Kiedy król Kanaanejski wysłał przeciwko Izraelowi swe wojska pod dowództwem mężnego Sysery, Debora dała polecenie Barakowi, aby udał się z dziesięcioma tysiącami wojowników pod górę Tabor. Wtedy Barak wysłał SMSa do Debory: „Jeżeli ty pójdziesz ze mną, to pójdę, lecz jeżeli ty nie pójdziesz ze mną, to nie pójdę” (Sędz. 4:8). W odpowiedzi otrzymał wiadomość, z której  nie mógł być zadowolony jako mężczyzna, gdyż brzmiała: „Pan wyda Syserę w ręce kobiety” (w. 9).
Po zwycięskiej potyczce, wojska Sysery uciekały w popłochu a ich dowódca schował się w namiocie przyjaznych mu ludzi. Wówczas, inna kobieta, Jael żona Chebora, palikiem z tego namiotu przebiła jego skroń. Po tym wydarzeniu śpiewano w Izrealu pieśń, w której jedna ze zwrotek brzmiała: „Ustali wieśniacy w Izraelu, ustali, aż powstałaś, Deboro, powstałaś jako matka w Izraelu...” (Sędz. 5:7). (“Gender mainstreaming”)
Widocznie nastał dla Kościoła taki czas, w którym brakuje prawdziwych mężów Bożych, którzy, tak jak w czasach apostołów, byli gotowi oddać się prowadzeniu Ducha Świętego. Tacy mężczyźni, którzy, “gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem” (Dz.Ap. 13:2).
Nie ma dziś takich apostołów, nauczycieli, teologów, kompetentnych nauczycieli, którzy byliby posłuszni Duchowi Świętemu. Zamiast takich mężów, mamy dziś w kościołach - mówców motywacyjnych, mamy wyzwalaczy potencjałów, menadżerów, specjalistów od sterowania “ludzką masą”. Widocznie, jak powiedział niedawno na konferencji dla pastorów gość z Nowego Jorku, Jim Cymbala - gdy Duch Święty nie ma możliwości działania, bo wszystko jest zorganizowane przez ludzi, mówi po prostu: “Good-by”.
Bóg będzie powoływać osoby, które stają się całkowicie posłuszne Jego woli. Boże dzieło będzie dokonane. Już kiedyś Pan Jezus, skarcony przez uczonych w Piśmie, że “cała rzesza uczniów radośnie chwali Boga wielkim głosem” (Łuk. 19:37), powiedział: “jeśli ci będą milczeć, kamienie krzyczeć będą” (w. 40).  
Dziękuję Bogu za to, że nadal przemawia, nawet przez sen. Mogę spokojnie zdać się na Jego prowadzenie w Jego Kościele. Ja mogę, a nawet muszę zmienić swoje postrzeganie różnych spraw w Bożym Królestwie. Bóg będzie zawsze pełnić Swoją suwerenną wolę.
Jemu niech będzie za to Chwała.
Henryk Hukisz

Tuesday, January 15, 2019

Republika hejtu

Republika, z łaciny “res publica” znaczy “rzecz pospolita”. A dla nas znaczy po prostu; “ustrój polityczny, w którym władza jest sprawowana przez organ wyłoniony w wyniku wyborów na określony czas” (Wikipedia). Naród sam sobie stworzył władzę, jakiej jest godzien. Czyli jaki naród, taka władza.
Mija już prawie siedem lat, gdy po spędzeniu siedemnastu lat za oceanem, wróciłem na ojczystą ziemię. Zauważyłem, że muszę na nowo poznawać ludzi zamieszkujących jej teren. Zmiany, jakie zastaję, są ogromne. Polska stała się integralną częścią Unii Europejskiej. Nie ma już granic pomiędzy państwami, jakie ją tworzą. Mogę swobodnie podróżować gdzie tylko zachcę bez paszportu, wiz i przekraczania granic. Mnóstwo ludzi poszukało sobie lepszej pracy, lepszego życia pośród innych narodów. Niektórzy zdążyli już powrócić, przywożąc ze sobą nie tylko nowy dorobek materialny, lecz i kulturowy.
Na to nakłada się nowoczesność, czyli postęp technologiczny, jakiego nie znano pod koniec dwudziestego wieku. Nowa płaszczyzna porozumiewania się, jaką zapewnia obecnie internet w każdym domu sprawia, że relacje międzyludzkie zaczynają dominować i kształtować nowe formy zależności. Niemal każdy ma możliwość wrzucić coś do sieci, swoją własną ideę, swój nastrój, swoje niezadowolenie. Słowa zamienione na impulsy “zero jedynkowe”, jak kamienie na stoku, bezdusznie poruszają następne. A te trącają kolejne, aż powstaje lawina słów, zabarwionych emocjonalnie, które krzyczą coraz głośniej, aż zamieniają się w czyny. Później jest już tylko jeden cios, pchnięcie noża i człowiek ginie. Niedawno ktoś w komentarzu napisał: “Faktem jest, że jest w ludziach wiele nienawiści, bezinteresownej zawiści. Wystarczy przejrzeć fora internetowe. Gdyby można było zabijać na odległość, to ludzie przy komputerach padali by jak muchy.”
Słowo ma moc. Bóg stworzył świat słowem. My również posługujemy się słowami. Mądry Salomon powiedział: “Śmierć i życie są w mocy języka” (Prz. Sal. 18:21a). Biblia zawiera wiele wspaniałych przykładów i lekcji na temat używania słów, które mogą budować, albo niszczyć, lub wręcz, zabijać. Taką mają moc, i od nas tylko będzie zależało, jak będziemy się nimi posługiwać.
Pan Jezus nauczał wielu życiowych prawd. Między innymi wskazywał na to, co wypełnia nasze serca, gdyż od tego zależy jakimi stajemy się na zewnątrz. Chrystus powiedział: Dobry człowiek z dobrego skarbca swojego serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło, bo z obfitości serca mówią jego usta (Łuk. 6:45). Tak więc, aby z wnętrza serca wypływały dobre słowa, które budują i darzą życiem, trzeba pierw je napełnić dobrem. Jak jednak napełnić serce dobrem?
Ktoś powie, że przecież nasz naród szczyci się ponad tysiącletnią tradycją chrześcijańską. Po tragicznej śmierci gdańskiego Prezydenta, w mediach pada wiele słów refleksji, przestróg, opinii.  Pewien starszy człowiek, który zna naszą “res publice” lepiej niż ja, powiedział, że ma żal do przywódców kościoła katolickiego, że nic nie robią, aby zatamować falę “hejtu”. A przecież od nich powinniśmy tego oczekiwać.
Nadzieją jest tylko Jezus. Musimy przypomnieć sobie Jego słowa - Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie (Jan 14:6). Nie ma innej drogi, gdyż nie dano bowiem ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni(Dz.Ap. 4:12). Zbawieni, znaczy uratowani. Myślę, że jako naród, znajdujemy się w takiej sytuacji, że tylko Jezus może nas uratować.
Modlę się, aby znalazł się jakiś nauczyciel, dostojnik kościoła, aby “przyszedł do Jezusa w nocy” (Jan 3:2) i posłuchał Jego dobrej rady. Przecież Polacy wierzą w Chrystusa. Jezus stawia bardzo oczywisty warunek - jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może ujrzeć Królestwa Boga (Jan 3:3). A Królestwo Boże, to jedyne królestwo, gdzie nie ma nienawiści. Tylko w nim panuje miłość i to najwyższego rodzaju. Jan, zwany apostołem miłości, wzywa tych, którzy wierzą w Boga: miłujmy się wzajem­nie, ponieważ miłość jest z Boga. Ka­żdy kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga (1 Jan 4:7).
To nie jest żadna utopia. To jest możliwe, gdyż dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (Łuk. 1:37). Tylko wtedy, gdy ludzie narodzą się na nowo z Ducha Świętego, będą w stanie posiąść w sercach takie dobro, z którego popłyną słowa miłości. Tylko wtedy stanie się możliwe, aby rada apostoła Pawła: Żadna zła mowa niech nie wychodzi z waszych ust, lecz tylko dobra, która służyłaby zbudowaniu i przyniosła korzyść słuchającym (Efez. 4:29), stała się inspiracją naszej codziennej mowy. Tej w oficjalnych mediach, i tej na ulicach, w urzędach, w szkołach, w domach - wszędzie w granicach naszej Rzeczypospolitej.
Zakończę przypomnieniem pewnej prawdziwej historii. Gdy Pawła wieziono do Rzymu, nie jako apostoła, lecz więźnia, gdy burza groziła nieuniknioną katastrofą, gdy zaczęła znikać wszelka nadzieja naszego ocalenia(Dz.Ap. 27:20), Paweł oświadczył: “mimo to wzywam was teraz, abyście byli dobrej myśli, bo nikt z was nie zginie, tylko statek (w. 22).
Ta historia zakończyła się szczęśliwie. Wprawdzie okręt uległ rozbiciu, lecz nikt z ludzi nie zginął.
Jedyną nadzieją dla naszego narodu jest Chrystus.
Henryk Hukisz

Thursday, January 10, 2019

Mądrzy, a dali się ogłupić

Gdy niedawno udawałem się w podróż samolotem, pilot przywitał pasażerów podczas kołowania na poznańskiej Ławicy. Za chwilę samolot szybował już w przestworzach, aby po około 80-ciu minutach wylądować na norweskiej ziemi. Pomyślałem sobie przez chwilę: “Ilu z pasażerów rozumie zasady aerodynamiki, dzięki którym ten kilkudziesięciotonowy kolos tak swobodnie unosi się w powietrzu?” A jednak, pomimo, że większość nie rozumie tajników lotu, spokojnie oddają się w ręce kapitana i producentów maszyny.
Dziś rano, po obudzeniu się, zszedłem do kuchni aby włączyć ekspres do kawy i zdałem się na tajniki programu, który spowodował, że ziarnka kawy zostały zmielone w odpowiedniej ilości, później woda zagotowała się i napełniła kubek już jako świeża i pachnąca kawa. Do opiekacza włożyłem dwie “sznytki” chleba, a do odtwarzacza CD moją ulubioną płytę z muzyką “worship”, jaką lubię rano słuchać. Wiem, że opiekacz służy do chleba a odtwarzacz do płyt kompaktowych, nigdy odwrotnie. Tak już jest, że urządzenia są stworzone do określonych celów i nikt zdrowo myślący, w ramach równouprawnienia przedmiotów, nie wkłada płyty CD do opiekacza, chociaż działanie tych urządzeń pozostaje dla niego tajemnicą.
Właśnie dziś rano, popijając kawę zacząłem rozmyślać o tym, o czym często piszę na moim blogu. O tym, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, jako dwie różne istoty i przeznaczył ich do różnych celów. Równo je traktuje, i nam polecił nie czynić różnicy. Lecz oczekuje, iż pomimo braku pełnego zrozumienia na czym polega “tajemnica małżeństwa”, będziemy zachowywać określony przez Niego porządek stworzenia. A skoro małżeństwo zostało już przed wiekami zaplanowane jako obraz Kościoła i Chrystusa, tym bardziej będziemy przestrzegać zasady funkcjonowania Kościoła. Czytamy o tym w Biblii, o której zamieściłem kiedyś piękny wierszyk mówiący o tym, że nieprzerwanie trwa, pomimo, że księstwa i mocarstwa padają, że wrogowie ją atakują a kpiarze się naśmiewają. Ona nadal jest naszym fundamentem poznania, ponieważ jest jedyną prawdą, jest mądrością wszelkich mądrości i nic nie jest w stanie jej zachwiać, przedawnić, odsunąć w zapomnienie. Pamiętam, że wiersz o Biblii spotkał się z ogromnym uznaniem, uzyskał mnóstwo “lajków” i udostępnień. Cieszy mnie bardzo taki odzew. Lecz...
Zanim umieściłem ten wiersz na swoim profilu FB, napisałem parę tekstów na temat tego, co Biblia mówi o małżeństwie, o porządku, w jakim Bóg stworzył mężczyznę i kobietę i o pięknej metaforze, w jakiej relacje małżeńskie przedstawiają podstawowe prawdy o Kościele. Nie o organizacji religijnej pisałem lecz o Ciele Jezusa Chrystusa, które szczególnie umiłował, żeby go uświęcić przez oczyszczenie obmyciem wodą, któremu towarzyszy Słowo (Efez. 5:26). I tu, “lajków” było już mniej.
No właśnie, mamy Słowo, zapisane w Biblii, natchnione przez Ducha Bożego i nieskazitelne, które rodzi nas do nowego życia. Tylko, czy nasza adoracja dla Biblii nie kończy się na upodobaniu wierszyka o niej? Dlaczego jesteśmy mniej entuzjastyczni, gdy chodzi o nauczanie na temat rodziny, Kościoła? Wówczas pojawiają się myśli, że przecież czas się zmienił, zmieniają się nasze upodobania, a Biblia jest nieco archaiczna. 
Dzięki Biblii możemy mieć pełniejsze poznanie Boga i tego wszystkiego, czego On od nas oczekuje. Niedawno, w ramach planu czytania Biblii zagłębiłem się znów w List do Rzymian. Widzimy tam jasno, że zarówno ci, którzy doświadczyli olśnienia na temat Boga, jak i pozostali, tkwiący głęboko w obrzędach pogańskich, wszyscy mamy wewnętrzne poznanie Boga. Apostoł Paweł wyjaśnia, że to bowiem, co w Nim niewidzialne, Jego wieczna moc i boskość, są od stworzenia świata widoczne w dziełach, dlatego nie mają nic na swoją obronę (Rzym. 1:20). Każdy, gdy kiedyś stanie przed Wszechmogącym i Sprawiedliwym Bogiem, nie będzie miał wymówki, że nic nie wiedział. A to będzie działo się już na Sądzie Ostatecznym. Będzie już za późno, aby cokolwiek zmienić, gdyż tak jak zostało postanowione w stosunku do ludzi, że raz umrą, a potem będzie sąd (Heb. 9:27).
Teraz i tylko teraz, bo nie ma żadnego “czyśćca”, mamy szansę przyjść do Boga i uznać Go jako jedynego Pana i Autorytet w każdej sprawie naszego życia. Nawet, jeśli wiele spraw brzmi dla nas tajemniczo, to nadal wiele spraw Bożych nie jesteśmy w stanie ogarnąć naszym umysłem dlatego, że są tajemnicą i takimi pozostaną. Ale to nie przeszkadza, aby z pełną ufnością w nie wierzyć i zgodnie z nimi postępować. Już w starożytnych czasach zostało napisane, że to, co zakryte, należy do PANA, naszego Boga, a co jest objawione, do nas i do naszych synów na wieki, abyśmy spełniali wszystkie słowa tego Prawa (5 Moj. 29:28). I tak już zostanie, gdyby nie wiem jak bardzo chcielibyśmy rozgryźć te tajemnice.
Przecież wiemy, z lektury Biblii właśnie, że czego oko nie ujrzało ani ucho nie usłyszało, ani co nie wstąpiło do serca człowieka, Bóg przygotował tym,  którzy Go miłują (1 Kor. 2:9). Musimy więc być przygotowani, aby przyjmować i wierzyć w prawdy objawione w Biblii, pomimo, że ich nasz rozum nie pojmuje. Tak jest z prawdami dotyczącymi funkcjonowania Kościoła i lokalnych zgromadzeń ludzi wierzących i ufających Bogu. Źródłem poznania jest Biblia i objawienie Ducha, gdyż Duch bada wszystko, także głębie Boga (w. 10).
Przechodząc dalej do wypowiedzi Pawła na temat poznania Boga, zauważamy, że Bogu zależy głównie na tym, abyśmy “uwielbili Go jako Boga”. Nic więcej, bo jeśli kogoś czcimy, to go kochamy i tylko jego słuchamy. A wiemy, że jest tylko jeden Bóg. On wyraźnie to ogłosił - Ja jestem PAN, twój Bóg, (...) Nie będziesz miał innych bogów obok Mnie (5 Moj. 5:6,7). A wcześniej powiedział również - PAN, twój Bóg, jest ogniem pochłaniającym. On jest Bogiem zazdrosnym (5 Moj. 4:24).
Znamy historię gdy Pan Jezus rozmawiał z Samarytanką. Powiedział jej, że Bóg szuka takich ludzi, którzy będą tylko Jemu oddawać cześć w Duchu i w prawdzie. A w Liście do Rzymian czytamy, że Bóg bardzo się zagniewał, gdy ludzie świadomie zamienili Go na inne rzeczy, jak na podobieństwo obrazu zniszczalnego człowieka, ptaków, czworonogów i płazów (Rzym. 1:23). Każda “akcja rodzi reakcję”, skoro ludzie zamienili prawdę Bożą w kłamstwo, oddawali cześć i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy (Rzym. 1:25), to muszą być gotowi na przyjęcie konsekwencji swojego wyboru. Paweł mówiąc o tym, że uważali, że są mądrzy, a dali się ogłupić[ (Rzym. 1:22) przez to, że mając poznanie Boga, nie uznali Go jako tego, który istnieje i panuje i nie oddali Mu należnej czci.
Wersety 23 - 28 (Rzym. 1-szy rozdział) stanowią przejrzystą konstrukcję logiczną. Określenie prawdy o Bogu i wyboru, jakiego ludzie dokonali wskazuje na nieuniknione skutki. Skoro ludzie nie uważali za słuszne uznać Boga (Rzym. 1:28a), muszą zgodzić się ze skutkiem takiego wyboru. Treść wersetów 24b, 26b-27 i 28c ukazują tragiczne konsekwencje na jakie siebie narazili. Dlatego nie powinno nas dziwić to, że w wyniku odrzucenia Boga, ludzie hańbią swoje ciała między sobą, że kobiety bowiem zamieniły współżycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie mężczyźni porzucili zgodne z naturą współżycie z kobietą i zapałali żądzą jedni ku drugim. Mężczyźni z mężczyznami dopuszczają się haniebnych czynów i dlatego sami na sobie ponoszą karę należną za zboczenie, oraz, że czynią “to, co niestosowne”. Niebezpieczne jest manipulowanie Słowem Bożym. A tak postępują ci, którzy odstępują od Bożego porządku stworzenia, nie zachowują różnicy, jakie Bóg zamieścił w stworzeniu mężczyzny i później kobiety. Apostoł Paweł pisze o tym tak wyraźnie - "Mężczyzna przecież nie jest z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Mężczyzna bowiem nie został stworzony dla kobiety, ale kobieta dla mężczyzny" (1 Kor. 11:8,9).
A zdaje się, że z większą łatwością podchodzimy do różnych urządzeń technicznych, pomimo, że nie rozumiemy zasad ich działania, niż do prawd zapisanych na stronicach Biblii. Komu bardziej ufamy - producentowi samolotu, czy Bogu, Stwórcy wszechświata?
We wspomnianym wcześniej wierszu o Biblii czytamy:
Ząb czasu nęka ją i nadgryźć nie może - a ona trwa
Niedowiarkowie zapowiadają jej rychłe zapomnienie - a ona trwa
Moderniści próbują wyjaśnić ją w wygodny dla nich sposób - a ona trwa
Mając na uwadze prawdy odnoszące się do tajemnicy małżeństwa i Kościoła, chcę je pokazać w świetle tych trzech linijek z wiersza o Biblii. To przecież te prawdy nie mogą być “nadgryzione zębem czasu”. Wprawdzie “moderniści próbują wyjaśnić w wygodny sposób”, że dziś już czasy się zmieniły i musimy zmienić biblijne zapisy o kobietach w kościele. Czy na to pozwolimy?
Niestety, obserwujemy dziś pojawiające się nowe trendy w zborach, nowe nauki oparte na świeckich filozofiach niesione falami i powiewem wiatru jakiejkolwiek nauki, którą chytrze posługują się ludzie, zwodząc na manowce (Efez. 4:14). Propagatorami tych nowych idei są często nauczyciele, którzy wprawdzie mieli poznanie Boga, lecz ulegli zwiedzeniu i nie uwielbili Boga tak, jak jest godzien. Musimy umieć zachować właściwą postawę w sytuacji, gdy proponuje się dziś wprowadzać na podstawie “demokratycznego głosowania” zmianę roli kobiet w Kościele i dokonywać ordynowania ich na funkcje, jakie od początku Kościoła pełnili mężczyźni powoływani przez Boga. Nauka apostoła Pawła jest jednoznaczna - ponieważ oparta jest na Bożym porządku stworzenia.
Jeżeli pozwolimy dziś na wprowadzanie zmian co do kobiet, pomimo, że Boży porządek przewiduje zachowanie różnicy ról, jakie On przewidział i przez dwa tysiące lat Kościół ich nie zmieniał, to otworzymy drzwi do dalszych zmian. Kolejną będzie uznanie homoseksualnych związków partnerskich w zborach ewangelicznych.
Nie dajmy się ogłupić.
Henryk Hukisz

Monday, January 7, 2019

Równość zróżnicowana

Gdy udzielałem ślubu nowożeńcom, zapamiętałem podstawowy tekst przysięgi, jaką wypowiadali podczas tej uroczystości. Natomiast, gdy miałem taką okazję w Stanach Zjednoczonych, zauważyłem, iż przyszli małżonkowie wypowiadali tekst, który się różnił. Pan Młody po klasycznym początku, “Ja... biorę Ciebie...”, wypowiadał mniej więcej takie słowa - Z najgłębszą radością przyjmuję Cię do mojego życia, abyśmy razem stanowili jedno. Podobnie jak Chrystus dla Jego ciała, Kościoła, będę dla Ciebie kochającym i wiernym mężem. Zawsze będę sprawował przywództwo nad Tobą tak, jak Chrystus nade mną, wiedząc, że Jego panowanie jest jednym z najświętszych pragnień mojego życia. (...)”
Natomiast Pani Młoda, po wstępnym oświadczenie “Ja ... biorę Ciebie...”, mówiła Z najgłębszą radością wchodzę z Tobą w nowe życie. Jak obiecałeś mi swoje życie i miłość, tak ja również z radością oddaję swoje życie i w zaufaniu podporządkowuję się Tobie ze względu na Chrystusa. Tak jak kościół jest uległy Chrystusowi, tak ja będę dla Ciebie (...)”.
Przyznaję, iż nie jestem pewien, czy w naszym kraju istnieje też podobne zróżnicowanie. Jedno wiem, że źródłem jest Biblia, w której czytamy słowa, jakie zapisał apostoł Paweł na temat małżeństwa.
“Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie (...). Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy” (Efez. 5:22-30).
Tak więc, jeżeli chcemy utworzyć biblijny tekst przysięgi małżeńskiej, to uważam, że musimy zachować tę różnicę. Postaram się wyjaśnić dlaczego tak uważam. Przede wszystkim dlatego, że mam szacunek do natchnionego Słowa Bożego i uważam, że nie wolno w nim niczego zmieniać, ani manipulować. Sądzę, że to co powstrzymuje ludzi przed przyjęciem tekstu biblijnego, to obawa, że zostaną posądzeni o męski szowinizm, ponieważ określenie “uległość” jest traktowane na równi z dyskryminacją i nierównością. Czyżby Biblia zalecała takie traktowanie kogokolwiek? Z pewnością nie, a szczególnie w relacji “mąż - żona”.
Aby właściwie zrozumieć sens nauczania apostolskiego, jakie powinno stanowić fundament zrozumienia całej Biblii, musimy wrócić do jej początku. Pan Jezus, zapytany o właściwe traktowanie małżonków, czy obie strony mają jednakowe prawo do rozwodu, powiedział: “Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę?(Mat. 19:4). Bóg stworzył dwie różne istoty ludzkie - mężczyznę i kobietę a sam akt stwórczy przebiegał w każdym przypadku inaczej. Musimy zadać sobie pytanie, dlaczego Bóg tak postąpił? Jakie miał intencje w tym, że kobietę stworzył później i z innego materiału i w innym celu?
Chcę zwrócić uwagę przynajmniej dwa fakty. Po pierwsze, przy stworzeniu kobiety Bóg uwzględnił potrzebę znalezienia “odpowiedniej pomocy” dla mężczyzny, ponieważ samotność nie była Bożym celem. Po drugie, gdy już pojawił się problem pomiędzy ludźmi i Stwórcą, po tym jak zgrzeszyli, Bóg powiedział do kobiety: “Pomnożę dolegliwości brzemienności twojej, w bólach będziesz rodziła dzieci, mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą” (1 Moj. 3:16). Tę wypowiedź musimy również uwzględnić, jeżeli chcemy właściwie zrozumieć istotę stworzenia i dalszą egzystencję człowieka, a szczególnie jaka jest przyszłość kobiety.
Któż, niż sam Stwórca nie wiedział lepiej, do jakich celów zostali stworzeni ludzie. Dlatego musimy zgodzić się z Autorem naszego życia i egzystencji, jeśli uważamy się za wierzących w Boga i chcemy Go naśladować. Inaczej, nigdy nie zrozumiemy nauczania apostoła Pawła na temat roli kobiet w małżeństwie, w rodzinie i w kościele. Do tego wrócę w końcowej części tego rozważania. Teraz chcę głównie skoncentrować uwagę na ukazaniu, iż pomimo różnych ról, jakie Stwórca zaplanował dla mężczyzny i kobiety, są oni równi dla Niego i pomiędzy sobą, oraz, że powinni tę równość okazywać w małżeństwie i nie tylko.
Gdy grzech wszedł na świat, zniszczył harmonię małżeństwa nie dlatego, że doprowadził do istnienia przywództwa i uległości tak, jak je rozumiemy dziś, ale dlatego, że zamienił skromne, kochające przywództwo człowieka we wrogie panowanie u niektórych ludzi lub zupełną obojętność u innych. Natomiast inteligentne i skłonne do posłuszeństwa kobiety zamieniły się w manipulacyj służalczości u jednych lub bezduszną niesubordynację u drugich. Grzech nie stworzył postawy tyrana i poddanej - on zrujnował i zniekształcił pojęcia ustanowione przez Boga, powodując, że współcześnie niechętnie przyjmowane i uważa się, że niszczą relacje w małżeństwie.
Według nauczania apostoła Pawła w Efez. 5:21-33, obowiązkiem spoczywającym na mężu jest kochać tak jak Chrystus i być gotowym oddać swoje życie za żonę. Uległość żony nie jest niewolnicza, nie jest wymuszana ani nie poniża. To nie jest sposób, w jaki Chrystus chce, aby Kościół odpowiadał na jego przywództwo. On chce, aby Kościół, jako Jego Ciało, był wolny, chętny, radosny, uświęcający się i wzrastający w Jego łasce. Innymi słowy, ten fragment Pisma ukazuje dwie rzeczy - chroni przed nadużyciami przywództwa, mówiąc mężom, aby kochali jak Jezus, i chroni przed poniżaniem w uległości, nakazując żonom, aby odpowiedziały tak, jak to Kościół robi wobec Chrystusa.
Dlatego proponuję jasne zdefiniowanie na czym polega przywódcza rola męża i uległość żony. Uważam, że przywództwo męża jest Bożym powołaniem, aby wziął na siebie główną odpowiedzialność za zarządzanie, ochronę i zaspokojenie wszystkich potrzeb w domu ze względu na Chrystusa. Natomiast uległość żony jest Bożym powołaniem do tego, aby szanowała i potwierdzała swoim obdarowaniem przywództwo męża, pomagając mu w realizacji celów dla dobra całej rodziny.
Wzajemne relacje pomiędzy mężem i żoną są obrazem  relacji pomiędzy Chrystusem, jako Głową i Kościołem, Jego Ciałem. Dlatego jest kwestią ważną, aby te relacje przebiegały zgodnie z nauczaniem biblijnym, o czym apostoł Paweł pisze otwarcie w Liście do Efezjan. Tak więc nie jest to jedynie kwestią uregulowania relacji małżeńskich na podstawie Biblii, lecz przede wszystkim, na zrozumieniu i przywróceniu w Kościele relacji przewidzianych przez Boga. W tym fragmencie znajdujemy wiele podobieństw pomiędzy relacjami małżeńskimi a Chrystusem i Kościołem. Paweł odwołał się również do słów wypowiedzianych przez Adama, gdy tylko ujrzał tę niewiastę, którą Bóg uczynił z wyjętego z jego ciała żebra - “Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego” (1 Moj. 2:23). Niektóre rękopisy Listu do Efezjan podają rozszerzoną wersję wiersza 30 - “Gdyżeśmy członkami ciała jego, z ciała jego i z kości jego” (Efez. 5:30 [B.G.]). Jest to niewątpliwie odwołaniem do obrazu Kościoła, który został powołany w czasie, gdy Chrystus, jako “drugi Adam” zapadł w “sen śmierci”. Jak wiemy, wraz z powstaniem Chrystusa do życia, został zrodzony Kościół, jako Ciało Chrystusa.
Musimy również pamiętać o innych tekstach w Listach apostolskich na temat relacji pomiędzy mężem i żoną, które stanowią obraz Chrystusa i Kościoła. Aby go w pełni zobaczyć, musimy zajrzeć również do Listu do Koryntian, w którym czytamy: “A chcę, abyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg” (1 Kor. 11:3). Może dlatego w pierwotnym kościele, jedynie mężczyźni byli powoływani na przywódcze pozycje, gdyż ich głową była Głowa Kościoła? Przecież Paweł wyraźnie pisał, że “biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony” (1 Tym. 3:2). A do tego, przywódcy ówczesnego Kościoła wzorowali się na powołaniu przez Chrystusa pierwszych apostołów spośród mężczyzn. Chodzi tu o przywództwo zgodne z nauczaniem samego Chrystusa, który mówił:  “a ten, który przewodzi, niech będzie jako usługujący” (Łuk. 22:26). Sam Chrystus zostawił najlepszy przykład, gdy “począł umywać nogi uczniów i wycierać prześcieradłem, którym był przepasany” mówiąc: “dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem” (Jan 13:5, 15). Później, jak gdyby mając na uwadze służbę w Jego Kościele, dodał: “błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie” (w. 17). Na tym polega przywódcza rola męża - ma służyć swojej żonie, jak Chrystus, który “umiłował Kościół i wydał zań samego siebie” (Efez. 5:25).
Oczywiście, gdy mówimy o przywództwie w Kościele, czy też w małżeństwie, nie możemy go porównywać z tym, jak to dzieje się w świecie. Jeśli, natomiast w Kościele, jak i w małżeństwie, nie widzimy biblijnego przywództwa to tylko dlatego, że nie zachowuje się wzorca, jaki zostawił nam Chrystus. A przecież Kościół oraz małżeństwo osób wierzących i odrodzonych z Ducha Świętego, nie może opierać się na wzorcach tego świata. Boże Królestwo nie jest przecież z tego świata.
Natomiast relacja Kościoła wobec Chrystusa zobrazowana jest postawą uległości żony wobec męża. Polega ona na uznaniu przywódczej służby męża, gdyż tak postanowił Bóg w stwórczym akcie. Apostoł Paweł naucza, że “nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny” (1 Kor. 11:8). Później wyjaśnia młodemu Tymoteuszowi jak powinna być uporządkowana służba w Kościele. Pisze do niego wprost: “nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa” (1 Tym. 2:12, 13). Te wszystkie polecenia i wyjaśnienia tworzą harmonijny obraz, jaki z pewnością przestrzegany był w  pierwotnym Kościele. Całe piękno Bożego stworzenia widzimy w tym, że różne role i cele, jakie On wyznaczył zarówno w małżeństwie, jak i w Kościele, są wyrazem równości, gdyż “nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” (Gal. 3:28).
Moim celem jest ukazanie na przykładzie słów zaczerpniętych z nauczania apostolskiego oraz wypowiedzianych przez Chrystusa,  że ten obraz, jaki Bóg ukazał nam w powołaniu małżeństwa, jest celowy. I chociaż możemy mieć problemy z akceptacją i zrozumieniem tego przekazu, to jednak wobec Słowa Bożego powinniśmy zawsze okazać pełne zaufanie, pomimo braku zrozumienia, chociażby ze względu na Autora.   
Warto też pamiętać, że otrzymaliśmy Pocieszyciela, o którym sam Chrystus powiedział, że On, gdy przyjdzie, “nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan 14:26). Przypominam, że obiecany Duch  Święty przyszedł jakieś dwa tysiące lat temu. Tylko, czy Go słuchamy?
Henryk Hukisz