Sunday, January 27, 2013

Czy tolerować?

 Pomimo mrozów i przejmującego zimna, w Warszawie na Wiejskiej zrobiło sie gorąco, przynajmniej podczas sejmowej debaty nad odrzuceniem trzech projektów ustaw o związkach partnerskich. A konkretnie, chodziło o wprowadzenie tylnymi drzwiami do izby sejmowej ustawy dopuszczającej zawieranie zwiazków małżeńskich przez osoby tej samej płci. Jak zwał tak zwał, nastał taki czas, że powoli większość krajów pod każdą szerokością geograficzną świata, chce uporać się z odwiecznym problemem, jaki istnieje od czasów Sodomy i Gomory.
Biblia, ta wspaniała Księga wszystkich ksiąg, daje możliwość spojrzenia na każdy ludzki problem oczami Autora życia. Bóg jest stworzycielem wszystkiego co istnieje, natomiast Biblia zawiera autorytatywny opis stworznia i wskazuje na wyznaczony przez Stwórcę cel naszej egzystencji.
Bóg, stwarzając człowieka jako istotę społeczną stwierdził, że „niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego” (1 Moj. 2:18). Tak więc, mamy napisane wyraźnie, że Stworzyciel dał Adamowi „odpowiednią” tj, przewidzianą zgodnie z naturą człowieka towarzyszkę na całe jego życie. Kilka wierszy dalej czytamy, że w celu zrealizowania tego związku, „opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem” (w. 24).
Pan Jezus, największy autorytet chodzący po naszej planecie, udzielił jednoznacznej odpowiedzi kuszącym Go faryzeszom: „Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą ci dwoje jednym ciałem” (Mat. 19:4,5). Apostoł Paweł, nauczając na temat małżeństwa, powtórzył tę odwieczną prawdę o postanowieniu Boga, który stworzył ten święty związek, dodając, że „tajemnica to wielka” (Efez. 5:32). A tam, gdzie istnieje jakieś misterium, istnieje też próba, albo nieautoryzowanego wyjaśnienia, albo wręcz świadomego przekręcania.
Podobnie jak w przypadku panującego pojęcia, że ewolucjonizm jest naukową teorią powstania życia (pisałem o tym wczesniej), tak samo w kwestii związków tej samej płci, chodzi o wyrażenie sprzeciwu wobec porządku, jaki został ustanowiony przez Boga. Czy należy się dziwić? Jeśli czytamy uważnie Biblię, znajdziemy oczywistą odpowiedź. Apostoł Paweł, zastanawiając się nad przyczyną odrzucania Dobrej Nowiny przez współczesnych mu słuchaczy Ewangelii, wskazał na sedno zagadnienia. Ponieważ wszyscy z natury są grzesznikami, w pierwszej  kolejności wyznają pogląd na życie przeciwny Stwórcy. Chociaż mają poznanie Bożego prawa, gdyż sumienie poświadcza to, „co o Bogu wiedzieć można, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił” (Rzym. 1:19). Dlatego też, „zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy; dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą(w. 23,24). Tak, że kierując się popędem namiętności, „kobiety bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze, podobnie też mężczyźni zaniechali przyrodzonego obcowania z kobietą, zapałali jedni ku drugim żądzą, mężczyźni z mężczyznami popełniając sromotę i ponosząc na sobie samych należną za ich zboczenie karę” (w. 26,27).
A przecież małżeństwo, ten uświęcony przez Stwórcę związek pomiędzy mężczyzną i kobietą, ma trwać przez cełe życie i stanowić podstawę społeczności ludzkiej. Pełni więc rolę fundamentalną, dlatego Boży przeciwnik, diabeł, postanowił niszczyć tę podstawę już na samym początku. Mieszkańcy Sodomy i Gomory zasłynęli z nieprawości i niemoralności, które stały sie normami ich społecznego życia.
Człowiek został wyposażony w zdolność współżycia płciowego, dlatego istnieją dwie odmienne formy płciowe, a małżeństwo jest naturalną sferą jego realizowania. Dlatego, gdy mówi się dzisiaj o związkach homoseksualnych, próbuje się pominąć tę sferę współżycia, jak gdyby chodziło jedynie o sprawy socjalne dwóch osób związku partnerskiego. Apostoł Paweł, pisząc do koryntian na temat problemów dotyczących tej sfery życia, wskazywał na istotną rolę związku małżeńskiego – „ze względu na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa, niechaj każdy ma swoją żonę i każda niechaj ma własnego męża” (1 Kor. 7:2).  Czy może być coś bardziej logicznego?
Gdy słuchałem niektórych posłów debatujących nad wspomnianymi projektami, ich wypowiedzi za odrzuceniem zawierały zdecydowaną obronę małżeństwa w jego normalnym kształcie. Natomiast, nie rozumiem przesadnej obawy zwolenników uznania związków homoseksualnych, że Polska wróci do średniowiecza a końcowy wynik głosowania jest wyrazem braku tolerancji.
Tolerancji czego? Czy można tolerować chorobę? Każdy zgodzi się, że nie można, i gdy zachoruje, szuka porady u lekarza. Później łyka przepisane lekarstwa, albo poddaje się leczeniu, aby doprowadzić stan swego zdrowia do normalności. Jeśli natomiast małżeństwo, jakie istnieje od początku historii ludzkości, wpada w stan chorobowy, to wszelką próbę szukania środków mających doprowadzić jego stan do normalności, postrzega się jako brak tolerancji. Pomimo, że wielu zwolenników wszelkiej maści liberalizmów, ewolucjonizmu czy homoseksualizmu, uważa siebie za „racjonalistów”, to muszę stwierdzić, że z prawdziwą racją, nie mają nic wspólnego. Chyba że, bez obrazy, jedynym wyjaśnieniem będą słowa apostoła Pawła – „mienili się mądrymi, a stali się głupi” (Rzym. 1:22).
Tolerować grzechu nie można - to jest oczywiste. Tak samo musimy, jako ludzie wierzący w Boga, odnosić się do każdej innej formy sprzecznej z postanowieniem Stwórcy. Oczywiście, mówiąc o telerancji lub jej braku, mam na uwadze stosunek do siebie samego. Natomiast w stosunku do zachowań drugich osób, nie ja jestem sędzią ich wyborów. Mam jednak pełne prawo wyrazić swoje zdanie, zgodne z  własnym przekonaniem. Musimy wówczas być przygotowani na odrzucenie przez tych, którym nasze zdanie nie podoba się. Apostoł Piotr napisał, że gdy przestaniemy żyć według pogańskich zachcianek ciała, inni będa się dziwić i źle o nas mówić, „że wy nie schodzicie się razem z nimi na takie lekkomyślne rozpusty” (1 Ptr. 4:4).
Bądźmy jednak stanowczy gdy chodzi o fundament naszego życia. To, co zostało ustanowione przez Stwórcę, co istnieje od początku, nie może być podważone, aby cała budowla nie runęła. Trzymajmy się kurczowo tego, czego nauczyliśmy się od Chrystusa.
Pamiętajmy o dobrych radach apostoła Pawła - „To więc mówię i zaklinam na Pana, abyście już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego, mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich, mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością.” (Efez. 4:17-19).
Henryk Hukisz

Friday, January 25, 2013

No compromise

 Jeden z moich ulubionych chrześciajńskich piosenkarzy, niestety już nie żyjący, Keith Green, na płycie zatytułowanej „No compromise”, śpiewa słowa:
„Uczyń moje życie modlitwą do Ciebie
Chcę czynić to, co Ty chcesz
Żadnych pustych słów, żadnych kłamstewek
Ani klepanych pacierzy, żadnego kompromisu
Chcę świecić światłością jaką mi dałeś
Przez Twego Syna, który przyszedł nas zbawić
Od nas samych i naszych rozpaczy”
Kto znał tego wspaniałego muzyka i ucznia Jezusa Chrystusa, wie, że te słowa pasowały jak najbardziej do jego życia, które było świadectwem o jego Panu i Zbawicielu. Keith zginał w wypadku lotniczym w 1982 roku, lecz jego piosenki pełne szczerej miłości do Jezusa nadal rozbrzmiewają, niosąc świadectwo bez kompromisów. Dlatego też z dużą pieczołowitościa przechowuję kilka jego LP (wyjaśnienie dla młodzieży, są to winylowe płyty gramofonowe, tzw. długogrające).
Lecz nie o piosenkarzu, lecz o życiu bez kompromisów chce pisać tym razem, chociaż ciągle zachwyca mnie ten człowiek i w chwili pisania tych słów, w tle słucham jego niezapomnianych piosenek.
Przypomnałem sobie sytuację, gdy rozmawiałem kiedyś z młodym człowiekiem w Stanach Zjednoczonych. Jest to dość istotne, bo akurat taka sytuacja nie mogłaby zdarzyć się w Polsce. Ze względu ba to, że przebywał w tym kraju nielegalnie, miał problem z uzyskaniem świadectwa tożsamości, dlatego próbował coś skombinować, aby dostać jakiś dokument. Ponieważ w każdym Stanie stosuje się nieraz odmienne prawa, dlatego postanowił wyjechać na jakiś czas z Illinois, aby załatwić sobie prawo jazdy, a później wrócić do Chicago. No i widocznie nie znał mojego stanowiska w takich kwestiach, bo przyszedł do mnie, aby podzielić się swoim pomysłem. Gdy wyraziłem zdziwienie mówiąc mu, że jako człowiek wierzący powinien postępować uczciwie, zapytał: „Pastorze, a nie można tak trochę ominać prawo?” Później uczynił, jak postanowił, lecz to jest już pomiędzy nim i Bogiem, o którym mówił, że jest jego Panem i że Go miłuje ponad swe życie.
Zadajmy więc pytanie: "Czy możemy pozwalać sobie na kompromisy wobec Bożego Słowa?" Być może inni ludzie będą w stanie zrozumieć takie postępowanie, gdyż sami często korzystają z drobnych odchyleń od tego, co jest napisane, lecz czy jest to w porządku wobec Boga?
Pan Jezus powiedział wprost: „Niechaj więc mowa wasza będzie: Tak - tak, nie - nie, bo co ponadto jest, to jest od złego” (Mat. 5:37). Chrystus powiedział jasno skąd bierze się wszystko, co jest niezgodne z prawdą, jedyną Bożą prawdą, a mianowicie, że jest rodem z piekła. Czy nadal mamy jakieś wątpliwości, że można „tak trochę ominąć” to, jakimi mamy być przed Bogiem? A może obawiamy się, że zostaniemy posądzeni o zbytni radykalizm.
Apostoł Jan napisał, że „Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności” (1 Jan 1:5). Bóg jest również Prawdą, którą poznaliśmy w Jego Synu, Jezusie Chrystusie. I tak, jak w światłości nie może być nawet najmniejszego odcienia ciemności, tak w obecności Bożej prawdy, nie może znaleźć się nawet najmniejszy cień nieprawdy.
Słowo Boże wzywa nas do zdecydowanej postawy wobec tego świata, który powinien zobaczyć w naszym życiu wyraźne świadectwo Bożej prawdy. Apostoł Paweł napisał do wierzących w zborze Efeskim: „Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jako dzieci światłości” (Efez. 5:8). Aby nie było wątpliwości, jaką mamy zająć postawę w różnych sytuacjach, napisał dalej: „i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie” (w. 11). Najmniejszy kompromis zamknie nam usta i nie będziemy mogli nic powiedzieć, gdy będziemy chcieli dać świadectwo o Chrystusie.
Nasze życie w tym świecie musi być wyraźnym świadectwem, że należymy do innego królestwa. Na tym  polega prawdziwe nawrócenie, gdyż nowe życie, jakie otrzymujemy w jego rezultacie, posiada inną naturę. Gdy Bóg powołał faryzeusza Saula, którego znamy jako apostoła Pawła, posłał go do ludzi w tym świecie, aby „otworzyć ich oczy, odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę we mnie współudziału z uświęconymi” (DzAp. 26:18). W tej służbie nie ma miejsca nawet na najmniejszy kompromis.
Bezkompromisowość naszego życia rozciąga sie na wszystkie jego sfery. Wiem, ze łatwo jest zachować taką postawę wśród wierzących, łatwo jest nie kłamać wsród mówiących prawdę, lecz tak samo mamy postępowaś wśród niewierzących. A może powinienem powiedzieć, że tym bardziej w obcym środowisku, powinniśmy zachować postawę bez ustępstw wobec Bożej prawdy. Paweł napisał w innym liście: „Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?” (2 Kor. 6:14). Ktoś powie, że są to słowa zacytowane ze Starego Testamentu. Tak, to prawda, lecz są napisane do zboru nowotestamentowego, do wierzących w Jezusa Chrystusa. Dalej, apostoł kontynuuje ostre wymagania wobec wierzących – „Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami?” (w. 15,16).  
Dlaczego jest to tak ważne? Odpowiedź znajdziemy w kolejnych wierszach – „Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący” (w. 16-18).
Wiem, że każdy chciałby doświadczać tej szczególnej miłości w objęciach Ojca niebieskiego. Lecz Jego świętość i światłość wymaga od nas postawy zdecydowanie bezkompromisowej. Piotr napisał, powtarzając również wersety ze Starego Testamentu: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 Ptr. 1:16).
Zostaliśmy wykupieni z norm postępowania tego świata, otrzymaliśmy Boża naturę, dlatego nie ma miejsca na jakiekolwiek omijanie Bożego prawa.
Białe jest białe, natomiast czarne, zawsze będzie czarne. No compromise!
Henryk Hukisz

Tuesday, January 22, 2013

Skandalon

 Zastanawiając się, jak zatytułować to rozważanie, postanowiłem zostawić oryginalny zapis słowa „skandal”, które w Nowym Testamencie występuje kilkanaście razy, znane raczej jako „zgorszenie”. Zanim napiszę to, co jest treścią rozmyślania, muszę wyjaśnić znaczenie tego słowa.
Otóż, w języku greckim określa się nim sprężysty patyk, który służy jako zapadka sidła. Po dotknięciu tego patyczka, otwiera się zapadnia, i ofiara wpada do dołu. Pułapka, jest to coś, co ma przykre skutki dla drugiej osoby. Często jest to przypadkowa osoba, lub ofiarą może być ktoś celowo upatrzony przez zastawiającego pułapkę.
Słowo to znajduje się również w Starym Testamencie, gdzie w jego greckiej wersji znanej, jako Septuaginta, zastępuje hebrajskie słowo „mik_shole”. Prorocy często nazywali pułapką, lub zgorszeniem albo kamieniem o który się potykają, bałwany, do jakich zwracali się Izraelici. Wśród wielu przykazań odniośnie postępowania wobec bliźnich, znajdujemy jedno, mówiące: „Nie będziesz złorzeczył głuchemu, a przed ślepym nie będziesz kładł przeszkody, ale będziesz się bał Boga swojego; Jam jest Pan” (3 Moj. 19:14). Tutaj słowo „mik_shole” zostało przetłumaczone jako „kładzenie przeszkody”, a w Biblii Warszawsko-Praskiej znajdujemy szersze wyjaśnienie - „nie będziesz kładł niczego, przez co mógłby się przewrócić”.
Zgorszenia spotykamy w naszym życiu dość często, zresztą sam Pan Jezus powiedział: „Nie podobna, by zgorszenia nie przyszły, lecz biada temu, przez którego przychodzą” (Łuk. 17:1).
Największym „skandalon”, kamieniem obrazy stał się Pan Jezus. Już prorok Izajasz zapowiedział – „I będzie wam świętością i kamieniem obrazy, i skałą potknięcia dla obydwu domów Izraela, sidłem i siecią dla mieszkańców Jeruzalemu. I wielu potknie się o nie i upadną, i potłuką się, i będą usidleni i schwytani” (Izaj. 8:14,15). Dlatego, gdy Pan Jezus rozpoczął Swoją służbę w domu Izraela, jego mieszkańcy Go nie przyjęli, jak zapisał to ewangelista Jan: „Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” (Jan 1:11). Nie tylko, że Go nie przyjęli, lecz wielu zgorszyło się, a nawet wydali na Niego wyrok, wołając: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj go” (Łuk. 23:21). Apostoł Piotr napisał, że wszyscy, którzy nie uwierzyli w Niego i nie przyjmuję Jego Słowa, potkną się tak samo w dniu Bożego Sądu. Jezus jest tym kamieniem, „o który się potkną, i skałą zgorszenia; ci, którzy nie wierzą Słowu, potykają się oń, na co zresztą są przeznaczeni(1 Ptr. 2:8).
Chce głównie napisać o zgorszeniu, z jakim spotykamy sie w naszym życiu. Dopóki żyjemy i znajdujemy się wśród innych, możemy kogoś zgorszyć, lub zostać zgorszeni postępowaniem naszego bliźniego. Zgodnie ze słowami Pana Jezusa, nieszczęście, „biada” spotyka tych, którzy gorszą. Czy więc, dopóki my nikogo nie zgorszymy, nie powinniśmy się tymi słowami przejmować? Zakładam, że każdy osobiście uważa i stara się tak postępować, aby nie być nikomu zgorszeniem. Powinniśmy wziąć do serca zalecenie apostoła Pawła: „Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia” (Rzym. 14:13).  Staramy się nawet naśladować dobry przykład apostoła Pawła, który wyznał: „nie będę jadł mięsa na wieki, abym brata mego nie zgorszył” (1 Kor. 8:13). Uważam, że taka postawa jest godna powielania, ponieważ według „litery”, Paweł pozwalał spożywać mięso sprzedawane w jatkach, lecz  tylko ze względu na sumienie i troskę o brata, „za którego Chrystus umarł” (w. 12), aposotoł radzi ustąpić, aby nie doprowadzić słabego do upadku.
Przejmuję się jednak losem tych, którzy z łatwością doprowadzają innych do zgorszeń. Bo jeśli ktoś przypadkowo, przez nieuwagę, nieświadomie spowoduje jakieś zgorszenie wśród swoich braci i sióstr, łatwiej jest zrozumieć i przejść do normalnego życia, zachowując relacje oparte na łasce. Nikt z nas nie jest doskonały, i może się zdarzyć, że będziemy potrzebować przebaczenia od innych, lub okazać przebacznenie tym, którzy zawinili. Apostoł Paweł, pisząc o normalnych relacjach wewnątrz Ciała Chrystusowego, radzi: „Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie” (Efez. 4:32).
Najlepszą profilaktyką przed spowodowaniem zgorszenia jest miłość. Apostoł Jan napisał wprost: „kto miłuje brata swego, w światłości mieszka i nie ma w nim zgorszenia” (1 Jan 2:10). Dzieje się tak, ponieważ miłość „wszystko zakrywa, ... wszystko znosi” (1 Kor. 13:7).
Dlaczego jednak należy poważnie podejść do kwestii zgorszeń? Za wszelkimi zgorszeniami stoi niewątpliwie sam diabeł, który jest mistrzem w oskarżaniu i zastawianiu sideł. Jego charakter został nam ukazany już przy pierwszym podejściu – „a wąż był chytrzejszy niż wszystkie dzikie zwierzęta” (1 Moj. 3:1). Jego podstępne zakusy podkładania kamieni zgorszenia na naszych drogach są nadal tak samo realne, jak na samym początku, dlatego Paweł nas ostrzega, aby „jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi” (2 Kor. 11:3). Lecz dzisiaj najczęściej nie spotkamy chytrego węża, lecz kogoś z naszego otoczenia, kto stanie się narzędziem zgorszenia. Jeśli udało się szatanowi podejść Piotra, i to w momencie, gdy złożył jedno z najwspanialszych wyznań o Chrystusie, z pewnością uda się mu powtórzyć ten proceder. Wówczas Chrystus musiał napomnieć Swego ucznia: „Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie” (Mat. 16:23).
Jeśli jednak ktoś powoduje zgorszenia w Ciele Chrystusowym i nie odstępuje od takiego działania, to musimy zająć zdecydowaną postawę. Nie ma w takim przypadku miejsca na pobłażliwość, gdyż chodzi o Oblubienicę, o Kościół. Paweł, ostrzegając nas przed chytrością węża, napisał: „zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą” (2 Kor. 11:2). Dlatego musimy zająć zdecydowaną postawę w sytuacjach, gdy pojawiają się zgorszenia – „A proszę was, bracia, abyście się strzegli tych, którzy wzniecają spory i zgorszenia wbrew nauce, którą przyjęliście; unikajcie ich” (Rzym. 16:17).
Unikanie, to usuwanie spośród siebie tych, którzy nieustannie gorszą, to nie słuchanie i nie zwracanie uwagi na gorszycieli. Czasy w jakich żyjemy, Paweł nazwał je czasami ostatecznymi, tym się charakteryzują, że bohaterami stają się ludzi żli, przewrotni, nadęci, itp. (2 Tym. 3:1-5), dlatego my musimy sami ich unikać.
Jeśli coś przynosi zgorszenie, nie będę tego słuchać ani czytać, podobnie jak Paweł nie jadł mięsa z jatek. Piszę o tym, po próbie przeczytania dość popularnej ostatnio w naszym środowisku autobiografii jednego z przywodców KZ. Jest ona stekiem brudów z kilkudziesięcioletniej historii wspólnoty,  w której się nawróciłem i doświadczyłem wiele błogosławieństw. Jestem Bogu wdzięczny za swoje życie i doznania łaski wśród wielu moich braci i sióstr.
Nie wszyscy jesteśmy jednakowo doskonali, dlatego przypomnę raz jeszcze dobrą radę apostoła Pawła: „Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia”.
Henryk Hukisz

Sunday, January 20, 2013

Wełniany test wiary

 Powszechnie uważa się, że w przysłowiach jest wiele mądrości. Jedno z popularnych porzekadeł brzmi: „Gdy trwoga, to do Boga”, i osobiście uważam, że jest w tym wiele prawdy. Chociaż powinniśmy zwracać się do naszego Ojca w niebie zawsze, to jednak nasze wołanie jest bardziej naturalne, gdy jedynie na Jego pomoc możemy liczyć.
Izraelici, gdy byli w niewoli egipskiej, „jęczeli z powodu ciężkiej pracy i narzekali, a ich wołanie o pomoc z powodu ciężkiej pracy dotarło do Boga” (2 Moj. 2:23). Natomiast, gdy mieli już wejść do Ziemi Obiecanej, Bóg znając naturę człowieka, ostrzegał ich, gdy „będziesz spożywał chleb i niczego ci nie będzie brakować, do ziemi, której kamienie są z żelaza i z której gór będziesz wydobywał miedź; gdzie będziesz jadł do syta i błogosławił Pana, Boga twego, za tę piękną ziemię, którą ci dał. Bacz, abyś nie zapomniał Pana, Boga twego, zaniedbując jego przykazania, prawa i ustawy, które ci dziś nadaję” (5 Moj. 8:9-11).
Dlatego później, Izraelitów często spotykały przeróżne doświadczenia, aby szukali Boga i starali się być wierni przymierzu, jakie z nimi zawarł. Kilkadziesąt lat po zamieszkaniu w ziemi „mlekiem i miodem opływającej”, Bóg posyłał wybawienie z różnych opresji przez sędziów, których powoływał w tym celu. Jednym z nich był Gedeon, rolnik z Ofry, którego Bóg powołał do szczególnego zadania, a mianowicie, do ochrony Izraela przed atakami Midianczyków. Był to czas bardzo trudny, gdyż wróg niszczył wszystko, ich żywność, zasiewy i trzody, tak że Izraelici wołali do Pana w trwodze, aby dał im wybawienie.
Historia Gedeona jest dla nas dobrym przykładem, jak mamy szukać pomocy u naszego Pana, który się nie zmiania i obecnie może nas wyprowadzić z różnych opresji. Musimy, tak jak Gedeon, uzbroić się w wiarę, i z ufnością oczekiwać na Boże wybawienie.
Jednym z najbardziej znanych wydarzeń w historii tego sędziego jest jego szczera rozmowa z Bogiem, gdy prosił Go o potwierdzenie, że to właśnie on ma wybawić Izraela. Gedeon prosił Boga: „Jeżeli wybawisz moją ręką Izraela, jak obiecałeś, to ja rozłożę runo wełny na klepisku; jeżeli rosa będzie tylko na runie a cała ziemia wokoło pozostanie sucha, to będę wiedział, że wybawisz moją ręką Izraela, jak obiecałeś” (Sędz. 6:36,37). Gedeon musiał wpierw zdać test z wiary, dlatego przygotował materiał egzaminacyjny, a było nim runo wełny owczej. Wieczorem przygotował kłębek wełny, rozłożył ją na klepisku i poszedł spać. Zdaje się, że to tak niewiele, lecz dla niego znaczyło wszystko, albo nic. Chodziło o pewność, że ma stanąć do walki w imieniu Pana, albo nadal chować się w jaskini wraz z pozostałymi Izraelitami. Rano, gdy niecierpliwie ściskał wełnę, spoglądał na sciekającą wodę do czaszy, aż wypełniła się po brzegi. Myślę, że później w ciągu dnia spotkał swojego nauczyciela z gimnazjum, z którym podzielił się wynikiem tego testu z wiary, lecz naukowiec wytłumaczył mu fizyczne właściwości wełny, jak poszczególne włoski zasysają wodę porannej rosy, i Gedeon zwątpił w Bożą interwencję.
Czy my czasami nie zachowujemy się podobnie, gdy Bóg zaczyna działać, dopatrujemy się zwykłości w Jego niezwykłych dziełach, które zawsze są cudowne. W takiej sytuacji nie mamy szansy na zbudowanie wiary, jeśli zamiast Bożego działania, dopatrujemy się normalności. Dlatego Gedeon poprosił o jeszcze jedną szansę, gdyż bez wiary w Bożą interwnecję, sam niczego by nie dokonał, ponieważ problem go przerastał.
Słowo Boże mówi, że „bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hebr. 11:6). Często mamy wiarę, lecz musimy szczerze wyznać, jak ojciec niemego chłopca, któremu Jezus powiedział, że warunkiem wysłuchania modlitwy jest wiara. Wówczas ten wierzący ojciec zawołał: „Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu!” (Mar. 9:24).  Gedeon wyłożył wełniane runo jeszcze raz, z tym, że teraz miało być odwrotnie, tak aby prawa fizyki nie pokrzyżowały znów wyników testu. Runo było suche, jak spalony piasek na pustyni, a klepisko dookoła było wilgotne od porannej rosy.
Nie zawsze mamy taką wiarę, jaką miał Abraham, ojciec wszystkich wierzących. Gdy wspinał się na górę Moria ze swoim synem, aby zdać egzamin z absolutnego posłuszeństwa, ufał, że Bóg ma moc, aby wzbudzić martwe ciało i spełnić daną obietnicę rozmnożenia go w niepoliczalny naród. Często mamy wiarę na poziomie przeciętnego Izraelity, a nie tak wielką, jaką miał setnik, gdy prosił Pana Jezusa: „powiedz tylko słowo,a będzie uzdrowiony sługa mój” (Mat. 8:8). Dlatego apostoł Paweł napisał: „poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście próby nie przeszli” (2 Kor. 13:5).
Gedeon zdawał sobie sprawę, że nie ma żadnych szans na pokonanie 135 tysięcy Midiańczyków, którzy jak stado szarańczy niszczyli wszystko i  „nie zostawiali w Izraelu żywności ani owcy, ani wołu, ani osła” (Sędz. 6:4). Gdy na wezwanie do walki zgłosiło się 32 tysiące walecznych mężów z Izraela, okazało się że zgodnie z Bożą strategią jest ich za dużo, gdyż wielu z nich podczas walki stchórzy i ucieknie do jaskiń. Pozostało jedynie 10 tysięcy, lecz gdy Bóg przyjrzał się temu wojsku, stwierdził, że jest ich nadal za dużo. Wtedy powiedział, aby Gedeon poddał ich dodatkowej próbie, nie waleczności lecz sposobu picia wody. Pozostało 300 mężczyzn, a po stronie wroga było nadal 135 tysięcy. Tylko głupiec odważyłby się przystąpić do tak nierównej walki. Szkoda, że Gedeon nie mógł wówczas przeczytać słów apostoła Pawła – „aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1 Kor. 2:5).
Apostoł Paweł daje nam wspaniałe świadectwo jak nauczył się spolegać na Bogu a nie na własnych zdolnościach. Właśnie wówczas, gdy brakowało przewagi nad przeciwnościami, wyznał: „albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny” (2 Kor. 12:10). Wiedział bowiem, że jedynie wiara może sprawić cud.
Gedeon prosił Pana dwa razy o możliwość sprawdzenia swojej pozycji w Bożym planie, apostoł Paweł trzykrotnie prosił o pokonanie „ciernia w swoim ciele”. Bóg zawsze daje odpowiedź na miarę Swoich możliwości. Gedeon miał stanąć z garstką wybranych przez Boga mężów do walki z ogromną liczbą wrogich wojowników. Ten brak po stronie Gedeona wypełnił Bóg swoją obecnością. Mówi się, że jeden wierzący w Boga stanowi większość. Paweł usłyszał: „Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa” (2 Kor. 12:9).
Właśnie wtedy, gdy nie mamy własnych możliwości, gdy brakuje już sił, pozostaje jedynie Pan. W takiej sytuacji możemy doświadczyć prawdziwej wiary, gdyż nie mamy innej możliwości. Dlatego Bóg doprowadza  nas nieraz do skrajnego wyczerpania, abyśmy doświadczyli w pełni Jego mocy., która objawia się w nas. Abyśmy mogli powiedzieć wraz z apostołem Pawłem: „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Filip. 3:13).
Boża proporcja jest inna, niż nasze matematyczne równanie. U Boga, po jednej stronie równania wystarczy wiara wielkości ziarnka gorczycy, aby przenieść wielką górę znajdująca się po drugiej stronie. Niestety, często bywa tak, że my potrzebujemy wiary wielkiej jak góra, aby przenieść ziarnko gorczycy.
Skąd wziąć wiarę, która przenosi góry? Odpowiedź jest dziecinnie prosta. Apostoł Paweł wyjaśnia, że „wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rzym. 10:17).
Henryk Hukisz

Saturday, January 19, 2013

Zobaczyć siebie od środka

Dobrze zapamiętałem moment, gdy leżąc na lekarskiej kozetce, obserwowałem na znajdującym się obok monitorze przebieg
kolonoskopii. Mogłem zobaczyć przynajmniej fragment mojego wnętrza. Pomyślałem wówczas, że byłoby dobrze zobaczyć więcej, zobaczyć obraz mojego wewnętrznego życia, tak jak to widzi Pan.

To jak Bóg nas widzi, możemy dowiedzieć się z sytuacji, w której Samuel miał dokonać wyboru nowego króla w Izraelu. Zarówno Boży prorok, jak i my współcześnie, dokonujemy często wyboru na podstawie zewnętrznego obrazu. Bóg mówi: Nie patrzę bowiem tak, jak patrzy człowiek. Człowiek dostrzega to, co widzą oczy, a PAN patrzy na serce (1 Sm. 16:7). Bóg nie potrzebuje tomografii komputerowej, gdyż Jego wzrok przenika wszystko, On widzi najbardziej ukryte sprawy, On zna nasze wszystkie myśli a najważniejsze jest to, że przed Jego spojrzeniem nie można się ukryć, ani nigdzie uciec.

Boży mąż Hiob w czasie największego życiowego doświadczenia rozmawiał z Bogiem bardzo szczerze. Zdawał sobie sprawę, że wszystko jest odsłonięte przed Bożym wzrokiem do tego stopnia, że czuł się zmęczony gdyż nic nie uchodziło Jego uwadze. Wyznał wprost: Kiedy wreszcie odwrócisz wzrok ode mnie i uwolnisz mnie, abym mógł choć przełknąć ślinę? (Hi. 7:19). Pod koniec swoich zmagań z doświadczeniem, jakiemu został poddany, stwierdził z  poczuciem bezpieczeństwa: Czy On nie widzi moich dróg i nie liczy wszystkich moich kroków? (Hi. 31:4).

Prorok Izajasz, który chyba najwięcej uwagi poświęcił ukazywaniu nieprawości skrywanej w ludzkich sercach, pokazał to, jak Bóg nas widzi. Wielu w Izraelu i Judzie sądziło, że przed Bogiem można udawać, że da się Go oszukać religijnością, postami i modlitwami. Bóg wprawdzie powiedział: odwrócę od was oczy, nawet jeśli pomnożycie modlitwy, to ich nie wysłucham. Wasze ręce są pełne krwi (Iz. 1:15). Ponieważ miał serce pełne miłości wobec Swego narodu, dał im możliwość okazania skruchy – Obmyjcie się, oczyśćcie, usuńcie zło waszych czynów sprzed Moich oczu, przestańcie czynić zło! (w. 16).

Izajasz starał się przekonać Izraelitów, że przed Bogiem nie warto udawać, gdyż sądzili, że Bóg nie zna ich wewnętrznego stanu. Byli przekonani, że zachwycą Boga swoimi pieśniami i ofiarami, lecz Bóg doskonale wiedział, że ten lud zbliża się do Mnie jedynie ustami, 

oddaje Mi cześć tylko wargami, a jego serce jest daleko ode Mnie i jego bojaźń przede Mną jest tylko wyuczonym spełnianiem ludzkiego nakazu (Iz. 29:13). Bóg nie przestawał ostrzegać i zachęcać, aby weszli na proste drogi i postępowali szczerze przed Nim, gdyż On wie o wszystkich ukrytych sprawach - Biada tym, którzy chcą głęboko przed PANEM ukryć zamiary, których czyny dokonują się w ciemności, którzy mówią: Kto nas zobaczy, kto nas rozpozna? (Iz. 29:15).

Bóg zna doskonale nas i nasze najbardziej skryte myśli, gdyż przed Jego wzrokiem nic się nie ukryje. Pan Jezus, który dobrze znał Swego Ojca, przyszedł, aby zachęcić nas do szczerej modlitwy zapewniając o tym, że twój Ojciec, który widzi także to, co ukryte, wynagrodzi tobie (Mt. 6:4).   

Jezus nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się w człowieku kryje (Jn. 2:25). Dlatego często ludzie unikali Go, gdyż znał ich czyny i myśli, uciekali od światłości, jaką On był, ponieważ złe były ich uczynki (Jn. 3:19).

Pewnego razu ci, którzy uważali siebie za najbardziej sprawiedliwych, przyprowadzili do Jezusa niewiastę przyłapaną na grzechu. Chcieli z pewnością wykazać się swoją prawością, która lśniła oślepiającym blaskiem w zestawieniu z grzechem tej niewiasty. Lecz Jezus znając dobrze ich serca powiedział: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem (Jn. 8:7). Światłość, jaką jest Jezus, zadziałała w tym momencie jak najlepszy tomograf świata – ujrzeli swoje wnętrza w pełnym blasku i odchodzili jeden po drugim, zaczynając od starszych (w. 9).

Apostoł Jan zesłany za wierne składanie świadectwa o Bogu na wyspę Patmos, zobaczył pełny obraz Osoby Pana Jezusa. Chociaż widział tylko Kogoś podobnego do Syna Człowieczego, napisał: Jego oczy jak płomień ognia (Ap. 1:14). Pamiętajmy o tym, że Ten wzrok będzie prześwietlać wszystkie nasze dzieła i myśli, gdy zostaniemy wezwani przed Boże oblicze.

Dlatego teraz Jezus spogląda tym samym wzrokiem przenikającym do najgłębszej głębi naszej istoty, aby pokazać co jeszcze się Jemu nie podoba. Jan otrzymał polecenie, aby napisał do zboru w Tiatyrze: To mówi Syn Boga, który ma oczy jak płomień ognia...” (Ap. 2:18). Chrystus przedstawił następnie lista poprawek – Znam twoje czyny, miłość, wiarę, służbę i wytrwałość, i twoje ostatnie czyny, które są większe od pierwszych. Ale mam przeciwko tobie to, że tolerujesz kobietę Jezabel, która nazywa siebie prorokinią i naucza, i zwodzi Moje sługi, by uprawiali nierząd i spożywali pokarmy ofiarowane bożkom (w. 19,20). On doskonale wie co zrobiliśmy i co jeszcze powinniśmy zrobić, aby nasz wewnętrzny stan odpowiadał oczekiwaniu naszego Ojca w niebie.

Gdy przyglądałem się obrazowi mojego wnętrza podczas kolonoskopii, zwróciłem uwagę na mały balonik wielkości główki zapałki, przylegający do ścianki jelita. Zapytałem lekarki: „Czy to jest polip? Ona potwierdziła i przy pomocy małych szczypiec wycięła i sprawdzała dalej.

Bóg ma lepsze szczypce, którymi Jego anioł bierze z ołtarza rozżarzony węgielek i wypala wszelką nieczystość. Izajasz opisał dla nas świadectwo działania Bożego oczyszczenia - "Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, a w ręku miał rozżarzony węgielek, który wziął szczypcami z ołtarza. Dotknął nim moich ust i powiedział: Oto dotknęło to twoich warg, aby twoja wina została zmazana, a twój grzech przebaczony" (Iz. 6:6,7). 

Henryk Hukisz

 

Friday, January 18, 2013

Źródlana czystość

Z pewnością każdy miłośnik gór miał okazję napić się źródlanej wody, nie z butelki, lecz prosto z miejsca, skąd wypływa czysty strumień.
Podróżując kiedyś przez Stany, podziwialiśmy niewielki górski strumień wijący się wzdłuż drogi, którą wspinaliśmy się coraz wyżej Gór Skalistych. W rwącym strumieniu wody pobłyskiwały słoneczne promienie, ten widok pozostał w pamięci.. Później zobaczyłem na mapie, że ten niewielki strumień jest początkiem rzeki Kolorado, która swoją długością ponad dwóch tysięcy kilometrów, przecina góry, równiny i pustynie kilku stanów. Gdy dojechaliśmy do Wielkiego Kanionu, z wysokości półtora kilometra patrzyliśmy na wijąca się w dole wąwozu rzekę. Gdy spojrzałem przez lornetkę, nie mogłem uwierzyć, że to ta sama rzeka, gdyż jej wody miały kolor szaro brązowy. Później, stojąc na wielkiej tamie Hoover’a, z trudnością przyszło mi wierzyć, że to nadal ta sama woda, gdyż w niczym nie przypominała świeżości górskiego strumyka.
Podobne doświadczenie możemy mieć nad każdą rzeką, niezależnie od rejonu świata. Naszą poczciwą Wisłą płynie woda, której spokojnie można się napić na stokach Baraniej Góry, lecz nikt nie odważyłby się uczynić to samo już nieco niżej, nie mówiąc o Krakowie, Warszawie, czy przy jej ujściu do Zatoki Gdańskiej.
Źródło ma to do siebie, że jest zawsze autentyczne i niezmienne, a przede wszystkim, jest czyste. Boga i siebie możemy poznawać również w źródle, jakim jest Biblia. Jest ona zawsze autentyczna i nigdy nie ulega zmianom. Słowo z niej płynące jest najczystsze z czystych. A co najważniejsze, wszyscy mamy jednakowy dostęp do tego źródła, nie musimy udawać się do świętych miejsc, ani studiować na uniwersytetach, aby napić się tej źródlanej prawdy.
Niestety, po dwóch tysiącach lat, nauczanie jakie często słyszymy w kościołach, podobne jest do mętnych wód oddalonych o setki kilometrów od ich źródła. Tak jak w każdej wodzie, nawet w tej najbardziej zanieczyszczonej, można nadal wyodrębnić czyste H2O, tak we współczesnym nauczaniu w wielu kościołach można nadal usłyszeć wersety zaczerpnięte z Biblii. Lecz oprócz czystego ziarna Słowa Bożego, dodaje się sporo, o ile nie więcej, plew. Są to naleciałości różnego rodzaju przeróżnych komentatorów, które zaciemniają czystość Słowa. A przecież zostaliśmy „oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą” (Hebr. 10:22).
Gdy nieraz słyszę, jak różne nauki podpiera się wypowiedziami Ojców Kościoła, Augustyna, Lutra, Kalwina, czy bardziej współczesnych nauczycieli, przypomina mi się ten obraz rzeki, w której woda – im dalej od źródła, tym bardziej jest mętna. Niedawno przeczytałem cytat jednego z bardziej szanowanych kaznodziejów, wprawdzie trochę już wiekowy dla nas, lecz nadal dość powszechnie czytanym. Charles Spurgeon powiedział, że „zapierając się kalwinizmu, zapieramy się ewangelii Jezusa Chrystusa”. Bardzo szanuję tego człowieka, zwanego „księciem kaznodziejów”. Jego kazania nieraz mnie inspirowały i zachęcały do głębszego studiowania Biblii. Lecz Spurgeon, jak każdy z nas, był człowiekiem omylnym i popełniającym błędy. Uważam, że postawienie na jednym poziomie Kalwina i Jezusa Chrystusa, jest conajmniej nieprawidłowością, o ile nie herezją.

W Stanach Zjednoczonych, większość ewangelicznie wierzących wyznaje kalwinistyczne pojęcie zbawienia z łaski. Dwa nazwiska uważa się współcześnie za filary w nauczaniu kalwinizmu, są to R. C. Sproul i J. McArthur, autorzy niezliczonych publikacji, kaznodzieje, nauczyciele, twórcy wielu instystucji i wykładowcy wielu uczelni. Powszechność tych dwóch wykładowców i komentatorów przytłacza swobodne czytanie Biblii, do tego stopnia, że wielu wierzących czyta ją z dołączonymi komentarzami.
Dlaczego o nich wspominam w odniesieniu do rzeki, której wody utraciły źródlaną czytość. Obejrzałem kiedyś na YT udział w dyskusji jednego z tych „filarów” na temat darów Ducha Świętego, a w szczególności na temat daru mówienia obcymi językami i prorokowania. Wiem, że nie wszyscy w kręgu ewangelicznie wierzących mają jednakowe pojęcie na ten temat. Lecz jeśli ktoś naśmiewa się i szydzi z tej biblijnej manifestacji Ducha Świętego, to nie jest to już sprawą nieistotną.
O darach Ducha Świętego jest napisane w Biblii, w samym źródle poznania Bożego działania. Jeśli na początku chrześcijanie modlili się o napełnienie Duchem Świętym, co następnie było potwierdzane modlitwą w obcych językach, to jest to dla nas poznaniem źródłowym. Można dziś nie pragnąć tego doświadczenia, lecz naśmiewanie się z tego daru, i tłumaczenie, że „języki i proroctwa ustaną”, jest efektem późniejszego błędnego nauczania wielu nauczycieli. Dla nich te przeżycia stały się niezrozumiałe, dlatego wprowadzili pojęcie ustania tych darów wraz z pojawieniem się kanonu Biblii. Później dodawano inne niebiblijne wyjaśnienia odnośnie darów łaski, a do nich jeszcze inne, tak że w końcu nie ma juz czystej nauki, lecz mętna woda. A gdy już nie czuje się smaku czystej wody, nie zachowuje się powagi, jaka należy się Słowu Bożemu.
Podobnie jest z pojęciem z dziedziny kreacjonizmu, zwanym „młoda ziemia”. Przez destruktywne działanie nauczania w szkołach ewolucji, jako naukowej teorii powstania życia, wielu wierzących uważa, że Bóg stwarzał świat w przeciągu miliardów lat. Pan Jezus jednak dał przykład jak należy patrzeć na tę kwestię. Gdy mówił o powołaniu pierwszego małżeństwa, powiedział, „że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę” (Mat. 19:4). Gdyby było inaczej, powiedziłby, że po upływie miliardów lat od stworzenia ziemi, uczynił człowieka. Przykłady można byłoby mnożyć. Niestety, wielu wierzących uważa, że to jak długo Bóg stwarzał świat jest mało istotne. Czyżby?
Słowo Boże, nie tylko jest czyste, lecz również i proste, jak woda, składająca się jedynie z dwóch atomów wodoru i jednego atomu tlenu. Prawdziwa woda nie zawiera nic więcej, żadnych dodatków, nawet dla dodania smaku, żeby przyjemniej się ją piło.
Niestety, można dzisiaj kupić wodę w butelce, na której jest napisane, że jest prosto ze źródła, lecz lepiej jest nie robić analizy składu tego płynu, aby się nie okazało, że tak naprawdę, ze źródłem łączy ją tylko etykietka.
Zakończę to rozważanie, zawierające wyjątkowo niewiele wersetów biblijnych, słowami wskazującymi na jedyne i wieczne źródło czystej wody – „I pokazał mi rzekę wody żywota, czystą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka” (Obj. 22:1). Słowo Boże jest zawsze czyste i zapewnia czystość życia, jeśli jedynie nim zaspokaja się pragnienie.
Wierzę, że jeśli raz skosztujemy żródlanej czystości, nic innego nas nie zadowoli.
Henryk Hukisz

Wednesday, January 16, 2013

Odnowiony umysł

Apostoł Paweł użył odważnego określenia odnośnie naszego umysłu, mówiąc: ale my jesteśmy myśli Chrystusowej” (1 Kor. 2:16). Zdanie to jest nawiązaniem do słów proroka Izajasza, który zadaje szereg retorycznych pytań ukazujacych wszechmoc Boga i Jego suwerenne wyroki.
Wśród tych pytań znajduje się również inne stwierdzenie, do którego odwołał się apostoł Piotr, wskazując na moc Słowa Bożego – „Gdyż wszelkie ciało jest jak trawa, a wszelka chwała jego jak kwiat trawy. Uschła trawa, i kwiat opadł, ale Słowo Pana trwa na wieki. A jest to Słowo, które wam zostało zwiastowane.” (1 Ptr. 1:24,25). Nikt nie wątpi w naszą ograniczoność, szczególnie  w porównaniu z Bożą wszechmocą. I tu odwołam się znów do słów Izajasza, który wyraża Boże stwierdzenie – „Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan, lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze.” (Izaj. 55:8,9).
Jak już wspomniałem na początku, Paweł napisał dość odważnie, że dzięki odnowieniu Ducha Świętego stajemy się „duchowi” (1 Kor. 2:15), konkludując, że ”jesteśmy myśli Chrystusowej”. Ta wielka prawda oparta jest na fundamencie objawienia Ducha, który „bada wszystko, nawet głębokości Boże” (1 Kor. 2:10). Dalej Paweł stwiedza, iż pomimo, że nie rozumiemy ani siebie samych ani tego Kim jest Bóg, to jednak otrzymaliśmy „Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył” (w. 12).
Zastanawia mnie jednak kwestia, na ile możemy uważać, że nasze myślenie jest zgodne z myślą Chrystusową? Jeśli nie poznamy tej granicy, możemy popełnić wiele błędów, od teologicznych począwszy na naszych decyzjach, od których będzie zależało nasze życie, skończywszy.
Jestem głęboko przekonany, że nadal aktualne są wszystkie retoryczne pytania z listy proroka Izajasza
 „Kto zmierzył swoją garścią wody i piędzią wytyczył granice niebiosom?
A kto korcem odmierzył glinę?
Kto zważył na wadze góry, a pagórki na szalach wagi?
Kto kieruje Duchem Pana, a czyja rada pouczyła go?
Z kim się naradzał, aby nabrać rozumu i nauczyć się właściwej drogi?
Kto uczył go poznania i wskazał mu drogę rozumu?” (Izaj. 40:12-14).
Odpowiedź może być tylko jedna – NIKT!
Lecz jednak, możemy zdobyć zdolność posiadania myśli Chrystusowych, dzięki pełni Ducha Świętego, jaką obiecał swoim uczniom Chrystus. Nie dzieje się to automatycznie dzięki łasce narodzenia się na nowo, lecz na skutek procesu uświęcania naszego życia, przez ciągłe odnawianie naszych umysłów. Znamy dobrze wezwanie apostoła Pawła – Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.” (Rzym. 12:1,2). Myślę, że komentarz do tych słów jest zbyteczny, gdyż każdy rozumie, że są one skierowane do osób już odrodzonych przez Ducha Świętego. Człowiek nie odrodzony nie jest w stanie nawet pojąć, o co chodzi w tym poleceniu, gdyż „człowiek zmysłowy (duszewny = kierujący się zdolnościami duszy) nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać.” (1 Kor. 2:14).
 Jak więc osiągnąć poziom myślenia porównywalny do Chrystusowego?
W listach apostolskich możemy znaleźć wiele dobrych wskazówek, do których powinniśmy się dostosować, aby zmierzać we właściwym kierunku w odnawianiu naszych myśli. Paweł pisze do wierzących i świętych w Efezie – Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze, i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy.” (Efez. 4:22-24). Oblekanie się w nowego człowieka, to nie nowa garderoba w naszej szafie codziennego postępowania. To zmiana punktu odniensienia, to zajęcie miejsca Chrystusowego w każdej sytuacji i spojrzenie Jego oczami i wydanie opinii zgodnej z Jego nauką. Praktyczne zastosowanie tego polecenia, to codzienna lektura Słowa Bożego, które będzie zapładniać nasze myśli. Apotoł Piotr napisał, że odradza nas nieskazitelne nasienie, którym jest „Słowo Boże, które żyje i trwa” (1 Ptr. 2:23).
Możemy doznć łaski „otwarcia umysłów, na wzór, jakiego doświadczyli dwaj uczniowie w drodze do Emaus, gdy słuchali Jezusa, który otworzył im umysły, aby mogli zrozumieć Pisma” (Łuk. 24:45).
Jeśli nie będziemy dbać o nasz umysł, o to, co inspiruje nasze myśli, możemy z łatwością ulec cielesności w myśleniu. To grozi też wierzącym, bo niewierzący z natury „mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich, mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością.” (Efez. 4:17,18). Dlatego Paweł ostrzega nas, którzy wierzymy w Jezusa, „abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu” (w. 14). Zamiast tego, powinniśmy zawsze świadomie decydować się aby „będąc szczerymi w miłości, wzrastać pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa” (w. 15).
Niestety, nieostrożność kosztuje, dlatego też wielu wierzących daje się zbyt łatwo zachwiać w rozumieniu i zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący” (2 Tes. 2:2 [BT]).
Zalecany jest jeden wzór zycia i poznawania, wzór Chrystusowy. Jak długo? Aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej” (Efez. 4:13).
Zakończę życzeniem Słowa Bożego -  „A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie.” (Filip. 4:7).
Jednak naszych myśli, lecz w Chrystusie.
Henryk Hukisz