Saturday, December 18, 2021

Zbawienie i kobieta

 Chciałbym z okazji Pamiątki Narodzin Chrystusa naszego Zbawiciela, zastanowić się nad jednym z trudniejszych wersetów, jakie znajdujemy w Biblii. Apostoł Paweł, pisząc o porządku, jaki powinien panować w Kościele, napisał: „Nie pozwalam też kobiecie nauczać ani górować nad mężczyzną, lecz ma trwać w cichości” (1 Tym. 2:12).

W epoce liberalnego postępu i powszechnego feminizmu ten werset brzmi jak wyzwanie współczesności wobec Kościoła. Dlatego wielu liberalnych teologów i kaznodziejów albo pomija ten werset, albo pokrętnie go tłumaczy. Zapyta ktoś, co wspólnego to ma z Pamiątką Narodzin Chrystusa?

No właśnie, warto czytać wersety w szerszym kontekście, aby trafnie ująć myśl, jaka przyświecała autorowi tych słów.  Paweł w następnych zdaniach, nawiązując do porządku Bożego stworzenia, wyjaśnia: „Pierwszy bowiem został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta pogrążyła się w grzechu” (1 Tym. 2:13,14). Jeśli tego nie znamy, wystarczy krótka lektura opisu stworzenia i konsekwencji upadku człowieka na skutek nieposłuszeństwa. To właśnie Ewa, nie konsultując z Adamem swoim mężem, dla którego została dana jako odpowiednia pomoc, uległa pokusie i zjadła zakazany owoc. Bóg jednak, zgodnie z ustanowionym porządkiem, rozmawia z Adamem wstydliwie ukrywającym się w krzaku figowca. Za powstałą sytuację odpowiada Adam, o czym pisze Paweł - „Dlatego, tak jak przez jednego człowieka grzech przyszedł na świat, i przez grzech śmierć, tak też na wszystkich ludzi przeszła śmierć, bo wszyscy zgrzeszyli” (Rzym. 5:12). Adam „jest zapowiedzią Tego, który miał przyjść” (w. 14), to jest Chrystusa. Paweł wyjaśnia, jak działa zbawienie, jakie Bóg przygotował dla grzesznego świata słowami: „Jeśli bowiem z powodu przestępstwa jednego umarło wielu, to o wiele bardziej łaska Boga – i w tej łasce dar jednego człowieka, Jezusa Chrystusa – zaobfitowała dla wielu” (w. 15). Jaki więc jest udział Ewy w zbawieniu? O tym, w jaki sposób przyczyniła się do upadku, czytamy w liście Pawła, że zwiedziona, pogrążyła się w grzechu. Dlatego w kolejnym zdaniu apostoł pisze, że „zostanie zaś zbawiona przez rodzenie dzieci – jeśli wytrwają w wierze i miłości, prowadząc życie święte i skromne” (1 Tym. 2:15). Ten właśnie werset sprawia sporo kłopotów w prawidłowym zrozumieniu na czym ma polegać zbawienie kobiet.

Wielu komentatorów Pisma Świętego podejmowało się wyjaśnienia tego, co Paweł miał na uwadze, gdy pisał te słowa. Jedni uważają, że chodzi tu o ratunek, czyli pomoc kobietom podczas porodu. Gdyż słowo „σωθησεται” [sotesetai], może również znaczyć zwykły ratunek w trudnej sytuacji. Inni natomiast twierdzą, że „rodzenie dzieci, a nie publiczne nauczanie, jest szczególną funkcją kobiety, z własną chwałą i godnością” (Robinson). Warto więc jest przyjrzeć się słówku „σωθηση” [sotese], które najczęściej jest użyte w tekście Nowego Testamentu w znaczeniu zbawienia z grzechów. Na przykład - „Jeśli więc swoimi ustami wyznasz, że Panem jest Jezus, i uwierzysz w swoim sercu, że Bóg wskrzesił Go z martwych, będziesz zbawiony” (Rzym. 10:9).  

Słówko „σωθησεται” [sotesetai] użyte zostało w Nowym Testamencie ponad 100 razy. Nie sposób jest w tym krótkim rozważaniu odnieść się do wszystkich miejsc, lecz postaram się pokazać co miał na uwadze Paweł, pisząc do Tymoteusza, że kobieta „zostanie zaś zbawiona przez rodzenie dzieci”.

Pierwsze użycie tego słówka znajdujemy na początku Ewangelii Mateusza w zapowiedzi narodzin Pana Jezusa. Gdy anioł Gabriel rozmawiał z Marią o tym, co ma się wydarzyć z jej udziałem, oświadczył jej, że „gdy urodzi Syna, nada Mu imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od grzechów” (Mat. 1:21). Uważam, że ten werset najlepiej wyjaśnia myśl apostoła Pawła, jaka mu przyświecała, gdy pisał o porządku w Kościele. Można ją ująć w następującym zdaniu: „Nie obwiniaj kobiety za upadek rodzaju ludzkiego; Biblia tego nie czyni. Zamiast tego podziękuj kobiecie za to, że spełniła swoją rolę, dając nam Mesjasza”. 

Gdy wrócimy znów do początku, to możemy zauważyć, jak Bóg odniósł się do człowieka bezpośrednio po tym, gdy dopuścił się grzechu. Pierwsze zdanie, jakie zostało zapisane przez Mojżesza, Bóg skierował do Ewy, mówiąc: „Pomnożę bardzo cierpienia związane z twoją ciążą, w bólu będziesz rodziła dzieci, a mimo to będziesz pożądała swego męża, on zaś będzie panował nad tobą” (Rodz. 3:16). Zauważmy również, że dopiero po tych słowach wskazujących na jedyną rolę, jaką może spełnić tylko kobieta, Adam „nazwał swoją żonę Ewa, ponieważ stała się matką wszystkich żyjących” (Rodz. 3:20). Ten porządek był zachowywany przez wszystkie wieki - Biblia daje nam tego wyraźnie świadectwo. Dzięki temu, jak zaplanował Bóg, kobieta, którą przygotował na ten szczególny moment, posłusznie spełniła swoją rolę.

Z pewnością apostoł Paweł nie miał na uwadze, że kobieta dostępuje zbawienia dzięki rodzeniu dzieci. Wówczas ofiara Chrystusa na krzyżu Golgoty nie miałaby dla niej znaczenia. Kobiety, które nie mogą urodzić, byłyby pozbawione takiej możliwości. Dlatego odnośnie do możliwości uzyskania zbawienia, zarówno dla mężczyzny, jak i kobiety prawdziwe są słowa zapisane na początku istnienia Kościoła, że  „Nie ma w nikim innym zbawienia. Nie dano bowiem ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz.Ap. 4:12). Jeśli chodzi o przyjęcie zbawienia, to nie ma różnicy, czy ktoś jest mężczyzną, czy kobietą, gdyż „nie ma już Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety. Wszyscy bowiem stanowicie jedność w Chrystusie Jezusie” (Gal. 3:28). Nadal jednak tylko kobiety będą rodziły dzieci i to się nie zmieni pomimo usilnych starań postępowych  liberałów

Uważam, że gdy myślami jesteśmy przy wydarzeniach, jakie dwa tysiące lat temu miały miejsce na polach Betlejemskich, powinniśmy podziękować Bogu za Marię, która na słowa „Oto poczniesz i urodzisz syna, i nadasz Mu imię Jezus” (Łuk. 1:31), powiedziała: „Oto ja służebnica Pana, niech mi się stanie według twego słowa” (w. 38).

Bóg stworzył zarówno mężczyznę,  jak i kobietę, wyznaczając im odpowiednie do Swojego planu role. Nawet upadek w grzech nie pokrzyżował tego planu. Wszystko stało się tak, jak zostało postanowione. Dlatego uważam, iż naszą powinnością jest dopasować swoje życie do Bożego porządku, uznając Jego postanowienia. Niech cały świat uznaje inne porządek, Nam, dzieciom Bożym wystarczy to, co zostało objawione w Bożym Słowie. „Dlatego trzeba, abyśmy szczególnie trzymali się tego, co usłyszeliśmy, żeby nie minąć się z celem. Skoro bowiem słowo ogłoszone przez aniołów okazało się niezawodne, a wszelkie wykroczenie i nieposłuszeństwo otrzymało słuszną odpłatę, to jak my jej unikniemy, jeśli zlekceważymy tak wielkie zbawienie, które Pan zaczął głosić, a Jego słuchacze nam potwierdzili?” (Hebr. 2:1-3).

Zbawienie, jakie otrzymujemy z łaski oznacza, że jesteśmy gotowi zgodzić się i przyjąć to wszystko, co Bóg ustanowił. Szczególnie, gdy chodzi o „tak wielkie zbawienie”.

Henryk Hukisz

Thursday, December 16, 2021

Εμμανουηλ - z nami Bóg

 Pozwoliłem sobie na oryginalną pisownię imienia objawionego podczas zapowiedzi narodzin Jezusa. Emmanuel lub jak również zostało oddane, Immanuel, to szczególne imię, ponieważ odnosi się do samego Boga, który zapragnął przyjść do nas i zamieszkać pośród nas.

Ewangelista Mateusz, podając ten szczegół, cytuje starodawną zapowiedź proroka Izajasza: Oto panna pocznie i urodzi syna, i nada mu imię Immanuel” (Izaj. 7:14). Hebrajski oryginał tego imienia brzmi - עמנואל [imm nu el], w którym przyrostek zaimkowy „EL” odnosi się do Boga - Elohim”.

Nie o imieniu jednak chcę napisać, lecz o tym, że Bóg postanowił przyjść do nas i zamieszkać pośród nas. Zapowiadali o tym prorocy, tęsknili do tego pobożni ludzie w czasach poprzedzających narodziny Chrystusa. Od samego początku historii ludzkości, zapisanej wpierw przez Mojżesza, później przez wybrane osoby, jakimi byli prorocy, przewija się ta wielka prawda o największym pragnieniu Boga, aby znów mieć społeczność z człowiekiem. Nie powinniśmy się temu zbytnio dziwić, przecież człowiek został stworzony na podobieństwo samego Boga.

Od momentu gdy człowiek postanowił sam układać sobie życie, ta społeczność została przerwana. Bóg powiedział do człowieka: Oby tylko nie wyciągnął teraz ręki i nie zerwał owocu także z drzewa życia! Zjadłby bowiem i żył wiecznie” (Rodz. 3:22), lecz byłoby to życie w stanie buntu i przekleństwa, bez możliwości naprawienia tej sytuacji. Dlatego Bóg postanowił realizować Swój plan, jaki podjął, zanim przystąpił do dzieła tworzenia tego świata. Apostoł Paweł wyjaśniał tę tajemnicę tym, którzy uwierzyli w Pana Jezusa, że to właśnie w Nim, „przecież wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy stanęli przed Nim w miłości, święci i nieskazitelni” (Efez. 1:4). Wiele musiało się wypełnić, abyśmy mogli stanąć przed świętym Bogiem jako „święci i nieskazitelni”. Po to właśnie przyszedł Jezus Chrystus, aby Bóg mógł znów zamieszkać pośród nas.

W Bożym planie bardzo ważną rolę odegrał Izrael. Bóg wybrał ten naród ponieważ „upodobał sobie i was wybrał, nie dlatego, że jesteście liczniejsi od innych narodów – gdyż jesteście najmniejsi ze wszystkich narodów – lecz dlatego, że PAN was umiłował i chce dochować przysięgi, którą złożył waszym ojcom” (Powt. Pr. 7:7,8). Historia tego narodu jest wspaniałym świadectwem mówiącym nam o tym, jaki jest Bóg i co czyni, dla spełnienia danych obietnic. Bóg objawiał się swoim wiernym sługom, jak Noe, Abraham, Izaak i Jakub, któremu dał imię Izrael. Kiedy Jakub toczył swój życiowy bój, Boży posłaniec oznajmił: „Nie będziesz się już nazywał Jakub, lecz Izrael, gdyż walczyłeś z Bogiem i ludźmi i zwyciężyłeś” (Rodz. 32:29). Jakub pokonał samego siebie, swój własny sposób życia i zdał się całkowicie na Boże prowadzenie. Gdy nastał głód w ziemi, w której zamieszkał, udał się do Egiptu, aby tam rozmnożyć się w wielki naród.

W czasie, gdy naród wybrany cierpiał z powodu niewoli, Bóg przystąpił do realizowania kolejnego etapu wielkiego planu wybawienia ludzi z niewoli grzechu. Powołał Mojżesza, którego cudownie zachował przed śmiercią, dając możliwość wychowania się na dworze faraona. Jednak ten wierny sługa Pana nie chciał uchodzić za syna córki faraona. Wolał raczej cierpieć krzywdy razem z ludem Bożym, niż korzystać z chwilowej rozkoszy grzechu. Uważał zniewagi znoszone dla Chrystusa za bogactwo większe od skarbów Egiptu, ponieważ liczył na zapłatę” (Hebr. 11:24-26). Bóg przygotował Mojżeszowi drogę doskonalszą, na której poznał Boga tak bardzo, że został nazwany Jego przyjacielem.

Po wyjściu z Egiptu cały naród mógł doświadczać wspaniałej Bożej obecności podczas wędrówki przez bezkresną pustynię. Obecność Boga dawała gwarancję przetrwania w najtrudniejszych warunkach, gdyż mogli pić wodę wprost ze skały i cudowny chleb prosto z nieba. Pan przemawiał do nich bezpośrednio, zapewniając im ochronę: „Nie trwóżcie się i nie lękajcie się ich! PAN, wasz Bóg, który idzie przed wami, sam będzie za was walczył, jak to uczynił na waszych oczach w Egipcie” (Powt. Pr. 1:29,30).  

Izraelici często buntowali się, nie doceniali obecności Boga i Jego mocy, dlatego Mojżesz wstawiał się za całym narodem: Jeśli więc znalazłem u Ciebie życzliwość, to daj mi poznać Twoje zamysły, abym Cię poznał i naprawdę znalazł u Ciebie życzliwość. Pamiętaj, że ten naród jest Twoim ludem!” (Wyj. 33:13). Wówczas Bóg nakazał Mojżeszowi, aby zbudował specjalny namiot, w którym będzie spotykać się z Panem i słuchać Jego słów. W tym namiocie, nazwanym Namiotem Zgromadzenia, lub Namiotem Spotkania, służyć będą codziennie kapłani, składając ofiary na przebłaganie grzechów całego narodu.

Chciałbym teraz zwrócić uwagę na pewien ważny szczegół związany z Namiotem Spotkania. Po wyjaśnieniu szczegółów odnośnie do ubioru kapłana i jego synów, których Bóg powołał do wyłącznej służby składania ofiar, Mojżesz otrzymał polecenie: „Oto, co będziesz składał na ołtarzu: Dwa jednoroczne baranki każdego dnia, po wieczne czasy” (Wyj. 29:38). Wraz z ofiarą baranka, codziennie miała być składana ofiara z mąki i wina. Bóg powiedział również: „Będzie to nieustanna ofiara całopalna składana przed PANEM z pokolenia na pokolenie u wejścia do Namiotu Spotkania, gdzie będę się z wami spotykał i rozmawiał z tobą” (w. 42). To, jak ważne ma być to miejsce, na którym Bóg będzie spotykać z człowiekiem, świadczy fakt, że „miejsce to zostanie uświęcone Moją chwałą. Uświęcę też Namiot Spotkania i ołtarz. Aarona zaś i jego synów poświęcę jako Moich kapłanów. Zamieszkam pomiędzy Izraelitami i będę dla nich Bogiem” (w. 43-45). WOW, powiedzielibyśmy dziś po usłyszeniu tych słów. Bóg wybrał dla Siebie szczególne miejsce, które zostanie uświęcone Jego chwałą i na tym miejscu On sam zamieszka. To wszystko ma świadczyć o jednym, a mianowicie o tym, że pragnie przebywać ze Swoim ludem, których wyratował z niewoli grzechu. Do Mojżesza Pan powiedział: „I poznają, że Ja, PAN, ich Bóg, wyprowadziłem ich z ziemi egipskiej, aby zamieszkać między nimi. Ja, PAN, ich Bóg” (w. 46).

Od tego momentu minęło kilka tysięcy lat, kiedy Boży posłaniec przyszedł do miasteczka Nazaret, aby oznajmić przelęknionej na tę wiadomość Marii: „Nie bój się, Mario, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i urodzisz syna, i nadasz Mu imię Jezus. Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida. Będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łuk. 1:30-33). Józef, przyszły mąż Marii, gdy dowiedział się o całej sprawie, chciał się wycofać z Bożego planu, lecz usłyszał podobne słowa: „nie bój się przyjąć Marii, twojej żony, bo Dziecko, którego oczekuje, jest z Ducha Świętego. Gdy urodzi Syna, nadasz Mu imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od grzechów” (Mat. 1:20).

Bóg przystąpił do realizowania końcowego etapu swojego planu, jaki podjął przed założeniem świata. Jego pragnienie przebywania pośród swego ludu mogło zrealizować się już nie w obrazach składanych ofiar na oczyszczenie z grzechów, lecz dosłownie, tak, jak to zapowiadał prorok Izajasz: „Dlatego sam Pan da wam znak: Oto panna pocznie i urodzi syna, i nada mu imię Immanuel” (Izaj. 7:14). Mateusz, cytując te słowa, zaraz wyjaśnia tę wielką prawdę o pragnieniu Boga - „to znaczy: Bóg z nami” (Mat. 1:23).

Apostoł Paweł, prawowierny Hebrajczyk z Hebrajczyków, znał również tę prawdę, która spełniła się w przyjściu Chrystusa. Wiedział też, że wraz z pojawieniem się Boga pośród Swego ludu, Boża świętość i chwała przyszły również do nas. Tak jak w dawnych czasach w Namiocie Spotkania, teraz Bóg spotyka się z tymi, którzy Go przyjęli i otrzymali „moc stania się dziećmi Bożymi, tymi, którzy wierzą w Jego imię” (Jan 1:12). Dlatego Paweł pisał do wierzących w Pana Jezusa: „Zamieszkam w nich i wśród nich będę się przechadzał, i będę ich Bogiem, a oni będą Moim ludem. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nie dotykajcie tego, co nieczyste, a Ja was przyjmę i będę dla was Ojcem, a wy będziecie Moimi synami i córkami – mówi Pan Wszechmogący(2 Kor. 6:16-18).

Obyśmy zawsze pamiętali, że miejsce spotkania z naszym świętym Bogiem też jest święte i pełne Jego chwały. Nie róbmy więc w tym szczególnym miejscu tego, co nie przystoi, ze względu na obecność świętego Boga, gdyż Jego imię brzmi „Immanuel - to znaczy Bóg jest z nami”.

Henryk Hukisz

Monday, December 13, 2021

Czas Apokalipsy

To była niedziela, jak zwykle rano udaliśmy się z rodziną na nabożeństwo. Byłem wówczas Pastorem, więc miałem przygotowane kazanie, lecz dziś już nie pamiętam na jaki temat. Pamiętam jednak, że gdy spojrzałem na zgromadzonych ludzi, zdziwił mnie wyrazy twarzy wielu osób. Były pełne przerażenia, smutku i oczekiwania na to, co będzie się działo. Nie włączam nigdy telewizora przed wyjściem na nabożeństwo, dlatego nie wiedziałem, że młodzi widzowie zamiast „niedzielnego poranka” zobaczyli generała zapowiadającego wprowadzenie stanu wojennego na obszarze całego państwa. Osobiście dowiedziałem się o tym dopiero po nabożeństwie.

Ikoną tego wydarzenia stało się zamieszczone w prasie zdjęcie ukazujące wojskowy pojazd przed warszawskim kinem Moskwa. W tym czasie „leciał” film „Czas Apokalipsy” zrealizowany dwa lata wcześniej. Tematem filmu była wojna wietnamska, a dokładniej, bunt jednego z oficerów armii amerykańskiej, który na pograniczu sąsiedniego kraju stworzył własne państewko. Dowódcy armii amerykańskiej wydali rozkaz zlokalizowania dezertera i zniszczenia go w zalążku tego buntu.

Apokalipsa, to dziś synonim tragicznego zdarzenia o wymiarze globalnym, jak trzęsienie ziemi w skali całego regionu, czy pożary niszczące całe kraje, których nie można opanować. Ostatnio możemy oglądać zdjęcia z rejonu tornada w kilku stanach Ameryki Północnej, ukazujące ogrom zniszczeń całych niemalże miast. Apokaliptyczne cechy przypisuje się zarazom, które powodują śmierć setkom tysięcy istot ludzkich. Apokalipsa, to słowo brzmiące groźnie, to zapowiedź końca świata. Myślę, iż to skojarzenie pochodzi z lektury ostatniej księgi w Biblii, pełnej przerażających opisów zdarzeń towarzyszących czasom ostatecznym. Muszę jednak wprowadzić pewną korektę, gdyż nazwa tej księgi w oryginale brzmi „αποκαλυψις” [apokalipsis], co oznacza „odsłonić”, „ujawnić” lub „objawić”. Stąd w naszym powszechnie używanym przekładzie Biblii mamy nazwę „Księga Objawienia”, zgodnie z pierwszym wersetem - Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby pokazał swoim sługom to, co musi się stać wkrótce” (Obj. 1:1).   

Dlaczego oglądamy takie obrazy? Dlaczego dzieją się straszne rzeczy i to coraz częściej na naszej planecie? Z przerażeniem dopadają nas myśli o takich wydarzeniach w miejscu, gdzie spokojnie mieszkamy i planujemy swoje życie. Słyszymy wypowiedzi wielu osób, które pytają się o to, gdzie jest Bóg, o którym tak często się nas zapewnia, że jest Miłością. Być może jest to wynikiem błędnego nauczania w kościołach, że Bóg jest tylko miłością, gdyż łaskawie przebacza każdemu i już nie wymaga od ludzi sprawiedliwości.

Wyrazem Bożej sprawiedliwości jest gniew Boży. W polskim przekładzie Biblii słowo „gniew” występuje około 450 razy. W Starym Testamencie hebrajskie „אף” [aph] można znaleźć w podstawowej formie 276 razy, natomiast w Nowym Testamencie greckie „οργη” [orge], w podstawowej formie można spotkać 36 razy, w tym w Księdze Objawienia aż 14 razy. Podaję te statystyki w celu ukazania, iż gniew Boży jest jak najbardziej ważnym tematem. Niestety, zbyt często pomijanym przez współczesnych kaznodziejów. Nikt przecież nie lubi słuchać kazań o tym, że Bóg gniewa się na tych, którzy łamią Jego przykazania. A któż ich nie łamie. To też jest znakiem czasów ostatecznych o czym sygnalizował apostoł Paweł: „Nadejdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni(2 Tym. 4:3,4).

Bóg okazuje Swój gniew od początku istnienia życia na Ziemi. Tego wymaga okazywanie sprawiedliwego podejścia do tych, których stworzył i wyznaczył cel, aby Go słuchali. Adama i Ewę wypędził z ogrodu Eden, Kaina napiętnował za zabójstwo brata. Minęło około tysiąc lat, gdy Bóg stwierdził: „że podłość ludzi na ziemi jest wielka i że wszystkie ich zamiary ciągle były złe. Żałował więc Pan, że uczynił człowieka na ziemi i głęboko się zasmucił” (Rodz. 6:5,6). Potop, jaki zesłał Bóg na ówczesny świat był wyrazem Jego gniewu. Zginęli wszyscy mieszkańcy Ziemi, „tylko Noe znalazł łaskę w oczach PANA” (w. 8). O tym wydarzeniu warto sobie przypominać, gdyż sam Chrystus przywoływał je, mówiąc: „Jak było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna Człowieczego: jedli, pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, w którym Noe wszedł do arki i nastał potop, i wszystkich wytracił” (Łuk. 17:26,27).

Ludzie często przypisują diabłu i jego demonom autorstwo kataklizmów, jakie nawiedzają naszą planetę. Czy rzeczywiście diabeł jest autorem tych wydarzeń? Czy Bóg traci Swoją suwerenną wolę kontrolowania wszystkiego, co się wydarza? Ostatnie w czasie ogólnoświatowej pandemii, gdy grozi nam niewidzialny wróg, atakujący w najbardziej niespodziewanym momencie, powielane są przeróżne spiskowe teorie. Niedawno oglądałem zapis wideo z uroczystości żałobnej jednego ze znanych ewangelicznych działaczy w Stanach Zjednoczonych. Był twórcą i aktualnie prowadził drugą co do popularności chrześcijańską stację telewizyjną, dlatego chciałem bliżej poznać tę osobę. Większość wywiadów na antenie poświęcał propagowaniu teorii antyszczepionkowych. We wrześniu prowadził wywiad z lekarzem, który zniechęcał ludzi do szczepień, polecając w zamian inny lek, który powszechnie stosują weterynarze. Gospodarz programu zapewnił, że osobiście z żoną stosują ten specyfik. Niecałe dwa miesiące później znalazł się w szpitalu z powodu komplikacji oddechowych. Na początku grudnia odbyła się uroczystość żałobna i pogrzeb. Jego syn wyjaśniał, że śmierć ojca jest atakiem szatana, ponieważ publicznie przypisywał diabłu pojawienie się wirusa i szczepionki, która jest narzędziem antychrysta.

W starożytnych czasach „żył w ziemi Us człowiek o imieniu Hiob. Był on uczciwy i prawy, bał się Boga i stronił od zła” (Hio. 1:1). To, co później spotkało tego sprawiedliwego męża Bożego i jego rodzinę, nie jest wyrazem gniewu Bożego. Wystarczy spojrzeć na „happy end” tej historii, gdyż „PAN błogosławił Hiobowi w ostatnich latach więcej niż na początku. Toteż miał on czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc par wołów i tysiąc oślic. Miał też siedmiu synów i trzy córki” (Hio. 42:12,13). Ta historia jest dowodem, że Bóg kontroluje wszystko, nawet nieszczęśliwe zdarzenia, tragedie i pandemie. Diabeł, co najwyżej, może być dopuszczony do wywołania jakiegoś zdarzenia. Dlatego, aby pokazać, że Hiob jest w stanie zachować wierność wobec Stwórcy, Bóg pozwolił diabłu - „Wszystko, co do niego należy, jest w twojej mocy. Nie podnoś tylko ręki na niego samego” (Hio. 1:12). Szatan nie mógł uczynić nic więcej, niż Bóg mu pozwolił.

Księga Objawienia, zwana również Księgą Apokalipsy, jest odsłoną wydarzeń, jakie będą działy się na naszej planecie, zanim Bóg uczyni „rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą spod tronu Boga i Baranka. Pomiędzy główną ulicą miasta a rzeką, stąd i stamtąd, jest drzewo życia, które rodzi dwanaście owoców, wydając owoc w każdym miesiącu. A liście tego drzewa służą do leczenia narodów. I nic już nie będzie obłożone klątwą. A w mieście będzie tron Boga i Baranka, i Jego słudzy będą Mu służyć. I będą oglądali Jego oblicze, i Jego imię będą mieli na czołach. I nocy już nie będzie, i nie będą już potrzebowali światła lampy i światła słońca, bo Pan, Bóg, będzie im świecił, i będą królować na wieki wieków” (Obj. 22:1-5).

Zanim to jednak nastanie, Bóg dokona sprawiedliwego sądu nad narodami. Chrystus objawił Janowi to, co się stanie, gdy „przyszedł Twój gniew i pora, aby umarli zostali osądzeni i aby dać zapłatę Twoim sługom, prorokom, i świętym, i tym, którzy się boją Twojego imienia, małym i wielkim, i aby zniszczyć tych, którzy niszczą ziemię” (Obj. 11:18).

Biblia przygotowuje nas na te wydarzenia, wskazując na Boży charakter, z którego wynika, iż On nadal się gniewa. Apostoł Paweł napisał: „Gniew Boży objawia się z nieba przeciwko wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości ludzi – którzy prawdę w niesprawiedliwość obracają – gdyż to, co można wiedzieć o Bogu, zostało im objawione” (Rzym. 1:18). Dlatego musimy wziąć poważnie do naszych serc wszelkie ostrzeżenia - „Tak więc z powodu twojej zatwardziałości i niezdolnego do nawrócenia serca, gromadzisz nad sobą gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według jego czynów” (Rzym. 2:5). Autor Listu do Hebrajczyków, mówiąc o niebiańskim Jeruzalem, jakie Bóg przygotował dla tych, którzy są wierni do końca, ostrzega nas również słowami: „Uważajcie, abyście nie zrezygnowali ze słuchania Tego, który mówi. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, gdy zrezygnowali ze słuchania Tego, który pouczał na ziemi, to o wiele bardziej nie unikniemy jej my, którzy odwracamy się od Tego, który poucza z niebios” (Heb. 12:25).

Żyjemy w czasie ostatecznym, w czasie apokalipsy, gdy „dzień Pana przyjdzie jak złodziej. Wówczas niebiosa z hukiem przeminą, żywioły zaś zostaną zniszczone w ogniu, i ziemia, i te dzieła, które na niej zostaną znalezione. Skoro to wszystko zostanie zniszczone, to jacy wy powinniście być w świętym postępowaniu i pobożności, oczekując przyjścia dnia Boga” (2 Ptr. 3:10,11).

Bóg ma wszystko pod Swoją kontrolą - to jest moją nadzieją i gruntem, na którym mogę czuć się bezpiecznie.

Henryk Hukisz

Tuesday, December 7, 2021

Naśladownictwo

 Świadomie lub nie, często kierujemy się jakimś przykładem, kogoś naśladujemy. Jesteśmy pod wpływem zarówno dobrych, jak i złych przykładów i to już od najwcześniejszego dzieciństwa.

Jadąc kiedyś rowerem, zatrzymałem się przed skrzyżowaniem ulic, gdyż wyraźnie nakazywało to czerwone światło. Ku memu zdziwieniu zauważyłem, że inny cyklista, w tym przypadku tatuś z jadącym za nim małym dzieckiem, po rozejrzeniu się, iż nie ma samochodów na skrzyżowaniu, zdecydował się kontynuować jazdę. Oczywiście, jego latorośl pilnie podążała za przykładem taty. Jak można sądzić, w przyszłości z tego dziecka wyrośnie dorosły człowiek, który będzie często łamać przepisy, nauczony złym przykładem z dzieciństwa.

W czasie obowiązujących obostrzeń z racji pandemii odwiedziłem pewien ewangeliczny zbór. Po wejściu do budynku zgromadzeń, w holu przeczytałem instrukcję, iż koniecznie należy zasłonić usta i nos maseczką, co skrupulatnie uczyniłem. Po wejściu do sali zgromadzeń zauważyłem, że prawie nikt maseczki nie używa, włącznie z przywódcami tej wspólnoty. Później, w czasie kazania słuchacze byli przekonywani, że muszą się narodzić na nowo, jeśli chcą wejść do nieba. Wówczas w moim niepokornym sercu narodziło się pytanie: „Kto potraktuje poważnie to wezwanie, skoro sam mówca nie stosuje się do nakazów?”

Naśladownictwo ma miejsce w wielu dziedzinach naszego życia. W sferze zgromadzeń ludzi wierzących możemy zauważyć naśladownictwo w tym, jak jest prowadzone nabożeństwo, jak jest urządzone miejsce zgromadzeń, czy też w tym, jak się ubieramy, idąc na nabożeństwo. Czy jesteśmy świadomi tego, kogo lub co naśladujemy?

W czasie pandemii bardzo często korzystamy z nabożeństw „live” w internecie lub oglądamy zapisane i umieszczone wideo na kanałach internetowych. Uczestnicząc w ten sposób w różnych zgromadzeniach, zwracamy naszą uwagę na pojawiające się nowe elementy. Zauważyłem na przykład, że często organizatorzy starają się zaspokoić potrzeby muzyków, jak instrumenty, przeróżne statywy, pulpity i stojaki do gitar oraz ścianki wygłuszające perkusję, jak gdyby nie można grać ciszej. Wiem, iż są to bardzo potrzebne przedmioty dla osób tworzących muzykę i śpiew na dobrym poziomie. Naśladownictwo jak najbardziej wskazane, oczywiście w ramach możliwości finansowych.

Niepokoi mnie jednak fakt, że nie tylko instrumenty i pulpity do nut są ważnymi elementami w miejscu zgromadzeń, lecz również inne przedmioty służące do innych celów, o które już nie zabiega się z taką samą troskliwością. Chyba każdy chrześcijanin zgodzi się, że dużo ważniejsze od śpiewu i muzyki podczas nabożeństwa, jest zwiastowanie Słowa Bożego. Apostoł Paweł radzi - Z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie jedni drugich psalmami, hymnami i natchnionymi pieśniami, z wdzięcznością śpiewając w waszych sercach Bogu” (Kol. 3:16). Gdy uważnie czytamy Dzieje Apostolskie, to możemy zauważyć, iż apostołowie w czasie podróży misyjnych zajmowali się głównie zwiastowaniem ewangelii i nauczaniem drogi Bożej. Paweł powiedział o sobie: „Uważałem zaś za punkt honoru głosić Ewangelię...” (Rzym. 15:20). Natomiast gdy wspominał swoją wizytę w Koryncie, mówił wprost: „głosimy mądrość Boga, pełną tajemnicy i zakrytą, którą Bóg przeznaczył przed wiekami dla naszej chwały” (1 Kor. 2:7).

Jestem głęboko przekonany, iż Paweł, jako „Hebrajczyk z Hebrajczyków” (Fil. 3:5), znał doskonale historię swojego narodu. Kiedy Izraelici, po 70. latach niewoli babilońskiej wrócili do Jerozolimy, gdy już odbudowano świątynię, to kiedy przyniesiono księgę Prawa Mojżeszowego i cały naród zgromadził się na placu przed Bramą Wodną, wówczas „Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, zbudowanym w tym celu” (Neh. 8:4). Później, gdy budowano synagogi, w których zgromadzano się na modlitwę i czytanie Tory, w centralnym miejscu umieszczano tzw. „bimę”, czyli specjalny pulpit na wzór tego podwyższenia z czasów Nehemiasza. Tora nie była zwykłym tekstem, lecz Słowem Boga skierowanym do Jego ludu, dlatego przygotowano szczególne miejsce przeznaczone do czytania świętych słów.

Chrześcijanie wzorowali się z pewnością na zwyczajach, jakie znali z historii Izraela. Myślę, że czytanie Słowa Bożego, śpiew hymnów, które w pierwszych wiekach były Psalmami, jest godne naśladowania przez chrześcijan. Zarówno czytane słowa, jak i Psalmy pochodziły z Pism, a jak wiemy „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16,17). Minęło kilka wieków i wraz z wprowadzaniem do życia chrześcijan elementów świeckich, wręcz pogańskich, w kościołach pojawiły się ołtarze, ambony i inne przedmioty niemające odniesienia do dobrych wzorów biblijnych. Dopiero Luter w ramach reformowania kościoła, w centralnym miejscu zgromadzeń znów ustawił pulpit przeznaczony do czytania Słowa Bożego. Później ten dobry zwyczaj przeniesiono do naszych czasów, dlatego w kaplicach i miejscach zgromadzeń ludzi ewangelicznie wierzących, ustawiane były kazalnice. Niekoniecznie takie jak ta na załączonym zdjęciu z muzeum Polin. Osobiście pamiętam czasy, gdy kazalnica była przeznaczona wyłącznie do zwiastowania Słowa Bożego i była stałym elementem na każdym miejscu zgromadzania się ludu Bożego.

Niestety, obecnie nie wiadomo dlaczego, ale coraz częściej ze zborów wyrzuca się kazalnice. Nie wiem, co one zawiniły, że lądują na śmietnikach. Można zauważyć, że wraz z usunięciem kazalnic, odstępuje się od czytania Słowa Bożego z Biblii. Owszem, czyta się, lecz z ekraników smartfonów, monitorów laptopów i innych urządzeń elektronicznych, lecz to nie jest to samo. Na moim blogu dość często piszę o Biblii, o tej szczególnej Księdze, która nie ma sobie równej na całej ziemi („Biblia Święta”). Czytanie słów, których mówca, zanim je znajdzie na ekraniku smartfonu, stuka palcem i przesuwa w dół i w górę, nie jest odbierane przez słuchaczy tak samo jak z tradycyjnej Biblii. Smartfon, laptop, z jakich dziś często korzystają kaznodzieje, są używane przede wszystkim do rzeczy pospolitych, do pisania SMS-ów, oglądania filmików, załatwiania wielu spraw urzędowych, do płacenia w sklepie. Z tym powszechnie kojarzy się to techniczne urządzenie, lecz nie z czytaniem tego co Bóg mówi do Swego ludu w zgromadzeniu Kościoła. To tak samo, jak gdybyśmy użyli Biblii jako podkładkę pod gorący garnek na stole, żeby nie zniszczyć lakieru na blacie. Zwykłą książkę możemy użyć, bez obrazy dla jej autora, ale Biblię?

Tak się dzieje, gdy naśladujemy niewłaściwe przykłady. Często jesteśmy zauroczeni zagranicznymi wzorami, kaznodziejami, wystrojem kaplic, stylem ubierania się. Taka forma naśladownictwa nazywa się snobizmem. Robimy rzeczy, które być może podobają się tylko nam, lecz nie myślimy o tym, jak inni to odbierają. Apostoł Paweł zostawił nam dobry przykład do naśladowania, wprawdzie w innej kwestii, lecz można do niego się odnieść. Chodziło o kwestię spożywania mięsa ofiarowanego bóstwom. Paweł wówczas oświadczył, że „jeśli pokarm gorszy mojego brata, nigdy nie będę jadł mięsa” (1 Kor. 8:13).

Jakby się zachował Pan Jezus, gdyby fizycznie odwiedził dziś takie miejsca zgromadzania się Jego ludu? Sądzę, że podobnie jak wówczas, gdy „wszedł do świątyni i wypędził wszystkich sprzedawców i kupujących w świątyni. Powywracał stoły tych, którzy wymieniali pieniądze oraz ławy sprzedawców gołębi” (Mat. 21:12). Przecież ci ludzie nie czynili niczego zdrożnego. Oni działali w ramach obsługi przybyszów z różnych stron, umożliwiając im na miejscu wymianę pieniędzy, aby mogli kupić gołąbka na ofiarę w świątyni. A jednak Pan Jezus postąpił tak, jak postąpił, gdyż to miejsce dla Niego jest „Domem modlitwy”, w którym ludzie rozmawiają z Ojcem i słuchają Jego głosu.

Zastanawiam się, czy usuwając dziś kazalnicę z pomieszczenia, w którym gromadzi się Boży lud, aby słuchać Słowa Bożego, zwolennicy zmian zastanawiają się, jakie nastawienie do tego mają uczestnicy tych nabożeństw? Wiem, że znajdą się zwolennicy awangardy, lecz jeśli są zwolennikami pogardy dla innych, to czy jest to dobre naśladownictwo? W ostatnim rozważaniu („Epoka plastiku”), pisząc na podobny temat zauważyłem, że wielu czytelników podziela moje podejście do czytania Biblii w zgromadzeniu. Pojawili się oczywiście zwolennicy „plastikowych” nabożeństw, lecz są to te same osoby, które wolą postmodernizm, feminizm i zrównanie płci od zdrowej biblijnej nauki, o jaką zabiegają ludzie bojący się Boga.

Niedawno słuchałem kazania na temat przemijania wartości rzeczy pospolitych. Nieraz to, co kiedyś stanowiło szczególną wartość, po jakimś czasie znalazło się na śmietniku. Lecz „niebo nie starzeje się”, mówił kaznodzieja, stojąc przy kazalnicy. To, co Bóg nam daje, zawsze jest świeże i ma taką samą wartość, gdyż „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, Ten sam i na wieki” (Hebr. 13:8). Słowa te nawiązują do polecenia, aby naśladować przywódców, "którzy głosili wam Słowo Boga" (w. 7). Jeśli rzeczy wokoło nas powszednieją i wymieniamy je na nowsze, nie pozwólmy, aby ktoś wymienił nam Boga na nowszą wersję, bardziej nowoczesną.

Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba nie można dygitalizować. Pamiętajmy, że Bóg jest święty, to znaczy inny, niż cały zmieniający się świat wokoło nas i Jego słowo do nas też jest święte. I niech tak pozostanie.

Henryk Hukisz

Monday, November 29, 2021

Epoka plastiku

 Czas istnienia życia na Ziemi jest nadal przedmiotem licznych badań i naukowych debat. Dotychczas ustalono nazewnictwo poszczególnych okresów dziejów na naszej planecie jak epoka kamienia, brązu i żelaza. Osobiście uważam, iż epokę, w jakiej obecnie żyjemy, powinniśmy nazwać "epoką plastiku".

Większość przedmiotów, jakie nas otaczają, są sztuczne, zrobione z innego materiału, niż uzyskiwane z naturalnych surowców. Dzięki ciągle udoskonalanej technologii niektóre przedmioty są zrobione tak doskonale, że z trudem odróżniamy je od prawdziwych. Galeria sztucznych przedmiotów nieustannie się powiększa i obejmuje już prawie wszystkie dziedziny naszego życia.

Przyzwyczailiśmy się do sztuczności wokół nas tak bardzo, że zaczynamy ją cenić bardziej, niż to, co jest naturalne. Wolimy plastikowe naczynia w kuchni, bo są tańsze i łatwiej będzie je wymienić na nowe. Chirurgia plastyczna służy już nie  tylko w przypadkach koniecznych, lecz dla upiększenia figury, aby uzyskać większą atrakcyjność. Na naszych stołach znajduje się coraz więcej sztucznych potraw, które powstają w laboratoriach, a nie na polu rolnika. Inżynieria genetyczna  dostarcza nam coraz lepsze produkty, tak że  wkrótce zamiast kotleta i sałatki na porcelanowym talerzu, będziemy łykać tabletkę z plastikowego pojemnika, która zapewni nam niezbędną ilość składników odżywczych. Obawiam się, że niedługo zamiast naturalnych produktów zakupionych w sklepie, spożywać będziemy pokarmy wytwarzane przy pomocy drukarki 3-D, a receptury ściągać będziemy z internetu.

Oswoiliśmy się ze sztucznymi rzeczami do tego stopnia, że nie zwracamy już uwagi na podróbki w życiu duchowym. Nie mam na uwadze fałszywych nauczycieli czy proroków, o których mówił Pan Jezus i apostołowie. Chcę zwrócić naszą uwagę na sztuczną atmosferę, jaką produkuje się w kościołach dzięki przeróżnym metodom i technologiom. Zamiast tradycyjnych kaplic, miejsca religijnych spotkań zamienia się w ciemne sale medialne dostosowane do przekazu obrazu w technologii cyfrowej. Zamiast drukowanej Biblii na kazalnicy, widzimy znikające wyrazy na monitorach i wielkich „ledowych” ekranach.  Światła, kolory, odpowiedni rodzaj muzyki stwarzają atmosferę, w jakiej czujemy się rozluźnieni, wyciszeni i nazywamy to pokojem serca. Natomiast, gdy już zamilkną instrumenty, ucichnie śpiew i zgasną kolorowe lampki, do serca powraca troska i niepokój wywołane problemami z jakimi przyszliśmy do kościoła. Nie przejmujemy się jednak tym zbytnio, gdyż możemy stworzyć sobie taką samą atmosferę nie wychodząc z domu. Na YouTubie znajdziemy zarejestrowane przekazy na ulubionych kanałach. Dziś prawie już do każdego domu doprowadzono światłowód z szybkim internetem, a  5-G w naszym smartfonie daje nam wolność dostępu do tych „duchowych źródeł” poza domem.

Współcześni przywódcy kościelni, coraz lepiej wyszkoleni na różnych konferencjach i seminariach, dysponują coraz większym arsenałem środków i technologii, jak zadowolić ludzi, aby dobrze się czuli i chętnie ich słuchali. Aby zwiększyć liczebność zgromadzeń, zamiast nabożeństw organizuje się koncerty i przedstawienia. Ku zadowoleniu wielu współczesnych liderów, lud wali na takie "eventy" i ochoczo sypie groszem z wdzięczności za dobrą zabawę.

Pojęcie prawdziwego przywódcy, czy, jak się teraz mówi, lidera, pochodzi z Biblii. Pan Jezus powołał jednego ze Swoich uczniów do szczególnego zadania i wręczając mu symboliczne klucze powiedział: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mat.  16:19). Apostoł Piotr był świadomy swego wybrania, gdyż wiele lat później, gdy przywódcy zborów zgromadzili się w Jerozolimie, aby rozwiązywać narastające w Kościele problemy, powiedział: Wiecie, bracia, że Bóg od dawna wybrał mnie spośród was, ...” (Dz.Ap. 15:7). Nikt nie kwestionował autorytetu Piotra, wymawiając mu, że jest tylko zwykłym rybakiem i nie ma odpowiedniego przeszkolenia, aby rozumieć złożone problemy społeczne i kulturowe powstającej wspólnoty Kościoła.

Później apostoł Paweł, mając z pewnością na uwadze kwestię autorytetu przywódców, nauczał, że „On (Chrystus) uczynił jednych apostołami, innych prorokami, innych głosicielami Dobrej Nowiny, jeszcze innych pasterzami i nauczycielami, aby uzdolnić świętych do wykonywania dzieła służby, do budowania Ciała Chrystusa” (Efez. 4:11,12). W tych słowach zawarta jest podstawowa prawda o funkcjonowaniu Kościoła, Ciała Chrystusa, którego Głową jest Pan Jezus. Jedni są z ustanowienia przywódcami i nauczycielami, inni, szanując ich autorytet, budują się wzajemnie w miłości. Żeby nie było wątpliwości, autor listu do Hebrajczyków napisał bardzo zrozumiale: „Swoim przełożonym bądźcie posłuszni i ulegli, gdyż oni czuwają nad wami, ponieważ z tego mają zdać sprawę. Niech to czynią z radością a nie narzekaniem, bo to obróciłoby się na waszą niekorzyść” (Heb. 13:17). Takie zrozumienie i praktyczne podejście do funkcjonowania wspólnoty osób wierzących zapewniało prawidłowy rozwój Kościoła.

Autorytet, według słowników, jest określany jako „ogólnie uznane poważanie, posiadanie wpływów”. Mówi się, że autorytet należy zdobyć właściwym odnoszeniem się do ludzi, dlatego należy kształtować w sobie odpowiednie cechy przywódcze, aby ludzie obdarowali zaufaniem. Wszystko w porządku, jeśli mamy na uwadze autorytet w tym świecie. Jednak Kościół nie jest z tego świata, tak jak jego Głowa nie jest z tego świata. W Kościele autorytet jest nadany w powołaniu przez samego Chrystusa, a nie jest efektem zasług lub nabytych cech przywódczych. Dlatego uważam, że prowadzenie wszelkiego rodzaju szkoleń dla liderów, propagowanie literatury kształtującej liderów, jest niebiblijne, a więc szkodliwe. 

Powinniśmy zatem zadać sobie pytanie: "Czy Boże powołanie przywódcy w Kościele można zastąpić wyuczeniem się zasad przewodzenia jakiejś grupie ludzi?" Apostoł Paweł ostrzegał wierzących przed takim rodzajem przywódców, którzy swój autorytet budują „łechcąc uszy” słuchaczy, albo, jak to oddaje inny przekład którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom” (2 Tym. 4:3). Starszym ze zboru w Efezie Paweł powiedział wprost, że „spośród was samych powstaną ludzie, którzy będą głosić przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów” (Dz.Ap. 20:30). Z pewnością te osoby nie posiadały autorytetu z nadania przez Chrystusa, dlatego musiały wykazać się autorytetem sztucznym, wypracowanym przez siebie samych.

Samokształtowanie się przywódców jest skuteczną metodą do sprowadzania ludzi wierzących na manowce. Taki samozwańczy przywódca, gdy zorientuje się, że zdobywa w jakimś gronie coraz większy „autorytet”, to aby poprawić sobie „notowania”, wskazuje na negatywne cechy aktualnego lidera, i sprawa gotowa, aby ogłosić wybory nowego pastora, albo założyć własną wspólnotę. Paweł zwracał uwagę ludziom wierzącym, „żeby nikt z was nie wynosił się nad drugiego, stając po stronie jednego nauczyciela przeciwko drugiemu” (1 Kor. 4:6 [B.W.]). W korynckim zborze właśnie dlatego, że zabrakło uznania okazywanego dla Bożych przywódców, ludzie stanęli po stronie swoich faworytów, mówiąc: „ja należę do Pawła, ja do Apollosa, ja do Kefasa, ja zaś do Chrystusa” (1 Kor. 1:12). Sądzę, że w tym przypadku, to nie ci nauczyciele powodowali podział, lecz cielesność słuchaczy przyczyniła się do pójścia za jednym z nich.

Dzięki przeróżnym seminariom, konferencjom i poradnikom z serii "zrób to sam", każdy, kto ma inklinacje przywódcze, może stać się liderem. Wystarczy zastosować „10 zasad efektywnego formowania przywódców”, lub inny schemat „Jak stać się osobą wpływową”, a najlepiej skorzystać z obszernej literatury John’a C. Maxwell’a lub Rick’a Warren’a i podbudować to jeszcze współczesnymi ideami postmodernizmu, a z pewnością szybko znajdą się zwolennicy, aby w takim fachowcu zobaczyć dobrego lidera. Czy potrzebne będzie wówczas powołanie z góry? Chyba nie, bo wtedy trzeba będzie „bardziej słuchać Boga niż ludzi” i mówić, to co jest prawdą, a nie to, co się podoba słuchaczom.

Dobry przywódca, prawdziwy, a nie wyszkolony i sztucznie ukształtowany wie, że jego autorytet pochodzi z góry, a nie z ludzkiego wyboru. Jedną z wielu cech, by rozpoznać autentyczność powołania, jest to, że ludzie o cielesnym usposobieniu, nie będą go uznawać. Najlepszym przykładem jest sam apostoł Paweł, którego autentyczności powołania nikt nie może zakwestionować. Pisał później do Tymoteusza, aby nie był zaskoczony, że spotka go to samo, gdy będzie wiernie służyć Chrystusowi i Jego ewangelii. Paweł wyznał otwarcie w swoim liście: Wiesz, że odwrócili się ode mnie wszyscy, którzy są w Azji” (2 Tym. 1:15). Aby nie było wątpliwości, że bycie wiernym Panu wymaga zajęcia bezkompromisowej postawy wobec ludzi, bez względu na to, jak się zachowają, Paweł dodał na koniec: Podczas mojej pierwszej obrony nikt nie stanął po mojej stronie, ale wszyscy mnie opuścili” (2 Tym. 4:16). Czy po takim zachowaniu się wielu osób, autorytet Pawła został podważony?

Czy te słowa świadczą o tym, że Paweł przyznał się do życiowej porażki, że się nie sprawdził jako przywódca w Bożym Kościele? Uważam, że to, co go spotkało pod koniec życia, jest świadectwem autentyczności powołania, w którym wiernie służył Chrystusowi, głosząc zdrową naukę. Natomiast obecnie, zbyt często spotykamy ludzi, którzy budują swój autorytet i to bardzo skutecznie, na podstawie różnych świeckich technik i metod, lecz jest to sztuczny autorytet, nienadany przez Pana Kościoła.

Ludzie mogą zostać oczarowani takimi przywódczymi zdolnościami, lecz pamiętajmy, co mówi Słowo Boże - „Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie” (Gal. 6:7). Dlatego też apostoł Jakub ostrzega przed zbyt pochopnym porywaniem się do przywództwa słowami: Niech niewielu z was zostaje nauczycielami, moi bracia, gdyż wiecie, że będziemy surowiej sądzeni” (Jak. 3:1).

Henryk Hukisz

Thursday, November 25, 2021

Zawsze wdzięczni

 Wdzięczność jest cnotą, jakiej możemy doświadczać w całej pełni dopiero wówczas, gdy poznamy pełnię Bożej łaski. Jego miłość do człowieka jest tak ogromna, że przekracza nasze normalne zdolności poznawcze. Jedynie dzięki zdolności, jaką otrzymujemy z łaski, możemy uznać Bożą dobroć okazaną nam w Jezusie Chrystusie.

Obchodzone uroczyście w Stanach Zjednoczonych "Święto Dziękczynienia" jest również dla nas wspaniałą okazją do głębszej refleksji nad Bożą miłością, jaką możemy doświadczyć w przebaczeniu naszych grzechów. Dokonać tego mógł jedynie Boży Syn, przychodząc do nas jako Słowo, które „ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy” (Jan 1:14). Gdy w pełni zrozumiemy tę łaskę, wówczas w naszych sercach rodzi się ogromne pragnienie okazania wdzięczności.

Mnóstwo wspaniałych pieśni, jakie napisano, wyrażają tę wdzięczność. Wielu poetów chwyciło za pióro, aby w pięknych strofach wyrazić pragnienie uwielbienia dla Boga za Jego Ojcowską miłość. Dzięki doznaniu przebaczenia grzechów doznajemy olśnienia, które daje możliwość patrzenia na wszystko, co nas otacza, zupełnie z innej perspektywy. Gdy w centrum naszego życia stanie Chrystus, jesteśmy w stanie szczerze przyjmować wszystko, czym On nas obdarowuje, jako dowód Jego łaski. Nawet zdarzenia, które w naturalny sposób przyjmowalibyśmy jako nieprzychylny los, odbieramy z wdzięcznością. Zaczynamy pojmować, że poprzez różne okoliczności, jakie nas spotykają, Bóg może nas wychowywać, kształtować nasz charakter, aby dopasować nas do Swoich zamierzeń.

Biblia staje się wówczas źródłem poznania Bożych planów, jakie On ma w Swoim sercu wobec nas. Z pewnością, bliskie stają się wówczas wersety, zarówno ze Starego, jak i z Nowego Testamentu, mówiące o Bożym sercu. Jak na przykład zapewnienie przekazane Izraelowi przez proroka Jeremiasza – „Ja bowiem znam zamiary, jakie mam względem was – wyrocznia PANA – zamiary dotyczące pomyślności, a nie nieszczęścia, aby dać wam przyszłość i nadzieję” (Jer. 29:11). Czy też słowa, jakimi Mojżesz napawał nadzieją naród Boży, gdy wchodzili do Ziemi Obiecanej – „Ale ziemia, do której idziecie, aby ją posiąść, jest ziemią gór i dolin, pijącą wodę deszczową z nieba. Jest to ziemia, o którą troszczy się PAN, twój Bóg. Oczy PANA, twego Boga, nieustannie spoczywają na niej od początku aż do końca roku” (Powt. 11:11-12).

Wielu bohaterów biblijnych pozostawiło nam wspaniały przykład okazywania wdzięczności za wszystko, co może nas spotkać w życiu. Najlepszym przykładem jest Hiob, który na wieść o nieszczęściach, jakie go dotknęły, zawołał: Nagi wyszedłem z wnętrza mej matki i nagi tam powrócę. PAN dał i PAN wziął. Niech imię PANA będzie błogosławione (Job. 1:21). Dawid, pomimo pasma nieszczęśliwych zdarzeń, jakie towarzyszyły mu przez większość jego życia, stworzył jeden z najwspanialszych zbiorów pieśni wielbiących Boga. Psalmy do dzisiaj stanowią niewyczerpalną studnię pocieszenia i nadziei dla wszystkich, którzy ufają z całego serca swemu Panu. Często znajdujemy w nich słowa pokrzepienia w sytuacjach, gdy nam się wydaje na pierwszy rzut oka, że nie damy rady ich znieść. Możemy wówczas wraz z Dawidem zawołać: Będę Cię wysławiał, PANIE, całym swoim sercem, będę opowiadał o wszystkich Twoich cudach. Będę się cieszył i weselił Tobą, będę śpiewał, Najwyższy, na cześć Twojego imienia (Ps. 9:2,3).

Niestety, to co spotyka nas najczęściej w naszym życiu, to pokusa, aby narzekać na los, jaki nas niezasłużenie dopada. Mamy wówczas chęć podnieść w górę pięść i zawołać: „Boże, gdzie jesteś”. Tak dzieje się w tym świecie, w którym ludzie nie znają Boga i nie wierzą w Jego suwerenną wolę. Wówczas, gdy wydarzy się jakaś tragedia, gdy ginie wielu niewinnych ludzi dotkniętych wirusem, gdy ziemia przestaje być bezpieczną ostoją, bo się trzęsie – ludzie wygrażają Bogu, że gdyby był, to nie dopuściłby do nieszczęścia.

Chciałbym wywołać refleksję nad tym, czy nie powinniśmy częściej, a może i zawsze, okazywać Bogu wdzięczność za wszystko, co nas spotyka. Przecież, jak powiedział Pan Jezus, który doskonale znał Ojca, że Bóg bowiem każe swemu słońcu wschodzić nad złymi i nad dobrymi i deszcz daje sprawiedliwym i niesprawiedliwym (Mat. 5:45). Apostoł Paweł, dzięki osobistemu doświadczeniu łaski narodzenia się na nowo, poznał Boga, w którym przecież żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz.Ap. 17:28). Paweł nauczał później o Bogu, że to bowiem, co w Nim niewidzialne, Jego wieczna moc i boskość, są od stworzenia świata widoczne w dziełach (Rzym. 1:20).

Jeśli możemy poznać Boga w Jego dziełach, to powinniśmy rozumieć również, że On powiedział o sobie: bo jak niebiosa wznoszą się nad ziemią, tak Moje drogi górują nad waszymi drogami a Moje myśli nad myślami waszymi (Izaj. 55:9). Czyż to nie wystarczy, aby bezgranicznie dziękować Mu za wszystko, chociaż nie rozumiemy Jego celów, jakie On realizuje w naszym życiu?

Być może musimy udać się do warsztatu garncarskiego wraz z Jeremiaszem, któremu Bóg powiedział: Wstań i zejdź do domu garncarza. Tam sprawię, że usłyszysz Moje słowa (Jer. 18:2). Boży prorok przyglądając się pracy garncarza zrozumiał, że tak jak naczynie, które wyrabiał w glinie nie udało się – jak to bywa z gliną w ręku garncarza – zaczął od nowa wyrabiać inne naczynie, jak garncarzowi wydawało się, że należy zrobić (w. 4). Czyż nie musi Bóg, nasz wspaniały Ojciec, wziąć nieraz i nas w Swoje doskonałe ręce, aby coś poprawić i udoskonalić, abyśmy się stali podobni do obrazu Jego Syna, aby był On pierworodnym między wielu braćmi (Rzym. 8:29)?

Nie wiem, czy potrafimy to zrozumieć bez udziału Ducha Świętego, który wypełniając nasze serca, sprawia, że będziemy mogli dziękować za wszystko Bogu i Ojcu w imię naszego Pana Jezusa Chrystusa (Efez. 5:20). Tylko wówczas będziemy zdolni zrozumieć wielką prawdę zawartą w słowach: O nic się nie troszczcie, ale w każdej modlitwie i błaganiu powierzajcie z dziękczynieniem wasze pragnienia Bogu (Filip. 4:6).

Jeśli w naszych sercach brakuje wdzięczności dla Boga za wszystko, wówczas zamiast słowa „Dziękuję” stawiamy pytanie: „Dlaczego?”.

Słowo Boże wzywa nas: Przez Niego więc składajmy nieustannie Bogu ofiarę uwielbienia, to jest owoc warg wyznających Jego imię (Hebr. 13:15). Spełnić to możemy jedynie w Chrystusie, który okazał nam ogromną łaskę przebaczenia.

Henryk Hukisz

Thursday, November 18, 2021

Na marginesie granicy

 

Postanowiłem szerzej odnieść się do kilku kwestii związanych bliżej lub dalej z pojęciem granicy. Stąd też pojawiło się pojęcie marginesu, nie w celu obniżenia znaczenia tych wydarzeń, lecz jako szerszy horyzont tematów związanych z granicą.

Zapytany o podzielenie się czymś na temat sytuacji na wschodniej granicy, oczywiście w świetle Pisma Świętego, utworzyłem kolorową ilustrację do wersetu, jaki pojawił się w mojej pamięci w związku z tą prośbą. Werset ten zawiera wypowiedź apostoła Pawła, gdy znalazł się na terenie obcego narodu, w sercu Grecji, która  po kilku wiekach panowania Imperium Aleksandra Wielkiego, wywarła olbrzymi wpływ na system pojmowania wartości życia.

Paweł był człowiekiem dobrze wykształconym, rozumiał wielkie zmiany, jakie filozofia greckich myślicieli poczyniła w umysłach nawet ortodoksyjnych Żydów. Kiedy Duch Święty prowadził go w marszu przez ówczesny świat z ewangelią, której stał się sługą, dotarł do Aten. W tym kosmopolitycznym mieście, oburzony na widok powszechnego bałwochwalstwa, postanowił podzielić się prawdą, jaką dla niego stał się Chrystus, którego osobiście spotkał pod Damaszkiem. Apostoł po kilku dniach przechadzania się pośród ateńczyków spotykał wielu filozofów, jakich świat grecki wydał. Sokrates, Arystoteles, czy szczególnie Platon wywarli wpływ na pojmowanie świata nie tylko Greków, lecz również Żydów, którzy dość chętnie ulegali greckim ideom wartości, materii, duszy, czy też poglądom społecznym, jak państwo według Platona.

Ateny były znane ze spotkań filozofów na agorze, gdzie ścierali się zwolennicy różnych poglądów. Gdy posłuchano Pawła i jego nauczania o życiu wiecznym i o nowej etyce życia, sądzono, że pojawił się kolejny nauczyciel nowej filozofii. Niektórzy nawet spierali się z apostołem i zadawali mu pytania o istotę nowej nauki. Wówczas Paweł udał się na Areopag, na wzgórze boga wojny Aresa, na którym zbierali się przedstawiciele ówczesnej arystokracji, by podejmować najważniejsze decyzje. To miejsce było czymś w rodzaju współczesnego parlamentu.

Przemówienie Pawła rozpoczyna się grzeczną uwagą o pobożności, po której mówca namalował tło, wskazując na to, kto jest jedynym Panem. Stwórcą całego świata i wszystkiego, co istnieje, jest Bóg, który jest Panem. Paweł wyjaśnia, że Bóg nie tylko stworzył cały świat, lecz wyznaczył porządek istnienia wszystkiego, co żyje, mówiąc „On także z jednego człowieka powołał do istnienia wszystkich ludzi, aby zamieszkiwali całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkiwania, aby szukali Boga, czy to nawet dotknęli Go po omacku, i znaleźli” (Dz.Ap. 17:26,27).

Chciałbym zwrócić uwagę na dwie myśli, jakie Paweł zawarł w tych zdaniach. Po pierwsze, stwierdził, że Bóg powołał do istnienia wszystkich ludzi na świecie, dając im całą powierzchnię do zamieszkania. Po drugie, mówiąc o zamieszkaniu na całym świecie, Paweł zauważył, iż ludzie mają mieszkać w granicach, które Stwórca wyznacza. Wynika to z faktu, że celem stworzenia wszystkich ludzi jest szukanie Boga.

Każdy uważny czytelnik Biblii może zauważyć, że już na początku Bóg operuje pojęciem ród i naród. Po potopie, gdy Bóg odnowił przymierze z człowiekiem, przypomniał o zasadniczych celach, jakie wyznaczył ludziom, aby panowali nad całym stworzeniem. Jednak główne polecenie brzmiało: „A wy bądźcie płodni i się rozmnażajcie. Niech dzięki wam zaludni się ziemia, i ją zapełniajcie” (Rodz. 9:7).

Nie wiemy, ile wieków minęło, gdy Bóg postanowił uporządkować życie potomków Noego i jego rodziny. Dlatego w naszej Biblii znajduje się lista narodów, która zajmuje cały 10. rozdział. Później, gdy „cała ziemia używała wtedy jednego języka i takich samych słów” (Rodz. 11:1), postanowiono zbudować wieżę Babel. Celem tej budowy był sprzeciw wobec polecenia, aby zapełniać ziemię ludźmi, gdyż wyraźnie powiedziano: „zdobędziemy sławę i nie rozproszymy się po całej ziemi” (w. 4). Dlatego Bóg postanowił utworzyć przeszkodę w postaci różnych języków „żeby nie mogli się wzajemnie porozumieć” (w. 7). Czytamy w Biblii, że „w ten sposób PAN rozproszył ich stamtąd po całej ziemi” (w. 8). Od tego czasu istnieje podział ziemi na różne narody, Bóg też wyraźnie wyznacza granice zamieszkania przez określone grupy ludzi. Jedną z podstawowych cech narodu jest odrębny język, który stanowi o tożsamości tej grupy.

Teraz należałoby zrobić odrębne studium Biblii na temat narodów. Bóg posługuje się tym określeniem przez całą historię ludzkości. Istnieje też jeden szczególny naród, który On postanowił wybrać i nazwać „Swoją Umiłowaną”. Jest to naród wybrany, Izrael. Oprócz tego narodu istnieją różne inne narody. W języku hebrajskim istnieje słowo „גוי” [gowy] bardziej znane jako „goj”. Wprawdzie utrwaliło się pojęcie „goj” jako poganie, czyli „nie-żydzi”, lecz jest to, to samo słowo, które występuje w Biblii zarówno dla określenia narodu wybranego „goj”, jak i pozostałych narodów „goim”. Występuje ono w Starym Testamencie około 560 razy. Jak wiemy, głównym celem wybrania jednego narodu było objawienie się wielkiego Boga wszystkim narodom.

Nowy Testament napisany w języku Koine, czyli greckim, używa słowa „εθνη” [ethne], które często zostało przetłumaczone jako „poganie”, chociaż znaczy wprost „naród”.  Podobnie jak w przypadku Izraela, Bóg miał na celu dotarcie do wszystkich narodów, tak i w nauczaniu Pana Jezusa znajduje się polecenie: „Idąc więc, czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, co wam nakazałem” (Mat. 28:19,20). We wszystkich księgach Nowego Testamentu słowo „εθνη”, czyli naród, użyte zostało ponad 160 razy, od Mateusza do Objawienia. W samej księdze Objawienia spotkamy to słowo ponad 20 razy. W ostatnim rozdziale, gdy w świątyni  pojawi się Bóg i Baranek, gdy już nie będzie słońca, ponieważ chwała Boga będzie światłością a lampą będzie Baranek, wówczas „narody będą chodzić w świetle miasta, i królowie ziemi wniosą do niego swoją chwałę” (Obj. 22:24).

Idea różnych narodów, które zamieszkują oznaczone przez Boga granice, jest Bożym porządkiem. W Kościele, który jest Ciałem Pana Jezusa, dzięki napełnieniu Ducha Świętego, Boże przekleństwo pomieszania języków już nie istnieje. Pięćdziesiątnica, gdy „wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz.Ap. 2:4). Język Ducha, choć brzmi różnie, stwarza w Kościele wspólną przestrzeń działania. Mogłem nieraz tego doświadczyć, gdy znalazłem się w obcym kraju, gdzie ludzie posługują się innym językiem, to wśród dzieci Bożych istnieje wspólnota, „koinonia”, jaką może dać obecność Ducha Świętego. Natomiast poza obszarem Kościoła, gdzie nadal panuje ciemność, nadal istnieją granice dzielące narody. Dlatego mamy tłumaczenie Biblii na różne języki, aby ewangelia dotarła do wszystkich ludzi. Paweł zachowywał ten porządek i docierał wszędzie, dokąd Bóg go prowadził. Gdy Żydzi nie chcieli słuchać ewangelii o Chrystusie, Paweł oświadczył: „Jeśli jednak je odrzucacie i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan” (Dz.Ap. 13:46). W oryginale użyte jest słowo „ethne”, które tutaj przetłumaczono „pogan”. Później czytamy, że „gdy poganie „ethne” to usłyszeli, radowali się i wielbili Słowo Pana” (w. 48).

Niestety, żyjemy w czasie, gdy świeckie filozofie wdzierają się do nauczania w kościołach. Obecnie zamiast Bożego porządku stworzenia, w którym Bóg określił role mężczyzn i kobiet w Kościele, głosi się „egalitaryzm” zamiast „komplementaryzmu”, który uznaje, że „chociaż mężczyźni i kobiety są stworzeni równymi w swoim bycie i jako osoby, to są stworzeni by siebie uzupełniać poprzez różne role w życiu i kościele” (net). Zamiast ustalonego porządku zamieszkiwania narodów, głosi się „kosmopolityczne” teorie sprzeciwiające się podziałom kulturowo-politycznym i terytorialnym. Ta filozofia jest dążeniem do politycznej i społecznej jedności świata, wolnego od podziałów i konfliktów, stopionego w jedną wspólnotę ogólnoludzką. W kościołach ten trend jest widoczny w naśladowaniu obcych kulturowo form nabożeństw, uwielbienia czy też w nazewnictwie. 

Taka jedność wypracowana przez przywódców tego świata to nic innego, jak zapowiedź, że powtórne przyjścia Pana Jezusa jest bliskie. Paweł pisał że „dzień Pana nadejdzie jak złodziej w nocy, gdy będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy niespodziewanie jak bóle porodowe na kobietę ciężarną, przyjdzie na nich zagłada i nie uciekną” (1 Tes. 5:2,3).

Czuwajmy więc, aby nas ten dzień nie zaskoczył.

Henryk Hukisz

Tuesday, November 9, 2021

Jesienne drzewa

 

List Judy znajduje się tuż przed Księgą Objawienia i wprawdzie kanon Nowego Testamentu nie oddaje chronologii wydarzeń w dziejach Kościoła, to jego treść świadczy o tym, że dotyczy czasów ostatecznych. Ktoś trafnie zauważył, iż każda niedziela, nawet każdy dzień zbliżają nas do kulminacji życia Kościoła, do spotkania się z naszym umiłowanym Panem i Zbawicielem, gdy przyjdzie, tak jak obiecał: „znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jan 14:3).

Pan Jezus mówił również o tym, abyśmy byli uważni, gdy znaki będą świadczyć o Jego powrocie - „Uważajcie, aby ktoś was nie zwiódł. Liczni bowiem przyjdą pod Moim imieniem i powiedzą: Ja jestem Mesjaszem. I wielu zwiodą” (Mat. 24:4,5). Apostoł Paweł również zwracał na to uwagę w listach do różnych zborów, gdy pisał na temat „przyjścia naszego Pana i nasze zgromadzenie się przy Nim” - „Niech nikt w żaden sposób was nie zwodzi” (2 Tes. 2:1,3).

List Judy natomiast zawiera dość sporą garść informacji o tym, jak możemy ustrzec się przez zwiedzeniem przez fałszywych nauczycieli. Ten wierny sługa Jezusa Chrystusa i brat Jakuba pisze wprost: „Wkradli się bowiem między was jacyś ludzie, od dawna skazani na potępienie, bezbożni, którzy łaskę naszego Boga zamieniają na rozpustę i wypierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa” (Jud. 4).

Obserwując ostatnio życie w zborach, zauważam zjawiska, które napawają mnie lękiem wobec tego, co potrafią dziś wprowadzać współcześni „jacyś ludzie”. Wiadomo co dzieje się we współczesnym świecie, gdy ludzie poddani władzy szatana, zgodnie z  zapowiedzią Chrystusa - „Ten, kto popełnia nieprawość, niech jeszcze dopuści się nieprawości, kto jest podły, niech się jeszcze upodli”, brną w kierunku zepsucia i bezprawia. Natomiast zadaniem tych, których On odkupił i oczyścił Swoja krwią, powinni przejąć się słowami: „kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze uczyni sprawiedliwość, a ten, kto jest święty, niech się jeszcze uświęci” (Obj. 22:11) i wypełniać czas oczekiwania uświęcaniem się.

W ostatnim czasie nasila się organizowanie w zborach imprez wzorowanych na świeckich tradycjach. W czasie gdy niewierzący w Boga czcili nieznane bóstwa w przebraniach „hallowinowych”, wierzącym proponowano jakąś namiastkę przebierańców na wzór zaczerpnięty wprost ze świata. Pod koniec tego miesiąca będą tzw. „Andrzejki” gdzie obficie będzie się lać wosk, aby dać ludziom namiastkę przepowiedni co do ich przyszłości. Ciekawe jest, co wymyślą „jacyś ludzie” dla wierzących w zborach z tej okazji?

Jedno wiem, że na Sylwestra już szykują huczne zabawy i całonocne szaleństwa w rytm muzyki sterowanej przez zawodowych, wypożyczonych na tę noc, świeckich „diskdżokejów”. Nie mam nic przeciwko wesołym zabawom, lecz ogłaszanie, że będzie to „wspólne uwielbianie, tańce i zabawy, karnawałowe przebrania; wszystko na chwałę Pana”, to zastanawiam się o jakiego „pana” chodzi.

Dziś rano przeczytałem znów ten szczególny list, napisany przez Judę. Przeraziło mnie porównanie współczesnych zjawisk z przestrogą tego wiernego sługi Pana Jezusa. Proponuję więc każdemu lekturę tego listu w wersji „Nowego Życia”, czyli parafrazy tekstu, która daje pewne uwspółcześnienie. Ktoś kiedyś, porównując ten list do Dziejów Apostolskich, które relacjonują początek Kościoła, nazwał go „Dziejami Apostatów” (odstępców), ze względu na jego treść.

Oto List Judy w wersji parafrazy tekstu:

 1. Juda, sługa Jezusa Chrystusa i brat Jakuba, do wszystkich chrześcijan, wybranych przez Boga Ojca, których strzeże i ochrania Jezus Chrystus.

2. Niech Bóg obdarza was coraz większą dobrocią, pokojem i miłością.

3. Ukochani bracia, miałem zamiar podzielić się z wami kilkoma myślami o zbawieniu, które otrzymaliśmy od Boga, ale doszedłem do wniosku, że powinienem raczej napisać o czymś innym, a mianowicie zachęcić was do nieugiętej obrony prawdy, którą Bóg powierzył swoim wybranym, by jej strzegli i zachowali bez zniekształceń na wieki.

4. Piszę o tym dlatego, że do waszego grona wślizgnęli się bezbożni nauczyciele, twierdzący, iż chrześcijanin może postępować tak, jak mu się żywnie podoba, bez obawy, że spotka ich kara Boża. Los takich ludzi od dawna jest już przesądzony, sprzeciwili się bowiem naszemu jednemu Władcy i Panu Jezusowi Chrystusowi.

5. Takim mogę jedynie dać radę: Przypomnijcie sobie, co wiecie zresztą od dawna,że Pan wybawił z niewoli egipskiej cały naród, ale potem wytracił tych, którzy Mu nie ufali i byli nieposłuszni.

6. Przypomnę wam też o aniołach, którzy na początku byli czyści i święci, ale później obrali drogę grzechu. Bóg uwięził ich w otchłani ciemności, gdzie oczekują dnia sądu.

7. Nie zapominajcie też o tym, co spotkało Sodomę, Gomorę i okolice, w których kwitła wszelkiego rodzaju rozpusta, gdzie nawet mężczyźni pałali do siebie pożądaniem. Miasta te zniszczył ogień; dla nas są one ostrzeżeniem, że istnieje piekło, gdzie grzeszników spotka kara.

8. Jednakże ci fałszywi nauczyciele nadal prowadzą złe, niemoralne życie, bezczeszczą własne ciała i lekceważą Boży autorytet i drwią z istot niebiańskich.

9. Nawet Michał, jeden z najpotężniejszych aniołów, gdy z szatanem spierał się o ciało Mojżesza, nie śmiał go oskarżać i drwić z niego, powiedział tylko: „Niech cię Pan zgromi”.

10. Ci natomiast ludzie wyśmiewają się i przeklinają to, czego nie rozumieją i jak zwierzęta robią to, na co tylko mają ochotę, przywodząc do zguby własne dusze.

11. Biada im! Idą za przykładem Kaina, który zabił brata i podobnie jak Balaam dla pieniędzy zrobiliby wszystko; odmawiają jak kiedyś Kore Bogu posłuszeństwa i zginą, dzieląc jego przekleństwo.

12. Tacy ludzie, biorąc udział w zbiorowych ucztach miłości, przynoszą wam ujmę; bawią się wesoło i objadają, nie zwracając uwagi na innych. Są niczym chmury nad wyschłą ziemią, które zwiastują deszcz, a nigdy go nie dają; jak drzewa jesienią, na których brak owoców - martwe, i to podwójnie, z korzeniami wyrwane na spalenie.

13. Pozostaje po nich tylko wstyd i hańba, tak jak brudna piana na plaży po wzburzonej fali. Błądzą bez celu jak gwiazdy pozbawione orbity, a przeznaczeniem ich jest mrok i wieczne ciemności.

14. Już dawno temu Henoch, który żył niedługo po Adamie, wypowiedział się na temat takich ludzi: „Nadchodzi Pan z milionami swoich świętych

15. i zgromadzi na sąd mieszkańców całej ziemi, by wymierzyć im sprawiedliwą karę. Wyjawi wszystkie okropności, jakich się dopuścili i wszystkie słowa, jakie wypowiedzieli przeciwko Bogu”.

16. Ludzie ci nieustannie narzekają, zawsze są niezadowoleni, popełniają każde zło, na które przyjdzie im ochota; lubią się przechwalać, a szacunek okazują tylko tym, od których mogą się czegoś spodziewać.

17. Drodzy przyjaciele, przypomnijcie sobie słowa apostołów naszego Pana, Jezusa Chrystusa,

18. że w ostatecznych czasach pojawią się naśmiewcy, którzy za cel życia obrali sobie korzystanie ze wszystkich złych przyjemności.

19. Wywołują spory, lubują się we wszystkim co złe i nie mieszka w nich Duch Święty.

20. Ale wy, drodzy przyjaciele, budujcie swoje życie na fundamencie świętej wiary, modląc się w mocy Ducha Świętego.

21. Stale pozostawajcie w zasięgu Bożej miłości, aż Pan Jezus Chrystus w swoim miłosierdziu wprowadzi was do wiecznego życia.

22. Starajcie się okazywać wyrozumiałość tym, którzy wątpią.

23. Jeśli tak trzeba, jednych ratujcie wyrywając siłą, jakby z piekielnych płomieni, innych zaś z litością prowadźcie do Pana; uważajcie, by to czyniąc, nie wplątać się w grzech. Miejcie w nienawiści wszystko, co wiąże się z grzechem, ale samych grzeszników traktujcie z miłosierdziem.

24. Wszelka chwała niech będzie jedynemu Bogu, który daje nam zbawienie przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana; do Niego należy cześć i majestat, wszelka potęga i władza, od początku aż na wieki.

25. On też jest w stanie ustrzec was od niewłaściwego kroku i upadku, bezgrzesznych i doskonałych doprowadzić do swej chwały, wśród tryumfalnych okrzyków wiecznej radości. Amen.

Uważajmy więc, aby nas nikt nie zwiódł. 

Henryk Hukisz

Thursday, October 14, 2021

Druga strona wdowiego grosza

 

Ostatnio dość często wracam w pamięci do wydarzeń sprzed lat. Może to już taka przypadłość wieku, w jaki wszedłem. Jak żywe stoją w pamięci zdarzenia z początków zboru, z którym byłem związany od początku jego istnienia. Pamiętam strome kręte schody prowadzące do mieszkania przy ul. Lampego (dziś ul. Gwarna), w którym odbywały się nabożeństwa i spotkania szkółki niedzielnej. Tam poznawałem zasady wiary i życia chrześcijańskiego.

Później miejscem zgromadzeń był niewielki pokoik w budynku przy ul. Łuczniczej, dziś już nieistniejący. Gromadka wiernych spotykała się regularnie w każdą niedzielę oraz w czwartki. Pamiętam niektóre twarze starszych już osób i zabawne sytuacje, patrząc na nie z perspektywy dziesięcioleci jakie już minęły. W czasie nabożeństw śpiewaliśmy pieśni ze „Śpiewnika Pielgrzyma”. Treść niektórych pieśni mógłbym zaśpiewać z pamięci jeszcze dziś. W czasie zbierania kolekty była również śpiewana jakaś pieśń. Pewnej niedzieli starszy już wiekiem brat nagle zwrócił się z prośbą do prowadzącego nabożeństwo, aby podczas kolekty nie proponował do śpiewu pieśń „Wszystko Tobie dziś oddaję”. Na pytanie dlaczego, odpowiedział: „Mam problem wrócić do domu, ponieważ jeśli zgodnie z sumieniem oddam wszystko, co mam w kieszeni, nie będę już miał na tramwaj”. A mieszkał dość daleko.

Ewangeliczna historia o wdowim groszu jest często przywoływana, gdy jesteśmy zachęcani do szczerej ofiarności. Powołując się na ten przykład, najczęściej czyta się wyrwany z kontekstu fragment z Ewangelii Łukasza 21: 1-4 lub z Ewangelii Marka 12:41-44. Podkreśla się wówczas wielką ofiarność wdowy, która „wrzuciła ze swego niedostatku wszystko, co miała, cały swój majątek” (Mar. 12:44). Idąc za tym przykładem, zachęca się wiernych, aby nie szczędzili grosza, cytując słowa apostoła Pawła: „Każdy niech tak postąpi, jak w sercu zdecydował, bez żalu i nie pod przymusem, radosnego dawcę bowiem miłuje Bóg” (2 Kor. 9:7). Osobiście uważam, iż to zestawienie jest w sprzeczności ze sobą, gdyż wdowa oddała wszystko, co miała, natomiast Paweł radzi, aby radośnie i bez przymusu ofiarować według postanowienia serca. Przecież nie jest napisane, że wdowa w świątyni oddała wszystko bez przymusu z radością w sercu.

Przyznam, że przykład „wdowiego grosza” sprawia sporo kłopotów z właściwym zrozumieniem tego wydarzenia. Należy postawić sobie wpierw kilka pytań. Czy rzeczywiście Pan Jezus użył tego przykładu, aby zachęcić uczniów, by oddali wszystko, co mają? Czy znamy jakiś przykład, że ktoś oddał na cele kościoła wszystko, co posiada, całe swoje utrzymanie? Czy, w końcu, Pan Jezus pochwalił tę wdowę za jej szczerą ofiarność?

W opisach tego zdarzenia nie znajdziemy odpowiedzi na postawione pytania. Dlaczego więc używa się tego przykładu, aby zachęcać dziś wierzących do większej ofiarności? Może wpierw musimy przyjrzeć się temu zdarzeniu bliżej w kontekście czasu, w jakim to się wydarzyło.

Wdowy w czasach imperium rzymskiego nie miały łatwego życia. Nie posiadały stałych dochodów w postaci emerytury. Były zdane na łaskę i niełaskę społeczeństwa, jeśli nie posiadały troskliwej rodziny. Dlatego często kościół w pierwszych wiekach szczególnie opiekował się wdowami. Jedną z podstawowych służb społecznych, była opieka nad wdowami. Istniały nawet specjalne listy uznania, kto powinien zostać otoczony opieką kościoła. Sądzę, że odwoływanie się do sytuacji materialnej wdów w celu zachęcania do większej ofiarności, nie było zamysłem Chrystusa, gdy zwrócił uwagę na jej heroiczny czyn przy świątynnej skarbnicy.

Osobiście uważam, że Pan Jezus odwołał się do tego przykładu aby ostrzec przed chciwością przywódców religijnych. Oni to bezdusznie manipulowali ludźmi w celu osiągnięcia większego zysku dla siebie samych. Przecież o tym mówił wyraźnie Chrystus w wersetach poprzedzających historię wdowy wrzucającej wszystko, co posiadała. Pan Jezus: „nauczał ich: Strzeżcie się nauczycieli Prawa. Lubią się przechadzać w odświętnych szatach, oczekują pozdrowień na placach, zajmują pierwsze miejsca w synagogach i na ucztach, wyzyskują domy wdów i dla pozoru przedłużają modlitwy. Tacy otrzymają szczególnie surowy wyrok” (Mar. 12: 38-40). Właśnie po tych słowach, Chrystus zauważył tę biedną wdowę, która zmanipulowana przez „wyzyskiwaczy wdowich domów”, być może przelękniona, iż nie doświadczy błogosławieństwa w swoim życiu, „wrzuciła dwie drobne monety, czyli grosz” (Mar. 12:42). Pan Jezus nie powiedział po tych słowach: „Tak i wy czyńcie podobnie”. Niestety, pazerność i chęć wzbogacenia się wielu działaczy religijnych wykorzystuje tę historię, jak i wiele innych biblijnych wersetów, aby wyciągnąć jak najwięcej z kieszeń biednych wdów, czy też innych osób poszukujących Bożej przychylności.

Piszę o tym, ponieważ byłem świadkiem, będąc jeszcze w Stanach Zjednoczonych, jak pewna wdowa, drżącą ręką wypisywał czek na Benny Hinn Ministry, aby zapewnić sobie błogosławieństwo, bo tak nauczał wspomniany „ewangelista”. Sama żyła na garnuszku swojej córki, a swoje czeki wysyłała na zbożny cel „sługi Bożego”, który gromadził środki na prywatny odrzutowiec. Gdy byłem po drugiej stronie oceanu, mogłem z bliska przyjrzeć się, jak przebiegle naciągano wiernych na ofiarność, posługując się Biblią. Ron Parsley, pastor z Columbus, OH, namawiał wiernych do wysyłania czeków na kwotę $54.17, aby spełniła się Boża obietnica: „Żadna broń zrobiona na ciebie, nie będzie skuteczna” (Izaj. 54:17). Nakłaniał do dokonania wpłaty jak najszybciej, gdyż jedynie w tej chwili ta obietnica może się spełnić. Pośpiech wynikał z obawy, że jeśli ktoś zajrzy do Biblii i przeczyta kolejny wiersz, wprawdzie już z następnego rozdziału, to zrezygnuje z ofiarowania tej kwoty. Kolejny werset brzmi: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody! Wy także, którzy nie macie pieniędzy, przyjdźcie! Kupujcie i jedzcie, dalej, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (Izaj. 55:1).

Już w czasach apostolskich pojawiali się chętni dorabiania się na kościele. Ananiasz i Safira chcieli oszukać Ducha Świętego, zatrzymując dla siebie część pieniędzy, które niby ofiarowali na Boże dzieło. Szymon w Samarii, zajmujący się na co dzień magią, chciał kupić możliwość posługiwania w kościele. Paweł ostrzegał tych, którzy sprawowali posługę w kościele, że „ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1 Tym. 6:9,10).

System religijny, jaki stworzono w czasach Chrystusa sprzyjał bezkarnemu wyciąganiu pieniędzy nawet z kieszeni biednych wdów. Współczesny system niczym nie różni się od tego sprzed dwóch tysiącleci. Jedno jest pewne, przed Bogiem nikt nie ujdzie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Albowiem napisane jest: „Wszyscy bowiem musimy stawić się przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał to, co będąc w ciele zdziałał – dobro lub zło” (2 Kor. 5:10).

Dlatego apostoł Paweł poddaje pod rozwagę: „Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał. Kto sieje w swoim ciele, jako plon z ciała zbierze zagładę. Kto zaś sieje w Duchu, z Ducha zbierze życie wieczne” (Gal. 6:7,8).

Henryk Hukisz