Thursday, February 18, 2021

Chrześcijanin na Marsie?

 Świat znów oszalał. Prawie wszystkie media relacjonowały lądowanie pojazdu „Perserverance” na Marsie. Najbliższe dni będą znów pełne fantazyjnych przewidywań na temat, co ta wyprawa na inną planetę da ludzkości. A co najważniejsze, czy wreszcie potwierdzi się przypuszczenie, że znajdą się tak jakieś ślady życia.

Co na to Biblia?

Na chrześcijańskiej witrynie „Got Question?" znalazłem takie oto wyjaśnienie, które w całości niżej podaję w przekładzie na nasz język.

Kolonizacja innych planet przez ludzi jest powracającym tematem science fiction. Od The Martian Chronicles Raya Bradbury'ego (1950) do The Martian Andy'ego Weira (2011) autorzy science-fiction od dawna wyobrażają sobie ludzką cywilizację na Marsie. Wraz z postępem technologicznym, rosnącymi obawami ekonomicznymi i obawami o stabilność środowiska na Ziemi, nacisk na pozaziemskie zamieszkanie jest głównym przedmiotem zainteresowania społeczności naukowej.

Mars, jedna z najbliższych planet Ziemi, jest prawdopodobnie najlepszym możliwym celem ekspansji człowieka poza granice naszego świata. Temperatura i nasłonecznienie powierzchni Marsa są bliższe ziemskim niż jakiemukolwiek innemu ciału niebieskiemu w Układzie Słonecznym. Jednak przy zmniejszonym ciśnieniu powietrza i atmosferze zawierającej zaledwie 0,1% tlenu większość ludzkiego życia nie przetrwałaby bez złożonych systemów podtrzymywania życia i ochronnych struktur życiowych. Mimo to społeczność naukowa nie ustaje w odkrywaniu sposobu, w jaki science fiction staje się faktem naukowym na Marsie.

Chrześcijanie nie muszą się bać wysiłków kolonizacji Marsa. Kolonizacja Marsa nie jest podobna do opuszczenia Ziemi czy świata, który dał nam Bóg. Biblia mówi nam, że wszystko w stworzeniu Bożym - galaktyki, gwiazdy, planety, ludzie, rośliny, zwierzęta - wszystko zostało stworzone na chwałę Boga - „PANIE, nasz Panie, jak potężne jest Twoje imię na całej ziemi! Ty swój majestat wyniosłeś nad niebiosa” (Ps. 8: 3); To Moja ręka założyła fundamenty ziemi, Moja prawica rozciągnęła niebiosa, gdy je zawołam, stawią się razem (Izaj. 48:13). Nie zabroniono nam badać naszego świata, więc możemy założyć, że to samo dotyczy innych planet.

Mówiąc duchowo, ludzkość mogłaby chwalić Boga równie skutecznie na Marsie, jak na Ziemi. Bóg jest wszechobecny i jest obecny na Marsie tak samo, jak na Ziemi. Ciało wierzącego jest świątynią Ducha Świętego, bez względu na to, dokąd idzie. „Czy nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boga w was mieszka?” (1 Kor. 3:16); „Chwalcie imię PANA, bo wzniosłe jest Jego imię, Jego majestat ponad ziemią i niebem!” (Ps. 148: 13). Wierzący, gdyby w przyszłości zamieszkali na Marsie, nie muszą się bać, że zostaną „pozostawieni” podczas pochwycenia w czasach ostatecznych „Potem my, którzy pozostaniemy jeszcze przy życiu, razem z nimi zostaniemy porwani na obłokach, w powietrze, na spotkanie z Panem i odtąd już na zawsze będziemy z Panem” (1 Tes. 4:17); „Oto ogłaszam wam tajemnicę: Nie wszyscy umrzemy, wszyscy zaś będziemy przemienieni, w jednej chwili, w mgnieniu oka, na dźwięk ostatniej trąby. Zabrzmi bowiem trąba i umarli będą wskrzeszeni jako istoty niezniszczalne, i my zostaniemy przemienieni” (1 Kor. 15: 51–52), ponieważ Bóg nie jest ograniczony do ziemskiej atmosfery „Gdzie się oddalę przed Twoim duchem, dokąd ucieknę przed Twoim obliczem? Choćbym wstąpił do niebios, tam jesteś, choćbym legł w Szeolu – i tam będziesz” (Ps. 139: 7–8); „Czy Ja jestem Bogiem z bliska – wyrocznia PANA – a nie jestem Bogiem z daleka? Jeśli człowiek schowa się w kryjówce, to czy Ja nie będę go widział? – wyrocznia PANA. Czy Ja nie wypełniam niebios i ziemi? – wyrocznia PANA” (Jer. 23: 23–24); „Czy Bóg rzeczywiście zamieszka na ziemi? Przecież niebo i najwyższe niebiosa nie mogą Cię ogarnąć, a tym bardziej ten dom, który zbudowałem!” (1 Król. 8:27).

Z politycznego punktu widzenia jednym z problemów związanych z kolonizacją Marsa jest to, w jaki sposób prawa cywilne i kultura zostaną ustanowione w kolonii marsjańskiej. W 1967 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych stworzyła „Traktat o zasadach regulujących działalność państw w badaniu i użytkowaniu przestrzeni kosmicznej, w tym Księżyca i innych ciał niebieskich”. Traktat ten stanowi, że „żaden kraj nie może rościć sobie prawa do przestrzeni ani jej mieszkańców”. Ponieważ kolonizacja Marsa stanowiłaby tak niebezpieczne i trudne przeszkody dla ludzkiego życia, zakłada się, że prawa wspólnotowe na Czerwonej Planecie prawdopodobnie różniłyby się od tych na Ziemi. Jeśli kolonizacja Marsa zostanie zaktualizowana, chrześcijanie należący do społeczności naukowych i politycznych powinni być czujni, pomagając w ustanawianiu moralnych, humanitarnych praw i praktyk dla nowej cywilizacji.

Chrześcijanie mogą bezpiecznie postrzegać ideę kolonizacji Marsa po prostu jako ciągły postęp w nauce i poszerzanie wiedzy. Wspieranie wysiłków kolonizacyjnych na Marsie ma na celu wspieranie eksploracji kosmosu, badań naukowych i badań międzyplanetarnych - nie jest to równoznaczne ze scenariuszem zagłady, oszustw związanych z globalnym ociepleniem, obawami o przeludnienie czy jakiekolwiek innych kwestii związanych ze środowiskiem politycznym.   (Gotquestion.org)

Natomiast apostoł Paweł napisał: 

„Bóg także z jednego człowieka powołał do istnienia wszystkich ludzi, aby zamieszkiwali całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkiwania, aby szukali Boga, czy to nawet dotknęli Go po omacku, i znaleźli. W rzeczywistości bowiem jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim przecież żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: Jesteśmy bowiem z Jego rodu. Jeśli więc jesteśmy z rodu Boga, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota, srebra albo kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. Nie zważając przeto na czasy nieświadomości, Bóg wzywa teraz wszędzie i wszystkich ludzi, aby się nawracali, gdyż wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych” (Dz.Ap. 17:26-31).

Ludzie jednak, zamiast skorzystać z danej przez Boga łaski nawrócenia, szukają ucieczki na inną planetę. Lecz od Bożego gniewu nie ma ucieczki, gdyż Paweł napisał również - „Gniew Boży objawia się z nieba przeciwko wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości ludzi – którzy prawdę w niesprawiedliwość obracają – gdyż to, co można wiedzieć o Bogu, zostało im objawione. Sam Bóg przecież im to objawił. To bowiem, co w Nim niewidzialne, Jego wieczna moc i boskość, są od stworzenia świata widoczne w dziełach, dlatego nie mają nic na swoją obronę. Chociaż poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwały jako Bogu ani Mu nie podziękowali, ale zbłądzili w swoich myślach, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Uważali, że są mądrzy, a dali się ogłupić” (Rzym. 1:18-22).

Na te słowa mogę powiedzieć z całym przekonaniem - AMEN!

Henryk Hukisz

Wednesday, February 17, 2021

Świadczenie usług proroczych

Życie społeczno-polityczne w Stanach Zjednoczonych przechodzi obecnie olbrzymie zawirowania, dlatego tzw. prorocy mają duże pole do przepowiadania zdarzeń w skali narodowej. Pamiętam jak w ubiegłym roku pojawił się nowy kandydat do urzędu Prezydenta, który sam sobie przepowiedział zwycięstwo. Obecnie, po zamieszkach na Kapitolu, można na YT-bie zobaczyć i usłyszeć wypowiedzi wielu proroków. Ostatnio, jeden z pastorów w bardzo dynamiczny sposób przepowiedział opady śniegu w stolicy Stanów Zjednoczonych, co o tej porze roku nie jest zjawiskiem nadzwyczajnym, lecz przy okazji ogłosił swoje polityczne preferencje dla tego narodu. Ciekawe natomiast jest to, że wideo o tym proroctwie opublikowano już po obfitych opadach śniegu w Waszyngtonie, DC. Prorokowanie stało się zjawiskiem prawie że nagminnym, lecz niepokoić może fakt, że to nie ma nic wspólnego z nauczaniem apostolskim w tej materii.

Może w naszym kraju jeszcze nie ma proroczych usług, jakie prawie na porządku dziennym dostępne są w innych krajach. Obawiam się jednak, że jest to jedynie kwestią czasu, gdyż w dobie internetu, naśladownictwo obejmuje wszystkie dziedziny naszego życia. Coraz częściej możemy spotkać w naszym ewangelicznym środowisku posługiwanie darami łaski na zasadzie świadczenia usług, jak na razie bezpłatnie, ale jakaś taca w pobliżu też się znajdzie.

Niedawno przeczytałem o naszym krajowym przypadku, gdy osoba wstawiająca się modlitewnie w intencji przywracania do życia zmarłych, otrzymała zlecenie wykonania takiej posługi. Udała się więc w dość odległą drogę, by wykonać tę czynność, lecz w połowie drogi dotarł do niego sms, że nieboszczyk został poddany kremacji i wezwanie zostało wycofane.

Obawiam się, że rodacy zbyt bezkrytycznie naśladują wzorce zza oceanu w myśl porzekadła, że „amerykańskie musi być lepsze”. Mamy już zbory z obcojęzycznymi nazwami typu „Shoreline” czy „Life House”, nie mówiąc o zagranicznych sponsorach z antypodów czy innych rejonów geograficznych. Przyznam, że tego trendu nie rozumiem, ponieważ uważam, że w Polsce mamy taką samą ewangelię jak w Ameryce, czy w Australii. Chyba, że chodzi o coś innego. A jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze.

Jestem obecnie przy lekturze bardzo ciekawej i na czasie książki - „Thus Saith the Lord?” John’a Bevere. Autor jest już znany w naszym środowisku chociażby dzięki takim polskojęzycznym pozycjom jak: „Historia Małżeństwa”, „Diabelska pułapka”, „Duch Święty” i inne. Mam nadzieję, że wspomniana i obecnie czytana przeze mnie książka też doczeka się przekładu na nasz język, gdyż mogłaby dostarczyć wiele pożytecznych przestróg. Niniejszym wpisem na moim blogu, rzucam wyzwanie liderom wspólnot ewangelicznych, aby zapoznali się z tą pożyteczną książką.

W tym rozważaniu postanowiłem przybliżyć kilka wypowiedzi wspomnianego autora na temat osobistego prorokowania, czyli przekazywania poselstwa „od Pana dla indywidualnie wskazanej osoby”. Są to osobiste przepowiednie zdarzeń, jakie mają się wydarzyć w życiu jednostki. Tego typu prorokowania w Stanach Zjednoczonych są bardzo częstą usługą podczas niedzielnych nabożeństw. Ludzie odbierają różnego rodzaju poselstwa o tym jak stać się bogatym, jak prowadzić dochodowe interesy, jak znaleźć dobrą pracę czy też zmienić miejsce zamieszkania. Autor tej książki śledził los i przeprowadził mnóstwo wywiadów z zawiedzionymi odbiorcami takich proroctw, dlatego postanowił o tym napisać ku przestrodze dla innych.

Fragment z rozdziału „Osobiste proroctwo”

„Rozprzestrzenianie się w ostatnich latach osobistych proroctw wyniosło tę służbę na poziom ogólnokrajowy. Wielu tych proroków lub prorokiń nie tylko przekazują prorocze słowa, lecz za pośrednictwem różnych seminariów, książek, nagrań lub konferencji również nauczają innych jak to robić. Za cenę rejestracji w trwających kilka sesji weekendowych, można stać się prorokiem, lub przynajmniej poznać jak prorokować do woli. Większość tych proroctw zostaje zarejestrowanych za pomocą różnych nośników, tak że można zabrać je ze sobą do domu.

Jest to smutne, lecz ponieważ tak desperacko poszukujemy rzeczy nadnaturalnych i prawdziwych proroctw, wielu nie dokonywało duchowego osądu, ponieważ lekkomyślnie przyjmowało wszystkie formy tej służby. Jezus wyraził się jasno: „Uważajcie, aby ktoś was nie zwiódł” (Mat. 24:4). Odpowiedzialność spoczywa na nas!

Musimy zadać sobie pytanie: „Dlaczego tak wielu zostało z łatwością zwiedzonych przez niesprawdzone osobiste proroctwa?” Po pierwsze, najczęściej lekceważymy ich autentyzm. Aby poznać prawdziwość osobistych proroctw, musimy zwrócić się do Pisma Świętego.  

Nowotestamentowy wzorzec

W proroctwach zapisanych w Nowym Testamencie nie ma słownictwa jakie najczęściej spotykamy we współczesnych wypowiedziach proroków. Obecnie można być uczestnikiem wielu proroczych spotkań lub konferencji, na których są wywoływani ludzie do których kierowane są słowa osobistego przesłania. Najczęściej rozpoczynają się one słowami: „Tak mówi Pan ...” albo „Słyszę, jak Bóg mówi ...”, lub „Bóg rzekł:...”. Czy wszystkie słowa, jakie później są wypowiadane, czy naprawdę pochodzą z ust Boga? Te słowa nie mają nic wspólnego z przykładami osobistych proroctw, jakie możemy znaleźć w Biblii.

W Nowym Testamencie, gdy proroctwo było kierowane osobiście do kogoś, zawierało słowa napomnienia w przypadku, gdy ktoś zszedł z właściwej drogi. Podobnie było, gdy groziło komuś niebezpieczeństwo, prorocze słowa posilały w walce lub w przeciwnościach. Dlatego apostoł Paweł zachęcał proroczymi słowami Tymoteusza do dobrej walki (1 Tym. 1:18). Mówił, aby Tymoteusz zachował swoje serce w czystości, dlatego że był atakowany. Podobnie było w życiu Pawła, gdy otrzymał słowo prorocze od Agabusa. Te słowa wzmocniły postawę Pawła wobec tego, co go czekało w Jerozolimie tak, że mógł powiedzieć: „Ja przecież jestem gotów nie tylko dać się związać, lecz i umrzeć w Jeruzalem dla imienia Pana, Jezusa” (Dz.Ap. 21:13).

W innych sytuacjach prorocze słowa w przejawianiu się darów łaski wyznaczały ludzi do służby. Te słowa były wypowiadane przez doświadczonych i sprawdzonych w pracy pracowników, którzy znali te osoby, gdyż byli współpracownikami. Nie wyznaczano do służby osób, o których niewiele wiedziano. Paweł przestrzegał - „Rąk na nikogo nie nakładaj pochopnie i nie miej udziału w cudzych grzechach. Sam bądź bez zarzutu” (1 Tym 5:22). Podobnie było, gdy „W Antiochii, w tamtejszym Kościele, prorokami i nauczycielami byli: Barnaba i Szymon, zwany Niger, (...), oraz Szaweł. Gdy pełnili służbę Panu i pościli, Duch Święty powiedział: Wyznaczcie już Mi Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem” (Dz.Ap. 13:1,2). Jest to bardzo wyraźne w Biblii. Paweł napisał, że zanim powoła się kogoś do pełnienia jakiejś służby, wpierw należy tę osobę sprawdzić. Mogą to być osoby, które przeszły w życiu sprawdzian”.

Osobiście spotkałem się z wieloma przypadkami, gdy prorok wyznaczał do konkretnej służby osoby „ad hoc”, nic o nich nie wiedząc. Później w lokalnym zborze powstawały konflikty, gdy te osoby domagały się dla siebie jakichś służb, gdyż, jak mówiły, zostały wyznaczone przez Boga.

Myślę, że zanim u nas upowszechni się tego rodzaju posługiwanie i zanim wyszkoli się rzeszę proroków, którzy przystąpią do prorokowania mówiąc: „Wyrocznia PANA”, a Pan powie: „a Ja nie przemawiałem” (Ezech. 13:7), musimy wiedzieć dużo więcej o tym, na czym polega nowotestamentowa służba proroków. Jedno jest pewne, to co zapowiadał Pan Jezus, mówiąc; „Pojawią się bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i będą dokonywać wielkich znaków i cudów, żeby, o ile to możliwe, zwieść nawet wybranych” (Mat. 24:24). Dlatego musimy spodziewać się pojawienia się w czasach ostatecznych takich zwodzicieli, aby dobrze przygotować się na odparcie ich fałszerstw.

Ja mogę jedynie polecić kilka ostatnich wpisów na blogu, poświęconych temu tematowi i zapewnić, że będę do tego jeszcze powracać.

Henryk Hukisz

P.S. Wydawca „Charisma” Stephen Strang pisze o Johnie Bevere

„Ciało Chrystusa potrzebuje przekonanych mężczyzn i kobiet, którzy wskażą nam, gdzie oddalamy się od czystej ewangelii i zaprowadzą nas z powrotem na prostą i wąską ścieżkę… z powrotem do Chrystusa.

Uważam, że John Bevere jest takim człowiekiem. W ciągu ostatnich kilku lat Bóg pobudził go aby stał się głosem, aby przypomnieć kościołowi o niebezpieczeństwie trzymania się tego co niewłaściwe, aby wezwać kościół do nowego zrozumienia bojaźni Pańskiej. Teraz John pisze nową, odważną książkę, która jego zdaniem może być jedną z najważniejszych jakie napisał”.

Saturday, February 13, 2021

Komu Boże tajemnice?

Czyżby znów nastał dobry czas dla proroków? Coraz częściej spotykam się z różną odmianą słowa „prorok”, jak na przykład: "proroctwo”,  „prorokowanie”, „prorocze słowo”, „proroczy naród”, itd. Czy czasy proroków i prorokowania skończyły się wraz z nastaniem ery łaski Bożej? Teraz wszystko dzieje się nie na podstawie posłuszeństwa Bożemu prawu, lecz „jest darem Boga. Nie z powodu uczynków, aby się nikt nie chlubił” (Ef. 1:8b,9). A może prorokowanie, czyli przemawianie w imieniu Boga w czasie Kościoła, przybrało inną formę? Na postawione wyżej pytania możemy spotkać się z różnymi odpowiedziami i nie moją jest rzeczą udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Chcę jedynie odnieść się do charakteru samego zjawiska, jakim jest z pewnością mówienie, czy też zwiastowanie Słowa Boga.

Zadaniem proroka jest przekazywać słowa otrzymane od Boga. Innymi słowy, prorok jest ustami Boga, dlatego ważne jest, co z jego ust wychodzi. Apostoł Piotr napisał, że „jeśli ktoś przemawia, niech to będą jakby Słowa Boga, jeśli ktoś służy, niech to czyni mocą, której udziela Bóg, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa” (1 Ptr. 4:11). Dlatego teraz chciałbym się zastanowić nad tym, komu Bóg wkłada w usta Swoje Słowo, aby zostało przekazane ludziom z należnym szacunkiem.

W jednym z Psalmów znajdujemy wspaniałą podpowiedź, że „tajemnica PANA jest objawiana tym, którzy się Go boją, oznajmia im swoje przymierza” (Ps. 25:14 [UBG]). Skorzystałem z innego przekładu, niż korzystam zwykle, gdyż najlepiej oddaje zasadniczą myśl odnośnie do tego, komu Bóg powierza Swoje tajemnice. Najczęściej spotykamy w tym wersecie słowa o przyjaźni Boga lub o intymności, gdyż ta cecha jest niezbędna w relacji proroka z Bogiem, którego reprezentuje. Hebrajskie słówko סוד [sode] oznacza przekazywanie tajemnicy komuś, kto znajduje się w intymnej relacji. Psalmista używa tu określenia ירא [ira], czyli „bojaźń Boga”, która charakteryzuje tych mężów Bożych, którzy znajdowali się w szczególnej bliskości Pana.

Zrozumiałe jest, że swoich tajemnic nie przekazujemy pierwszej napotkanej osobie. Robimy to jedynie wobec osób, które bardzo dobrze znamy i łączy nas z nimi bliska więź. Dlatego jestem całkowicie przekonany, że Bóg chętnie przekazuje Swoje tajemnice, plany i informacje jedynie tym, którzy znajdują się w bliskiej zażyłości z Nim. To muszą być osoby, które dobrze znają Boga, o których On nie powie: „Nigdy was nie znałem, odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia” (Mat. 7:23). Pan wie, którzy należą do Niego.

Warto jest więc przyjrzeć się, co na ten temat jest napisane w Biblii. Jak wejść w tak bliską relację, aby Bóg mógł oznajmiać Swoje tajemnice? Wiadomo przecież, że prorok powinien mówić jedynie to, co Bóg mu objawi. W Starym Testamencie mamy wiele przykładów wskazujących na to, że pojawiali się prorocy, którzy mówili od siebie, a nie to, co Bóg chciał, aby powiedzieli. W Biblii znajdujemy również przykłady proroków, którzy wykazywali się pożądaną w tym przypadku bojaźnią i Bóg objawiał im Swoje tajemnice.

Król Salomon w swoich przypowieściach sporo pisał o mądrości. Zgodzimy się  z tym, że jest potrzebna mądrość, aby wejść w tę szczególną relację z Panem. Ten mądry król radził: „Mój synu, jeśli przyjmiesz moje słowa i będziesz przestrzegał moich nakazów, zwracając ucho ku mądrości, a serce skłaniając ku zrozumieniu; jeśli przywołasz rozsądek, zabierzesz głos, by zrozumieć; jeśli będziesz jej szukał jak srebra, poszukiwał jak ukrytych skarbów, wtedy zrozumiesz bojaźń PANA i dojdziesz do wiedzy o Bogu” (Prz.Sal. 2:1-5). Nie można osiągnąć bojaźni Bożej bez zrozumienia, na czym ona polega, gdyż prowadzi wprost do poznania Boga. Znajomość Boga jest sprawą kluczową, gdyż jedynie On „daje mądrość, z Jego ust pochodzą wiedza i zrozumienie” (w. 6).

Dla zilustrowania chcę podać kilka przykładów. Pierwszy, jaki mi się nasuwa, to Henoch, prapraprapraprawnuk Adama. Wyobrażam sobie taką scenę, Henoch rozmawia na temat Boga ze swoim praprapraprapradziadkiem Adamem, który mógł mieć już sporo ponad sześćset lat. Adam zamiast opisywania wszechświata, jaki Bóg stworzył i miliony zwierząt, jakie musiał nazwać, opowiadał o tym, co najwyżej cenił, wspominając swój pobyt w ogrodzie Eden. Z pewnością były to chwile, gdy wraz z Ewą słyszeli „głos PANA Boga przechadzającego się po ogrodzie w dziennym powiewie” (Rodz. 3:8). To były momenty, jakich nie mógł już doświadczać, dlatego wspominał je i opowiadał o nich z nostalgią. Na Henochu musiało to wywołać tak wielkie wrażenie, że postanowił zaprzyjaźnić się z Bogiem aż tak bardzo blisko, że „potem go nie było, gdyż Bóg go zabrał” (Rodz. 5:24). To musiała być bardzo dobra znajomość z Bogiem.

Nie chodzi o to, aby Boga znać jedynie z opowiadania. Hiob znał dobrze Boga, gdyż był „uczciwy i prawy, bał się Boga i stronił od zła” (Hi. 1:1). Nawet w chwili największego doświadczenia, gdy tragicznie stracił rodzinę, wszystko co posiadał oraz swoje zdrowie, to wyznał szczerze: „PAN dał i PAN wziął. Niech imię PANA będzie błogosławione” (Hi. 1:21). Istnieje jednak wyższy poziom poznania Boga, bardziej intymnej relacji z Nim. Hiob doświadczył takiego zbliżenia do Pana, że mógł powiedzieć: „Dotąd moje ucho tylko słyszało o Tobie, a teraz moje oko ujrzało Ciebie” (Hi. 42:5).

Abraham był jednym z najpokorniejszych mężów, z którymi Bóg rozmawiał i objawiał mu Swoje tajemnice. Gdy przyjrzymy się jego życiu, to zrozumiemy na czym polegała ta szczególnie intymna relacja, że Bóg ukazywał mu się osobiście, aby objawić Swoje plany wobec niego, jego potomstwa i narodu, który powołał do szczególnego zadania. Nikt inny nie usłyszał tak wielkich słów, jak Abraham, gdy osiągnął wiek dziewięćdziesięciu lat: „Ja jestem Bóg Wszechmogący. Żyj świadomy Mojej obecności i bądź doskonały. Chcę bowiem zawrzeć z tobą Moje przymierze i dać ci liczne potomstwo” (Rodz. 17:1,2). Dlaczego aż tak bardzo Bóg ufał temu człowiekowi, że z nim zawarł przymierze dotyczące setek pokoleń i sporej części historii ówczesnego świata? Nawet 1500 lat później, Nehemiasz, gdy po niewoli babilońskiej wrócił do Jerozolimy, dziękował Bogu za Abrahama - „Uznałeś, że jego serce jest Ci wierne, i zawarłeś z nim przymierze, aby dać jemu i jego potomstwu ziemię Kananejczyka” (Neh. 9:8).

Warto więc przyjrzeć się szczególnemu momentowi z życia tego męża Bożego. Był to czas, gdy „Bóg wystawił Abrahama na próbę” (Rodz. 22:1). Gdy Abraham usłyszał tę przerażającą wiadomość: „Weź swojego jedynego, ukochanego syna Izaaka i idź do kraju Moria. Tam złóż go na ofiarę całopalną na jednej z gór, którą ci wskażę” (w. 2), nie zawahał się, nie odłożył tego polecenia na później, aż lepiej zrozumie, lecz „wstał więc wcześnie rano, osiodłał osła, wziął ze sobą dwóch służących oraz Izaaka, swojego syna, narąbał drewna na ofiarę całopalną i udał się na miejsce, które Bóg mu wskazał” (w. 3). Tak może postąpić jedynie ktoś, kto bardzo dobrze zna Boga i chociaż nie rozumiał dlaczego, posłusznie podjął się wykonania tego polecenia. Gdy pożegnał towarzyszących sług na dole góry, na którą się wspinał z Izaakiem, wypowiedział prorocze słowa: „ja i chłopiec pójdziemy tam, oddamy pokłon i powrócimy do was” (w. 5). Dlaczego użył liczby mnogiej - „wrócimy”, chociaż wiedział, w jakim celu udaje się na górę Moria?

Kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy pasterze jego owiec i owiec bratanka Lota spierali się o dostęp do paszy i wody, Abraham pokazał prawdziwą postawę bojaźni Boga. Ta bojaźń wyrażała całkowite zaufanie Panu, za którego głosem poszedł w nieznane. Teraz dał wybór młodszemu krewnemu, który „rozejrzał się i zobaczył, że cała kraina nad Jordanem była tak samo dobrze nawodniona, jak ogród PANA” (Rodz. 13:10), natomiast sam czekał na wybór Boga, który miał wobec niego plan na wiele pokoleń. Boży plan był ujęty w słowach: „Albowiem tę całą ziemię, którą widzisz, dam tobie i twemu potomstwu na wieki” (w. 15). Natomiast Lot cieszył się swoim wyborem tylko jakiś czas, „zanim PAN zniszczył Sodomę i Gomorę” (w. 10).

Dwudziestowieczny duński filozof Soren Kierkegaard poświęcił sporo uwagi historii Abrahama, a szczególnie wydarzeniu na górze Moria. W jego dziele pod tytułem „Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć” tak opisuje ten kulminacyjny moment: „Jechali razem prosto Abraham i Izaak, aż przybyli do góry Moria. I Abraham przygotował wszystko do ofiary, spokojnie i łagodnie, ale kiedy odwrócił się i porwał miecz, Izaak widział, że palce lewicy Abrahama skurczyły się z rozpaczy, i przeszedł dreszcz przez jego ciało - ale Abraham porwał miecz”. 

Ten rodzaj dreszczu przechodzi przez ciało człowieka w momencie gdy uświadamia sobie istotę świętego Boga, który zbliża się do Swego stworzenia. Pomimo grzeszności, w jakiej każda istota ludzka się znalazła, Bóg przychodzi w całej Swojej świętości i majestacie, nic nie ujmując ze Swojej chwały. Dlatego rzeczą naturalną jest, że człowieka ogarnia drżenie, będące autentycznym potwierdzeniem bojaźni. Kto tego drżenia nie doświadcza, lepiej niech sprawdzi swoje zrozumienie Boga.

Bóg nie może się zmienić. On nie jest inny, niż znamy Go ze stron Starego Testamentu. Jeśli wówczas prorocy drżeli, gdy słyszeli co „Bóg mówi”, to takie samo doznanie winno towarzyszyć nam gdy twierdzimy, że Bóg mówi do nas.

Gdy głos Boga poruszał górami to ludzie, którzy nie odbierali tego z drżeniem, ponosili srogie konsekwencje. Nawet Mojżesz, który przecież rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz, na dźwięk trąby i słów Boga zawołał: „Jestem przerażony i drżący” (Heb. 12:21). Dlatego autor Listu do Hebrajczyków wyciąga wniosek: „ponieważ otrzymujemy Królestwo niezmienne, trwajmy w łasce, dzięki której będziemy służyć tak, jak się Bogu podoba, z pobożnością i bojaźnią” (w. 28) i kontynuuje swoje zrozumienie Boga - "Nasz Bóg jest bowiem ogniem pożerającym” (w. 29).

Jeśli ktoś twierdzi dziś, że Bóg mu coś powiedział i nie drży w bojaźni przed świętym Bogiem, lepiej takiego poselstwa nie przyjmować, bo nie wiadomo z jakiego źródła ono pochodzi.

Henryk Hukisz

Tuesday, February 2, 2021

Jakość Słowa

Źródlana woda kojarzy się z czystością, świeżością i zdrowiem, co automatycznie wywołuje pragnienie napicia się. Sprzedawcy wody pitnej prześcigają się w opisywaniu warunków, w jakich ich produkt jest pozyskiwany, a twórcy etykiet na przezroczystych opakowaniach starają się graficznie wywołać potrzebę nabycia tego produktu.

Wyobraźmy sobie, że właśnie kupiliśmy pięciolitrową szklaną butlę świeżutkiej, chłodnej wody. Jestem przekonany, że w upalny dzień natychmiast otworzymy ją, aby zgasić pragnienie kilkoma łykami tego orzeźwiającego płynu. Nawet przez moment nie wątpimy w doskonałą jakość wody, ufając że jest źródłem zdrowia, o które przecież tak bardzo się troszczymy.

Zastanówmy się jednak, jak zareagujemy gdyby ktoś nas poinformował, że do tej wody wlano około 200 ml dwutlenku chloru (ClO2) w celu usunięcia niepożądanych mikroorganizmów? Być może jakiś wewnętrzny głos będzie chciał nas przekonać, że nadal mamy do czynienia z wodą. Jednak kierując się zdrowym rozsądkiem i w trosce o swoje zdrowie, nie weźmiemy jej do ust. Taka woda nadaje się jedynie do wypełnienia basenu na pływalni. Natomiast jeśli pomyślimy o przyjmowaniu czystej nauki Słowa Bożego, to czy tak samo z ogromną troską zabiegamy o to, aby nie było w niej żadnych domieszek? Pamiętajmy, że Słowo Boże przynosi życie, a nie służy do celów rekreacyjnych, dlatego musi być zachowane w absolutnej czystości.

Spotykamy się często z mniej ostrożnym podejściem do Słowa Bożego, gdyż ludzie uważają, że nic im nie zaszkodzi, bo Słowo samo się obroni. Przecież - mówią amatorzy różnych nowinek - musimy poznawać nowości, wiedzieć co aktualnie głosi się w kościołach aby wybrać to, co uważamy za dobre. Szczególnie w dobie obfitości internetowych nauczycieli „streamujących” online co im ślina na język przynosi. Wody z domieszką dwutlenku chloru oczywiście nie wezmą nawet do ust, bo zaszkodzi - twierdzą ci sami amatorzy nowinek w nauczaniu kościelnym.

Prorok Jeremiasz występował przeciwko fałszowaniu Słowa Bożego przez proroków, którzy mówili to, co ludzie chcieli usłyszeć. Istniały wówczas szkoły przygotowujące takich głosicieli pokoju i dobrobytu. Ten wierny sługa Boga, z narażeniem własnego zdrowia i życia, starał się przekazać czyste Słowo, jakie otrzymywał bezpośrednio z ust Boga. Jeremiasz wskazywał na to, czym ci fałszywi prorocy karmią lud Boży - „Zarówno bowiem prorok, jak i kapłan stali się nieczyści. Także w moim domu znalazłem nieprawość - wyrocznia Pana” (Jer. 23:11 [B.św.Pawła]). Skorzystałem wyjątkowo z przekładu, w którym zostało najwierniej oddane hebrajskie słowo חנפו [chaneph], które znaczy „zanieczyszczać, profanować”. Kilka wierszy dalej Jeremiasz wyjaśnia dlaczego musi ostrzegać naród przed słuchaniem takich proroków - „Tak bowiem mówi PAN Zastępów: Nie słuchajcie słów proroków, którzy wam prorokują – oni was zwodzą. Głoszą wam widzenia swego serca, a nie to, co pochodzi z ust Pana” (Jer. 23:16). W wersecie 15. jest mowa o zatrutej wodzie, jaką zostali napojeni fałszywi prorocy.

Innym prorokiem nawołującym do całkowitego zaufania Bogu i Jego Słowu był Ezechiel. W jego proroctwach spotkamy się z podobnym charakterem wezwania do odrzucenia wszelkiego fałszu. Pan nakazał mu mówić wprost: „Synu człowieczy, prorokuj przeciw prorokom Izraela, którzy wieszczą. Powiedz samozwańczym prorokom: Słuchajcie słowa PANA: Tak mówi Pan BÓG: Biada głupim prorokom, którzy idą za swym natchnieniem, a nic nie widzieli!” (Ezech. 13:1,2). Praktycznie cały ten rozdział jest poświęcony ostrzeżeniom przed samowolą fałszywych proroków, którzy „mają daremne widzenia i kłamliwe wróżby. Mówią: Wyrocznia PANA, a PAN ich nie posłał. Spodziewają się, że spełni się słowo. Czy nie mieliście daremnych widzeń i nie wygłaszaliście kłamliwych wróżb, mówiąc: Wyrocznia PANA, a Ja nie przemawiałem?” (Ezech. 13:6). Ci prorocy zwodzą lud Boży mówiąc: „Pokój, a nie ma pokoju” (w. 11).

Zdrowa, czysta nauka Słowa Bożego pochodzi jedynie z ust samego Boga. Chrystus mówił tylko to, co usłyszał od Ojca, dlatego Jego słowa przynosiły słuchaczom życie. Jezus powiedział: „Zapewniam, zapewniam was, że kto słucha Mojego słowa i wierzy Temu, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na potępienie, ale przeszedł ze śmierci do życia” (Jan 5:24).  Natomiast kiedy zakończył przemawiać do zgromadzonego tłumu, powiedział: „Każdy więc, kto słucha tych Moich słów i wprowadza je w czyn, podobny jest do człowieka rozsądnego, który zbudował swój dom na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak się nie zawalił, ponieważ fundament miał założony na skale” (Mat. 7:24,25). Tak więc nasze życie, jego jakość i trwałość zależy od tego, czy budujemy je na fundamencie Słowa Bożego. Apostoł Paweł pisał do wierzących w Koryncie, że podobnie jest z budowaniem naszego życie, czy „ktoś buduje na tym fundamencie ze złota, srebra, szlachetnych kamieni, drewna, trawy, słomy – dzieło każdego stanie się jawne. Dzień ten bowiem uczyni je jawnym, ponieważ w ogniu się objawi i dzieło każdego, jakie jest, ogień wypróbuje” (1 Kor. 3:12,13). Każdy musi przejść przez test wody, ognia i wichru.

Tak więc od nas głównie zależy jakość naszego życia, gdyż sami decydujemy o tym, jakiego materiału użyjemy. Mając na uwadze życie duchowe i naszą relację z Panem, mamy do wyboru jedynie czyste Słowo Boże, bez żadnych domieszek, jeśli chcemy przetrwać w czasie testu. Myślę, że zapowiedź sprawdzenia jakości naszego fundamentu i budowli nawiązuje do słów proroka Ezechiela, który mówił: „On buduje ścianę, a oto oni pokrywają ją tynkiem” (Ezech. 13:10). Miał on na uwadze lud, który stara się budować swoje życie Słowem Boga, natomiast prorocy podawali im słowa fałszywe, zmyślone, własne idee, jak tynk pokrywający mur. Aby lepiej zrozumieć ten obraz, muszę odwołać się do tekstu oryginalnego, gdyż prorok określił ten rodzaj tynku słowem תפל [taphel], które znaczy „głupie rzeczy, niesmaczne, nietrwałe”. Takim słowem fałszywi prorocy karmili naród, dlatego Bóg zapowiedział - „Stanie się, że ześlę ulewny deszcz, spadnie grad, zerwie się gwałtowny wiatr, i oto runie ściana. Czy nie spytają was: Gdzie jest zaprawa, którą tynkowaliście?” (Ezech. 13:11).

Jedynie oryginalne, niczym niezanieczyszczone Słowo Boga ma moc trwałego budowania naszego życia. Salomon zbudował świątynię zgodnie z planem objawionym przez Boga. Niczego nie dodał, niczego nie zmienił, gdyż wiedział, że „każde słowo Boga jest sprawdzone, On jest tarczą dla tych, którzy uciekają się do Niego” (Prz.Sal. 30:5). Apostoł Paweł, który również poznał moc Bożego Słowa, zachęcał do przyjmowania czystego Słowa, które jest „natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16,17). Wszystko inne, co nie jest Słowem Bożym, natchnionym i przeznaczonym do budowania, może jedynie zaszkodzić jak dodany dwutlenek chloru do czystej wody.

Dlatego Paweł zachęcał Tymoteusza, że jeśli zachowa czystość „od rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego” (2 Tym. 2:21). Tymoteusz miał tego pilnować, gdyż nastawał czas, gdy ludzie „będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni. Ty jednak czuwaj nad wszystkim, znoś cierpienia, wypełnij dzieło głosiciela Ewangelii, spełnij swoją służbę” (2 Tym. 4:3-5).

Niestety, te czasy trwają do dziś. Coraz częściej słychać nauczanie, które podobnie jak w czasach Jeremiasza i Ezechiela, nie pochodzi od Boga, lecz jest jedynie własną filozofią wzorowaną na trendach panujących w świecie. Przypomina mi to czas, gdy odwiedzając wiele kościołów za oceanem, słyszałem pastorów pytających na rozpoczęcie nabożeństwa: „Are you having a fun?” (Czy dobrze się bawicie?). Piszę o tym w Polsce, ponieważ lubimy naśladować zagraniczne wzorce, również te złe, które nie budują, jedynie upiększają zewnętrzną powłoką, jak tynk fałszywych proroków w czasach Ezechiela.

Niedawno pisałem o tym w rozważaniu „Oddzielanie Słów Boga”. „Zauważmy, że bezpośrednio po słowach, na czym polega prawidłowe, wierne, proste zwiastowanie Słowa Boga, dla zachowania atmosfery świętości, Paweł radzi, „unikaj pospolitej, pustej mowy, bo tych, którzy się nią posługują, prowadzi ona do coraz większej bezbożności” (2 Tym. 2:16). Dalej wskazuje na przykład, do czego prowadzi brak oddzielenia Słowa Boga od rzeczy pospolitych. Najlepszym porównaniem jest rozprzestrzenianie się gangreny, dziś można by powiedzieć, koronawirusa. Takie są skutki, gdy nie dba się o świętość Bożego Słowa. Gdy miesza się je z naukami świata”.

Henryk Hukisz