Friday, February 27, 2015

Podwójne obywatelstwo

Gdy obserwuję to, co dzieje się we współczesnym nam świecie - ciągły niepokój na Bliskim Wschodzie, terroryzm niemal w każdym zakątku naszej ziemi, odradzanie sia nacjonalizmów, z nazistowskim włącznie, to aż chce się śpiewać słowa piosenki z czasu mojej młodości "Świat nie jest domem mym".

Szkoda, że dziś już nie śpiewa się takich tekstów dla pokrzepienia serc w czasie niepokoju. Może dlatego, tak często wiedzę ludzi, którzy ślubują posłuszeństwo Chrystusowi, angażujących się równocześnie w sprawy "księcia" tego świata.

Chcę dlatego przypomnieć kilka strof z tego hymnu, aby uświadomić sobie i innym, że:

"Świat nie jest domem mym, jam tu przechodniem jest
Me skarby w niebie są, nie w tej dolinie łez
Do siebie, tam do gwiazd, anieli wabią mnie
Chciałbym stąd wyrwać się, obcym tu czuję się

Ref.
O Panie wiesz, ten świat jest obcym mi
Gdzież pójdę jeśli Ty, przede mną zamkniesz drzwi
Świat nie jest domem mym, blask nieba wabi mnie
Chciałbym stąd wyrwać się, obcym tu czuję się."

Zastanawiam się nieraz, gdzie jest granica naszego zaangażowana w różne sprawy, jakimi zajmujemy się w naszym życiu. Czy wchodzenie "na całego" z sprawy tego świata, jest właściwe dla dziecka Bożego? Czy nie musimy sobie często przypominać, że nasz Pan, nie był z tego świata, i wypełnić nasze myśli i serca bardziej sprawami Królestwa Niebieskiego? Obawiam się, iż zachowujemy się nieraz jak osoby posiadające podwójne obywatelstwo.

W 1879 roku, Kongres Stanów Zjednoczonych ustanowił prawo dające możliwość przyjęcia obywatelstwa amerykańskiego na drodze procesu legislacyjnego, zwanego tutaj „Naturalization Process”. Powszechnie określa się to jako nadanie obywatelstwa osobom, które są już obywatelami innych krajów. Podstawowym elementem tego procesu jest przysięga, którą muszą złożyć wszyscy chętni stania się Amerykanami. Pomimo tego, że wymaga się zrzeczenia dotychczasowego obywatelstwa, można je nadal zachować, lecz należy złożyć przyrzeczenie posłuszeństwa wobec konstytucji Stanów Zjednoczonych. Tak powstaje sytuacja podwójnego obywatelstwa.
Chciałbym jednakowoż zająć się podobną sytuacją w innym świecie, nie tym podzielonym granicami na różne państwa, lecz duchowym, określonym w Biblii jako królestwo ciemności. Zgodnie z tym, co mówi Bóg w Swoim Słowie, wszyscy mieszkańcy ziemi, od momentu pojawienia się grzechu, są obywatelami tego świata. Nawet ci, którzy dokonali wyboru Królestwa Bożego, dopóki żyją na tej ziemi, muszą przebywać na tym świecie, lecz tak, jak gdyby do niego już nie należeli
Chrystus przyszedł na ten świat i stał się Bożym ratunkiem dla wszystkich grzeszników królestwa ciemności. Jedynie On jest prawdziwą światłością, “która oświeca każdego człowieka” (Jan 1:9). Dlatego, tylko w Chrystusie można znaleźć prawdziwe życie, gdyż “w Nim było życie, a życie było światłością ludzi” (w. 4). Pan Jezus powiedział o sobie: “Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodzić w ciemności, ale będzie miał światłość żywota” (Jan 8:12). Tylko On może nas wyprowadzić z królestwa ciemności. Jego wyzwolenie spod panowania księcia ciemności jest dziełem doskonałym i zupełnym, bez żadnych niedomówień. To znaczy, że wszyscy, którzy doświadczają tego wyzwolenia, nie należą już do świata, lecz do innego królestwa. W ten sposób stają się obywatelami Nieba. 
Lecz jest ktoś, komu zależy na tym, aby ludzie nie poznali Bożego planu wyzwolenia z królestwa ciemności. Jak czytamy w Biblii, “bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor. 4:4). Natomiast Bóg, który nas zbawia i w Chrystusie daje nam nowe życie, oczekuje od nas, abyśmy zademonstrowali, że jesteśmy już obywatelami Jego Królestwa. Apostoł Paweł, chociaż przez wiele lat swego życia znał Boże prawa, żył w królestwie ciemności. Dopiero, na skutek Bożej interwencji, gdy objawił mu się Chrystus, jako prawdziwa światłość, chociaż w pierwszej chwili oślepł, to w rzeczywistości dopiero teraz poznał prawdziwie, na czym polega życie w światłości.
Paweł, stojąc później przed królem Agryppą, dał świadectwo o swoim życiu, jakie otrzymał z łaski. Były faryzeusz z Tarsu, stał się największym apostołem, któremu sam Chrystus powierzył zadanie głoszenia ewangelii obywatelom tego świata, “aby otworzyć ich oczy, odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę we mnie współudziału z uświęconymi” (Dz.Ap. 26:18). Dlatego pouczał ludzi, którzy już uwierzyli w Pana Jezusa, że “nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa” (Filip. 3:20).
Zarówno Paweł, jak i inni apostołowie, którzy pisali listy do zborów, wiedzieli, że życie tych, którzy uwierzyli, będzie nadal przebiegać przez terytorium tego świata. Dlatego Paweł pisał, że chociaż “niegdyś chodziliście według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych” (Efe. 2:2), to teraz “wraz z Nim (Chrystusem) wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie” (w. 6). Apostoł Paweł zaświadczył, że “wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności” (1 Tes. 5:5). Innymi słowy, skoro staliśmy się już obywatelami Królestwa Światłości, nie należymy już do tego świata i nie powinniśmy zajmować się tym, czym książę ciemności stara się wypełniać ludzkie serca.
U Boga nie ma podwójnego obywatelstwa. Chociaż w tym świecie toleruje się takie sytuacje, to w Bożym Królestwie nie ma takiej możliwości. Apostoł Jakub poszedł dalej i napisał: “Wiarołomni, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jak. 4:4). O takich, którzy uważają się podwójnymi obywatelami Bożego Królestwa i tego świata, Jakub pisał: “Przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma, człowiek o rozdwojonej duszy, chwiejny w całym swoim postępowaniu” (Jak. 1:7, 8).
Bóg oczekuje od nas, którzy Jemu zaufaliśmy, abyśmy określili się jednoznacznie, iż jesteśmy wyłącznie obywatelami Jego Królestwa. Ponieważ “wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata” (1 Jan 2:16). Pan Jezus powiedział aż nadto wyraźnie: "Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie" (Mat. 6:24).
W duchowym świece musimy zdecydować się na obywatelstwo tylko Bożego Królestwa, aby z czystym sumieniem zaśpiewać ostatnią zwrotkę piosenki z mojej młodości:

"W chwalebnym kraju tym, będziemy wiecznie żyć
Z żywota drzewa jeść, ze źródła życia pić
Tam uwielbienia pieśń, z ust wszystkich wzniesie się
Chciałbym stąd wyrwać się, obcym tu czuję się"

Szczerze więc odpowiedzmy na pytanie: "
Czy rzeczywiście czuję się tu obco?"

Henryk Hukisz

Thursday, February 26, 2015

Kościelny marketing



Zanim podjąłem świadomą decyzję naśladowania Chrystusa, jako mojego Pana i Zbawiciela, uczestniczyłem już w nabożeństwach lokalnego zboru w Poznaniu. Na przełomie lat 50-siątych i 60-siątych, niewielka gromadka wierzących zgromadzała się w małym pokoiku przy ulicy Łuczniczej na nabożeństwa, na które dojeżdżało również parę osób z okolicznych miejscowości. Pamiętam do dziś pewną sytuację, gdy jedna z niewiast przywoziła świeże jajka, prosto od kury, ponieważ już wówczas byli zwolennicy ekologicznej żywności. Pewnego razu, tuż przed rozpoczęciem nabożeństwa, wspomniana siostra sięgając w głąb torebki, wyciągnęła wylewające się jajko, które uległo rozbiciu w podróży. Powstało wówczas spore zamieszanie, a w małym pomieszczeniu rozszedł się zapach świeżego jajka.
Wspominam tę odległą w czasie historię, jako tło do rozważania na temat kościelnego handlowania, jakie ma miejsce we współczesnych zborach. Być może dziś już nikt nie przywozi świeżych jajek, szczypiorku, czy białego sera, lecz istnieje wiele innych form handlowania. I wcale nie chodzi mi o handlowanie Słowem Bożym, lecz o najzwyklejszy marketing, jakim zajmuje się wiele osób. Oczywiście, nie mam nic przeciwko marketingowi ani zaangażowaniu ludzi wierzących w tę formę pracy zarobkowej. Chodzi mi jedynie o to, że społeczność ludzi wierzących, gdy zgromadza się na wspólnych zebraniach, czyni to w innym celu, niż dokonywanie transakcji handlowych.
Apostoł Paweł, największy bodajże nauczyciel Kościoła, pisze: „Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu” (1 Kor. 14:26). Paweł określił również bardzo wyraźnie co jest celem tego wszystkiego, co dzieje się podczas wspólnego zgromadzenia ludzi wierzących, a mianowicie, że ma to dziać się „ku zbudowaniu i napomnieniu, i pocieszeniu” (1Kor. 14:3). Lud Boży schodzi się razem, aby budować się wzajemnie, „aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej” (Efez. 4:13). Te sprawy dominują w zgromadzeniu ludzi wierzących, w miejscu, gdzie działa Duch Święty, aby „kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem (...), i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się” (Dz.Ap. 9:31).
W czasie wielu lat posługiwania w różnych społecznościach chrześcijańskich, niejednokrotnie zauważałem, że pojawiali się ludzie wykorzystujący tę wspólnotę do swoich marketingowych celów. Potrafili dość sprytnie wykorzystać przychylność osób wierzących, oferując swoje produkty, jako najlepsze na rynku, a do tego, polecane ze szczerego serca. Wielu nabywców, w takiej sytuacji kieruje się ograniczoną ostrożnością, sądząc, że inna osoba wierząca jest godna zaufania. Znam wiele przypadków, gdy nabywcy polis ubezpieczeniowych, różnych kosmetyków, czy środków paramedycznych, dopiero po pewnym czasie zorientowali się, że zostali, mówiąc popularnie, nabici w butelkę. Lecz nie mieli już możliwości złożenia reklamacji, gdyż wędrowny handlarz, po dotarciu z ofertą do wszystkich w danym zborze, znikał z pola widzenia.
Inną stroną takiego nieuczciwego marketingu na niewłaściwym „rynku”, jest oferowanie produktów „biblio-pochodnych”, jako najbardziej odpowiednich dla ludzi pobożnych. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych, w kraju znanym ze swojej historii, jako bardzo chrześcijański od podstaw, pojawia się wiele ofert towarów posiadających biblijne referencje. Sprzedaje się chleb Zachariasza, rybę Św. Piotra, soczewicę Abigail czy sałatkę Jakuba. Odrębnym tematem jest ziołolecznictwo, które uważa się, że jest najbardziej biblijną metodą leczenia.
Wiele osób wierzących przyjmuje łatwowiernie receptury mające im zapewnić zdrowe odżywianie się, a w razie jakichkolwiek dolegliwości, wystarczy zastosować ziołowe cuda, przywracające natychmiast zdrowie i dobre samopoczucie. Problem, jaki widzę, polega na tym, ze wielu tzw. marketingowców, polecających te produkty, wykorzystuje środowiska zborowe, aby jak najłatwiej zdobyć klientów. Raz jeszcze podkreślam to, że osobiście nie mam nic przeciwko marketingowi, jako pracy zarobkowej, jedynie chcę zwrócić uwagę, że nie każde miejsce jest właściwe do uprawiania tego handlu.
W dobie internetu, pojawia się nowa platforma docierania do określonych środowisk - serwisy społecznościowe, jak Facebok, Twitter, Linkedin czy Myspace. Osoby posiadające w nich swoje profile, z reguły gromadzą wokół siebie dość spore grona ludzi o podobnych zainteresowaniach. Dlatego też wiele osób zajmujących się marketingiem określonych produktów, stara się dotrzeć do tego środowiska, aby za wszelką cenę pozyskać nowych klientów.
Ostatnio pojawiło się sporo osób polecających olejki eteryczne, jako najskuteczniejsze w leczeniu i zapobieganiu przed chorobami. Niepokoi mnie brak zdrowego krytycyzmu, gdyż materiały jakie krążą w internecie wskazują na bardzo niebiblijne idee towarzyszące działaniu tych olejków. Firma Young Living, produkująca wspomniane olejki  wyjaśnia na czym polega wyjątkowość ich produktu. Przedstawiciel tej firmy zapewnia, że dzięki specjalnej technologii filtrowania, uzyskują czysty olejek zawierający życiodajną energię. Osoby stosujące ich olejki, mają dostęp do tej energii, co jest zagwarantowane firmową pieczęcią na każdym opakowaniu.
Apostoł Paweł nie daje nam innej możliwości, jak uznać, że „dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” (1 Kor. 8:6). Nie ma innego źródła energii, jak Bóg we własnej Osobie, który przyszedł w Osobie Chrystusa, Swego Syna. Pan Jezus wyjaśnił uczniom, że „ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem” (Jan 6:63). Chrystus, będąc Panem Kościoła, zostawił Swoim uczniom obietnicę - „weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was” (Dz.Ap. 1:8). Jedyną energię działającą w tych, którzy uwierzyli i posiadają nowe życie.
Oby Chrystus nie musiał znów pojawić się w wielu świątyniach, aby zrobić to, co uczynił w Jerozolimie, gdy wszedł „do świątyni, i wyrzucił wszystkich, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, a stoły wekslarzy i stragany handlarzy gołębiami powywracał” (Mat. 21:12).
Henryk Hukisz

Tuesday, February 3, 2015

Dzieci, młodzieńcy i ojcowie



 Być może nieraz zastanawialiśmy się nad tym szczególnym fragmentem z listu apostoła Jana, w którym kieruje kilka uwag do oddzielnych adresatów. Jan wymienia w nim dzieci, młodzieńców i ojców. O kogo tak na prawdę chodzi w tym fragmencie? Czy ten sędziwy już sługa ewangelii ma na uwadze trzy grupy wiekowe uczestników nabożeństw, gdyż swój list kieruje do ludzi wierzących, którzy tworzą społeczność z Bogiem i pomiędzy sobą?
 Z pewnością Jan pisze do wszystkich, którzy gdy uwierzyli, weszli w tę szczególną relację z Bogiem, i mają „społecznością z Ojcem i z Synem jego, Jezusem Chrystusem” (1 Jan 1:3). Autorowi tych trzech wyjątkowych listów zależy na tym, aby ci, którzy poznali zbawienna łaskę, wytrwali do końca w wierze, aby „gdy się objawi, mogli śmiało stanąć przed nim i nie zostali zawstydzeni przy przyjściu jego” (1 Jan 2:28).
Jan wie, że życie ludzi wierzących nie jest pozbawione przeciwności i jest nieustannie narażane na zwodzenie. Dlatego pisze wprost: „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat” (1 Jan 4:1). A najlepszą obroną przed fałszem jest trwanie w prawdzie. Jan, w tych trzech listach zadaje proste pytania, które mogą pomóc poznać faktyczny stan duchowy człowieka wierzącego. Są to, jak powiedziałem, proste sprawdziany, na przykład: „Kto czyni dobrze, z Boga jest, kto czyni źle, nie widział Boga” (3 Jan 11).
Tekst, nad którym chciałbym zastanowić się w tym rozważaniu, brzmi odmiennie niż pozostała treść tych trzech listów. W niektórych wydaniach Biblii, redaktorzy tego fragmentu nadali tym trzem wersetom formę poetycką, podkreślając w ten sposób ich wyjątkowość.
Myślę, że nie zrobię żadnej krzywdy dla oryginalności tekstu biblijnego, jeśli zacytuję ten fragment w zestawieniu równoległym, aby uwypuklić treści skierowane do trzech różnych adresatów -
„Piszę wam, dzieci, gdyż odpuszczone są wam grzechy dla imienia jego.
Napisałem wam, dzieci, gdyż znacie Ojca
Piszę wam, młodzieńcy, gdyż zwyciężyliście złego.
Napisałem wam, młodzieńcy, gdyż jesteście mocni i Słowo Boże mieszka w was, i zwyciężyliście złego.
Piszę wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku.
Napisałem wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku” (1 Jan 2:12-14).
Osobiście uważam, że apostoł Jan, nie ma na uwadze trzech grup wiekowych, lecz trzy etapy duchowego rozwoju człowieka wierzącego.
Jan, wpierw pisze do dzieci, czyli do tych, o których w Biblii nieraz czytamy, że znajdują się jeszcze na początkowym etapie duchowego rozwoju. Apostoł Paweł, na przykład, pisząc do wierzących w Koryncie, zwracał się do nich, „jako do niemowląt w Chrystusie” (1 Kor. 3:1). Ze tego też względu, musiał nadal karmić ich „mlekiem, nie stałym pokarmem” (w. 2). Autor listu do Hebrajczyków natomiast, stwierdza, że odbiorcy tego listu są nadal niezdolni do przyjęcia „pokarmu stałego” (Hebr. 5:12), gdyż ten, kto „nie pojmuje jeszcze nauki o sprawiedliwości, jest niemowlęciem” (w. 13).  
Apostoł Jan w tym fragmencie używa dwóch różnych słówek na określenie tego etapu na drodze do duchowej dojrzałości. Zarówno „teknion”, jak i „paidion” określają stan dziecięctwa, który każdy człowiek przechodzi na początku swej egzystencji. Nic w tym ujmującego, gdyż sam apostoł Paweł powiedział o sobie: „Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jak dziecię, myślałem jak dziecię, rozumowałem jak dziecię; lecz gdy na męża wyrosłem, zaniechałem tego, co dziecięce” (1 Kor. 13:11). Chodzi jednak to, aby każdy przestał być kiedyś dzieckiem.
Jan, pisząc o dzieciach zwraca uwagę, że po wyjściu z okresu duchowego niemowlęctwa, pozostają nadal pod działaniem dwóch prawd – doznanie odpuszczenia grzechów i doświadczenie osobistej relacji z Ojcem. Apostoł Jan, na określenie wejścia w relację z Ojcem, używa wyrazu „ginosko”, który znaczy poznać coś lub kogoś przez osobiste doświadczenie. W języku greckim istnieje inne określenie poznania, „oida”, które znaczy poznać coś lub kogoś teoretycznie. Innymi słowy, nie wystarczy poznać Boga na drodze czytania lub słuchania o Nim, lecz każdy wierzący musi poznać Go w osobistym spotkaniu się z Nim.
Młodzieńcy reprezentują ten etap duchowego rozwoju, na którym z osobistej potyczki z pokusami i przeciwnościami, wychodzi się zwycięsko. Apostoł Paweł napisał, że w tych wszystkich życiowych doświadczeniach „zwyciężamy przez tego, który nas umiłował” (Rzym. 8:37). W życiu osoby wierzącej, każde przeżycie, dobre jak i złe, obraca się zawsze w zwycięstwo. Jak to zostało ujęte w jednym z jego Listów - "A wiemy, iż tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są" (Rzym. 8:28). Apostoł Piotr natomiast, pisząc o dochodzeniu do duchowej dojrzałości, zwraca uwagę na konieczność dokładania wszelkich starań, aby umacniać wiarę. A wiara nie wzrasta inaczej, jak jedynie przez Słowo Boże. Dlatego Jan pisze do tej grupy ludzi wierzących, że odnoszą zwycięstwa dzięki sile, jaką daje im mieszkające w nich Słowo Boże.
Ojcowie, reprezentują zaś ludzi dojrzałych. Tę grupę wierzących charakteryzuje wytrwałość w postanowieniu, jakie uczynili na początku swego życia wiary. Pan Jezus w Swoim osobistym liście do zboru w Efezie zarzucił - „mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość” (Obj. 2:4). Ojcowie, to ci, którzy poznali (ginosko) w osobistym doświadczeniu, że Bóg „daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzym. 5:8). Dlatego Jan w tym liście stwierdza: „A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim” (1 Jan 4:16). Natomiast życie, które rozpoczyna się od doświadczenia Bożej miłości, dzięki duchowemu wzrastaniu prowadzi do takiej dojrzałości, w której odnosi się zwycięstwa nad grzechem. Jan kończy ten List stwierdzeniem, "że żaden z tych, którzy się z Boga narodzili, nie grzeszy, ale że ten, który z Boga został zrodzony, strzeże go i zły nie może go tknąć" (1 Jan 5:18). Ojcowie, to tacy wierzący, którzy dobrze zaczęli, a na końcu usłyszeli, że "za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali" (Jak. 5:11). Dlatego też apostoł Paweł dodaje: "abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem..." (Efez. 4:14).
Miłość jest gwarantem, że będziemy w stanie pokonać każdą przeszkodę, aby wytrwać do końca. Dlatego musimy codziennie dbać o to, aby nasza miłość do Boga nie słabła, gdyż „kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością” (1 Jan 4:8).
Henryk Hukisz