Friday, June 26, 2020

Wybierz życie spokojne i bezpieczne

Wczoraj wrzuciłem na swój profil FB materiał ukazujący jak łatwo można kupić sobie wyborców za kolejny „plus”. Wcześniej też pisałem na ten temat - „Stronniczość kupiona”. Nie spodziewałem się w prawdzie tak ożywionej reakcji, dlatego po przejrzeniu komentarzy, postanowiłem odnieść się do kwestii udziału w wyborach. Często słyszę, że osoby wierzące i ufające Jezusowi, nie powinny brać udziały w tym wydarzeniu bo to sprawa polityczna. Nic bardziej mylącego, gdyż uważam, że jako obywatele ziemskiej ojczyzny, musimy wyrazić nasz stosunek do rządzących, a nie tylko modlić się za nich, dając im pełną swobodę działania.

Odwołam się do wpisu, w którym jego autor stwierdza - „... tak władza pochodzi od Boga. A władzą w demokratycznym z Bożego nadania kraju nie jest rząd, tylko NARÓD. My jako NARÓD "wynajmujemy" tych ludzi, dobrze im za to płacimy aby działali dla dobra ogółu”. Generalnie zgadzam się z takim ujęciem pojęcia władzy, jako narodu, czyli suwerena, oraz rządu, jako tych, którzy służą narodowi, za jego pieniądze.

Musimy pamiętać, że w czasie powstawania Biblii, nie było ustroju demokratycznego, czyli władzy ludu. Panowały wówczas dynastie królewskie lub zdobywcy władzy w narodach, wymuszonej przy użyciu siły. Naród, jako poddani nie miał żadnego wpływu na to, kto i jak będzie nimi rządził. Dlatego współcześnie należy ostrożnie formułować pojęcia uległości wobec władzy, czy wspierania przywódców.

Tak, to prawda, że Bóg ustanowił porządek, jaki panuje na naszym globie, zamieszkałym przez różne narody. Apostoł Paweł wyraził to w słowach: „On także z jednego człowieka powołał do istnienia wszystkich ludzi, aby zamieszkiwali całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkiwania, aby szukali Boga, czy to nawet dotknęli Go po omacku, i znaleźli” (Dz.AP. 17:26,27). Podmiotem Bożego zainteresowania jest człowiek, są ludzie mieszkający w wyznaczonych granicach, a nie ci, którzy nimi rządzą.

Najlepszym przykładem jest naród wybrany, Izrael. Bóg sam był dla nich przywódcą, Panem, opiekunem i Pasterzem. Prowadził ich za pomocą wyznaczonych osób, jak Mojżesz, Jozue, czy sędziowie i prorocy. Lecz nad nimi czuwał sam Bóg i decydował o wszystkim. Niestety, w pewnym momencie historycznym lud zapragnął mieć swojego króla - „Zebrali się więc wszyscy starsi Izraela, przybyli do Samuela do Ramy i oznajmili mu: Ty się zestarzałeś, a twoi synowie nie postępują tak jak ty. Ustanów nam więc króla, aby sprawował nad nami sądy, jak to jest u wszystkich narodów” (1 Sam. 8:4,5). Taka była wola narodu wyrażona przez starszych. Prorok Samuel poczuł się odrzucony, lecz Bóg powiedział: „Wysłuchaj głosu Izraelitów, wszystkiego, co do ciebie powiedzieli, ponieważ oni nie ciebie odrzucili, lecz odrzucili Mnie jako swego króla” (w. 7). Tak więc Bóg pozwolił, aby Saul stał się królem w Izraelu. Jak wiemy, długo nie królował, lecz w międzyczasie pokazał, na czym polega królowanie z wyboru ludzi, a nie ustanowienia Bożego. Lud odczuł to srogo.

Późniejsi królowie narodu wybranego działali już na własną rękę i osobiście ponosili konsekwencje swojego postępowania. Podzielony naród Boży był ciągle atakowany przez obce narody aby w końcu, w wyniku nieposłuszeństwa i odstępstwa, znaleźć się znów w niewoli, tym razem babilońskiej. Później królami byli, lub wyznaczali panujących nad Izraelem Medo-persowie, Grecy i w końcu Rzymianie. Boży naród nie miał już wyznaczonych przez Boga przywódców. Byli „jak owce bez pasterza” (Mat. 9:36), dlatego przyszedł Pan Jezus i ogłosił: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Je także muszę przyprowadzić i będą słuchać Mojego głosu. I będzie jedna owczarnia, i jeden pasterz” (Jan 10:16).

Skoro Pan Jezus stał się sprawcą połączenia wszystkich w jedną owczarnię, w której On sam jest Pasterzem, należy spojrzeć przez pryzmat Słowa Bożego, jaki jest właściwy stosunek „owiec” do państw, władców, królów tego świata. Przecież nadal pozostajemy obywatelami jakichś państw, zamieszkujemy w granicach ziemskich narodów.

Ewangelista Łukasz, z natchnienia Bożego postanowił „wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie opisać” (Łuk. 1:3), abyśmy nabrali przekonania, że to w co wierzymy, jest zgodne z Bożą prawdą. Od samego początku opisu narodzin i życia Chrystusa, umiejscawia wszystkie te wydarzenia w chronologii cesarzy rzymskich. Pan Jezus nie był samowolnym królem Izraela, czego współcześni Mu spodziewali się po Nim. Natomiast, gdy był zapytany podstępnie przez faryzeuszy o Jego stosunek do współczesnej Mu władzy - „Czy wolno płacić podatek cesarzowi, czy nie? Płacić czy nie płacić?” (Mar. 12:14), odpowiedział w sposób bardzo praktyczny - „Przynieście Mi denara, żebym mógł go zobaczyć. Oni zaś przynieśli, a wtedy ich zapytał: Czyja to podobizna i napis? Odpowiedzieli Mu: Cesarza. Wówczas Jezus oznajmił im: To, co cesarskie, oddajcie cesarzowi, a to, co Boskie, Bogu” (w. 16,17).

Jaka nauka dla nas dziś płynie z tego przykładu? Nie tylko to, że mamy płacić podatki świeckim władzom, lecz przede wszystkim fakt, że Chrystus uznaje istnienie cesarza, który w tamtym czasie sprawował władzę nad Izraelem. Obywatele są zobowiązani do płacenia podatków dla rządzących państwem. Wierzący w Boga są również objęci tym obowiązkiem.

Co to jest podatek? Nie jest to żadna danina, lecz procent od zarobionych pieniędzy za pracę. I chociaż Pan Jezus nie mówił wprost, że źródłem naszych dochodów na utrzymanie siebie i rodziny jest praca, to wspomnienie o podatkach niewątpliwie mówi o obowiązku pracy. Chcę przez to odnieść się do powtarzanych często bez większego zastanowienia opinii, że osoby wierzące nie powinny zajmować się „mamoną”, czyli pieniędzmi. Oto przykład wpisu - „ON troszczy się o nas i nigdy nas nie opuści..mamy szukać KRÓLESTWA JEGO..być JEGO naśladowcami i uczniami a nie zajmować się mamona i wchodzić w układy ze światem” (oryginalna pisownia). A co z płaceniem podatków dla panujących tego świata?

We wspomnianym na początku rozważaniu wyjaśniałem, że naszym obowiązkiem jest pracować, aby z zarobionych środków utrzymywać rodzinę i płacić podatki. Ci którzy rządzą narodem powinni zapewnić zarobki na takim poziomie, aby każdy obywatel był w stanie utrzymać się z tego co zarobi. Natomiast jeśli rządzący utrzymują płace za niskim poziomie, bo zabierają wysoki procent w podatkach, by później oferować obywatelom jakieś „plusy”, to znaczy, że kupują sobie zwolenników, czyli wyborców na następne wybory. Już w czasach Chrystusa byli tacy książęta, których Jezus scharakteryzował - „Wiecie, że władcy narodów panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę” (Mat. 20:25). Słówko κατακυριευουσιν  [katakurieousin] znaczy panować, zniewalać, kontrolować, czyli manipulować.

Podatki mamy płacić, lecz mamy również wręcz obowiązek, patrzeć rządzącym na ręce. Jeśli dają nam „odczuć swoją władzę”, jeśli nie zapewniają uczciwych zarobków, jak to ujął apostoł Jakub: „Woła zagarnięta przez was zapłata pracowników, którzy skosili wasze pola, a krzyk tych, którzy zżęli, doszedł do uszu Pana Zastępów” (Jak. 5:3), to mamy prawo skorzystać z możliwości wyboru innego rządu. Pamiętajmy, że podczas wyborów z jednej strony dokonujemy wyboru zgodnego z naszym oczekiwaniem a równocześnie mamy możliwość eliminowania tych, którzy „dają nam odczuć swoją władzę”. Z pewnością Bóg słyszy wołanie tych, których zapłata została zagarnięta, lecz odpowiedź może nadejść właśnie w wyniku wyborów.

Skoro bowiem mamy wprost nakazane, „aby prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia były zanoszone za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich rządzących”, to intencją modlitewną nie jest dobre samopoczucie rządzących, lecz „abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tym. 2:1,2). Jeśli rządzący stosują niegodne metody kupowania sobie wyborców kolejnymi „plusami”, a nie gwarantują uczciwych realnych zarobków, to mamy prawo i obowiązek okazać obywatelską postawę wobec rządzących.

Boża kontrola nad tym, kto sprawuje rządy w kraju, polega na tym, że ludzie bojący się Boga, kierując się Bożą mądrością i znajomością Bożego Słowa, dokonują wyboru odpowiednio do sytuacji. Nie można usiąść sobie spokojnie i czekać, aż inni dokonają wyboru za nas. Nam powinno zależeć na tym, „abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością”. I chodzi tu nie o życie przyszłe, lecz doczesne, w naszej ziemskiej ojczyźnie. 

Sobie i narodowi życzę, aby ludzie zademonstrowali Bożą mądrość i odpowiedzialność i nie dali się niczym kupić.

Henryk Hukisz

Sunday, June 21, 2020

Ewangelia i ludzie

Ostatnio media światowe zalane były informacjami związanymi z brutalną śmiercią afro-amerykanina w Minneapolis. Każda śmierć jest tragedią, lecz ten przypadek został użyty do wzbudzenia fali zamieszek prawie na całym świecie. Mało jednak kto znał jakie życie prowadził ten człowiek, zanim znalazł się w miejscu, na którym zginął.

Obserwowałem wiele profili znajomych na FB, którzy w większości są osobami wierzącymi zgodnie z ewangelią. Niektóre wpisy ukazywały tego czarnoskórego człowieka jako spokojnego obywatela z Teksasu, który zajmował się tam głoszeniem ewangelii i pomaganiem pokrzywdzonym, lecz niewielu poznało inną stronę życia tej ofiary. W ciągu kilkunastu lat był co najmniej dziesięć razy aresztowany. Odsiadywał kilka wyroków i znany był policji jako notoryczny kryminalista i narkoman. W chwili śmierci znajdował się pod działaniem przynajmniej dwóch różnych środków odurzających.

Dlaczego o tym piszę? Uważam, że powinniśmy nieraz zastanowić się, czy mamy właściwe poznanie o człowieku, zanim zajmiemy jakąkolwiek stronę w jego sprawie. Chcę odnieść się do słów Pisma Świętego, które rzuca wyraźne światło na kwestię człowieka i ewangelii, czyli dobrej nowiny o Bożej łasce, jaką Ojciec okazuje nam w Chrystusie.

Apostoł Paweł w jednym z podstawowych tekstów, jaki zapisał w wielu listach do ludzi wierzących, w Liście do Rzymian rzuca nam Boże światło na kwestię ewangelii i ludzi. Czytamy w pierwszym rozdziale, że Bóg go wybrał abyśmy dowiedzieli się o „Ewangelii o Jego Synu, pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym Synem Boga w mocy według Ducha uświęcenia przez powstanie z martwych; o Jezusie Chrystusie, naszym Panu, poprzez którego otrzymaliśmy łaskę i posłannictwo do posłuszeństwa wiary wśród wszystkich narodów dla Jego imienia, wśród których jesteście i wy, powołani Jezusa Chrystusa” (Rzym. 1:3-6).  

Tak więc ewangelia o Chrystusie i Jego dziele dokonanym na Golgocie jest platformą poznania naszego stanu wobec Boga. Nie przynależność do jakiegokolwiek kościoła, lecz nasz stosunek do ofiary Bożego Syna, wprowadza nas w prawidłową relację z Ojcem. Paweł zdawał sobie z tego sprawę, dlatego wyraźnie oświadczył: „Nie wstydzę się bowiem Ewangelii, gdyż jest ona mocą Boga ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka, bo w niej objawia się sprawiedliwość Boga z wiary ku wierze, jak jest napisane: A sprawiedliwy z wiary będzie żył” (Rzym. 1:16-17).

Ta ewangelia nie jest jakąś ideologią czy filozofią życia. Lecz Prawdą, jaką każdy człowiek powinien poznać, uznać i jej zaufać. Paweł to uczynił osobiście, dlatego miał prawidłowe poznanie losu ludzi, do których Bóg go posłał z ewangelią. Dlatego dalej pisał o ludziach, o tym w jakim stanie znajdują się przed Bogiem, który ich stworzył. I to, co czytamy w dalszym ciągu tego natchnionego tekstu, jest przerażające, ponieważ ludzie od urodzenia znajdują się na pozycji straconej. Powodem jest grzech.

Czytamy w tym liście, że „Gniew Boży objawia się z nieba przeciwko wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości ludzi – którzy prawdę w niesprawiedliwość obracają – gdyż to, co można wiedzieć o Bogu, zostało im objawione. Sam Bóg przecież im to objawił” (Rzym. 1:18,19). Niestety, większość kaznodziejów XXI wieku, tej prawdy nie chce zwiastować. Najłatwiej jest pozyskiwać ludzi do kościołów głosząc jedynie o miłości Boga Ojca, który nie zwraca już uwagi na ludzką grzeszność, tylko od razu usynawia każdego bez potrzeby nawrócenia. Wystarczy, że ktoś weźmie do ręki Biblię, zacznie śpiewać nabożne pieśni i pokazywać się od czasu do czasu na niedzielnym nabożeństwie. I tak rośnie liczba wyznawców kościoła, lecz czy to jest równoznaczne z prawdziwym narodzeniem się na nowo z Ducha Świętego?

Końcowa część pierwszego rozdziału tego listu powinna porazić słuchaczy Słowa Bożego. Jest tu wyraźnie napisane, że ludzie „chociaż poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwały jako Bogu ani Mu nie podziękowali, ale zbłądzili w swoich myślach, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Uważali, że są mądrzy, a dali się ogłupić. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobieństwo obrazu zniszczalnego człowieka, ptaków, czworonogów i płazów” (Rzym. 1:21-23). Ponieważ ludzie nie przyjęli oferowanej im łaski zbawienia w Jezusie Chrystusie, dlatego „wydał ich Bóg na pastwę niecnych myśli, aby czynili to, co niestosowne, pełni wszelkiej niesprawiedliwości, niegodziwości, chciwości, złości; pełni zawiści, chęci zabójstwa, waśni, podstępu, złośliwości, obmowy; oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, podejmujący to, co złe, nieposłuszni rodzicom; nierozumni, niewierni, bez serca, bez litości. Oni to, chociaż poznali postanowienie Boga, że ci, co tak postępują, zasługują na śmierć, to jednak nie tylko sami tak czynią, ale i pochwalają tych, którzy tak postępują” (Rzym. 1:28-32). Tacy są ludzie, którzy odrzucają ewangelię. Dobrze, że nie wszyscy.

Co to ma wspólnego z historią czarnoskórego amerykańskiego obywatela? A no wiele. Proszę czytać dalej to, co wyjaśnia apostoł Paweł. Do tych, którzy uwierzyli w Chrystusa i zaufali ewangelii, Paweł zwraca się z prośbą: „Zachęcam więc was, bracia, przez wzgląd na miłosierdzie Boga, abyście złożyli wasze ciała na ofiarę żywą, świętą, podobającą się Bogu, związaną z waszą mądrą służbą. Nie dostosowujcie się do tego świata, ale dajcie się przemienić przez odnowienie myśli, abyście potrafili rozpoznać, co jest wolą Boga, co jest dobre, co Mu się podoba i co jest doskonałe” (Rzym. 12:1,2). W dalszej części tego rozdziału apostoł charakteryzuje nowe życie, jakie możliwe jest tylko dla tych, którzy narodzili się na nowo i żyją wiarą w Pana Jezusa. Ponieważ jednak te osoby nadal znajdują się w tym świecie, pośród ludzi nie narodzonych na nowo, Paweł radzi: „Nikomu złem za zło nie odpłacajcie. Wobec wszystkich ludzi troszczcie się o to, co jest dobre. Jeśli to możliwe, o ile to od was zależy, zachowujcie pokój ze wszystkimi ludźmi. Nie szukajcie zemsty sam, umiłowani, ale pozostawcie miejsce gniewowi Boga. Napisano bowiem: Do Mnie należy wymierzanie kary, Ja odpłacę, mówi Pan. Przeciwnie, jeśli twój nieprzyjaciel jest głodny – nakarm go, jeśli jest spragniony – daj mu pić. Gdy tak czynisz, rozżarzone węgle sypiesz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rzym. 12:17-21). Prawda, że nikt sam z siebie nie jest w stanie tak żyć. Dlatego potrzebujemy łaski i pomocy, jaką daje nam Pocieszyciel, którego otrzymaliśmy.

Ponieważ żyjemy w świecie wśród różnych narodów i państw, musimy uznać i podporządkować się porządkowi, jaki Bóg zapewnia. Dlatego Paweł pisze dalej: „Każdy człowiek niech będzie poddany zwierzchnim władzom. Nie ma bowiem władzy, która nie pochodziłaby od Boga. Te zaś, które są, ustanowione są przez Boga. Tak więc ten, kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się postanowieniu Boga. Ci natomiast, którzy się przeciwstawiają, ściągną na siebie potępienie. Rządzący przecież nie są postrachem dla tych, którzy dobrze czynią, lecz dla tych, którzy źle postępują. Czy chcesz się nie bać władzy? Czyń więc dobro, a będziesz miał od niej pochwałę” (Rzym. 13:1-3). Czy te słowa są mniej „duchowe”, niż te o łasce i zbawieniu? Na pewno nie, chociaż wielu kaznodziejów ich nie czyta podczas niedzielnych nabożeństw. Dzięki temu porządkowi, możemy w miarę czuć się bezpiecznie pośród ludzi, o jakich pisał Paweł na początku tego listu.

Nadal nie widzisz związku z afro-amerykaninem z Minneapolis i tym, o czym pisze apostoł Paweł? Posłuchaj więc słów Pana Jezusa, który powiedział wprost do Piotra, gdy ten wyciągnął krótki miecz i obciął ucho słudze kapłana: „Schowaj ten miecz na swoje miejsce! Wszyscy bowiem, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mat. 26:52). Jeśli ktoś przebiega na czerwonym świetle przez ruchliwą ulicę, to nikt nie wini kierowcy auta, pod które wpadnie.

 Ja mieszkałem w Stanach Zjednoczonych siedemnaście lat. Mieszkałem w Chicago, w mieście które ma opinię jednego z najbardziej niebezpiecznych w Stanach. Szczególnie południowa część tego miasta, zamieszkana przez afro-amerykanów, jest bardzo niebezpieczna. Śmierć na ulicach jest zjawiskiem codziennym, głównie wśród członków gangów i dilerów narkotykowych. Policja jest tam jak najbardziej potrzebna. Bardzo często stróże prawa muszą podejmować decyzję wobec uzbrojonych bandytów w ułamku sekundy. Osobiście nigdy nie bałem się żadnego „cop’a”, jak tam mówi cię o policjantach.

Jeszcze nie rozumiesz?

Henryk Hukisz

P.S. Dla uściślenia, nie bronię brutalności policji, lecz jeśli ktoś wybiera taki styl życia, aby mieć do czynienia z policją, to musi wkalkulować tego rodzaju zakończenie.