Tuesday, June 26, 2018

Obfitość serca

Lubię rozpoczynać dzień chwilą z Panem, przy muzyce i pieśniach, których słowa pobudzają moje serce do uwielbienia Boga. Sięgam nieraz do nagrań zalegających półkę już od dłuższego czasu. Jestem dodatkowo wdzięczny mojemu Panu, ponieważ wracają w pamięci dobre chwile z przeszłości.
Mam już swoje lata, więc wspomnień nagromadziło się też niemało. Dziś wsłuchałem się w piękne słowa, jakie włożył w teksty śpiewanego świadectwa mój przyjaciel, a jego CD znajduje się w moim zbiorze już ponad dwadzieścia lat. Sporo czasu, aby dodatkowo zastanowić się nad wiernością i trwaniem przy Panu w przeciągu mijających lat życia. Autor tych słów nadal idzie “śladem Twym”, jak to obiecał swojemu Panu przed wielu laty.
Pomyślałem wówczas o wielu innych wykonawcach pieśni religijnych, których już nie widać, ani nie słychać, ponieważ zmienili drogi swego życia. Zeszli z wybranych kiedyś dróg, gdyż stały się zbyt wąskimi, aby zmieścić na nich całe bogactwo, jakie nagromadzili w życiu.
Pisałem już niejednokrotnie na temat naszej mowy, jaka płynie z naszych serc. Na współczesnych nabożeństwach utrwaliła się już specyficzna liturgia wypowiadanych, a raczej wyśpiewywanych słów, którymi wielbimy Pana. Z moich obserwacji wyrobiłem sobie pewną opinię, którą wyraziłem w rozważaniu zatytułowanym “Ewangeliczny różaniec”. Poruszyłem w nim zwyczaj wielokrotnego powtarzania kilku słów, które same w sobie zawierają właściwe przesłanie, lecz ich sposób wypowiadania świadczy o braku głębszej treści w sercu śpiewającego, lub śpiewającej. Odwołałem się wówczas do opinii Pana Jezusa, który w Swoim nauczaniu zwracał uwagę na to, że “człowiek dobry z dobrego skarbca serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło; albowiem z obfitości serca mówią usta jego” (Łuk. 6:45).
Z kontekstu tej wypowiedzi wynika jasno, iż Pan Jezus nie patrzy jedynie na jakość słów, lecz również na ilość. Chrystus odwołuje się do prostej zależności, jaka występuje pomiędzy jakością drzewa i owocem, jaki ono rodzi. Jest oczywiste, że “nie ma bowiem drzewa dobrego, które by rodziło owoc zły, ani też drzewa złego, które by rodziło owoc dobry. Każde bowiem drzewo poznaje się po jego owocu, bo nie zbierają z cierni fig ani winogron z głogu” (Łuk. 6:43,44).
Apostoł Jakub, który sporą część swojego listu poświęcił językowi, który jest “wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło” (Jak. 3:6). Dalej odwołuje się do ilustracji zaczerpniętej z nauki Pana Jezusa, zadając retoryczne pytanie: “Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody” (w. 12). Nawiązując do porównania słów z potokiem wody, zwraca uwagę już nie tylko na ich jakość, lecz również na ilość słów, jakie płyną z naszych ust.
Zarówno owoc, jak i woda występują często w nauczaniu Pana Jezusa, z podkreśleniem również ilości. Chcę odwołać się do pięknego porównania naszego życia do latorośli, jaka wyrasta z pnia winnego. Jezus powiedział o sobie: “Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem” (Jan 15:1). Mamy tutaj obraz Bożego ogrodu, w którym my, dzięki łasce odkupienia i odrodzenia, możemy być ponownie wszczepieni w Boże źródło życia. Czyli coś, co człowiek utracił w nieposłuszeństwie Adama i Ewy - dostęp do drzewa życia, które stało pośrodku Bożego raju.
Teraz, dzięki łasce Bożej, dzięki narodzeniu się na nowo, każdy z nas staje się latoroślą, w tym celu, aby wydała owoc. Z racji wszczepienia w Chrystusa, wiadomo, że owoc będzie najwyższej jakości, gdyż “nie może dobre drzewo rodzić złych owoców” (Mat. 7:18). Lecz zwróćmy uwagę na to, że Pan Jezus każdą latorośl “oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc” (Jan. 15:2). Tak więc, bardzo Mu zależy nie tylko na jakości, lecz również na ilości wydawanego owocu.
Chodzi mi o to, że jeśli w sercu znajduje się obfitość wdzięczności za okazaną w życiu łaskę, to i słów będzie więcej. Więcej będzie wyrazów, obfitsza będzie treść podczas uwielbiania Boga. I nie chodzi mi o sztucznie tworzoną obfitość, jak już kiedyś opisałem to w rozważaniu “Bicie chrześcijańskiej piany”. Obfitość naszych serc powinna być autentyczna, świeża i niezmiennie wdzięczna. Jeśli w naszych sercach panuje Boży pokój i jesteśmy szczerze wdzięczni Bogu, to wówczas Słowo Boże wypełni serca “obficie; (...) wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych” (Kol. 3:16).  
Wracając jeszcze do słów Pana Jezusa zapisanych przez Łukasza, który scharakteryzował swoje dzieło słowami: “wszystko od początku przebadałem, dokładnie kolejno ci to opisać” (Łuk. 1:3), powinniśmy zwrócić uwagę na kontekst, w jakim Chrystus mówi o jakości i ilości wypowiadanych słów. W tym fragmencie Pan mówi również o obfitości słów w wypowiadanej modlitwie do Boga. Pan Jezus, który doskonale zna serca modlących się, zadaje pytanie: “Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łuk. 6:46). Dość często jestem świadkiem, jak wiele osób podczas publicznej modlitwy powtarza nieustannie imię Pana, jak przerywnik lub przecinek. Kiedyś zadałem sobie trud policzenia i wyszło mi, że w czasie jednej minuty słowo Pan zostało wypowiedziane kilkanaście razy.
Ewangelista Mateusz rozszerza wypowiedź Chrystusa - “Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mat. 7:21). Dalej, Pan Jezus wydaje wprost wyrok na tych, którzy obficie używają imienia Pana - “Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (w. 23). Więc sama obfitość też nie jest dobra.
Sądzę, że tak jak niewłaściwa jakość, gdy składamy “Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię” (Hebr. 13:15), tak samo i bezmyślna obfitość, nie podoba się naszemu Panu. Pamiętajmy, że “z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony” (Mat. 12:36,37).
Na zakończenie tej krótkiej refleksji, chcę odwołać się do mądrości Salomona, który radzi: “Kto pilnuje swoich ust i swojego języka, uchroni swoją duszę od niejednego niebezpieczeństwa”  (Prz. Sal. 21:23).
Henryk Hukis

Friday, June 15, 2018

Oda do młodości

Tytuł zapożyczyłem od Adama Mickiewicza, naszego wieszcza narodowego. Z góry zapewniam, że to rozważanie nie jest analizą literacką wiersza, lecz jedynie chcę się odwołać do głównej myśli, jaka przyświecała autorowi.

W popularnej Wikipedii czytamy o tym wierszu, że “Jest to pierwszy w historii literatury polskiej utwór poświęcony młodości – która nie jest tu potraktowana jako zjawisko sfery biologicznej czy socjologicznej, lecz raczej ukazana jako "potęga kreacyjna o boskiej mocy, składnik uniwersalnego porządku świata". Świadczą o tym m.in. stałe porównania Boga i młodości jako mocy powoływania stworzeń do istnienia.” (Wiki)

Tak dla przypomnienia dla współczesnej młodzieży, która z pewnością nie zna tego tekstu, który w czasach mojej młodości należał do obowiązkowej lektury, podaję pierwszą strofę “Ody do młodości”

Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.


Nie mam nic przeciwko młodości, chociaż dla mnie osobiście jest ona już dość odległym w czasie okresem życia. Odwołanie się do tego szczególnego wieku zostało sprowokowane informacją prasową, której treść cytuję poniżej.
"Kierowca na prostym odcinku stracił panowanie nad autem i wjechał na torowisko. Auto przebiło barierki ochronne i bokiem uderzyło w słup - mówi Wirtualnej Polsce st.sierż. Marta Mróz z poznańskiej policji. Przypuszczamy jednak, że kierowca jechał zbyt szybko - dodaje policjantka. Oprócz brawury na tragedię mógł mieć wpływ wiek kierowcy i krótki okres posiadania prawa jazdy." (wp.pl)

Takie wiadomości pojawiają się zbyt często na łamach gazet i stronach portali medialnych. Nie będę przytaczać innych, gdyż większość z nich jest świadectwem wielkich i nieodwracalnych tragedii życia wielu młodych ludzi. Wspólna myśl jaka łączy tego typu wydarzenia, to brak doświadczenia i wyobraźni młodych ludzi. W większości przypadków dodatkowym czynnikiem są “skrzydła” alkoholu lub innych używek. Dlatego staje się bardziej zrozumiałym, że dochodzi do takich tragedii. Również nie o sytuacji na drogach i zbyt wczesnemu dopuszczaniu młodych kierowców do kierowania pojazdami na drogach publicznych chcę pisać. 

Mam jedynie zamiar odnieść się do polityki mojej wspólnoty wyznaniowej, jaką od pewnego czasu prezentują jej przywódcy. Wyrażając ją w jednym zdaniu, widać wyraźnie, że stawia się na młodych. Czytałem i jestem pod wrażeniem wypowiedzi głównego lidera, który sugeruje, że najlepszy wiek dla działaczy kościoła, to “<35” lat. Dlatego rozumiem powód, dlaczego wielu moich przyjaciół i współpracowników na niwie Pańskiej odesłano już na margines aktywności kościelnej. Dzięki takiej polityce oczekuje się, że teraz dopiero zacznie się prawdziwy rozwój kościoła, zgodnie z wezwaniem narodowego wieszcza: “Razem, młodzi przyjaciele!... W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele; Jednością silni, rozumni szałem, Razem, młodzi przyjaciele!...” (Oda do młodości).

Za przykład rozwoju wspólnoty wyznaniowej podaje się życiorys naszego sportowego bohatera, na którego tak bardzo liczono podczas rozgrywek na Mundialu. Być może, iż osobiście jako poznaniak, powinienem również wzorować się na tym piłkarzu, gdyż “w 2008 w barwach „Lecha” zdobył mistrzostwo, puchar i superpuchar Polski, a także tytuł króla strzelców Ekstraklasy” (wiki). Lecz jak sądzę, nie futbolista jest przykładem dla sługi Bożego, lecz powinien nim być - na przykład, apostoł Paweł, czy ktoś inny ze stronic Biblii. A jest tam ich naprawdę spora liczba.

Kiedy ten wielki apostoł miał świadomość dobiegnięcia do mety swego życia, o czym pisał otwarcie “już niebawem będę złożony w ofierze, a czas rozstania mego z życiem nadszedł” (2 Tym. 4:6), zachęcał młodego Tymoteusza do wejścia w jego ślady. Wskazuje również na pewien wzór dla potomnych, zachęcając następne pokolenia do prawdziwej służby w Królestwie Bożym. Paweł zachęca Tymoteusza do naśladowania go słowami: “Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą, wyrozumiałością, miłością, cierpliwością, za moimi prześladowaniami, cierpieniami, które mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze. Jakież to prześladowania zniosłem, a z wszystkich wyrwał mnie Pan!” (2 Tym. 3:10,11). Jak więc widzimy, cechy godne do naśladowania w służbie Bożej są zgoła zupełnie inne od tych, jakimi chełpią się sportowcy.

Więc nie młody sportowiec ma stać się zachętą dla młodego następcy w służbie ewangelii, lecz dojrzały i wytrwały w boju stary Paweł, który ma świadectwo Bożego ratunku z opresji życiowych. Dlatego on może polecić każdemu słudze Bożemu - “trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył” (2 Tym. 3:13). Autor Listu do Hebrajczyków zachęca podobnie: „Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich” (Hebr. 13:7).

Tak, to prawda, że Paweł radził również Tymoteuszowi - “Niechaj cię nikt nie lekceważy z powodu młodego wieku; ale bądź dla wierzących wzorem w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości” (1 Tym. 4:12). Lecz w następnym zdaniu zaznacza, że gdy osobiście przyjdzie, to sprawdzi, czy stosował się przekazanych my wskazówek odnośnie duchowej służby i osobistego wzrostu. Widzimy więc, że Paweł nadal odwołuje się do mentorskiej opieki nad młodym adeptem sztuki kaznodziejskiej. 

Paweł często zwracał uwagę młodszym, aby szanowali starszych i oddawali im podwójną cześć i posłuszeństwo - 1 Tym. 5:17. Natomiast w innym liście czytamy, a wierzę, że są to słowa skierowane również do młodych - “Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę; niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaniem, gdyż to wyszłoby wam na szkodę” (Hebr. 13:17). W Kościele przecież chodzi o wspólne dobro i aby nie powodowano, że służba Słowa doznawać mogłaby uszczerbku.

Powracając na zakończenie do mickiewiczowskiej wizji świata, pragnę zacytować jeszcze jeden fragment z “Ody do młodości:  

“Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy
Opaszmy ziemskie kolisko!
Zestrzelmy myśli w jedno ognisko
I w jedno ognisko duchy!...

Myślę, że to wezwania, zgodnie z pewnym aforyzmem, który bardzo lubię, że “Dobrze jest tam, gdzie są stare głowy i młode ręce”, wskazuje na wielką prawdę, że cele osiąga się tam, gdzie łączy się wszystkie siły razem. Osobiście jestem przekonany, że wiele dobrego może dziać się tam, gdzie do służby wyznaczani są ludzie przez Ducha Świętego, nie polityczne trendy nowoczesnych przywódców.

Najlepszym potwierdzeniem może być świadectwo apostołów, bowiem czytamy, że w pierwotnym Kościele, zanim ktokolwiek udał się do służby, praktykowano pewną zasadę - A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem (Dz.Ap. 13:2). Wierzcie mi, nikt nie sprawdzał ile mają lat powołani przez Ducha Świętego słudzy Ewangelii. Później, z trasy misyjnej płynęły raporty - „Poganie słysząc to, radowali się i wielbili Słowo Pańskie, a wszyscy ci, którzy byli przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. I rozeszło się Słowo Pańskie po całej krainie” (Dz.Ap. 13:48,49).

Młodość jest piękna, choć burzliwa, lecz pożytek można mieć tylko wówczas, gdy nie brakuje żadnego ogniwa w Bożym powołaniu.
Henryk Hukisz

Tuesday, June 12, 2018

I komu tu wierzyć?

Dziś, po nocnym dla nas szczycie w Singapurze, chciałem dowiedzieć się jakie są efekty tego historycznego spotkania, więc włączyłem telewizor. Z konferencji prasowej Prezydenta Stanów Zjednoczonych dowiedziałem się o dojściu do jakiegoś porozumienia, z którego dobrodziejstw cały świat skorzysta w bliżej nieokreślonej przyszłości.
A co u nas dzieje się w tak ważnym historycznie czasie? Na kanale kontrolowanym przez rządzących, odbywa się też konferencja prasowa, tylko że nie Prezydenta, lecz ministra sprawiedliwości. Usłyszałem z ust generalnego prokuratora i stróża sprawiedliwych sądów, że właśnie Polski generał opracował najlepszy w Europie, nie - po chwili poprawia się minister - najlepszy na świecie system elektronicznego dozoru przestępców. Po chwili, jego zastępca zapewnia, że teraz ofiary przestępstw mogą spać spokojnie, gdyż dzięki najdoskonalszej technologii w zakresie systemów internetowo-satelitarnych, służby monitorujące drogi poruszania się przestępców, zareagują natychmiast i przystąpią do akcji.
Jakoś mnie to nie interesowało, jako że nie mam zamiaru przekraczać prawa, jak również narażać się tym, którzy, to będą robić. Przełączam więc kanał na moim odbiorniku i słucham wiadomości, jak to dziś w wielu urzędach państwowych petenci nie mogli niczego załatwić, ponieważ siadł ogólnokrajowy system internetowy i aż do usunięci awarii, nikt niczego nie załatwi. Pomyślałem wówczas o doskonałym systemie dozoru, w jaki obecnie wyposaża się przestępców, którzy zamiast siedzieć w więzieniu za kratkami, będą wyposażeni w elektroniczne pierścienie na “koniczynie dolnej” - cytat pana generała z prezentacji.
I komu to wierzyć? Oczywiście, jak napisał prorok Jeremiasz: “przeklęty mąż, który na człowieku polega...” (Jer. 17:5), nigdy nie ufam ludziom. Zgadzam się też z wypowiedzią Pawła, który ostrzega  Tytusa w momencie, gdy wyznaczył go do uporządkowania spraw w zborze na Krecie, aby nie wierzył w to co mówią ludzie, gdyż “Kreteńczycy zawsze łgarze, wstrętne bydlęta, brzuchy leniwe” (Tyt. 1:12).
Chciałbym teraz odnieść się do innego wyrażenia z listów Pawła do młodych zborów. W jednym z nich, uważanych za najwcześniej napisany, gdzieś około 51 roku, czyli kilka miesięcy po założeniu zboru w Tesalonikach.
Było to szczególne zgromadzenie wierzących, którzy uwierzyli ewangelii, jaka była im zwiastowania “w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania” (1 Tes. 1:5). Paweł podczas swojej drugiej już podróży misyjnej poszedł dalej, niż dotychczas. Teraz, gdy modlił się o błogosławieństwo dla dalszych planów, “Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego w Azji” (Dz.Ap. 16:6), zamiast do Bitynii, zostali zaprowadzeni do Macedonii, do Greków, gdzie z trudnością znajdowali synagogi, aby od nich rozpoczynać ewangelizację. W Filippi, zamiast odznaczeń za dobre dzieło, został wraz z Sylasem wtrącony do więzienia. Lecz tam, zamiast biadolić na ciężki los kaznodziei Słowa Bożego, a przecież według współczesnych pojęć, należały im się dyplomy uznania, ewangeliści wielbili Boga tak donośnie, że nie wytrzymały tego mury więzienia. Później, już po tym, jak po uwierzeniu ochrzcili rodzinę strażnika więziennego, Paweł z Sylasem, “przeszli Amfipolis i Apolonię, przybyli do Tesaloniki, gdzie była synagoga żydowska” (Dz.Ap. 17:1). Paweł, gdy tylko znalazł synagogę, wszedł do niej i zaczął swoje kazanie, “wywodząc i wykazując, że Chrystus musiał cierpieć i zmartwychwstać. Tym Chrystusem, mówił, jest Jezus, którego ja wam głoszę” (w. 3).
Skutek takiego głoszenia był natychmiastowy. Spośród wielu słuchaczy, “dali się niektórzy z nich przekonać i przyłączyli się do Pawła i Sylasa, również wielka liczba spośród pobożnych Greków i niemało znamienitych niewiast” (Dz.Ap. 17:4). Lecz nie trzeba było długo czekać na przeciwników dzieła Pańskiego. Jak czytamy: “Żydzi, powodowani zazdrością, dobrawszy sobie z pospólstwa różnych niegodziwych ludzi, wywołali zbiegowisko i wzburzyli miasto, a naszedłszy dom Jazona, usiłowali stawić ich przed ludem” (w. 5).
Paweł musiał opuścić Tesaloniki. W sąsiedniej Berei, gdzie słuchacze byli “szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice” (Dz.Ap. 17:11), Paweł też długo nie zabawił, gdyż musiał iść dalej. Pozostawił tam Tymoteusza, który później dogonił Pawła, aby razem działać w Atenach. Stamtąd udali się do Koryntu, skąd Paweł napisał swój pierwszy List do Zboru w Tesalonikach.
List ten uznany za jeden z pierwszych listów pasterskich, zawiera bardzo budujące informacji o powstawaniu i rozwoju pierwszych zborów Pańskich. Lektura tego listu pokazuje nam na skuteczność Słowa Bożego, gdy jest zwiastowane w mocy Ducha Świętego a nie w ludzkiej mądrości. I tu dochodzę do wersetu, na który chce zwrócić szczególną uwagę.
Paweł chwali wierzących w Tesalonikach za ich wiarę i trud miłości, “i wytrwałość w nadziei pokładanej w Panu naszym, Jezusie Chrystusie, przed Bogiem i Ojcem naszym” (1 Tes. 1:3). Wydaje się, że Paweł wszędzie, gdzie głosił ewangelię, powinien oczekiwać na taki sam odbiór ze strony słuchaczy. Jednak w tym właśnie zborze apostoł podkreśla te cechy, zwracając uwagę na ich źródło. Paweł dziękuje tym, którzy słuchali ewangelii i w nią uwierzyli, ponieważ, jak pisze “przyjęliście Słowo Boże, które od nas słyszeliście nie jako słowo ludzkie, ale, jak jest prawdziwie, jako Słowo Boże, które też w was wierzących skutecznie działa” (1 Tes. 2:13).
Uwagę moją zwróciły słowa, jakie zapisał Paweł. Że słuchający ewangelii, nie przyjęli jej jako “słowo ludzkie”, lecz jako “Słowo Boże”. Niestety, obecnie zbyt często ludzie karmieni są przeróżnymi “ludzkimi naukami”, zamiast “prostym Słowem Bożym”.
We wstępie pokazałem, że to co mówią ludzie, jest manipulowane przez różne ośrodki polityczne. Spikerzy telewizyjni mówią to, co inni im napiszą. Z prawdą i faktami to ma naprawdę niewiele wspólnego. Jedyną prawdę zawiera jedynie Biblia. Jedynie Słowo Boże może zbawić i poprowadzić przez życie.
Słuchajmy więc uważnie słów, jakie są do nas kierowane z różnych stron. Paweł pisze w tym liście o wielu innych kwestiach naszego życia i wiary. Czy zbyt łatwo nie przyjmujemy za prawdę tego, co ogłaszają nam różni nauczyciele z ekranów i monitorów?
Zakończę wersetem z drugiego listu do tego samego zboru: “powinniśmy dziękować Bogu zawsze za was, bracia, umiłowani przez Pana, że Bóg wybrał was od początku ku zbawieniu przez Ducha, który uświęca, i przez wiarę w prawdę” (2 Tes. 2:13).
Obyśmy zawsze wierzyli w prawdę”
Henryk Hukisz

Saturday, June 9, 2018

Niewidzialne piękno

Gdybym zapytał się o podstawowe atrybuty, czyli cechy Boga, to z pewnością usłyszałbym w odpowiedzi kilka, lub w przypadku osoby znającej lepiej Biblię, kilkanaście podstawowych, jak na przykład - Wszechmogący, Wszechwiedzący, Święty, Mądry, Wszechobecny, Wieczny, Suwerenny, Sprawiedliwy itd. Lecz nie słyszałem jeszcze, aby ktoś nazwał Boga Absolutnym Estetą. A przecież Bóg, gdy stwarzał ten świat, okazywał zadowolenie z poszczególnych etapów tworzenia. Psalmista wysławia często Pana za Jego cudowne dzieła. Znamy Dawidowe zawołanie: Wysławiam Cię za to, że mnie cudownie stworzyłeś. Twoje dzieła są godne podziwu (Ps. 139:14). W innym Psalmie Dawid wyznaje, że jego największym pragnieniem jest mieszkać w domu PANA po wszystkie dni mojego życia, abym oglądał wspaniałość PANA i rozmyślał w Jego świątyni (Ps. 27:4).
Natomiast w Księdze Kaznodziei, Salomon składa świadectwo, że Bóg “sprawił, że wszystko jest piękne i ma swój właściwy czas. On dał człowiekowi świat, by rozmyślał nad nim, a jednak nikt nie jest w stanie zrozumieć od początku do końca wszystkich dzieł Boga” (Koh. 3:11). Problem leży w tym, że grzeszny człowiek nie jest w stanie zobaczyć pełni tego piękna swoimi fizycznymi oczami. Samo podziwianie przyrody i wszechświata, to nie jest jeszcze ta chwalebna piękność Boga, jaką On ma w Sobie. Grzech spowodował to, że nikt nie jest w stanie w pełni poznać Boga, ani zrozumieć Jego wielkość i wspaniałość. Później apostoł Paweł wyjaśnia tę kwestię, pisząc, że nikt nie jest sprawiedliwy, nie jest rozumny, nie szuka Boga (Rzym. 3:10,11).
Z powodu grzechu, który spowodował to, że byliśmy martwi dla sprawiedliwości, postępowaliśmy “według zasad tego świata, posłuszni władcy sił, które unoszą się w powietrzub, duchowi, który teraz działa w synach buntu” (Efez. 2:2). Diabeł, książę tego świata sprawia, że wszyscy, którzy nie uwierzyli w Jezusa Chrystusa, nie są w stanie poznać Boga i zobaczyć Jego prawdziwe piękno, ponieważ znajdują się w ciemności.
Zdolność widzenia czegokolwiek jest możliwa dzięki światłu. Dlatego, aby grzeszny człowiek mógł zobaczyć Boga, musi wpierw przejrzeć w swoim sercu dzięki prawdziwej światłości. Wszyscy znajdują się w stanie, w którym “umysły zaślepił bóg tego świata, tak że nie dostrzegają blasku Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor. 4:4). Osobiście uważam, iż ten werset spełnia kluczową rolę dla pojęcia działania łaski, dzięki której Bóg Ojciec uczynił nas zdolnymi do “udziału w dziedzictwie świętych w światłości. On nas wybawił z mocy ciemności i prze­niósł do Królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie, uwolnienie od grzechów” (Kol. 1:12-14). Bez tego przejrzenia, pomimo znajomości Biblii, nawet wyuczenia się wersetów na pamięć, nadal człowiek znajduje się w stanie duchowej ślepoty i nie widzi Boga takiego, jaki On jest na prawdę. Nie widzi Jego piękna i jest obojętny na objawienie Jego chwały.
Ta wspaniała zdolność zachwycania się Bożą chwałą dana jest tym, którzy zostali wyrwani z ciemności świata. Oni  mogą powiedzieć wraz z Pawłem: “My wszyscy zaś, którzy odsłoniętą twarzą odzwierciedlamy chwałę Pana, za sprawą Pana, którym jest Duch, przekształcamy się od chwały ku chwale w ten sam obraz” (2 Kor. 3:18).
Dla niewierzących, dla wszystkich, którzy nie narodzili się na nowo, bez względu na to, czy chodzą do kościoła, czy śpiewają pieśni o Bogu i robią wiele innych czynności typowych dla ludzi wierzących, nie jest możliwe aby mogli zobaczyć to, co jest widzialne tylko dla odrodzonych przez Ducha Bożego. Podobnie jak wielu członków Narodu Wybranego, którzy nie uwierzyli w Bożą obietnicę, “usłyszane Słowo nie przyniosło żadnej korzyści, ponieważ nie złączyli się przez wiarę z tymi, którzy je usłyszeli” (Hebr. 4:2). Mojżesz zostawił dobry przykład, gdyż “dzięki wierze opuścił Egipt nie lękając się gniewu króla, bo jakby widząc to, co niewidzialne, stał się wytrwały” (Hebr. 11:27).
Zobaczyć to, co jest niewidzialne!  Co jest niewidzialne dla przeciętnego śmiertelnika, który pozostaje w stanie duchowej śmierci, staje się możliwe jedynie dzięki “blasku Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga”. Gdyż, jak czytamy w Liście do Kolosan, Chrystus “jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia. W Nim bowiem zostało stworzone wszystko w niebiosach i na ziemi: rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy zwierzchności, czy władze – wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone” (Kol. 1:15,16). Dlatego jedynie w Chrystusie mamy tę zdolność, aby zobaczyć to, co jest niewidzialne.
Apostoł Paweł był zachwycony tą możliwością i zachęcał wierzących w Pana Jezusa, aby rozkoszowali się oglądaniem piękna, jakie jest jedynie w Bogu, gdyż “to bowiem, co w Nim niewidzialne, Jego wieczna moc i boskość, są od stworzenia świata widoczne w dziełach, dlatego nie mają nic na swoją obronę” (Rzym. 1:20). W innym liście do tych, którzy stali się “duchowymi” przez narodzenie się z Ducha, Paweł pisze, że mogą oglądać to, czego oko nie ujrzało ani ucho nie usłyszało, ani co nie wstąpiło do serca człowieka, Bóg przygotował tym, którzy Go miłują. Nam natomiast Bóg objawił to przez Ducha, ponieważ Duch bada wszystko, także głębie Boga (1 Kor. 2:9,10).
Wracając do kluczowego wersetu na temat olśnienia duchowego, jakie daje nam Ewangelii chwały Chrystusa(2 Kor. 4:4), Paweł wyjaśnia jak to staje się możliwe, że człowiek odrodzony może oglądać piękno, jakie jest niewidzialne dla zwykłego grzesznika. Bóg, który już kiedyś rzekł: “Niech się stanie światłość!” (Rodz. 1:3), ponownie użył Swej mocy, gdyż jest “Tym, który zabłysnął w naszych sercach, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej na obliczu Chrystusa” (2 Kor. 4:6).
Jeśli ktoś nie ma pragnienia, aby oglądać Bożą chwałę i dla niego piękno Boga objawione na obliczu Jezusa Chrystusa jest niewidzialne, to tak na prawdę niech zastanowi się, czy w ogóle wie na czym polega zbawienie. Jeśli ktoś chodzi do kościoła, bo podobają mu się śpiewane piosenki, lubi wypić dobrą kawę i zjeść ciasteczko w dobrym towarzystwie, to tak naprawdę nie wie, na czym polega prawdziwe chrześcijaństwo.
Apostoł Paweł kończy myśl o pięknie Boga objawionym na obliczu Chrystusa stwierdzeniem, że ci, których Bóg “wybawił z mocy ciemności i prze­niósł do Królestwa swego umiłowanego Syna” (Kol. 1:13), to są ci, o których jest powiedziane, że “nie wpatrujemy się w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, trwa do czasu, natomiast to, co niewidzialne, wiecznie” (2 Kor. 4:18). To brzmi może trochę niezrozumiale i nielogicznie, ale gdy spojrzymy na to z wiarą, która sięga dalel niż nasz fizyczny wzrok, to pojmiemy z wdzięcznością, na czym polega odkupienie z przekleństwa grzechu i przeniesienie do chwały Ojca.
Obserwuję współczesne trendy w kościołach ewangelicznych i coraz częściej zauważam, że zamiast skierowania uwagi na chwałę Bożą, daje się ludziom przedstawienia artystyczne, "performanse", jak to się teraz nazywa. Nie kwestionuję profesjonalizmu w tych “ewentach”, lecz zastanawia mnie to, czy o to chodziło Chrystusowi, gdy modlił się: “Ojcze, chcę, aby ci, których Mi powierzyłeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby oglądali Moją chwałę, którą Mi dałeś, ponieważ umiłowałeś Mnie przed założeniem świata” (Jan 17:24).
Henryk Hukisz