Nieraz słyszałem ludzi opowiadających o wielkich przeżyciach duchowych, o wspaniałym czasie w społeczności zborowej na nabożeństwie, o cudownych wykładach i niesamowitych doznaniach na konferencji. Lecz, gdy ktoś odważył się zapytać o konkretne i praktyczne przeżycia, o główne myśli poruszone na konferencji, o to, jakie zastosownanie w życiu będą miały te doznania, rozmowa urywała się i rozentuzjazmowani „opowiadacze” rozchodzili się z niesmakiem, że ktoś śmiał zepsuć im wspaniałą atmsferę.
„Bicie piany” – to dość popularne określenie gadania po próżnicy, to bezsensowne opowiadanie o rzeczach mało istotnych, to sztuczne powiększanie wagi rzeczy mało ważnych. Rzeczywiste bicie piany jest niczym innym, jak powiększaniem jedynie objętości białka, bez zwiększania jego masy. Więc nie chodzi o to, że jest to mowa o rzeczach nieprawdziwych, czy nie istniejących. Jak najbardziej, dotyczy pewnych kwestii, które istnieją, są biblijne i mają miejsce w naszym życiu, są rzeczywistymi elementami naszej pobożności. Problem polega jedynie na tym, że sztucznie powiększa się „objętość” tych kwestii, używa się słów nieproporcjonalnie wielkich do samej sprawy, aby stworzyć wrażenie większej pobożności.
Wielomówstwo, w życiu normalnego chrześcijanina, jest rzeczą niewłaściwą. Najważniejszą mową, jaka występuje w życiu osoby wierzącej, jest z pewnością rozmowa z Bogiem, czyli nasza modlitwa. Jezus powiedział wprost: „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). Chrystus nazwał obłudnikami tych, którzy „lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby pokazać się ludziom” (w. 5). Uważam więc, że nasza modlitwa, to, jak rozmawiamy z Bogiem, powinno stanowić wzór dla każdej innej rozmowy. Inaczej, będziemy zwykłymi obłudnikami, a tacy nie mają szansy na wejście do Królestwa Niebieskiego.
Jedno z popularnych porzekadeł stwierdza, że „co za dużo, to nie zdrowo”. Dlatego uważam, że używanie zbytnich słów, szczególnie dla wyrażania treści mało istotnych, staje sie poważną sprawą. Mam na uwadze przestrogę Jezusa – „A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mat. 12:36). A to brzmi już bardzo poważnie, bo gdy staniemy przed Stolicą Sądową, przed Tym, który wie wszystko, trudno będzie wytłumaczyć się z bezużytecznych słów. I nie chodzi tu o beztroskie wypowiedzenie jakiegoś słówka, które po prostu, wymknęło nam się nieopatrznie. Greckie wyrażenie „argos” znaczy „jałowy”, „nieproduktywny”. To słówko można lepiej zrozumieć w liście Pawła do Tymoteusza – „uczą się próżniactwa [argai], chodząc od domu do domu, i nie tylko nic nie robią [argai], lecz są także gadatliwe i wścibskie i mówią, czego nie trzeba” (1 Tym. 5:13). Wprawdzie, tutaj dotyczy to młodych wdów, które niezbyt dobrze się prowadzą, lecz ma to również zastosowanie do każdego chrześcijaniana.
Musimy więc zwracać uwagę na to, jak wyrażamy swoje myśli, czy słowa są odzwierciedleniem treści, którą chcemy nimi wyrazić. Salomon radzi: „Kto oszczędza swych słów, jest rozsądny” (PrzSal. 17:27), a więc dobrze jest wpierw zastanowić się nad słowami, zanim je wypowiemy. Wiemy, jak wiele błędów popełniamy jedynie w sferze naszej mowy. Dlatego Salomon radzi jeszcze bardziej konkretnie – „Nie bądź prędki w mówieniu i niech twoje serce nie wypowiada śpiesznie słowa przed Bogiem, bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi. Dlatego niech twoich słów będzie niewiele. Gdyż jak z wielu zajęć przychodzą sny, tak z mnóstwa snów głupia mowa” (KazSal. 5:1,2). Dalej możemy przeczytać o poważnej przestrodze odnośnie braku kontroli nad naszymi ustami – „Nie pozwól, aby twoje usta przywiodły do grzechu twoje ciało, i nie mów przed posłańcem Bożym, że to było przeoczenie. Dlaczego Bóg ma się gniewać z powodu twojej mowy i unicestwiać dzieło twoich rąk? Bo gdzie jest wiele snów, tam jest wiele słów i wiele marności. Lecz ty bój się Boga!” (w. 5,6).
Apostoł Jakub, kontynuuje tę myśl w swoim liście i udziela nam prawdziwej lekcji na temat naszego języka, który jest podstawowym narzędziem artykułowania słów. Już na samym wstępie, ten bardzo praktyczny sługa Boży i nauczyciel stwierdza, że „jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy” (Jak. 3:2). Jak widzimy, droga do doskonałości prowadzi przez nasze usta, jeśli potrafimy nad nimi zapanować. Wielomówstwo jest świadectwem braku kontroli, dlatego powinniśmy i na tę kwestię spojrzeć uważnie.Często słyszy się pouczenia na temat kontroli nad językiem, mając na uwadze słowa nieprzyzwoite, lub nieprawdziwe. Uważam, że „mówienie po próżnicy”, przysłowiowe „bicie piany” jest taką samą wadą mowy, jak kłamstwo, czy wulgaryzmy.
Dalej, w swoim wywodzie na temat języka, Jakub posługuje sie dwoma przykładami – kontrola konia przy pomocy uzdy i okrętu, kierowanego małym sterem. Apostoł dochodzi do smutnej konkluzjji, że „nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu” (Jak. 3:8). To prawda, że nikt z ludzi nie potrafi właściwie opanować języka, aby jego właściciel mógł osiągnąć doskonałość. Lecz jest dana nam inna siła kierownicza, jest nią obecnoość Ducha Świętego w nas, a On potrafi ujarzmić nawet najgorszy język.
Powracajac do głównej myśli tego rozważania, chcę zwrócić uwagę na potrzebę rozważnego używania naszych ust, tak aby to, co z nich wypływa, było jedynie słodką wodą, błogosłwieństwem miłym dla ucha, zarówno Pana, jaki tych, którzy nas słuchają. Jeśli ktoś myśli, że piękna mowa, bez zachowania proporcji do naszego codziennego życia, jest pięknym owocem Ducha, to jest w błędzie. Duch Święty, jest Duchem Prawdy i może zrodzić tyko tyle, ile w nas jest rzeczywistego doświadczenia, które przekłada się na codzienną praktykę życia.
Na koniec, chciałbym na chwilę udać się do jednego z bardziej dojrzałych zborów nowotestamentowych, do Tesalonik, aby posłuchać, jak Paweł opisuje swoją wizytę w tej społeczności. Możemy zauważyć bardzo wysoką ocenę - „mając w pamięci dzieło wiary waszej i trud miłości, i wytrwałość w nadziei pokładanej w Panu naszym, Jezusie Chrystusie” (1 Tes. 1:3). Paweł nie posługiwał się wielomówstwem, nie używał słów nadaremnie, nie nadrabiał pięknymi słówkami, gdy zwiastował ewangelię i nauczał w mocy Ducha Świętego. Mógł z całą szczerością serca powiedzieć: „Albowiem nigdy nie posługiwaliśmy się pochlebstwami, jak wiecie, ani też nie kierowaliśmy się pod jakimkolwiek pozorem chciwością; Bóg tego świadkiem, nie szukaliśmy też chwały u ludzi ani u was, ani u innych” (1 Tes. 2:5,6).
Obyśmy potrafili zawsze mądrze posługiwać się tym wspaniałym narzędziem, jakim jest zdolność wypowiadana myśli, pragnień i doznań.
„Niedobrze jest jeść za wiele miodu; bądź więc oszczędny w słowach pochwalnych” (PrzSal. 25:27). Zarówno w stosunku do siebie samego, jak i do innych.
Henryk Hukisz
Mnie również wielokrotnie irytowały określenia moich znajomych na Fb., którzy każde wydarzenie zborowe określali: "będzie/był superczas", będzie super wydarzenie duchowe, albo częste określenie jednego z pastorów: będzie/był megaczas...Wiele razy się zastanawiałem, czy to nie są wzorce z niektórych kościołów amerykańskich...
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie Brata Pastora i dziękuję za codzienną porcję interesującej lektury!
Masz rację Bracie Tadeuszu, megalomania słowna zaczyna być uważana za nową kulturę. Myślę, że właśnie z pustosłowia amerykanskiego biorą się wzorce, o jakich piszesz. Szkoda, że nie pamieta się już słów Roty:
ReplyDelete"Nie rzucim ziemi skad nasz ród!
Nie damy pogrzesc mowy!
Polski my naród, polski ród,
Królewski szczep piastowy!
Nie damy, by nas gnebił wróg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Zamiast tego, powszechnie małpuje się obce naszej kulturze wzorce, w tym również słownictwo.
Niedługo w Polsce też pojawią się "megaczercze" (megachurch), a których głównym zajęciem będzie "fan" (fun)a zamiast braci i sióstr, będzie mówić się ""gajs" (guys).
Chyba nastaje już czas, aby Oblubienica wołała: "przyjdź, Panie Jezu!"
Pozdrawiam serdecznie.