W trudnych sytuacjach lubimy zabezpieczać się planem „B”, czyli mieć wyjście awaryjne, jeśli nie zadziała pierwsze rozwiązanie. Zadaję sobie nieraz pytanie, czy podobnie możemy zabezpieczać się w relacji z Bogiem opartej na zaufaniu. Czy możemy przygotować sobie plan „B”?
Niedawno czytałem rozważanie mojego ulubionego autora w którym odwołał się do znanego momentu z życia Jozuego. Kiedy naród Izraelski, stanął nad brzegiem Jordanu, który o tej porze roku wylewał z brzegów, Jozue powiedział: „Poświęćcie się, bo jutro Pan dokona wśród was cudów” (Joz. 3:5). Wówczas Bóg wypowiedział Swoje Słowo, które miało stanowić fundament ich wiary – „Gdy zaś stopy kapłanów, niosących Skrzynię Pana, władcy całej ziemi, staną w wodzie Jordanu, wody Jordanu zostaną rozdzielone i wody płynące z góry staną jak jeden wał” (w. 13). W angielskiej wersji, w tym tekście jest powiedziane „shall rest in the waters”, które oznacza polecenie zatrzymania się w wodzie.
Dawid Wilkerson, gdyż to on jest moim ulubionym autorem rozważań, napisał: „Hebrajskie słowo przetłumaczone tu jako ‘uciszcie się’, w tym fragmencie oznacza „zatrzymajcie wszelkie działanie, przestańcie robić cokolwiek.” Ale ilu Izraelitów było posłusznych, kiedy przyszli do Jordanu? Kiedy stali z nogami zamoczonymi w wodach, musieli sobie myśleć, „A skąd możemy być pewni, że tak się stanie?” Po tych słowach zacząłem zastanawiać się, jak często gdy naprawdę boimy się, gdy zaczynamy zadawać za dużo pytań o to, czy Bóg rzeczywiście może nam pomóc, stwarzamy wówczas plan „B”, tak na wszelki wypadek. We wspomnianym rozważaniu czytamy dalej - „Niektórzy może mieli pokusę, żeby zbudować jakiś most pontonowy i spróbować przedostać się na drugą stronę przy pomocy swojej pomysłowości. Ale to byłoby daremne.”
Gdy niedawno znalazłem się w sytuacji bardzo stresującej, właśnie to rozważanie dodało mi odwagi. Gdy w pewnym momencie usłyszałem od przyjaciół propozycję załatwienia sprawy skrótowo, zamiast na normalnej drodze, usłyszałem cichy i łagodny głos ostrzegający przed próbą szukania innej drogi, zamiast okazania pełnego zaufania wobec Słowa Pana. Później, na spotkaniu naszej grupki modlitewnej, ktoś skomentował, że przecież dobrze jest mieć w takich sytuacjach plan „B”, na wypadek, gdyby stało się inaczej niż się spodziewaliśmy. Wówczas wyobraziłem sobie taki przebieg rozmowy z Bogiem: „Panie proszę poprowadź mnie według Twojego Słowa, lecz chcę Ci powiedzieć, że na wszelki wypadek, mam przygotowany plan „B”. Myślę, że Bóg odpowiedziałby ze smutkiem: „To po co zawracasz mi głowę, skoro masz już przygotowane rozwiązanie?”
Na czym polega prawdziwa wiara, którą często definiujemy jako zupełne zaufanie Bogu. Uważam, że takie zaufanie nie polega jedynie na wyrażaniu swojej zgodności z Jego prawdami, lecz na praktycznym zastosowaniu w życiu posłuszeństwa wobec tego, co On powiedział. W tym momencie przypomina mi się pytanie Chrystusa: „Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łuk. 18:8) Z pewnością Pan Jezus miał na uwadze tę prawdziwą wiarę, jaką zilustrował przykładem ufności dziecka.
Wierzą, że znamy dobrze historię z życia króla Jechoszafata, który miał serce skłonne do szukania Boga. Gdy Moabici, Ammonici i Maonici wyruszyli wspólnie przeciwko Judzie, król Jechoszafat zląkł się. Nic w tym dziwnego,bo każdy zachował by się tak samo - mamy prawo bać się, i to dobrze, gdyż w takich sytuacjach szybciej szukamy Boga i uczymy sie zaufania. Bez doświadczeń i sprzeciwów, nasza wiara nigdy nie osiągnie tej wartości, a o jakiej pisał apostoł Piotr – „ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus” (1 Ptr. 1:7).
Wracając do historii Jechoszafata, chcę zwrócić naszą uwagę na jego postawę w tej trudnej, powiedziałbym nawet, przekraczającej ludzkie możliwości sytuacji. Król „zląkł się i postanowił zwrócić się do Pana”, lecz ponieważ sprawa dotyczyła całego narodu, „ogłosił też post w całej Judzie” (2 Kron. 20:3). Podobnie, jak w naszym popularnym porzekadle „Jak trwoga, to do Boga”, Judejczycy wraz z królem szukali pomocy u Pana – i to jest dobry kierunek.
Ważne jest, aby robić to szczerze, jeśli boimy się, nie udawajmy przedwcześnie bohaterów. Wyznanie naszej wiary, która określa miejsce Boga w naszym życiu, ma znaczenia fundamentalnie. Jochaszafat rzekł: „Panie, Boże ojców naszych! Czy nie Ty jesteś Bogiem w niebiesiech? Ty władasz nad wszystkimi królestwami narodów. W twoim ręku jest siła i moc i nie ma takiego, kto by ci mógł sprostać” (2 Kron. 20:6). Wierzę, że to nie było wyznanie w rodzaju, jakie jest czynione w liturgii wielu kościołów, znane jako „niceokonstantynopolitańskie credo”, czy też innego formatu. To było szczere i gorące zawołanie do Boga, jakiego poznał Abram w spotkaniu z Melchisedekiem – „El Elyon” - „Boga Najwyższego, stworzyciela nieba i ziemi.” (1 Moj. 14:20)
Następnie, Jechoszafat przypomniał obietnicę, jaką Bóg dał swojemu narodowi, „Jeżeli spadnie na nas nieszczęście, miecz karzący, zaraza czy głód, to staniemy przed tą świątynią i przed twoim obliczem, gdyż twoje imię mieszka w tej świątyni, i będziemy wołać do ciebie z głębi naszego ucisku, a Ty wysłuchasz i ocalisz” (2 Kron. 20:9). Chodzi o to, aby nie odwoływać się do swoich marzeń, wyobrażeń, czy nawet pragnień, jakie wyzwalają się w takiej chwili. Nasze zaufanie do Boga powinniśmy zawsze opierać słowach mówiących o wielkości i o sercu Boga, naszego Ojca, na obietnicy, jaka znalazła swoje „tak” w Chrystusie.
Musimy też szczerze uznać naszą bezsilność, szczególnie w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Jochaszafat. Rozumiemy jego szczere wyznanie: „nie wiemy też, co czynić, lecz oczy nasze na ciebie są zwrócone” (2 Kron. 20:12). To dobrze, że Jechoszafat nie wiedział co czynić, czyli nie miał w odwodzie planu „B”, był zupełnie zdany na Boga i Jego wszechmoc. Jest to jedyne i słuszne wyjście z każdej niebezpiecznej sytuacji.
Bóg zawsze pokazuje Swój plan, plan „A”, jedyny skuteczny sposób wyjścia. Ten plan zapewnia spokój serca nawet w najgorszym położeniu. Bóg powiedział: „Wy się nie bójcie i nie lękajcie tej licznej tłuszczy! Gdyż nie wasza to wojna, ale Boża” (2 Kron. 20:15).
Mojżesz, gdy Bóg rozkazał iść z całym narodem w kierunku Morza Czerwonego, Jozue, gdy stanął na brzegu Jordanu, Jechoszafat stojący w obliczu wojny z ogromnymi siłami przeciwnika, i wielu innych bohaterów wiary, zostawili nam bardzo wyraźne przesłanie - Prawdziwe zaufanie Bogu nie potrzebuje planu „B”. Powiem więcej, uważam, że byłoby to obraźliwe wobec Boga, który nigdy nie zawodzi.
Prorok Izajasz mówi w imieniu Boga, któremu służył, że jest niemożliwe, aby niewiasta mogła „zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad dziecięciem swojego łona” (Izaj. 49:15). Tym bardziej Bóg zapewnia „Ja ciebie nie zapomnę. Oto na moich dłoniach wyrysowałem cię, twoje mury stoją mi zawsze przed oczyma” (w. 16).
Z pewnością, aby zobaczyć nastawienie Bożego serca, musimy spojrzeć wyżej, niż nasze plany. Izajasz radzi: „Podnieś swoje oczy wokoło i spojrzyj” (Izaj. 49:18). Natomiast apostoł Paweł mówi wprost „ A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej; o tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi.” (Kol. 3:1,2)
Mówimy: „Wiara czyni cuda”. Jozue zobaczył cud, gdyż zaufał całkowicie Bożemu planowi. Jeśli zabezpieczamy nasze przejścia przez doświadczenia planem „B”, nigdy nie zobaczymy Bożego cudu.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.