Saturday, July 31, 2021

Dziedzictwo wiary

 Nie wyobrażam sobie życia bez wiary, wręcz jest niemożliwe, aby nie wierzyć. Autor Listu do Hebrajczyków stwierdza wprost - „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu, bo trzeba, aby ten, kto zbliża się do Boga uwierzył, że On jest i że nagradza tych, którzy Go szukają” (Hebr. 11:6). Jakby na dowód, iż ta teza jest słuszna, przytacza życiorysy niezliczonej ilości ludzi, którzy „Przez wiarę pokonali oni królestwa, dokonali dzieł sprawiedliwych, doczekali spełnienia obietnic, zamknęli paszcze lwom, stłumili żar ognia, uniknęli ostrza miecza, zostali podźwignięci z niemocy, stali się waleczni na wojnie, odparli cudzoziemskie wojska” (w. 33,34). Inni natomiast również przez wiarę „doświadczyli szyderstw i biczowania, ponadto kajdan i więzienia. Byli kamienowani, przerzynani piłą, ścinani mieczem, tułali się w skórach owczych i kozich, cierpieli niedostatek, ucisk i poniewierkę – świat nie był ich godny. Błądzili po pustyniach, po górach, jaskiniach i rozpadlinach ziemi” (w. 36-38).

Skąd wziąć taką wiarę, aby przetrwać w różnych doświadczeniach, aby osiągnąć wyznaczone cele? Nie chodzi tu o jakąkolwiek wiarę, gdyż jak stwierdza apostoł Jakub, również „demony wierzą, i drżą” (Jak. 2:19). Chciałbym wskazać na źródła prawdziwej wiary, takiej, która przenosi przysłowiowe góry. Taką wiarę z pewnością posiadał Tymoteusz, wierny sługa ewangelii i współpracownik apostoła Pawła. Apostoł Paweł, gdy przybył do Listry, spotkał tam ucznia Pańskiego „o imieniu Tymoteusz, syna Żydówki, która przyjęła wiarę, i ojca Greka. Bracia z Listry i Ikonium dawali o nim dobre świadectwo” (Dz.Ap. 16:1,2). Później, już w osobistym liście do Tymoteusza Paweł wspominał, że dobrze pamięta, iż jego „nieobłudna wiara, która najpierw stała się udziałem twojej babki Lois i twojej matki Eunike. Jestem też przekonany, że i twoim” (2 Tym. 1:5).

Tymoteusz wyniósł z domu nieobłudną wiarę, którą przekazali mu domownicy, a szczególnie, jak wspomina Paweł, jego matka i babcia. Tymoteusza nie tylko obserwował postawę zaufania Bogu u domowników, lecz uczył się sam praktycznie stosować to w swoim życiu. Paweł musiał to zauważyć, gdyż wystawił mu również dobre świadectwo, radząc mu: „Trwaj w tym, czego się nauczyłeś i w czym pozostajesz wierny, pamiętając od kogo się nauczyłeś. Od dzieciństwa znasz przecież Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu dzięki wierze w Chrystusa Jezusa” (2 Tym. 3:14,15).

Fundamentem wiary Tymoteusza była znajomość Pism. Dalej Paweł wyjaśnia, jakie Pisma budują wiarę, ponieważ wcześniej stwierdził, że „ wiara przecież rodzi się ze słuchania, ze słuchania Słowa Chrystusa” (Rzym. 10:17). A wszelkie Pisma, na które powoływał się Chrystus, są „natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16,17).

A na czym my dziś budujemy swoją wiarę? Jeśli chcemy posiadać Bożą wiarę, nie taką, jaką posiadają demony, to musimy uczyć się i trwać w znajomości natchnionych przez Boga Pism. Pragnę podzielić się osobistym świadectwem z mego dzieciństwa. Jestem niezmiernie wdzięczny Bogu za moich rodziców i dom, w którym wychowywałem się w środowisku zupełnego zaufania Bogu.

Wiara stała się udziałem w życiu moich rodziców, zanim się poznali. Na kresach wschodnich, gdzie mieszkali w rejonie Nowogródka, miało miejsce ewangeliczne przebudzenie. Ewangelia docierała do wielu miejscowości, gdzie ludzie przyjmowali zwiastowanie o łasce przebaczenia grzechów dzięki ofierze Chrystusa na Golgocie. Mój tata mieszał w małej wiosce na południe od Nowogródka. O tym, jak do mieszkańców tej miejscowości dotarła ewangelia, opisuje Edward Czajko, również mieszkaniec tej wioski:

„Poselstwo Ewangelii przyniósł tu chłopiec z tej wsi, Łukasz Kurjan, który w tym czasie terminował u fryzjera w Nowogródku. Tam spotkał się ze świadectwem zielonoświątkowców i przyłączył do ich zboru. Odwiedzał rodzinną wieś, Kuźmicze, dzieląc się świadectwem żywej wiary w Chrystusa. Odzew na świadectwa jego słów i przemienionego życia był wspaniały. Zaczął powstawać zbór, który po kilku latach istnienia był dość licznym. Do zboru przystępowali ludzie z dwu sąsiednich wsi, z Kuźmicz i Boryszyna". *

Po wojnie większość mieszkańców Kuźmicz, w wśród nich znajdowały się osoby wierzące ewangeliczne, wywędrowali na tereny zachodniej Polski. Ponieważ moi rodzice byli już wierzącymi, przywieźli ze sobą Biblię z której czytano codziennie Słowo Boże. Pośród zabudowań, w jakich zamieszkali moi rodzice znajdowała się kaplica, gdyż poprzedni właściciel był protestantem niemieckim. Dlatego dość szybko w tym budynku zorganizowano zbór wierzących, którzy zamieszkali w okolicznych wioskach. Mój tata był kaznodzieją i w każdą niedzielę sadzał mnie koło siebie na pierwszej ławce podczas nabożeństw. Dzięki temu byłem od dzieciństwa osłuchany z głoszonym Słowem Bożym, chociaż nie rozumiałem tego, co mówiono.

Zanim poszedłem do szkoły, aby nauczyć się czytać i pisać, mój tata użył Nowego Testamentu aby pokazać mi litery i co oznaczają poskładane z nich wyrazy. Pomimo że sam nie ukończył szkoły podstawowej, gdyż musiał zajmować się utrzymaniem rodzeństwa po śmierci jego rodziców, to z wielką determinacją postanowił dobrze przygotować mnie do zdobywania wykształcenia. Mój tata chciał, abym oswoił się z Biblią, gdyż osobiście bardzo ją cenił jako fundament swojej wiary. Dlatego później gdy miałem już siedemnaście lat i gdy starałem się ukształtować mój własny światopogląd wiedziałem, że muszę określić się wobec Boga i Biblii. Gdy podjąłem świadomą decyzję naśladowania Chrystusa jako Mojego Pana, wiedziałem, że podstawą dla budowania relacji z Chrystusem będzie Biblia, którą już znałem. Z tym że teraz, po narodzeniu się na nowo, miałem już bardzo osobisty i emocjonalny stosunek do mojej Biblii - bardzo ja pokochałem.

Takie jest moje osobiste świadectwo wiary, którą zdobyłem i nadal zdobywam dzięki Słowu Bożemu, które znajduję w Biblii. Tę szczególną cechę budowania wiary poprzez lekturę Biblii zawdzięczam moim rodzicom. Za to szczególne dziedzictwo nieustannie dziękuje Bogu.

A jakie dziedzictwo wynoszą z twojego domu twoje dzieci? Zadaję to pytanie świadomy zagrożeń, jakie niszczą współczesne rodziny. Obserwuję z olbrzymim niepokojem, gdy we współczesnych rodzinach zamiast Biblii i wiary w Boże Słowo, dzieci wyposaża się w najnowsze gadżety i cybernetyczne „cudeńka”. Jakiej wiary nauczą się ich pociechy, gdy zamiast w Biblii, serfować będą w cyberprzestrzeni?

Na zakończenie przypomnę słowa apostoła Pawła skierowane do Tymoteusza: „Trwaj w tym, czego się nauczyłeś i w czym pozostajesz wierny, pamiętając od kogo się nauczyłeś. Od dzieciństwa znasz przecież Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu dzięki wierze w Chrystusa Jezusa” (2 Tym. 3:14,15).

Henryk Hukisz

* „Rocznik Teologiczny 54/1-2, s229-244”

Monday, July 26, 2021

Ewangeliczne bałwochwalstwo

Niedawno usłyszałem wypowiedź jednego z bardzo radykalnych pastorów amerykańskich, że w świecie ewangelicznego chrześcijaństwa w każdą niedzielę przed południem rozkwita na szeroką skalę bałwochwalstwo. Przykułem uwagę do dalszej części tego zwiastowania, gdyż chciałem poznać jego argumenty na tak niespotykaną opinię o współczesnym kościele ewangelicznym. To, że w tzw. chrześcijaństwie tradycyjnym, gdzie pełno martwych przedmiotów i ceremonii mających moc sprawczą w zbawieniu wyznawców tych religii, to jest mi wiadome. Ale w środowisku ewangelicznym? Co miał na uwadze ten kontrowersyjny kaznodzieja?

Usłyszałem, że  w przeciętnym zborze ewangelicznym w każdą niedzielę naucza się, że Bóg jest miłującym Ojcem, który nie ma zamiaru wyrządzić nikomu żadnej przykrości. Takiego Boga wielbi się, oddaje się cześć w śpiewie, modlitwach i dziękczynieniu. Maluje się obraz Boga, który każdego przyjmuje, każdego obdarza błogosławieństwem niebios i od nikogo niczego nie wymaga, bo przecież jest „dobrym Tatusiem”. Nie mówi się prawie w ogóle o tym, że Bóg karze swoje dzieci za nieposłuszeństwo bo jest wyrozumiałym Ojcem. Takiego Boga, a może powinienem raczej napisać „boga” przedstawiają dziś kaznodzieje w większości ewangelicznych zborów. Takiego Boga czczą wierni podczas niedzielnych nabożeństw. Nie jest to jednak Bóg o jakim czytamy w Biblii, gdyż ten biblijny, oprócz tego, że jest miłością, jest świętym i sprawiedliwym sędzią, który wymierzy zasłużoną karę każdemu grzesznikowi.

Jak „diabeł boi się święconej wody” tak większość współczesnych kaznodziejów omija takie tematy jak „Gniew Boga”, „Pomsta Boga”, „Zapalczywość gniewu Bożego” czy też „Kara za zlekceważenie krwi Przymierza”. A przecież w Biblii znajdziemy mnóstwo wersetów i historii  ilustrujących tę cechę Bożej sprawiedliwości. Jeśli mówimy o tym, że Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy, to musimy dopowiedzieć w tym temacie wielką prawdę o zagniewaniu świętego Boga, gdy ludzie łamią ustalone przez Niego prawa. Zagniewany Bóg występuje nie tylko w Starym Testamencie. W Nowym spotykamy się również z gniewem Boga. Jezus Chrystus, Boży Syn w swoich relacjach z ludźmi niejednokrotnie okazywał gniew, nie tylko podczas oczyszczania Świątyni, którą nazwał Domem Ojca. Gdy pewnego razu Chrystus wszedł do synagogi w szabat i spotkał tam człowieka z bezwładną ręką, wywołał go na środek i zapytał o to, czy wolno czynić dobro. Żydzi jedynie milczeli, jeszcze niczego nie powiedzieli ani nie zrobili a już spotkali się z gniewnym spojrzeniem Syna Bożego (Mar. 3:1-5).

Ewangelista Jan zamieszcza w swojej relacji o życiu i nauczaniu Chrystusa obraz Syna Bożego, który przyszedł po to, aby wziąć na siebie gniew Boga spowodowany grzechem każdego człowieka. Najbardziej znany werset w całym Nowym Testamencie ukazuje ogromną miłość Boga, który tak umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jan 3:16). To zdanie zawiera również smutną informację dla tych, którzy nie uwierzą, mówiąc wprost, że niechybnie zginą i to straszną śmiercią w niegasnącym ogniu piekielnym, ponieważ ogólnie było wiadomo, że „osoba, która grzeszy, ta umrze” (Ezech. 18:4). Dlatego Jan dalej wyjaśnia kwestię uwolnienia od gniewu Boga, że „kto nie wierzy, już został osądzony, gdyż nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Boga” (Jan 3:18), to znaczy, że „kto zaś nie jest posłuszny Synowi, nie doświadczy życia, ale gniew Boży pozostaje nad nim” (Jan 3:36).

Głosiciele całkowitego zniesienia gniewu Bożego w Nowym Testamencie nie znają prawdy, albo ją przekręcają, czy też, jak ujął to apostoł Paweł „tłumią prawdę” - „Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi, którzy przez nieprawość tłumią prawdę” (Rzym. 1:18 [B.W.]). Dla ścisłości należy zwrócić uwagę na formę gramatyczną czasownika „objawia się”, gdyż użyty jest w czasie teraźniejszym trwającym. To znaczy, że teraz w czasie działania łaski zbawienia od winy za nasze grzechy, Bóg nadal objawia swój gniew wobec ludzi, którzy tłumią prawdę Bożą z powodu nieprawości.

Inny permanentnie pomijany fragment Nowego Testamentu w dzisiejszych zborach ewangelicznych to słowa zapisane w Liście do Hebrajczyków 10:26-31. Jest to natchnione Słowo Boże odnoszące się do tych, którzy pomimo otrzymanie poznania prawdy, nadal świadomie grzeszą. Autor tego listu skierowanego głównie do czytelników żydowskich, odwołuje się do Prawa Mojżeszowego. Kto je złamał i dwóch lub trzech  świadków to potwierdziło, „zostaje bez litości zabity” (Hebr. 10:28). Mając to na uwadze, autor tego listu wprost nakazuje wyciągnąć wniosek - „na ile większą karę zostanie skazany ten, kto podepcze Syna Bożego i zlekceważy krew Przymierza, która go uświęciła, i znieważy Ducha łaski” (w. 29). Słowa te bez żadnej wątpliwości skierowane są do osób, które doświadczyły mocy przebaczenia grzechów, poznały prawdę i doświadczyły oświecenia, lub, jak w innym miejscu tego samego listu zostali określeni jako ci, „którzy raz otrzymali światło, którzy zakosztowali daru niebiańskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, którzy zakosztowali wspaniałego Słowa Boga i mocy przyszłego wieku” (Hebr. 6:4,5). Dlatego nie dziwią mnie słowa przestrogi: „Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żyjącego” (Hebr. 10:31), nawiązujące do słów z ostatniej Pieśni Mojżesza: „Do Mnie należy zemsta i odpłata w dniu, gdy zachwieją się ich nogi, gdyż bliski jest dzień ich klęski, szybko przybliża się ich przeznaczenie” (Powt. Pr. 32:35).

Znany amerykański kaznodzieja Jonatan Edwards w 1741 roku w Enfield, Connecticut wygłosił kazanie na temat zacytowanego powyżej wersetu. To kazanie przeszło do historii  z powodu treści nawiązującej wprost do gniewu Bożego i strasznych konsekwencji czekających na tych, którzy zostaną nim dotknięci, ponieważ zlekceważyli wielką ofiarę, jaką złożył Boży Syn Jezus Chrystus. Podczas wezwania po tym kazaniu, mnóstwo ludzi przyjęło Chrystusa, jako swojego zbawiciela, aby uciec spod „strasznej ręki Boga żyjącego” (Hebr. 10:31).

Obawiam się, że dziś taki kaznodzieja nie miałby szansy pozostać dalej na stanowisku, nawet gdyby nie osiągnął jeszcze wieku 70-ciu lat. Współczesne ewangeliczne zbory wolą oddawać cześć Bogu, który jedynie daje łaskę i niczego nie wymaga. Jednak czy taki Bóg jest tym, o jakim czytamy w Biblii? Czy wielbienie takiego Boga nie jest już bałwochwalstwem?

Na początku ery Kościoła, do zborów w Galacji, „przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego”, przyszli fałszywi nauczyciele i zamienili ten obraz na innego Chrystusa. Wówczas Paweł zadał im pytanie: „O nierozumni Galacjanie, kto was omamił?” (Gal. 3:1).

A kto omamia dziś wierzących malując obraz Boga, który już się nie gniewa na grzeszników? Może dlatego grzesznicy nie reagują na zwiastowanie ewangelii, ponieważ nie boją się konsekwencji ze strony Boga. Natomiast oferta Boga, który jedynie daje dobre rzeczy, już ich nie interesuje, bo w świecie mają więcej atrakcyjnych „błogosławieństw”. Gdy Ananiasza i Safirę wyniesiono „nogami do przodu”, ponieważ okłamali Ducha Świętego, „ wielki strach ogarnął wówczas cały Kościół i wszystkich, którzy o tym słyszeli” (Dz.Ap. 5:11)

Może dziś brakuje tego przerażenia?

Henryk Hukisz

Thursday, July 22, 2021

Majestat Boga

 

Chyba niewielu z żyjących na ziemi może powiedzieć o sobie, że został porwany do raju i usłyszał niewyrażalne słowa, jakich nie godzi się człowiekowi wypowiadać (2 Kor. 12:4). Apostoł Paweł, człowiek, który te słowa zapisał, swoją postawę wobec majestatu Bożego wyraził później słowami: padam na kolana przed Ojcem –  od którego każda ojczyzna w niebiosach i na ziemi bierze swoją nazwę (Efez. 3:14,15). Nigdzie, ani w listach Pawła, Jana, Piotra czy Jakuba, ani w opisach ewangelistów nie spotkamy się z profanowaniem Boga, świętości, nieba i duchowych doznań, sprowadzając to wszystko do poziomu człowieka.

Niewyobrażalna dla śmiertelnego człowieka świętość Boga i sprawy z Nim związane wymagają okazania należnego Mu szacunku. Jedynym zadaniem każdego Bożego stworzenia jest okazanie czci świętemu Bogu, jak to zapisał prorok Izajasz: wszystkich nazwanych Moim imieniem, których stworzyłem dla swej chwały, których ukształtowałem i uczyniłem” (Izaj. 43:7). Z biegiem czasu i historii mogą zmieniać się formy okazywania czci świętemu Bogu, lecz zawsze będą one wskazywać niezbicie, iż „sacrum” nie może zostać skażone przez „profanum”.

Często podkreślam we wpisach na moim blogu, że z racji mojego wieku, pamiętam czasy i zwyczaje, które są mało znane dla ludzi żyjących współcześnie. Kiedyś, ludzie klękali do modlitwy, nie tylko w domu, lecz również podczas nabożeństwa. Nikt nie przychodził na zgromadzenie ludu Bożego w ubraniu, jakie zwyczajowo pasuje na piknik lub na plażę. Kościół zawsze kojarzył się z miejscem, na którym odkupieni z przekleństwa grzechu ludzie spotyka się ze świętym Bogiem. W modlitwie zapraszano Pana Jezusa, aby zaszczycił to miejsce Swoją obecnością. Zdawaliśmy sobie wówczas sprawę z tego, że mamy do czynienia z Bogiem, któremu należy okazywać szacunek, jak nikomu innemu, gdyż On jest Panem wszechświata, stworzycielem nieba i ziemi. Wzorem do naśladowania takiej postawy, były biblijne przykłady mężów Bożych, jak Abraham, Mojżesz, Dawid, prorocy czy apostołowie.

Jeden z uczniów Pana Jezusa, chociaż w osobistym kontakcie ze swoim Nauczycielem, kładł się na Jego pierś, to gdy Chrystus objawił mu się na wyspie Patmos, napisał: gdy Go ujrzałem, upadłem do Jego stóp jak martwy” (Obj. 1:17). Apostoł Paweł, gdy opisywał ten moment, jak został porwany aż do trzeciego nieba (1 Kor. 12:2), nawet nie śmiał przypisać tego doświadczenia sobie. Autor Listu do Hebrajczyków, wskazując na wielkość i dostojność Osoby Chrystusa, napisał, że On jest odblaskiem chwały Boga i odbiciem Jego istoty, który podtrzymuje wszystko mocą swojego słowa, gdy dokonał oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach (Hebr. 1:3). Dlatego pisał później, że skoro dzięki Jego łasce mamy przystęp do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebiańskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zgromadzenie, do Kościoła pierworodnych, zapisanych w niebiosach, do Boga, sędziego wszystkich, do duchów sprawiedliwych, uczynionych doskonałymi, do Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla (Hebr. 12: 22-24), to winniśmy okazywać Mu cześć „tak, jak się Bogu podoba, z pobożnością i bojaźnią” (w. 28).

Niestety, dzięki wpływom filozofii humanistycznej na współczesnych nauczycieli, kaznodziejów i ewangelistów, w centrum nauczania kościoła znalazł się człowiek zamiast świętego Boga. Cała teologia zbawienia została przestawiona na zaspokojenie potrzeb człowieka. Boga sprowadzono do poziomu „Tatusia”, z Chrystusa uczyniono automat spełniający każdą naszą zachciankę. Bóg przestał być Wszechpotężnym Władcą wszechświata, przed którym każde stworzenia pada na kolana. Zniknęło z naszej pobożności okazywanie Bogu czci z bojaźnią w sercach Jego dzieci.

Bez względu na czas, na rejon geograficzny czy też na poziom intelektualny słuchaczy, zadaniem kościoła jest zwiastowanie ewangelii o Bożej miłości oraz nauczanie o Bożej sprawiedliwości. Zwiastowana ewangelia powinna wywołać u słuchaczy lęk przed nastaniem dnia gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według jego czynów: tym, którzy wytrwale czynią dobrze, dążą do chwały i szacunku, i nieśmiertelności, da życie wieczne, tym natomiast, którzy powodowani samolubną rywalizacją nie przyjmują prawdy, a ulegają nieprawości – gniew i złość; utrapienie i ucisk każdemu człowiekowi, który czyni zło, najpierw Żydowi, potem Grekowi; chwałę natomiast i szacunek, i pokój każdemu, kto czyni dobro, najpierw Żydowi, potem Grekowi” (Rzym. 2:5-10). Już dawno nie słyszałem tych wersetów z kazalnicy. Prawdę mówiąc, większość kazalnic wyrzucono, aby nie przypominały, do czego kiedyś służyły.

Zauważyłem na swoim blogu, że wpisy na temat bojaźni Bożej, gniewu świętego Boga, uświęcania życia nie cieszą się większym zainteresowaniem czytelników w ewangelicznym środowisku. Niewielkie jest również zainteresowanie umieszczonym niedawno tekstem na moim profilu na FB:

„Ludzie nie boją się dziś grzeszyć, ponieważ nie boją się Boga.

Nie boją się Boga, ponieważ nie znają Boga.

Nie znają Boga, ponieważ nie naucza się o świętym Bogu.

Większość kaznodziejów nie głosi o świętości Boga,

Ponieważ nie znają świętego Boga, który

„nienawidzi tych, którzy czynią nieprawość” (Ps. 5:6).

Apostoł Paweł, charakteryzując czasy ostateczne, napisał: Nadejdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2 Tym. 4:3,4).

Pozwolę sobie na zakończenie przytoczyć pewną obserwację z mojej młodości, gdy znalazłem się na uczelni skupiającej studentów z różnych środowisk protestanckich. Wielu moich kolegów należało do tego samego kościoła, co niektórzy wykładowcy. Na zajęciach, tytułowaliśmy swoich nauczycieli zgodnie z obowiązującą etyką uczelni, natomiast w wolnym czasie, gdy znaleźliśmy się na boisku, studenci z tej samej wspólnoty, co ich młodzi profesorzy, mówili do nich po imieniu. Natomiast w sali wykładowej, nikt nie odważył się na taką poufałość. Czy można nazwać taką postawę obłudną? Na pewno nie, gdyż istnieje różnica pomiędzy osobistą, prywatną relacją i oficjalną postawą, która zawiera w sobie świadectwo o drugiej osobie, kim ona jest dla wszystkich.

Mówiąc o naszej relacji z Bogiem naszym Ojcem, czy Panem Jezusem, który nazwał nas swoimi przyjaciółmi, musimy pamiętać o tym, że kościół niesie świadectwo o Bożej chwale i Jego majestacie wobec świata. Ten wrogi wobec Boga świat musi zobaczyć i uwierzyć, że Bóg jest potężnym Panem i Władcą i pewnego dnia będzie sprawiedliwie sądzić każdego człowieka. Musimy pokazać światu i wszystkim demonom, że Chrystus jest Zwycięzcą. Takie świadectwo może dać jedynie Kościół, jako Ciało Chrystusa wyznając swoją postawą majestat i potęgę Boga, Pana wszelkiego stworzenia.

Indywidualnie, gdy wejdziemy do swojej osobistej komory, możemy czuć się swobodnie w wyrażaniu naszej intymnej relacji z naszym Ojcem i Jezusem, naszym Przyjacielem. Natomiast to, jak wyrażamy tę relację w miejscu publicznym, jest świadectwem dla tych, którzy znajdują się jeszcze w więzach grzechu. Oni będą potrzebować wiary w Boga, który jest  Wszechmogącym i Potężnym Panem.

Nie odzierajmy z majestatu Chrystusa, którego sam Bóg, wywyższył i obdarzył imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano w niebiosach, na ziemi i pod ziemią i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Filip. 2:9-11).

Henryk Hukisz

Wednesday, July 14, 2021

A co z przekleństwem?

Czy Bóg nadal przeklina? Czy nadal Bóg gniewa się na Swój lud?

Samo słowo „przekleństwo” wywołuje różne reakcje. Najczęściej kojarzone jest z używaniem niecenzuralnych słów, gdyż mówimy, „nie przeklinaj”, słysząc jak ktoś takie słowa wypowiada. 

Szersze znaczenie słowa „przeklinać” obejmuje również czynność znaną jako „rzucanie klątwy” i dla odróżnienia, mówi się wówczas „przekląć”. I w takim znaczeniu tego słowa chcę podzielić się tą krótką refleksją na ten niezbyt wdzięczny temat. Piszę o tym dlatego, że wśród wierzących istnieje wiele nieporozumień odnośnie do znaczenia i występowania dzisiaj przekleństw, o jakich czytamy w Biblii. A jest o tym dość sporo w tej świętej Bożej księdze, dlatego warto jest zająć się tym zagadnieniem.

W Biblii, a szczególnie w Starym Testamencie, słowo „przeklinać”, hebrajskie „arar”, występuje 63 razy, z czego 2/3 przypada na Pięcioksiąg. Pozostałe użycia występują w księgach historycznych i u proroków. Pierwsze przekleństwo zostało wypowiedziane przez Boga w związku z upadkiem człowieka. Wówczas to chytry wąż usłyszał wyrok Stwórcy: „Za to, co zrobiłeś, będziesz przeklęty wśród wszelkiego bydła i wszelkiego zwierzęcia polnego. Będziesz się czołgał na brzuchu i przez całe życie będziesz jadł pył” (Rodz. 3:14). W tym samym momencie, na skutek pojawienia się grzechu, zmieniło się środowisko, w jakim Bóg zaplanował życie człowieka. Bóg rzekł: „niech będzie przeklęta ziemia z twojego powodu. Przez wszystkie dni swojego życia w trudzie będziesz się z niej żywił” (w. 17). Bożym zamierzeniem było nadal błogosławić, zarówno ziemię, jak i życie człowieka na niej. Grzech rozmnażał się coraz bardziej, tak że Bóg żałował, „że uczynił człowieka na ziemi i głęboko się zasmucił” (Rodz. 6:6). W tym mrocznym momencie na ziemi pojawia się sprawiedliwy Noe, któremu Bóg dał pocieszenie „w naszej pracy i w trudzie naszych rąk na ziemi, którą PAN przeklął” (Rodz. 5:29)

Przekleństwa w Biblii występują najczęściej jako przeciwieństwo błogosławieństwa. Widzimy to wyraźnie w czasie powołania Abrama, któremu Bóg dał obietnicę - „sprawię, że powstanie z ciebie wielki naród i będę ci błogosławił. Rozsławię twoje imię i staniesz się błogosławieństwem” (Rodz. 12:2). W tym samym momencie, ponieważ ziemia nadal pozostawała pod przekleństwem, pojawia się przestroga dla ludzi, że „tych, którzy ciebie przeklinają (Abrama i jego naród), będę przeklinać” (w. 3)

Później, przekleństwo występuje jako skutek nieposłuszeństwa Bożemu Prawu, natomiast posłuszeństwo sprowadza na osoby, które to Prawo przestrzegają, obfite błogosławieństwo. Tak więc przekleństwo staje się świadomym wyborem, czyli odrzuceniem błogosławieństwa, jakim Bóg pragnie obdarowywać Swój naród. Najbardziej znany werset biblijny, to wyraźna alternatywa, jaką Bóg przedstawił: „Spójrz! Dziś daję wam błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo − jeżeli będziecie słuchać przykazań PANA, waszego Boga, które ja wam dziś dałem. Przekleństwo − jeżeli nie będziecie słuchać przykazań PANA, waszego Boga, i zejdziecie z drogi, którą ja dziś wam wskazałem, i pójdziecie za innymi bogami, których nie znacie” (Powt. Pr. 11:26-28). Tu widać wyraźnie, że wybór pomiędzy błogosławieństwem i przekleństwem w życiu należy do człowieka.

Słowo „przekleństwo” w tym miejscu, to hebrajskie „kelalah”, które pojawia się na stronicach Starego Testamentu 33 razy, z czego 1/3 znajduje się jedynie w tej księdze. Zarówno „arar”, jak i „kelalah” znaczą „mówić źle, życzyć komuś szkody”. To drugie wyrażenie, wskazuje na przyczynowość stanu spowodowaną bezpośrednio przez człowieka, jego nieposłuszeństwem. Tak więc wszelkie przekleństwa wynikające z nieprzestrzegania Zakonu, są powodowane przez ludzi, a nie są stanem w jakim stawia ich Bóg.

Przeklinanie, rozumiane jako rzucanie klątw na ludzi, zwierzęta i przedmioty jest domeną sił nieczystych. Zajmują się tym różni wróżbici, czarownicy, czy też wyznawcy "woodoo" i występuje w pogańskich religiach. Powiązane są z tym moce ciemności, które działają w świecie znajdującym się pod panowaniem księcia ciemności. Są to zjawiska rzeczywiste, tak jak rzeczywisty jest diabeł i jego zastępy posłusznych mu demonów.

Apostołowie, podczas zwiastowania Chrystusa, spotykali się z atakami sił ciemności, szczególnie gdy posłuch ewangelii dawali ludzie zajmujący się wróżbami i czarnoksięstwem. Taki przypadek został opisany w Dziejach Apostolskich, gdy w Efezie „wielu też z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, wyznając i ujawniając swoje uczynki. Dość liczni z tych, co uprawiali magię, poznosili także księgi i palili je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy sztuk srebra” (Dz.Ap. 19:18,19).

Już w Starym Testamencie Bóg dał obietnicę wierzącym w Niego, że nie muszą bać się przekleństw pochodzących z innych źródeł, gdyż „bezpodstawne przekleństwo nie dosięgnie nikogo” (Prz.Sal. 26:2). Jedyne przekleństwa, jakich powinni obawiać się, to te, które są efektem nieprzestrzegania Bożego prawa. Apostoł Paweł przeniósł do Kościoła Jezusa Chrystusa naukę o przekleństwach, będących wynikiem nieposłuszeństwa wobec Zakonu w słowach: „Chrystus wykupił nas od przekleństwa Prawa, gdyż stał się za nas przekleństwem, jak napisano: Przeklęty każdy, kto wisi na drzewie” (Gal. 3:13). Jeśli ktoś nie przyjął wykupienia ofiarowanego z łaski w Chrystusie, musi pamiętać, że nadal: „Wszyscy natomiast, którzy polegają na uczynkach Prawa, są przeklęci. Jest bowiem napisane: Przeklęty każdy, kto nie zachowuje wszystkich przepisów, jak nakazuje Księga Prawa” (w. 10).

Jeśli spotkamy się ze zjawiskiem rzucania klątw przez czarnoksiężników, musimy pamiętać, iż jedyną ochronę przed działaniem mocy ciemności mamy zapewnioną w zwycięstwie Chrystusa na Golgocie. Dwa tysiące lat temu Pan Jezus zapewnił je „Rozbrajając zwierzchności i władze, wystawił je na pokaz, gdy przez Niego odniósł triumf nad nimi” (Kol. 2:15). Jego zwycięstwo jest faktem dokonanym, nie musimy więc sami walczyć, możemy jedynie „przeciwstawić się zaś diabłu, a on ucieknie od was” (Jak. 4:7). Chociaż diabeł „jak lew ryczący krąży i szuka, kogo pożreć” (1 Ptr. 5:8), to jednak musi uznać swoją porażkę, jak zapewnia nas apostoł Piotr, że gdy „przeciwstawcie się jemu, silni wiarą” (w. 9)

Tak więc gdy jesteśmy w Chrystusie, jako „nowe stworzenia”, nie podlegamy już przekleństwom, jakie wynikały z nieposłuszeństwa Bożemu Prawu. Czy to znaczy, że możemy bezkarnie łamać Boże przykazania? Absolutnie nie! Apostoł Paweł pisząc o zakonie i jego skutkach, wskazał na sytuację, jaką mamy dzięki śmierci wraz z Chrystusem. Pisał do wierzących Rzymian: „My, którzy umarliśmy dla grzechu, jak możemy jeszcze w nim żyć?” (Rzym. 6:2).

Jeśli jednak zdarzy się, że ktoś zgrzeszy, to mamy wspaniałe zapewnienie od apostoła Jana – „Dzieci moje, piszę wam to, abyście nie grzeszyli. Gdyby jednak ktoś zgrzeszył, mamy Orędownika przed Ojcem – sprawiedliwego Jezusa Chrystusa. On jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, a nie tylko za nasze, lecz także za grzechy całego świata” (1 Jan 2:1,2). Oczywiście, rzeczą naturalną dla każdego wierzącego jest, że „Jeśli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg, który jest wierny i sprawiedliwy, odpuści nam grzechy i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1 Jan 1:9).

Jezus wziął na Siebie każde przekleństwo wynikające z nieposłuszeństwa wobec Zakonu. Chwała Jemu za tą ogromną miłość! Musimy jednak pamiętać, iż nadal Bóg objawia Swój święty gniew w sytuacjach, gdy Boża Prawda jest tłumiona. O tym pisał apostoł Paweł do wierzących Rzymian: "Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi, którzy przez nieprawość tłumią prawdę" (Rzym. 1:18 [B.W.])

Henryk Hukisz

Friday, July 9, 2021

Świadectwo o Prawdzie

 

Władza, jeśli chce zachować swój wpływ na kształtowanie świadomości społecznej obywateli, musi kontrolować media. W czasie, gdy nie było swobodnego dostępu do różnych źródeł informacji, jaki dziś daje nam internet, rządzący narzucali społeczeństwu swój punkt widzenia prawie na każdy temat. Większość czytelników prasy, słuchaczy radia czy telewidzów przyjmuje za prawdę to, co im podaje się w mediach. Dopiero głębsze poszukiwanie prawdy, może dać pełniejsze poznanie faktów. Tak dzieje się w społeczeństwach, gdzie panują demokratyczne reguły.

Dzieciństwo spędziłem w niewielkiej podpoznańskiej miejscowości. Mój horyzont poznawania prawdy o społeczeństwie był zawężony do przestrzeni pomiędzy domem i szkołą. Wówczas moja wiedza na temat “wypadków poznańskich” w czerwcu 1956 roku było bardzo niekompletna. Dopiero lata nauki w środowisku szkoły średniej w Poznaniu, dzięki kontaktom z szerszym gronem mieszkańców dużego już miasta, poznałem pełniejszą prawdę na temat tych wydarzeń.

W czasie studiów w Warszawie mimowolnie stałem się świadkiem ”marca 1968”. Dzięki telewizorowi, jaki znajdował się w bibliotece naszej Alma Mater, usłyszałem w przemówieniu I sekretarza partii rządzącej, że winne za te wydarzenia są jakieś “wywrotowe elementy”. Dopiero później dowiedziałem się, że mój kraj musiało opuścić kilkanaście tysięcy obywateli pochodzenia żydowskiego z wpisem do paszportu - “posiadacz tego dokumentu nie jest obywatelem Polski”.

W Bożym Królestwie nie ma miejsca na demokratyczne reguły, które dają prawo do wyznawania różnych prawd. Kościół Jezusa Chrystusa jest "kolumną i fundamentem prawdy" (1 Tym. 3:15). Nie ma w nim miejsca na różne opcje prawdy, gdyż istnieje tylko jedna Prawda, a jest nią sam Jezus Chrystus. 

Niedawno zwiastowałem Słowo Boże na temat prawdy i władzy, o tym, że król ówczesnej Judei zadrżał w momencie, gdy przybyli ze wschodu mędrcy zapytali: “Gdzie jest ten nowo narodzony król Żydów?” (Mat. 2:2). Herod Wielki, mając wielką władzę, okopał się w swej twierdzy na wzniesionym w tym celu Herodionie, aby prawda go nie pokonała. Tak na wszelki wypadek, urządził rzeź niewinnych dzieci w okolicy Jerozolimy, aby zachować władzę. Nie miał wówczas możliwości manipulowania przekazem medialnym o narodzinach Mesjasza.

Gdy minęło około trzydzieści lat, Heroda dawno zjadły robaki. Jezus natomiast zaczął zwiastować nadejście Królestwa Bożego, mówiąc do zgromadzonych licznie Żydów: “Nawróćcie się! Królestwo Niebios jest już blisko!” (Mat. 4:17). Nawrócenie się, czy zapomniane już dziś słowo upamiętanie się, w oryginale greckim “metanoja”, znaczy odrzucenie grzechu i nieprawdy. Pójście za Nauczycielem Prawdy wymaga od naśladowców uznania tylko jednej Prawdy. Tej, którą jest On sam. Chrystus później powiedział o sobie: “Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jan 14:6). Te słowa pokazują wyraźnie, że na drodze do świętego Boga należy pozbyć się grzechu i nieprawdy. Wszelkie próby udawania, że jest się w porządku, że zna się prawdę, na nic się nie zdadzą. Przed jedyną Prawdą, jaką pokazał w sobie Chrystus, należy skapitulować, aby nie skończyć jak Herod.

Po kilku latach działalności Chrystusa ludzie zadawali sobie pytanie, skąd tyle mądrości u syna cieśli z Nazaretu, gdyż “nie nauczał ich bowiem jak nauczyciele Prawa, lecz jak Ten, który ma moc” (Mat. 7:29). Pan Jezus starał się wskazać na źródło prawdomówności, jakim jest Jego bliska relacja z Ojcem. Gdy Żydzi zarzucili Mistrzowi: “Ty świadczysz sam o sobie. Twoje świadectwo nie jest prawdziwe” (Jan 8:13), w odpowiedzi usłyszeli - “Mój sąd jest prawdziwy, gdyż nie jestem sam, lecz jest ze Mną Ten, który Mnie posłał, Ojciec” (w. 16).

Ta rozmowa została wywołana osądem serc przywódców religijnych, gdy przyprowadzili do Chrystusa kobietę z jawnym grzechem. W przeciwieństwie do grzesznych sumień oskarżycieli, jej grzech był znany wszystkim, więc wydanie wyroku wydawało się rzeczą oczywistą. Każdy współczesny sąd w podobnej sytuacji wydałby oświadczenie: “Prawdą jest, że powinna zostać skazana”. Ile takich prawdziwych opinii wypowiadamy codziennie. Bez względu na to, czy chodzi o oficjalne stanowiska tych, którzy mają władzę, czy sytuacje osobiste, gdy porywamy się na jednoznaczne zdania w drobniejszych sprawach. Zawsze chodzi o prawdę. Czy na pewno ją znamy? Czy mamy pełne poznanie, aby wydać wyrok?

Pan Jezus, właśnie po tych wydarzeniach, wypowiedział te wielkie słowa - “Jeżeli będziecie trwać w Moim słowie, będziecie prawdziwie Moimi uczniami. Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli” (Jan 8:31,32). Jezus Chrystus jest Prawdą i jedynie On może wskazać nam co jest prawdą. On jest wolny od wszelkich obcych wpływów na prawdę, gdyż sam o sobie powiedział: “Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata” (w. 23). Boża Prawda, ta jedyna i niezmienna, pochodzi nie z tego świata. 

Pan Jezus w swojej końcowej mowie, gdy postawiono Go przed sędzią ówczesnego Imperium, również odwołał się do statusu “bycia z innego świata”. Piłat miał o sobie wysokie mniemanie, ponieważ miał do swojej dyspozycji ogromną ilość najlepszych w tamtym czasie żołnierzy. Na skinienie jego palca spadało wiele głów, winnych i niewinnych ludzi. Wcale nie pytano o prawdę, wystarczyło mieć władzę. Prawdziwą wielkość pokazał Jezus mówiąc temu, który chełpił się swoją władzą - "Moje Królestwo nie jest z tego świata" (Jan 18:36).

Piłat nadal domagał się uznania swojej władzy, zadając Chrystusowi pytanie: “Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam też władzę Cię ukrzyżować?" (Jan 19:10). Wówczas usłyszał prawdę o swojej władzy. Jezus powiedział mu wprost: “Nie miałbyś nade Mną żadnej władzy, gdyby nie dano ci jej z góry. Dlatego ten, który Mnie tobie wydał, ma większy grzech” (w. 11). Zdając sobie sprawę, że te słowa są prawdziwe, Piłat chciał Jezusa wypuścić. Jednak nagle uświadomił sobie, że obecni na rozprawie kapłani i przywódcy religijni mogą mu zaszkodzić informując cesarza, że chce uwolnić kogoś, kto podaje się za króla. A przecież w systemie władzy Imperium Rzymskiego, nie było nikogo ponad cesarza. I tutaj wielki władca Piłat musiał skapitulować, zadając w końcu pytanie: “Co to jest prawda?” (Jan 18:38).

Nie ma innej prawdy, oprócz tej, którą znamy jako Prawdę uosobioną. Jezus jest Prawdą i wszystko inne co nie wywodzi się z Niego, jest produktem ojca kłamstwa. Pan Jezus, i tylko On, mógł powiedzieć wprost tym, którzy podważali Prawdę, którą On jest, że “waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać żądze waszego ojca” (Jan 8:44).

Prawda jest jedna i znajdziemy ją tylko u Jezusa. Chrystus wyraził się bardzo jasno, mówiąc o celu, w jakim przyszedł na ziemię: "Ja po to się narodziłem i przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha Mojego głosu" (Jan 18:38)

Ta Prawda, o jakiej Chrystus zaświadczył Swoim życiem, obowiązuje wszystkich Jego naśladowców. To, w jaki sposób odnosimy się do tej Prawdy, to już inna kwestia. Apostoł Paweł w jednym z fundamentalnych listów na temat naszej natury i odniesienia się do Prawdy, jaka została nam przekazana w Chrystusie, napisał: "Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi, którzy przez nieprawość tłumią prawdę" (Rzym. 1:18 [B.W.])

Tłumienie Prawdy skutkuje objawieniem się gniewu Bożego. O tym chcę pisać w kolejnym rozważaniu, gdyż uważam, że w obecnym czasie w kościołach przemilcza się prawdę o gniewie Bożym. Zauważyłem bowiem, iż tłumienie prawdy, o której Chrystus zaświadczył Swoim przyjściem, powodowane bywa chęcią budowania własnych autorytetów.

Henryk Hukisz