Thursday, July 22, 2021

Majestat Boga

 

Chyba niewielu z żyjących na ziemi może powiedzieć o sobie, że został porwany do raju i usłyszał niewyrażalne słowa, jakich nie godzi się człowiekowi wypowiadać (2 Kor. 12:4). Apostoł Paweł, człowiek, który te słowa zapisał, swoją postawę wobec majestatu Bożego wyraził później słowami: padam na kolana przed Ojcem –  od którego każda ojczyzna w niebiosach i na ziemi bierze swoją nazwę (Efez. 3:14,15). Nigdzie, ani w listach Pawła, Jana, Piotra czy Jakuba, ani w opisach ewangelistów nie spotkamy się z profanowaniem Boga, świętości, nieba i duchowych doznań, sprowadzając to wszystko do poziomu człowieka.

Niewyobrażalna dla śmiertelnego człowieka świętość Boga i sprawy z Nim związane wymagają okazania należnego Mu szacunku. Jedynym zadaniem każdego Bożego stworzenia jest okazanie czci świętemu Bogu, jak to zapisał prorok Izajasz: wszystkich nazwanych Moim imieniem, których stworzyłem dla swej chwały, których ukształtowałem i uczyniłem” (Izaj. 43:7). Z biegiem czasu i historii mogą zmieniać się formy okazywania czci świętemu Bogu, lecz zawsze będą one wskazywać niezbicie, iż „sacrum” nie może zostać skażone przez „profanum”.

Często podkreślam we wpisach na moim blogu, że z racji mojego wieku, pamiętam czasy i zwyczaje, które są mało znane dla ludzi żyjących współcześnie. Kiedyś, ludzie klękali do modlitwy, nie tylko w domu, lecz również podczas nabożeństwa. Nikt nie przychodził na zgromadzenie ludu Bożego w ubraniu, jakie zwyczajowo pasuje na piknik lub na plażę. Kościół zawsze kojarzył się z miejscem, na którym odkupieni z przekleństwa grzechu ludzie spotyka się ze świętym Bogiem. W modlitwie zapraszano Pana Jezusa, aby zaszczycił to miejsce Swoją obecnością. Zdawaliśmy sobie wówczas sprawę z tego, że mamy do czynienia z Bogiem, któremu należy okazywać szacunek, jak nikomu innemu, gdyż On jest Panem wszechświata, stworzycielem nieba i ziemi. Wzorem do naśladowania takiej postawy, były biblijne przykłady mężów Bożych, jak Abraham, Mojżesz, Dawid, prorocy czy apostołowie.

Jeden z uczniów Pana Jezusa, chociaż w osobistym kontakcie ze swoim Nauczycielem, kładł się na Jego pierś, to gdy Chrystus objawił mu się na wyspie Patmos, napisał: gdy Go ujrzałem, upadłem do Jego stóp jak martwy” (Obj. 1:17). Apostoł Paweł, gdy opisywał ten moment, jak został porwany aż do trzeciego nieba (1 Kor. 12:2), nawet nie śmiał przypisać tego doświadczenia sobie. Autor Listu do Hebrajczyków, wskazując na wielkość i dostojność Osoby Chrystusa, napisał, że On jest odblaskiem chwały Boga i odbiciem Jego istoty, który podtrzymuje wszystko mocą swojego słowa, gdy dokonał oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach (Hebr. 1:3). Dlatego pisał później, że skoro dzięki Jego łasce mamy przystęp do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebiańskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zgromadzenie, do Kościoła pierworodnych, zapisanych w niebiosach, do Boga, sędziego wszystkich, do duchów sprawiedliwych, uczynionych doskonałymi, do Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla (Hebr. 12: 22-24), to winniśmy okazywać Mu cześć „tak, jak się Bogu podoba, z pobożnością i bojaźnią” (w. 28).

Niestety, dzięki wpływom filozofii humanistycznej na współczesnych nauczycieli, kaznodziejów i ewangelistów, w centrum nauczania kościoła znalazł się człowiek zamiast świętego Boga. Cała teologia zbawienia została przestawiona na zaspokojenie potrzeb człowieka. Boga sprowadzono do poziomu „Tatusia”, z Chrystusa uczyniono automat spełniający każdą naszą zachciankę. Bóg przestał być Wszechpotężnym Władcą wszechświata, przed którym każde stworzenia pada na kolana. Zniknęło z naszej pobożności okazywanie Bogu czci z bojaźnią w sercach Jego dzieci.

Bez względu na czas, na rejon geograficzny czy też na poziom intelektualny słuchaczy, zadaniem kościoła jest zwiastowanie ewangelii o Bożej miłości oraz nauczanie o Bożej sprawiedliwości. Zwiastowana ewangelia powinna wywołać u słuchaczy lęk przed nastaniem dnia gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według jego czynów: tym, którzy wytrwale czynią dobrze, dążą do chwały i szacunku, i nieśmiertelności, da życie wieczne, tym natomiast, którzy powodowani samolubną rywalizacją nie przyjmują prawdy, a ulegają nieprawości – gniew i złość; utrapienie i ucisk każdemu człowiekowi, który czyni zło, najpierw Żydowi, potem Grekowi; chwałę natomiast i szacunek, i pokój każdemu, kto czyni dobro, najpierw Żydowi, potem Grekowi” (Rzym. 2:5-10). Już dawno nie słyszałem tych wersetów z kazalnicy. Prawdę mówiąc, większość kazalnic wyrzucono, aby nie przypominały, do czego kiedyś służyły.

Zauważyłem na swoim blogu, że wpisy na temat bojaźni Bożej, gniewu świętego Boga, uświęcania życia nie cieszą się większym zainteresowaniem czytelników w ewangelicznym środowisku. Niewielkie jest również zainteresowanie umieszczonym niedawno tekstem na moim profilu na FB:

„Ludzie nie boją się dziś grzeszyć, ponieważ nie boją się Boga.

Nie boją się Boga, ponieważ nie znają Boga.

Nie znają Boga, ponieważ nie naucza się o świętym Bogu.

Większość kaznodziejów nie głosi o świętości Boga,

Ponieważ nie znają świętego Boga, który

„nienawidzi tych, którzy czynią nieprawość” (Ps. 5:6).

Apostoł Paweł, charakteryzując czasy ostateczne, napisał: Nadejdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2 Tym. 4:3,4).

Pozwolę sobie na zakończenie przytoczyć pewną obserwację z mojej młodości, gdy znalazłem się na uczelni skupiającej studentów z różnych środowisk protestanckich. Wielu moich kolegów należało do tego samego kościoła, co niektórzy wykładowcy. Na zajęciach, tytułowaliśmy swoich nauczycieli zgodnie z obowiązującą etyką uczelni, natomiast w wolnym czasie, gdy znaleźliśmy się na boisku, studenci z tej samej wspólnoty, co ich młodzi profesorzy, mówili do nich po imieniu. Natomiast w sali wykładowej, nikt nie odważył się na taką poufałość. Czy można nazwać taką postawę obłudną? Na pewno nie, gdyż istnieje różnica pomiędzy osobistą, prywatną relacją i oficjalną postawą, która zawiera w sobie świadectwo o drugiej osobie, kim ona jest dla wszystkich.

Mówiąc o naszej relacji z Bogiem naszym Ojcem, czy Panem Jezusem, który nazwał nas swoimi przyjaciółmi, musimy pamiętać o tym, że kościół niesie świadectwo o Bożej chwale i Jego majestacie wobec świata. Ten wrogi wobec Boga świat musi zobaczyć i uwierzyć, że Bóg jest potężnym Panem i Władcą i pewnego dnia będzie sprawiedliwie sądzić każdego człowieka. Musimy pokazać światu i wszystkim demonom, że Chrystus jest Zwycięzcą. Takie świadectwo może dać jedynie Kościół, jako Ciało Chrystusa wyznając swoją postawą majestat i potęgę Boga, Pana wszelkiego stworzenia.

Indywidualnie, gdy wejdziemy do swojej osobistej komory, możemy czuć się swobodnie w wyrażaniu naszej intymnej relacji z naszym Ojcem i Jezusem, naszym Przyjacielem. Natomiast to, jak wyrażamy tę relację w miejscu publicznym, jest świadectwem dla tych, którzy znajdują się jeszcze w więzach grzechu. Oni będą potrzebować wiary w Boga, który jest  Wszechmogącym i Potężnym Panem.

Nie odzierajmy z majestatu Chrystusa, którego sam Bóg, wywyższył i obdarzył imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano w niebiosach, na ziemi i pod ziemią i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Filip. 2:9-11).

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.