Saturday, July 28, 2012

Wędrówka pielgrzyma

Czy zdarzyło ci się, że zbudziłeś się rano z pytaniem: „Gdzie jestem?" Myślę, że mogło to się przydażyć tym, którzy wiele podróżują, a szczególnie po wielu godzinach spędzonych w samolocie lub pociągu. 
Prawdę mówiąc, my wszyscy, którzy wybraliśmy Chrystusa i codziennie Go naśladujemy powinniśmy uważać siebie za pielgrzymów, za kogoś, kto nie ma swojego stałego miejsca.
Pamiętam wiele pieśni ze „Śpiewnika Pielgrzyma”, które śpiewało się na nabożeństwach. Wiele z nich mówiło o ojczyźnie w niebie, do której zmierzamy. Szczególnie jedna z nich głęboko zapadła w moją pamięć:
„O pielgrzymie, dokąd śpieszysz z laską w ręku? Dokąd? Mów?
– Do lepszego idę kraju, według mego Króla słów! 
Przez doliny, pola, góry, przez pustynie i przez bory. 
Przez pustynie i przez bory zdążam do ojczystych stron”. (456)
W tym śpiewniku jest więcej pieśni o podobnej treści, może nie wszystkie są dobrze znane, ale śpiewało się je z gorącym sercem, tęskniąc za niebiańską ojczyzną. „Pielgrzymem jestem”, Pielgrzymujem w kraj”, to pieśni, które brzmią jak hymny śpiewane przez wędrowców w drodze do ojczyzny. Albo inna, chętnie śpiewana w czasach młodości - „Jestem biednym tu pielgrzymen, zdążam do niebiańskich bram, pielgrzymuję, aby zdążyć, kiedy święci wejdą tam”.
W używanym kiedyś powszechnie śpiewniku, jest nawet dział „Górna włość” zawierający kilkadzisiąt pieśni wyrażających tęsknotę za niebem. Gdy znów otworzyłem te strony, jak żywe w mojej pamięci pojawiły sie chwile, gdy śpiewało się te pieśni z łezką w oku.
„Już jaśnieje z daleka nam kraj; okiem wiary widzimy go tu, Jezus wnet nam otworzy ten raj; źródła łaski, pokoju tam są. Wnet, o, wnet, jaki cud – wejdzie Pański z pląsaniem tam lud”. (573)
„O mej ojczyźnie chcę śpiewać wciąż, co jest tam w górze, wśród złotych zórz. Jak tam wspaniale, jak cudny blask! O jak tam błogo w tym grodzie łask”. (577)
„Wracamy w dom, w Ojcowski dom, dziś może dojdziem jeszcze. Przeminą łzy, grzechowe sny, cierpienia, bólu dreszcze. Wracamy w dom, dziś może dojdziem jeszcze. Tam nie ma łez, minęły bólu dreszcze”. (585)
Dziś nie śpiewa się już tych hymnów, nawet współczesna młodzież nie zna określenia „górna włość”. Nie znaczy to, że nie mniej tęskni się za niebem, lecz słowa tych pieśni dodawały mi otuchy, wspierały osłabiony krok w wędrówce przez „tę dolinę smutku i łez”. Oto jeszcze jedna pieśń z tego działu.
„O, miasto cudne, miasto cne. Prześliczny Boży gród. 
Do ciebie wznoszę myśli me, tam spocznie Boży lud. 
Ach, jakże chętnie chciałbym być, w cudownym grodzie tam,
 gdzie będzie błogo z Panem żyć, o Zbawco, prowadź sam. 
O cudny kraj, prześliczny kraj, Ojczyzno miła, droga ma, tam mojej duszy raj”. (803)
Izrael wędrował czterdzieści lat przez pustynię, pamiętając o Bożej obietnicy, jaką usłyszał Abram, gdy Pan nakazał mu opuścić jego miasto, wskazując jedynie kierunek pielgrzymki, mówiąc: „ziemię tę dam potomstwu twemu” (1 Moj. 12:7). Minęło prawie tysiąc lat, gdy Mojżesz usłyszał głos Boga w płomienistym krzaku, wzywający znów do opuszczenia ziemi, w której mieszkał, aby poprowadził uciemiężony w niewoli naród „do ziemi żyznej i rozległej, do ziemi opływającej w mleko i miód” (2 Moj. 3:8). 
Minął kolejny tysiąc lat, ludzie nadal nie zaznali odpocznienia od grzechów i utrapień życia. Nie mieli też nadziei, że po śmierci znajdą się w krainie wiecznej szczęśliwości. Dlatego Bóg przystąpił do realizowania odwiecznego planu odkupienia rodzaju ludzkiego – posłał Swego Syna w postaci narodzonego dzieciątka w Betlejemie judzkim. Jezus, gdy osiągnął właściwy wiek, począł „kazać i mówić: Upamiętajcie się, przybliżyło się bowiem Królestwo Niebios” (Mat. 4:17).  Bóg w Swojej wielkiej miłości sprawił, że Jego Królestwo zbliżyło się do nas. Dzięki Chrystusowi możemy wejść do niego już za swego życia, zaproszenie jest otwarte dla wszytkich, wystarczy tylko uwierzyć.
Lecz, skoro Królestwo jakie przyniósł Jezus, nie jest z tego świata, jest oczywiste, że aby do niego wejść, należy opuścić ten świat. Jezus jest do niego drogą i bramą, jak sam powiedział: „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan 14:6) oraz „Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie” (Jan 10:9).  Tym pastwiskiem jest to, co Bóg przyobiecał – „Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor. 2:9).
Dlatego Jezus, gdy wyjaśniał na czym polega wejście do Bożego Królestwa, mówił otwarcie: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną. Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je” (Mat. 16:24, 25).  Utracenie swojego życia, tego doczesnego, w którym doznajemy trudu i bólu, jest ceną, jest warunkiem otrzymania lepszego życia, bo wiecznego, w radości Ojca Niebieskiego. Jezus dalej wyjaśnia: „Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami swymi, i wtedy odda każdemu według uczynków jego” (w. 26, 27). 
Chrystus nie tylko mówił o drodze do Nieba, On ją utorował Swoim przykładem, mówiąc do zainteresowanych tym tematem przychodniów z Grecji: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. Kto miłuje życie swoje, utraci je, a kto nienawidzi życia swego na tym świecie, zachowa je ku żywotowi wiecznemu” (Jan 12:24, 25). 
Autor  Listu do Hebrajczyków stara się pokazać znaczenie ofiary Jezusa Chrystusa dla naszego zbawienia. Jedynie przez krew Baranka Bożego mamy otwarty „wstęp do świątyni... poprzez zasłonę, to jest przez Jego ciało” (Hebr. 10:20). Jako przykład, oczekujących na wejście do „miasta mającego mocne fundamenty, którego budowniczym i twórcą jest Bóg” (Hebr. 11:10), mamy podaną całą listę bohaterów wiary, którzy wyznawali „że są gośćmi i pielgrzymami na ziemi” (w. 13). Oni byli gotowi na wszelkie wyrzeczenia, cierpienia, tułaczkę i uciski, ponieważ przed ich oczmi mieli ciągle „Wodza i dokończyciela wiary, który dla wystawionej sobie radości, podjął krzyż, wzgardziwszy sromotę, i usiadł na prawicy stolicy Bożej” (Hebr. 13: 2 BG).
Ten, który powiedział, że „lisy mają jamy, a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił” (Łuk. 9:57), zaprasza nas do ojczyzny w niebie, którą poszedł przygotować na nasze wejście. „Idę, abym wam zgotował miejsce; a gdy odejdę i zgotuję wam miejsce, przyjdę zasię i wezmę was do siebie, żebyście, gdziem ja jest, i wy byli” (Jan 14:3 BG). 
Apostoł Paweł wzywa wszystkich, którzy uwierzyli w Pana Jezusa aby naśladowali Go wiernie do końca, gdyż „nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może” (Filip. 3:20, 21).
Henryk Hukisz

Friday, July 6, 2012

A potem nastała cisza...

Samolot podchodził do lądowania na poznańskim lotnisku Ławica. Pod nami przesuwało się odświeżone miasto, nowe ulice, odnowione budynki, świeżutki, jeszcze niedokończony dworzec kolejowy. Przed samym lotniskiem ukazała się ogromna kopuła wielkiego stadionu miejskiego, na którym kikanaście dni temu huczało około czterdzieści tysięcy gardeł rozentuzjazmowanych kibiców. Autobus dowożący pasażerów samolotu do nowiutkiego budynku przylotów zamalowany był reklamą sponsora rozgrywek Euro 2012. W holu na podłodze, było jeszcze sporo kolorowych plansz informujacych którędy najbliżej do stadionu. Wzdłuż trasy prowadzącej z lotniska do miasta, łopotały jeszcze flagi państw europejskich.
Taki obraz mojego miasta Poznania zobaczyłem następnego dnia po finałowym meczu w odległym Kijowie. Euro 2012 skończyło się - nastała wielka cisza, jak po emocjonalnej burzy, gdy całe miasto żyło jednym – piłką nożną. W następnych dniach, w wielu rozmowach z tymi, którzy byli w mieście podczas meczów rozgrywanych na lokalnym stadionie, a w pozostałe dni, na wielkim ekranie w strefie kibica, słyszałem wielokrotnie powtarzające się opowiadania o tym, co się działo na ulicach i na placach miasta. Było głośno, kolorowo i wesoło. Poznań stał się stolicą kibiców spod znaku czterolistnej kończynki, w mieście dominował kolor zielony, a na ulicach, do późna w nocy słychać było celtckie melodie.
Myślę, że podobne sytuacje zdarzają sie w naszym duchowym życiu. Bierzemy udział we wspaniałej konferencji, na której przemawiają dobrzy mówcy. W zborze odbywa się ewangelizacja, na której nawraca się wielu grzeszników, doświadczamy w naszym osobstym życiu wspaniałych chwil, jest radośnie – jest coś na kształt emocjonalnej burzy, po której następuje cisza, powrót do normanych zajęć - znikają kolory, zaczyna dominować szarość codzienności. Przez jakiś czas jeszcze żyć będziemy wspomnieniami, które powoli będą znikać we mgle czasu przeszłego, spychane nowymi zdarzeniami, jakich z pewnością życie nam nie poskąpi.
Po Euro pozostało wiele kilometrów nowych ulic, nowe budynki, odnowione całe dzielnice miast. Pamiętam, gdy kilka lat temu znalazłem się w Calgary, pokazywano mi wiele nowych obiektów, ulic, dzielnic po odbywajacej się jakiś czas temu zimowej olimpiadzie. Mowiono, że dzięki tej ogromnej imprezie, miasto wiele skorzystało.
Czy możemy po jakimś czasie, jaki już upłynął od tych wzniosłych duchowych momentów powiedzieć, że nadal korzystamy z tamtych błogosławieństw, czy były one jedynie chwilowym uniesieniem. Podobnie jak ziarno, które pada na skalisty grunt, nie ma szansy wyrosnąć aby wydać owoc. Jezus powiedział, że tak samo jest z tym, który z ogromnym entuzjazmem przyjmuje zwiastowane słowo, „ale nie ma w sobie korzenia, nadto jest niestały i gdy przychodzi ucisk lub prześladowanie dla słowa, wnet się gorszy.” (Mat. 13:21).
Uciski i prześladowania są wpisane na stałe w nasze życie, dla naszego dobra. Bez nich nie moglibyśmy poznać wielkości Boga. Pozbawieni przeszkód, nigdy nie doświadczylibyśmy radości zwycięstwa. Znów przytoczę słowa Pana Jezusa – „Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat.” (Jan 16:33), a powiedział to, aby mieli w Nim pokój. Podobnie jest z prześladowaniami, bez nich jest niemożliwe, „aby wejść do Królestwa Bożego.” (DzAp. 14:22).Jak więc widzimy, bardzo potrzebujemy takich „utrwalaczy” Bożych doznań. Jeśli mamy rozwijać się duchowo, jeśli chcemy zaliczyć wzrastanie w łasce i poznaniu Pana, nie możemy bazować na pojedyńczych i chwilowych przeżyciach, nawet bardzo mocnych i głośnych.
Czas ciszy ma szczególne znaczenie w naszej relacji z Panem. Podobnie jak Eliasz, po dokonaniu wielkiego dzieła, gdy ogień zstąpił z nieba aby pochłonąć ofiarę razem z ołtarzem, prorok nie usłyszał Pana w wichrze, ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu. Dopiero, gdy nastał „cichy łagodny powiew” (2 Król. 19:12), Eliasz był w stanie usłyszeć głos Pana, aby dowiedzieć się, co ma dalej robić
Pan Jezus znał rownież wartość porannej ciszy. Gdy przyszedł do Kafarnaum, gdzie zastał matkę żony Piotra w gorączce, uzdrowił ją. Wywołało to tak wielkie zainteresownie, że z okolicznych wiosek i miasteczek poznoszono wszystkich chorych i opętanych. Jezus miał pełne ręce roboty, przypuszczam, że pracował do późnych godzin nocnych. Następnego dnia, to, czego potrzebował najbardziej, to ciszy. Myślę, że pod drzwiami utworzyła się już spora kolejka nowoprzybyłych w potrzebie, lecz On „wczesnym rankiem, przed świtem, wstał, wyszedł i udał się na puste miejsce, i tam się modlił.” (Mar. 1:35). Tak ważne było w tym momencie, aby wyraźnie usłyszeć głos Swego Ojca, gdyż Jego wolę przyszedł czynić.
Wierzę, że my również potrzebujemy takiego cichego czasu, gdy nikt i nic nie jest w stanie przeszkodzić w rozmowie z naszym Ojcem. Szczególnie, gdy znajdujemy sie w wirze załatwiania jakichś spraw, gdy wydaje nam się, że musimy teraz, natychmiast coś uczynić, tak łatwo wówczas można pójść za ślepym instynktem, a nie za głosem Pasterza, ponieważ go nie słyszymy.
Apostoł Paweł, będąc w kolejnej podróży misyjnej, zwiastując ewangelię w wielu miastach, dotarł do Derbe i do Listry. Pędzony potrzebą dotarcia z Dobrą Nowiną do kolejnych miejscowości, nie chciał przerywać marszu i planował zdobycie dla Jezusa Frygi i Galacji. Gdyby poszedł, doznałby wielkiego rozczarowania, nie odniósłby sukcesu, ponieważ Bóg miał dla niego inny kierunek, Macedonię. Jak bardzo potrzebna była chwila nocnej ciszy, aby w spokojnym śnie zobaczyć machającego błagalnie do niego ręką Macedończyka.
Bóg powiedział kiedyś Izraelowi: „Jeżeli się nawrócicie i zachowacie spokój, będziecie zbawieni, w ciszy i zaufaniu będzie wasza moc;” (Izaj. 30:15). Lecz oni woleli ufać sile swoich koni.
Jesteśmy obecnie w okresie wakacyjnym, mamy więc okazję znaleźć jakąś ciszę, chwilę wytchniena i ucieczki do codziennych obowiązków. Zostawmy w domu telefon, komputer, program telewizyjny i udajmy się w odludne miejsce, aby w ciszy utrwalić to, co już zdobylśmy, by usłyszeć delikatny głos naszego Pasterza, który chce poprowadzić nas na zielone pastwiska duchowych doznań.
Henryk Hukisz