Tuesday, January 31, 2023

Uzdrowienie czy przebaczenie?

Jednym z głównych elementów służby Pana Jezusa było niewątpliwie uzdrawianie tych, którzy tego potrzebowali. Dziś, gdy od tego czasu upłynęły dwa tysiąclecia, spotykamy się z dość zróżnicowanym podejściem do kwestii uzdrowienia z chorób. Jedni kładą nacisk na bardziej symboliczne udzielenie łaski cudownego uzdrowienia, pozostawiając szeroki margines tradycyjnemu leczeniu. Inni natomiast uważają, że obecnie nadprzyrodzone uzdrowienie jest nierozłączną częścią zwiastowania ewangelii, tak ja to działo się w czasach Chrystusa.  

Czy prawda leży pośrodku, czy tam, gdzie jest naprawdę, zgodnie z tym, jak Bóg to ustanowił, który jest autorem tej cudownej łaski?

Pan Jezus wraz z rozpoczęciem służby zwiastowania nadejścia Królestwa Bożego przystąpił do realizowania Bożego planu, jaki został Mu powierzony. Czytamy w ewangeliach, że Jezus chodził po całej Galilei, nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Dobrą Nowinę o Królestwie i uzdrawiał ludzi z wszystkich chorób i dolegliwości” (Mt. 4:23). Wiemy również, że ewangelie zawierają wiele opisów zgodnych z tymi słowami, jak i zupełnie innych, jak na przykład: „I nie mógł uczynić tam żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich” (Mk. 6:5).  

Jak mamy podejść do zapowiedzi Chrystusa: „Na chorych będą kłaść ręce i ci odzyskają zdrowie” (Mk. 16:18)? Czy te słowa uprawniają dziś kogokolwiek do egzekwowania cudu uzdrowienia? Czy słowa z ewangelii Mateusza: „Potem Jezus wezwał do siebie dwunastu swoich uczniów i dał im moc nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i uzdrawiali z wszystkich chorób i wszelkich dolegliwości” (Mt. 10:1) nadal możemy traktować osobiście jako skierowane również do nas?

Pytań jest o wiele więcej niż znajdziemy na nie odpowiedzi. Zależnie od osobistego podejścia i zrozumienia tych, którzy w oparciu o swoją biblijną wiedzę, a częściej jej brak, formułują różne poglądy i praktyki. Chciałbym w tej sytuacji zwrócić naszą uwagę na kilka biblijnych faktów, dotyczących tego zagadnienia. Zdaję sobie sprawę, że ten format publikacji nie pozwala na pełne przedstawienie mojego poglądu na ten temat, dlatego prezentuję jedynie jego wąski wycinek.

Już na samym początku służby Pana Jezusa zdarzyła się dość dziwna sytuacja, gdy przyniesiono do Niego sparaliżowaną osobę. Chory został opuszczony przez otwór w dachu wprost przed oblicze naszego Pana. Chrystus, widząc wielką wiarę przyjaciół chromego, którzy go przynieśli, rzekł: „Dziecko, twoje grzechy są odpuszczone” (Mk. 2:5). Ponieważ świadkami tych słów byli „jacyś nauczyciele Prawa” (w. 6), postawiono Chrystusowi zarzut, że nie rozpoznał prawdziwych intencji osób, którzy przynieśli chorego w celu, aby go uzdrowił. Przecież każdy wie, że chory potrzebuje uzdrowienia. Natomiast Chrystus, który powiedział o sobie, że „nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się w człowieku kryje” (Jn. 2:25), nie rozpoznał prawdziwych intencji przyjaciół paralityka. Podobnie było w drodze do Jerycha, gdy niewidomy wołał za Jezusem o zmiłowanie, Chrystus zapytał go: „Co chcesz, abym zrobił dla ciebie?” (Łk. 18:41). Czyżby nie wiedział?

Uważam, że aby właściwie zrozumieć kwestie dotyczące doświadczanie uzdrowienia obecnie, musimy odpowiedzieć na pytanie o to, co było głównym celem przyjścia Chrystusa na ziemię? Czy było nim dokonywanie cudów i zaspokajanie w ten sposób potrzeb ludzi na usługi medyczne? Z pewnością opieka medyczna w tamtym czasie była daleko bardziej niewystarczająca, niż obserwujemy to u nas współcześnie. Dlaczego często Chrystus wprost zabraniał uzdrowionym mówić o tym, czego doświadczyli? Przecież, jak uważają niektórzy, takie cuda są najlepszym świadectwem mocy Bożej. Kościoły, które ogłaszają wszem wobec, że świadczą usługi cudownego uzdrawiania, są bardzo często dość liczne. Któż dziś nie potrzebuje lepszego zdrowia? W wielu kościołach podczas nabożeństw odczytywane są długie listy próśb modlitewnych, które w większości dotyczą uzdrowienia. Nie chcę powiedzieć, że nie powinniśmy wspierać w modlitwach osób chorych, jak najbardziej, tak. Nie powinniśmy jednak tracić z pola widzenia zasadniczego celu, jaki został wyznaczony Kościołowi.  

Tak, to prawda, że apostołowie wypełniali zadanie, jakie otrzymali od Chrystusa. Ewangelista Marek kończy swój zapis o życiu Jezusa słowami: „Oni zaś poszli i głosili wszędzie Dobrą Nowinę, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał ich słowa znakami, które im towarzyszyły” (Mk. 16:20). Z pewnością tymi znakami były również cudowne uzdrowienia. Pisze o tym Łukasz w Dziejach Apostolskich, które są opisem działalności Kościoła w ciągu kilku dekad pierwszego wieku. Już w trzecim rozdziale czytamy o cudownym uzdrowieniu sparaliżowanego od urodzenia, który na słowa Piotra: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, wstań i chodź!” (Dz. 3:6), podskoczył z radości i oddał chwałę Bogu. Zwróćmy uwagę na fakt, że uwielbiony został Bóg, a apostołowie postawieni przed Radą, która zabroniła im mówić o Jezusie. Oni natomiast dalej wielbili Boga i modlili się z całym Kościołem: „spójrz, Panie, na ich groźby i daj Twoim sługom z całą odwagą głosić Twoje Słowo, gdy Ty będziesz wyciągał rękę, aby uzdrawiać i dokonywać znaków i cudów przez imię Twego świętego Sługi, Jezusa” (Dz. 4:29,30). Bóg bardzo chce być uwielbiony i nikomu nie odda chwały, która należy się tylko Jemu.

Chciałbym zwrócić uwagę na różny przebieg uzdrowienia w kilku przypadkach. Ewangelista Marek napisał, że Pan Jezus „jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich” (Mk. 6:5). Dlaczego? W innym miejscu czytamy: „Gdy tłumy dowiedziały się o tym, wyruszyły za Nim. On je przyjął i mówił im o Królestwie Boga. Tych zaś, którzy potrzebowali uzdrowienia (θεραπειας), leczył (ιατο) (Łk. 9.11). Celowo wstawiłem oryginalne słówka, które w Nowym Testamencie używane są dla określenia uzdrowienia. Pierwsze i najczęściej używane (44x) to θεραπων [therapon], które znaczy „leczenie”, „powrót do zdrowia”, podobnie jak używane w polskim języku „terapia”. Natomiast słówko ιατο [iato] (27x) - oznacza „uzdrowić nagle”, ze wskazaniem na Bożą moc, dzięki której dokonuje się ten cud. Uważam, że Pan Jezus podchodził do każdego przypadku indywidualnie, gdyż On wiedział w jakim przypadku wolą Ojca jest dokonanie cudownego uleczenia. Musimy pamiętać o tym, że Pan Jezus wypełniał wolę Ojca i czynił tylko to, co miał uczynić na chwałę Boga. Chrystus w modlitwie arcykapłańskiej wyznał: Uwielbiłem Ciebie na ziemi, bo wypełniłem dzieło, które powierzyłeś Mi do wykonania” (Jn. 17:4). Nic więcej On nie uczynił, dlatego nie wszyscy doznali łaski uzdrowienia.

Wiele znaków i cudów, jakich dokonywał Chrystus, potwierdzało spełnianie się proroctw świadczących o Bożym planie, jaki Chrystus realizował. Jednym z nich są słowa, które On sam zacytował z księgi proroka Izajasza - „Duch Pana nade mną, dlatego namaścił mnie, abym zwiastował ubogim Dobrą Nowinę. Posłał mnie, abym głosił więźniom uwolnienie i niewidomym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność” (Łk.  4.18). W tekście oryginalnym zamiast „więźniom uwolnienie” jest „ιασασθαι τους συντετριμμενους” [iasastai tous sintetrimmenous]. W przekładzie angielskim (KJV) jest „to heal the brokenhearted” [uzdrowić złamanych lub skruszonych]. Dlatego w służbie Chrystusa, który wypełniał to proroctwo, znajdowało się również uzdrowienie tych, którzy mają skruszone serca.

Jezus, przychodząc do poranionych owiec, powiedział: „Ja przyszedłem, aby miały życie, i to w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz oddaje swoje życie za owce” (Jn. 10:10,11). On oddał Swoje życie za nas, aby nam dać wieczne życie wolne od winy za nasze grzechy. Później apostoł Paweł napisał do wierzących w Koryncie: „On to dla nas Tego, który nie znał grzechu, uczynił grzechem, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą” (2 Kor. 5:21). Dlatego rzeczą najważniejszą dla każdego skruszonego serca jest uzyskanie przebaczenia. Uważam, że przede wszystkim tym kierował się Chrystus, gdy przychodzili do Niego lub byli przynoszeni ludzie chorzy. Sparaliżowany młody człowiek, którego przyniosła czwórka przyjaciół, usłyszał to, co dla niego było najważniejsze - twoje grzechy są odpuszczone” (Mk. 2:5).

Dziś często ludzie chorzy proszą o uzdrowienie lub ich przyjaciele zgłaszają prośby modlitewne w intencji uzdrowienia ich bliskich. Często dotyczy to ludzi niemających osobistej relacji z Chrystusem. Któż nie chciałby być zdrowym? Należy jednak zastanowić się, zanim poprosimy w modlitwie o zdrowie dla nich, czy te osoby chcą narodzić się na nowo dla Boga. Czy pragną otrzymać przebaczenie grzechów i zgodnie z najważniejszą obietnicą, która brzmi: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jn. 3:16). Nie sądzę, że Bogu bardziej zależy na tym, aby obdarowywać ludzi dobrym zdrowiem, niż udzielać im łaski zbawienia, na drodze opamiętania się i naśladowania Chrystusa. Paweł napisał, że Bóg „pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tym. 2:4).

Apostoł Paweł udziela bardzo praktycznej wskazówki odnośnie do tego, jak mamy postrzegać różne sprawy w naszym życiu. Słowa te dotyczą tych, którzy „razem z Chrystusem zostali wskrzeszeni” (Kol. 3:1). Ta rada brzmi: „Myślcie też o tym, co w górze, a nie o tym, co ziemskie” (w. 2) i działa jak filtr, który pozwala umieścić każdą rzecz po właściwej stronie. Odnośnie do uzdrowienia, jest rzeczą oczywistą, że dotyczy ono życia doczesnego i jest po stronie rzeczy ziemskich. Przecież jest rzeczą oczywistą, że człowiek uzdrowiony nawet z najgorszej choroby, czy jak Łazarz, który wyszedł z grobu po czterech dniach i już cuchnął, po pewnym czasie obróci się w proch. Z przebaczeniem grzechów dzieje się coś zupełnie innego. Przebaczenie działa od momentu uzyskania tej cudownej łaski i trwa na wieki. Ta łaska wprowadza nas do nieba, do rzeczy, które Bóg przygotował dla tych, którzy wiernie przy Nim trwają.

Dlatego uważam, że jak najbardziej można oczekiwać na uzdrowienie z udziałem mocy Bożej. Bóg działa jednak według Swego scenariusza i nie da się zaszantażować modlitwami i postami. Kiedy będzie chciał i jak będzie chciał, tak uczyni i Jemu, i tylko Jemu należy się okazanie wszelkiej czci i chwały. Natomiast gdy On będzie chciał osiągnąć inny cel, jak na przykład „dla naszego dobra, abyśmy mieli udział w Jego świętości” (Hbr. 12:10) i podda nas doświadczeniu przez chorobę, to czy będziemy gotowi oddać Mu chwałę za to, że „traktuje nas jak synów” (w. 7).

Niech świadectwo męża Bożego, jakim niewątpliwie jest apostoł Paweł, będzie dla nas zachętą, gdy policzkowany przez szatana wyznał: „Trzykrotnie prosiłem Pana, aby go oddalił ode mnie, lecz powiedział mi: Wystarczy ci Mojej łaski. Moc bowiem osiąga swój cel w słabości” (2 Kor. 12:8).

Uzdrowienie czy przebaczenie? Co jest dla ciebie najważniejsze w tej chwili? Odpowiedź znajdziesz sam, gdy przybliżysz się do Boga, swego miłującego Ojca.

Henryk Hukisz

Friday, January 27, 2023

Nie bądź obojętny

 Przeciwko obojętności wzywał jeden z byłych więźniów Auschwitz Marian Turski w 2020 roku w dniu pamięci o ofiarach tego obozu. Do dziś pamiętam te słowa i gorący apel: nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie jak na was, jak na waszych potomków, "jakieś Auschwitz" nagle spadnie z nieba” (https://tvn24.pl).

Dziś 78. rocznica wyzwolenia Auschwitz, jednego z najbardziej mrocznych wydarzeń, jakie człowiek zgotował drugiemu człowiekowi. Na oficjalnej witrynie można przeczytać: „Do momentu wyzwolenia ok. 7 tys. więźniów przebywających na terenie obozu przez żołnierzy Armii Czerwonej, niemieccy naziści zamordowali w Auschwitz ok. 1,1 mln osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, sowieckich jeńców wojennych oraz ludzi innych narodowości”.

Pomimo upływu lat, a nawet całych dziesięcioleci, antysemityzm wśród Polaków nadal istnieje, i obawiam się, że nadal pozostanie. Nie przeszkadza to Polakom, którzy uważają się za chrześcijan, że Pan Jezus był Żydem i Jego matka Maryja, czczona przez zdecydowaną większość, była również Żydówką. Pisałem już na ten temat wiele lat temu (Wznowiona nienawiść) gdy ponownie wydano książkę, która podsyca ten wrogi nastrój. Wystarczy zajrzeć do komentarzy jakie wypisują czytelnicy różnych portali internetowych, które na swoich stronach zamieszczają informacje dotyczące Izraela lub jego obywateli.

Przed laty, gdy polski film „Ida” został nominowany do Oscara, czytałem o Żydach, którzy opanowują świat. A gdy już otrzymał to prestiżowe wyróżnienie, no to posypały się gromy na jego twórców. Polska prasa, szczególnie prawicowa, nie szczędziła złośliwych uwag na temat tego wyróżnionego dzieła polskiej kinematografii.

Niedawno obejrzałem ponownie inny polski film na podobny temat. „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego jest uważane za jeden z najlepszych polskich filmów. Jest to historia oparta na prawdziwych wydarzeniach, jakie rozgrywały się już w nowoczesnej Polsce, gdzieś w rejonie Białegostoku. Przeglądając prasowe recenzje na temat tego dzieła filmowego, spotkałem się również z mieszanymi opiniami, od pochwały za odwagę ukazania prawdy, do piekielnego potępienia, szczególnie przez tych z prawej strony politycznej. Jedno wyrażenie zwróciło moją uwagę pod wstawionym linkiem na „trailer” filmu „Pokłosie”. Autor artykułu na temat filmu napisał: Nie zanieczyszcza się własnego gniazda”. A ja bym napisał, że jest to oczyszczanie własnego gniazda, bo lepiej jest mówić o faktach, niż je ukrywać, jak to czynią milczący świadkowie tych tragicznych wydarzeń.

Wyrosłem w rodzinie chrześcijańskiej, wierzącej nie tradycyjnie, lecz ewangelicznie. Lata dzieciństwa spędziłem w środowisku wiejskim i tam poznawałem ten szerszy świat, wykraczający poza mury własnego domostwa. Przypominam sobie niektóre zdarzenia, gdy byłem przypadkowym świadkiem rozmów Polaków. Wówczas dowiedziałem się, że Żydzi są gorsi od innych, chociaż nikt nie mówił dlaczego. Często też spotykałem się z prześmiewaniem się z przedstawicieli narodu wybranego. Natomiast w mojej opinii, już dzięki stałej lekturze Biblii, uważałem Izraelitów za naród biblijny, czyli dobry. 

Później, gdy już zdobywałem oficjalną wiedzę, tę cenzurowaną przez aparat państwowy w latach komunistycznych, przekonywano mnie, że Żydów należy z Polski wypędzić, co uczyniono w 1968 roku. Natomiast o „pogromie kieleckim” dowiedziałem się z nieoficjalnych źródeł, gdy odwiedziłem w Jerozolimie muzeum holokaustu „Yod Washem” i tam po raz pierwszy mogłem zobaczyć oryginalne zdjęcia i przeczytać informację o tym, jak rozprawiono się ze znienawidzonymi Żydami. Powodem tej zbiorowej nienawiści była mała iskra, mit o zabijaniu polskich dzieci przez Żydów. Nikt nie dochodził prawdy, wszyscy woleli wierzyć pogłoskom. I tak jest nadal, wszelkie odważne przejawy mówienia prawdy, spotykają się z prawicową krytyką i oskarżeniem o zniesławianie naszego narodu.

Dlatego, gdy w latach 90. ubiegłego wieku miałem okazję odwiedzić miejsca, na których Swe stopy stawiał mój Pan i zbawiciel Jezus Chrystus, z ogromną radością pojechałem do Izraela. Do dziś pamiętam sytuację przy wejściu do bazyliki grobu Pańskiego, gdy zapytany przez polskiego kleryka (miał koloratkę) po co przyjechałem, odpowiedziałem, że pragnę odwiedzić „starszych braci”. Wówczas spojrzał na mnie oburzonym wzrokiem i zniknął za rogiem ulicy.

Przed laty mieszkałem w Chicago, w szczególnym miejscu na Polonijnej mapie. Środowisko Polonii amerykańskiej było kiedyś jednym z największych zamieszkałych w jednym miejscu przez Polaków, poza Polską oczywiście. Nadal jest tam wielu rodaków, którzy tworzą dziwne opinie na temat polskich wydarzeń. Coś z tego klimatu można zobaczyć w filmie „Pokłosie”, ponieważ główny bohater mieszkał właśnie w Chicago i wypowiadał się na temat, jak tam żyją i jak myślą rodacy. Mieszkając tam zauważyłem, że Polonia chicagowska, inspirowana głównie przez polskojęzyczne rozgłośnie radiowe i prasę, nadal pielęgnuje nienawiść do Żydów. Dużym zainteresowaniem cieszą się tam autorzy piszący z nienawiścią o Żydach. W czasie nominowania „Idy” do Oskara, środowisko polonijne kolportowało niechęć od tego dzieła, posądzając jego reżysera o syjonizm. Po obejrzeniu „Pokłosia” uświadomiłem sobie, iż większość Polonii „szikagowskiej” stanowią mieszkańcy białostocczyzny, obok licznych reprezentantów ziemi tarnowskiej. Może stąd ta niechęć do Żydów, skoro ich ojcowie znali wiele faktów, które dzięki takim filmom jak „Pokłosie” wychodzą na światło dzienne?

Nienawiść jest dziełem diabelskim. On jest tym, który przychodzi tylko po to, aby ukraść, zabić i zniszczyć (Jn 10:10). Jest rzeczą oczywistą, że nie wszyscy są dla wszystkich przyjaciółmi. Dlatego Pan Jezus, który najlepiej wie co jest w sercu człowieka, powiedział: Miłujcie waszych wrogów i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami waszego Ojca, który jest w niebie (Mt 5:44,45).

Właśnie po tym, czy potrafimy miłować wszystkich, możemy poznać swoją relację z Ojcem Niebieskim. Apostoł Jan napisał pod koniec swego życia: Ten, kto mówi, że jest w światłości, a nienawidzi swojego brata, nadal jest w ciemności (1 Jn 2:9), oraz Każdy, kto nienawidzi swojego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie życia wiecznego (1 Jn 3:15). Pan Jezus wyjaśnił dlaczego ludzie nadal wybierają nienawiść, gdyż każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i jej unika, aby jego czyny nie zostały ujawnione (Jn 3:20). A światłość jest poznaniem prawdy, bez względu na to, czy jest to prawda bolesna, czy chlubna.

Muszę również powiedzieć, że nie wszyscy Polacy pałają nienawiścią do Żydów. Z ogromną dumą czytałem nazwiska wielu rodaków na tabliczkach przy drzewach zasadzonych koło muzeum holokaustu „Yad Washem”, które upamiętniają „sprawiedliwych wśród narodów świata”. A jest tych drzew naprawdę dużo, tak, że ci, którzy odwiedzają to szczególnie muzeum okrucieństwa wobec narodu Żydowskiego, mogą mieć lepszy obraz o mojej ziemskiej ojczyźnie.

Natomiast ci, którzy nie chcą pozn Boga i Jego prawdy, wolą pozostawać w ciemności milczenia, gdyż myślą, że nikt nie zobaczy ich prawdziwego oblicza. A przecież wiemy, że przed Bogiem, jedynym który sądzi sprawiedliwie, nic się nie ukryje, gdyż On bada ludzkie serca.

Dziś, właśnie z okazji tej smutnej rocznicy, przypomniałem ten wpis na blogu jaki powstał wiele lat wcześniej, lecz nadal uważam, że z nienawiścią wobec przedstawicieli narodu wybranego przez Boga musimy zajmować jasne stanowisko. Nie wolno nam być obojętnymi.

Henryk Hukisz

Saturday, January 21, 2023

Orędownik

 

Od kiedy istnieje Kościół na ziemi, czyli od dwóch tysięcy lat mamy wyjątkowego Orędownika, który jest z nami każdego dnia. Chodzi oczywiście o Ducha Świętego, który został obiecany przez Chrystusa, zanim odszedł do Ojca po spełnieniu celu, w jakim przyszedł. Często jednak zastanawiam się, czy dobrze Go znamy, gdyż tak naprawdę bez Niego nie jesteśmy w stanie przeżyć ani jednego dnia. Musimy pamiętać, iż codziennie jesteśmy wystawieni na diabelskie ataki w tym świecie, dlatego powinniśmy zawsze szukać pomocy, jaką może nam zapewnić tylko Bóg w Osobie Ducha Świętego

Pierwsza myśl, jaka pojawia się, gdy myślę o Duchu Świętym, to czy znam Go jako Osobę, czy traktuję Go jedynie jako moc, jakąś tajemną siłę kierującą moim życiem. Problem polega na tym, że generalnie za mało wiemy o Duchu Świętym choćby ze względu na Jego naturę - jest przecież Duchem, a my żyjemy w świecie fizycznym. Uważam, że z powodu różnych życiowych doświadczeń często wpadamy w stany przygnębienia i depresje. Szukamy później pomocy w różnych grupach wsparcia. Zauważam, że coraz częściej w naszych zborach powstają poradnictwa, które powierza się zawodowym psychologom i psychoterapeutom. Osoby będące w stresie poddawane są różnym technikom wspierania i podnoszenia na drodze terapii często zaczerpniętych z religii lub filozofii wschodu. Brakuje bowiem znajomości działania, jakie zapewnia osobom wierzącym Osoba Ducha Świętego, najlepszego Orędownika i Pocieszyciela, jaki jest obecny w Kościele.

Wszystko, co możemy wiedzieć na temat Osoby Ducha Świętego, możemy znaleźć w Biblii. Ta księga zawiera wystarczającą ilość informacji, abyśmy mogli poznać charakter i dzieło Ducha Świętego, by uświadomić sobie, jak wspaniałego Orędownika mamy ze sobą na co dzień. Niestety, najczęściej spotykamy się z pojęciem, że najważniejszą Osobą jest Bóg Ojciec, no i Jezus Chrystus, nasz zbawiciel. Brak nauczania o Duchu Świętym powoduje, że większość wierzących ma mgliste pojęcie o trzeciej Osobie Trój-jedynego Boga.

Pan Jezus w momencie, gdy przygotowywał uczniów na swoje odejście, powiedział im: Ja poproszę Ojca i da wam innego Orędownika, aby był z wami na wieki, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi i nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa z wami i w was będzie (Jn 14:16). Później, już po zmartwychwstaniu, przypomniał im, aby pozostali w Jerozolimie, dopóki nie przyjmiecie mocy z wysokości (Łk. 24:49). Chrystus zwracał uwagę swoim uczniom na konieczność posiadania tego Orędownika później, gdy już odejdzie. Duch Święty otrzymał bardzo ważne zadanie do wykonania, jak powiedział Chrystus, że On doprowadzi was do całej prawdy. Nie będzie bowiem mówił od siebie, ale będzie mówił, co usłyszy, i objawi wam to, co ma nastąpić. On Mnie uwielbi, bo z Mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest Moje. Dlatego powiedziałem, że z Mojego weźmie i wam objawi (Jn 16:13-15).

Jak więc widzimy, nie jest to jakaś opcja dla pogłębienia naszej relacji z Bogiem, lecz jedyna możliwość normalnego funkcjonowania dziecka Bożego w tym świecie. Dlatego nasza relacja z Duchem Świętym musi być solidnie zbudowana na pełnej znajomości Osoby, jaką jest nasz Orędownik, nazwany również Pocieszycielem.

Co wiemy o Duchu Świętym? Na to pytanie wielu wierzących w Jezusa Chrystusa odpowiada mgliście, jak gdyby nigdy Go nie spotkali. A przecież sam Pan Jezus powiedział, że Orędownik zaś, Duch Święty, którego Ojciec pośle w Moim imieniu, On nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem (Jn 14:26). Skoro zapowiedziany i przyobiecany Orędownik ma nas nauczać i przypominać „wszystko”, to z pewnością każdy człowiek wierzący nie powinien nigdy rozstawać się z tym Nauczycielem. Problem leży w tym, że większość wierzących niewiele wie o Duchu Świętym, myśląc po cichu, że jest to jakaś siła, natchnienie, czy też dobra inspiracja płynąca z Biblii.

Skoro zapowiadany Orędownik ma zastąpić nam Osobę Jezusa Chrystusa, to też musi być Osobą. Pan Jezus, mówiąc o Duchu Świętym, mówił o Osobie, która wprowadza w prawdę, naucza, przypomina, uwielbia, pociesza. Apostoł Paweł w swoim nauczaniu o Duchu Świętym miał również na uwadze Osobę, a nie jakąś siłę. Gdy pisał do Koryntian o nowym życiu, jakie otrzymali dzięki zwiastowanej im ewangelii, wskazywał na źródło objawienia – Nam natomiast Bóg objawił to przez Ducha, ponieważ Duch bada wszystko, także głębie Boga. Kto bowiem z ludzi zna to, co ludzkie, jeśli nie duch człowieka, który jest w nim? Podobnie i tego, co Boże nikt inny nie zna, jak tylko sam Duch Boży (1 Kor. 2:10,11). Tu znów widzimy, że Duch Święty bada i ma pełne poznanie spraw Bożych. Później w żywym Kościele, gdzie objawiają się dary łaski Bożej zwane charyzmatami, sprawczą rolę odgrywa Osoba Ducha Świętego, o którym Paweł pisze: Wszystko to zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu z osobna tak, jak chce (1 Kor. 12:11).

Nasze codzienne chodzenie z Panem zawdzięczamy temu, że Duch Święty wstawia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz. 8:26). W tym samym rozdziale apostoł Paweł wielokrotnie wskazuje nam na osobowe cechy Ducha Świętego, który w was mieszka (w. 9), że On nas prowadzi (w. 14), świadczy naszemu duchowi (w. 16) a przede wszystkim, daje nam życie w Chrystusie Jezusie” (w, 2), gdyż Ten, który Chrystusa wskrzesił z martwych, ożywi również wasze śmiertelne ciała przez swojego Ducha, który w was mieszka (w. 11).

Tak jak uczniowie korzystali ze stałej duchowej opieki swego Nauczyciela, tak teraz Kościół musi słuchać tego, „co Duch mówi do Kościołów (Ap. 2:7). Wiemy, że to polecenie zostało skierowane do każdego z siedmiu Kościołów, do których przemówił Chrystus. Pan Jezus będąc jeszcze z uczniami zapowiedział, że kiedy przyjdzie Orędownik, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On da świadectwo o Mnie” (Jn 15:26). A wiemy, że to świadectwo, jakie przynosi Orędownik, wykonuje podstawowe zadanie Kościoła, gdyż On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we Mnie. O sprawiedliwości, bo odchodzę do Ojca i już Mnie nie zobaczycie. O sądzie, bo władca tego świata został osądzony (Jn 16:8-11).

Duch Święty działał w Kościele od samego początku. On przekonywał ludzi do ewangelii, nakłaniał do pokuty, otwierał serca słuchaczy Dobrej Nowiny. On wyznaczał również tych, którzy mieli zwiastować ewangelię i troszczyć się o trzodę Bożą. Wierzący w Jezusa byli całkowicie zdani na mądrość Ducha Świętego - Gdy pełnili służbę Panu i pościli, Duch Święty powiedział: Wyznaczcie już Mi Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem (Dz. 13:2).  Duch Święty był dla nich realną Osobą, która mówi, wyznacza, i zna Boże zamiary. Apostoł Paweł spotykając się ze starszymi zboru efeskiego, przypominał im, że to ich właśnie Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście paśli Kościół Boga, który On nabył własną krwią” (Dz. 20:28). Ta świadomość objawiała się  w uznaniu autorytetu, jaki ci słudzy ewangelii posiadali w sprawowaniu powierzonych im zadaniach.

Znajomość Osoby Ducha Świętego ma również olbrzymi wpływ na kształtowanie naszej relacji z Nim. Ponieważ jako Osoba, Duch posiada nie tylko wiedzę i wolę, lecz również uczucia. Dlatego w nauczaniu Kościoła znajduje się również pouczenie skierowane do osób wierzących, w których Orędownik mieszka, aby nie grzeszyli, powodując zasmucenie – nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia (Ef. 4:30). Duch Święty jest szczególnie wrażliwy na grzech i nieprawdę. Na początku działalności Kościoła została surowo potraktowana próba oszukania Ducha Świętego. Apostoł Piotr wskazując na przyczynę nagłej śmierci Ananiasza, powiedział wprost: „okłamałeś Ducha Świętego” (Dz. 5:3). Autor listu do Hebrajczyków wskazuje na dalsze konsekwencje pozostawania w grzechu ostrzegając osobę, która została uświęcona krwią Chrystusa, aby nie „znieważała Ducha łaski” (Hbr. 10:29). Jest to zgodne z przestrogą, jakiej udzielił Pan Jezus faryzeuszom, którzy Mu bluźnili, mówiąc im, że bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie przebaczone (Mat. 12:31).

Najwspanialszą cechą, jaką posiada Duch Święty, jest miłość. Ponieważ jest Bogiem, Jego miłość do nas jest podstawą naszej relacji z Nim. Apostoł Paweł zachęca wierzących w Rzymie: przez miłość Ducha, abyście wraz ze mną modlili się wytrwale za mnie do Boga (Rz. 15:30). Wiadomo również, że pierwszym przejawem owocu Ducha jest właśnie miłość.

A miłość, rozlana w sercach ludzi, którzy mają Pocieszyciela, sprawia, że spełnia się wspaniałe błogosławieństwo: Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i wspólnota Ducha Świętego niech będą z wami wszystkimi (2 Kor. 13:13). Tę społeczność można mieć z Osobą, a nie z jakimś misternym wpływem, jak wielu traktuje Ducha Świętego, naszego wiernego Orędownika.

Henryk Hukisz

Tuesday, January 17, 2023

Szacunek dla Bożego imienia

W dzieciństwie mój ojciec opowiadał mi anegdotę, jaką pamiętał z okresu swego dzieciństwa. Pewien pastuch owiec, aby zabawić się kosztem innych, pilnując stada na pobliskim pastwisku, krzyczał w niebogłosy: „Wilki! Wilki!”. Wówczas spora grupa wieśniaków porzucała swoje zajęcia i uzbrojeni w kije biegli na ratunek. Wilków nie było, natomiast pastuch miał dobrą rozrywkę. Po kilku takich zdarzeniach wieśniacy przestali reagować na wołanie z pastwiska, aż pewnego razu wilki rzeczywiście podeszły w pobliże pastwiska. Wówczas przerażony pastuch zawołał z całych sił: „Wilki! Wilki!”, lecz nikt nie pobiegł na ratunek. 

Bóg Swoje najważniejsze oczekiwania wobec człowieka wyraził w dziesięciu wyrazach, jakie powinien znać każdy, kto w Niego wierzy. Nazywamy je „Dekalogiem” albo bardziej po polsku, „Dziesięciorgiem Przykazań”. Ponieważ większość chrześcijan ma problem z zapamiętaniem wszystkich, dlatego muszę przypomnieć jedno z mniej znanych – „Nie będziesz używał bez czci Imienia PANA, twojego Boga, gdyż PAN nie pozostawi bezkarnie tego, kto używa bez czci Imienia PANA" (Wj. 20:7 ). Pozwolę sobie na zacytowanie tego tekstu z ulubionej przeze mnie Biblii Gdańskiej – „Nie bierz imienia Pana Boga twego nadaremno; bo się Pan mścić będzie nad tym, który imię jego nadaremno bierze” - jako że mi się bardziej podoba słowo nadaremno, czyli bez właściwego zastosowania. Oryginalne słówko שוא [shav] użyte około 50 razy znaczy również marność, złudne, fałszywe lub bezużyteczne.

Używać Bożego imienia daremnie. Któż się tym będzie przejmować? Przecież są poważniejsze przykazania, których musimy przestrzegać, jak np. „Nie zabijaj”, „Nie cudzołóż” lub „Nie kradnij”. Wymawianie Bożego imienia staje się czymś mało istotnym dla większości ludzi wierzących. Osobiście nie słyszałem wielu kazań na ten temat i nie pamiętam, bym sam mówił o tym kiedykolwiek. Uważam jednak, że jest to bardzo ważne przykazanie, a używanie imienia Bożego ma ogromne znaczenie w naszej relacji z Ojcem Niebieskim.

Do napisania tego rozważania zostałem pobudzony lekturą książki pt. "Thus Saith the Lord?" autora Johna Bevera. Autor wywodzi się z kręgów charyzmatycznych i ma dobre referencje w środowisku ludzi związanych z czasopismem "Charisma". Książka powstała w wyniku przestudiowania wielu przypadków używania imienia Bożego w czasie wypowiadania poselstw czy też proroctw. Autor zgodnie z zasadami, jakimi kierowali się słuchacze ewangelii w Bereii, dokładnie zbadał, "czy tak się rzeczy mają" (Dz. 17:11). To, co mnie najbardziej uderzyło podczas lektury, to odwołanie się do trzeciego przykazania mówiącego o poszanowaniu Imienia Bożego. Tak jak Bóg jest święty, Jego Imię należy szanować z właściwą mu czcią i nie należy używać go dla własnych celów. Tym bardziej nie wolno nam używać tego świętego imienia daremnie lub w nieprzemyślany sposób. 

Z dzieciństwa wyniosłem okazywanie szacunku dla imienia Bożego. Uczono mnie, że jest to święte imię i należy je wypowiadtylko wtedy, gdy jest ku temu potrzeba. Myślę, że taka postawa moich biblijnych nauczycieli wywodziła się ze starotestamentowego zwyczaju, jaki zachowywali ortodoksyjni Żydzi. W obawie o daremne użycie świętego imienia Boga pomijano je w tekstach pisanych i w mowie potocznej. Nawet we współczesnych tekstach Biblii angielskojęzycznej, jaką posługują się Żydzi, spotyka się „G-d” zamiast pełnego wyrazu. Może ktoś powie, że to przesada, lecz uważam, że wobec świętości Boga, nie ma przesady w zachowaniu dystansu, jaki wynika z faktu, że nam nie przystoi, aby, jak to niektórzy mówią, spokojnie „usiąść Tatusiowi na kolanach i pogłaskać Go po brodzie”. Niestety, współczesne chrześcijaństwo szczególnie ewangeliczne, popularyzuje taką postawę wobec świętego Boga nauczając, że będąc pojednani z Nim, można pozwolić sobie na spoufalenie.  

Nadal znajdujemy się w skażeniu, o czym wyraźnie pisze apostoł Paweł, „że ciało i krew nie mogą stać się dziedzicami Królestwa Boga, ani to, co zniszczalne, nie stanie się dziedzicem tego, co niezniszczalne” (1 Kor. 15:50). Bóg przebywa nieustannie w Swoim Królestwie, my dopiero wejdziemy tam w pełni, gdy spełni się bardzo istotny warunek – „aby to, co zniszczalne, przyoblekło się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyoblekło się w nieśmiertelność” (w. 53). Paweł w swoim wielkim dziele o miłości napisał jasno, że „teraz bowiem widzimy niejasno, jakby w zwierciadle, kiedyś ujrzymy twarzą w twarz. Teraz poznaję cząstkowo, ale kiedyś poznam tak, jak zostałem poznany” (1 Kor. 13:12). Nie sądzę, że obecnie ktokolwiek z wierzących przekroczył już próg doskonałości i za życia może spojrzeć Bogu w twarz bez drżenia.

Apostoł Jan zapewnia czytelników swoich listów, że dzięki miłości Bożej, „teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, kim będziemy. Wiemy, że kiedy On się objawi, będziemy do Niego podobni, ponieważ ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 Jn. 3:2). Pełne podobieństwo, umożliwiające bezpieczne zbliżenie się do świętego Boga, dopiero otrzymamy, gdy zabierze nas do Siebie. Póki co, „trwajmy w łasce, dzięki której będziemy służyć tak, jak się Bogu podoba, z pobożnością i bojaźnią” (Hbr. 12:28), gdyż „Nasz Bóg jest bowiem ogniem pożerającym” (w. 29).

Oddawanie Bogu czci to nie tylko śpiewanie ładnych piosenek, lecz przede wszystkim, zgodnie ze słowami Jezusa Chrystusa, czynienie tego - „w Duchu i prawdzie. Takich bowiem czcicieli szuka Ojciec. Bóg jest Duchem i Jego czciciele powinni Go czcić w Duchu i prawdzie” (Jn. 4:23,24). Taka forma oddawania Bogu czci obowiązuje prawdziwych czcicieli zawsze, gdyż Bóg niezmiennie jest święty i jest Duchem.

Pan Jezus nauczał Swoich uczniów, a to znaczy, że i nas, abyśmy używali Jego imienia, gdy zwracamy się do Ojca z każdą potrzebą – „o cokolwiek poprosicie Ojca w Moje imię, da wam” (Jn. 16:23). Chrystus jest naszą Drogą do Ojca, On jest naszym pośrednikiem – „Jeden jest bowiem Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał samego siebie na okup za wszystkich, jako świadectwo we właściwym czasie” (1 Tm. 2:5,6). Póki co, jedynie w Chrystusie mamy wszystko, co jest niezbędne do naszego życia. Tylko w Nim możemy zbliżyć się do świętego Boga, gdyż On złożył doskonałą ofiarę za nas, dzięki czemu mamy ufność i mamy„dzięki krwi Jezusa otwarte wejście do świątyni, które On otworzył dla nas jako drogę nową i żywą przez zasłonę, to jest przez swoje ciało” (Hbr. 10:19,20).

Używanie imienia Bożego daremnie może spowodować jedynie zagniewanie w Jego sercu. A takim jest bezzasadne powoływanie się na imię Boże lub na Ducha Świętego przy różnego rodzaju wypowiedziach. Osobiście rozumiem, że jeśli Bóg daje Słowo zwiastującemu, to nie musi podkreślać, że wprost do ucha powiedział mu Bóg lub Duch Święty. Takie "podpieranie" swojej własnej myśli lub idei, że dał je Duch Święty, jest nadużyciem, jest złamaniem trzeciego przykazania, za co można ściągnąć na siebie gniew Boży. Jeśli słowo jest od Boga, to słuchacze tak je odbiorą i owoc, jaki to słowo zrodzi, będzie tego świadectwem.

Pamiętajmy o tym, że diabeł chce pozbawić imienia Boga należnego mu autorytetu. Dlatego zachęca do  używania imienia Bożego bez szacunku, jako zwykły przerywnik słowny. Jakoś nigdy nie słyszałem, aby muzułmanin czy buddysta, wypowiadali bez żadnego zastanowienia imię swoich bogów. Dlaczego więc wśród chrześcijan, tak często to święte imię jest bezczeszczone? Jedynie diabłu na tym zależy, aby to święte imię straciło Bożą moc i ludzie nie wzywali tego imienia, w którym jedynie możemy uzyskać zbawienie.

Obawiam się, że jeśli ludzie wierzący będą używać imię Boga bez potrzeby, ot tak sobie, jako zwykły przerywnik w modlitwie lub w piosence, może się zdarzyć, że gdy zawołają w potrzebie, nie uzyskają pomocy, gdyż „Pan mścić się będzie nad tym, który imię jego nadaremno bierze” (Wj. 20:7 [B.G.]).

Henryk Hukisz

Tuesday, January 10, 2023

Ognista Biblia

Szkoły kończyłem w czasie, gdy oficjalnie istniała tylko jedna właściwa opcja. Uczono mnie, że istnieje tylko jedna dobra ekonomia, socjalistyczna. Reklamy w sklepach były tylko w kapitalizmie. U nas ich nie było, bo dobry towar nie musi być zachwalany, mówiono i z tym jedynie się zgadzam.

Kilkanaście lat mieszkałem w najbardziej kapitalistycznym kraju, jakie znam - w Stanach Zjednoczonych. Tam wszystko musi być wpierw zareklamowane, zachwalane, bo inaczej nikt tego nie kupi. Zasada ta dotyczy również kościołów. Dlatego zachwala się mówców, programy, teologie, dotyczy to także Biblii, Księgi zawierającej najważniejsze przesłanie samego Boga do człowieka. Ponieważ wychowałem się w PRL-owskiej Polsce, obce mi były reklamy Biblii i zachwalanie różnych mówców w kościołach. Zawsze wiedziałem, że Biblia jest najlepszą Księgą, jaką każdy człowiek powinien posiadać, czytać i ufać jej zawartości i nie potrzebuje reklamy.

Ponieważ tam za oceanem istniała niezliczona ilości przekładów, wydań, opraw i dodatków do Biblii, rzeczą oczywistą było ich zachwalanie. Z tym się oswoiłem już po krótkim czasie. Jeśli chodzi o  Biblię, to można było spotkać przeróżne tłumaczenia i wydania przeznaczone specjalne dla określonych grup ludzi. Może to było dobre, bo w ten sposób zwiększała się liczba osób zainteresowanych samą Biblią. Najgorsze jednak w tym było to, że różne dodatki, jak i same przekłady, wprowadzały zamieszanie w odbiorze samego Słowa Bożego. Oprócz Biblii, jako czyste Słowo Boże, powstawały tzw. parafrazy tekstu biblijnego, które odbiegały od zasadniczego tekstu tak daleko, że wprowadzały fałszywe pojęcia o Bogu.

Oprócz różnych Biblii obecnie pojawia się coraz więcej wydań z komentarzami znanych komentatorów i nauczycieli. Takie wydania mają na celu ukierunkowanie uwagi czytelnika Biblii na określoną interpretację, jaką dany autor uznaje za właściwą. W tym wyścigu do zdobywania czytelników dla swojej interpretacji Biblii powstała Full Life Study Bible. Oficjalnie można przeczytać w internecie o celu, jaki przyświecał wydawcom - „Dla wielu ludzi na całym świecie Biblia i materiały do studiowania Biblii są po prostu niedostępne. Fire Bible, pierwotnie znana jako Full Life Study Bible, a później nazwana Life in the Spirit Bible, została stworzona, aby zapewnić bibliotekę składającą się z jednej książki, która da pastorom i świeckim liderom narzędzia umożliwiające im głoszenie, nauczanie i docieranie do innych z Ewangelią na solidnych podstawach teologicznych, podkreślając Osobę i działanie Ducha Świętego. Ta Biblia, która podsyciła płomienie globalnego przebudzenia i wzrostu kościoła, jest teraz dostępna dla ciebie”. Zespół autorów obszernych komentarzy pracował pod redakcją dwóch osób - Donald C. Stamps, M.A., M. Div. i Dr. J. Wesley Adams, Ph.D. Natomiast tekstem biblijnym tego wydania są przekłady - King James Version, New International Version albo English Standard Version. W naszym polskim wydaniu posłużono się tzw. przekładem Zaremby.

Osobiście mam pewną awersję do tych komentatorów, którzy łączą swoje słowa z tekstem Pisma Świętego. Zupełnie inaczej odbiera się przypisy do wersetów wydane oddzielnie od tekstu biblijnego, inaczej natomiast, gdy ten komentarz zostanie wpisany wprost do tekstu biblijnego na stronach Biblii. Nie ważne jest dla mnie, czy komentatorem jest John Mac Arthur czy Stanley M. Horton. Są to tylko ludzie i ich słowa nie mogą w żaden sposób być wpisane wprost do tekstu biblijnego. Apostoł Paweł napisał pod natchnieniem Bożym, że „całe Pismo jest natchnione przez Boga...” (2 Tym. 3:16) a w ostatniej księdze Biblii czytamy: „Jeśli ktoś doda coś do nich, to Bóg doda mu plag opisanych w tej księdze” (Obj. 22:18). Dlatego wolę czytać tekst biblijny z Księgi, w której nie ma żadnych ludzkich dodatków. Takie jest oczywiście moje osobiste zdanie i przy nim chcę pozostać.

Nie oznacza to, że nie korzystam z żadnych komentarzy do Biblii. Jak najbardziej i posiadam ich nawet sporą bibliotekę, nie licząc możliwości korzystania z materiałów dostępnych w internecie. Zawsze jednak będzie to materiał z innej półki, a nie wprost z Księgi, jaką jest dla mnie Biblia, czyli Pismo Święte. Komentatorzy zawsze wprowadzają element doktrynalny. Inaczej postrzegają pewne zapisy biblijne baptyści, inaczej luteranie czy zielonoświątkowcy, nie mówiąc o katolikach. Dlatego zaczęły pojawiać się przekłady Biblii przeznaczone dla określonych grup wyznaniowych. Co ciekawe, tam na Zachodzie istnieją głównie przekłady katolickie, luterańskie i ewangeliczne. U nas natomiast oprócz katolickiej Tysiąclatki i protestanckiej Brytyjki, pojawił się przekład baptystyczny, nazywany częściej jako „Biblia Zaremby”. Z racji bliskości doktrynalnych korzystają z niego prawie wszystkie środowiska ewangelikalne. Tyle jeśli chodzi o formalną ocenę dostępnych nam przekładów polsko-języcznych. Muszę jeszcze wspomnieć o pewnym zabytku, jakim jest Biblia Gdańska z 1632 roku, która została uwspółcześniona i przyznam, że czyta się ją zupełnie dobrze w XXI wieku. Dla mnie osobiście jest ona przekładem najbardziej zbliżonym do tekstów oryginalnych. Tak osobiście uważam, chociaż najczęściej korzystam z przekładu Ekumenicznego, w którym usunąłem to określenie, gdyż w środowisku ewangelicznym wywołuje ono u niektórych egzemę na skórze.

Moje zainteresowanie Fire Bible lub jak ją nazywam - „Ognistą Biblią”, jest niewielkie. Nawet nie posiadam jej w formie drukowanej, pomimo oferty po obniżonej cenie. Korzystam natomiast z pełnego wydania materiałów studyjnych „Global Study Edition” w wersji cyfrowej, które zostały przetłumaczone w polskim wydaniu tej Biblii. Jeśli chodzi o komentarze w sensie ogólnym, lubię mieć dostęp i wybór materiałów napisanych przez różne mądre osoby. Natomiast w przypadku omawianej „Fire Bible” nie zachęca mnie wybór polskiego przekładu ze względu na niezbyt precyzyjne podejście do wielu węzłowych wersetów Pisma Świętego. Mogę tak napisać nie dlatego, że sam mógłbym dokonać lepszego przekładu, lecz jedynie dlatego, że staram się zawsze dotrzeć do znaczenia tekstu biblijnego w oryginale. Dlatego każdy przekład Biblii oceniam w odniesieniu do zgodności z oryginałem a nie do literackiego upodobania tłumaczy.

Wytrwali czytelnicy mojego bloga, który istnieje od końca 2011 roku, wiedzą, że dużo miejsca poświęcam Biblii i jej znaczeniu w życiu człowieka wierzącego w Boga. Dzięki Biblii możemy usłyszeć samego Boga i poznać Jego intencje, jakie posiada w swoim sercu. Słowa z Biblii stanowią fundament dla naszej wiary i ufności wobec Boga. Dzięki temu, co zostało dla nas zapisane na stronicach Biblii, wiemy jak powinniśmy żyć i w jaki sposób możemy okazać Bogu właściwy Mu szacunek, oddając Mu należną chwałę. Dlatego przywiązuję wielką wagę do przekładu Biblii, z jakich korzystam, zarówno w języku polskim głównie, jak i angielskim.

Ciągle pojawiają się nowe przekłady Biblii, co niestety wywołuje niepożądaną reakcję ze strony jej czytelników, a mianowicie spada jej autorytet. Dodatkowym elementem obniżenia szacunku do zapisanego słowa jest powszechne odchodzenie od wersji drukowanej. Korzystam z komputerowych Biblii i innych biblijnych materiałów, lecz uważam, że kaznodzieja Słowa Bożego, stojąc w miejscu publicznym lepiej uszanuje to, co Bóg mówi, jeśli w ręku będzie trzymać Pismo Święte a nie telefon. Ważne jest też to, kto jest nauczycielem Słowa Bożego. Apostoł Paweł zapytał skłóconych wokół różnych nauczycieli Koryntian: „Czy wszyscy nauczycielami?” (1 Kor. 12:29). Później, gdy wprowadzał młodego Tymoteusza w tajniki służby Słowa Bożego, polecił: „co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać” (2 Tym. 2:2 [B.W.]).

Chcę teraz zwrócić uwagę na korzyść, jaką daje umiejętne używanie komentarzy z opisywanego tu wydania „Fire Bible”. Do wspomnianego wersetu z 2 Tym. 2:2 dodany jest przypis (korzystam z wersji elektronicznej): „Słowo „godny zaufania” w tym wersecie odnosi się nie tylko do darów i wiedzy danej osoby, ale także do jej charakteru i stylu życia. Zwróć uwagę na postęp służby tutaj i sposób, w jaki opisuje proces uczniostwa, który obejmuje cel szkolenia chrześcijan w praktycznych dyscyplinach naśladowania Chrystusa, którym jest prowadzenie innych do Niego, a następnie również poddanie ich szkoleniu”. Z tego przypisu wynika, że nie wystarczy posiadać Biblię z komentarzami, nawet „ognistymi”, aby przystąpić do skutecznego nauczania innych. Potrzebne jest dobre szklenie, zdobycie warsztatu kaznodziejskiego, aby stać się „godnym zaufania, by być zdolnym innych nauczać”.

Skoro już nabyłeś „Ognistą Biblię”, nie żałuj czasu na dobre przygotowanie się do nauczania, jeśli oczywiście wpierw otrzymałeś powołanie od Tego, który „uczynił jednych apostołami, innych prorokami, innych głosicielami Dobrej Nowiny, jeszcze innych pasterzami i nauczycielami, aby uzdolnić świętych do wykonywania dzieła służby, do budowania Ciała Chrystusa” (Ef. 4:11,12). Bez tego kroku, żadna, nawet najlepiej nazwana Biblia nie uczyni nikogo nauczycielem Słowa Bożego

Podsumowując ten temat, chcę zwrócić uwagę na fakt, że autorom tego wznowienia chodzi głównie o marketing. Dlatego istniejące już wydanie Full Life Study Bible zmodyfikowano przez dodanie komentarzy, aby zaistnieć na rynku z nowym tytułem Fire Bible. Tak dzieje się za oceanem. U nas natomiast, dla odświeżenia rynku dla „Biblii Zaremby” dodano do niej komentarze i teraz akcja reklamowa napędza sprzedaż. Warto zauważyć, iż obecnie na naszym rynku najlepiej sprzedaje się towar z angielskimi nazwami, dlatego pozostawiono obcobrzmiący tytuł „Fire Bible”, co niektórym sprawia niemały kłopot z wymową.

Ogólnie rzecz ujmując, niech to nowe wydanie sprzyja zwiększeniu czytelności Słowa Bożego, aby mogło spełniać się to, o czym pisze Paweł: Blisko ciebie jest Słowo, w twoich ustach i w twoim sercu, a jest to Słowo wiary, które głosimy. Jeśli więc swoimi ustami wyznasz, że Panem jest Jezus, i uwierzysz w swoim sercu, że Bóg wskrzesił Go z martwych, będziesz zbawiony” (Rzym. 10:8,9).

Henryk Hukisz