Thursday, January 30, 2014

Bóg łamie własne przykazania

Stwierdzenie może nieco szokujące, lecz uważam, że wszystko, co dotyczy Boga może być tak odbierane przez nasz ograniczony umysł. Bóg jest suwerennym Panem i może czynić, co zechce, bez krępowania się naszą logiką.

Pierwsze zadziwienie wywołuje polecenie dane Abrahamowi, które normalnie powinno wywołać sprzeciw, gdy Bóg rzekł: „Weź syna swego, jedynaka swego, Izaaka, którego miłujesz, i udaj się do kraju Moria, i złóż go tam w ofierze całopalnej na jednej z gór, o której ci powiem” (1 Moj, 22:2). Wiemy, jak srogo Pan ukarał Kaina, za to, że pozbawił życia swego brata. W prawdzie nie było jeszcze pisemnej formy przykazania „Nie zabijaj”, lecz w Bożej naturze ono już istniało. Dlaczego więc teraz Bóg nakazuje człowiekowi, którego wybrał do szczególnej roli, aby z jego nasienia stworzyć wielki naród, aby dokonał czynu sprzecznego z Bożą moralnością? Pamiętam do dzisiaj wykład akademicki na temat książki filozofa i teologa, Sorena Kirkegaard’a „Bojaźń i drżenie”, w której porusza kwestię wiary, jaką musiał podjąć zakłopotany Abraham. Kirkegaard napisał: „(...) jak wielkim paradoksem jest wiara; paradoks ten pozwala z morderstwa uczynić święty i miły Bogu czyn, paradoks ten powrócił Abrahamowi Izaaka i nie daje się ogarnąć myślą, ponieważ wiara właśnie tam się zaczyna, gdzie myślenie się kończy” (Bojaźń i drżenie)

Dlatego jesteśmy ludźmi wiary, na wzór „Abrahama, ojca nas wszystkich” (Rzym. 4:16). Apostoł Paweł starał się wyjaśnić podobną kwestię dotyczącą obietnic danych Abrahamowi, później Jakubowi odnośnie Izraela. Jego obietnice są wieczne i nie podlegają zmianom, Bóg czyni to, co sam uważa za słuszne, dokonuje własnych wyborów i powołuje, kogo chce i na jakich warunkach. Podobny dylemat zrozumienia Bożej logiki miał Mojżesz, któremu Pan oświadczył: „Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję” (Rzym. 9:15). Już pierwsi chrześcijanie zastanawiali się, dlaczego Bóg odrzucił Izraela, aby powołać Kościół, jako Swój wybrany lud. Później, w średniowieczu, Marcin Luter stworzył tzw. „teologię zastępstwa” twierdząc, że Bóg zastąpił Izrael Kościołem, nazywając go „nowym Izraelem”. Była to myśl całkowicie błędna, chociaż może zgodna z ludzką logiką. Apostoł Paweł wyjaśnia nam tę kwestię, stawiając retoryczne pytanie: „O człowiecze! Kimże ty jesteś, że wdajesz się w spór z Bogiem? Czy powie twór do twórcy: Czemuś mnie takim uczynił?” (Rzym. 9:20)

Bóg, realizując Swój odwieczny plan odkupienia człowieka z przekleństwa grzechu sprawił, że „końcem zakonu jest Chrystus, aby był usprawiedliwiony każdy, kto wierzy” (Rzym. 10:4), lecz „czy Bóg odrzucił swój lud? Bynajmniej” (Rzym. 11:1). Chociaż Izrael odrzucił Mesjasza, gdy przyszedł na ziemię dwa tysiące lat temu, lecz „Bóg ma moc wszczepić ich ponownie” (w. 23).

Obserwuję nieraz toczącą się wielowiekową dyskusję na temat Szabatu. Czy wierzący w Pana Jezusa muszą zachowywać ten dzień, jako święty? Zwolennicy święcenia Szabatu wytaczają najcięższe argumenty, jakie można znaleźć w Biblii, a to, że Bóg odpoczął siódmego dnia, a to znów, że jedno z Dziesięciorga Przykazań wyraźnie nakazuje „Pamiętaj o dniu sabatu, aby go święcić” (2 Moj. 20:8). Ci, z drugiej trony szabasowych barykad, powołują się na Pana Jezusa, który oświadczył jednoznacznie, iż „Syn Człowieczy jest Panem sabatu” (Mat. 12:8)

Ponieważ pisałem już o tym na tym blogu w rozważaniu „Czy Sabat jest w Niedziele?”, nie podejmuję nowej dyskusji. Piszę o tym, gdyż uderzyła mnie odpowiedź Pana Jezusa, jakiej udzielił, gdy zarzucano mu działanie w tym świętym dla Żydów dniu. 

Ewangeliści opisali nam kilka podobnych przypadków, gdy Chrystus nie przejmując się obecnością faryzeuszy i znawców Pism czyhających na najmniejsze Jego potknięcie, leczył chorych, wypędzał demony i pozwalał swoim uczniom rwać kłosy w tym właśnie dniu. Podobnie stało się w sytuacji, gdy Pan zmiłował się nad losem człowieka, „który chorował od trzydziestu ośmiu lat” (Jan 5:5). Chory ten, spodziewał się, że któreś z kolei zstąpienie anioła do sadzawki Betezda będzie jego szczęśliwym dniem. Teraz było święto żydowskie, a do tego Szabat, więc jego nadzieja jakby się spotęgowała. Lecz niestety, jak ze smutkiem wyznał: „nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi” (w. 7). Całe szczęście, że nadszedł Ten, o Kim jest powiedziane: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok Pana” (Łuk. 4:19). I On zatrzymał się przy chorym, i pomimo, że był to akurat Szabat, powiedział do niego: „Wstań, weź łoże swoje i chodź” (Jan 5:8)

Chrystus, jak gdyby na przekór obserwującym Go z zaułka Żydom, nakazał uzdrowionemu podniesienie z ziemi matę, na której spędził prawie czterdzieści lat swojego nędznego życia, aby nieść ją na swoich ramionach. Tego już nie znieśli obrońcy poprawności postępowania według litery. Może nie wiedzieli, że „litera zabija, duch zaś ożywia” (2 Kor. 3:6), dlatego domagali się dosłownego podejścia do przykazania o zachowywaniu Szabatów. Lecz Ten, nad którym spoczywał Duch Święty, powiedział zdecydowanie: „Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam” (Jan 5:17)

Jak to, Ojciec działa w Szabat, przecież jest wyraźnie napisane w Biblii, że „ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje, które uczynił, i odpoczął dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił” (1 Moj. 2:2). Skoro ukończył Bóg dzieło swoje „i pobłogosławił Bóg dzień siódmy, i poświęcił go, bo w nim odpoczął od wszelkiego dzieła swego, którego Bóg dokonał w stworzeniu” (w. 3), to rozumiemy, że nie może już w tym dniu dokonywać żadnych dzieł.

A jednak, Syn Boży przyszedł na ziemię, aby nam pokazać prawdziwe serca Ojca. Chrystus zarzucił obłudę tym, którzy oskarżali Go o łamanie Bożych przykazań – „Jeśli osioł lub wół którego z was wpadnie do studni, czy zaraz, nawet w dzień sabatu, go nie wyciągnie?” (Łuk. 14:5)

Niestety, nadal spotykamy podobnych do Jonasza, którzy trzymając się litery, mają pretensje do Boga, że jest „Bogiem łaskawym i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski, który żałuje nieszczęścia” (Jon. 4:2). Nadal spotyka się wielu, którzy w imię poprawności przestrzegania litery Zakonu, nie podają pomocnej dłoni czekającym na cud zbawienia. Zamiast podania pomocnej dłoni z ewangelią pokoju, powielają materiały wzbudzające nienawiść do zagubionych w tym świecie migrantów, którzy być może znaleźli się w naszym sąsiedztwie właśnie dla Ewangelii.

Henryk Hukisz

Tuesday, January 28, 2014

Zobaczyć Boga

 Pragnienie ujrzenia czegoś niezwykłego jest czymś naturalnym. Najczęściej przedmiotem takich pragnień są niezwykłe zjawiska, krajobrazy, wydarzenia, czy też osoby. Miałem okazję zobaczyć kilka takich fenomenów, jak na przykład Wielki Kanion, wodospad Niagara, domniemany grób Chrystusa, wschód słońca nad wodami bezkresnego oceanu, jak również kilka osób znanych z pierwszych stron gazet. Przyznam szczerze, że niektóre te doznania zakończyły się rozczarowaniem, jak już kiedyś wspominałem na tym blogu, byłem zawiedziony wnętrzem Świątyni Narodzenia Pańskiego w Betlejemie.

Tego rodzaju pragnienia wynikają ze zwykłej ciekawości zobaczenia czegoś niezwykłego, co znamy jedynie z cudzych fotografii czy opowiadań. Zastanawiam się, czy pragnienie zobaczenia Boga jest podyktowane ciekawością, czy jest to głębsze pragnienie doświadczenia bliskości Boga Ojca?

Bóg jest nieskończenie święty, jest otoczony niewyobrażalną chwałą, posiada naturę trudną do opisania, dlatego też pojawia się w nas chęć zobaczenia, czy może jedynie wyobrażenia sobie tego, jak wygląda Bóg. Takie myśli nasunęły się mi podczas czytania rozmyślania Dawida Wilkersona „Objawienie Bożej chwały”. Podaję je niżej w całości:

„Pismo jasno pokazuje, że każdy naśladowca Jezusa może widzieć i rozumieć chwałę Bożą. Naprawdę, Pan objawia Swoją chwałę wszystkim, którzy proszą i szukają jej szczerze. Ja wierzę, że objawienie Bożej chwały wyposaży Jego lud na trudne czasy, które są przed nami. Paweł stwierdza, że to objawienie „ma moc zbudować i dać wam dziedzictwo między wszystkimi uświęconymi” (Dz.Ap. 20:32).

Wbrew myśleniu niektórych chrześcijan, chwała Boża nie jest jakimś rodzajem fizycznej manifestacji. Nie jest to ekstatyczne uczucie, które cię ogarnia, ani jakaś nadnaturalna aura lub rozbłysk anielskiej światłości. Mówiąc prosto, Boża chwała jest objawieniem Jego natury i atrybutów!

Kiedy się modlimy, „Panie, pokaż mi Twoją chwałę.” W zasadzie modlimy się, „Ojcze, objaw mi kim Ty jesteś.” Jeżeli Pan daje nam objawienie Jego chwały, to chce, byśmy tak Go poznali

Przeżycie Bożej chwały przez Mojżesza demonstruje tę prawdę. Pan posłał Mojżesza, by wybawił Izraela, ale nie dał mu pełnego objawienia, kim ten Bóg Izraela jest. Pan po prostu powiedział mu, „Idź i powiedz, że posłał cię JA JESTEM (Patrz 2 Mojż. 3:14). Ale nie wyjaśnił, kim był „JA JESTEM.”

Ja wierzę, że dlatego Mojżesz wołał, „Pokaż mi, proszę, chwałę twoją”! (2 Mojż. 33:18). Mojżesz miał wielkie pragnienie poznania, kim ten JA JESTEM był – poznania Jego natury i charakteru.

Pan odpowiedział na modlitwę Mojżesza. Najpierw kazał mu schować się w rozpadlinie skalnej. Kiedy Mojżesz czekał, by zobaczyć Boża chwałę, nie usłyszał grzmotu, nie widział błyskawic i nie odczuł trzęsienia ziemi. Boża chwała przyszła do niego w prostym objawieniu: „Wtedy Pan przeszedł obok niego, a on zawołał: Panie, Panie, Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący łaskę dla tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech” (2 Mojż. 34:6-7)”  ( http://sermons.worldchallenge.org/pl/node/26250 )

Wielu wierzących poszukuje niezwykłych doznań, dla samej ich niezwykłości. Są to najczęściej osoby, dla których celem jest samo doznanie jakiegoś uniesienia, nawet ekstazy. Podobnie jak w czasach Jezusa, Żydzi chcieli zobaczyć jakiś znak, coś niezwykłego w Chrystusie, aby przekonać się, że jest Tym, za kogo się podaje – „Przyszli do Jezusa faryzeusze i saduceusze i, wystawiając Go na próbę, prosili: Pokaż nam jakiś znak z nieba” (Mat. 16:1). Później, apostoł Paweł pisał: „Toteż gdy Żydzi domagają się znaków, a Grecy szukają mądrości” (1 Kor. 1:22)

Diabeł zna tą ludzką skłonność do zaspokajania ciekawości rzeczy niezwykłych, dlatego w czasach ostatecznych stanie się, że „przyjście zaś Nieprawego jest działaniem szatana – z całą mocą wśród znaków i fałszywych cudów” (2 Tes. 2:9). Dlatego powinniśmy być ostrożni w poszukiwaniu zjawisk, które same w sobie mogą być ciekawe, lecz nie spełniają Bożego celu.

Bóg pragnie nam się objawiać, lecz nie dla zaspokojenia naszej ciekawości, lecz abyśmy okazali Mu należną Mu cześć. Mojżesz otrzymał łaskę oglądania Bożej chwały, lecz musiał później zasłaniać swoje oblicze przed Izraelitami. Natomiast my „z odsłoniętą twarzą odzwierciedlamy chwałę Pana, za sprawą Pana, którym jest Duch, przekształcamy się od chwały ku chwale w ten sam obraz” (2 Kor. 3:18). Obecnie żyjemy w innej duchowej rzeczywistości, gdyż „Bóg bowiem ze względu na nas przewidział coś lepszego” (Hebr. 11:40). Apostoł Paweł udzielił nam dość enigmatycznego wyjaśnienia: „Z powodu tej przewyższającej chwały nie jest bowiem obdarzone chwałą to, co miało chwałę tylko częściową” (2 Kor 3:10).

Pan Jezus powiedział o Sobie: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jan 14:6). A to znaczy, że poza Jezusem, nie ma możliwości zbliżenia się do Boga. Jeden z uczniów Pańskich zaintrygowany możliwością zbliżenia się do Ojca, zapytał o tę Drogę. Wówczas Chrystus odpowiedział: „Jeśli Mnie poznaliście, to i Mojego Ojca poznacie. Już Go poznajecie i zobaczyliście” (Jan 16:7). Myślę, że Filip był wielce zaskoczony tym wyjaśnieniem, dlatego zawołał wprost: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (w. 8). Tak samo prosta i zrozumiała była odpowiedź Pana Jezusa: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył Ojca” (w. 9)

Jeśli znamy Chrystusa, jeśli przyszliśmy do Niego gdy nas zawołał: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mat. 11:28), to w Nim mamy wszystko. W Chrystusie możemy oglądać Ojca, możemy zobaczyć Jego ojcowską miłość i odczuć uścisk Jego ręki, gdy nas prowadzi lub podnosi. Czy to nie wystarczy? Czy potrzebujemy jeszcze jakiejś niezwykłości doznań?

Odpowiedzi udzielił nam apostoł Paweł, wyznając pokornie: „abym nie wynosił się zbytnio szczególnie z powodu nadzwyczajnych objawień, poprzestał na zapewnieniu, jakie otrzymał od Pana: Wystarczy ci Mojej łaski. Moc bowiem osiąga swój cel w słabości” (2 Kor. 12:7,9)

Henryk Hukisz

Sunday, January 26, 2014

Ewolucja Biblii



 Temat sam w sobie może wydawać się nieco kontrowersyjnym, ponieważ te dwa pojęcia wykluczają się. Lecz nie o ewolucji i kreacjonizmie jest to rozważanie, lecz o tym, jak w czasie historii, zmieniła się forma zapisanego Słowa Bożego.
Biblia jest w dosłownym znaczeniu biblioteką ksiąg, tworzących kanon Pisma Świętego. Gdy bierzemy do ręki tę Księgę, aby ją czytać, poddajemy się działaniu Słowa Bożego, które samo w sobie posiada moc, gdyż jest „żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hebr. 4:12). Chociaż nasz wzrok widzi jedynie kolor liter, tworzących wyrazy, to jednak nasze serce „słyszy” głos Boży. Biblia, czyli Pismo Święte, zawiera Słowo Boże, które posiada w sobie Boże tchnienie. Słowo Boże posiada skuteczna moc, tak samo, jak na początku, gdy Bóg rzekł, i stało się...
Dzisiaj, gdy śledziłem na moim iPad’zie tekst czytany podczas zwiastowania w kościele, uświadomiłem sobie, że jestem świadkiem dziejowej zmiany formy zapisania Bożego Słowa. Przez kilka tysięcy lat to Słowo dostępne było jedynie w formie zapisanej na papierze. Wpierw przez Mojżesza w postaci bardziej hieroglifów, niż liter alfabetu, jakim posługujemy się dzisiaj. Później, gdy powstawały kolejne alfabety, Biblia była Księgą zapisanych Słów Bożych, które odczytywano dla zapoznania ludzi z wolą Bożą i Jego planami.
Pierwszy raz w Biblii spotykamy się z pojęciem zapisu już w 1 Moj. 5:1. Słowo „safar” znaczy rejestr znaków, zapis o jakimś zdarzeniu. Później już czytamy o tym, że Mojżesz „spisał wszystkie słowa Pana” (2 Moj. 24:4), i tak powstała Księga Przymierza, z której „głośno przeczytał ludowi, ten zaś rzekł: Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni” (w. 7). W historii powstawania naszej Biblii, zostały zapisane różne księgi. W Biblii znajdujemy informacje o tym, że Mojżesz i inni pisarze zapisywali dzieje wydarzeń, jakich byli świadkami, jak na przykład, Księga Dziejów Króla Dawida, czy Księga Królów Judzkich i Izraelskich. Lecz najważniejszą księgą była ta, w której zapisane Były słowa przymierza, zakonu Bożego, czy też widzenia proroków, jakie Bóg kazał zapisywać, gdyż jedynie te słowa posiadały Bożą inspirację.
Pan Jezus posługiwał się również księgami, z jakich odczytywał Boże Słowa. Gdy wszedł do synagogi w Nazarecie, „podano mu księgę proroka Izajasza, a otworzywszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok Pana” (Łuk. 4:17-19).
 W tak zwanych „czasach nowotestamentowych”, Bóg „przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył” (Hebr. 1:2). Wszystko to, co Bóg chciał objawić Kościołowi, zostało zapisane przez ewangelistów w ewangeliach i przez apostołów w listach do zborów. Listy te, zapisane atramentem na pergaminach, jakie wówczas używano, były odczytywane dla zapoznawania z nauką, jaka został przekazana z Bożego natchnienia. Do listów były nieraz załączone wskazówki typu: „gdy ten list będzie u was odczytany, postarajcie się o to, aby został odczytany także w zborze Laodycejczyków, a ten, który jest z Laodycei, i wy też przeczytajcie” (Kol. 4:16). Listy apostolskie, napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, stanowiły integralną całość ze wszystkimi księgami Pisma Świętego, jakie już istniało. Piotr wyraźnie to zaznaczył, pisząc, że „list ten, umiłowani, jest już drugim listem, który do was piszę, a w nich chcę przez przypominanie utrzymać w czujności prawe umysły wasze” (2 Ptr. 3:1). Wiedział bowiem, że „byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił, sprowadzając na się rychłą zgubę” (2 Ptr. 2:1). Dlatego ostrzegał wierzących, aby uważali na to, co czytają i kogo słuchają, gdyż zapisane Boże Słowo „ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku swej własnej zgubie” (2 Ptr. 3:16).
Boże Słowo, jakie znajdujemy w Biblii jest podstawą naszej wiary, dzięki czemu możemy bezgraniczne ufać Bogu, gdyż jest to Słowo Prawdy. Ewangelia, jaką otrzymali uczniowie Chrystusa, była zwiastowana „nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania; wszak wiecie, jak wystąpiliśmy między wami przez wzgląd na was” (1 Tes. 1:5). To nie magia liter i wyrazów sprawiała, ze ludzie doświadczali mocy przemiany umysłów i życia, lecz moc natchnionego przez Boga Słowa. To Słowo, pełne życia Bożego, sprawiało, że wiara, jaką to Słowo zrodziło, „rozkrzewiła się na każdym miejscu”, przez to, że ludzie nawracali się od „bałwanów do Boga, aby służyć Bogu żywemu i prawdziwemu” (w. 9).
Widzimy więc, że słuchacze Słowa Bożego, jakie zostało zapisane w postaci wyrazów, słyszeli samego Boga i wyrażali swoje posłuszeństwo. Apostoł Paweł określił ten proces jako budowanie wiary, gdyż „wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rzym. 10:17).
Przez kilka tysięcy lat, niezmiennie zapisywano Boże Słowa w postaci wyrazów, jako trwałych znaków, wpierw na papirusowych zwojach, późnej na stronicach kartek, które zszywano w tomy, a w naszych czasach możemy odbierać to samo Słowo, spoglądając na ekran komputera czy iPad’a. Słowo Boże jest niezmienne, bez względu na to w jakiej postaci je widzimy, gdyż za każdym słowem stoi Bóg ze Swoją mocą.
Apostołowie w pierwszych wiekach nie posiadali Biblii, w jakie my jesteśmy dzisiaj wyposażeni. Zwiastowana ewangelia, jaką przejęli od samego Chrystusa, posiadał moc obdarowania nowym życiem tych, którzy pilnie jej słuchali. Piotr i Jan, znaleźli się w więzieniu, ponieważ zwiastowali ewangelię z mocą Ducha Świętego, i tam spotkał ich anioł Pański, który rozkazał im: „Idźcie, a wystąpiwszy, głoście ludowi w świątyni wszystkie te słowa, które darzą życiem” (DzAp. 5:20).
Boże Słowo zawiera w sobie życie. Nie ważne jest więc, w jakiej postaci je czytamy, drukowane, czy na ekranie komputera, gdyż dawcą nowego życia jest Bóg, a nie litera.
Henryk Hukisz

Saturday, January 25, 2014

Co przystoi świętym?

Wystarczy włączyć wiadomości w telewizji albo wziąć do ręki gazetę, aby nasze serce napełniło się trwogą o przyszłość. Żadnych dobrych wiadomości, tylko informacje o tragediach, nienawiści, drożyźnie bez nadziei na poprawę na lepsze czasy. Ludzie postępują coraz gorzej wobec bliźnich. Świat konsekwentnie brnie w stronę nieprawości, bezbożności i niemoralności. 

Z pewnością jest to świadectwem zbliżającego się końca, o czym też pisze apostoł Piotr: Obecne zaś niebiosa i ziemia dzięki temu samemu Słowu są zachowane dla ognia, strzeżone na dzień sądu i zagłady bezbożnych ludzi (2 Ptr. 3:7). Po tych słowach Piotr stawia pytanie ludziom wierzącym w Boga: Jacy wy powinniście być w świętym postępowaniu i pobożności, oczekując przyjścia dnia Boga? (2 Ptr. 3:11). Czy w życiu dzieci Bożych możemy zauważyć dążenie do stawania się świętszymi? Może bardziej osobiście - czy w moim osobistym życiu obserwuję stały wzrost ku świętości? Skoro jesteśmy usprawiedliwieni i uświęceni przez ofiarę Chrystusa, zadajmy sobie pytanie: "Co przystoi świętym?"

Apostoł Paweł, pisząc list do wierzących w zborze efeskim, skierował do świętych w tym kościele bardzo praktyczne polecenie: Odrzućcie starego człowieka, który niszczy samego siebie złudnymi żądzami. Pozwólcie natomiast, aby się odnowił duch waszego myślenia i obleczcie się w nowego człowieka, który został stworzony na obraz Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości(Efez. 4:22-24). Stary człowiek, to życie, jakie wraz z przyjęciem przez wiarę usprawiedliwienia, już się skończyło. Teraz mamy życie, jakie daje nam Chrystus. Ten sam apostoł napisał do wierzących w Chrystusa Rzymian:wiedząc, że nasz stary człowiek został razem z Nim ukrzyżowany, żeby zostało zniszczone grzeszne ciało, tak abyśmy już nie służyli grzechowi (Rzym. 6:6). Musimy jednak wiedzieć, że śmierć starego człowieka dokonuje się z aktywnym udziałem naszej woli, gdyż Paweł wzywa świętych do „odrzucenia” starego, aby móc „oblec się” w nowego człowieka.
Po tym wezwaniu, nazwijmy to kolokwialnie, do zmiany „garderoby”, Paweł udziela bardzo praktycznych wskazówek odnośnie tego, na czym powinno polegać codzienne postępowanie świętych. Nowy człowiek, w jakiego winniśmy się oblekać, „został stworzony na obraz Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości(Efez. 4:24). Tak więc, ten nowy „garnitur” jest już gotowy, nie musimy go stwarzać według naszego uznania, lecz przyjąć go z łaski takim, jaki jest. Na tym polega postępowanie świętych, jakich Bóg Sobie wybrał i pragnie widzieć w Swoim otoczeniu.
Paweł udziela bardzo praktycznych wskazówek, na czym polegają poszczególne elementy świętego postępowania. Pisze wprost: odrzućcie kłamstwo i mów­cie sobie nawzajem prawdę, bo jesteś­my członkami jednego ciała (Efez. 4:25), albokto kradł, niech już nie kradnie, ale niech raczej pracuje, niech własnymi rękami czyni to, co dobre, aby miał się czym dzielić z tym, który jest w potrzebie (w. 28). Wskazuje na ogólną charakterystykę nowego standardu postępowania:Bądźcie więc naśladowcami Boga, tak jak umiłowane dzieci(Efez. 5:1). Tak więc, świętość naszego postępowania jest niczym innym, jak naśladowaniem Boga.
Pojęcie naśladowania Boga nie jest zwrotem nowotestamentowym, lecz wywodzi się z teologii Starego Testamentu. Bóg wybrał Sobie jeden naród i wezwał go do naśladowania Siebie samego, aby stawali się świętymi, jak On sam jest święty. Zwróćmy uwagę na szczególne wymaganie, o jakim Bóg ustanowił, gdy dyktował Przykazania - "ponieważ Ja, PAN, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym" (5 Moj. 5:9).
Po trzech miesiącach wędrówki po pustyni, Izraelici idąc w kierunku Ziemi Obiecanej, zatrzymali się u podnóża góry Synaj. Był to bardzo szczególny moment w historii tego narodu. Bóg wezwał Mojżesza na tę górę, aby przekazać za jego pośrednictwem najważniejsze słowa, w których określił standard życia, jaki musieli przestrzegać. Nie były to jedynie słowa znane jako „Dziesięcioro Przykazań”, lecz określające ich status, mówiące wprost: nosiłem was na orlich skrzydłach i przyprowadziłem was do siebie(2 Moj. 19:4). Stanie się własnością Boga zobowiązuje nie tylko do słuchania, lecz przede wszystkim do postępowania. Dlatego Bóg powiedział:A teraz jeżeli będziecie uważnie Mnie słuchać i przestrzegać Mego przymierza, to staniecie się Moją szczególną własnością wśród wszystkich narodów, bo cała ziemia należy do Mnie (w. 5). Posłuszeństwo słów Bożego przymierza stanowiło o ich postawie wobec Boga, który ich wybrał. Naśladowanie Boga było ich codzienną drogą uświęcania się na wzór, jaki ukazywał im w niezliczonych przepisach, prawach i przykazaniach.
Tego samego dnia, gdy Bóg oświadczył przez Mojżesza: A wy będziecie dla Mnie królestwem kapłańskim, ludem świętym!(2 Moj. 19:6), usłyszeli również polecenie, niech jutro przygotują się na święto i niech wypiorą swoje szaty. Niech będą gotowi trzeciego dnia, gdyż trzeciego dnia PAN na oczach całego ludu zstąpi na górę Synaj (w. 10,11). Warunkiem spotkania się ze świętym Bogiem było zachowanie świętości w codziennym postępowaniu. Izrael nie istniał już dla siebie samego, gdyż Pan powiedział:  „Ty bowiem jesteś dla PANA, twego Boga, świętym ludem. Ciebie wybrał PAN, twój Bóg, ze wszystkich narodów, które są na ziemi, abyś był Jego ludem i wyłączną własnością. PAN was upodobał sobie i was wybrał, nie dlatego, że jesteście liczniejsi od innych narodów – gdyż jesteście najmniejsi ze wszystkich narodów – lecz dlatego, że PAN was umiłował i chce dochować przysięgi, którą złożył waszym ojcom. Wyprowadził was PAN mocną ręką i wybawił z domu niewoli, z ręki faraona, króla Egiptu” (5 Moj. 7:6-8).
Może ktoś powie, że ta historia odeszła już w zapomnienie, ponieważ naszym Pośrednikiem jest Chrystus, a nie Mojżesz. Tak to prawda, lecz jak jest napisane w Nowym Testamencie, my podeszliśmy do innej góry, do Golgoty, na której została złożona ofiara doskonalsza, niż te starotestamentowe. My podeszliśmydo góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebiańskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zgromadzenie, do Kościoła pierworodnych, zapisanych w niebiosach, do Boga, sędziego wszystkich, do duchów sprawiedliwych, uczynionych doskonałymi, do Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla(Hebr. 12:22,24). Dlatego autor tego listu wzywa wszystkich uświęconych krwią Chrystusa – Uważajcie, abyście nie zrezygnowali ze słuchania Tego, który mówi. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, gdy zrezygnowali ze słuchania Tego, który pouczał na ziemi, to o wiele bardziej nie unikniemy jej my, którzy odwracamy się od Tego, który poucza z niebios(w. 25).
Bóg jest nieprzerwanie tak samo święty, zarówno w starym, jak i w nowym Przymierzu, dlatego winniśmy okazywać Mu absolutne posłuszeństwo polegające na naśladowaniu Go,jak umiłowane dzieci. W naśladowaniu świętego Boga nie ma już miejsca na nic ze starego życia, lecz „jak przystoi świętym” (Efez. 5:3), trwajmy w łasce, dzięki której będziemy służyć tak, jak się Bogu podoba, z pobożnością i bojaźnią (Hebr.12:28). Świadomość wyboru świętego Boga, jako jedynego Pana naszego życia, zobowiązuje do stałego uświęcania się.
Pamiętajmy, że nasz Bóg jest bowiem ogniem pożerającym (w. 29). Tak samo jak w czasach Mojżesza, tak również, a może tym bardziej teraz, Słowo Boże nas ostrzega –Ten, kto złamał Prawo Mojżeszowe, zostaje bez litości zabity na podstawie zeznania dwóch lub trzech świadków. Rozważcie więc, na ile większą karę zostanie skazany ten, kto podepcze Syna Bożego i zlekceważy krew Przymierza, która go uświęciła, i znieważy Ducha łaski(Hebr. 10:28,29).
Apostoł Jan w ostatniej księdze Nowego Testamentu zapisał słowa ostrzeżenia: Ten, kto popełnia nieprawość, niech jeszcze dopuści się nieprawości, kto jest podły, niech się jeszcze upodli, kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze uczyni sprawiedliwość, a ten, kto jest święty, niech się jeszcze uświęci (Obj. 22:11)
To na prawdę przystoi świętym!
Henryk Hukisz

Wednesday, January 22, 2014

Grzech teraźniejszy


Być może już teraz młodzież nie zna jednej z ważniejszej pozycji literatury polskiej, jaką my musieliśmy zaliczyć, aby otrzymać dobrą ocenę z języka polskiego. Mam na uwadze powieść Stefana Żeromskiego pt. „Dzieje grzechu”. Z góry zaznaczam, że nie będę pisać, ani na temat dramatu głównej bohaterki Ewy Pobratymskiej, ani opisanych w tej powieści wydarzeń. Chcę jedynie, na wstępie rozważania o grzechu, odnieść się do małego fragmentu, w którym spowiednik pięknej i cnotliwej bohaterki, rozmawia z nią o grzechu.

Ksiądz, zwracając się do młodej i niewinnej dziewczyny, starał się zachęcić ją do zachowania tej czystości jak najdłużej, aby nie sprofanowała kielicha, jakim jest jej ciało, w którym zamieszkuje Duch Święty. Na daną jej radę, aby zamykała oczy na widok grzechu, zapytała wprost: A co to jest grzech? Wówczas duchowny starał się wytłumaczyć, że grzechem jest zły czyn, jaki popełnia człowiek.
Na tym koniec z Żeromskim. Obawiam się jednak, że nadal większość ludzi, pojęcie grzechu ogranicza jedynie do złego czynu. Lecz co na to Biblia, nasze podstawowe źródło informacji o nas i o naszym życiu. Biblijne pojęcie grzechu, to coś więcej, niż zły czyn. Hebrajskie słowo „hata” oznacza po prostu – „nie trafić do celu”. A to dużo więcej, niż zrobić coś złego. Nie trafić do celu, to znaczy nie osiągnąć wyznaczonego przez naszego Stwórcę celu. To znaczy nie osiągnięcie standardu życia, jaki On nam wyznaczył.
Dlaczego tak ważne jest, aby właściwie rozumieć, czym jest grzech? Jeśli ograniczymy znaczenie grzechu do złych czynów, wówczas spotkamy się z usprawiedliwieniem, że ktoś nic złego nie zrobił. Taka opinię o własnej bezgrzeszności najlepiej jest budować, porównując siebie do innych, dużo gorszych od siebie. Prawdą o grzechu jest to, że standard moralny wyznacza święty Bóg, a nie my, dlatego w porównaniu z świętym Bogiem, zawsze wypadamy niekorzystnie
Nie mam również zamiaru pisać o grzechu w ogólnym znaczeniu, gdyż nie pozwala mi na to rozmiar tego rozważania. Jak zaznaczyłem w tytule, chcę odnieść się do grzechu, jaki pojawia się w życiu dziecka Bożego w doczesnym zyciu. W wieczności, tego problemu nie będzie, gdyż tam „nie będzie już nic przeklętego. Będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy jego służyć mu będą i oglądać będą jego oblicze, a imię jego będzie na ich czołach” (Obj. 22:3,4). Natomiast w teraźniejszości, zanim wejdziemy tam, gdzie znajduje się tron Boga i Baranka, apostoł Jan pod natchnieniem Ducha Świętego napisał: „Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma” (1 Jan 1:8). I te słowa nie są wyrwane z kontekstu, gdyż Jan poświęcił temu tematowi prawie cały swój pierwszy list. Zaraz w następnym wierszu napisał, co mamy robić w sytuacji, gdy uświadomimy sobie obecność grzechu w naszym życiu. Jan udzielił nam bardzo praktycznej rady, nie wdając się w teologiczne wywody na temat możliwości zgrzeszenia przez dziecko Boże. Napisał wprost:„Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości” (w. 9).
Niezaprzeczalną prawdą jest, że „kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 Jan 3:9). Czyżby te słowa były sprzeczne z tym, co zacytowałem poprzednio? Na pierwszy rzut oka tak wygląda, lecz przecież w Biblii nie ma sprzecznych pojęć.
Nasza grzeszna przeszłość, grzechy popełnione w czasie, zanim poznaliśmy Pana i narodziliśmy się na nowo, wziął na Siebie Boży Baranek. Apostoł Piotr napisał do wierzących, cytując słowa proroka Izajasza, że Chrystus „grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was” (1 Ptr. 2:24). Apostoł Paweł, szczególnie w liście do Rzymian, wyjaśniał co stało się z grzechami tych, którzy uwierzyli w sercu i wyznali swoimi ustami, że Chrystus jest ich zbawicielem, ponieważ „Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów” (Rzym. 3:25). Ofiara Chrystusa, Bożego Baranka, doskonale zmyła ich grzechy.
W narodzeniu się na nowo, staliśmy się uczestnikami Boskiej natury, aby już więcej grzechu nie popełniać. Lecz ponieważ nadal żyjemy w ciele, to jego pożądliwości są dla nas potencjalnym zagrożeniem. Apostoł Paweł w liście do Galacjan pisał na czym polega nasza codzienna walka pomiędzy dążeniem Ducha Świętego, a ciągle budzącymi się pożądliwościami ciała – „ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Gal. 5:17). Sam apostoł przyznał się do tej wewnętrznej walki, jaką nieustannie w sobie toczył – „A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie” (Rzym. 7:20). Natomiast apostoł Jakub, przedstawa nam, jak wygląda ten proces, który może doprowadzić do popełnienia grzechu – „Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć” (Jak. 1:14,15). Tutaj niezbędne jest małe wyjaśnienie, o jaką dojrzałość grzechu chodzi. Moim zdaniem, najlepiej zostało to oddane w Biblii Brzeskiej – „a grzech będąc dokonany, przynosi śmierć”. Greckie „apotelesteisa”, znaczy „całkowicie skończony”, gdy osiągnie cel ostateczny, jakim jest śmierć.
Naturą grzechu jest doprowadzenie grzesznika do śmierci. Ten nieunikniony proces został przerwany przez Baranka Bożego na Golgocie, gdy wypowiedział słynne „Wykonało się”. Grzech stracił możliwość zadania nam śmiertelnego ciosu, lecz jest to możliwe jedynie w Chrystusie. Dlatego apostoł Jan wzywa wierzących, którzy dopuścili się grzechu, aby wyznali go Chrystusowi, unikając w ten sposób śmierci, jaką ten grzech powoduje.
Teraźniejszy grzech, wprawdzie nie konieczny, lecz jest możliwy. Nie wynika on z nowej natury, lecz z nieuwagi, gdy nie chodzimy według Ducha, wówczas pobłażamy żądzy cielesnej (Gal. 5:16). Teraźniejszy, znaczy chwilowy, gdyż trwa tylko do momentu, w którym zostanie wyznany. Nowa natura skłania nas do natychmiastowego pozbycia się brudu, dlatego słuchajmy głosu Ducha Świętego, aby Go nie zasmucić i wyznwajmy nasze grzechy natychmiast, gdy On nam je ukazuje.
Henryk Hukisz

Sunday, January 19, 2014

Ostrze Słowa



Posługiwanie się brzytwą nie należy do bezpiecznych, jednak jej zastosowanie jest bardzo pożyteczne. Podobnie jest z przypadku zastosowania wielu innych urządzeń lub narzędzi, to, jakie stwarzają niebezpieczeństwa, nie eliminują ich używania do dobrych celów.
Słowo Boże zostało zobrazowane w Biblii na wiele sposobów, na przykład: podobne jest do ziarna, z którego powstaje życie, do wody, która oczyszcza, czy też do miecza, który przenika do sedna sprawy. I temu ostatniemu obrazowi Słowa Bożego chciałem poświęcić to rozważanie.
Autor Listu do Hebrajczyków, którzy od pokoleń znali moc Bożą, jaka towarzyszyła Słowu Bożemu, napisał, że „jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę” (Hebr. 4:12). Podobnie uczynił apostoł Paweł, gdy przedstawiał poszczególne elementy naszej zbroi, napisał, że powinniśmy posiadać „miecz Ducha, którym jest Słowo Boże” (Efez. 6:17).
Osobiście uważam, że te dwa wersety ukazują nam w pełni skuteczność Słowa Bożego, które z jednej strony jest ostre jak „miecz obosieczny”, a z drugiej, jedynie w ręku Ducha Świętego gwarantuje nam bezpieczne jego zastosowanie. Szczególnie o tym drugim warunku musimy pamiętać, gdyż sami możemy jedynie spowodować wiele szkód.
Słowo Boże ma to do sobie, ze wypowiedziane przez Boga, czyni to, co zawiera w swojej treści. Biblia jest najwspanialszym świadectwem skuteczności Bożego Słowa. Najlepszym przykładem jest zdanie, zapisane na samym początku – „I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość” (1 Moj. 1:3). I tak się stało, gdyż nie mogło być inaczej, jak to wyraził Bóg ustami proroka Izajasza: „tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem” (Izaj. 55:11).
Zastanawiające jest natomiast porównanie Słowa Bożego do miecza obosiecznego. Miecz nie służy do wykonywania zadań domowych, lecz do ranienia i zabijania. Szczególną cechą tego narzędzia jest jego ostrze, które spełniało określony cel w czasie pchnięcia, czy też cięcia tą niebezpieczną białą bronią. Miecze stanowiły podstawowe uzbrojenie rycerzy i wojowników w dawnych czasach, dlatego też w Biblii najczęściej używane są podczas walk. W rękach doświadczonych wojowników skutecznie wykonywały swoje zadania. Miecz nigdy nie kojarzy się z zabawą, czy z dobrym przeznaczeniem, lecz zawsze ze zabijaniem. Dlaczego więc natchnione Słowo Boże posługuje się tym obrazem, dla zilustrowania swego własnego autorytetu i mocy. Jego skuteczność świadczy o autorytecie, ostrze natomiast wskazuje na siłę jego działania.
Ciekawe odwołanie się do miecza znajdujemy w słowach Pana Jezusa, który wyjaśniał cel swojego przyjścia na ziemię. Jezus powiedział do swoich uczniów, gdy wysyłał ich na misję z ewangelią o Królestwie Bożym – „Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz” (Mat. 10:34). Chrystus powiedział wyraźnie, że celem Jego przyjścia jest spowodowanie podziałów, i to wśród najbliższych, jak dodał: „bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego” (w. 35,36). Podziały i wrogość nie są celem samym w sobie, lecz nieuniknionym efektem przyjęcia ewangelii przez niektórych w rodzinie. Ponieważ ewangelia wymaga stanowczości w naśladowaniu Chrystusa, ci, którzy jej nie przyjmą, staną się wrogami. Ewangelia, która jest Słowem Prawdy, jak miecz będzie rozdzielać i niszczyć to, co jest martwe, aby mogło pojawić się prawdziwe życie.
Obosieczny miecz przejawia swą skuteczność za każdym razem, gdy słuchamy Słowa Bożego. Nie mam na uwadze jedynie czytanie Biblii, lecz przyjmowanie z posłuszeństwem, tego co Bóg do nas mówi. Niestety, najczęściej spotykamy się z bardzo powierzchownym czytaniem Biblii, a do tego z wieloma zastrzeżeniami z naszej strony wobec Słowa Bożego. Dzieje się tak, ponieważ czytając Biblię, odbieramy treść słów jedynie rozumem, co jest przed naszymi oczami, gdyż inaczej nic byśmy nie zrozumieli. Słowo Boże posiada szczególne natchnienie i dlatego różni się od zwykłych wyrazów, które odczytujemy w każdej innej książce. Apostoł Paweł wyjaśnia nam jak działa Słowo Boże, pisząc do Tymoteusza, że „całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany” (2 Tym. 3:16,17). Jeśli nie uwzględniamy tego faktu, to będziemy czytać Biblię jak zwykłą książkę, z której możemy jedynie zaczerpnąć trochę informacji o Bogu i o nas. Lecz tak czytane słowo niczego nie dokona, gdyż jest skuteczne jedynie dzięki Bożemu tchnieniu, jakie w nim się znajduje. Wówczas jest ono żywe i skuteczne, podobne do ziarna, „które człowiek rzuca w ziemię. A czy on śpi, czy wstaje w nocy i we dnie, nasienie kiełkuje i wzrasta; on zaś nie wie jak. Bo ziemia sama z siebie owoc wydaje, najpierw trawę, potem kłos, potem pełne zboże w kłosie” (Mar. 4:27,28).
Do działania Słowa Bożego nasz rozum jest nie przydatny, jedynie, co najwyżej powoduje ograniczenia i przeszkody w jego przyjęciu, gdyż jak powiedział apostoł Paweł, „albowiem sercem wierzy się” (Rzym. 10:10).  Najczęstszym znakiem przewagi rozumu nad sercem jest spostrzeżenie braku logiki podczas lektury Słowa Bożego. Musimy zawsze pamiętać, że „skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie” (1 Kor. 1:21).
Słowo Boże jest ostre i skuteczne, jeśli przyjmowane jest pokornie do serca, w którym znajduje się świątynia Ducha Świętego. Wówczas ten Duch sprawi, że miecz Słowa dokona jedynie koniecznej operacji oczyszczenia, odcięcia, usunięcia tego, co martwe, co musi być usunięte, aby mogło pojawić się prawdziwe życie, jakie mamy od Boga. Tego działania nasz rozum nie jest w tanie zrozumieć, gdyż „myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył” (1 Kor. 2:12).
Henryk Hukisz

Thursday, January 16, 2014

Nasz kompas


Żaden turysta nie wybiera się w podróż w nieznany teren bez kompasu. Dzisiaj, chcąc określić swoje geograficzne położenie, posługujemy się GPS-em, lecz ten satelitarny system nawigacji oparty jest na zwykłym kompasie.
Kompas pokazuje tylko jeden kierunek, północny, gdyż igła magnetyczna tego prostego urządzenia ukazuje jedyny w naszym środowisku geograficznym punkt, zwany biegunem geomagnetycznym. Jest on położony w pobliżu bieguna północnego, dlatego przyjęto go jako właściwe określenie kierunku północnego w każdym miejscu na ziemi. Tak więc każdy, kto spojrzy na kompas w dowolnym miejscu na naszej planecie, może dokładnie określić swoje położenie, chociaż ten instrument pokazuje tylko jeden kierunek. I to wystarczy, gdyż posiadając mapę, można zorientować się w dalszych kierunkach, zawsze w odniesieniu do północy.
Zdarzyło mi się pewnego razu, zaraz na początku, gdy zamieszkałem w Chicagowskiej aglomeracji, że musiałem skorzystać z kompasu w moim samochodzie, zanim pojawiły się GPS-y. Ponieważ ulice w tym mieście biegną najczęściej zgodnie z południkami, albo z równoleżnikami geograficznymi, po kilku skrętach zawsze  pod kątem prostym, straciłem orientację gdzie się znajduję i jak mam dalej jechać. Wówczas bardzo przydatny był zwykły kompas, na którym odczytałem kierunek północny, i już wiedziałem jak dalej jechać.
Biblia jest naszym duchowym kompasem, gdyż podobnie do tego technicznego urządzenia, pokazuje nam zawsze jeden kierunek – do Boga. Wszystko inne jest jedynie odniesieniem do naszego Stwórcy. Jeśli potrafimy określić nasze dokładne położenie wobec Boga, możemy powiedzieć, że znaleźliśmy swoje miejsce w tym świecie. Studiowanie Biblii jako księgi zawierającej odpowiedzi na wszystkie pytania naszego życia, bez określenia wpierw naszego położenia w odniesieniu do Boga, nie ma żadnego sensu. Niestety wielu sądzi, że w Biblii można znaleźć informacje o życiu i świecie, jak w encyklopedii.
Tak uważali też uczeni w Piśmie i faryzeusze w czasach Jezusa. Był to bardzo ważny moment w służbie naszego Pana, gdy w sabat Jezus uzdrowił niewidomego i nikt nie mógł wyjść z podziwu, jaką mocą tego dokonał. Wówczas Żydzi postanowili zabić Chrystusa, gdyż „nie tylko łamał sabat, lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu” (Jan 5:18). To było już za wiele, dlatego postanowili podjąć jakieś działania, lecz musieli być ostrożni, gdyż tłumy chętnie szły za Jezusem.
Wówczas Pan Jezus powiedział o swojej misji, jaką przyszedł wypełnić na tej ziemi. Były to słowa niezrozumiałe dla słuchających Go Żydów, gdyż wskazywały na ścisłą zależność od Ojca. Jezus powiedział, że „Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszelki sąd przekazał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał” (Jan 5:22,23). To było jak dolanie oliwy do ognia.
Każda działalność musi być potwierdzona świadectwem, podobnie jak Jana Chrzciciela, który wskazał wyraźnie na Tego, „który przyjdzie po mnie i któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka sandałów jego” (Jan 1:27). Pan Jezus powiedział o sobie – „Ja zaś mam świadectwo, które przewyższa świadectwo Jana; dzieła bowiem, które mi powierzył Ojciec, abym je wykonał, te właśnie dzieła, które czynię, świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał” (Jan 5:36). Wszystko, co Jezus czynił i mówił, świadczyło o jednym, że został posłany przez Ojca, aby dokonać czegoś znacznego. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze, którzy uważali, że posiadają klucze zrozumienia Bożych Słów, gdyż głównie zajmują się studiowaniem Pism. Pan Jezus znał ich myśli, dlatego powiedział im wprost: „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie” (Jan 5:39).
Pisma Święte, Boże Słowo, czyli Biblia, jak potocznie nazywamy tę Księgę, jest jak kompas, który wskazuje tylko jeden punkt na naszej ziemi, pokazuje nam Boga, który „wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył” (Hebr. 1:1,2). W Chrystusie, Bóg „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej, ku uwielbieniu chwalebnej łaski swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym” (Efez. 1:4-6).
Jeśli przewracasz strony tej Bożej Księgi jedynie po to, aby zaspokajać swoją ciekawość, jak Bóg stworzył świat, i dlaczego wypowiedział wiele słów, które brzmią nielogicznie, to marnujesz swój czas. Jeśli nie znajdziesz wpierw Chrystusa, który powiedział o sobie: „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan 14:6), wszystkie inne sprawy opisane w Biblii, nie mają znaczenia. Jedynie Chrystus może dokonać przemiany w myśleniu, aby wszystko inne w Biblii zostało zrozumiane poprawnie.
Apostoł Paweł wyjaśniał, głównie Żydom, że Boży plan odkupienia grzeszników opiera się na Jego mądrości, a nie na naszej. Niektóre jego elementy mogą być dla nas niezrozumiałe, gdyż nie jesteśmy w stanie sami tego zrozumieć. Tę polemikę z Izraelitami, Paweł podsumowuje słowami: „O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i nie wyśledzone drogi jego! Bo któż poznał myśl Pana? Albo któż był doradcą jego?  Albo któż wpierw dał mu coś, aby za to otrzymać odpłatę? Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki. Amen” (Rzym. 11:33-36).
Zrozumieć wszystko, co Bóg chce, abyśmy zrozumieli możemy osiągnąć jedynie w pokornym poddaniu się Jego woli. Ten stan umysłu można uzyskać w odnowieniu, jakie jest możliwe jedynie w narodzeniu się do nowego życia. Dlatego Paweł radzi: „nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe” (Rym. 12:2). Świat jest Bogu przeciwny, gdyż znajduje się pod panowaniem Bożego przeciwnika, jedynie w Chrystusie, możemy poznawać Boga, tak, jak może być poznany.
Biblia będzie zawsze pokazywać nam Boga, wszystko inne jest jedynie odniesieniem do naszego Pana. Uczyń Go wpierw swoim Panem, a wszystko inne stanie się zrozumiałe, nawet jeśli może wydawać się nielogiczne.
Henryk Hukisz

Saturday, January 11, 2014

Święte Boże dary



 Dzisiaj żona przyniosła świeżutki bochenek chleba, który od razu znalazł się na stole, gdyż była to pora lunchu. Podczas krojenia „sznytek”, mówiąc po poznańsku, na kuchennym blacie rozsypały się okruszyny chrupkiej skórki z tego chleba. Później, gdy sprzątałem blat, dłonią zsunąłem leżące na nim okruchy do drugiej ręki, i gdy wsypałem je odruchowo do ust, nagle przypomniał mi się obraz mojej mamy, jak czyniła podobnie za każdym razem, gdy sprzątała w kuchni. Dla niej chleb był zawsze Bożym darem, z którym obchodziła się z szacunkiem.
Obecnie, jedynie na starych filmach można zobaczyć gospodynię robiąca znak krzyża nad bochenkiem chleba, zanim odkroi z niego pierwsza pajdę. O chlebie powszednim pisałem rok temu na tym blogu (Chleb nasz powszedni), zwracając uwagę na Bożą troskę, jaką nam okazuje każdego dnia, poprzez ten codzienny dar. Teraz chcę powiedzieć o charakterze Bożych darów, które znów zobrazuję chlebem, gdyż z nim spotykamy się każdego dnia. Sądzę, że nie pomylę się, jeśli powiem, że nasz stosunek do chleba, jest świadectwem naszego traktowania Bożych darów w ogóle.
Myśląc o tym, jak żywo przypomina mi się inne zdarzenie z dawnych lat. Był to początek lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, gdyż wówczas chodziłem do średniej szkoły w Poznaniu. Pamiętam, że wydarzyło się to na ulicy Roosevelta, z dołu, spod wiaduktu nad ulicą Libelta wyjeżdżał tramwaj, który nagle zahamował, chociaż nie było w tym miejscu ani przystanku, ani samochodu na torach. Motorniczy otworzy drzwi z przodu wagonu, i wyszedłszy z niego, podniósł z ulicy kromkę chleba. Po chwili tramwaj odjechał, a ja stałem osłupiały z wrażenia, że zwykłej „sznytce” chleba okazano tak wielki szacunek.
Minął właśnie okres świąteczny, szczególny czas w ciągu całego roku, gdy otrzymujemy i dajemy podarunki. Oczywiście, nasze dzieci oczekują z niecierpliwością na ten okres, gdyż one głównie otrzymują prezenty. Lecz z pewnością i nam dorosłym też coś się skapnie w formie jakiegoś podarunku. W domach, w których jest mało dzieci, a rodzicom powodzi się nienajgorzej, średnia prezentów na osobę jest dość wysoka. W takich sytuacjach najczęściej rzadko spotykamy się z okazywaniem szacunku do samych darów, gdyż jest ich sporo, a do tego odbiorca uważa, że prezent mu się należy.
O darach, jakie otrzymujemy można by było wiele napisać, lecz głównie chciałbym zatrzymać się nad naszą postawą, jaką powinniśmy przyjmować wobec samego daru. Bóg jest Stwórcą wszystkiego, On „stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, (...) gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko” (DzAp. 17:24,25). Tak więc, najważniejsze dary, jakimi są życie i tchnienie, czyli wszystko co potrzebujemy aby istnieć, pochodzą od Niego. W Psalmach Dawidowych możemy znaleźć całą listę rzeczy, które Pan daje Swojemu ludowi. On „daje moc i siłę ludowi” (Ps. 68:36). Bóg daje „pożywienie tym, którzy się go boją” (Ps.111:5), „rozum prostaczkom” (Ps. 119:30),  „pokarm wszelkiemu ciału” (Ps. 136:25), „chleb głodnym” (Ps. 146:7) oraz „bydłu pokarm jego” (Ps. 147:9).
Izraelici doświadczali mnóstwo łask, gdy otrzymywali od Boga obietnice i ochronę. Bóg prowadził i zaprowadził ich do ziemi, którą im dał. W drodze przez bezkresną pustynię, dawał im chleb w postaci manny, którą zbierali każdego dnia, oprócz Sabatów. Pan Jezus powiedział o Sobie, że dopiero teraz „Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba” (Jan 6:32), którym jest On sam, i że prawdziwy „chleb Boży to ten, który z nieba zstępuje i daje światu żywot” (w. 33). To jest ten największy dar, dzięki któremu możemy otrzymać życie wieczne. Otrzymujemy go z łaski, gdyż cena została zapłacona na krzyżu Golgoty przez Chrystusa. Ponad to, otrzymaliśmy w darze Pocieszyciela, który jest z nami każdego dnia. Lecz ten dar otrzymujemy po tym, jak uwierzymy i w pokucie uzyskamy przebaczenie swoich grzechów. Piotr wyjaśnił tę zasadę, odpowiadając na pytanie poruszonych zwiastowany Słowem słuchaczy – „Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego” (DzAp. 2:38).
Zadajmy sobie pytanie: „Jak odnosimy się do otrzymanych darów od Boga?” Czy podobnie jak dziecko, które obdarowane prezentami już za chwilę o nich nie pomięta, albo rozkapryszone obraża się, że nie dostało tego, co chciało? A może uważamy, że nam się coś należy od Boga, że przecież zasłużyliśmy na to naszymi modlitwami, postami, pobożnością? Albo, co gorsza, przechodzimy do porządku dziennego nad otrzymanymi darami, nie troszcząc się o ich utrzymanie?
Apostoł Piotr naucza nas w swoim liście, że Boska moc Chrystusa „obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość” (2 Ptr. 1:3,4). Mając na uwadze to, co o darach Bożych napisał również Jakub, że „wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości” (Jak. 1:17), traktujemy je z należytym szacunkiem, jaki zwykliśmy okazywać wobec rzeczy doskonałych? A takie są wszystkie Boże dary.
Dlatego, idąc dalej za tokiem nauczania apostoła Piotra, musimy posłuchać jego poleceń - „Dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością” (2 Ptr. 1:5-7). Jak więc widzimy, Boże dary wymagają od nas wiele uwagi i starań, abyśmy mogli wzrastać „w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa” (w. 8).
Jeżeli komuś tego zabraknie, jeśli zaniedba Boże dary, których tak obficie udzielił, może okazać się, że „jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów” (2 Ptr. 1:9). Taka sytuacja może zagrozić tym, którzy uważają, że skoro kiedyś przyjęli Chrystusa, to już swego zbawienia nie utracą. Apostoł Piotr ostrzegał czytelników swoich listów, aby nie dali się zwieść błędnym naukami. Pisał do tych, którzy „wyzwolili się od brudów świata”, lecz nie dbali o darowaną im łaskę, lecz wplątali się ponownie w brud tego świata, dlatego „stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni” (2 Ptr. 2:20).
Dary Boże są święte, tak samo jak święty jest ich Dawca, należy więc je szanować, jak drogocenny skarb. Pragnę odwołać się jeszcze do nauki apostoła Pawła, który udzielał wskazówek młodemu Tymoteuszowi, aby wytrwał wiernie przy tym, co otrzymał z łaski. Paweł posłużył się obrazem domu, w którym znajdują się „nie tylko naczynia złote i srebrne, ale też drewniane i gliniane; jedne służą do celów zaszczytnych, a drugie pospolitych” (2 Tym. 2:20). Radzi więc swemu synowi w wierze, że jeśli „siebie czystym zachowa od tych rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego” (2 Tym. 2:21).
Powinniśmy z uwagą przyjąć polecenie, jakie apostoł Paweł dał Tymoteuszowi: „Nie zaniedbuj daru łaski, który masz, a który został ci udzielony...” (1 Tym. 4:14). Możemy jedynie dodać – ponieważ dar Bożej łaski jest święty, należy obchodzić się z nim z szacunkiem.
Henryk Hukisz