Thursday, May 30, 2019

Życie godne pożałowania

Szukamy w kalendarzu kolejnego święta, kolejnej biblijnej pamiątki jakiegoś wielkiego wydarzenia, aby skupić się na wspomnieniach. Być może w naszej pamięci mamy jeszcze wspomnienia wielkanocne. Za parę tygodni obchodzić będziemy Pamiątkę Zesłania Ducha Świętego. Później będą wakacje, a następnie będzie okazja do wyrażenia wdzięczności w czasie Dnia Dziękczynienia, no i znów Adwent i radosna Pamiątka Narodzin Chrystusa. I tak ro za rokiem.

Lecz czy na tym ma polegać nasze życie. Nasze nowe życie, jakiego staliśmy się uczestnikami dzięki mocy zmartwychwstania naszego Pana, Jezusa Chrystusa?

Zmartwychwstanie Chrystusa wprowadziło tak wielką zmianę w naszym życiu, przynajmniej, tak powinno być, że wszystko powinno być inne, nowe, pełne życia i zaangażowania w sprawy Królestwa Bożego. Apostoł Paweł, który osobiście doświadczył tej wielkiej mocy przemieniającej życie, zachęcał w swoich listach wierzących, aby, „tak jak Chrystus został wskrzeszony z martwych dzięki chwale Ojca, prowadzili nowe życie” (Rzym. 6:4). Paweł dalej wyjaśnia, że „nasz stary człowiek został razem z Nim ukrzyżowany, żeby zostało zniszczone grzeszne ciało, tak abyśmy już nie służyli grzechowi” (w. 6).

Lecz tak na prawdę, prawda o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, to coś więcej, niż tylko zdolność do nowego życia, wolnego od grzechu. Paweł, w najważniejszym fragmencie swoich listów na temat zmartwychwstania, napisał, że „jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy bardziej niż wszyscy ludzie godni pożałowania” (1 Kor. 15:19).

O co więc chodzi z tym zmartwychwstaniem? Na czym polega cała prawda o tym nadzwyczajnym wydarzeniu i jaka jest nasza nadzieja, oparta na nim?

Lubię czytać różne przekłady Biblii. Ostatnio zajrzałem do tzw. parafrazy tekstu, do Biblii, która nazywa się „Message”. Znalazłem tam wyjaśnienie apostoła Pawła na temat zmartwychwstania, zapisane w tym szczególnym rozdziale, czyli 1 Koryntian 15. Oto własne tłumaczenie wersetów 35 - 58.

Niektórzy sceptycy z pewnością zapytają: „Pokaż mi, jak działa zmartwychwstanie. Przedstaw mi jego plan; Pokaż na wykresie. Jak wygląda to „ciała zmartwychwstanie”? Jeśli przyjrzysz się temu pytaniu z bliska, zdasz sobie sprawę, że to jest głupie. Nie ma żadnych wykresów dla tego rodzaju rzeczy. Mamy podobne zjawisko w ogrodnictwie. Zasadzasz „martwe” ziarno; wkrótce jest kwitnąca roślina. Nie ma obrazowego podobieństwa między ziarnem a rośliną. Nie można zgadnąć, jak wyglądałby pomidor patrząc na nasiona pomidora. To, co sadzimy do gleby i co z niej wyrasta, nie wygląda tak samo. Martwe ciało, które grzebiemy w ziemi i ciała zmartwychwstanie, które z niego pochodzi, będzie dramatycznie inne.

Zauważ, że różnorodność ciał jest oszałamiająca. Tak jak istnieją różne rodzaje nasion, istnieją różne rodzaje ciał - ludzie, zwierzęta, ptaki, ryby - każde bezprecedensowe w swojej formie. Dostrzegasz różnorodność chwały zmartwychwstania, patrząc na różnorodność ciał nie tylko na ziemi, ale także na niebie - słońce, księżyc, gwiazdy - wszystkie rodzaje piękna i jasności. Gdy tylko patrzymy na „nasiona” sprzed zmartwychwstania - któż może sobie wyobrazić, jak będą wyglądały „rośliny” zmartwychwstania?

Ten obraz zasiania martwego ziarna i powstania żywej rośliny jest w najlepszym razie tylko szkicem, ale być może pomoże zbliż się do tajemnicy zmartwychwstania ciała - ale tylko wtedy, gdy pamiętamy o tym, że gdy powstajemy, powstajemy już na dobre, żywi na zawsze! Trup, który jest zasiany, nie jest pięknem, ale kiedy powstaje, jest chwalebny. Do ziemi włożony jest słaby, powstaje potężny. Zasiane ziarno jest naturalne; to co wyrasta z ziarna jest nadprzyrodzone - to samo nasienie, to samo ciało, ale cóż za różnica. Jeśli chodzi o śmierć fizyczną, powstaje się w duchowej nieśmiertelności!

Obserwujemy ten obraz w Piśmie Świętym: Pierwszy Adam otrzymał życie, Ostatni Adam jest Duchem, który daje życie. Najpierw przychodzi życie fizyczne, potem duchowe - mocna podstawa ukształtowana z ziemi, ostateczne zakończenie pochodzi z nieba. Pierwszy Człowiek został stworzony z ziemi, i ludzie od tego czasu są ziemscy; Drugi Człowiek został stworzony z nieba, i teraz ludzie mogą być niebiańscy. W ten sam sposób, jak wyszliśmy z naszych ziemskich korzeni, osiągamy nasze niebiańskie cele.

Muszę podkreślić, przyjaciele, że nasze naturalne, ziemskie życie nie prowadzi nas z natury do Królestwa Bożego. Jego „naturą” jest śmierć, więc czy „naturalni” mogą skończyć w Królestwie Życia?

Pozwólcie, że powiem wam coś cudownego, tajemnicę, której prawdopodobnie nigdy w pełni nie zrozumiem. Nie wszyscy umrzemy - ale wszyscy będziemy przemienieni. Jedno mrugnięcie oka, ostatni dźwięk trąby, i kiedy spojrzysz w górę - to już koniec. Na sygnał tej trąby z nieba, umarli powstaną ze swoich grobów, znajdą się poza zasięgiem śmierci, aby już nigdy nie umrzeć. W tym samym momencie i w ten sam sposób wszyscy będziemy przemienieni. W planie zmartwychwstania to wszystko musi się wydarzyć: co łatwo się psuje, zostanie zamienione na niezniszczalne, śmiertelne zastąpione nieśmiertelnym. Wtedy się spełni powiedzenie:

Śmierć pochłonięta przez tryumfalne życie!
Kto ma ostatnie słowo, och, Śmierć?
Och, Śmierć, kto się ciebie teraz boi?

To grzech uczynił śmierć tak przerażającą i winną prawu, które dało moc grzechowi, jej niszczycielską siłę. Ale teraz, w jednym zwycięskim akcie Życia, wszystkie trzy - grzech, kara, śmierć - zniknęły; to jest dar naszego Mistrza, Jezusa Chrystusa. Dzięki Bogu!

Mając na uwadze to wszystko co nas czeka, moi drodzy, drodzy przyjaciele, stójcie mocno. I nie cofajcie się. Zaangażujcie się w dzieło Mistrza, przekonani, że nic, co dla Niego robicie, nie jest stratą czasu ani wysiłku.(1 Koryntian 15: 35-58 [Message])

Apostoł Paweł osobiście przykładał wielką uwagę do obietnicy życia wiecznego. W innym liście, napisanym z więzienia w Rzymie, pisanym do wierzących w Filippi, oświadczył, że skoro Chrystus jest jego życiem, to „nie wiem, co wybrać: chciałbym umrzeć i być z Chrystusem, bo to znacznie lepsze”. Dalej zastanawia się, „pozostać zaś w ciele jest bardziej potrzebne ze względu na was” (Fil. 1:22-24)

Dlatego później pisze wyraźnie, że jego ostatecznym celem jest obietnica przemiany ziemskiego ciała w chwalebną rzeczywistość, jaka staje się możliwa dzięki mocy zmartwychwstania Pana Jezusa. Oto jego wyjaśnienie, na czym polega nowe życie:

Nie mówię, że już wszystko osiągnąłem, że już skończyłem. Ale jestem na dobrej drodze, chwytając się Chrystusa, który tak cudownie uchwycił mnie. Przyjaciele, nie zrozumcie mnie źle: w żadnym razie nie uważam się za eksperta w tym wszystkim, ale spoglądam na cel, do którego Bóg nadal nas wzywa - na Jezusa. Na to się zdecydowałem i nie cofam się.

Więc skupmy się na tym celu, ci z nas, którzy chcą tego wszystkiego, co Bóg ma dla nas. Jeśli ktokolwiek z was ma coś innego na myśli, mniej niż pełne zaangażowanie, Bóg da wam wyraźną wizję - z pewnością to zobaczycie! Teraz, kiedy jesteśmy na właściwej drodze, pozostańmy przy tym. 

Trzymajcie się mnie, przyjaciele. Obserwujcie tych, którzy mnie naśladują, zmierzając do tego samego celu. Jest wielu, którzy wybierają inne cele i starają się, abyście za nimi poszli. Wielokrotnie was o nich ostrzegałem; niestety muszę to powtórzyć. Wszystko, czego chcą, to łatwa droga. Nienawidzą Krzyża Chrystusa. Ale łatwa droga, to ślepa uliczka. Ci, którzy tam się znajdują, czynią swoje brzuchy swoimi bogami; sami siebie chwalą; wszystko, o czym myślą, to własne apetyty.

Ale życie znaczy dużo więcej. Jesteśmy obywatelami nieba w górze! Czekamy na przybycie Zbawiciela, Mistrza, Jezusa Chrystusa, który przemieni nasze ziemskie ciała w chwalebne ciała, jak jego własne. On uczyni nas pięknymi i spełnionymi dzięki tej samej potężnej mocy, dzięki której wszystko dzieje się tak, jak powinno, dla Niego i wokół Niego.(Filipian 12 - 21 [Message])

Warto o tym pamiętać, szczególnie, gdy współcześni nauczyciele i przywódcy tak bardzo skupiają uwagę na doczesności. Bo po co i w jaki celu buduje się wspaniałości doczesnego życia, rewitalizuje się szarzyznę, aby żyć w radosnych podskokach. Nikt nikomu nie życzy więzienia i prześladowań, jakie musieli doświadczać nasi poprzednicy w początkowym okresie Kościoła.

Ale skoro chcemy doświadczać takich samych sukcesów, jak Paweł, Piotr, Jakub, Tymoteusz i inni, to może powinniśmy również przejść taką samą drogę, jak oni. Prawdziwa wiara, to nie ta, której uczymy się na konferencjach w luksusowych warunkach lokalowych, lecz taka, która „wystawiona na próbę, okazała się cenniejsza od zniszczalnego złota, wypróbowanego w ogniu”, która doprowadzi nas do „chwały i czci przy objawieniu się Jezusa Chrystusa” (1 Ptr. 1:7).

Pamiętajmy, że celem naszej wiary jest zbawienie duszy, połączone z przemianą skażonego życia i ciała, w nieskażone nowe ciało, na wzór, tego, jakie otrzymał Chrystus po zmartwychwstaniu. Obyśmy nie okazali się być ludźmi „najbardziej pożałowania godnych”.

Henryk Hukisz

Thursday, May 23, 2019

Laska Aarona

Niedawno, w niedzielę, po wygłoszeniu kazania w jednym z poznańskich zborów, zmęczony usiadłem przy biurku i dzięki internetowi, znalazłem się na ulubionym nabożeństwie w centrum Nowego Jorku. Kontynuator dzieła Dawida Wilkersona, Carter Conlon właśnie rozpoczynał zwiastowanie Słowa Bożego. Lecz zanim przeczytał tekst z Biblii, zaintonował „Happy birthday” dla jednego ze starszych tego kościoła, który obchodził swoje 85-te urodziny. Starzec, siedząc wśród starszyzny, skromnie wstał, gdy wypełniona do ostatniego miejsca sala przyłączyła się do życzeń.

Kilka tygodni temu pisałem o dość powszechnym u nas wydarzeniu odsyłania 70-cio letniego pastora na margines życia zboru (Przerwana sztafeta). Zestawienie tych dwóch wydarzeń wywołało w moim sercu pewną refleksję, jaką chcę się podzielić w tym rozważaniu.

Aaron, jest jedną z czołowych postaci biblijnych. Jest towarzyszem Mojżesza przez całą wędrówkę Izraela. Podczas powołania Mojżesza, gdy ten wymawiał się z racji „ciężkiej mowy i języka”, Bóg powiedział: „Czy nie ma Aarona, brata twego, Lewity? Wiem, że on umie mówić; a nawet jest już w drodze i idzie na spotkanie twoje, a gdy cię zobaczy, uraduje się w sercu swoim” (2 Moj. 4:14). W ten sposób dowiadujemy się o powołaniu tego męża na bardzo odpowiedzialny urząd. Później, Aaron stanie się kapłanem i protoplastą wszystkich pośredników pomiędzy narodem i Panem. Nikt inny, oprócz potomków Aarona nie będzie mógł stawać przy ołtarzu Pańskim.

Począwszy od tego wersetu, znajdziemy jeszcze 333 inne, w których spotykamy się z imieniem Aarona. Śledząc tę ciekawą sylwetkę męża Bożego, możemy poznać na czym polega Boże powołanie do służby. Możemy na prawdę wiele się nauczyć, by w naszym czasie, tak odległym i zupełnie innym, poznać zasady powołania i trwania w wiernym spełnianiu zadań, powierzonych przez Pana tym, których Sam powołuje.

Aaron był, podobnie jak inny mąż Boży, Eliasz, „człowiekiem podobnym do nas” (Jak. 5:17). Tak, że pomimo upływu kilku tysięcy lat, możemy poznać, iż Bóg jest wierny danym obietnicom, gdyż „nieodwołalne są bowiem dary i powołanie Boże” (Rzym. 11:29). Szczególną rolę odegrał ten sługa Boży podczas wyjścia z niewoli egipskiej. Aaron stał wiernie przy swoim bracie Mojżeszu. To, co spotykało Mojżesza ze strony szemrzącego narodu, spotykało również Aarona, gdy „cały zbór synów izraelskich szemrał na pustyni przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi” (2 Moj. 16:2). Lecz stanowcza postawa Mojżesza i Aarona sprawiła, że Bóg uczynił kolejny cud mówiąc: „Oto Ja spuszczę wam jako deszcz chleb z nieba! I wyjdzie lud, i będzie codziennie zbierał, ile mu potrzeba, abym go doświadczył, czy chce postępować według prawa mojego, czy też nie” (w. 4). Dalej czytamy w tym opisie, że „gdy jeszcze Aaron przemawiał do całego zboru synów izraelskich, zwrócili się ku pustyni, a oto ukazała się chwała Pańska w obłoku” (w. 10).

Skoro Aaron był takim samym człowiekiem, jak każdy z nas, to możemy spodziewać się również i u nas porażek i słabości. Cały naród był niecierpliwy - jak bardzo podobnie postępujemy i my dzisiaj. Gdy Mojżesz był na górze Synaj, aby odbierać najważniejsze słowa w postaci Dekalogu, „gdy lud widział, że Mojżesz opóźniał zejście z góry, zgromadził się wokół Aarona i rzekli do niego: Nuże, uczyń nam bogów, którzy pójdą przed nami, nie wiemy bowiem, co się stało z owym Mojżeszem, mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej” (2 Moj. 32:1), Aaron postąpił niegodziwie. Kazał przynieść drogocenne klejnoty i „ulał z tego w formie z gliny posąg cielca” (w. 4). To była straszna rzecz. To był „wielki grzech”, jaki Aaron sprowadził na szemrzących ludzi. Naród zapłacił najwyższą cenę za swoją niecierpliwość i brak zaufania, i „padło w tym dniu z ludu około trzech tysięcy mężów” (w. 28)

Inne wydarzenie z życia tego męża Bożego, dotyczy wprawdzie jego synów, również świadczy o tym, że mamy do czynienia ze zwykłymi ludźmi, podobnymi do nas. Chodzi o nieposłuszeństwo wobec Bożych słów, jakie obowiązywały w czasie sprawowania ofiar. Nadab i Abihu, synowie Aarona wzięli „obcy ogień” do kadzielnic, jakiego nie nakazał Pan (3 Moj. 10:1,2). Aaron usłyszał z usta Mojżesza słowa, nad którymi i my musimy się pochylić - „Na bliskich moich okazuje się świętość moja, a wobec całego ludu chwała moja. I Aaron zamilkł” (w. 3).

Lecz, jak już wspomniałem na słowa, jakie zapisał apostoł Paweł, że „nieodwołalne są bowiem dary i powołanie Boże” (Rzym. 11:29), gdyż „On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może” (2 Tym. 2:13). Bóg wie, jakim jesteśmy naczyniem, On wie, że mamy „ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas” (2 Kor. 4:7). Już prorok Zachariasz zapewniał, że „Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie - mówi Pan Zastępów” (Zach. 4:6). Takie jest Boże działanie, aby okazało się, że wszystko, co dzieje się w naszym życiu i w Jego Królestwie, Bóg czyni wyłącznie „ze względu na imię swoje” (Ps. 23:3). Żadnej w tym naszej zasługi, bez względu na nasz wiek, umiejętności osiągnięcia tytuły czy też stanowiska. 

Bóg pokazał to wyraźnie w sytuacji, gdy kolejny raz naród wybrany buntował się. Tym razem pod przywództwem Koracha, Datana i Abirama. Ten rodzaj buntu spotyka się najczęściej w naszych czasach, gdy powstają samozwańczy przywódcy i mówią: „Dość tego! Cały bowiem zbór, wszyscy w nim są święci, i Pan jest wśród nich; dlaczego więc wynosicie się ponad zgromadzenie Pańskie?” (4 Moj. 16:3). Ta forma sprzeciwu wobec Bożego wybrania przywódców, może mieć kształt prawa ludzkiego, które ogranicza wiek sprawowania posługi w kościele, to może być sposób na tworzenie odrębnych wspólnot, przez dzielenie istniejących zborów. 

W tamtym czasie, Bóg pokazał „kto jest jego i kto jest święty, i może zbliżyć się do niego; kogo zaś wybierze, temu pozwoli zbliżyć się do siebie” (4 Moj. 16:5). Następnego dnia, gdy na polecenie Mojżesza położono dwanaście lasek, reprezentujących wszystkie rody Izraela, okazało  się, że jedynie „kwitła laska Aarona z domu Lewiego, wypuściła pączki i wydała kwiat i dojrzałe migdały” (4 Moj. 17:23). Ten cudowny znak świadczył dobitnie, że Pan potwierdza powołanie tych, którzy mają świadectwo zarówno „pąków”, czyli inicjatywy działania, „kwiatów”, czyli Bożej chwały w tym co robią i „owocu”, dojrzałości, w działaniu. A to są ci, o których pisze autor innego listu - „którzy przez długie używanie mają władze poznawcze wyćwiczone do rozróżniania dobrego i złego” (Hebr. 5:14).

Psalmista Dawid pozostawił potomnym również wspaniałe zapewnienie, że ci którzy są,
       Zasadzeni w domu Pańskim wyrastają w dziedzińcach Boga naszego.
       Jeszcze w starości przynoszą owoc, są w pełni sił i świeżości,
       Aby obwieszczać, że Pan jest prawy, że jest opoką moją, i nie ma w nim nieprawości. 
      (Ps. 92:14-16)

Godne zauważenia jest Boże ostrzeżenie odnośnie laski Aarona - „Odnieś z powrotem laskę Aarona przed Skrzynię świadectwa, aby się zachowała jako znak dla buntowników, aby ustało ich szemranie na mnie i aby oni nie poginęli” (4 Moj. 17:25).

Ostatnie wspomnienie imienia Aaron znajdujemy w jednym z ostatnich listów Nowego Testamentu, dla nas na świadectwo - Hebr. 9:4

Henryk Hukisz

Monday, May 13, 2019

Przerwana sztafeta

Niewielkie podpoznańskie miasteczko zwane powszechnie stolicą polskiego meblarstwa, dla mnie stało się miejscem obserwacji budowania się ewangelicznej wspólnoty chrześcijańskiej. Kilkanaście lat temu niewielka grupka osób wierzących ewangelicznie, postanowiła spotykać się regularnie, aby budować się w wierze i zachęcać się wzajemnie w naśladowaniu Pana Jezusa. Kilka lat później został powołany do życia lokalny zbór chrześcijański, w którym często usługiwałem Słowem, jako gościnny kaznodzieja.

Pastorem tej wspólnoty - z żalem w sercu muszę to powiedzieć w czasie przeszłym - był gorliwy entuzjasta Ewangelii, która daje zagubionym ludziom nadzieję zbawienia i zwycięstwo w codziennym pokonywaniu życiowych trudności. Zgodnie z obowiązującym prawem denominacji, do jakiej ten zbór należy, funkcję pastora może pełnić osoba, której wiek nie przekracza 70-sięciu lat. Ten zapis spowodował teraz zmianę pastora, który tej wspólnocie poświęcił wiele lat swojego życia. Ustępujący pastor, w swojej pożegnalnej mowie, porównał tę sytuację do zmiany zawodnika w biegu sztafety. Życie zboru będzie nadal się toczyć, zmienią się jedynie uczestnicy biegu tej sztafety. Odchodzący pastor zapewnił, że pragnie nadal wspierać kolejnego biegacza, aż do końca całego biegu.

Osobiście bardzo spodobało mi się to porównanie, do tego stopnia, że postanowiłem podzielić się kilkoma przemyśleniami, jakie naszły mnie podczas tej „uroczystości”.

Wpierw, czym jest sztafeta? 

Popularna Wikipedia, podaje definicję, że jest to rodzaj zespołowej konkurencji sportowej odbywająca się na trasie podzielonej na odcinki. Następny zawodnik może wystartować dopiero po ukończeniu odcinka przez poprzedniego, gdy otrzyma od poprzednika pałeczkę w wyznaczonej strefie zmian. O kolejności decyduje pozycja na mecie ostatniego zawodnika (Wiki).

Myślę, że wiele w tym prawdy, gdyż bieg jest jeden dla wszystkich biegaczy, a celem jest życie wieczne. Apostoł Paweł, mając na uwadze ówczesnych sportowców, użył podobnej ilustracji. Pisał do wierzących w Koryncie - „Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy” (1 Kor. 9:24,25). Paweł, gdy dobiegał już do swojej życiowej mety, oświadczył: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego” (2 Tym. 4:6,7). Tymi słowami zachęcał też do biegu swego „duchowego syna”, czyli następnego biegacza w tej „Ewangelicznej sztafecie”.  Młodego Tymoteusza przygotowywał równocześnie do kolejnej zmiany, radząc mu - „a co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać(2 Tym. 2:2).

Dlaczego o tym piszę? 

A mianowicie dlatego, że stosowane prawo nie idzie w parze z Bożym powołaniem i zmusza do zakończenia biegu jednego z uczestników sztafety przed Bożym czasem. Nigdzie w Biblii nie ma przykładów na to, aby Bóg z góry wyznaczał limit wiekowy dla powołanych sług. To po pierwsze, gdyż przyczyny takiej zmiany mogą być jedynie naturalne, jak powołanie do innej służby, czy odejście do Pana.

Po drugie, jeśli nawet nastąpi zmiana zawodnika, to poprzedni biegacz, powinien nadal uczestniczyć w posługiwaniu, nie będąc już pastorem. I o tym mówił ustępujący pastor, z nadzieją, że nadal będzie mógł angażować się w życie tej wspólnoty, z którą czuje się bardzo związany. Natomiast to, co wielokrotnie zaobserwowałem w innych podobnych sytuacjach, to ustępujący z racji wieku pastor zostawał odstawiony na „oślą ławkę”, aby nie przeszkadzał nowemu biegnącemu w sztafecie. Często był traktowany przez nowego przywódcę, jak intruz, który do niczego już nie jest potrzebny, a nawet dostawał „szlaban” do kazalnicy.

Historia zboru jest świadectwem działania łaski w środowisku ludzi, którzy go tworzą. Apostoł Paweł, pisząc listy do istniejących już zborów, składał świadectwo działania łaski i mocy Ducha Świętego. Sztafeta Bożego działania przejawia się w historii kościołów w tym, że „Ten, który rozpoczął w was dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa” (Fil. 1:6).  Paweł, pomimo upływu wielu lat, dobrze wspominał społeczność jaką miał z osobami, które uwierzyły dzięki jego zwiastowaniu w Efezie. Dlatego szczerze prosił ich o modlitwę, „aby, kiedy otworzę usta moje, dana była mowa do śmiałego zwiastowania ewangelii” (Efez. 6:19)

Paweł widział wyraźnie, że będąc poprzednio uczestnikiem sztafety w zwiastowaniu ewangelii w Tesalonikach, nadal ma „w pamięci dzieło wiary i trud miłości, i wytrwałość w nadziei pokładanej w Panu naszym, Jezusie Chrystusie, przed Bogiem i Ojcem naszym, wiedząc, bracia umiłowani przez Boga, że zostaliście wybrani” (1 Tes. 1:3). A ci którzy dalej biegną w tym dziele łaski, są „naśladowcami naszymi i Pana i przyjęli Słowo” i stali się „wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i w Achai” (1 Tes. 1:6,7). Jeden bieg, pomimo, że biegacze zmieniają się według Bożego harmonogramu. 

Zmiana pastora, o której wspominam, nastąpiła nie dlatego, że utracił on zdolność dalszej troski o trzodę, w „której Duch Święty ustanowił biskupami, aby paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią” (Dz.Ap. 20:28), lecz z racji ustanowienia ludzkiego prawa. Wszędzie tam, gdzie brakuje szacunku dla Bożego porządku, jaki istnieje w Kościele Jezusa Chrystusa od początku, tracą ludzie, traci moc świadectwo Bożego działania. Tam nie ma błogosławieństwa i często ten sztafetowy bieg zostaje przerwany lub wydłużony w czasie, podobnie jak wędrówka Izraela przez pustynię. Jak wiemy, naród wybrany mógł skorzystać z owoców Ziemi Obiecanej dopiero czterdzieści lat później, ponieważ głosy dziesięciu zwiadowców przeważyły świadectwo dwóch wiernych sług Bożych.

Zawsze uważałem, że w Bożym Królestwie nie ma miejsca na demokratyczne decyzje większości, która nie ma szacunku do Bożych postanowień. Współczesne sfeminizowane społeczności są w stanie przerwać Boży bieg sztafety, narażając na niepotrzebne doznania porażek w duchowym rozwoju wielu zborów.

Polecam tę historię rozwadze wielu współczesnym organizatorom życia kościołów. 

Henryk Hukisz