Aby
uzyskać silną wiarę, najlepiej jest poddać ją doświadczeniom, w jakie wprowadza
nas Duch Święty. Jeśli chcemy naśladować naszego Mistrza, to z pewnością stanie
się podobnie, jak w Jego życiu, gdy „Duch
zaprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł” (Mat. 4:1). Dobrze znamy scenariusz tej próby, jaką musiał
przechodzić nasz Pan, skoro poddał się zupełnie woli Ojca. Później, autor listu
do Żydów, którzy opierali się przed przyjęciem Mesjasza, pisał bardzo wyraźnie o
życiu i zwycięstwie, jakie On odnosił w czasie Swojej ziemskiej wędrówki. Pisał
o Chrystusie, że „za dni swego życia w
ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego,
który go mógł wybawić od śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany; i
chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Heb. 5:7,8). Pan Jezus pozostawił nam
wszystkim najlepszy wzór do naśladowania, pokazując w jaki sposób możemy odnosić
zwycięstwa w naszym życiu
Apostoł
Paweł napisał o swoim życiu, że było biegiem, i gdy zbliżył się już do mety,
ocenił je słowami: „Dobry bój bojowałem,
biegu dokonałem, wiarę zachowałem” (2
Tym. 4:7). Słowa te skierowane są do Tymoteusza, którego Paweł pokrzepiał w jego osobistym biegu, jaki dopiero rozpoczynał. Wierzę, że
każdy z nas, uświadamiając sobie swój życiowy bieg, przyjmuje te słowa jako
osobistą zachętę do wytrwania do samego końca. Paweł, mając na uwadze życie
ludzi wierzących, niejednokrotnie posługiwał się przykładem sportowców.
Ukazywał ich sposób na odnoszenie zwycięstw w czystej sportowej walce. Chociaż najważniejszym
momentem sportowej rywalizacji jest meta, to wiemy, że ta chwila poprzedzona
jest wieloletnim ćwiczeniem i katorżniczą dyscypliną, jakiej dobrowolnie się
poddają. Lecz odebranie mistrzowskiego wieńca uzależnione jest nie tylko od
samego wyniku, lecz również od sposobu jego uzyskania. Paweł napisał – „Bo nawet jeśli ktoś staje do zapasów, nie
otrzymuje wieńca, jeżeli nie walczy prawidłowo” (2 Tym. 2:5).
Czy
nadal istnieje czysta sportowa rywalizacja? Obecnie, gdy obserwujemy życie
sportowców, słyszy się często o niedopuszczalnych metodach usprawniania ciała,
w celu osiągnięcia upragnionego zwycięstwa. Doniesiania prasowe informują nas o
stosowaniu sterydów anabolicznych, które pomagają zawodnikom uzyskać lepszą kondycję
fizyczną ciała. Lecz zdarza się, że później czytamy o stosowaniu niedopuszczalnych
środków dopingujących, co w rezultacie prowadzi do odebrania mistrzowskich
tytułów i medali. Chcę jednak zwrócić uwagę na samą dyscyplinę, jakiej poddaje
się sportowiec. Jest to dobry przykład dla nas, ludzi wierzących, którzy
pragniemy duchowo wzrastać, chcemy posiadać wiarę cenniejszą, „niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane”
(1 Ptr. 1:7).
Ćwiczenie,
poddawanie się dyscyplinie, jest zasadniczą kwestią w życiu człowieka
wierzącego. Regularne czytanie Słowa Bożego, modlitwa, dobre uczynki, „do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w
nich chodzili” (Efez. 2:10), to
podstawowe elementy naszego codziennego ćwiczenia. Apostoł Piotr wskazuje
również na praktyczne stopnie dochodzenia do dojrzałości. Skoro zostaliśmy
obdarowani „boską naturą” musimy uprawiać ćwiczenie, które będzie stopniowo uzupełniać
„wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie
powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność
braterstwem, braterstwo miłością” (2
Ptr. 1:5-7). Takie ćwiczenie wymaga dyscypliny, czyli zmuszania się do
czynienia tego, co w rezultacie sprawi, że będziemy aktywni i użyteczni „w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa”
i czekać na nas będzie „szeroko otwarte
wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa”
(w. 8,11). Piotr wskazuje na cel stosowania dyscypliny, jakim
jest aktywne życia dla Chrystusa i w końcu otwarte drzwi do domu Ojca. Nie znaczy
to wcale, że musimy naszym wysiłkiem zasłużyć na wejście do wieczności – to tak
tylko dla jasności obrazu.
Apostoł
Jakub przestrzega wierzących, aby nie zadowalali się martwą wiarą, gdyż żywa „wiara współdziałała z uczynkami jego i że
przez uczynki stała się doskonała” (Jak.
2:22). Myślę, że Jakub, pisząc o martwej wierze, miał na uwadze taką wiarę,
która jak balon, ulata w górę, aby ją wszyscy widzieli, lecz w praktyce,
niczego nie dokonuje. Spotkałem ludzi, ktorzy lubią przechwalać się ilością
czasu spędzonego na kolanach, a szczególnie, porą nocną. Takie osoby chętnie
mówią świadectwa, w których wyliczają ilość dni spędzonych w poście. Z błyskiem
w oku opowiadają o pomocy finansowej, jaką okazali potrzebujacym. Lecz jeśli
celem jest pokazanie swoich „duchowych muskułów”, to z pewnością uzyskuje się
je dzięki stosowaniu sterydów, sztucznie wypracowanej pobożności. Taką wiarę
posiadają demony, jak pisze Jakub w swoim liście, więc nie ma się czym przechwalać.
Pan
Jezus wskazał na pewną cechę naszych dobrych uczynków, mówiąc: „Tak niechaj świeci wasza światłość przed
ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w
niebie” (Mat. 5:16). Jeśli
zamiast nich, widać nasze muskuły, ukazujące jak wiele zorobiliśmy dla Pana,
który znajduje się gdzieś w naszym cieniu, to z pewnością, nie o takie ćwiczenie chodziło Pawłowi, gdy przywoływał obraz sportowców. Pisał o sobie,
dając nam swój przykład – „Ja tedy tak
biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał;
ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla
innych, sam nie był odrzucony” (1 Kor.
9:26,27).
W
oryginale słowo „odrzucony” znaczy „zdyskwalifikowany”. Dzisiaj, przykładem
byłby sportowiec, który stosuje sterydy - ma wspaniałe mięśnie, lecz jego wynik
nie zalicza się do rekordu.
Henryk
Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.