Monday, April 22, 2013

Sterydy wiary



  „A sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie” (Heb. 10:38) – tak mówi Słowo Boże o naszym doczesnym życiu. Tak więc, wiara staje się podstawowym składnikiem naszego pożywienia. Sama wiara musi tez być odżywiana, i to zdrowo, o czym pisałem ostatnio („Wiara dobrze odżywiana” ).

Aby uzyskać silną wiarę, najlepiej jest poddać ją doświadczeniom, w jakie wprowadza nas Duch Święty. Jeśli chcemy naśladować naszego Mistrza, to z pewnością stanie się podobnie, jak w Jego życiu, gdy „Duch zaprowadził Jezusa na pustynię, aby go kusił diabeł” (Mat. 4:1). Dobrze znamy scenariusz tej próby, jaką musiał przechodzić nasz Pan, skoro poddał się zupełnie woli Ojca. Później, autor listu do Żydów, którzy opierali się przed przyjęciem Mesjasza, pisał bardzo wyraźnie o życiu i zwycięstwie, jakie On odnosił w czasie Swojej ziemskiej wędrówki. Pisał o Chrystusie, że „za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany; i chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Heb. 5:7,8). Pan Jezus pozostawił nam wszystkim najlepszy wzór do naśladowania, pokazując w jaki sposób możemy odnosić zwycięstwa w naszym życiu

Apostoł Paweł napisał o swoim życiu, że było biegiem, i gdy zbliżył się już do mety, ocenił je słowami: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem” (2 Tym. 4:7). Słowa te skierowane są do Tymoteusza, którego Paweł pokrzepiał w jego osobistym biegu, jaki dopiero rozpoczynał. Wierzę, że każdy z nas, uświadamiając sobie swój życiowy bieg, przyjmuje te słowa jako osobistą zachętę do wytrwania do samego końca. Paweł, mając na uwadze życie ludzi wierzących, niejednokrotnie posługiwał się przykładem sportowców. Ukazywał ich sposób na odnoszenie zwycięstw w czystej sportowej walce. Chociaż najważniejszym momentem sportowej rywalizacji jest meta, to wiemy, że ta chwila poprzedzona jest wieloletnim ćwiczeniem i katorżniczą dyscypliną, jakiej dobrowolnie się poddają. Lecz odebranie mistrzowskiego wieńca uzależnione jest nie tylko od samego wyniku, lecz również od sposobu jego uzyskania. Paweł napisał – „Bo nawet jeśli ktoś staje do zapasów, nie otrzymuje wieńca, jeżeli nie walczy prawidłowo” (2 Tym. 2:5).

Czy nadal istnieje czysta sportowa rywalizacja? Obecnie, gdy obserwujemy życie sportowców, słyszy się często o niedopuszczalnych metodach usprawniania ciała, w celu osiągnięcia upragnionego zwycięstwa. Doniesiania prasowe informują nas o stosowaniu sterydów anabolicznych, które pomagają zawodnikom uzyskać lepszą kondycję fizyczną ciała. Lecz zdarza się, że później czytamy o stosowaniu niedopuszczalnych środków dopingujących, co w rezultacie prowadzi do odebrania mistrzowskich tytułów i medali. Chcę jednak zwrócić uwagę na samą dyscyplinę, jakiej poddaje się sportowiec. Jest to dobry przykład dla nas, ludzi wierzących, którzy pragniemy duchowo wzrastać, chcemy posiadać wiarę cenniejszą, „niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane” (1 Ptr. 1:7).

Ćwiczenie, poddawanie się dyscyplinie, jest zasadniczą kwestią w życiu człowieka wierzącego. Regularne czytanie Słowa Bożego, modlitwa, dobre uczynki, „do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili” (Efez. 2:10), to podstawowe elementy naszego codziennego ćwiczenia. Apostoł Piotr wskazuje również na praktyczne stopnie dochodzenia do dojrzałości. Skoro zostaliśmy obdarowani „boską naturą” musimy uprawiać ćwiczenie, które będzie stopniowo uzupełniać „wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością” (2 Ptr. 1:5-7). Takie ćwiczenie wymaga dyscypliny, czyli zmuszania się do czynienia tego, co w rezultacie sprawi, że będziemy aktywni i użyteczni „w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa” i czekać na nas będzie „szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (w. 8,11).  Piotr wskazuje na cel stosowania dyscypliny, jakim jest aktywne życia dla Chrystusa i w końcu otwarte drzwi do domu Ojca. Nie znaczy to wcale, że musimy naszym wysiłkiem zasłużyć na wejście do wieczności – to tak tylko dla jasności obrazu.

Apostoł Jakub przestrzega wierzących, aby nie zadowalali się martwą wiarą, gdyż żywa „wiara współdziałała z uczynkami jego i że przez uczynki stała się doskonała” (Jak. 2:22). Myślę, że Jakub, pisząc o martwej wierze, miał na uwadze taką wiarę, która jak balon, ulata w górę, aby ją wszyscy widzieli, lecz w praktyce, niczego nie dokonuje. Spotkałem ludzi, ktorzy lubią przechwalać się ilością czasu spędzonego na kolanach, a szczególnie, porą nocną. Takie osoby chętnie mówią świadectwa, w których wyliczają ilość dni spędzonych w poście. Z błyskiem w oku opowiadają o pomocy finansowej, jaką okazali potrzebujacym. Lecz jeśli celem jest pokazanie swoich „duchowych muskułów”, to z pewnością uzyskuje się je dzięki stosowaniu sterydów, sztucznie wypracowanej pobożności. Taką wiarę posiadają demony, jak pisze Jakub w swoim liście, więc nie ma się czym przechwalać.

Pan Jezus wskazał na pewną cechę naszych dobrych uczynków, mówiąc: „Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mat. 5:16). Jeśli zamiast nich, widać nasze muskuły, ukazujące jak wiele zorobiliśmy dla Pana, który znajduje się gdzieś w naszym cieniu, to z pewnością, nie o takie ćwiczenie chodziło Pawłowi, gdy przywoływał obraz sportowców. Pisał o sobie, dając nam swój przykład – „Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał; ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony” (1 Kor. 9:26,27).

W oryginale słowo „odrzucony” znaczy „zdyskwalifikowany”. Dzisiaj, przykładem byłby sportowiec, który stosuje sterydy - ma wspaniałe mięśnie, lecz jego wynik nie zalicza się do rekordu.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.