Często znajdujemy się w sytuacji, gdy załatwiamy jakąś sprawę, z niepokojem myślimy o jej dalszym biegu. Jeszcze dziś pamiętam, jak mój duchowy ojciec, br. Waszkiewicz, zwykł mawiać w takim momencie: „Nie martw się na zapas”. I miał rację, gdyż nie jesteśmy w stanie wpłynąć na jej bieg, ani przewidzieć, co będzie się działo w przyszłości.
Pod koniec ubiegłego roku napisałem o Bogu, który jest najlepszym zaopatrzeniowcem, i doskonale wie o wszystkim co nas czeka („Boża logistyka”). Dzisiaj, gdy znów czytałem o Abrahamie, zwróciłem swoją uwagę na mały szczegół, jaki dotychczas umykał mojej uwadze. W momencie największego doświadczenia jego wierności, gdy posłusznie podniósł rękę, aby złożyć w ofierze swego jedynaka, Bóg pokazał mu baranka, jakiego przygotował zamiast Izaaka. Wiemy, jak wielkie to ma znaczenie dla zilustrowania miłości Bożej, która posłała Chrystusa na śmierć, zamiast każdego z nas.
W opisie tego wielkiego wydarzenia w życiu Izaaka, kilka wierszy dalej wtrącona jest informacja natury genealogicznej – „A Betuel zrodził Rebekę” (1 Moj. 22:23). Jakie to ma znaczenie w tym momencie? A no, wielkie, gdyż w chwili, gdy okazało się, że Izaak ma jeszcze przed sobą całe życie, gdzieś daleko w namiocie Nachora, brata Abrahama, zakwiliło niemowlę, piękna dziewczynka, jaką Bóg przygotował dla niego na wierną towarzyszkę i matkę ich dzieci. Nic dziwnego, że Abraham nazwał to miejsce: „Jahwe Jireh”, co znaczy „Pan zaopatruje - dlatego mówi się po dziś dzień: Na górze Pana jest zaopatrzenie” (w. 14).
Abraham, nie na darmo nazwany został „ojcem wszystkich wierzących” gdyż zawsze miał bardzo ufne nastawienie do Boga. Już w drodze na górę Moria, zapytany przez Izaaka o jagnię na ofiarę, drwa i ogień nieśli ze sobą, odpowiedział: „Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój” (1 Moj. 22:8). Co za wspaniały przykład zaufania, nie mając nawet najmniejszego wyobrażenia, Abraham (nie czytał przecież o tym w Biblii) wyznał swe głębokie przekonanie o Bożym zaopatrzeniu.
Pan Jezus, podczas Swej ziemskiej wędrówki, mówił o Ojcu, który o wszystko się troszczy. Z pewnością, Chrystus dobrze znał to wydarzenie z góry Moria. On wiedział, że jest tym „upatrzonym jagnięciem”, wiedział też, że wszystko inne, co ma się wydarzyć w Jego życiu, jest również z góry przewidziane. Dlatego spokojnie przechodził pomiędzy rozgniewanym tłumem, gdy chcieli Go ukamienować. Wiedział, że to nie jest jeszcze Jego godzina, dlatego nie tracił wewnętrznego pokoju. Dopiero, gdy wyjaśniał Grekom, którzy przyszli Go zobaczyć, że ma umrzeć, jak „ziarno pszeniczne, które wpadło do ziemi” (Jan 12:24), wyznał: „teraz dusza moja jest zatrwożona”, lecz zaraz dodał z ufnością: „przecież dlatego przyszedłem na tę godzinę” (w. 27). Nawet w takim momencie, okazał pełne posłuszeństwo woli Ojca, doskonałego „Zaopatrzeniowca” naszego zbawienia.
Chrystus, mając na uwadze nasze całe życie, nie tylko kwestię zbawienia, lecz codzienną troskę o żywność i odzienie, wskazywał na tę wielką prawdę o Bogu, który zaopatruje. Ten doskonały Nauczyciel korzystał z naturalnych pomocy dydaktycznych, jakie znajdował na każdym kroku. Gdy mówił o trosce, pokazując na małego ptaszka, radośnie ćwierkającego na gałązce, powiedział: „Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je”. Po czym, jakby z wyrzutem, spojrzał na Swoich uczniów i zapytał: „Czyż wy nie jesteście daleko zacniejsi niż one?” (Mat. 6:26). Pomyślcie, kontynuował Mistrz Swoje wyjaśnianie, na czym polega Boże zaopatrzenie - „A któż z was, troszcząc się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć?” (w. 27). Jak gdyby chciał im poradzić, używając powiedzonka br. Waszkiewicza: „Nie martwcie się na zapas”.
Ludzie nie wierzący w Boga, nie ufający niebiańskiemu „Zaopatrzeniowcy”, nie mają tego wspaniałego uczucia, dającego wewnętrzny pokój w najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Dlatego Pan Jezus, chcąc zawstydzić Swoich naśladowców, powiedział: „Bo tego wszystkiego poganie szukają”, dodając zaraz, ku pokrzepieniu ich serc: „albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mat. 6:32).
Bóg, który jest naszym zaopatrzeniem, zna każdą sytuację, jaka nas czeka. On już jest obecny w tym, co ma się dopiero stać, gdyż jest wieczny w swojej naturze. Dlatego nieraz celowo stwarza trudności, abyśmy w nich mogli sprawdzić, czy pokładamy w Nim pełne zaufanie. Tak jak uczynił to celowo dla Swego narodu wędrującego przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Gdy tylko przebrzmiały ostatnie refreny pieśni uwielbiającej Boga po przejściu suchą nogą przez Morze Czerwone, znaleźli sie na pustyni Szur. Spragnieni, po trzech dniach wędrówki zobaczyli z daleka błyszczące lustro wody. Nie była to fatamorgana, lecz prawdziwa woda. Gdy dopadli do jej brzegów, już po pierwszym łyku, wypluwając ją, wołali: „Gorzka!”. Już zapomnieli, że w cudowny sposób zostali wyzwoleni, że na własne oczy oglądali jeden z największych cudów, gdy Bóg rozdzielił głębokie morze – to już nie miało znaczenia, liczyło się tylko jedno - chcemy pić! A gdzie zaufanie? Dlatego Bóg, przygotowując ich na czterdziestoletnią wędrówkę przez pustynię, uczynił dla nich zwierciadło gorzkiej wody, aby klękając na jej brzegu, zobaczyli w niej swoje odbicie, czym tak na prawdę są wypełnione ich serca.
Pan Jezus, ucząc prawdziwego zaufania w Boże zaopatrzenie, powiedział: „Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia” (Mat. 6:34). Nie warto jest więc „martwić się na zapas”, gdyż Bóg wie, czego potrzebujemy. On już to dla nas ma przygotowane!
Dzisiaj, zamiast martwić się o jutro, szukajmy „najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego”, a Syn Boży zapewnia nas, że „wszystko inne będzie wam dodane” (Mat. 6;33).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.