Bóg mówi od samego początku. Gdy zakładał fundamenty tego świata,
na Jego słowo powstało wszystko, co istnieje (Jan 1:1,2). I nie zapominajmy, że Bóg nadal mówi. Problem tylko w
tym, czy my chcemy Go słuchać.
Boży sługa, pisząc do rozproszonych synów narodu wybranego, nieustannie
przypominał, że Bóg mówi. Na samym poczatku Listu do Hebrajczyków
czytamy: „Wielokrotnie i wieloma
sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u
kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem
wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył” (Hebr. 1:1,2). Pod koniec tego listu, ostrzega
– „baczcie, abyście nie odtrącili tego,
który mówi...” (Hebr. 12:25).
Pomiędzy tymi zdaniami jest treść mówiąca o utraconym błogosławieństwie przez
brak posłuszeństwa Izraelitów, co w rezultacie doprowadziło do niewiary w Boże
obietnice. Izraelici dużo mówili do Boga, lecz nie słuchali tego, co On mówił
do nich. Dlatego autor tego listu przypomina nam słowa Dawida: „Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie
zatwardzajcie serc waszych” (Hebr.
4:7).
Pan Jezus,
kierując ostatnie słowa do Kościoła, które zapisał Jan w „siedmiu listach do
zborów” , powtórzył siedmiokrotnie: „Kto
ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi...” (Obj. 3:22). Dlatego sprawą najważniejszą dla Kościoła w ogóle, jak również dla każdego wierzącego indywidualnie, jest, aby słuchać uważnie
tego, co Duch mówi.
Biblia
zawiera wiele opisów zdarzeń, gdy Bóg mówił, wskazując dokładnie co mają robić
Jego słudzy. Klasycznym przykładem jest wybór króla,który miał zastąpić
nieposłusznego Saula. Boży prorok Samuel już w dzieciństwie nauczył się słuchać
Pana, gdy otrzymał wskazówkę od kapłana Heliego: „A gdy cię zawoła, powiedz: Mów, Panie, bo sługa twój słucha” (1 Sam. 3:9). I gdy poszedł do Betlejemu,
aby namaścić na króla jednego z synów Isajego, Pan powiedział: „Ja cię potem powiadomię, co masz dalej
czynić. Namaścisz mi zaś tego, którego ci wskażę” (1 Sam. 16:3). To nie Samuel mial wybrać kandydata na króla w Izraelu, lecz miał jedynie słuchać głosu Bożego. To nie my dzisiaj
wyznaczamy osoby, którym przekazujemy „pałeczkę” prawdy w sztafecie nauczania w
Kościele, lecz Duch Święty, który nadal mówi do zborów. Często jednak zdarza
się tak, że zamiast pokornego słuchania, charakterystycznego dla sługi, sami
dokonujemy wyboru, stając się decydentami w sprawach Bożego Królestwa.
Apostoł
Paweł polecił Tymoteuszowi - „a co
słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać" (2 Tym. 2:2). To nie Tymoteusz miał dokonać wyboru, komu dalej
przekazać służbę nauczania w Kościele, lecz miał uznać tę osobę, jaką wskaże mu
Duch Święty. Ani Paweł, ani Tymoteusz, tym bardziej nikt z nas nie jest w
stanie sam rozpoznać tych, „którzy będą
zdolni i innych nauczać”. Tego może dokonać jedynie Głowa Kościoła, gdyż On
sam daje tych, którzy są „apostołami,
drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami”
(Efez. 4:11).
Praktycznie,
polegało to na wsłuchiwaniu się w głos Ducha Świętego, który mówi do zborów. Apostołowie
czynili to dokładnie tak, jak chciał tego Pan. W Antiochii, gdzie znajdowali się
powołani przez Pana prorocy i nauczyciele, gdy „odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi
Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem” (DzAp. 13:2). Pan powołał, a posłuszni słudzy,
w modlitwie rozpoznali tych, których Duch Święty wybrał do kontynuowania
zwiastowania ewangelii. Czytamy w tym „protokóle zebrania członkowskiego”, że „po odprawieniu postów i modlitwy, nałożyli
na nich ręce i wyprawili ich” (w. 3).
Podobnie było wcześniej, gdy zaistniała potrzeba powołania do służby diakonów w
zborze jerozolimskim. Znakiem rozpoznawczym kandydatów była obecność Ducha
Świętego w ich życiu, a nie kampania wyborcza, ze wskazaniem na kandydatów pasujących
do układu. Jak z pewnościa zauważamy, w czasach apostolskich, ręce używano do
wkładania podczas modlitwy nad kandydatami wskazanymi przez Pana, a nie podnoszenia ich podczas głosowania. W Kościele Jezusa Chrystusa nie ma miejsca na
demokratyczne wybory, jest jedynie decydyjący głos Ducha Świętego. Tylko czy w
ferworze kampanii wyborczej, jest On słyszalny?
Miałem
kiedyś okazję wprowadzenia kandydata do „sztafety” w biegu, w którym byłem świadomy,
że moja część dobiega końca. Starałem się pamiętać o wskazówkach apostoła
Pawła, aby ta osoba była „godna zaufania i zdolna do nauczania”. Ponieważ byłem
świadomy, że nie jest to moja osobista sprawa, lecz Pana, który jest Głową
Kościoła, powierzyłem to Bogu w modlitwie. Nie musiałem długo czekać, gdyż już po krótkim
czasie okazało się, że osoba o jakiej ja myślałem, nie była tą, jaką wybrał
Pan. To czego ja nie mogłem wiedzieć, Pan już znał wcześniej. Gdybym nie
słuchał głosu Ducha Świętego, zmarnowałbym swój czas i naraził bieg całej
sztafety na porażkę.
Czy
dobrze znamy głos naszego Pasterza? Pamiętajmy, że Jego „owce zaś idą za nim, gdyż znają jego głos. Za obcym natomiast nie
pójdą, lecz uciekną od niego, ponieważ nie znają głosu obcych” (Jan 10:4,5). Nie wystarczy nie słuchać obcych, musimy mieć otwarte "uszy serca", aby usłyszeć głos Dobrego Pasterza.
Henryk
Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.