Wszyscy, bez względu na to, jak bardzo ufamy Bogu,
przechodzimy przez różne doświadczenia. Bóg ma w tym Swój cel, kształtuje nasz
charakter, odnawia nas wewnętrznie, niejednokrotnie karci nas, a czyni to z
jednego powodu – kocha nas jako Swoich synów i Swoje córki. W Biblii czytamy – „bo kogo Pan miłuje, tego karze, i
chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje” (Hebr. 12:6).
Pisałem już kilka razy na
ten temat, dzieląc się własnymi doświadczeniami, przez jakie ostatnio
przechodziłem, np. „Błogosławieństwo utrapień”. Uważam, że przechodząc przez te doświadczenia, mogłem
poznać Pana tak, jak nigdy dotychczas, dlatego uważam je za błogosławieństwo, a
nie przekleństwo.
Jakiś czas temu
rozmawiałem z przyjacielem, który na wieść o moich przejściach zdrowotnych
wyraził zdziwienie, że nie odbieram ich jako porażki w boju o wiarę, „która raz na zawsze została przekazana
świętym” (Jud. 1:3). Próbował
mnie przekonywać na różne spsoby, że celem Chrystusa, jest dać nam zupełne
zdrowie i życie pozbawione problemów. Jako przykład, cytował różne zdarzenia z
życia Pana Jezusa na ziemi, gdy uzdrawiał chorych i uwalniał tych, którzy byli
związani. Co do tego nie mam żadnych wątpliwści, że nasz Pan może tego dokonać,
lecz nadal zostaje pytanie, czy On tego chce. Ewangelista Marek napisał
również, że gdy do Chrystusa przyszedł trędowaty, uznając Jego autorytet, upadł
na kolana i zapytał: „Jeśli chcesz,
możesz mnie oczyścić”. Wówczas Pan powiedział: „Chcę, bądź oczyszczony!” (Mar.
1:40,41).
Często zapominamy o tym,
że Pan Jezus czyni wszystko zgodnie z wolą Ojca. Gdy przyszedł na ziemię, aby
przybliżyć nam Królestwo Boże, powiedział wyraźnie: „zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę
tego, który mnie posłał” (Jan 6:38).
Dlatego w najważniejszym momencie, w godzinie, na którą przyszedł, gdy modlił
się w Getsemane, wyznał również: „wszakże
nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” (Łuk. 22:42) - i oddał się w ręce oprawców. A przecież miał moc aby odejść
spokojnie, jak to zdarzało się wczesniej, gdy chcieli Go ukamienować. Wystarczyło
powiedzieć „Jam jest”, i wszyscy
upadliby przed Nim na ziemię, jak to zdarzyło się w ogrójcu, gdy przyszli Go
pojmać. On jednak wykonał wolę Ojca, który przewidział dla Swego jednorodzonego
Syna, aby w momencie gdy „znęcano się
nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na
rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie
otworzył swoich ust” (Izaj. 53:7).
Gdy myślę o drogach,
jakimi Pan prowadzi swoje umiłowane dzieci, gdy myślę o wielu Jego wiernych
sługach, którzy, „doznali szyderstw i
biczowania, a nadto więzów i więzienia; byli kamienowani, paleni, przerzynani
piłą, zabijani mieczem, błąkali się w owczych i kozich skórach, wyzuci ze
wszystkiego, uciskani, poniewierani” (Hebr.
11:36,37), wierzę, że to wszystko stało się zgodnie z Bożą wolą. Wierzę, że
Bóg mógł ich wyrwać, zachować, uleczyć, lecz tego nie zrobił, ponieważ miał w
tym Swój cel.
Przypomnijmy sobie jedno
z najbardziej znanych wydarzeń z czasów niewoli babilońskiej. Król Nebukadnesar
kazał zrobić wielki posąg swego boga i rozkazał wszystkim narodom upaść przed
nim w pokłonie. Gdy trzech Hebrajczyków tego nie zrobiło, znaleźli się przed
obliczem wściekłego króla, który nakazał powtórzyć moment oddania czci
posągowi. Szadrach, Meszach i Abed-Nego nadal stali wyprostowani, bez cienia
wątpliwości, że tego nie zrobią, ponieważ są
wierni swojemu Bogu i innym nie będą się nigdy kłaniać. Można byłoby wyobrazić
sobie, zgodnie z „teologią” wyznawców bezproblemowego życia ludzi wierzących,
że w tym momencie powinien spaść ogień z nieba i pochłonąć pogańskiego króla.
Dla podparcia takiej teorii biblijnym przykładem, można byłoby zacytować werset
z czasów proroka Eliasza, gdy wezwał na górę Karmel wszystkich, aby poznali
wielkość prawdziwego Boga, który wówczas zesłał ogień z nieba na Swoje
świadectwo i zniszczył pogański ołtarz.
A jednak tak się nie
stało w przypadku trzech hebrajczyków, dla których król „kazał rozpalić piec siedem razy bardziej niż go zwykle rozpalano” (Dan. 3:19). Zanim ich wrzucono do tego
pieca, wyznali królowi: „Jeżeli Bóg
nasz, któremu służymy, zechce nas wyprowadzić z rozpalonego pieca i uwolnić z
rąk twoich, to na pewno to uczyni. A jeśli nawet
nie uczyni tego, to żebyś wiedział, o królu, że twojemu bogowi służyć nie
będziemy ani też nie będziemy oddawać czci posągowi wzniesionemu przez ciebie”
(w. 17,18 [B.W-P]). Celowo podałem
cytat z Bibilii Warszawsko-Praskiej, która oddaje najwierniej sens wypowiedzi
trzech bohaterów. Oni znali swego Boga i wiedzieli, że jeśli Jego wolą będzie
wyrwać ich z rąk bezbożnika, „to na
pewno to uczyni”.
W wyniku wiernego
poddania się woli Bożej, doświadczyli czegoś, co nie byłoby możliwe przy innym
scenariuszu wydarzenia. Gdy król Nebukadnesar
zajrzał do tego pieca, zdziwiony powiedział: „Oto ja widzę czterech mężów chodzących wolno w środku ognia i nie ma
na nich żadnego uszkodzenia, a wygląd czwartej osoby podobny jest do anioła”
(Dan. 3:25). W wyniku takiego
przebiegu wydarzenia, nie tylko pogański król uznał wielkość Boga Izraela, lecz
trzej wierni Jego słudzy doświadczyli obecność i bliskość Boga, jakiej nie
doznaliby w całym swoim życiu pozbawionym problemów.
To, jak wielki i pełen miłości
jest nasz Ojciec, możemy poznać w doświadczeniach. Dlatego apostoł Jakub napisał
z przekonaniem - „Za powód do radości,
bracia, poczytujcie sobie również doświadczenia, które na was spadają” (Jak. 1:2 [B.W-P]). Tylko w takiej sytuacji możemy doznać
błogosławieństwa, jakim jest wytrwanie w doświadczeniu.
Pragnę zakończyć
wersetem, ku rozwadze nam wszystkim – „Błogosławiony
człowiek, który nie podda się pokusie. Gdy przetrwa zwycięsko próbę, otrzyma
jako wieniec nagrody życie wieczne, przyobiecane tym, którzy miłują Boga” (Jak. 1:12 [B.W-P]). Pokusą może być
próba ucieczki z doświadczenia, jakie nam posyła nasz Ojciec Niebieski.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.