Chwała
Boża, to jest coś, czego nie jesteśmy w stanie sobie teraz wyobrazić, Często o
niej mówimy, jest treścią naszej wiecznej nadziei. Wierzymy że gdy znajdziemy się w domu
Ojca, zostaniemy otoczeni tą chwałą już na zawsze.
Gdy więc patrzymy na Pana Jezusa, jako na nasz wzór do naśladowania, nie możemy spodziewać się laurów za życia. Dopiero, gdy znajdziemy się z Nim w otoczeniu wiekuistej chwały Ojca, doznamy wraz z Nim uwielbienia tą samą chwałą, jaką On miał, zanim świat powstał. Dlatego, gdy przechodzimy różne doświadczenia i uciski, prawdziwe pocieszenie znajdujemy wówczas, gdy myślimy „o Tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie” (Hebr. 12:3).
Nasz wspaniały Ojciec nieustanie pracuje nad nami, abyśmy jako Jego umiłowane dzieci, stawali się podobni do Jego Syna. Apostoł Paweł, pisząc o naszym przeznaczeniu, napisał: „Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci” (Rzym. 8:29). Nie uzyskamy tego podobieństwa jeśli nie poddamy się „obróbce” Ducha Świętego, którego celem jest dokonanie tego dzieła podczas naszego całego życia. Dlatego, jak czytamy w Słowie Bożym, „Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach” (w. 26). Jeśli mamy mieć udział w chwale, musimy przejść proces oczyszczenia. Nie chodzi tu o obmycie krwią Baranka z naszych grzechów, gdyż tego dokonała doskonała ofiara złożona przez Chrystusa na Golgocie. Duch Święty prowadzi do uświęcenia, uwalniając nas od spełniania uczynków ciała. Apostoł Paweł napisał: „Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Gal. 5:16,17).
Ten proces trwa przez całe nasze życie, do samego końca. Na początku, gdy byliśmy jeszcze niemowlętami w wierze, Bóg poddawał nas doświadczeniom, aby oczyścić Sobie naczynia przydatne w Jego Królestwie. Jak napisał Apostoł Paweł do Tymoteusza, właściwym naczyniem w Bożym ręku jest ten, „kto siebie czystym zachowa od tych rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego” (2 Tym. 2:21). To przygotowanie przewidziane jest na początku, aby służyć Bogu przez resztę życia. Dlatego Bóg, podobnie jak dobrzy rzemieślnik, doprowadza narzędzia do odpowiedniego stanu, aby móc je używać.
Innym procesem, jakiemu jesteśmy poddani przez całe nasze życie, jest „szlifowanie”, abyśmy stali się klejnotami przeznaczonymi do domu Ojca. Jeśli mamy być uczestnikami Bożej chwały, musimy wpierw zostać oszlifowani, jak diament, aby światło przenikające nas, lśniło Bożym blaskiem. Diament jest tylko materiałem, jego piękno tworzy światło, które odbija się i załamuje na odpowiednio ukształtowanych krawędziach. Dlatego Bóg „szlifuje” nas do samego końca, aby uzyskać Swój zamierzony efekt.
Autor Listu do Hebrajczyków odwołuje się często do obrazu, jakim jest naród wybrany. Bóg dokonywał w nim wielkich dzieł, aby ukazać Siebie. Izraelici mieli nieść świadectwo o Bogu do wszystkich narodów świata. Dlatego Bóg ich doświadczał, dlatego przechodzili przez ogień pieca, jak powiedział Salomon: „Gdy się oddzieli żużel od srebra, to złotnikowi uda się naczynie” (Prz.Sal. 25:4). To działanie miało wymiar doczesny, dlatego byli karceni, jak dziecko przez ojca – „Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas”. My natomiast jesteśmy przygotowywani do wieczności, abyśmy stali się diamentami, w których ukaże się Boża chwała. Dlatego Bóg nas doświadcza i „czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości” (Hebr. 12:10). Ten proces trwa do samego końca naszego życia.
Zanim Ojciec Niebieski wezwie nas do Siebie, aby Jego chwała zajaśniała w nas, musi dokonać jeszcze ostatniego szlifu. Gdy będziemy już gotowi, nie będzie większej radości, jak znaleźć się w Jego ręku, gdy umieści nas w promieniach Swojej świętości. Wówczas powie: „Jesteś święty, jak Ja”
Henryk Hukisz
Pan Jezus, Boży Syn, przebywał w tej chwale zanim stał się
człowiekiem. W Swej arcykapłańskiej modlitwie z tęsknotą wołał do Ojca: „teraz Ty mnie uwielbij, Ojcze, u siebie
samego tą chwałą, którą miałem u ciebie, zanim świat powstał” (Jan 17:5). Tajemnicą pozostaje fakt, że
Syn Boży, uniżywszy się w Swoim wcieleniu, nadal pozostawał w równości z Ojcem.
Gdy zapewniał, że z ręki Ojca nikt nie może nas wyrwać, oświadczył: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (Jan 10:30). Jednak, ze względu na nas,
aby dokonać odkupienia z grzechów i stać się dla nas drogą do Ojca, „uniżył samego siebie i był posłuszny aż do
śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Filip. 2:8).
Jezus jest dla nas
doskonałym wzorem, jest naszym Mistrzem. Wpatrzeni w Niego, biegniemy „wytrwale w wyścigu, który jest przed nami”
(Hebr. 12:1). W jednym ze starszych
tłumaczeń Biblii na język polski (Biblia
Brzeska z 1563 roku), ta myśl wyrażona jest słowami: „oglądajcież się na Jezusa Hetmana i tego, który dokonał wiary” (w. 2). Droga, jaką wybrał Jezus, była
drogą uniżenia, posłuszeństwa i ofiary, gdyż na niej „wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu
Bożego”. Autor tych słów, wcześniej napisał o Chrystusie – „Za dni swego życia w ciele zanosił On z
wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić
od śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany; i chociaż był Synem, nauczył
się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał, a osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał
się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego” (Hebr. 5:7-9). Oj, nie miał nasz Pan
lekkiego życia na tej ziemi, i to niekoniecznie przez to, co uczynili z Nim na
koniec. Cała Jego droga była usłana, raczej kolcami, niż różamiGdy więc patrzymy na Pana Jezusa, jako na nasz wzór do naśladowania, nie możemy spodziewać się laurów za życia. Dopiero, gdy znajdziemy się z Nim w otoczeniu wiekuistej chwały Ojca, doznamy wraz z Nim uwielbienia tą samą chwałą, jaką On miał, zanim świat powstał. Dlatego, gdy przechodzimy różne doświadczenia i uciski, prawdziwe pocieszenie znajdujemy wówczas, gdy myślimy „o Tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie” (Hebr. 12:3).
Nasz wspaniały Ojciec nieustanie pracuje nad nami, abyśmy jako Jego umiłowane dzieci, stawali się podobni do Jego Syna. Apostoł Paweł, pisząc o naszym przeznaczeniu, napisał: „Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci” (Rzym. 8:29). Nie uzyskamy tego podobieństwa jeśli nie poddamy się „obróbce” Ducha Świętego, którego celem jest dokonanie tego dzieła podczas naszego całego życia. Dlatego, jak czytamy w Słowie Bożym, „Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach” (w. 26). Jeśli mamy mieć udział w chwale, musimy przejść proces oczyszczenia. Nie chodzi tu o obmycie krwią Baranka z naszych grzechów, gdyż tego dokonała doskonała ofiara złożona przez Chrystusa na Golgocie. Duch Święty prowadzi do uświęcenia, uwalniając nas od spełniania uczynków ciała. Apostoł Paweł napisał: „Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Gal. 5:16,17).
Ten proces trwa przez całe nasze życie, do samego końca. Na początku, gdy byliśmy jeszcze niemowlętami w wierze, Bóg poddawał nas doświadczeniom, aby oczyścić Sobie naczynia przydatne w Jego Królestwie. Jak napisał Apostoł Paweł do Tymoteusza, właściwym naczyniem w Bożym ręku jest ten, „kto siebie czystym zachowa od tych rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego” (2 Tym. 2:21). To przygotowanie przewidziane jest na początku, aby służyć Bogu przez resztę życia. Dlatego Bóg, podobnie jak dobrzy rzemieślnik, doprowadza narzędzia do odpowiedniego stanu, aby móc je używać.
Innym procesem, jakiemu jesteśmy poddani przez całe nasze życie, jest „szlifowanie”, abyśmy stali się klejnotami przeznaczonymi do domu Ojca. Jeśli mamy być uczestnikami Bożej chwały, musimy wpierw zostać oszlifowani, jak diament, aby światło przenikające nas, lśniło Bożym blaskiem. Diament jest tylko materiałem, jego piękno tworzy światło, które odbija się i załamuje na odpowiednio ukształtowanych krawędziach. Dlatego Bóg „szlifuje” nas do samego końca, aby uzyskać Swój zamierzony efekt.
Autor Listu do Hebrajczyków odwołuje się często do obrazu, jakim jest naród wybrany. Bóg dokonywał w nim wielkich dzieł, aby ukazać Siebie. Izraelici mieli nieść świadectwo o Bogu do wszystkich narodów świata. Dlatego Bóg ich doświadczał, dlatego przechodzili przez ogień pieca, jak powiedział Salomon: „Gdy się oddzieli żużel od srebra, to złotnikowi uda się naczynie” (Prz.Sal. 25:4). To działanie miało wymiar doczesny, dlatego byli karceni, jak dziecko przez ojca – „Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas”. My natomiast jesteśmy przygotowywani do wieczności, abyśmy stali się diamentami, w których ukaże się Boża chwała. Dlatego Bóg nas doświadcza i „czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości” (Hebr. 12:10). Ten proces trwa do samego końca naszego życia.
Zanim Ojciec Niebieski wezwie nas do Siebie, aby Jego chwała zajaśniała w nas, musi dokonać jeszcze ostatniego szlifu. Gdy będziemy już gotowi, nie będzie większej radości, jak znaleźć się w Jego ręku, gdy umieści nas w promieniach Swojej świętości. Wówczas powie: „Jesteś święty, jak Ja”
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.