Dziś "Walentynki", więc cały świat zwariował na różowo. Już od kilku tygodni w sklepach wydzielono dość sporą część, w której panuje kolor różowy, gdzie można kupić najróżniejsze gadżety z okazji tego święta.
Pamiętam szczególnie ten czas, gdy mieszkałem w kraju, w którym słowo „love” jest „zapchajdziurą”, ponieważ wypowiada się je przy każdej okazji i przez każdego, kto myśli, że sprawi tym komuś przyjemność. Kocha się tutaj wszystko, od miejsca zamieszkania, poprzez domowe zwierzaki, ciuchy, jedzenie, podróże, kraj i swoich faworytów sportowych. Do tej niekończącej się listy umiłowanych rzeczy, dodaje się jeszcze Boga, Jezusa i Kościół.
Oczywiście, są różne stopnie zabarwienia tej miłości. Można spodziewać się, że Boga kocha się najbardziej, bo przecież jest napisane w Dobrej Księdze – „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mat. 22:37). Natomiast w niedzielę zdarza się, że jedni idą do kościoła, drudzy natomiast pracują przy swoich ukochanych posiadłościach. Przecież trzeba skosić trawnik, żeby móc powiedzieć jak bardzo kocha się równo skoszoną trawę przed swoim domem.
Miłość, to słowo które może uczynić bardzo dużo, lecz jedynie w przypadku, gdy jest powiązane ze szczerym uczuciem. Jeśli natomiast jest wypowiadane bezmyślnie, jedynie dlatego, że jest taki zwyczaj, to może bardziej zranić, niż pocieszyć. Świat natomiast uprawia miłość, bez głębszego zastanowienia się, co ona tak na prawdę znaczy.
Wracając myślami za ocean, przypominam sobie jak kilka lat temu hucznie obchodzono pięćdziesiątą rocznicę pierwszej wizyty zespołu „The Beatles w Stanach Zjednoczonych”. Dziennikarze prześcigali się w słownych określeniach wagi tej wizyty. Pojawiły się nawet opinie, że muzyka uprawiana przez tę czwórkę chłopaków z Liverpool’u, dokonała rewolucji na miarę nowej cywilizacji. Wspominano głównie jeden z wiodących przebojów, jaki od tamtego czasu stał się filozofią współczesnych społeczeństw, a mianowicie piosenka, pod tytułem „Love is all you need”. Słowa tej piosenki, jaka stała się „panaceum” na wszystkie problemy nurtujące każdego człowieka, stwierdzają, że nic nie może pomóc człowiekowi tak, jak wypowiedzenie tego magicznego słówka „miłość”. Problem w tym, że nie wskazano, gdzie można znaleźć tę prawdziwą miłość, jakiej naprawdę potrzebuje każdy człowiek.
Mówienie komuś, że się kocha, bez gotowości uczynienia czegoś, aby naprawdę pomóc, jest pustym słowem o pustej miłości. Świat nie jest w stanie zaspokoić potrzeby człowieka na miłość, gdyż Bóg, nasz stwórca, tak ukształtował tę potrzebę, że jedynie On może ją zaspokoić. Nic na tym świecie nie może dać prawdziwej miłości. Jeden z najbardziej znanych wersetów Biblii stwierdza - „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jan 3:16). Każda inna miłość, jaka nie jest ugruntowana na Bożej miłości, jest bezsilna, niczego nie może dokonać. Człowiek bez Boga jest samolubny, ponieważ w mniejszym lub większym stopniu, myśli przede wszystkim o sobie.
Apostoł Jan napisał kilka listów, głównie o Bożej miłości i o tym, że „Bóg jest miłością” (1 Jan 4:8). Pisałem już kiedyś na tym blogu, że nie można odwrócić tego równania, aby powiedzieć: „miłość jest bogiem”. Ten sam apostoł, jeden wiersz wcześniej stwierdza: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga. Każdy kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga” (1 Jan 4:7). Jedynym źródłem prawdziwej miłości jest sam Bóg, gdyż „miłość jest z Boga”.
Każdy rodzaj miłości, małżeńskiej, rodzicielskiej, braterskiej, bliźniego, nie osiągnie pełni, jeśli nie wywodzi się z miłości do Boga. Mąż może kochać żonę prawdziwą miłością, jeśli kocha Boga „z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich myśli”. Rodzice, potrafią okazać prawdziwą miłość do swoich dzieci, jeśli na pierwszym miejscu miłują Boga, jako swego Pana. Chłopak może powiedzieć swojej dziewczynie, że ją naprawę kocha, jeśli miłuje Boga i Jego przykazania. Człowiek może wyznać miłość bliźniemu, jeśli jego serce jest pełne miłości do Boga, który umiłował każdego z nas tak bardzo, że oddał Swego Syna za nas. Jan w swoim liście pisze wyraźnie: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On nas umiłował i posłał swojego Syna, jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 Jan 4:10). Bez doznania efektu Bożej miłości, gdy w Chrystusie przebaczył nam nasze grzechy, nie jesteśmy w stanie tak naprawdę kochać szczerze.
Apostoł Jan stawia kwestię prawdziwej miłości bardzo odważnie. Napisał, że „po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas swoje życie. My również powinniśmy oddać życie za braci” (1 Jan 3:16). Tak więc, jeśli nie ma w nas miłości tego rodzaju, to tak naprawdę nie znamy Boga.
Świat może oferować jedynie wartości, jakie posiada, gdyż „wszystko bowiem, co jest w świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz jest ze świata” (1 Jan 2:16). Tak więc wszelkie wyznania miłości bez Boga są puste, gdyż miłość bez Boga jest pusta, jak balon, którego żywot jest bardzo krótki.
Jeśli więc już mówimy o miłości, zastanówmy się, jaką miłość mamy na uwadze.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.