Jednym
z bardziej popularnych programów telewizyjnych jest „American Idol”, który
promuje zdolnych wokalnie ludzi. Z kilkudziesięciotysięcznej masy poddanej
pierwszym przesłuchaniom, po całej serii występów na scenie muzycznej pojawia
się kolejny „idol”, który może powtórzyć los zeszłych przedwcześnie gwiazd uwikłanych w uzależnienie od środków dopingujących.
Lecz
prawdziwym amerykańskim idolem jest odbywający się dziś „Super Bowl”, czyli
finał rozgrywek futbolowych. Reporterzy i komentatorzy sportowi używają
określeń na miarę wydarzeń ogólnoświatowych, nazywając te narodowe rozgrywki
futbolu amerykańskiego „mistrzostwami świata” (World Chempionship).
Poziom
medialny osiągnie swoje apogeum dzisiejszego popołudnia. Główne wiadomości
podawane w dziennikach telewizyjnych dotyczą wszystkiego, co związane jest w
tym sportowym wydarzeniem, nawet w najmniejszym stopniu. Odnosi się wrażenie,
że sama piłka zostaje zepchnięta na margines, a pierwsze miejsce zajmują sprawy
związane z robieniem pieniędzy przy okazji tych mistrzostw. Ppodaje się ile zarobią
sprzedawcy „fast-food’ów”, jakie kolosalne ceny zapłacą sponsorzy, których
reklamy specjalnie zrobione na te okazję będą mogli zobaczyć nie tylko kibice
na stadionie „Matlife” w New Jersey, ale również i miliony telewidzów w niezliczonej ilości
barów rozsianych po wszystkich Stanach. Temat tego wydarzenia nie omija również
kościołów, gdyż o tym rozmawia się w kuluarach, i kaznodzieje chętnie nawiązują
bądź do gry, bądź to do sławnych postaci z kręgów futbolowych.
Przebywając
obecnie więcej w środowisku amerykańskim, czuję się obco, bo ani nie znam
nazwisk sportowych bohaterów, ani nie rozumiem zasad tej gry. Obserwując
okazjonalnie jakiś mecz tej dyscypliny sportowej, mam wrażenie, że gra polega
na rzucaniu się całej drużyny na jednego piłkarza z drużyny przeciwnej, po to,
by po gwizdku sędziego powtórzyć ten sam manewr. No, ale to jest tylko moja odosobniona
opinia. Inni bawią się świetnie, a ich emocje osiągają apogeum w momencie, gdy
zawodnik zrobi „touch down”, czyli położy owalną piłkę na odpowiednim polu.
Poziom
fascynacji tymi mistrzostwami kojarzy się dla mnie z pewnym biblijny
wydarzeniem. Gdy Mojżesz został wezwany przez Boga, aby stawił się na górze
Synaj z dwiema kamiennymi tablicami, cały naród domagał się od swoich
przywódców, z Aaronem na czele, aby uczynili im boga, którego będą mogli
uwielbić, mówiąc: „nuże, uczyń nam bogów, którzy pójdą przed nami” (2 Moj. 32:1). Cały lud złożył
drogocenne ofiary ze złota, jakie posiadali, tak że wkrótce zobaczyli na własne
oczy, to co chcieli – boga, którego mogli widzieć. Gdy oczekiwania ludu
spełniły się, „wcześnie rano, złożyli ofiary całopalne i przynieśli ofiary
pojednania; i usiadł lud, aby jeść i pić. Potem wstali, aby się bawić” (2 Moj. 32:6). Ciekawe jest to, że
hebrajskie słówko „tsachak”, oddane w naszym przekładzie jako "bawić się", można przetłumaczyć jako „pusty śmiech”, „otwarte
naśmiewanie się”, lub „uprawianie sportu”.
Nie
mam nic przeciwko uprawianiu sportu, lecz jak już wcześniej wspomniałem, w tym
wydarzeniu, jakim ogarnięta jest dziś cała Ameryka, sport znajduje się jakoby
na marginesie, a w centrum to, co uwielbiają obywatele tego kraju – dobra
zabawa. Na naiwności amerykanów sporo biznesów zbija fortuny, dostarczając
ludziom to, czego sobie życzą sobie najbardziej, aby mieć „fun”, czyli dobrą zabawę.
Dziś
można przekonać się naocznie, kto jest bogiem tego narodu. Bardzo to smutne, a
szczególnie w czasie, gdy fundamentalne Boże wartości są spychane na margines,
o ile w ogóle nie odrzucane przez większość, która świetnie się bawi dziś
wieczorem, oddając cześć umiłowanemu bogu, jakiego sami dla siebie stworzyli.
Bóg wyraźnie powiedział: "Nie będziesz miał innych bogów obok mnie. Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą" (2 Moj. 2:3-5).Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.