Jednym z najczęściej spotykanych zarzutów, jakie
stawia się protestantom, jest podział na niezliczoną ilość wyznań. Z pewnością jest to fakt historyczny, wynikający z wolności, jakiej nie doświadcza kościół
katolicki, poddany władzy Watykanu.
Można zadać pytanie, czy ta wielorakość kościołów
protestanckich jest rzeczą dobrą? Odpowiedź brzmi: I tak i nie. W głównej mierze będzie to zależało od
przyczyn, jakie doprowadziły do takiego stanu. Dzisiaj, pięćset lat po
Wielkiej Reformacji, wiele podziałów uformowanych w różnych uwarunkowaniach
historycznych, muszą już pozostać. Lecz nic nie stoi na przeszkodzie, aby
pomiędzy kościołami protestanckimi, a szczególnie pomiędzy społecznościami
ewangelicznymi zaistniała współpraca w dziele zwiastowania ewangelii zbawienia.
Problem, jaki mnie niepokoi od wielu lat, to
powstawanie podziałów w łonie jednej wspólnoty wyznaniowej. Doświadczyłem w
swoim życiu kilku takich sytuacji, gdy dochodziło do rozbicia jednej społeczności z powodów ambicjonalnych człowieka, który uważał się za lepszego od innych. O
tym pisał apostoł Paweł do młodego zboru korynckiego, gdy dowiedział się „od
domowników Chloi, że wynikły spory wśród was” (1 Kor. 1:11). Paweł, wierny sługa Chrystusa wiedział, gdyż tego
nauczał, że Ciało Chrystusa jest jedno. Dlatego będąc zasmucony takim stanem
zboru Pańskiego, zadał retoryczne pytanie: „Czy rozdzielony jest Chrystus?” (w. 13).
Gdy uważnie czytamy relacje Łukasza o podróżach
tego wielkiego apostoła, możemy zauważyć, że służbie apostoła Pawła towarzyszyły podziały
wśród słuchaczy ewangelii. Było to normalnym zjawiskiem wynikającym z natury samej ewangelii, o czym zapowiadał Chrystus. Przyjęcie
ewangelii, a w rezultacie, samego Chrystusa, musi wywołać rozdzielenie. Pan Jezus przecież powiedział: „przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z
jej matką, i synową z jej teściową” (Mat.
10:35). Dlatego, podczas pierwszej podróży misyjnej, gdy Paweł udawał się
do synagog, aby zwiastować Chrystusa głównie Żydom, dochodziło do
polaryzacji postaw – jedni stawali po stronie Pawła, czyli ewangelii, inni natomiast, stawiali opór, i podburzali pozostałych.
Paweł z Barnabą dotarli przez Cypr, Antiochie
Pizydyjską do Ikonium i tam, zgodnie ze zwyczajem weszli „do synagogi żydowskiej i przemawiali
tak, iż uwierzyło wielkie mnóstwo Żydów i Greków” (Dz.Ap. 14:1). Po dłuższym czasie, zwiastowana tam ewangelia
sprawiła, że „ludność miasta była podzielona, jedni byli za Żydami, drudzy
zaś za apostołami” (w. 4). To
rozdzielenie wśród mieszkańców Ikonium wywołało tak wielki napięcia, że doszło do społecznych
rozruchów, w wyniku których apostołowie musieli uciekać, ponieważ grożono im ukamienowaniem.
Lecz dla Boga nie stanowiło to wielkiego problemu, gdyż dzięki takiej sytuacji,
ewangelia była zwiastowana w kolejnych miejscowościach.
Pierwszymi chrześcijanami, jak już nazywano
uczniów Pańskich, byli zarówno Żydzi, jak i poganie, określani przez Łukasza, Grekami. Dlatego dochodziło do różnych napięć wewnątrz pojedynczych zborów. Były one wywoływane głównie przez wierzących pochodzenia żydowskiego. Można to
sobie łatwo wyobrazić, gdyż Żydzi po uwierzeniu w Chrystusa, nadal wierzyli w tego samego Boga, który nakazał
im zachowywać Prawo Mojżeszowe.
W Judei, chrześcijanie pochodzenia Żydowskiego
stanowili większość, dlatego tam starano się zachowywać zwyczaje wynikające z Zakonu. Gdy w
Jerozolimie dowiedziano się, że w odległych miejscowościach powstają zbory,
głównie spośród pogan, wysłano tam nauczycieli, którzy przekonywali, że „jeśli
nie zostaliście obrzezani według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być
zbawieni”(Dz.Ap. 15:1). Różnica poglądów na ten temat wśród przywódców
młodego jeszcze Kościoła była tak wielka, że „powstał zatarg i spór niemały
między Pawłem i Barnabą a nimi” (w. 2).
Całe szczęście, że ówcześni przywódcy nie posiadali nastawienia, jakie cechuje
wielu liderów współczesnych kościołów, i nie założyli alternatywnych wspólnot
chrześcijańskich o nieco odmiennych poglądach. Przecież mogli, jak to się
dzisiaj praktykuje, powołać „II Zbór w Koryncie”. Albo „Kościół dla pogano-chrześcijan w Efezie”,
aby zapewnić im dobre samopoczucie.
Z historii rozwoju pierwszego Kościoła wiemy, że w
zaistniałej sytuacji, „zgromadzili się więc apostołowie i starsi, aby tę
sprawę rozważyć” (Dz.Ap. 15:6). W
wyniku okazanej troski o jedność Ciała Chrystusa, podjęto wspólnie z Duchem
Świętym decyzję, jaka miała obowiązywać Zbory Pańskie. W protokole z pierwszego synodu chrześcijańskiego czytamy: „Postanowiliśmy bowiem,
Duch Święty i my, by nie nakładać na was żadnego innego ciężaru oprócz następujących
rzeczy niezbędnych” (w. 28). Były
to rzeczy niezbędne, jak na tamten czas, z jakimi zgodzono się w ówczesnych
zborach, dzięki czemu zachowywano jedność, co było dla nich rzeczą najważniejszą.
I tak było aż do czasu, gdy główną rolę w śród przywódców
zaczęła odgrywać ambicja niektórych nauczycieli. Apostoł Paweł przestrzegał
lokalnych liderów, że tacy nauczyciele pojawią się – „nawet spomiędzy was
samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za
sobą” (Dz.Ap. 20:30). Długo nie
trzeba było czekać, gdyż już po niedługim czasie Paweł dowiedział się o tym od domowników Chloi,
że zbór koryncki został podzielony.
Tym razem, podział nie wynikał z racji przyjęcia
ewangelii, lub jej odrzucenia, lecz został wywołany przez nauczycieli uważających
się za lepszych od innych. Z tego powodu, ich zwolennicy zaczęli wynosić się
nad innych „stając po stronie jednego nauczyciela przeciwko drugiemu” (1 Kor. 4:6).
Jeśli zamiast braterskiej rozmowy, aby wspólnie
zwiastować ewangelię w jednym Ciele Chrystusa, rozrywa się to Ciało, aby
pokazać, że jest się lepszym, jak to zostało określone w komentarzu do jednego z moich wpisów – „życzę wam żeby wasze kościoły były na takim
poziomie jak ten, do którego ja należę”, to jedynie można się zasmucić
z powodu braku zrozumienia dla jedności Ciała Chrystusa. Ze smutkiem obserwuję, jak w niektórych miastach następuje "wysyp" niewielkich grupek osób, gromadzących się wokół nauczycieli, często bardzo awangardowych, co jest ich jedyną zaletą.
Czyżby modlitwa Jezusa o Kościół "Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś" (Jan 17:21), nie poruszała już ludzkich sumień?
Henryk Hukisz
Czyżby modlitwa Jezusa o Kościół "Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś" (Jan 17:21), nie poruszała już ludzkich sumień?
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.