Saturday, July 13, 2013

O wstydzie słów kilka


Przed laty w prasie pojawiła się informacja o wykluczeniu naszej tenisistki w grona tych, którzy publicznie deklarują nie wstydzić się Jezusa. Wiele osób życia publicznego, niektórzy z pierwszysch stron gazet, publicznie deklarowało swój stosunek do Jezusa Chrystusa. Osobiście uważam, że prawdziwe świadectwo wiary w Boga nie polega na jednorazowej publikacji, lecz na codziennym naśladowaniu Pana.

Gdy byłem pastorem zboru w Poznaniu, jeszcze w czasach ZKE, uczestniczyłem w lokalnym życiu ekumenicznym. (Moją postawę wobec ekumenii wyraziłem we wpisie na tym blogu pod tytułem „Jezus ekumenista”.) Wówczas miałem wiele okazji aby uczestniczyć we wspólnych nabożeństwach, które odbywały się również w świątyniach katolickich. Pamiętam pewną sytuację, gdy znajdowałem sie wraz z innymi duchownymi w przedniej części kościoła i lokalny proboszcz wezwał wiernych do adoracji krzyża. Począwszy od duchowieństwa, później wszyscy chętni podchodzili w pobliże ołtarza, aby całować drewno, z którego zrobiony był krzyż. Ja stałem uparcie na widoku całego zgromadzenia, nie ruszając się z miejsca. Zauważyłem wówczas, w pierwszym rzędzie wśród uczestników tego nabożeństwa, mojego wychowawcę ze szkoły średniej, który uśmiechnął się do mnie, na znak, że mnie jeszcze pamięta. Pierwsza myśl, jaka mi się wówczas nasunęła, to postawa Szadracha, Meszacha i Abed-Nega, którzy powiedzieli: „złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy” (Dan. 3:18). W prawdzie teraz nie chodziło o złoty pogański posąg, lecz był to współczesny „Nechustan”, czyli obiekt czci zrobiony z przedmiotou biblijnego. Dodawałem sobie wówczas otuchy słowami: „Nie wstydzę się się Jezusa, mojego Pana”.
Obecnie, w dobie Facebooka, prawie 60 tysięcy osób przyznaje się otwarcie do swojej wiary w Chrystusa jednym kliknięciem „Like” na profilu dość popularnej akcji „Nie wstydzę się Jezusa”. Do tego grona należą osobistości z pierwszych stron gazet, tzw. „celebryci”, sportowcy oraz sporo „zwykłych zjadaczy chleba”. Na moim profilu na FB dość często pojawia się zaproszenie do polubienia tej akcji, lecz jakoś mi nie po drodze z tym tłumem. Zajrzałem ponownie na ten profil, aby zorientować się dlaczego jedna z osób świadomie wyznająca, że nie wstydzi się naszego Pana, skorzystała z zaproszenia do zrobienia serii nagich zdjęć do typowego czasopisma dla moralnych dekadentów. Za ten czyn została publicznie, z grona nie wstydzących się Jezusa, usunięta.
Przyznaję, że nie należę do tego grona, ponieważ po przejrzeniu wielu haseł i spraw, jakimi zajmują się zwolennicy tej akcji, bądź co bądź, poprawnie nazwanej, można spotkać tam wezwanie do zmówienia różańca za jakiegoś kleryka, radość z uznania cudów dokonanych przez JPII, bo wreszcie będzie można pomodlić się do nowego świętego, zachęta do zainteresowania się świętym Bonifacym oraz wypowiedzi obrońców abp. Hosnera.
Pozwólcie, że postawię proste pytanie - Co na to powiedziałby Pan Jezus? Chyba nikt nie sądzi, że Chrystus przyłączyłby się do kółka różańcowego, albo wyraził zadowolenie z powiększenia grona świętych pośredników, do których rzesze osób nie wstydzących się Go, już niedługo będa kierować intencje modlitewne? Zastanawia mnie też spora liczba osób deklarujących się jako ewangelicznie wierzące, które wyrażają swoje upodobanie w tej akcji.
Pan Jezus oczekuje od Swoich naśladowców, że nie będą się Go wstydzić za żadną cenę. Jest to nawet nie oczekiwanie, lecz wprost warunek przyznania się Chrystusa do nas przed Ojcem Niebieskim. Pan powiedział jednoznacznie - „Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi” (Mar. 8:38). Warunkiem pozostania Jego uczniem tu na ziemi jest bezkompromisowość wobec otaczającego świata wyrażona w wezwaniu: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mat. 16:24). I wcale nie chodzi tu o noszenie drewnianego krzyża, czy złotego madaliku w tym kształcie.
W komentarzach pod notatką o usunięciu Agnieszki Radwańskiej z grona osób nie wstydzących się Jezusa ktoś napisał, że człowiek został stworzony nagim, i nie powinien się wstydzić, gdyż jest napisane: „byli oboje nadzy, lecz nie wstydzili się” (1 Moj. 2:25). Lecz musimy zauważyć, że już po tym oświadczeniu, gdy Adam i Ewa zgrzeszyli, napisane jest również: „otworzyły się oczy im obojgu i poznali, że są nadzy. Spletli więc liście figowe i zrobili sobie przepaski” (1 Moj. 3:7). Nie sądzę więc, że pani Agnieszka po dojściu do półfinałów w Wimbledonie, poczuła się niewinna jak Ewa przed upadkiem, i opublikowała swą nagość przed całym światem, świadoma swej decyzji, że nie będzie wstydzić się Jezusa.
Nie wstydzić się Jezusa, to wielka sprawa, to determinacja pozostania Mu wiernym w każdych okolicznościach. Apostoł Paweł, mógłby chlubić sie towarzystwem faryzeuszy, do których należał. Miał nawet wśród nich opinię „sprawiedliwego”, lecz gdy poznał Chrystusa osobiście, powiedział: „Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem Greka” (Rzym. 1:16). A Żydzi, którzy przede wszystkim szukali znaków i cudów, Ewangelię uważali za „głupstwo”, lecz Paweł nie wstydził się zwiastować ją przy każdej wizycie w synagodze. Póżniej wzywał Tymoteusza, a sądzę, że i wszystkich, którzy miłują Pana również: „Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga” (2 Tym. 1:8).
Apostoł Paweł wiedział, że bezkompromisowość wobec świata powoduje cierpienie. Doświadczał ich przy wielu okazjach, ponieważ naprawdę nie wstydził się Pana Jezusa. Dlatego mógł pokrzepiać tych, którzy pragną również wiernie stać przy swoim Panu słowami: „z tego też powodu znoszę te cierpienia, ale nie wstydzę się, gdyż wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem tego, że On mocen jest zachować to, co mi powierzono, do owego dnia” (2 Tym. 1:12).
Zanim „ów dzień”nastanie, musimy dochować wierności i stać niewzruszenie przy Panu, wydając świadectwo o Nim i Jego prawdzie,. Wówczas sam Pan powie: „Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie” (Obj. 3:21).
Lecz, czy możemy również przypisać sobie opinię, jaką Pan Jezus wyraził o wierzących w zborze w Efezie – „wiem, że nie możesz ścierpieć złych, i że doświadczyłeś tych, którzy podają się za apostołów, a nimi nie są, i stwierdziłeś, że są kłamcami” (Obj. 2:2)?
Greckie słowo określające wstyd, znaczy również „wziąć na siebie hańbę”. Czy potrafimy przyznawać się do Pana Jezusa w sytuacjach, gdy ogół uznaje inne prawdy? Ostatnio przeczytałem, że poseł John Godson, który otwarcie wyznaje, że stoi po stronie biblijnych wartości, został ośmieszony z tego powodu, iż nie wierzy w ewolucję.
Dla mnie to zaszczyt, aby wierzyć tak, jak Pan Jezus wierzył, i tego się nie wstydzę!
Henryk Hukisz

1 comment:

  1. Tak co powiedziałby na to Pan Jezus . Pozdrawiam Wiktoria z dawnego Poznania

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.