Saturday, July 27, 2013

Kupić błogosławieństwo?


Na początku XX wieku jedynym środkiem podróżowania przez Atlantyk były statki pasażerskie. Już w tamtym czasie spora ilość ludzi ze wschodnich terenów Europy wyjeżdżała za ocean w poszukiwaniu chleba. Sprzedawali wówczas cały swój dobytek, aby opłacić podróż w dalekie, nieznane kraje. 

Pewien człowiek, po sprzedaniu wszystkiego co posiadał, był w stanie jedynie zapłacić za upragniony bilet na statek płynący do Ameryki. Wybierając się w długą podróż za ocean, zabrał ze sobą sporą ilość suchego chleba i małą beczułkę zasolonej słoniny. Podróżował więc skromnie, konsumując swój prowiant w miarę upływu dni na statku. W czasie spacerów po pokładzie statu, zaglądał nieraz przez otwarte drzwi do restauracji. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na lepsze jedzenie, na jakie stać było bogatszych podróżnych. Kiedy nadszedł już ostatni dzień podróży, postanowił za pieniądze jakie mu zostały, spożyć normalny obiad w restauracji okrętowej. Kiedy był już nasycony i wycierał z zadowoleniem swoje usta, zawołał kelnera aby zapłacić należną kwotę za posiłek. Zdziwiony kelner zapytał: Czy posiada pan bilet? Tak - odpowiedział podróżny. Wówczas kelner wyjaśnił, że wraz z biletem zostały opłacene posiłki w tej restauracji przez całą podróż.
Przypomniałem sobie teraz tę historyjkę, jaką słyszałem gdy byłem jeszcze młodym chrześcijaninem. Jest ona dobrym przykładem obrazującym wielką prawdę o tym, że wraz z przyjęciem zbawienia, otrzymujemy również cały pakiet błogosławieństw, o jakich czytamy w Biblii. Apostoł Paweł, pisząc jeden z najważniejszych listów na temat naszego zbawienia i pełni życia w Chrystusie, wskazuje również na tę prawdę, że „Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios” (Efez. 1:3). W trzech pierwszych rozdziałach tego listu Paweł używa zwrotu „w Chrystusie” aż 15 razy. Ma to szczególną wymowę, gdy myślimy o naszej pozycji, jaką mamy zagwarantowaną z łaski, „nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Efez. 2:9).
Prorok Izajasz, zwany „ewangelistą Starego Testamentu”, wskazywał na ogrom bogactwa, jakie Bóg przygotował dla tych, którzy uwierzą w Mesjasza. Pisał wówczas: „Nuże, wszyscy, którzy macie pragnienie, pójdźcie do wód, a którzy nie macie pieniędzy, pójdźcie, kupujcie i jedzcie! Pójdźcie, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia wino i mleko!” (Izaj. 55:1). Pisał wprawdzie o kupowaniu, lecz bez pieniędzy, gdyż cała cena zostanie zapłacona na Golgocie. Dlatego zachęca nas do uważnego słuchania o tym, co możemy mieć z łaski – „Słuchajcie mnie uważnie, a będziecie jedli dobre rzeczy, a tłustym pokarmem pokrzepi się wasza dusza!” (w. 2).
 Lecz nasza natura jest przekorna. Myślę, że cieniem zalega w nas pycha, jako pozostałość pierwszego grzechu, gdy człowiek chciał wziąć w swoje ręce swój własny los. Polega to na przekonaniu, że jeśli chcę coś mieć, muszę to zdobyć, kupić za jakąś cenę, niekoniecznie za pieniądze, muszę zapracować własnym wysiłkiem,. Mamy wówczas pewność, że jest to nasze, i nikt nie ma prawa nam tego odebrać.
Zanim nastał czas łaski, obowiązywało prawo, zwane zakonem. Święty Bóg określił warunki, na jakich człowiek mógł otrzymać Jego błogosławieństwo, aby cieszyć się powodzeniem życia. Mojżesz, Boży sługa i pośrednik dla narodu wybranego, obwieścił w imieniu Pana: „Oto ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeżeli będziecie słuchać przykazań Pana, Boga waszego, które ja wam dziś daję; a przekleństwo, jeżeli nie będziecie słuchać przykazań Pana, Boga waszego, i zejdziecie z drogi, którą wam dziś wskazuję, i pójdziecie za innymi bogami, których nie znacie” (5 Moj. 11:26-28).
Brak błogosławieństwa jest stanem przekleństwa. Nie ma w tym nic magicznego, jest to zwykła kalkulacja – kto nie uzyska błogosławieństwa, pozostanie nadal pod przekleństwem grzechu. Dlatego każdy kto chciał doświadczyć powodzenia i żyć dostatnio, musiał znać i przestrzegać Boze reguły życia. Tak więc wyrzeczenia, podporządkowanie się ostrym regułom pobożności stały się jedyną drogą dostatniego życia. Lecz ten czas jest już przeszłością. 
Od kiedy na naszej ziemi pojawił się Boży Syn, zapanował inny porządek w relacji ze Stwórcą. Ewangelista Jan napisał: „Zakon bowiem został nadany przez Mojżesza, łaska zaś i prawda stała się przez Jezusa Chrystusa” (Jan 1:17). Rozumiemy, że aby znaleźć się pod działaniem łaski, musimy narodzić się na nowo, aby stać się „nowym stworzeniem”, gdyż wówczas „stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe” (2 Kor. 5:17). Możliwe to jest tylko „w Chrystusie”, za sprawą Ducha Świętego, który zamieszkuje w nas od dnia narodzin, aby wprowadzić już nas w nową rzeczywistość łaski.
Już w czasach apostolskich pojawiali się w Kościele Jezusa Chrystusa nauczyciele nawołujący do powrotu do zakonu, który wymagał „zapłaty” za uzyskanie błogosławieństwa. Apostoł Paweł walczył z takimi przejawami lekceważenia łaski i jej dobrodziejstw. Pisał do Galacjan wierzących w Jezusa, zadając im retoryczne pytanie: „Czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą?” (Gal. 3:2). Tendencję do powrotu na drogę zasługiwania na błogosławieństwa nowego życia Paweł nazwał „omamianiem”. Greckie słowo „baskaino” znaczy „oczarować, „zafascynować”. Chodziło tu o wpłynięcie na ambicję słuchaczy.
Obserwuję niepokojącą tendencję nauczania we współczesnym chrześcijaństwie o konieczności zasłużenia na Boże błogosławieństwa. Natomiast Paweł napisał do wierzących w Koryncie, że „obietnice Boże, ile ich było, w nim (w Chrystusie) znalazły swoje "Tak"; dlatego też przez niego mówimy "Amen" ku chwale Bożej” (2 Kor. 1:20). To nie tylko Koryntianie, lecz wszyscy wierzący w Pana Jezusa, w Nim otrzymali wszystkie obietnice, jakie Bóg przeznaczył dla Swoich dzieci. Paweł zadaje znów retoryczne pytanie wierzącym Rzymianom, pisząc o niezachwianej pozycji, jaką Bóg dał nam w Swoim Synu, że Ten „który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego?” (Rzym. 8:32).
Myślenie, że długimi modlitwami, wielodniowymi postami, skrupulatnie odliczanymi dziesięcinami zasłużymy na lepsze błogosławieństwa, niż nam się należą z łaski, jest błędne. Cena, jaką nasz Pan i Zbawiciel zapłacił na krzyżu Golgoty jest pełna. Nic do niej już nie możemy dodać, powiem więcej, nie powinniśmy niczego dodawać, gdyż możemy w ten sposób lekceważyć tę wielką ofiarę.
Takie myślenie reprezentował starszy brat syna marnotrawnego, gdy wyrzucił swemu ojcu: „Oto tyle lat służę ci i nigdy nie przestąpiłem rozkazu twego, a mnie nigdy nie dałeś...” (Łuk. 15:29). Uważał, iż należy mu się coś za taką wierność. Oburzony na miłosierdzie okazane przez ojca młodszemu bratu, który wszystko roztrwonił, stracił błogosławieństwo przebywania w ojcowskim domu. 
Jeśli jesteśmy dziećmi Bożymi, ponieważ przyjęliśmy Pana Jezusa jako swojego zbawiciela, możemy korzystać z Bożej prawdy, która brzmi: „wszystko moje jest twoim” (Łuk. 15:31), o czym zapewniał ojciec swego syna.
Czy musimy płacić, za to, co zostało już zapłacone, i to w sposób doskonały i zupełny? Lecz to nie znaczy, że już nie musimy się modlić, pościć i ofiarować Bogu, z tego, co posiadamy. O tym napiszę późnej.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.