Friday, July 31, 2015

Quo vadis kościele?


W czasie studiów teologicznych bardzo interesowałem się dziejami kościoła. Chciałem jak najlepiej poznać jakie zmiany i w jakim czasie doprowadziły chrześcijaństwo do stanu, jaki ogólnie można było obserwować później  w kościołach historycznych.
Podejmując takie badania można zauważyć, że liturgie i wyposażenia budynków kościelnych przestawały nawiązywać do prostoty, jaka uderza z relacji zawartych na stronach Nowego Testamentu. Czytając opisy z czasów pierwszych dziesięcioleci chrześcijaństwa, można powiedzieć z całym przekonaniem, że życie pierwszych chrześcijan toczyło się wokół Osoby Jezusa Chrystusa. Wierzę, że oni na serio uznawali fakt, iż Głową Kościoła jest Pan Jezus. Osobę Ducha Świętego traktowano tak praktycznie, że niecałe dwie dekady od napełniania Jego mocą, zaprotokołowano jedną z pierwszych decyzji: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my,...” (Dz.Ap. 15:28).  Nawet sprawy administracyjne, jak np. kogo wysłać z misją ewangelizacyjną, podejmowano po wysłuchaniu wpierw zdania, jakie ma Duch Święty (Dz.Ap. 13:2).
Później nastały czasy, gdy biskupi poczuli się panami kościołów. Stworzyli podział na duchowieństwo i laików, czyli świeckich (?). Sami siebie wynieśli na piedestały władzy, próbując swój standard życia dorównać do możnowładców tego świata. Dlatego coraz częściej w życiu wspólnot chrześcijańskich, główną rolę zaczęły odgrywać pieniądze i polityka. Utworzono ogólnoświatową stolicę kościoła, przypisując jej sukcesję apostoła Piotra. Naród był jeszcze niewykształcony, a duchowni posiadali wszelką wiedzę, dlatego udawało się przekonać lud, że przepych bazylik i pałaców kardynalskich jest kontynuacją życia Szymona rybaka i Jezusa, syna cieśli.
Dopiero średniowiecze, gdy duchowieństwo szalało bez opamiętania, zdzierając z biedaków opłaty na odpusty dla dusz przebywającym w wymyślonym na tą okoliczność czyśćcu, zaowocowało protestem Marcina Lutra.
Reformacja wywołała tak wielki szok, że nawet papieże zaczęli zastanawiać się nad tym, czy czasami  nie odeszli za daleko od nauki Pisma Świętego. Podjęto działania prewencyjne, aby nie dochodziło do kolejnych reformacji. W latach 1545-1563 odbył się Sobór Trydencki, na którym powołano do życia kontr-reformację. Miała ona na celu przeciwdziałanie reformacji, przez wprowadzanie odnowy w łonie kościoła rzymsko-katolickiego. Praktycznie polegała ona na utworzeniu najbardziej nienawistnej organizacji tępiącej rodzące się kościoły protestanckie. Reformacja przywróciła nauczanie o zbawieniu z łaski, a nie przez sakramenty udzielane według woli kapłanów rzymskich. Jezuici, zamiast utwierdzania w poprawnym wypełnianiu katechizmu katolickiego, do czego zostali powołani, mordowali heretyków w ramach świętej inkwizycji.
Na przełomie wieków XIX i XX, przez kościoły chrześcijańskie, głównie protestanckie, przetoczyła się fala ożywienia charyzmatycznego. Wpierw na terenie Stanów Zjednoczonych, gdzie chrześcijaństwo było bardziej biblijne niż w Europie, jak przysłowiowe „grzyby po deszczu”, rodziły się niezależne od kościołów historycznych społeczności, kierowane bezpośrednio przez Ducha Świętego. Zwiastowana ewangelia, nawiązując do nauczania apostolskiego, że „każdy bowiem, kto wzywa imię Pana, będzie zbawiony” (Rzym. 10:13), rodziła wiarę w sercach słuchaczy. Ludzie doznawali przebaczenia grzechów z łaski, a nie poprzez przynależność do kościoła.
Obecnie, gdy przyglądam się, w jaką stronę zmierza chrześcijaństwo, zauważam, że dzieje się podobnie jak w pierwszych wiekach, następuje odejście od zasadniczej linii, jaką wyznacza nauka apostolska. Mogę nawet powiedzieć, że jest dużo gorzej, gdyż na początku ogół wiernych nie znał treści Pisma Świętego. Obecnie, każdy posiada po kilka egzemplarzy Biblii w kilku różnych przekładach a do tego mamy dużo lepszy dostęp do tekstów w językach oryginalnych.
Pomimo tego, coraz dalej odchodzi się od wzorców biblijnych. Spotkania wierzących przestają  być zgromadzeniami, na których manifestowane są dary Ducha Świętego, których On udziela, „każdemu z osobna tak, jak chce” (1 Kor. 12:11). Zamiast tego, jak pisze apostoł Paweł: „Kiedy się zbieracie, każdy ma jakiś dar: śpiewania hymnów lub nauczania, lub objawiania tego, co zakryte, lub mówienia językami, lub tłumaczenia. Wszystko niech służy ku zbudowaniu” (1 Kor. 14:26), ustala się programy według najnowszych trendów w „show businessie”. Pastorzy bardziej interesują się lokalnymi potrzebami społecznymi , aby pozyskać jak najwięcej zwolenników, niż potrzebą zwiastowania ewangelii o pokucie i nawróceniu. Ewangelistów zastąpili mówcy motywacyjni, którzy zamiast ewangelii, realizują programy artystyczne.
Jak bardzo do współczesnego kościoła pasuje obraz zboru w Laodycei. Gdy patrzy się na nowoczesny wystrój kaplic nazywanych "mega church", na sceny dla muzyków uzbrojone w najnowszą technikę multimedialną, to można odwołać się do opinii Chrystusa o kościele, który mówi o sobie – „Jestem bogaty; oraz: Wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję, to jednak nie wiesz, że jesteś nędzny, pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi” (Obj. 3:17).
Pan Jezus, będąc nadal Głową swojego Kościoła, który buduje od dnia Pięćdziesiątnicy, stoi poza współczesnymi zborami. Stoi i puka z nadzieją, że ludzie opętani współczesnymi trendami opamiętają się i wpuszczą Go do wewnątrz. Jak aktualne są słowa obawy, jakie wypowiedział Pan Jezus dwa tysiące lat temu: "Czy jednak Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" (Łuk. 18:8).
Aby to mogło się stać, potrzebne jest jedno – zastosowanie się do rady, jakiej Chrystus udzielił zborowi w Laodycei. Pan Jezus wskazał na potrzebę powrotu do wiary, wypróbowanej w ogniu, powrotu do świętości, jaką uzyskać można dzięki krwi Baranka, oraz mieć wzrok pomazany olejkiem Ducha Świętego, abyśmy „wiedzieli, czym jest nadzieja, do jakiej was wezwała, czym jest bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i jak wspaniały jest ogrom Jego mocy względem nas, wierzących, według działania siły Jego potęgi. Tą właśnie mocą działał w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy w niebiosach” (Efez. 1:18-20).
Lecz trzeba mieć uszy, aby usłyszeć „co Duch mówi do zborów” . Niestety, uszy wierzących są przygłuszone mocą głośników, z których leci jazgot dźwięków zgodnych z najnowszymi trendami muzycznymi. Oczy też przygasły, a raczej oślepły od blasku laserów bijących ze scen koncertowych. Dlatego obawiam się, że w tym pędzie za nowoczesnością, wielu nie usłyszy głosu „wołających na pustyni”, lecz popędzi za swoimi ulubionymi pasterzami.
Quo vadis kościele?

Henryk Hukisz

3 comments:

  1. Drogi Katoliku,

    Pozwolę sobie odpowiedzieć na postawione pytanie: "Czy wiesz, po co żyjesz?"
    Wiem, ponieważ Bóg, nasz Stworzyciel, "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1 Tym. 2:4). Naszym celem jest, przyjąć Boże zbawienie.
    Dzieło zbawienia zostało całkowicie wykonane przez Chrystusa na Golgocie, naszym zadaniem jest je przyjąć przez wiarę. Równożędnym celem do przyjęcia zbawienia, jest poznanie prawdy. Prawda jest jedna, jest nią sam Chrystus, który powiedział: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie" (Jan 14:6). Nie ma żadnych pośredników, tylko Chrystus jest Drogą do Ojca.
    Natomiast kościół katolicki, już przed Piusem XII, zamienił dar zbawienia na kawałek ciasta, wmawiając swoim poddanym, że na skutek wypowiedzenia kilku słów przez kapłąna, zamienia się ono w autentyczne ciało Pana Jezusa, i należy je zjeść, aby dostąpić zbawienia.
    Po drugie, odrzucił Prawdę, o czym mówił Chrystus: "I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali" (Mar. 7:13).
    Cała nauka kościoła katolickiego jest tak prawdziwa, jak kolorowe zdjęcie z 1932 roku, ukazujące cud podniesienia (załączone na twoim blogu).

    Apostoł Paweł powiedział: "wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych" (Dz.Ap. 17:30,31).

    Moje pytanie brzmi: "Czy przyjąłeś dar zbawienia, jakie Bóg daje z łaski, i odrzucasz wszelką nieprawdę, aby uznać jedynie to, co Bóg nam objawia w Biblii?"

    ReplyDelete
  2. Drogi Autorze, jeśli uważasz że powstanie duchowieństwa nastąpiło "później" powinieneś ponownie (tym razem dokładniej) przeczytać Nowy Testament, a zwłaszcza Listy Pawła.
    Aby dowiedzieć się na czym polegała kontrreformacja, wystarczy lektura książki do historii...

    ReplyDelete
  3. No cóż... Odpowiedzi od Pana Katolika się raczej nie doczekamy...

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.