Wednesday, August 5, 2015

Denominacjonalizm

 Denominacjonalizm – zanim gładko wypowiesz ten wyraz, poczujesz ból wykręcanego języka. Można go bowiem umieścić obok popularnych określeń stołu bez nóg, tańczącej panienki z Konstantynopola, czy brzmiącego żuczka w zamojskim powiecie.
Z reguły, gdy chcemy użyć jakieś słowo, szczególnie mało znane, powinniśmy wpierw poznać jego znaczenie. Jednym z takich wyrazów jest „denominacja”, oraz pochodzące od niego określenie zjawiska, jakie dotyczy przynależności ludzi do róznych denominacji, czyli "denominacjonalizm". W środowisku ludzi ewangelicznie wierzących szerzą się częto opinie, że denominacji należy unikać jak ognia piekielnego. W ustach niektórych przeciwników wszelkich denominacji, to słowo brzmi złowieszczo, więc na wszelki wypadek, wypowiadają je jedynie w koniecznych sytuacjach.
Co to jest denominacjonalizm i denominacja?
Osobiście, najczęściej posługuję się Słownikiem Języka Polskiego PWN. Gdy chciałem poznać znaczenie słowa „denominacjonalizm”,  nic nie znalazłem w tym słowniku. Natomiast, gdy wpisałem w Google, na pierwszym miejscu pojawił się link, pod którym pan Czesiu z Kalifornii wyjaśnia czym jest ta zawiłość. W oparciu o objawienia niejakiego Krisa Vallottona, opisane w „Ulewnym deszczu” nasz rodak tłumaczy, że denominacjonalizm opiera się na hierarchiach, które „najcześciej tworzą sie poprzez porządek dziobania. A w kurniku kurczaki organizują swoją społeczność dziobiąc sie nawzajem aby ustalić, który z nich jest najsilniejszym kurczakiem, który najsłabszym, oraz na jakich szczeblach hierarchi znajdują sie wszystkie pozostałe (z blogu pana Czesia). Ponieważ nikt nie chce być dziobany, dlatego lepiej jest unikać wszelkich denominacji, które funkcjonują w denominacjonalizmie. Domyślam się, że skoro książka „Ulewny deszcz” została wydana w języku polskim, stąd też wzięła się niechęć do denominacji w naszym kraju.
Natomiast słowo „denominacja” znjaduje się już w naszym słowniku językowym. Gdy go wpiszemy w odpowiednie okienko na stronie <www.sjp.pwn.pl/szukaj>, znajdziemy wiarygodne wyjaśnienia. I tak, po pierwsze, denominacja, to nic innego, jak «wymiana pieniędzy związana ze zmianą nazwy lub z obniżeniem nominału». Na pewno nie o to chodzi osobom walczącym z denominacjami, bo przecież nikt nie lubi obniżenia nominału na posiadanych banknotach. Po drugie, denominacja znaczy nic innego, jak «nazwanie czegoś lub kogoś inną nazwą». O to też chyba nie chodzi przeciwnikom tego pojęcia, ponieważ jest rzeczą normalną, że coś lub kogoś nazywamy nieraz inaczej.
Dobrze, że istnieje jeszcze jedno znaczenie tego tajemniczego słowa. Powszechnie poważany słownik wyjaśnia, że denominacja, to również «w Europie Zachodniej: grupa religijna, która oddzieliła się od macierzystej organizacji religijnej; w USA: każda grupa wyznaniowa». I tu pojawia się nowy problem, ponieważ jak to zwykle bywa, „punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia”. Jeśli ktoś mieszka w Europie Zachodniej, to denominacji doszuka sie w grupie religijnej, jaka wyłoniła się z kościoła ogólnie uznawanego za kościół. Natomiast w USA, wystarczy być w dowolnej grupie religijnej, i już się jest winnym przynależenia do denominacji. A co mają zrobić mieszkańcy Europy Wschodniej, czy teraz, zjednoczonej w UE i pod inną szerokością geograficzną? Pozostawiam pytanie bez odpowiedzi, gdyż to wiarygodne źródło informacji, milczy na ten temat.
Oczywiście, możemy kontynuować nasze poszukiwania, aby dowiedzieć się jak najwięcej, czym tak na prawde jest denominacja. Nie powinniśmy używać słów, których znaczenia nie znamy, aby nie popełnić grzechu, o jakim mówił pan Jezus – „że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mat. 12:36). Jeśli ktoś zarzeka się, że nikt nie przekona go, aby należał do jakiejś denominacji, albo w denominacji widzi odstępstwo od wiary i pobożności, porównując ją do Antychrysta, to sądzę, że wie, co mówi.
Inne źródła, gdzie możemy znaleźć wyjaśnienie tego określenia, podają bardzo różne znaczenia. Katolickie środowiska, pod pojęciem denominacji rozumieją wszystkie inne wyznania chrześcijańskie, uważając je najczęściej za sekty. Protestanci, chyba najbardziej poważnie traktują denominacje, jako związki wyznaniowe, skupiające ludzi wierzących wokół jednakowego rozumienia doktryny biblijnej. Według Wikipedii, denominacja, to „określenie wspólnoty religijnej, posiadającej odrębną podmiotowość określoną przez własną nazwę, naukę i strukturę.
Więc, czym jest denominacja? Czy jest wrogiem prawdziwej pobożności i należy unikać jej, jak zła, które nie pozwala przeżywać Boga w wolności?
Osobiście uważam, ze denominacja, w pojęciu religijnym, jest określeniem wskazującym na pewną stabilizację ruchu religijnego, Każdy taki ruch, w fazie początkowej, nie posiada wyraźnie zdefiniowanych zasad wiary. Nie posiada struktury organizacyjnej, jaka tworzy się w miarę powstawania potrzeb wynikających z naturalnych uwarunkowań życia.
Spójrzmy na pierwszych chrześcijan. Księga Dziejów Apostolskich i Listy Pawła pokazują nam, że dopiero po pewnym czasie, gdy pojawiały się problemy w pierwszych zborach, zaczęto porządkować życie w społeczności uczniów Chrystusowych.
Czytamy, że gdy „liczba uczniów wzrastała, wszczęło się szemranie hellenistów przeciwko Żydom, że zaniedbywano ich wdowy przy codziennym usługiwaniu” (Dz.Ap. 6:1). Dwunastu apostołów, których Pan  Jezus wyznaczył do organizowania życia wśród wierzących, zwołali wszystkich, i wyznaczyli diakonów, aby zajęli się powstałym problemem. Oni natomiast, orzekli: „my zaś pilnować będziemy modlitwy i służby Słowa” (w. 4). Po kilkunastu latach, gdy już powstało wiele zborów, a przynależący do nich chrześcijanie z różnych środowisk, mieli odmienne zdania na temat życia i pobożności, zwołano w Jerozolimie pierwszy powszechny (katolicki) synod Kościoła. Postanowiono wówczas, jak zapisał Łukasz: „Duch Święty i my” (Dz.Ap. 15:28), aby we wszystkich zborach Pańskich przyjęto jednakowe zasady życia.
Apostoł Paweł, oprócz nauczania po zborach i poprzez listy, wprowadzał te i inne postanowienia starszych, aby ludzie, którzy deklarują się jako chrześcijanie, wierzyli tak samo i postępowali zgodnie z przyjętymi zasadami. Te zasady nie dotyczyły jedynie zwyczajów postępowania, lecz również porządku podczas wspólnych zebrań. Paweł, gdy dowiedział się, że w zborze korynckim jest bałagan, napisał: „Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu” (1 Kor. 14:26). Czyżby ograniczał swobodę działania Ducha Świętego? Absolutnie nie, gdyż Bóg „nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju. Jak we wszystkich zborach świętych” (w. 33).  A to już brzmi, jak regulacja obowiązująca w całym Kościele. Czyż nie jest to znamieniem denominacji, w której obowiązują te same raguły działania?
Paweł stwierdził, że w zakresie doświadczania działania Ducha Świętego podczas wspólnych zebrań, „wszystko niech się odbywa godnie i w porządku” (1 Kor. 14: 40). W języku greckim, porządek, to słówko „taksis”, które znaczy „ustalona reguła, przekazywana sukcesywnie do przestrzegnaia”.
Obawiam się, że u wielu współczesnych chrześcijan, w tym  momencie rodzi się bunt. Bo przecież nikt nie ma prawa ograniczać ich wolności w Duchu. Tylko, że Duch Święty, będąc Bogiem, lubi porządek.

A może zła należy upatrywać w patologiach, jakie szerzą się w różnych denominacjach, a nie w nich samych?

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.