Monday, October 7, 2013

Prawie chrześcijanin?



 Z pewnością słyszeliśmy już niejedno kazanie na temat określenia, jakie padło z ust króla Agryppy podczas przesłuchania apostoła Pawła. Sam również niejednokrotnie zwiastowałem Słowo Boże w oparciu o tą wypowiedź, jaką znajdujemy w Dziejach Apostolskich 26:28. Dzisiaj chcę do niej powrócić, zachęcony kazaniem mego przyjaciela, jakie miałem przyjemność wysłuchać wczoraj dzięki internetowi.
Pisałem wcześniej na tym blogu na temat błędnego pojęcia, z jakim nieraz się spotykamy, a mianowicie, że można być powierzchownie odrodzonym, co nie jest możliwe. Biblia uczy nas wyraźnie, że dzieła Boże są doskonałe i dokończone, i takim jest narodzenie się na nowo. Jest to akt łaski Bożej, i tak jak cała ofiara Chrystusa jest doskonała, tak i narodzenie się do Królestwa Bożego jest dziełem kompletnym.
Istnieje jednak możliwość stania się „prawie chrześcijaninem” i obawiam się, że zbyt często mamy do czynienia z takim stanem wielu, którzy uważają się za wierzących w Pana Jezusa.
Apostoł Paweł, gdy stanął po raz kolejny przed sądem tego świata, aby bronić swojej wiary w Chrystusa, dał świadectwo o Bożej łasce i mocy, która przemieniła jego życie. Gdy doszedł do wskazania na Tego, kto dokonał tej przemiany, gdy powiedział: „że Chrystus musi cierpieć, że On jako pierwszy, który powstał z martwych” (DzAp. 26:23), namiestnik prowincji Festus przerwał Pawłowi, posądzając go o szaleństwo. Ponieważ głównym przesłuchującym był król Agryppa, który był „obeznany ze wszystkimi zwyczajami i spornymi zagadnieniami żydowskimi” (w. 3), Paweł zwrócił się do niego w retorycznym pytaniu: „Czy wierzysz, królu Agryppo, prorokom? Wiem, że wierzysz” (w. 27). W tym momencie padły te znane do dziś słowa: „Niedługo, a przekonasz mnie, bym został chrześcijaninem” (w. 28).
Pastor w kazaniu, które wspominam na początku, przywołał trafną ilustrację sprzed dziesięciu lat. Na początku lutego 2003 roku prom kosmiczny Columbia prawie powrócił na ziemię, zabrako kilkunastu minut do bezpiecznego wylądowania. Kilka tysięcy lat temu, zdarzyło się coś podobnego, z tym, że dotyczyło tylko jednej osoby. Bóg nakazał Lotowi opuścić grzeszne miasto Sodomę, ponieważ postanowił zniszczyć je całkowicie. Wyrok był nieodwołalny, miasto musiało zginąć wraz ze wszystkimi mieszkańcami z powodu ich grzesznego życia. Bóg nie żartował, chociaż z początku tak się wydawało zięciom Lota, lecz powiedział wyraźnie: „Ratuj się, bo chodzi o życie twoje; nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się w całym tym okręgu; uchodź w góry, abyś nie zginął” (1 Moj. 19:17). Lot wyprosił u Pana łaskę ukrycia się w pobliskich górach,  w niewielkim miasteczku – „Pozwól mi, proszę, tam uciekać. Choć jest ono małe, w nim ocalę życie” (w. 20). Ponaglani przez Bożych posłańców, byli już w drodze. Nie wiemy jak daleko uszli, może brakowało kilkunastu minut marszu, aby schronić się za murami tego miasteczka, w którym Bóg zapewnił im bezpieczeństwo, mówiąc: „Nie zniszczę tego miasta, o którym mówiłeś” (w. 21). I wtedy stało się to, czego nikt nie przewidział – „żona Lota obejrzała się za siebie i stała się słupem soli” (w. 26).
Czyżby Bóg był aż tak surowy w Swoich wymaganiach, że za jedno spojrzenie wstecz zesłał tak straszną karę? Podobnie było w raju, za ugryzienie jednego owocu, Bóg pokarał Adama i Ewę śmiercią i wygnaniem. Dlaczego? Przecież mógł postraszyć i pozwolić im wrócić do tego wspaniałego ogrodu, który dla nich uczynił. Jednak tak się nie stało, ponieważ Bóg jest tak święty, że nic nieczystego nie może znaleźć się w Jego obecności. Jego świętość i sprawiedliwość wymagają, aby człowiek zdecydował się na wybór – albo Bóg, albo pozostać Jego nieprzyjacielem. Nie ma szarej strefy dla prawie przekonanych do Boga. Król Agryppa zdawał sobie sprawę z tego, że w tym, co Paweł mówił coś jest, lecz wolał pozostać na pozycji „prawie” wierzącego w Boga
Często miałem sytuacje, gdy wyjaśniłem osobom pytającym o różnice pomiędzy moją wiarą w  Boga, a powszechnie uznawaną w naszym kraju, starałem się wskazać na wiele z nich. Na przykład, gdy mówiłem, że chrzest jest potwierdzeniem posiadania osobistej wiary w Pana Jezusa i jest udzielany na podstawie decyzji osoby wierzącej, przyznawano mi rację, że tak powinno być. I na tym kończyła się rozmowa, gdyż rozmówca, prawie przekonany o słuszności biblijnej nauki na ten temat, odchodził, pozostając przy swojej tradycji chrzczenia niemowląt. Takich przykładów można byłoby mnożyć, lecz nie o to chodzi, aby kogoś przekonać i zmusić do podjęcia decyzji.
Chrześcijaninem staje się z łaski, jakiej Bóg udziela człowiekowi, który uznaje swoją grzeszność, a zarazem swój los odłączenia od Boga na wieki. Gdy apostoł Piotr wygłaszał swoje pierwsze kazanie w Dniu Pięćdziesiątnicy, słuchający go uważnie Izraelici zrozumieli na czym polega ewangelia, jaką zwiastował. Zawołali wówczas z głębi swych serc: „Co mamy czynić, mężowie bracia?” (DzAp. 2:37). Oni nie powiedzieli, że są prawie przekonani, i muszą jeszcze poradzić się swoich duszpasterzy i rodzin, aby ewentualnie uwierzyć w Chrystusa. To wołanie było wynikiem pragnienia, jakie w ich sercach wzbudzio głoszone Słowo Boże.
Podobnie postąpił bardzo pobożny faryzeusz o imieniu Saul, gdy Jezus zatrzymał go w drodze do Damaszku. Później, już jako Paweł, zaświadczył, że „gdy się upodobało Bogu, który mnie sobie obrał, zanim się urodziłem i powołał przez łaskę swoją, żeby objawić mi Syna swego, abym go zwiastował między poganami, ani przez chwilę nie radziłem się ciała i krwi” (Gal. 1: 15,16).
Gdy człowieka dotyka łaska Boża, gdy uświadamia sobie, jak wielką miłość Bóg mu okazuje, że „będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego” (Rzym. 5:10), to nie radzi się nikogo, nawet własnego ciała, lecz z radością przyjmuje w pełni łaskę narodzenia się na nowo. Nie połowicznego, lecz całkowitego narodzenia, tak, aby Duch Święty mógł zamieszkać w oczyszczonym krwią Baranka naczyniu, które staje się nowym stworzeniem.
Apostoł Paweł w natchnieniu Ducha Świętego napisał, że „jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe” (2 Kor. 5: 17). Nie można być do połowy w Chrystusie, nie można być prawie w Chrystusie. Albo jest się w Chrystusie, albo nadal pozostaje w starej naturze, nad którą wisi wyrok wiecznej śmierci.
Dlatego Pan Jezus ostrzega – „Wspomnijcie żonę Lota” (Łuk. 17:32), która była przecież na dobrej drodze do miasta schronienia, lecz do niego nie doszła, gdyż była jedynie prawie uratowana.

A ty, czy poszedłeś, czy poszłaś za Chrystusem "na całego", czy tak prawie?
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.