Sunday, March 24, 2013

Radykalne zbawienie



 Kiedy byłem jeszcze młodym chłopakiem, zapamiętałem pewną scenkę, jaka wydarzyła się podczas nabożeństwa w poznańskim zborze. Prowadzącym to zgromadzenie był mój tata, ja byłem jeszcze tylko obserwatorem. Podczas zbierania kolekty, zbór śpiewał pieśń „Wszystko Tobie dziś oddaję...”. Po zakończeniu tego nabożeństwa, do taty podszedł pewnien starszy zborownik, prosząc aby już więcej nie podawał tej pieśni w takiej sytuacji, gdyż starając się być prawdowmównym, pozostawał bez środków na bilet tramwajowy, aby wrócić do domu. 

Przypomniałem sobie tę historię dużo później, gdy prowadząc nabożeństwo tutaj, chciałem zaproponować tę samą pieśń. Przez chwilę zastanawiałem się nad wyborem tej, czy kolejnej, jaka znajdowała się w śpiewniku – „Prócz liści nic...” Na wszelki wypadek, podałem zupełnie inną pieśń do zaśpiewania podczas zbierania kolekty.

Czy zastanawiamy się zawsze nad słowami, jakimi zwracamy się do innych, a do Boga przede wszystkim? Czy gotowi jesteśmy oddać wszystko dla Pana, bo przecież zbawienie mamy za darmo, z łaski. A jednak, zbawienie o jakim czytamy w Biblii, nie jest tanie, gdyż za nie została złożona najbardziej drogocenna ofiara – bezgrzeszne życie Jezusa Chrystusa.

Autor listu do Hebrajczyków przestrzega czytelników przed zbyt lekkim traktowaniem zbawienia słowami: „jakże my ujdziemy cało, jeżeli zlekceważymy tak wielkie zbawienie?” (Hebr. 2:3). Za przykład podaje nieposłuszeństwo narodu wybranego, który nie wszedł do Bożego odpocznienia pomimo znajomości Jego obietnic, gdyż „słowo usłyszane nie przydało się na nic, gdyż nie zostało powiązane z wiarą tych, którzy je słyszeli” (Hebr. 4:2)

Jezus stawiał zdecydowane warunki chętnym naśladowania Go w tym życiu. Powiedział bez ogródek: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mat. 16:24). Nieco wcześniej powiedział, że „kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien” (Mat. 10:38)

Wcale nie chodziło o wzięcie krzyża w postaci małego medaliku powieszonego na szyi lub wpiętego w klapę marynarki. W czasie, gdy Chrystus wypowiadał te słowa, wzięcie krzyża kojarzyło się z jednym – z pójściem na miejsce egzekucji. Krzyż w tamtym czasie był zdecydowanie kojarzony z szubienicą, a nie z dekoracją.

Chrystus zostawił nam przykład, bardzo osobisty. Apostoł Paweł, po spotkaniu się z Nim osobiście na dordze do Damaszku, poznał całą prawdę o zbawieniu. Pisząc później do wierzących, zwracał im uwagę na koszt zbawienia, które otrzymali przez wiarę. Pisał o Chrystusie, który „chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Filip. 2:6-8). Pisał o tym jako przykład do naśladowania, gdyż powinniśmy być takiego samego usposobienia.

Nie znaczy to wcale, że mamy kupić nasze zbawienie za wszystko, co posiadamy. Chociaż można taki wniosek wysunąć z przypowieści o skarbie ukrytym w roli, który, gdy człowiek znajduje,  „sprzedaje wszystko, co ma, i kupuje oną rolę” (Mat. 13:44). Prawda płynąca z tego podobieństwa wskazuje na gotowość oddania wszystkiego, aby w pełni korzystać z dobrodziejstw Królestwa Bożego. Jezus powiedział, że jeśli pójdziemy za Nim, jak owce za pasterzem, to będziemy mieć życie obfite w Jego błogosławieństwa (Jan 10:10)

Wielkość zbawienia plega na tym, że mamy w nim wszystko, co jest potrzebne do życia. Jezus wielokrotnie zapewniał, że jeśli w Nim będziemy trwać, to wydamy wiele owocu, gdyż, jak powiedział: „beze mnie nic uczynić nie możecie” (Jan 15:5). Dlatego powinniśmy zrezygnować ze wszystkiego, oddać wszystko, aby w pełni korzystać z tego wielkiego zbawienia. Nic z nas, wszystko z łaski, gdyż Jego dobroć przewyższa wszystko.

Nieraz wydaje się nam, że powinniśmy zapracować naszą gorliwością, postami, modlitwami, dziesięcinami na Boże obietnice. Jeśli już na coś zasłużymy, to nie będzie z łaski, lecz zapłatą. Sprawiedliwy żyje z wiary, jak izraelita podczas wędrówki przez pustynię. Codziennie wychodził poza obóz z wiarą, że uzbiera wystarczającą ilość manny, tyle ile potrzebuje na przeżycie, ani za mało, ani za dużo. Bóg, który troszczy się o kwiaty i o ptaki, wie co potrzebujemy, i ile. Jego Syn powiedział: „szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mat. 6:33)

Niestety, często boimy się oddać wszystko, bojąc się, że nie wystarczy nam na zabezpieczenie naszych codziennych trosk. Musimy mieć, chociażby na przysłowiowy bilet na tramwaj, dlatego tak trudno jest oddać wszystko dla Pana.

Jeśli nie oddamy wszystkiego, nie zdobędziemy się nigdy na pełne zaufanie Bogu. Jezus podniósł tę kwestię do poważnego wyboru mówiąc: „żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzieć będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie” (Łuk. 16:13)

Chciwi faryzeusze, gdy usłyszeli te słowa, naśmiewali się z Chrystusa. A jak my się zachowujemy? Może nie śmiejemy się, lecz jeśli nie oddamy wszystkiego, to czy możemy w pełni korzystać z „tak wielkiego zbawienia”?

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.