Monday, December 24, 2012

Święta czy Chrystus?

Narodziny Chrystusa, to Logos wcielony, Emmanuel, Zbawiciel świata, prawdziwa światłość, chleb z nieba, Pasterz, Lekarz, Nauczyciel, Pan panów i Król królów. Można byłoby w nieskończoność określać wielkość Osoby, która pojawiła się wśród ludzi na tym świecie.
Niestety, to czym żyje większość ludzi w tym świątecznym okresie, to choinka, prezenty, pytanie o to, co postawić na wigilijnym stole, to dowodzenie, który dzień jest lepszy do święcenia, lub czy w ogóle tę pamiątkę obchodzić. Niedawno usłyszałem, że święta Bożego Narodzenia bez Chrystusa, bez względu na to, jak uroczyście są obchodzone, tak na prawdę, nie są w ogóle świętami - i z tym się zgadzam całkowicie.
Nie mam zamiaru wytaczać ciężkich armat, aby powalać na ziemię tradycyjne zwyczaje świąteczne, których narosło tak wiele, że nie wystarczyłoby arsenału całego świata, aby tego dokonać. Zostawiam tę działkę kilku wytrwałym rycerzom teologicznej poprawności. Wiem, że znów do mojej skrzynki emailowej wpłynie kilka artykułów dowodzących, że to nie w grudniu narodził się Pan, że choinka jest elementem pogańskim i w ogóle..., lepiej byłoby w tym czasie pójść na ryby.
Chcę jedynie odpowiedzieć na tytułowe pytanie, co jest ważniejsze. Oczywiście, że Chrystus, nie ma wątpliwości, lecz czy obok Chrystusa jest jeszcze miejsce na cokolwiek z tradycyjnych elementów świątecznych? To, czy w ogóle i na ile możemy świętować, powinniśmy już odpowiedzieć osobiście, licząc się ze zdaniem całej rodziny, bo jednakowoż, są to święta rownież rodzinne, co jest dobrym zwyczajem.
Apostoł Paweł, jeden z njwiększych teologów chrześcijańskich, do tego najbardziej biblijny w swoim nauczaniu o Chrystusie, zapisał dla potomnych wiele wspaniałych określeń Osoby Jezusa Chrystusa. Nie będę cytować wszystkich, lecz przynajmnej kilka bardziej znaczących.
Jedno z lepszych określeń celu przyjścia na ten świat Boga wcielonego w Syna Człowieczego znajduję w Liście do Galacjan. Ten list ma szczególne znaczenie w teologii pawłowej, ponieważ ukazuje w nim wyższość Chrystusa nad Zakonem. Dotychczas, jedynym sposobem, a raczej próbą podejścia bliżej do Boga, był cały szereg praw i przepisów, których złamanie groziło śmiercią, natychmiastową lub naturalnym pozostaniem w skutku grzechu. W tym liście czytamy: „lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi, aby wykupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili” (Gal. 4:4,5).
To jedno zdanie zawiera całą prawdę o narodzinach i celu, w jakim Bóg przyszedł do nas w Swoim Synu. Podane jest określenie czasu, bo chociaż wieczny Bóg nie jest ograniczony czasem, to jednak działa w określonym czasie. Gdy czas się wypełnił, to znaczy, gdy nastał najodpowiedniejszy moment z całej historii tego świata, Bóg zadziałał, sprawił coś, co zmieniło bieg tej historii.
Narodziny Chrystusa, to nie jakieś lokalne zdarzenie w odległej prowincji Imperium Rzymskiego. Myślę, że nie przesadzę, jeśli użyję określenia, że to wydarzenie jest porównywalne do cudu stworzenia - gdy Bóg rzekł Słowo i stało się!
Biblia opisuje nam kilka doniosłych wydarzeń, które występują w lini czasowej historii świata jak potężne kamienie milowe. Pierwszym, jest samo stworzenie świata. Bóg występuje w trzech Osobach, aby ukazać nam potęgę tego dzieła. Czytamy na samym początku Biblii - „Na początku stworzył Bóg (...), a Duch Boży unosił się (...), i rzekł Bóg” (1 Moj. 1:1,2,3). 
Niewątpliwie, kolejnym doniosłym wydarzeniem było wybranie jednego narodu, któremu Bóg powierzyył dzieło objawienia swojej wielkości i troski o człowieka. Gdy nastał właściwy czas, Bóg pojawił się w gorejącym krzaku na pasterskim polu, aby namaścić Mojżesza do dzieła wybawienia Izraela z niewoli. Bóg występuje tutaj znów w trzech osobach, Mojżesz poznał najpełniejsze ze wszystkich imion Boga, jakie On nam objawił – „Jestem, który jestem” (2 Moj. 3:14). Chrystus był cały czas obecny w tym dziele wybawienia, o czym pisał apostoł Paweł, gdy wyjaśniał drogę, jaką Izraelici szli i pili wodę ze skały - „a skałą tą był Chrystus” (2 Kor. 10:4). Oczywiście, Duch Święty był cały czas obecny, a szczególnie wypełniał serce Mojżesza.  A gdy zaistniała potrzeba powołania siedemdziesięciu starszych, Bóg rzekł: „wezmę nieco z Ducha, który jest w tobie, i włożę w nich” (4 Moj. 11:17).  
Gdy znów wypełnił się czas, gdy w Bożym kalendarzu zbliżył się moment, o jakim Bóg nieustanie myślał, aby zmiażdżyć głowę, tego który zwiódł człowieka, Ten, który zawsze Jest, JAHWE, postanowił znów zadziałać. Do pewnej niewiasty w Nazarecie, o pięknym hebrajskim imieniu Miriam, co na nasz język wykłada się Maria, przyszedł Boży posłaniec z niezwykłą wiadomością, że panna (wówczas oznaczało to samo co dziewica), ma urodzić dziecko. Na pytanie, jak to jest możliwe, Maria usłyszała: „Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego zacieni cię. Dlatego też to, co się narodzi, będzie święte i będzie nazwane Synem Bożym.” (Łuk. 1:35). Apostoł Jan, opisując to wydarzenie, użył bardziej teologicznych wyrażeń, pisząc o  Tym, który jest od początku, że „Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy.” (Jan 1:14). A stało się to wszystko, ponieważ  „u Boga żadna rzecz nie jest niemożliwa” (Łuk. 1:37).
Bóg w całej pełni objawił się wśród ludzi. Apostoł Paweł, jak już wspomniałem wcześniej, pisał o tym wielokrotnie. W liście do wierzących w Kolosach apostoł użył mocnych określeń, że Ojciec, „który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów, jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia” (Kol. 1:13-15).
Ten Chrystus, który narodził się w cudowny sposób z dziewicy, jest Tym, w którym „zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane, On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia boskości.” (Kol. 1:16-19). On narodził sie w jedynym celu, aby „przez Niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego.” (w. 20).
Wobec wielkości tej Osoby, która narodziła się w Betlejemskim żłobie, wszystko inne, cały Zakon i prorocy, wszystkie choinki świata i najpiękniejsze kolędy, są jedynie odległym cieniem.
Gdy widzimy światło, to nawet nie zauważamy cienia, który z pewnością istnieje. Tylko, czy warto jest o nim mówić?
Święta, czy Chrystus?  Apostoł Paweł, który napisał: „ rzeczywistością natomiast jest Chrystus.” (Kol. 2:17) podpowiada nam poprawną odpowiedź: "Albowiem z Niego i przez Niego i ku Niemu jest wszystko; Jemu niech będzie chwała na wieki. Amen!" (Rzym. 11:36).
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.