Saturday, March 31, 2012

Błogosławiona cichość

„Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię.” (Mat. 5:45) 
Cichość, to cecha charakteru człowieka, jakiego dziś nie znajdziesz na liście bohaterów. Współcześnie liczy się ten, kto ma siłę przebicia, kto potrafi rozpychać się łokciami, aby dojść do zamierzonego celu. Świat stawia im pomniki, w podręcznikach jak osiągać sukces, stawia się takich ludzi za wzór. Według słownika, za cichego uważa się człowieka, który nie zwraca na siebie uwagi otoczenia, jest skromny, małomówny, skłonny do ustępstw. Jest cichy jak trusia, potulny jak baranek.
Pamiętam z dzieciństwa piosenkę o strumyku, co to płynął przez zielony las.  W refrenie powtarzają się słowa „Cicha woda brzegi rwie, nie wiesz nawet, jak i gdzie, bo nikt nie zna metody, by się ustrzec cichej wody”. Jednak nawet cichy, swoją wytrwałością potrafi coś osiągnąć. Lecz czy w czasie wielkiego pośpiechu, cichość może być zalecana jako skuteczna metoda osiągnięcia czegokolwiek w życiu? Zdaje się, że nie ma dziś miejsca dla ludzi cichych i łagodnych, a jednak słowa Jezusa są ponadczasowe.
Biblia jest Bożą księgą dla ludzi w tym świecie i zawiera wskazówki jak żyć według zasad innego świata, według praw Bożego Królestwa. Kazanie na Górze, nazywane nieraz „konstytucją Królestwa Niebieskiego”, podaje wiele zasad właściwego postepowania, jakie obowiązuje tych, którzy uczynili Boga Swoim Panem. Słowa Jezusa nie są dobrą radą, lecz regułą życia.
Osiem błogosławieństw, jakimi Chrystus rozpoczął to niezwykłe kazanie, to podstawowe wskazania, jakimi mamy być. Takie życie zademonstrował nam sam Chrystus, do takich przykładow możemy odwołać się, czytając tę wspaniałą księgę. Boży mężowie i niewiasty, nie robili wokoło siebie szumu, nie wystawiali na pierwszą linie siebie samych. Wielu z nich nawet wymawiało się, że sa albo za młodzi, albo niezbyt dysponowani do zadań, jakie Bóg przed nimi stawiał.
Psalmista Dawid zachwalał cichość i pokorę, pisał: „Lecz pokorni odziedziczą ziemię i rozkoszować się będą obfitym pokojem.” (Ps. 37:11)  Dziś, niejeden doradca podpowiadałby Dawidowi, aby głośno wyznawał „jestem królem, jestem królem”. Ten sługa „według serca Bożego” pokornie czekał na Boży czas, pozwolił przeganiać się po pustyni judzkiej, szukał sprzymierzeńców wśród opuszczonych. „I zgromadzili się wokół niego wszyscy ludzie uciśnieni i wszyscy zadłużeni oraz wszyscy rozgoryczeni, a on został ich przywódcą.” (1 Sam. 22:2)  Jedynym oparciem w każdej sytaucji był Bóg, na Niego mógł zawsze liczyć. Kiedy zdarzyło się, gdy powrócili do miasteczka Syklag, w którym znajdował się ich dobytek i rodziny, zastali jedynie zgliszcza, a rodziny zostały uprowadzone. Nawet ci, którzy deklarowali swą przyjaźń Dawidowi, stanęlli przeciwko niemu, obwiniając go za powstałą sytuację. Dawid jednak „pokładał zaufanie swoje w Panu, swoim Bogu.” (1 Sam. 30:6) Bóg pozwolił mu odebrać spowrotem, to co należało do niego, dlatego Bogu zawdzięczał wszysto, co miał.
Gdy w innej sytuacji, pokonawszy Filistyńczyków, odwiecznych wrogów Izraela, Dawid zapragnął napić się wody. Jeden z wojowników udał się do studni betlejemskiej, która znajdowała się po stronie filistyńskiej i kiedy podał wodę Dawidowi, ten nie śmiał jej przyjąć, widząc jak wielkie ryzyko zostało podjęte dla jej zdobycia. Wolał oddać ją na „ofiarę laną dla Pana” (2 Sam. 23:16)
 Salomon natomiast uważał cichość i pokorę za mądrość i skarb – „Nagrodą za pokorę i bojaźń Bożą jest bogactwo, cześć i życie.” (PrzSal. 22:4)  Chociaż mógł mieć wszystko, czego zapragnął, i chociaż doświadczył sławy i bogactwa, zostawił znaną maksymę życiową: „Wszystko to jest marnością i gonitwą za wiatrem i nie daje żadnego pożytku pod słońcem.” (Kaz.Sal. 2:11)  Ten mądry król, nie tylko z przysłowia, lecz posiadający mądrość praktyczną, Salomon zostawił nam wiele wspaniałych wskazówek. Końcowa nauka została wyrażona w słowach: „Bój się Boga i przestrzegaj jego przykazań, bo to jest obowiązek każdego człowieka. Bóg bowiem odbędzie sąd nad każdym czynem, nad każdą rzeczą tajną - czy dobrą, czy złą.” (Kaz.Sal. 12:13,14) 
Na nic nasz spryt, nawet posiadane przymioty przywódcze, czy inne uzdolnienia prowadzące wprost do sukcesu. U Boga liczy się właściwe nastawienie serca. „Ofiarą Bogu miłą jest duch skruszony, Sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże.” (Ps. 51:19)
Jezus jest, i zawsze będzie najlepszym przykładem życia. Przyszedł w uniżeniu, nie po to, aby Mu służono, lecz aby nam służyć. Już prorok Izajasz zapowiadał Jego przyjście, dając wyraźny znak rozpoznawczy: „Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego.” (Izaj. 53:2,3)  
Dlatego wielu Go nie rozpoznało - spodziewali się kogoś wielkiego, widocznego na społecznym horyzoncie – a on był z Nazaretu, o którym mówiono: „Czy z Nazaretu może być coś dobrego?”  (Jan 1:46)   Lecz nie po to On przyszedł, aby zostać obwołanym królem. Nawet raz, gdy już szykowano „tron”, On odszedł na miejsce ustronne. Tak bardzo lubił tę samotność nocy, czy wczesnego poranka, gdy mógł w ciszy wtulić sie w objęcie Ojca i wsłuchać sie w rytm Jego serca. To dawało Mu siłę i odwagę w ciągu dnia, gdy spotykał ludzi, do których przyszedł z Dobrą Nowiną o Królestwie nie z tego świata.
Jezus wiedział, że Jego naśladowcy muszą wybrać tę samą ścieżkę życia, aby doświadczać tego samego błogosławieństwa. Dlatego wzywał do naśladowania, mówiąc bez ogródek, jaki los sobie gotują tym wyborem. Mówił wprost: „I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego, ale kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Mat. 10:22)
Aby pójść za Jezusem, nie wystarczy wstępować w Jego ślady, zachowując siebie samego. Człowiek taki jaki jest, grzeszny i upadły w swojej naturze, nie pasuje do swiętych stóp Chrystusa. Musi uczynić coś więcej, musi wziąć swój krzyż, nie krzyżyk na łańcuszku, lecz krzyż, który znaczy „śmierć dla siebie samego”. „I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien.” (Mat. 10:38)  Dalej Jezus wymaga, to nie opcja, lecz konieczność, aby „Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.” (w. 39)   
Nie można być uczniem Chrystusa i zachować stary sposób na życie. W Jego Królestwie, aby coś posiąść, musi wpierw nastąpić zmiana natury. Człowiek musi stać sie „cichy” aby „posiąść ziemię, nową ziemię.”
Jezus zaprasza do Swojej szkoły - „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.” (Mat. 11:29) Aby posiąść cichość Jezusa, musimy codziennie udawać się na lekcję do Nauczyciela, najcichszego z cichych, potulnego jak baranek, który, „gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi.” (1 Ptr. 2:23)
Tylko w ten sposób można posiąść to, co jedynie ma wartość przed Bogiem – „ukryty wewnętrzny człowiek z niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha.” (1 Ptr. 3:4)
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.