Są w naszym życiu takie sytuacje, gdy mówimy, że coś jest sprawą życia i śmierci. Z pewnością, w takim przypadku chodzi o coś bardzo ważnego, coś, od czego zależy nasze, lub czyjeś życie. Taką jest właśnie ewangelia, jaką zostawił Pan Jezus Kościołowi, aby ją zwiastowano, każdemu stworzeniu na ziemi. Polecenie, jakie Chrystus przekazał uczniom, jest proste: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. ” (Mar. 16:15).
Ewangelia jest wezwaniem do przyjęcia życia, jakie z łaski Bóg oferuje każdemu grzesznikowi. A ponieważ wszyscy należymy do tej samej kategorii ludzi na ziemi - jesteśmy grzesznikami - każdy z nas ma taką samą szansę na otrzymanie zbawienia. Jak napisał apostoł Paweł: „Bóg jednak, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swoją miłość, którą nas ukochał, i to nas, którzy byliśmy umarli wskutek występków, z Chrystusem przywrócił także do życia. Łaską przecież jesteście zbawieni!” (Efez. 2:4,5). Zwiastowanie ewangelii jest wezwaniem do przyjęcia tego daru łaski. Podobnie było w Sodomie i Gomorze, gdy Boży posłańcy wezwali Lota do ucieczki w góry. Lot usłyszał bardzo wyraźne polecenie: "Ratuj swoje życie! Nie oglądaj się za siebie i nigdzie się nie zatrzymuj w całej tej okolicy. Uciekaj w góry, żebyś nie zginął" (Rodz. 19:17). Od dokładnego wykonania tego wezwania zależało życie. Żona Lota nie potraktowała tego polecenia dosłownie - i zginęła. Życie albo śmierć - aż tak poważnie musimy odnieść się do ewangelii.
Lubię oglądać filmy o strażakach. Możemy zauważyć, że gdy wyprowadzają ludzi z płonącego domu, ich polecenia są traktowane poważnie i bezwzględnie. Nikt z uciekających nie zatrzymuje się, aby dokończyć rozpoczęty posiłek, ani nie zajmuje się w czasie ucieczki rzeczami błahymi. Nikt też nie wdaje się w dyskusję i nie zadaje głupich pytań. Chodzi przecież o rzecz najważniejszą, o życie!
Kościół jest Ciałem Chrystusa dlatego „w imię Chrystusa prosimy: Dajcie się pojednać z Bogiem!” (2 Kor. 5:20). Nasze zbawienie polega na pojednaniu się z Bogiem i jest możliwe jedynie w Chrystusie, którego Bóg uczynił za nas „grzechem, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą” (w 21).
Niestety, kościoły czasów ostatecznych, zamiast zwiastowania ewangelii, jako ratunku przed wieczną śmiercią, coraz częściej zamieniają się w kluby dobrej rozrywki. Pastorzy zapraszają ludzi niewierzących, aby przyszli do społeczności w celu dobrej zabawy (to have a fun). Zamiast wezwania do pokuty, zachęca się ludzi do udziału we wspólnych piknikach czy też na koncertach muzyki, która niczym nie różni się od tej, jaką grają w tym świecie. Nic dziwnego, że liczba uczestników rośnie, bo przecież jest wielu chętnych, aby zabawić się po ciężkiej pracy. Żebym był dobrze zrozumiany, nie mam nic przeciw godziwej rozrywce, czy dobrze zorganizowanym relaksie, gdyż tego potrzebujemy. Szkopuł w tym, że taką działalnością zajmują się różne organizacje rozrywkowe. Rolą kościoła jest wyrywanie ludzi ze szponów diabelskich, przenoszenie ludzi z królestwa ciemności do Bożej światłości - ze śmierci do życia.
Niepokoi mnie to, że coraz więcej ludzi wybiera takie formy spędzania czasu, zamiast poważnego słuchania Słowa Bożego, które „jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16,17). Można zaobserwować niebezpieczny trend odchodzenia od nauczania w zborach, kosztem wypełniania czasu zgromadzeń występami zespołów muzycznych. Nawet jeśli nazywa się te koncerty „uwielbianiem”, to tak naprawdę, mają one niewiele wspólnego z tym, co powiedział Pan Jezus, że „prawdziwi czciciele będą czcić Ojca w Duchu i prawdzie. Takich bowiem czcicieli szuka Ojciec” (Jan 4:23). Oczywiście, aby sprostać tradycji nauczania, „dobiera się nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom” (2 Tym. 4:3) i po sprawie - „wilk syty i koza cała”, jak mówi popularne porzekadło. Spektakle na temat narodzin i śmierci Chrystusa wykonują zawodowi aktorzy i muzycy, gdyż chodzi jedynie o wywołanie odczuć, a nie decyzji odnośnie do życia, czy pozostanie w okowach śmierci w otoczeniu emocjonalnych wrażeń. Oby nie był to jedynie radosny zapach śmierci.
Ktoś powie: „Ale cóż z tego? Ważne, że Chrystus jest zwiastowany każdym sposobem, czy to obłudnie, czy szczerze. Z tego się cieszę i będę się cieszył” (Filip. 1:18). To prawda, może się jednak zdarzyć, że w takim zgromadzeniu Duch Święty otworzy czyjeś serce na Słowo Prawdy, lecz to nie usprawiedliwia, aby głoszenie ewangelii zastępować dobrą rozrywką. Często słyszę, że powinniśmy doświadczać łaski Bożej na miarę pierwszych chrześcijan. Nie chcemy jednak przyjąć ich poświęcania i gorliwości w naśladowaniu Chrystusa w cierpieniu i gotowości oddania życia za drugich. Apostoł Jan napisał, że skoro Chrystus „oddał za nas swoje życie. My również powinniśmy oddać życie za braci” (1 Jan 3:16). Ewangelia zawsze była kwestia życia i śmierci, a nie dobrą rozrywką.
Powrócę do stwierdzenia apostoła Pawła, że mamy stać się „wonnością Chrystusa dla Boga wśród tych, którzy dostępują zbawienia, jak i wśród tych, którzy idą na zatracenie. Dla jednych jest to zapach śmierci ku śmierci, dla drugich zapach życia ku życiu” (2 Kor. 2:15, 16). Prawdziwe zwiastowanie Bożego Słowa w rezultacie prowadzi do przyjęcia zbawienia albo stanie się obciążeniem w dniu sądu Bożego, gdyż, jak napisał apostoł Paweł, Bóg „ukarze tych, którzy nie uznają Boga i nie są posłuszni Ewangelii naszego Pana Jezusa” (2 Tes. 1:8).
Naszym zadaniem jest być wonnością Chrystusa, bez względu na to, czy będzie to zapach śmierci, czy też woń nowego życia. O tym rodzaju zapachu, napiszę w następnym rozważaniu.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.