Thursday, April 15, 2021

Zapach skruszonego serca?

Stwórca wyposażył człowieka w pięć zmysłów, które są niezbędne do normalnego funkcjonowania w życiu. Wzrok, słuch, smak czy też dotyk - to rozumiemy, gdyż bez nich życiowa ułomność byłaby nie do zniesienia, ale węch, czy rzeczywiście jest aż tak bardzo konieczny? Dopiero teraz, gdy z powodu zagrożenia wirusowego można utracić zdolność rozpoznawania zapachów, wiemy jak bardzo potrzebne staje się powonienie.

Rozpoznawanie zapachów jest jedną z podstawowych zdolności z jakich korzystamy codziennie. Nieraz znajdujemy się w sytuacji, gdy lepiej by było, gdybyśmy nie czuli otaczającej nas woni. Wiemy natomiast, że przyjemny zapach poprawia nastrój, dlatego zaopatrujemy się w odpowiednią gamę dezodorantów lub innych pachnideł, aby sprawiać sobie miłą atmosferę otaczającej nas przestrzeni.

Skoro zostaliśmy stworzeni „na obraz Boży” (Rodz. 1:27), to znaczy, że nasz Stwórca posiada również powonienie i miły zapach sprawia Mu przyjemność. Dlatego powinniśmy głęboko zastanowić się nad słowami apostoła Pawła, który napisał, że Bóg „w Chrystusie zawsze nas wiedzie w pochodzie triumfalnym i przez nas roznosi po wszystkich miejscach woń Jego poznania” (2 Kor. 2:14). Co to znaczy, że „przez nas roznosi się po wszystkich miejscach woń Jego poznania”? Czym jest „zapach poznania Boga”, jaki z pewnością odbierany jest z przyjemnością przez „Boże nozdrza”?

Zanim staniemy się „dla jednych zapachem śmierci ku śmierci, dla drugich zapachem życia ku życiu” (2 Kor. 2:16), musimy wpierw wydać przyjemną woń dla Pana, gdyż On sam stwierdzi jaki rodzaj zapachu będziemy wydawać dla naszych bliźnich. Dlatego proponuję wpierw zastanowić się nad tym, w jaki sposób możemy stać się odpowiednim zapachem dla Pana

Apostoł Paweł wskazuje na źródło zapachu, który odbierany jest z przyjemnością przez Boga. Jest nim zwycięskie życie dziecka Bożego, polegające na „tryumfalnym pochodzie”, a nie na pojedynczych zrywach. Wiadomo wszem wobec, że nie ma zwycięstwa bez walki, bez ponoszenia kosztów. Nie ma z pewnością lepszego przykładu ofiarowania swojego życia dla Boga, niż uczynił to Pan Jezus. Paweł zapisał słowa, pochodzące prawdopodobnie ze starochrześcijańskiej pieśni, jaką śpiewano w pierwszym wieku:

„On, będąc w postaci Bożej, nie wykorzystał swojej równości z Bogiem, ale umniejszył samego siebie, gdyż przyjął postać sługi i stał się podobny do ludzi. A w tym, co zewnętrzne, dał się poznać jako człowiek i uniżył samego siebie, gdyż był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci na krzyżu” (Fil. 2:6-8).

Jezus udzielił swoim uczniom lekcji ekonomii, mówiąc o przygotowaniu się do walki. Powiedział, że budowniczy domu wpierw zastanawia się, czy stać go na dokończenie budowy a król, szykując się do wojny, liczy ile go ta walka będzie kosztować, gdyż musi powołać odpowiednią liczbę wojowników. Te słowa zostały powiedziane w kontekście nauki o życiu, a dokładniej, o wyrzeczeniach, i to nie cząstkowych, lecz całkowitych. Jezus powiedział: „Tak więc każdy z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co do niego należy, nie może być Moim uczniem” (Łuk 14:33). Dokładnie tak samo, jak On to uczynił, dając przykład do naśladowania.

Apostoł Paweł, pisząc później do uczniów Pańskich w Rzymie, tak to ujął: Zachęcam więc was, bracia, przez wzgląd na miłosierdzie Boga, abyście złożyli wasze ciała na ofiarę żywą, świętą, podobającą się Bogu, związaną z waszą mądrą służbą (Rzym. 12:1). Myślę, że nieraz zastanawialiśmy się nad tym, czy ofiarowanie swojego życia, nie jest zbyt wygórowanym żądaniem, jakiego Bóg oczekuje od nas? A do tego, ma to być ofiara żywa, to znaczy, że mamy oddać swoje życie teraz, dopóki żyjemy, mamy oddać je Panu. Ofiara oznacza również śmierć.

Izraelici byli oswojeni z widokiem uśmiercanych owiec, baranów, bydła i ptaków w celu złożenia ich na ołtarzu ofiarnym. Starotestamentowy obraz składanych zwierząt na ofiarę był obrazem największej ofiary, jaką złożył ze swego życia Boży Syn. Wielkość ofiary Chrystusa, jako Bożego Baranka, najlepiej oddaje autor Listu do Hebrajczyków: Krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego siebie samego jako niewinnego ofiarował Bogu, oczyści nasze sumienie z martwych uczynków, abyśmy służyli Bogu żyjącemu” (Heb. 9:14). Jezus tą ofiarą uwielbił swego Ojca, jak sam to wyraził słowami modlitwy: Uwielbiłem Ciebie na ziemi, bo wypełniłem dzieło, które powierzyłeś Mi do wykonania (Jan 17:4).

Uwielbienie Boga przez ofiarę. To nie jest piękne hasło, czy pobożne życzenie. Jest to jedyna forma najlepszego uwielbienia Boga za wszystko, co On uczynił dla nas. Biblia jest pełna przykładów ludzi, którzy padali na oblicza, składali olbrzymie ofiary, ślubowali Bogu wierność w chwili zwycięstwa, jakie Pan im zgotował.

Jednym z najlepszych przykładów ofiarowania siebie Bogu możemy zobaczyć w postawie Dawida. W sytuacji, gdy uświadomi sobie, iż bez Boga i Jego łaskawości jest zgubionym grzesznikiem, wyznał: „Nie oczekujesz bowiem ofiar, choćbym złożył całopalenie, nie przyjmiesz. Moją ofiarą, Boże, jest duch skruszony. Ty, Boże, nie pogardzisz sercem pokornym i skruszonym” (Ps. 51:18,19). Dawid znał serce Boga i wiedział co sprawi Mu przyjemną woń. Nie krew zwierząt składanych na ołtarzu, lecz skruszony duch i serce.

Nie muszę nikogo, kto narodził się na nowo i stał się dzieckiem Bożym, przekonywać o tym, że Bogu winni jesteśmy nie tylko złożyć pokłon, lecz ofiarę z całego życia. Apostoł Paweł wyraził to słowami: Z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. I już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. To zaś, co teraz przeżywam w ciele, przeżywam w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie (Gal. 2:20).  Apostoł Paweł dał się przybić do krzyża, aby żyć już tylko dla Chrystusa. A my, czy otrzymaliśmy łaskę zbawienia mniejszą niż Paweł?

Usłyszałem kiedyś informację, że najlepsze zapachy z kwiatów uzyskuje się w procesie zgniatania ich płatków na miazgę. Czy nasz Pan nie jest godzien, aby wydać dla Niego woń w wyniku zgniatania nas w doświadczeniu? Dlaczego miałby Pan nas tak doświadczać? Słyszy się nieraz, że jako dzieci Króla, mamy zagwarantowane życie w dostatku i zdrowiu. A jednak Słowo Boże pokazuje nam wyraźnie, że miłość Ojca wyrażona jest inaczej - Pan bowiem karci tego, kogo kocha, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna” (Heb. 12:6). Na tym polega miłość Ojca, że On pragnie nas tak ukształtować wewnętrznie, abyśmy stali się podobni do Jego Syna, tak świętymi, jak On sam. Bóg wie co jeszcze w naszym życiu ma zostać poddane obróbce, dlatego jak garncarz, bierze nasze życie w Swoje dłonie i ugniata, aż uzyska naczynie jakie Sam zamierzył.

Zwycięstwo jakie odnosimy w tym procesie, to nie wielkie dokonania, cuda i czyny na Bożej niwie lecz całkowite poddanie się Bogu. Salomon zapisał, że „ten, kto opanowuje siebie samego, więcej znaczy niż zdobywca miasta” (Prz. Sal. 16:32). Bóg pragnie mieć nas dla Siebie bardziej, niż widzieć nas w wielkich dziełach dla Niego. On jest Bogiem zazdrosnym, jak sam powiedział, że PAN, którego imię brzmi Zazdrosny, jest Bogiem zazdrosnym (2 Moj. 34:14). A to znaczy, że pragnie mieć nas na Swoją wyłączną własność. Dlatego, kierując się miłością, poddaje nas doświadczeniom, próbom. Jak to odbieramy? Czy poddajemy się, jak Maria która wzięła funt prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego, namaściła stopy Jezusa i wytarła je swoimi włosami. A dom napełnił się wonią olejku (Jan 12:3)

Jaką woń Pan odbiera z naszego życia? Czy z rozkoszą wypełnia Swoje nozdrza owocem ofiary z naszego życia? A może jak kiedyś Izrael, wielbimy Go ustami, nie bacząc na to, jakie świadectwo wydajemy swoim życiem. Apostoł zachęcał wierzących w Koryncie, aby ich woń pociągała innych do zbawienia. Paweł napisał, że źródłem skąd płynie nasza „wonność” nie jest dezodorant, ani inne sztuczne pachnidło, lecz jest nim zwycięstwo, jakie odnosimy w Chrystusie.  

Był czas w Izraelu, gdy Bóg posłużył się mocnym słowem w stosunku do tych, których  wyprowadził z Egiptu i obdarzył obfitością Ziemi Obiecanej. Ponieważ nie słuchali Go i nie oddawali Mu szczerej czci, jaka Mu się należy, zapytał: „Jeżeli Ja jestem waszym Panem, to gdzie jest bojaźń przede Mną?” (Mal. 1:6). Oni nadal jedynie składali Bogu ofiary, a nie brali do serca Bożego napomnienia. Dlatego Bóg napomniał ich w bardziej dosadny sposób, zapowiedział: rzucę wam w twarz odchody, odchody waszych ofiar świątecznych, i położę was na nich (Mal. 2:3).

A jaką woń wydaje twoje życie?

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.