Friday, May 29, 2020

Pierwszy znak Jezusa


W 1955 roku w Des Plaines na przedmieściach Chicago,  Ray Kroc sprzedawca maszyn do koktajli mlecznych otworzył pierwszą restaurację franczyzową McDonald's. Od tego wydarzenia w przeciągu 65 lat znak dwóch złotych łuków opanował cały świat i prawie każde dziecko na ich widok jest w stanie zmusić swoich rodziców do zatrzymania się na hamburgera. Ten znak potrafi wzbudzić w organizmie niejednego dorosłego człowieka soki trawienne, w stopniu całkowitego zniewolenia. Lecz każdy człowiek wie, że tym znakiem nikt się nie naje. To nie znak, lecz zadowolenie wywołane swoim widokiem, lecz porcja rzeczywistego pokarmu serwowanego pod tym szyldem, daje poczucie zaspokojenia głodu. Znak jest jedynie ważnym elementem handlowym, lecz nie stanowi głównego celu w tym biznesie.
Pozwólcie, że przejdę do tematu, jaki wynika z tytułu tego rozważania. Chcę pisać o znakach, jakie potwierdzały autentyczność służby Chrystusa. Wpierw jednak chcę nawiązać do sytuacji, gdy Chrystus, oskarżony przez przywódców religijnych o współpracę z Belzebubem, wskazał na prawdziwy znak potwierdzający Jego autentyczność - „Po owocach bowiem poznaje się drzewo” (Mat. 12:33). Zniesmaczeni taką uwagą Faryzeusze zażądali wprost od Pana Jezusa jakiegoś znaku, który mógłby ich przekonać, że jest prawdziwym Mesjaszem. Powiedzieli wówczas: „Nauczycielu, chcemy zobaczyć znak od Ciebie” (Mat. 12:38). Jak wiemy, Pan odwołał się do jedynego znaku, jaki potwierdza Jego posłannictwo, to jest „znak Jonasza”, czyli zmartwychwstanie po trzech dniach od Jego śmierci na krzyżu. To jest szczególny znak, gdyż w tym celu Chrystus przyszedł na ziemię.
Mając jednak na uwadze kwestię znaków w życiu Pana Jezusa, zachęcam zwrócić uwagę na pierwszy znak, o jakim napisał Jan. Jak wiemy, pod koniec swojej ewangelii, Jan opisując wiele wydarzeń z życia Pana Jezusa zauważył, że „gdyby zostały spisane szczegółowo, to cały świat, jak sądzę, nie pomieściłby ksiąg, które należałoby napisać” (Jan 21:25). To jednak pierwszemu zdarzeniu, o którym jest powiedziane, że było znakiem, Jan poświęcił sporo uwagi. Jest to bardzo dobrze znane wydarzenie, o którym z pewnością wiedzą rodacy - chodzi o zamianę wody w wino i to w dużej ilości.
Wpadła niedawno w moje ręce arcyciekawa książeczka napisana w 1872 roku autorstwa ks. dr. Leopolda Otto, ewangelickiego pastora warszawskiego i cieszyńskiego - „Książeczka o małżeństwie ułożona dla ludu chrześcijańskiego”. Na samym początku autor zastanawia się „dla czego Chrystus Pan najpierwszy cud swój uczynił na godach? Ażali nie byłoby przystojniej, gdyby cud stał się w kościele Jerozolimskim podczas jakiego wielkiego święta, w obec kapłanów i starszych ludu Izraelskiego?” Rzeczywiście, dlaczego Pan nie uczynił czegoś bardziej spektakularnego, jak wzbudzenie z martwych, lub przynajmniej uzdrowienie niewidomego, jako pierwszy znak Swojej boskości?
Osobiście uważam, iż w życiu Pana Jezusa nie było przypadkowych sytuacji. Chrystus wybrał właśnie tę okazję, aby ujawnić Swój cel przyjścia na ziemię. Gdy otwieramy Biblię, to na samym początku czytamy, że „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, stworzył go na obraz Boży, stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. Następnie Bóg im pobłogosławił. I powiedział do nich Bóg: Bądźcie płodni, rozmnażajcie się i zapełniajcie ziemię, ...” (Rodz. 1:27, 28). I diabeł postanowił zniszczyć to wspaniałe Boże dzieło. Dlatego apostoł Jan napisał, że „po to objawił się Syn Boga, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 Jan 3:8). Zupełnie celowo i świadomie Chrystus udał się do Kany Galilejskiej, aby zamienić około 120 litrów zwykłej wody w najprzedniejsze wino. Dlatego Jan zapisał: „Ten pierwszy ze znaków Jezus uczynił w Kanie Galilejskiej. Ukazał swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (Jan 2:11).
W tekście oryginalnym czytamy, że był to αρχην των σημειων [arche ton semeion] - „początkowy znak”, dzięki któremu uczniowie uwierzyli w Chrystusa, że jest zapowiadanym od wieków Mesjaszem. Chociaż większość rodaków zauważa jedynie darmowe wino, to tak na prawdę, to co wydarzyło się w Kanie, jest znakiem od Boga, dowodem Jego planu odkupienia ludzi z diabelskiej niewoli.
Zrobiłem sobie małe studium słowa σημειων [semeion], które oznacza nic innego, jak znak, szczególny znak potwierdzający, że coś jest autentyczne. W Nowym Testamencie to słowo zostało użyte 77 razy w 69 wersetach - od Ewangelii Mateusza do Księgi Objawienia. Aby opisać wszystkie przypadki, to musiałbym użyć analogii Jana odnośnie wszystkich czynów Chrystusa. Dlatego odniosę się jedynie do kilku miejsc, w których znajduje się słowo „znak”, nieraz przetłumaczone jako „cud”.
Jak już widzieliśmy, Faryzeusze żądali znaku od Pana Jezusa. Nic dziwnego, bo jak zauważył apostoł Paweł: „Żydzi domagają się znaków” (1 Kor. 1:22). Dlatego Paweł, a myślę, że i my w ślad za apostołem również powinniśmy przede wszystkim poszukiwać i głosić „Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, głupstwem dla pogan, a dla tych, którzy są powołani, zarówno dla Żydów, jak i Greków, Mesjaszem, mocą Boga i mądrością Boga” (1 Kor. 1:23). Jednak Żydzi nie zrozumieli znaczenia tego pierwszego znaku, jaki Chrystus uczynił w Kanie Galilejskiej, gdyż nadal nie rozpoznają Mesjasza.
Dziś nadal wielu ludzi, nie tylko pochodzenia żydowskiego, poszukuje bardziej znaków niż samego Chrystusa. Zarówno Chrystus, jak i Jego apostołowie ostrzegają, że w czasach ostatecznych „pojawią się bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i będą dokonywać wielkich znaków i cudów, żeby, o ile to możliwe, zwieść nawet wybranych” (Mat. 24:24). Warto zwrócić uwagę na pewien szczegół. W Kanie Jezus uczynił znak (εποιησεν), natomiast fałszywi nauczyciele i prorocy, będą znaki jedynie ukazywać (δωσουσιν).
Wierzę, że obecnie, dwa tysiące lat po tym, jak Chrystus czynił znaki i uzdolnił apostołów, aby zwiastowali Ewangelię w mocy Ducha Świętego i „współdziałał z nimi i potwierdzał ich słowa znakami, które im towarzyszyły” (Mk. 16:20). To my dziś, mając spisane Słowo Boże, czego oni nie mieli na początku, powinniśmy bardzo uważać na fałszywych cudotwórców znaków. Paweł ostrzega Kościół przed „działaniem szatana – z całą mocą wśród znaków i fałszywych cudów” (2 Tes. 2:9).
Jan pod koniec swego życia, będąc zesłanym na wyspę Patmos, jako więzień ewangelii, zobaczył i zapisał, „że z paszczy Smoka i z paszczy Bestii, i z ust Fałszywego Proroka wypełzły jak ropuchy trzy duchy nieczyste. Są to duchy demonów, które czynią znaki i wychodzą do królów całego świata, by zgromadzić ich do boju na wielki dzień Boga, Wszechmogącego” (Obj. 16:13,14).
Ostatnie użycie słowa σημειων [semeion] - „znak” znajduje się na końcu Biblii - „I została schwytana Bestia, a z nią Fałszywy Prorok, czyniący przed nią znaki, którymi zwiódł tych, co przyjęli znamię Bestii i oddawali pokłon jej obrazowi. Oboje zostali żywcem wrzuceni do jeziora ognia, płonącego siarką” (Obj. 19:20).
Oj, będzie się działo. Po jakiej stronie znajdą się poszukiwacze znaków, którzy dali się zwieść przez tego, który od początku wynosi się nad Boga.
Znak dwóch złotych łuków, jak powszechnie określa się tę "świątynię gastronomicznych doznań", jest jedynie symbolem i jego widok jeszcze nikogo nie nakarmił. Dziwi mnie dość powszechna tendencja pogoni  za znakami, nawet nieprawdziwymi, zamiast pragnienia doznania osobistej społeczności z Osobą Pana Jezusa.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.