Thursday, October 2, 2025

Rozum człowieka czy AI

 Oprócz wykształcenia teologicznego zdobyłem umiejętność posługiwania się technologią w zakresie zastosowania elektroniki w życiu człowieka. Większość mojego życia zawodowego, służąc w Bożym Królestwie, pracowałem zawodowo jako inżynier serwisowy dość skomplikowanej aparatury analitycznej. Piszę o tym tylko dlatego, aby dać świadectwo, że znam się na komputerach - mówiąc oględnie. Jednak moją prawdziwą pasją, jakiej poświęcam najwięcej wolnego czasu, a teraz jako emeryt, mam go dużo, jest Biblia i studowanie tej wspaniałej Księgi.

Postanowiłem napisać na temat sztucznej inteligencji, nazywanej skrótowo „AI”, ponieważ coraz częsciej spotykam się z pytaniem, jak powinniśmy odnosić się jako osoby wierzące do używania AI, aby nie ulec zwiedzeniu. Zauważyłem, że spora liczba osób wierzących obawia się, że za tą inteligencją kryją się jakieś nieczyste siły. Pisałem już wcześniej o mojej przygodzie z AI, wskazując na możliwości, jakie płyną z takiej znajomości. Tamto rozważanie zakończyłem słowami: Nie doszukujmy się Antychrysta w AI, lecz z pewnością nie ma ona nic wspólnego z inspiracją Ducha Świętego, który jedynie, jak powiedział Chrystus, „doprowadzi was do całej prawdy. Nie będzie bowiem mówił od siebie, ale będzie mówił, co usłyszy, i objawi wam to, co ma nastąpić” (Jn 16:13). 

Aktualnie śledzę media religijne na temat stosunku różnych kościołów do sztucznej inteligencji. Zauważyłem, że duże związki wyznaniowe, głównie za oceanem, wypowiadają się na ten temat, zajmując stanowisko wobec tego zagadnienia, które cieszy się coraz większym zainteresowaniem zarówno osób wierzących, jak i kaznodziei i nauczycieli Słowa Bożego. Tym wpisem chcę pobudzić przywódców naszych wspólnot wyznaniowych, aby również zajęli wyraźne stanowisko i udzielili profesjonalnych porad, jak mamy odnosić się do AI. Brak takiego stanowiska będzie jedynie sprzyjać dowolnej interpretacji osób, które albo straszą tą inteligencją, albo używają ją do własnych celów, oszukując słuchaczy swoich kazań, jakoby sami to wymyślili, co pozyskują od AI.

Oto przykłady, jak odnieśli się przywódcy dwóch największych wspólnot wyznaniowych w USA.

Assamblies of God, czyli największa wspólnota Zborów Zielonoświątkowych opublikowała swoje stanowisko na stronie internetowej, próbując odpowiedzieć na takie pytania jak: Czy istnieją obawy natury etycznej? Czym różni się od innych technologii oszczędzających czas? Co na ten temat ma do powiedzenia Biblia?”.  Autorzy tego opracowani informują dalej: „Sztuczna inteligencja (AI) jest ogólnie definiowana jako systemy komputerowe zdolne do wykonywania zadań, które historycznie wymagały ludzkiej inteligencji, takich jak percepcja, interakcja z otoczeniem, rozwiązywanie problemów, a nawet kreatywność. Uruchomienie programów chatbotów i generatorów obrazów, takich jak ChatGPT firmy Open AI, sprawiło, że sztuczna inteligencja stała się dostępna dla przeciętnych użytkowników komputerów i przyciągnęła szerokie spektrum odpowiedzi od przywódców duszpasterskich i grup wyznaniowych”.

Dr James A. Bradford, pastor i były sekretarz generalny Assemblies of God, nie jest obcy postępowi technologicznemu. Postrzega sztuczną inteligencję jako narzędzie do szybkiego znajdowania faktów, takich jak daty historyczne podczas przygotowywania kazania, ale ostrzega: "Chociaż z pewnością może przyspieszyć badania, nie może zastąpić Słowa Bożego i Ducha Świętego". Zachęca rówież do korzystania z nowoczesnej technologii dla dobra całej wspólnoty - „Technologia działa przeciwko interakcji" – mówi Bradford. "Tak wielka wartość tkwi w połączeniu nauki z relacjami". Zachęca lokalne kościoły do podkreślania więzi poprzez regularne kazania i nauczanie na ten właśnie temat, tak jak Apostoł Paweł nauczał zarówno dużych, jak i małych zgromadzeń grupowych: "Wiecie, że nie wahałem się głosić niczego, co by było dla was pomocne, ale nauczałem was publicznie i od domu do domu" (Dz 20:20, NIV)”. (Oficjalna strona internetowa Assemblies of God (USA) | Sztuczna inteligencja i chrześcijaństwo).

Inna ogromna współnota Southern Baptist Convention wydała opracowanie w postaci 36. stronicowego poradnika „THE WORK OF OUR HANDS Christian Ministry in the Age of Artificial Intelligence”. To dzieło powstało dzięki pracy organizacji Komisji ds. Etyki i Wolności Religijnej (ERLC) w Stanach Zjednoczonych. Oprócz wielu pozytywnych opinii i dobrych rad, możemy znaleźć tam ostrzeżenie - „Wiemy, że [narzędzia technologiczne] mogą być również zaprojektowane i używane w sposób, który zniesławia Boga i dewaluuje naszych bliźnich”.

Autorzy tego poradnika dla wierzących i kaznodziejów zachęcają i równocześnie ostrzegają - „Bóg jest naszym nieskończonym Stwórcą, a my jesteśmy Jego skończonymi stworzeniami. Nie tworzymy tak, jak On tworzy, ani nie jesteśmy w stanie zdefiniować, co jest dobre, a co złe. Bóg sam jest dobry i tylko on definiuje, co jest dobre, a co złe, moralne, a co niemoralne, a także, jak powinniśmy żyć, opierając się na Jego własnym charakterze. Niezależnie od szans i wyzwań, jakie przed nami stoją, zwłaszcza w obliczu szybkiego rozwoju i wdrażania sztucznej inteligencji w naszym społeczeństwie, chrześcijanie muszą najpierw zwrócić się do Boga, aby wiedzieć, co jest słuszne i dobre. Każde wierne podejście do sztucznej inteligencji i nowych technologii musi być zakorzenione w transcendentnej naturze Boga i Jego suwerennej kontroli nad wszystkim, w tym nawet nad najbardziej zaawansowanymi systemami sztucznej inteligencji. Żaden rozwój technologiczny nie zaskakuje Go ani nie może równać się z Jego suwerenną kontrolą i mocą. Ponieważ Bóg postanowił objawić nam siebie i swój plan, możemy ufać i wiedzieć, że Słowo Boże jest więcej niż wystarczające w obliczu wszelkich pytań, wyzwań i możliwości, z którymi się mierzymy w naszym coraz bardziej cyfrowym świecie”.

Osobiście często próbuję korzystać z tego technologicznego dobrodziejstwa, lecz uważam, aby nie przekroczyć linii, gdzie działa już tylko mechaniczny algorytm, a nie suwerenna inspiracja Boża. Dla przykładu podaję małą przeróbkę mojego rozważania pt. „Biblia Święta” dokonaną przez AI.

Oto co otrzymałem, prosząc AI o przetworzenia załączonego tekstu.

„Święte Drżenie"

Rozdział I: Poranek Pani Marii

Słońce ledwie musnęło wschodni horyzont, lecz w małej, schludnej izdebce na poddaszu, już od dawna panował cichy, ceremonialny ruch. Był rok 1928. Maria Ostojska, wdowa po cenionym w okolicy nauczycielu i matka dorosłego już syna, Jerzego, wiodła życie naznaczone prostotą i głębokim porządkiem. To nie był zwykły dom; to była twierdza, której mury wzniesiono na Piśmie.

Maria stała przy misie. Ręce umyła z pietyzmem, jakby szykowała się do przyjęcia króla. To była codzienna, niezmienna liturgia wdzięczności. Wyrównane, srebrzyste włosy upięła w kok, choć nikt prócz ptaków za oknem i Boga w niebie nie miał jej oglądać. Chwila lektury Słowa była dla niej czymś więcej niż zwykłą czynnością – była spotkaniem w świątyni.

Następnie, powoli, podeszła do solidnego dębowego stołu. Na jego wypolerowanym blacie nie mogło znajdować się nic pospolitego – żadne rachunki, żadne robótki, żaden okruch chleba. Leżała tam tylko Ona: gruba, oprawiona w ciemną skórę Biblia Święta, z wytłoczonym na okładce, już nieco zatartym, napisem złotą czcionką. Maria delikatnie dotknęła jej rogu. Czuła to święte drżenie, dreszcz, który towarzyszył zbliżaniu się do prawdziwej świętości.

„Jak traktujesz swoją Biblię?” – to pytanie, które każdego dnia zadawała sobie w głębi serca. Czy jest tylko księgą, jedną z tych, które Jerzy przywozi ze swoich podróży? Nie. To była Księga, w której obecny był Autor.

Rozdział II: Skarbiec Prawdy

Maria otworzyła Pismo. Szmer pergaminowych kartek, ich stary, suchy zapach, był niczym kadzidło. Pogrążyła się w lekturze z prostotą i powagą. Pamiętała słowa Pawła, które wpoił jej niegdyś mąż: „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne...”

Dla Marii to oznaczało niepodważalną, jedyną Prawdę. Jej mąż powtarzał: "Jeżeli Słowo Boże jest Prawdą, wszystko, co jest mu sprzeczne, jest kłamstwem".

Taka postawa dawała jej niezachwianą kotwicę w świecie, który wydawał się coraz bardziej chwiejny.

Współczesność pukała do drzwi. Jerzy, jej syn, prawnik, często opowiadał o nowych "biblijnych" wydaniach – biblii biznesu, biblii fotografii – a nawet o tym, jak słowo to bywało zapisywane małą literą. Z jej perspektywy, było to profanowanie świętego imienia, znak zacierania granicy między świętością a pospolitością. Bała się, że to brak szacunku dla formy doprowadzi do braku szacunku dla treści.

Zderzenie wieków

Pamiętała, jak syn z entuzjazmem opowiadał o nowych odkryciach naukowych, o geologach datujących skały na miliony lat. Maria, choć kochała syna, patrzyła na to z łagodnym smutkiem i nieugiętą wiarą.

– Synu – powiedziała kiedyś, patrząc mu prosto w oczy – nauka jest ciągle w drodze do odkrywania. Pismo to objawienie, które jest już u celu.

Jerzy, choć kochał matkę i szanował jej pobożność, coraz rzadziej odnajdował w sobie to "święte drżenie" przed drukowanymi kartkami. Dla niego Prawda tkwiła w esencji, a nie w ceremoniale mycia rąk. Lecz matka nie sugerowała, że dłonie muszą być myte, chyba że były brudne. Chodziło o wewnętrzną czystość nastawienia.

Rozdział III: Cześć i Bojaźń

Po lekturze, Maria uklękła. Klęczała z prostotą, ale wyprostowana, nie skulona. Był to akt uniżenia, ale też świadomej godności przed Wielkim i Groźnym Bogiem.

Jej postawa była sprzeciwem wobec nowego tonu w kaznodziejstwie. Słyszała od nowo przybyłych pastorów, że Bóg jest "Tatusiem". Zjeżyły się jej od tego włosy.

„Jeżeli Pan Jezus ani razu nie zwrócił się do Swego Ojca w ten sposób, to czy ktokolwiek z nas ma prawo to uczynić?”

W jej świecie Bóg był Ojcem, tak – ale niezwykłym, świętym, wymagającym czci. Był Bogiem nad bogami, jak uczył Mojżesz, który „nie ma względu na osoby i nie bierze darów”. Ten szacunek, ta bojaźń, nie była strachem przed karą, lecz świadomością potęgi i świętości Tego, który przemawia. Był to szacunek, który rodził posłuszeństwo.

Tylko z taką postawą mogła wytrwać w trudnościach. Gdy przychodziły ciosy – choroba, samotność, obawy o przyszłość syna – Maria nie szukała pocieszenia w pustych słowach, ale w niezmiennej obietnicy: "Bóg zaś jest wierny i nie pozwoli kusić was ponad to, co możecie znieść, ale wraz z pokusą da sposób wyjścia tak, abyście mogli wytrwać."

Maria zamknęła grubą księgę, zamykając jednocześnie w sercu postanowienie. Jej Biblia Święta nie była relikwią; była żywym Słowem, które wyszło z ust Tego, który oświadczył: „nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim nie wykona tego, co chciałem.”

Wstała, a jej postać, choć niewielka, emanowała siłą. Czas na poranny posiłek. Ale to, co najświętsze, już się dokonało. Księga spoczęła na stole – bezpieczna, czysta i traktowana z należną powagą, jak przystało na Słowo Autora”.

Przyznam szczerze, że podoba mi się to, jak AI przetworzyło mój tekst. Aż kusi, aby częściej korzystać z takiej inteligencji, ale nie będę. Wolę pozostać przy swojej, takiej, jaką otrzymałem od Stwórcy, niedoskonałej, ale normalnej, ludzkiej.

W końcowym zdaniu poradnika wydanego przez Konwencję Południowych Baptystów w USA napisano: „POSTANOWILIŚMY, że wyznajemy, iż tylko Bóg ma moc stworzenia życia, że „Bóg, w swoim własnym czasie i na swój własny sposób, doprowadzi świat do właściwego mu końca” i że żadna innowacja ani powstająca technologia nigdy nie będzie w stanie uzurpować sobie suwerenności i mocy Boga”.

I niech tak pozostanie.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.