Z pewnością każdy człowiek wierzący w Boga wie, że nie należy bać się, gdyż Bóg jest z nami. Na wszelki wypadek, gdy ktoś wybiera się w nieznane, mówimy na pożegnanie - „Bóg z tobą”. Dlaczego więc, gdy nas nagle coś zaskoczy, ogarnia nas lęk? Przecież powinniśmy wiedzieć, że Bóg jest z nami i nic złego nam nie grozi.
Słyszałem o dwóch podróżnikach w afrykańskim buszu. Gdy nagle na ich ścieżce pojawił się lew, jeden rzekł do drugiego: „Stój spokojnie i patrz mu prosto w oczy, gdyż czytałem w przewodniku turystycznym, że w takiej sytuacji lew spokojnie odejdzie.” Na to drugi turysta odrzekł: „Ja też o tym czytałem, lecz nie jestem pewien, czy lew też o tym wie”. Często mamy wiedzę biblijną, znamy Boże obietnice, lecz stwierdzamy, że one nie działają. Wówczas myślimy, że albo wiary nam brakuje, albo Bóg nie odpowiada, pomimo naszego wołania do Niego.
Pewnego razu Pan Jezus „wsiadł do łodzi, a z Nim Jego uczniowie. Nagle na jeziorze zerwała się tak gwałtowna burza, że fale zalewały łódź” (Mat. 8:23,24). Z pewnością Chrystus niejednokrotnie znajdował się ze swoimi uczniami na wodach jeziora Galilejskiego. Lecz tym razem, wydarzyło się coś znaczącego, i to tak bardzo, że Jego uczniowie wzięli dobrą lekcję na przyszłość. Wierzę, że i nam wszystkim przyda się to, czego oni się wówczas nauczyli. Niezwykłe było to, że Pan Jezus zasnął, jak gdyby nie wiedział o tym, że podczas tej przejażdżki zaskoczy ich burza. Znawcy tego tematu wiedzą, że na tym jeziorze było to dość częstym zjawiskiem.
Pamiętam czas mojej młodości, gdy w poznańskim zborze, w którym byliśmy z całą naszą rodziną, jego liderzy wywodzili się z ruchu badaczy Pisma Świętego. Każdy biblijny temat był dla nich okazją do zawziętych dyskusji. W tym przypadku dyskusja polegała na zgadywaniu, czy Pan Jezus na prawdę spał, czy tylko udawał, aby sprawdzić swoich uczniów, czy będą Mu ufać. Jestem dziś przekonany, że Pan rzeczywiście spał. Spał, bo swoją ufność złożył całkowicie w swoim Ojcu. On wiedział, że nic, co ma się wydarzyć, nie jest zaskoczeniem, lecz zostało zaplanowane z góry. Dlatego ufnie zasnął, pomimo wzmagających się fal, kołyszących łódź coraz mocniej. Pan Jezus znał dobrze słowa Psalmu - „Spokojny kładę się do snu i zasypiam, bo tylko Ty, PANIE, czuwasz” (Ps. 4:9).
Zapraszam na chwilę do łodzi, aby przysłuchać się rozmowie Nauczyciela z uczniami w czasie tej życiowej lekcji. Gdy burza szalała na dobre, gdy fale przelewały się przez burty do środka, uczniowie szarpnęli Chrystusa za ramię wołając: „Panie, ratuj! Giniemy!” (Mat. 8:25). Ktoś powie, że to była naturalna reakcja ochrony życia. Z pewnością, tak. Lecz przecież w łodzi znajduje się Syn Boży, Odwieczny Logos. Słowo, o którym autor Listu do Hebrajczyków napisał, że „przez Niego też stworzył wszechświat” (Hebr. 1:2). I tu, w naszej lekcji pojawia się kwestia wiary. Powołując się na tego samego autora czytamy, że „dzięki wierze rozumiemy, że wszechświat został stworzony Słowem Boga, bo nie z tego, co widzialne, powstało to, co widzimy” (Hebr. 11:3). Uczniowie tego nie wiedzieli, lecz Chrystus miał to zapisane w swoich genach. Burza, jaka nadciągała nie wywołała w Nim lęku, gdyż wiedział, że ona jest Jemu poddana.
Z pozycji uczniów, którzy zamiast patrzeć na Chrystusa, a przecież widzieli już wiele cudów jakich dokonał, widzieli jedynie wysokie fale i słyszeli świst wiatru. Jak tu się nie bać. Każdy człowiek drży o swoje życie. Chrystus wiedział gdzie na prawdę leży problem - nie w naturalnej reakcji, lecz w braku zaufania, dlatego nazwał ich „ludźmi małej wiary” (Mat. 8:26). Przecież Chrystus był obecny, był z nimi w tej samej łodzi.
Muszę tutaj przywołać główną myśl z poprzedniego rozważania - „Zgubna zaraza”. Zwróciłem w nim uwagę na istotę treści Psalmu 91, która znajduje się słowach „Wysłucham go, gdy będzie Mnie wzywał, będę z nim w nieszczęściu, wybawię i obdarzę sławą” (Ps. 91:15). Rzeczą najważniejszą jest obecność Pana. Gdy On jest z nami, możemy być całkowicie pewni, że nic złego nam się nie przytrafi. Gdy On jest obecny, nie interesują nas wówczas detale Jego działania. Boża obecność zapewnia nam już wystarczającą satysfakcję.
Więc widzimy, że problem z jakim borykali się uczniowie w łodzi, nie został wywołany wielkością fal, lecz brakiem zaufania w obecność Tego, kto te fale stworzył. Jeśli lecisz samolotem i ogarnie cię lęk, gdy wpadnie w turbulencje, to uspokaja cię myśl, że za sterami siedzi doświadczony pilot, który wie, jak wyprowadzić maszynę z tej sytuacji. Opowiadał mi znajomy, jak lecąc samolotem w czasie burzy dowiedział się, że kilka foteli przed nim siedzi dwóch pilotów, którzy byli też pasażerami. Gdy w pewnym momencie ogarnął go lęk, postanowił obserwować jak zachowują się ci piloci. Gdy oni czytali książkę, też to uczynił. Gdy zdrzemnęli się, starał się też uciąć sobie drzemkę.
Pamiętajmy, że Pan Jezus przed odejściem z ziemi do Ojca zostawił obietnicę: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata" (Mat. 28:20). On jest z nami na prawdę. Nic Go od nas nie odłączy - zapewnia apostoł Paweł - „Jestem bowiem przekonany, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani to, co wysoko, ani to, co głęboko, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, naszym Panu” (Rzym. 8:38,39). Paweł napisał, że „jeśli jesteśmy niewierni, On pozostaje wierny, bo nie może się wyprzeć samego siebie” (2 Tym 2:13). Tak, że nie mamy żadnego usprawiedliwienia, aby się bać nawet w czasie największej burzy, rzeczywistej, czy epidemiologicznej.
Dlaczego jednak ogarnia nas strach? Dlaczego tak często boimy się, że dopadnie nas jakiś wirus? Myślę, że jedynym powodem jest to, że nie mamy Chrystusa koło siebie. Jak to, ktoś zaraz zaprotestuje - przecież właśnie zostały przypomniane wspaniałe obietnice. Obawiam się jednak, że większość ludzi, którzy uważają się za chrześcijan ma wiedzę jedynie teoretyczną. Podobnie jak ci dwaj turyści z początku rozważania - znali reguły, lecz nie znali rzeczywistości.
Obecność Pana Jezusa nie jest obietnicą teoretyczną. Jest ona dostępna każdemu, kto doświadczył łaski zbawienia, kto uczynił Chrystusa swoim Panem. Co to znaczy?
Przeciwieństwem lęku, obaw i strachu jest pokój, stan wewnętrznego uspokojenia, jakie można mieć w Bogu. Tego pokoju nie może wytworzyć miła atmosfera słowami pocieszania i zapewniania, że wszystko jest O.K. Apostoł Paweł napisał: „Pan jest blisko. O nic się nie troszczcie, ale w każdej modlitwie i błaganiu powierzajcie z dziękczynieniem wasze pragnienia Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelkie zrozumienie, będzie strzegł serc i myśli waszych w Chrystusie Jezusie” (Fil. 4:5-7). Pokój który przewyższa nasze zrozumienie, który pochodzi nie od ludzi, lecz od samego Boga jest dostępny pod pewnym warunkiem.
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na częstotliwość występowania w księgach Nowego Testamentu dwóch słówek - „łaska i pokój”. Na 27 Ksiąg, aż w 16 możemy spotkać te dwa wyrazy w tej właśnie kolejności, np. „Łaska i pokój od Boga Ojca i Chrystusa Jezusa, naszego Zbawiciela” (Tyt. 1:4). Otóż jestem w pełni przekonany, że Boży pokój możemy otrzymać w konsekwencji doświadczenia wpierw łaski zbawienia. Wpierw łaska, później można doświadczyć pokoju, jaki zapewnia obecność Pana w naszym życiu.
Jeśli mówimy o łasce, to jest tylko jedna droga. Nie wynika ona z zasad wiary kościołów, ani katolickich, ani protestanckich. Ta droga została ogłoszona przez samego Chrystusa. Gdy odpowiadał na zasadnicze pytanie: „Jak osiągnąć zbawienie, czyli jak można wejść do Królestwa Bożego?”
Odpowiedź jest nadal taka sama, jaką usłyszał Nikodem, dostojnik żydowski - „Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może ujrzeć Królestwa Boga” (Jan 3:3). A to znaczy, że jeśli się ktoś nie narodził na nowo, nie został zrodzony przez Ducha Bożego do nowego życia, nie może doświadczyć Bożego pokoju. Nie wystarczy być ochrzczonym, nie wystarczy zapisać się do dobrego kościoła. Nie wystarczy powiedzieć, że podoba się w jakiejś wspólnocie, bo ładnie śpiewają i kaznodzieja mówi ładne kazania.
Obecna sytuacja może stać się jedyną możliwością, jaką Bóg dla nas stworzył, aby zastanowić się nad tym, jak wierzę, komu lub czemu wierzę. Jeśli boisz się, to dobrze. Sprawdź, czy w twojej łodzi życia, znajduje się Jezus. On może przyjść, jeśli przyjmiesz łaskę nowo narodzenia. Nie ma innej możliwości.
Pamiętaj, jeśli nie masz Jezusa w swoim życiu, nic ci nie da prawdziwego pokoju.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.