Przedświąteczną niedzielę chciałem spędzić w jednym z ciągle rosnącej liczby zborów ewangelicznych. Wybór spory, lecz coraz trudniej znaleźć taką społeczność, w której można posilić się duchowo. Zdecydowałem się na jeden z adresów, pod którym spodziewałem się usłyszeć kolędy, a przede wszystkim okolicznościowe kazanie. Przecież święta tuż, tuż, więc o temat łatwo. W końcu sam jestem kaznodzieją i to już leciwym, dlatego wymagania mam dość wysokie.
Jestem zniesmaczony, mówiąc kolokwialnie, jak to się teraz często słyszy w prasie. Kaznodzieja, starał się wypełnić czas oczekiwana na narodzimy Mesjasza informacjami na temat imperium Aleksandra Wielkiego, który zmarł młodo. Jego królestwo podzielone później na państwa Seleucydów i Antygonidów miało wielki wpływ na kulturę i język Narodu wybranego. Bóg tę sytuację wykorzystał optymalnie i dlatego wybrał właśnie ten moment, aby posłać Swego Syna na ziemie. Język grecki w odmianie koine i powszechna w tym czasie kultura grecka przyczyniły się do rozprzestrzeniania chrześcijaństwa w ówczesnym świecie. Przyznam, ze spodziewałem się czegoś innego, czym mógłbym posilić moją wiarę.
Wróciłem do domu, wpisałem w YouTube „christmas concert”, aby odpocząć od tłoczących się do głowy myśli na temat współczesnego chrześcijaństwa ewangelicznego. Wiem, że algorytm Google nie ma nic wspólnego z Duchem Świętym, dlatego dość długo szukałem odpowiedniego koncertu. Pierwsze, jakie się pojawiły, były nie do przyjęcia, gdyż nie odpowiada mi choreografia nawiązująca do biegania stada dzikich zwierząt. Później były arcydzieła współczesnej techniki „show biznesu” i prezentacje strojów rodem z Hollywood. Wreszcie, gdzieś za dwudziestym razem zatrzymałem się, aby obejrzeć i posłuchać koncertu w wykonaniu studentów ORU (Oral Roberts University), szkoły biblijnej z półwiekowym już doświadczeniem.
Lecz dopiero lektura Słowa Bożego wprowadziła mnie w odpowiedni nastrój. Ostatnio bardziej koncentrowałem się na opisie narodzin Chrystusa, jaki zostawił nam Łukasz. Nawet kazanie, jakie wygłosiłem w poprzednią niedzielę oparte było na dwóch pierwszych rozdziałach tej Ewangelii. Podobało mi się to, że ten solidny pisarz i wierny towarzysz apostoła Pawła, który widział i słyszał już niejedno na temat różnych nauk, jakie ogłaszano w zborach, postanowił dokładnie zbadać krążące wśród chrześcijan opisy z życia Jezusa. Dlatego wyjaśnia, że uznał „za właściwe, najczcigodniejszy Teofilu, wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie ci opisać, abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe” (Łuk. 1:3,4). Kazania można posłuchać na YT-bie (Tutaj)
Teraz zajrzałem do opisu o narodzinach Mesjasza, jaki zostawił jeden z uczniów Mistrza, Mateusz. Skupiłem swoją uwagę na wizycie mędrców ze Wschodu, którzy odbyli wielotygodniową podróż do Jerozolimy, aby złożyć dary i hołd „królowi Żydów” (Mat. 2:2). Bardzo pouczająca historia, zawierająca mnóstwo informacji, z których można wyciągnąć wielce budujące wnioski.
Należy zastanowić się, kim byli tajemniczy mędrcy, czy jak inni ich nazywają, magowie? Grecki tekst używa słowa „μαγοι” [magoi], które można przetłumaczyć jako „magowie”, „czarnoksiężnicy”, lub przede wszystkim, jako „mędrcy”. Osobiście skłaniam się do tego określenia, gdyż byli to ówcześni naukowcy, którzy starali się rozpoznawać rzeczy, badając ich pochodzenie i istotę. Jeśli chodzi o ten przypadek, to Biblia podaje nam sporo informacji pomocniczych, aby lepiej zrozumieć kim byli. Jedno jest pewne, że przybyli ze Wschodu, najprawdopodobniej z rejonu, jakim kiedyś był Babilon, później Persja.
Warte zwrócenia uwagi jest spojrzenie na ten rejon w czasie, gdy tam przebywała zdecydowana większość narodu wybranego. Był to czas niewoli babilońskiej, czyli lata od 587 do 539 roku p.n.e. Jak wiemy, w tym czasie przebywał tam pewien mądry Izraelita o wdzięcznym imieniu Daniel, któremu przełożony służby dworskiej nadal imię Balteszassar (Dan. 1:7). W drugim rozdziale jego księgi znajdujemy wyjaśnienie snu, jakie Daniel wyłożył samemu królowi Nebukadnesserowi. Treścią snu był kolos na glinianych stopach, który obrazował powstawanie i upadek kolejnych imperiów, jak babilońskie, perskie, greckie i rzymskie. Kamień, który „oderwał się od góry bez udziału człowieka i starł żelazo, miedź, glinę, srebro i złoto” (Dan. 2:45), zapowiedział powstanie nowego królestwa, „które nigdy nie ulegnie zniszczeniu, ani też to królestwo nie zostanie przekazane żadnemu innemu ludowi. Zetrze i zniweczy ono wszystkie te królestwa, samo zaś będzie trwało na zawsze” (w. 44).
Historycy mówią, że po tym, jak naród wybrany wrócił znów do Ziemi Obiecanej, Daniel zostawił wiele opisów wydarzeń, jakie otrzymał od Boga, za pośrednictwem anioła Gabriela, czy też bezpośrednio, jak wiemy, że „wyróżniał się wśród zwierzchników i satrapów, gdyż posiadał niezwykłego ducha” (Dan. 6:4). Ten sam Duch, wiele wieków wcześniej ogarnął innego męża, który w prawdzie był pogańskim prorokiem, lecz jak wiemy, że u Boga nie ma rzeczy niemożliwych, i „gdy Balaam podniósł oczy i zobaczył Izraela obozującego według swych plemion, ogarnął go duch Boży” (4 Moj. 24:2).
Wierzę, że mędrcy żyjący na Wschodzie, którzy wnikliwie badali dzieje narodów, musieli natrafić na księgi Daniela. Przepowiednie o nastaniu królestwa, które będzie trwać na wieki może być nawiązaniem do treści proroctwa, jakie wypowiedział Balaam, gdy zamiast przekląć naród Boży, powiedział: „Wyrocznia Balaama, syna Beora; wyrocznia człowieka o oku otwartym; wyrocznia tego, który słyszy słowa Boże, który ogląda widzenie Wszechmocnego, (...) Jakże wspaniałe są twoje namioty, Jakubie, (...) Popłynie woda z jego wiader, a jego potomstwo przebywać będzie pośród wód obfitych; jego król mocniejszy będzie od Agaga, a jego królestwo zostanie wywyższone i twoje siedziby, Izraelu!” (4 Moj, 24:3-5, 7).
Osobiście uważam, że mędrcy ze Wschodu byli mocno przekonani o tym, że zapowiadane już dawno temu „królestwo wywyższone”, to właśnie to, o którym mówił Daniel, że „będzie trwać wiecznie”. Nie ma zaś królestwa bez króla. Skoro więc, królestwo jest niezwykłe, to król musi też mieć szczególne znacznie. Udali się więc w daleką drogę, prowadzeni dziwnym znakiem, jaki zobaczyli na gwieździstym niebie i nie szczędząc trudów i kosztu, chcieli pokłonić się temu królowi.
Po przybyciu do Jerozolimy, musieli narobić wiele hałasu celem swojej wyprawy, wywołując przerażenie w mieście. Pytali się wokoło mieszkańców tego wielkiego miasta: „Gdzie jest nowo narodzony król Żydów? Zobaczyliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon” (Mat; 2:2). Król Herod, zaniepokojony wizją nadejścia innego króla, postanowił w podły sposób pomóc, tak, aby pozbyć się zagrożenia. Lecz nikt nie jest w stanie Boga zaskoczyć i pokrzyżować Jego plany, jakie od wieków kreślił. Dlatego mędrcy, oddani swojej misji złożenia pokłonu królowi wiecznego królestwa, idąc za znakiem tej szczególnej gwiazdy, dotarli do celu. Mateusz opisał dość dokładnie ten moment - „weszli do domu, a gdy zobaczyli Dziecko i Jego matkę, Marię, padli na twarz, oddając Mu pokłon. Potem rozłożyli swe skarby i ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę” (Mat. 2:11). Weszli do domu, już nie do stajni, zobaczyli Dziecko i Marię, matkę Jego, lecz pokłon i dary złożyli tylko Jezusowi, Królowi wszystkich królów i Panu wszystkich panów. Jak gdyby wiedzieli, że Jego imię „jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano w niebiosach, na ziemi i pod ziemią i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca” (Filip. 2:9,10).
Jemu, Chrystusowi Panu poświęcone są te święta. Niech tak dzieje się w domach tych, gdzie On jest Panem.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.