Nie trzeba być pilnym obserwatorem obecnych wydarzeń aby nie zauważyć, że prawie wszystkie media, a szczególnie tzw. wolne, czyli te, bardziej niezależne, przynoszą coraz to nowe informacje na temat pewnego ważnego polityka, który zyskał miano „kryształowego”. Lecz niezbyt długo cieszył się takim określeniem, bo już po kilku dniach kryształ popękał i ci, którzy tak go nazywali, teraz unikają kamer i mikrofonów.
Podobne określenie pojawia się również w Nowym Testamencie. Jest to słowo „najczcigodniejszy” (Łuk. 1:3), w oryginale "κρατιστε" [kratiste], co znaczy „najbardziej doskonały”. To wyrażenie jest stopniem najwyższym od słowa „kratos”, które znaczy „wigor”, energia” lub „dominacja”.
Zastanawiam się, czy współcześnie można kogoś nazwać „najczcigodniejszy”, albo prościej, „kryształowy”, bo chyba te dwa określenia można potraktować jako synonimy. Moim skromnym zdaniem, dziś jest bardzo trudno znaleźć taka osobę, chyba, że używa się podobnych określeń wyłącznie dla celów politycznych, albo dla bliżej nieokreślonych korzyści.
Postanowiłem bliżej przyjrzeć się użyciu tego określenia w Nowym Testamencie, gdyż pojawia się cztery razy. Sądzę, że jedynie ewangelista Łukasz mógł nazwać kogoś tak szlachetnie, wprowadzając to słowo do natchnionych Pism. Osobiście też wierzę, że bliżej nieznany odbiorca pism Łukasza Teofil, mógł zupełnie szczerze cieszyć się tym nadaniem, gdyż jego greckie imię θεοφιλε [theophile] znaczy „przyjaciel Boga”. A to zobowiązuje, i to bardzo.
Ten sam autor użył jeszcze raz to określenie w nawiązaniu do dwóch innych osób w drugiej księdze, jaką nam zostawił. Pojawiły się one w czasie ostatniej podróży apostoła Pawła, już nie stricte misyjnej, lecz jako więzień. I tak, określenie „najdostojniejszy” (greckie κρατιστε [kratiste]), spotykamy w odniesieniu do Feliksa, namiestnika rzymskiego. Apostoł Paweł, po tym, jak został oskarżony w Jerozolimie przez czyhających na jego życie Żydów, znalazł schronienie u rzymskiego prokuratora. W drodze z Jerozolimy do Cezarei, gdzie rezydował namiestnik cesarski, Paweł miał zapewnioną ochronę specjalnym glejtem, listem Klaudiusza Lizjasza, zaadresowanym do „najdostojniejszego namiestnika” (Dz.Ap. 23:26). Jeśli zastanawiamy się, czy posiadacz tak szlachetnego miana, był tego godzien, to myślę, że nie. Sądzę, że użycie tego przymiotnika wynikało jedynie ze zwykłej rzymskiej przebiegłości, gdyż autorowi listu zależało na odbiorze „towaru”, do jakiego ten list został dołączony. Taki był wtedy zwyczaj, co widzimy nieco dalej, gdy do Feliksa, w ślad za więźniem przybył „arcykapłan Ananiasz z kilkoma starszymi i retorem, niejakim Tertullosem” (Dz.Ap. 24:1), aby wnieść oficjalne oskarżenie przeciwko Pawłowi. Oni to, gdy stanęli przed obliczem rzymskiego prokuratora, chwaląc go za przeprowadzone reformy, być może w zakresie sądownictwa, zwrócili się do niego między innymi: „...zawsze i wszędzie przyjmujemy to (reformy), najdostojniejszy Feliksie, z wielką wdzięcznością” (w. 3).
Feliks miał szczególny sentyment do Żydów, gdyż ożenił się z Żydówką Druzyllą. Sądzę, że teraz chciał wykorzystać obecność Pawła w Cezarei, aby dowiedzieć się czegoś więcej o sporze przywódców żydowskich ze zwolennikiem Chrystusa. Z opisu tego spotkania dowiadujemy się, że Filip znał dość dobrze „Drogę”, czyli naukę Jezusa, jaką głosił apostoł Paweł W trakcie tych przesłuchań, Paweł otwarcie mówił o Chrystusie, o sprawiedliwości i o zmartwychwstaniu. Wówczas Feliks „przestraszony odpowiedział: „Na teraz wystarczy, odejdź! W stosownej chwili przywołam cię ponownie. Spodziewał się przy tym, że dostanie od Pawła pieniądze” (Dz.Ap. 24:26). Więc jednak z tą szlachetnością Feliks miał niewiele wspólnego, a mianem kryształu cieszył się jedynie z powodu powierzchownej, a raczej przebiegłej grzeczności otaczających go ludzi.
Feliks jest postacią, jakie często spotykamy w naszych czasach. Są to ludzie, którzy dużo wiedzą o chrześcijaństwie, znają treść ewangelii, nawet potrafią poprawnie wyrażać się o Bogu. Cieszą się dobrą opinią, nazywają ich „braćmi i siostrami”, a może mają nawet bardziej „duchowe” tytuły, gdyż zostali powołani na znaczące stanowiska w strukturach religijnych. Lecz robią to dla zaszczytów, pozycji, władzy, a przede wszystkim dla pieniędzy. Sami decydują o tym, co jest prawdą, a co nie. A jeśli dociera do nich jakaś wiadomość, która nie pasuje do ich dotychczasowego przekonania, mówią: „Dość!”. Ich szlachetność, kryształowość wówczas szybko traci blask.
Szczególnej uwadze polecam kolejną osobę obdarowaną tym szlachetnym tytułem. A mianowicie chodzi o Festusa, następcę Feliksa, który po dwóch latach objął urząd prokuratora. Gdy znów wezwano Pawła na przesłuchanie, w Cezareii przebywał król Agryppa z małżonką Berenike, którzy chcieli również posłuchać Pawła. W czasie tego przesłuchania, król mógł osobiście usłyszeć wiele ciekawych szczegółów z życia apostoła, jego świadectwo o spotkaniu z Chrystusem i o nadziei zmartwychwstania. Dla chłodnego rzymianina, to wszystko było pozbawione logiki i racjonalizmu. Natomiast Festus, po usłyszeniu ewangelii z ust apostoła zawołał: „Tracisz rozum, Pawle! Wielka uczoność przywodzi cię do szaleństwa” (Dz.Ap. 26:24). Wówczas Paweł, sądzę, że ze szczerego serca, zwrócił się do niego: „Nie tracę rozumu, najdostojniejszy Festusie, lecz słowa, które mówię, są prawdziwe i przemyślane” (w. 25). Nie było to jakieś nieprzemyślane słowo, lecz wypowiedziane w efekcie głębszej refleksji.
Spotykamy się w obu tych przypadkach z reakcją człowieka, który został nazwany „najdostojniejszy”, czyli „kryształowy” i widzimy jego reakcję na prawdę, o której się dowiaduje z ust apostoła Pawła. Feliks, gdy usłyszał o zmartwychwstaniu, zareagował kategorycznym - „odejdź!”. Potrafił być miłym, lecz jedynie dla pieniędzy, dla utrzymania władzy. Natomiast Festus posądził Pawła o szaleństwo, gdy tylko wspomniał o Mesjaszu, że „musi cierpieć, że jako pierwszy ze zmartwychwstałych, będzie głosił światło ludowi i poganom” (Dz.Ap. 26:23). Sam chciał decydować o tym, co prawdziwe i racjonalne, a co jest jedynie szaleństwem, jakimś mitem. Nawet jeśli zasłużył na przydomek „najdostojniejszy”, nic mu to nie pomogło, gdyż liczy się jedynie prawda.
Wtedy Paweł zwrócił się do świadka tej debaty, do króla Agryppy z pytaniem: „Czy wierzysz, królu Agryppo prorokom? Wiem, że wierzysz” (Dz.Ap. 26:27). Agryppa zareagował natychmiast i wyznał: „Niewiele brakuje, a przekonasz mnie, bym został chrześcijaninem” (w. 28). Z ostatnich wersetów tego historycznego zapisu dowiadujemy się, ze król był gotowy Pawła zwolnić, gdyby nie odwołanie się do samego cesarza. Jednak Pawłowi było pisane udać się do Rzymu. Gdy Pan ukazał się mu w Jerozolimie, to powiedział: „Odwagi, jak bowiem dałeś o Mnie świadectwo w Jeruzalem, tak trzeba dać świadectwo i w Rzymie” (Dz.Ap. 23:11).
Na zakończenie kilka słów o Łukaszu, o autorze Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Jak wiemy, Łukasz bardzo dbał o wierność przekazu, dlatego dokładnie sprawdzał wszelkie informacje, jakie krążyły w tamtym czasie. Chodzi o to, aby prawda, jaką przyjmujemy, była naprawdę Bożą prawdą.
Ewangelista Łukasz, był człowiekiem wykształconym, był lekarzem, więc zwykł stawiać sprawdzone diagnozy, po dokładnym rozpoznaniu. Jeśli zwracał się do kogoś, nazywając go „kratiste”, co znaczy „najczcigodniejszy”, to z pewnością, miał takie zdanie o tym człowieku. Tak właśnie Łukasz nazwał Teofila, któremu starał się opisać wydarzenia, „które dokonały się wśród nas, zgodnie z tym, jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami Słowa” (Łuk. 1:1,2). Dalej, autor ewangelii wyjaśnia cel spisania wszystkiego, co wydarzyło się w życiu Jezusa Chrystusa. A mianowicie, zapewnia on, że zanim wziął do ręki pióro, to osobiście postanowił „wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie opisać” (w. 3). Natomiast celem tego ogromnego dzieła, jakiego się podjął, była trosko o to, aby czytelnik „nabrał przekonania, że to, czego nauczono, jest prawdziwe” (w. 4).
Kończąc to niezwykłe rozważanie, chcę jasno powiedzieć, że z tej trójki „najdostojniejszych” Rzymian, jedynie Teofil, przyjaciel Łukasza mógł cieszyć się prawdziwie z tego określenia. Jedynie on miał szczere pragnienie nabrać przekonania, że to, czego się nauczył, jest prawdziwe. Oryginalne słowo, przetłumaczone a naszym przekładzie jako „prawdziwe”, to „asphaleia”, co znaczy „pewne, bezpieczne, solidne”. O takie poznanie prawdy chodziło Łukaszowi, gdy przekonywał Teofila.
Warto jest więc zastanowić się nad tym, o jakie poznanie prawdy nam chodzi. Czy o to, aby mieć solidne, bezpieczne przekonanie, że podstawą naszej wiary jest absolutna prawda, czy tylko taka, jak nam pasuje, jaka nie naraża na ośmieszenie ze strony współczesnej nauki i kultury, jak na przykład filozofia feministyczna.
Obawiam się, że wielu współczesnych nauczycieli, pastorów, przywódców bardziej dba o to, jak ich tytułują w środowisku tego świata, niż o prawdę objawioną w Biblii. Po prostu, nie chcą się ośmieszać, albo stracić jakąś intratną pozycję.
Kryształ lubi pękać.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.