Monday, November 4, 2019

Cesarzowi, co cesarskie

W czasie, gdy Jezus przemierzał Galilejskie i Judzkie wioski i miasteczka, słuchało Go mnóstwo ludzi. A On ich nauczał i nie wszystkim podobało się to, co mówił. Dlatego ówcześni nauczyciele i znawcy Prawa Bożego, kierowani zazdrością, “zastanawiali się, jak Go od razu dostać w swoje ręce” (Łuk. 20:19). Zamierzając to uczynić zadali Mu pytanie: “Czy wolno nam płacić podatek cesarzowi, czy nie?” (w. 22). W swoich sercach odczuwali już radość sukcesu sądząc, że teraz już Go mają. Lecz Pan Jezus udzielił prostej i zarazem bardzo logicznej odpowiedzi - Tak więc to, co cesarskie, oddajcie cesarzowi, a to co Boskie, Bogu” (Łuk. 20:25). Ta odpowiedź nie może mieć przeciwników ani nie można zastosować wobec niej dowolnej interpretacji - ona znaczy po prostu to, co jest oczywiste dla każdego - rozdział pomiędzy państwem i religią. 

W naszym kraju kościół katolicki, który jest instytucją religijną, jest silnie powiązany z tymi, którzy sprawują władzę polityczną. Dlatego nie dziwi mnie, chociaż powinno, uczestniczenie przedstawicieli tego kościoła w wydarzeniach o charakterze państwowym i odwrotnie. Moim zdaniem, w sprawowaniu władzy powinno obowiązywać rozdzielenie pomiędzy państwem i kościołami. Lecz, jak wiadomo, począwszy od czasów Konstantyna Wielkiego, kościół katolicki odchodził coraz bardziej od chrześcijaństwa biblijnego i staje się partią polityczną. 

Natomiast to, co obecnie obserwujemy w naszym kraju, to zawiązywanie się coraz silniejszej więzi „tronu i ołtarza”. Szczególnie w obecnej konfiguracji politycznej, obawiam się, że będziemy świadkami odwoływania się hierarchii kościoła do instrumentów władzy państwowej, w celu utrwalania swojej pozycji. Biada innowiercom - będą traktowani jak zdrajcy narodowi.

Oburza mnie rozwój sytuacji wokół zdarzenia wyplucia hostii przez 13-sto latka. Wezwanie policji przez duchownego mnie nie dziwi, bo niektórzy kapłani tej formacji religijnej mają zawężone horyzonty do doktryny jedynozbawczego kościoła, jaką wpojono im w seminarium. Natomiast niepokoi mnie reakcja policji, formacji państwowej, czyli również mojej, jako obywatela tego kraju. Tłumaczenie się strony państwowej, że policjanci byli uprawnieni do interwencji, gdyż mogłoby dojść do profanacji hostii, jest nie do przyjęcia. Hostia jest pojęciem religijnym i dla normalnie wierzącego, czy w ogóle nie wierzącego, jest zwykłym kawałkiem wafelka. 

Mój niepokój rośnie w miarę kształtowania się sytuacji powyborczej w kraju. Minowanie do najwyższej instytucji, chroniącej ustawę zasadniczą mojego „królestwa ziemskiego”, ludzi o poglądach ultrakatolickich, przywołuje u mnie słowa apostoła Piotra z Dziejów Apostolskich. Po jawnym cudzie, jaki dokonał się na słowa Piotra i Jana, gdy biedny paralityk na imię Jezus wstał zdrowy, apostołowie zostali doprowadzeni przed Sanhedryn. Przywódcy religijni zakazali im zwiastować to Imię. Wówczas Piotr wyznał: „Rozsądźcie, czy wobec Boga jest słuszne bardziej słuchać was niż Boga?” (Dz.Ap. 4:19)

Dlaczego mam obawy, że dojdzie do tego, iż ludzie wierzący ewangelicznie będą musieli wypowiadać te same słowa? Obserwuję już od dłuższego czasu, że obecnie władający naszym krajem traktują kościół katolicki jako panujący w Polsce. Według niektórych przywódców, prawdziwym Polakiem może być jedynie katolik. Tak już było, a z historii wcześniejszej wiadomo, że sądy w Polsce sprawowane były przez duchowieństwo katolickie. Niedawno studiowałem sytuację religijną w Chodzieży, gdzie sąd biskupi w 1725 roku nałożył na gminę żydowską karę 3 tysiące złotych za to, że pewnego człowieka „zmusili do porzucenia wiary katolickiej, że chrzest rzekomo przy pomocy pewnych ceremonii z niego zdjęli” (Kronika Kościołów Chodzieskich, str. 254). Czyżby do takich sądów ma doprowadzić obecna głęboka reforma sądownictwa w naszym kraju? Jeśli tak się stanie, to sądy będą zajmować się odejściem katolika od kościoła, w którym został ochrzczony, gdyż zostanie oskarżony o znieważenie sakramentu.

Aby nie było wątpliwości, nadal uznaję władzę, jaką naród wybrał w wolnych wyborach, gdyż taka zasada obowiązuje nas w doczesności. Pisałem o tym w ostatnim rozważaniu z okazji dokonania tego wyboru („Trzynastego”), co niniejszym linkiem przypominam. Lecz pozostaję przy tym, że „cesarzowi” należy się tylko to, co cesarskie, natomiast Bogu będę zawsze winien to, co Boże. 

I tego przekonania nie sprzedam za żadne 500+, czy inny obiecany bonus. 

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.