Niedawno usłyszałem opinię o sobie, że jestem „kaznodzieją starej daty”. Powiem szczerze, że po chwili zastanowienia, ucieszyła mnie ta opinia, gdyż to znaczy, że nie ulegam współczesnym modom, trendom, czy przemianom, jakie dotykają środowisko ewangelicznego chrześcijaństwa. Wiem, że nie wszyscy podzielają takie stanowisko, lecz jak wielokrotnie wyrażałem to na moim blogu, wolę pozostać przy tym, co sprawdzone, pobożne, wyrażające poważanie, nawet jeśli jest staromodne.
W Księdze Daniela, w wersji Biblii Gdańskiej, Bóg nazwany jest „Starodawny” (Dan. 7:9), co najnowszy przekład oddaje jako „Przedwieczny”. Dlatego bliższa jest mi postawa „kaznodziei starej daty”, niż współcześnie lansowani „mówcy motywacyjni”. Z takiego punktu postrzegam to, co dzieje się w moim środowisku.
Ostatnio studiowałem ponownie siedem listów do zborów w Księdze Objawienia. Uważam, że powinniśmy częściej powracać do lektury tego arcyciekawego materiału, gdyż dotyczy naszych czasów. W ostatnim liście, skierowanym do Kościoła w Laodycei, Chrystus przedstawia się jako „świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego” (Obj. 3:14). To znaczy, że gdy spotkamy się z Nim, już jako sędzią, to będzie oceniać nasze czyny zgodnie z kryterium z początku, a nie z końca czasów.
Zainteresowałem się pewnym szczegółem opisu stanu kościoła w Sardes. Już w pierwszym zdaniu Chrystus, „który ma siedem Duchów Boga” (Obj. 3:1), wydaje opinię, że jest to Kościół, o którym mówi „masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły”. To zdanie w tzw. Brytyjce, brzmiało „masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły”. Porównałem z innymi tłumaczeniami i okazuje się, że rzeczywiście ten kościół posiadał imię, które brzmi, mówi, że jest to żywy kościół. Lecz Chrystus, który zna prawdziwy stan tego zboru mówi, że jest on martwy. I nad tym zacząłem się zastanawiać.
Dotychczas określenie „martwy”, w odniesieniu do kościołów rozumiałem, że są to takie formacje religijne, które może kiedyś, przed wiekami posiadały znamiona żywotności. Lecz po wprowadzeniu liturgii, zamiast prowadzenia Ducha Świętego, tradycji, zamiast nauki apostolskiej, stały się jedynie martwymi pomnikami. Takich wspólnot i organizacji znajdziemy wokół nas sporo. Lecz obserwując współczesne kościoły i ich działalność, które przyjmują piękne nazwy stwierdzam, że to wcale nie musi znaczyć, że są żywe w pojęciu Głowy Kościoła.
Ostatnio zalecana rewitalizacja starych struktur zborowych polegająca na odmalowaniu pomieszczeń, w których odbywają się wspólne zgromadzenia miała przynieść ożywienie. Przez zainstalowanie nowoczesnego oświetlenia, projektorów, estrad i innych urządzeń z dziedziny „show buisness’u”, planowano doprowadzić do ożywienia zamierających zborów. Pisałem o tym szerzej w kilku wpisach na blogu. Odsyłam do jednego z nich „Rewitalizacja czy regeneracja”.
Zauważyłem w naszej przestrzeni wyznaniowej sporo zmian wynikających z zalecanych sposobów rewitalizacji. Choćby nawet w stylu ubierania się osób usługujących. Radzi się między innymi, aby kaznodzieja nie ubierał się w marynarkę, koszulę i krawat, gdyż jest to „robocze ubranie urzędnika korporacji”. Dlatego zaleca się dżinsy i „ti-szorty” (oryginalna wymowa). Ponieważ internet, YT i inne komunikatory zapełniane są relacjami z najnowszych wydarzeń, czy też „ewentów”, dało mi to ogląd zachodzących przemian w „branży kościelnej”.
Przemyślenia nad opisem stanu kościoła w Sardes, który tylko z nazwy był żywy, rodzi we mnie przekonanie, że nastąpiło tam coś na wzór rewitalizacji. Przyjęto ładnie brzmiącą nazwę kościoła, tak aby w odbiorze zewnętrznym robić wrażenie, iż dzieją się tam Boże sprawy. Ludzie zawsze będą interesować się wydarzeniami, które zwracają na siebie uwagę. Plakaty, komunikatory, zapowiedzi typu: „będzie się działo” będą przyciągnąć tłumy. Tak było, jest i będzie. Tylko, czy są to metody, jakie stosuje Duch Święty, który jest dany Kościołowi, aby był jedyną „atrakcją” ewangelii?
Pozwólcie że przypomnę wydarzenie jak najbardziej biblijne. Zdarzyło się dość dawno, jakieś trzy i pół tysiąca lat temu. Gdy naród Boży wędrował z Egiptu do Ziemi Obiecanej, Pan wezwał Mojżesza na osobiste spotkanie na górze Synaj. Czas mijał, a Mojżesz nie wracał, więc lud domagał się, aby coś się działo. Zażądali więc od Aarona, aby zorganizował „ewent”, aby mogli uwielbić jakiegoś boga, skoro Ten który ich wyprowadził, jakoś nie dał się bliżej poznać. Zorganizowano społeczną akcję, każdy coś wniósł do wspólnego wydarzenia. Gdy scena była już gotowa, Aaron zapowiedział: „Jutro będzie święto na cześć Pana” (2 Moj. 32:5). Gdyby posiadali wówczas technikę, jaką posługujemy się obecnie, to myślę, że internetowe komunikatory byłyby przepełnione informacjami o wspaniałym wydarzeniu, jakiego dotychczas jeszcze nie było. Sms-y zachęcałyby każdego do wzięcia udziału w extra wydarzeniu, że będzie mega. „Boski dizajn” wykonał dekoracje a „boskie kobiety” poprowadzą warsztaty. Później w przestrzeni wspólnych rozmów, rozentuzjazmowani uczestnicy komentowali: „Ale odlot”, „Galaktyka”, „Szacun”, Jesteś mistrzem” i wiele podobnych. Aaron miał szansę zostać okrzyknięty celebrytą tamtych czasów. W Hollywood nadal tak się dzieje.
Biblijny opis tego wydarzenia z pewnością byłby inny, gdyby nie wstawiennictwo Mojżesza, ponieważ Pan chciał ich wytracić. Zginęła tylko pewna część, gdy „PAN uderzył lud za to, że zrobili złotego cielca” (2 Moj. 32:35). Bóg postanowił wstrzymać Swoją obecność pośród tego ludu o twardym karku. W rezultacie, „gdy lud usłyszał te surowe słowa, zasmucił się...” (2 Moj. 33:4), dlatego nie pozostawiono żadnych zapisanych świadectw radości i uwielbienia dla Aarona, jakie z pewnością płynęły z ust uczestników tej mega zabawy.
Kościół żyje dlatego, że jego Pan jest żywy. Tylko dlatego. Sama nazwa niczego nie czyni. Forma zgromadzenia, choćby najnowocześniejsza, nie jest świadectwem Bożego życia, które pojawia się jedynie dzięki odrodzeniu przez „niezniszczalne Słowo Boga, które żyje i trwa” (1 Ptr. 1:23). Wszystko inne, nawet najbardziej uwielbiane przez człowieka, jest jedynie trawą, gdyż „wszelka jego chwała jest jak kwiat trawy. Trawa więdnie i kwiat opada, a Słowo Pana trwa na wieki” (w. 24).
Wszystko co nie jest zrodzone ze Słowa Pana, chociaż ma kształt i wygląd, jakoby żyło, jest jedynie „zombi”. Niestety, „zombi” w naszych czasach jest bardzo modnym zjawiskiem.
Henryk Hukisz
Stary Testament podaje "przed siwą głową wstaniesz i będziesz szanował osobę starca".Ten sam fragment w zREWITALIZOWANYM zborze brzmi "w siwą głowę wycelujesz gitarę i będziesz starca nękał decybelami".
ReplyDelete