Friday, August 23, 2013

Waga słowa



Ile waży słowo, oczywiście nie w gramach, lecz jaką odpowiedzialność ponosimy za wypowiedziane słowa?

Kiedyś było tak, że wystarczyło powiedzieć, że coś się zrobi, lub złożyło się jakieś słowne oświadczenie, i każdy przyjmował je za prawdziwe. Później, należało jeszcze dodać „słowo honoru”, aby uwiarygodnić wypowiedź. Obecnie, jeśli chce się być wiarygodnym, to od razu trzeba przedstawić jakieś pisemne zaświadczenie, i to najlepiej, z kilkoma pieczątkami oficjalnych urzędów. 

Słowa straciły na wadze, to znaczy, że ludzie już nie uważają słownych wypowiedzi za wiarygodne, dlatego musimy dodatkowo je uwierzytelniać. Dlaczego? Myślę, że przyczyn jest wiele, lecz chyba najbardziej powszechnym powodem niedowierzania ludziom, jest brak zaufania. Zbyt często zdarzyło się, że ktoś nas zawiódł, oszukał, „nabrał nas”, jak to się potocznie mówi, dlatego żądamy dowodów wiarygodności słów, jakie ktoś wypowiada.

Jedynym człowiekiem na ziemi, jaki kiedykolwiek żył wśród ludzi, który nigdy nie skłamał a cokolwiek powiedział było prawdziwe, był Pan Jezus. On mówił to, co Bóg mówił, dlatego nie potrzebował żadnego świadka. Jego słowa będą sądzić tych wszystkich, którzy w nie nie uwierzyli, jak sam powiedział: „Słowo, które głosiłem, sądzić go będzie w dniu ostatecznym” (Jan 12:48)

A jak jest z naszymi słowami? Czy możemy spokojnie „puszczać’ je na wiatr, nie obawiając się żadnych konsekwencji poniesienia odpowiedzialności za ich skutki?  Biblia zawiera na swoich stronach wiele nauk i przestróg na temat naszego języka i słów, ktore niejednokrotnie zbyt pośpiesznie wypowiadamy. Pan Jezus powiedział bardzo jasno, że „z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mat. 12:36). Nieużyteczne, lub jak w innych przekładach jest użyte słowo „próżne”, oznacza mówienie bez pokrycia w czynach, staropolskie „po próżnicy”. Jest to mówienie bez odpowiedzialności, dawanie obietnicy, bez zamiaru jej spełnienia.  

Często zdarza się, mam na uwadze środowisko ludzi wierzących, że zapewniamy o tym, iż będziemy pamiętać w modlitwie, albo że coś uczynimy, a później o tym zapominamy, lub nie dbamy o to co powiedzieliśmy, to musimy wiedzieć, że Bóg będzie nas z tego rozliczać. Obawiam się, że liczenie na Bożą pobłażliwość może okazać się złudne, gdyż Bóg daje nam w Swoim Słowie wiele przykładów, iż On traktuje to bardzo poważnie.

Na początek jeden z szokujących przykładów ze Starego Testamentu, a uważam, że te starodawne historie są dla nas świadectwem, iż Bóg  był i jest święty. W czasach Jozuego, gdy Izraelici zdobywali Ziemię Obiecaną, stopę za stopą i usuwali bezbożnych mieszkańców, strach padł na wiele narodów. Powstawały koalicje silniejszych plemion, aby walczyć z narodem będącym pod wodzą Jozuego. Wówczas mieszkańcy Gibeonu, będąc z pochodzenia Amorejczykami, postanowili podstęnie zdobyć przychylność Jozuego. Udali wędrówców przychodzących z dalekich stron, na dowód pokazali stary wyschnięty chleb, i poprosili o przygarnięcie ich pod Bożą ochronę, mówiąc: „słyszeliśmy bowiem wieść o Nim i o wszystkim, co uczynił w Egipcie” (Joz. 9:9). Jozue, w otoczeniu przełożonych zgromadzenia, uwierzył im i „zawarł z nimi pokój i przymierze, że zachowa ich przy życiu, a przełożeni zboru im to zaprzysięgli” (w. 15)

Jozue był mężem bogobojnym, dla którego księga Zakonu miała ogromne znacznenie, gdyż postanowił „ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane” (Joz. 1:8). Znał Boże przykazanie – „Co wyszło z twoich ust, tego dotrzymaj i postąp tak, jak ślubowałeś Panu, Bogu twemu, dobrowolnie, jak powiedziałeś swoimi ustami” (5 Moj. 23:24). Nawet, gdy później zorientował się, ze Gibeonici podeszli go nieuczciwie, nie zmienił swojego przyrzeczenia zachownia tych ludzi w granicach Bożego narodu.

Minęło kilka stuleci, Izraelici mieli już króla, którego sami sobie wybrali, Saula, męża, który otrzymał Boże namaszczenie dla wypełniania tego zdania. Nie znamy bliżej okoliczności w których doszo do wymordowania Gibeonitów przez Saula, lecz ten fakt zaważył na losach Bożego narodu w czasie panowania Dawida. Gdy nastał głód, Dawid szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego spotkało ich to nieszczęście, wówczas Bóg wskazał na przyczynę – „Na Saulu i na jego domu ciąży wina przelewu krwi, dlatego że wytracił Gibeonitów” (2 Sam. 21:1)

Przecież nie była to wina Dawida, dlaczego więc musiał ponosić odpowiedzialność za grzechy swego prześladowcy Saula? Lecz Dawid, będąc mężem „według serca Bożego” wiedział, że Boże Słowo musi się wypełnić, i przyrzeczenie uczynione przez bogobojnego Jozuego miało swoją wagę przed Bogiem. Król uczynił odpowiednie postanowienia, aby naprawić zło wyrządzone przez Sula. Dla uzupełnienia informacji o tym wydarzeniu chcę jedynie zwrócic uwagę, iż jest ono obrazem doskonałej sprawiedliwości Boga. Śmierć grzeszników, w tym przypadku na drewnianym słupie, jest obrazem Chrystusa, który wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie” (Gal. 3:13).

Wracając do odpowiedzialności za wypowiedziane słowa, Biblia dość jasno precyzuje tę kwestię, że „jeżeli kto przysięga paplając niebacznie swymi ustami, że zrobi coś złego lub dobrego, jak to się może nieraz człowiekowi wymknąć niebacznie przysięga, a sam na razie o tym nie wie, ale potem sobie to uświadomi, że ściągnął na siebie winę przez jedną z tych rzeczy” (3 Moj. 5:4). Dlatego warto jest pamiętać o dobrych radach Salomona – „Gdy złożysz Bogu ślub, nie zwlekaj z wypełnieniem go, bo mu się głupcy nie podobają. Co ślubowałeś, to wypełnij!” (KazSal. 5:3)

Skoro Bóg zwraca uwagę na nasze słowa, musimy zastanawiać się nad tym co mówimy, zanim uruchomimy nasz język. Nauka nowotestamentowa zawiera wiele wskazówek i dobrych rad odnośnie używania języka, który jest „wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło” (Jak. 3:6). Dlatego apostoł Paweł radzi wierzącym – „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” (Efez. 4:25). Znaczy to, że pomimo narodzenia się na nowo, dopóki potrafimy władać językiem, ten „ogień z piekła rodem”, może poparzyć niejednego z naszych bliźnich. 

Niestety, zbyt często spotykam w zborach ludzi, którzy z upodobaniem zajmują się plotkowaniem, oszczerstwami, mówieniem fałszywych świadectw, aby dokonać samosądu nad drugą osobą. Mija później jakiś czas, wszystko wraca niby do normy, lecz czy rzeczywiście Bóg zapomniał o słowach, jakie ci ludzie wypowiadali?

Może brak błogosławieństwa, niedobór duchowego pokarmu, głód Słowa Bożego w wielu zborach są tego rezultatem? Dawid szukał przyczyny i dokonał naprawy. Wiem, że rzucane oszczerstwa i kłamstwa, jak rozrzucone pierze na wietrze, nie dadzą się już pozbierać, aby naprawić zło. Lecz istnieje możliwość, o jakiej pisze Jakub – „Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni” (Jak. 5:16). Później, zostanie już tylko dzień sądu, w którym ludzie zdadzą sprawę z każdego słowa, dobrego lub złego.

Henryk Hukisz

1 comment:

  1. Bardzo mądry artykuł i widać, że autor prowadzony Duchem Pana. Dopiero zaczynam poznawać ten blog, ale modlę się, aby Jezus był przychylny i odebrał sobie jak najwięcej chwały. Nie tylko z bloga, ale przede wszystkim z życia autora. Pozdrawiam.

    Zapraszam http://dziwnejestlepsze.blogspot.com/

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.