Mają ulubioną lekturą szkolną były „Chłopi” Władysława Reymonta. Przyznam, że „Księgi Jakubowe” współczesnej noblistki też staram się polubić, lecz chyba nie w takim samym stopniu. „Chłopi” urzekają mnie nadal swoistym kolorytem wsi, pracą w polu i życiem w ówczesnych chałupach. Niczym nie da się zastąpić języka jakim posługiwał się „tamten” noblista. Czytając fragment rozmowy Boryny z samym sobą, gdy biadolił nad swoim wdowieństwem, to tak, jakbyśmy go słyszeli:
„Boryna szedł coraz wolniej, bo ociężało go rozdrażnienie, a potem przypomnienie nieboszczki, co ją na zwiesnę był pochował, ułapiło go za grdykę...
(...) Antek ino na swoją stronę ciągnie, kowal też wypatruje, aby co chycić, a Józka? Skrzat głupi, któremu plewy jeszcze we łbie, co i nie dziwota, bo dzieusze mało co na dziesiąty rok idzie. Hanka kiej ta ćma łazi, a choruje jeno, i tyle zrobi, co ten pies zapłacze.
Toć i marnieje wszystko… granule trza było dorznąć… we żniwa wieprzak zdechł... wrony gąski tak przebrały, że połowa ostała!... Tyle marnacji, tyle upadku!… Przez sito wszyćko leci, przez sito...
Ale nie dam! - wykrzyknął prawie głośno - póki rucham tymi kulasami, to ani jednej morgi nie odpiszę i do waju na wycug nie pójdę...” (Chłopi, Część I Jesień)
Czy jest ktokolwiek jest w stanie wyobrazić sobie uwspółcześnione wydanie „Chłopów”, w którym ziemniaki wykopuje olbrzymia zielona machina z żółtym napisem na boku „John Deere”? Albo Macieja pędzącego przez Lipce na ciągniku tej samej firmy? A później - jak Antek wysyła sekretne „sms-y” do Jagny, aby umówić się z nią w Starbucks’ie?
A przecież, dla lepszego zrozumienia tej klasycznej pozycji literackiej przez współczesnego czytelnika, powinno się uwspółcześnić tekst, który dla większości jest już niezrozumiały. Obawiam się, że wobec takiego „świętokradztwa”, zdecydowana większość miłośników polskiej literatury narodowej wyszłaby na ulice, by protestować.
Mnie jednak bardziej interesuje Biblia, Księga napisana pod Bożym natchnieniem. A to znaczy, że każde słowo w niej zawarte, jest Słowem Boga. Biblia jest Księgą niepowtarzalną, nie spotykaną w historii ludzkości. Dodam, że już nie będzie innej Biblii, bo wszystko, co Bóg chciał powiedzieć ludziom, zostało powiedziane. Autor Listu do Hebrajczyków, do narodu, z którym Bóg działał przez kilka tysięcy lat, napisał: „Bóg, który dawniej wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas przez Syna” (Hebr. 1:1). Dlatego dalej czytamy, że Ten, którego posłał u kresu czasów, „jeden raz się pojawił, aby zgładzić grzech przez własną ofiarę. I tak jak zostało postanowione w stosunku do ludzi, że raz umrą, a potem będzie sąd, tak też Chrystus raz ofiarowany, by wziąć na siebie grzechy wielu, po raz drugi już nie z powodu grzechu da się zobaczyć tym, którzy Go oczekując dla zbawienia” (Hebr. 9:26-28). Nie będzie już żadnej nowszej wersji. Chrystus, umierając na starodawnym krzyżu, głośno zawołał: „Dokonało się!” (Jan 19:30).
Biblia, jest właśnie tą Księgą w której Bóg objawia ludziom, na czym polega Jego odwieczny plan. Jest to święty plan, gdyż Bóg jest święty. Wszystko, co czyni, jest święte. Dlatego lubię nazywać Biblię Księgą Świętą, ponieważ zawiera święte Słowa. W Księdze Przysłów natomiast czytamy: „Każde słowo Boga jest sprawdzone, On jest tarczą dla tych, którzy uciekają się do Niego. Nie dodawaj nic do Jego słów, aby cię nie skarcił i abyś nie okazał się kłamcą” (Prz. 30:5,6).
Najczęściej posługujemy się tłumaczeniami Biblii, gdyż ze znajomością języków oryginalnych nie jest najlepiej. Nie mam nic przeciw temu, chociaż, gdy chcę upewnić się, o co właściwie chodzi w jakimś wersecie, to sięgam do słów, jakie zostały zapisane w oryginale. Przekłady Biblii są dobre, w większości są wiarygodne i najczęściej, za sprawą Ducha Świętego, prowadzą grzesznika wprost w ramiona Zbawiciela, który zaprasza: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mat. 11:28). Wiemy z własnego doświadczenia, iż uwierzyliśmy w Chrystusa nie dzięki temu, że nas ktoś przekonał intelektualnie, lecz dzięki osobistej relacji z Tym, komu mogliśmy bezgranicznie zaufać. Jezus wyraził się w tej kwestii jasno: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli nie przyciągnie go Ojciec, który Mnie posłał” (Jan 6:44). Ufamy Osobie, a nie literom tekstu - to jest chyba oczywiste!
Niebezpieczne jest „majsterkowanie” z tekstem przy tłumaczeniach na inne języki. Dzięki Bogu, że mamy już kilka wiarygodnych przekładów i dobrze jest z nich korzystać, porównując jakiś tekst między nimi. Lecz to co mnie niepokoi, to prawie że nagminne robienie tłumaczeń dla własnych celów, bo, coś się nie podoba w istniejących. I są to najczęściej tłumaczenia amatorskie. Pamiętam taki epizod, gdy będąc na studiach teologicznych, spotkaliśmy studenta, który postanowił przetłumaczyć Biblię z rosyjskiego na polski, bo przekład rosyjski bardziej mu się podobał. Oczywiście, udało nam się go od tego zamiaru odwieść.
Celem, jaki przyświeca tłumaczom, jest uwspółcześnienie tekstu Pisma Świętego. Zauważmy, że ten cel ma służyć przede wszystkim lepszemu intelektualnemu poznaniu znaczenia tekstu Biblii. Powinniśmy jednak pamiętać, że skoro Biblia jest tekstem natchnionym, to jedynie Duch Święty daje prawidłowe zrozumienie jej treści. Dobieranie wyrazów według ludzkiego upodobania, może jedynie zaciemnić poprawne zrozumienie. Pan Jezus wyraźnie określił zadanie Orędownika, którego obiecał posłać, że „On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we Mnie. O sprawiedliwości, bo odchodzę do Ojca i już Mnie nie zobaczycie. O sądzie, bo władca tego świata został osądzony” (Jan 16:8-11). Rozum staje się mało, o ile w ogóle, nieprzydatny.
Dlatego uważam, że przesadne dogadzanie rozumowi niekoniecznie służy czytelnikom, aby odebrali to, co rzeczywiście Bóg chce przekazać w Swojej Księdze. Lubię przy czytaniu Biblii odczuwać „innego ducha”, niż znajdujemy w księgach mądrości tego świata. Biblia posiada tę szczególną cechę, określoną jako „sacrum”, które można utracić przez oddanie treści „za pomocą górnolotnych słów lub mądrości” (1 Kor. 2:1). Dlatego Paweł starał się, by jego zwiastowanie „nie opierało się na przekonujących słowach mądrości, ale na ukazywaniu Ducha i mocy, aby wasza wiara nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Boga” (w. 4,5).
Lubię przykład biblijnego Daniela. Gdy mędrcy tego świata nie byli w stanie zrozumieć rzeczy trudnych, to ten mąż Boży, który posiadał „nadzwyczajnego ducha, wiedzę i rozwagę oraz umiejętność” (Dan. 5:12), był w stanie zrozumieć prawdziwe przesłanie, jakie Bóg skierował do króla Belsazara. Tego Ducha potrzebujemy bardziej, niż dobierania słów, które jedynie kojarzą się z mądrością świata, a nie z Bożym przekazem.
Nawet najwspółcześniejsze słowa nie przemówią do czytelnika tak, jak może to uczynić Autor Biblii. Paweł, pisząc o sprawach duchowych, radzi Tymoteuszowi: „Rozważ, co mówię. Pan bowiem sprawi, że zrozumiesz wszystko” (2 Tym. 2:7). Podobnie jak dwaj uczniowie w drodze do Emmaus, nie byli w stanie rozumem pojąć, dlaczego Jezus umarł. Zrozumieli dopiero, gdy „otworzyły się im oczy” (Łuk. 24:31). Później, gdy pewna niewiasta przysłuchiwała się zwiastowaniu Ewangelii, „Pan otworzył jej serce” (Dz.Ap. 16:14), dzięki czemu uwierzyła, przyjęła chrzest i służyła Bogu.
Chrystus posłał apostoła Pawła, nie aby przekonywał intelektualnie swoich słuchaczy, dobierając odpowiednie słówka, lecz aby „otworzył im oczy i odwrócił od ciemności do światła, od władzy szatana do Boga, aby przez wiarę we Mnie (Jezusa) otrzymali odpuszczenie grzechów i dziedzictwo ze świętymi” (Dz.Ap. 26:18). Tę rolę najlepiej wypełnia Duch Święty.
Jeśli potrafimy zrozumieć Reymonta w „Chłopach”, to nasz umysł będzie w stanie zrozumieć Boga w Biblii, w której znajdziemy wyrazy, niekoniecznie współczesne. Do uwierzenia w Zbawiciela i do zaufania łasce Bożej, może nas przekonać jedynie Duch Święty, a nie zrozumienie wyrazów, „Litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia” (2 Kor. 3:6).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.