Skwar południa doskwiera każdemu. Takie upały odczuwają w szczególny sposób osoby z powikłaniami sercowo-naczyniowymi. Osobiście do tej grupy zaliczam swoją skromną osobę. Do pozytywnych efektów zaliczyć można pomysłowość, która tworzy rzeczy niemożliwe.
Właśnie w swoim pokoju, przy temperaturze 28,5oC wymyśliłem skuteczne urządzenie klimatyzacyjne. Przed wentylatorom na plastikowej tacy położyłem chłodny wkład z zamrażarki. Gdy już temperatura spadła o pół stopnia i wziąłem się do pisania.
Dzisiaj, ze względu na panujące upały, moją uwagą przykuł opis spotkania Abrahama z wysłańcami Pana. Wydarzenie to poprzedziło narodziny syna, którego Bóg obiecał kilkanaście lat wcześniej, jako spełnienie zapowiedzi wielkiego narodu, będącego błogosławieństwem dla wszystkich ludzi. Czternaście lat wcześniej, Saraj, żona Abrahama wpadła na pomysł, aby Panu Bogu pomóc w wypełnieniu tej obietnicy. Wiemy jak to się skończyło i skutki takiej “pomocy” doświadczamy do dziś, szczególnie na Bliskim Wschodzie.
Tym razem, “Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia” (1 Moj. 18:1 [B.T.]). W innym przekładzie podane jest dokładniejsze określenie tej pory, a mianowicie, że to było “w skwarne południe” [B.W.]. Jak więc widzimy, dla Pana każda pora dnia, i nocy z pewnością, jest dobra, aby spotkać się z człowiekiem. Boża “epifania” została wyrażone w postaci trzech mężów, którzy zgodnie z ówczesnymi zwyczajami zostali przyjęci gościnnie. Nie tylko umyto im zakurzone długą podróżą po piaszczystych bezdrożach nogi, lecz gospodarz domostwa wysłał swoją żonę, aby nabyła świeżych artykułów, aby godnie podjąć przybyszów. Nie wypadało przecież takich gości nakarmić nieświeżym mięsem, czy też czerstwym chlebem. Dziś, z pewnością Sara udała by się do najbliższego Lidla lub innego sklepu popularnych dziś “sieciówek”.
Boży naród, gdyż tak często nazywamy Izraela, został wybrany zgodnie z postanowieniem Bożego serca. Bóg związał z tym narodem mnóstwo wspaniałych obietnic, jak również zapowiedzi kar, na wypadek nieposłuszeństwa. Dlatego tak ważne było, aby w linii genealogicznej nie było osób nie związanych z Bożym planowaniem. Podczas omawiania warunków przymierza, Abraham chciał podsunąć Ismaela, aby na nim powstał obiecany lud Boży. Do tego zdarzenia nawiąże kilka tysięcy lat później apostoł Paweł, gdy będzie wyjaśniać wierzącym w Pana Jezusa zawiłości Bożych obietnic.
Słońce było z pewnością jeszcze w zenicie, gdy Abraham stał w drzwiach swojego namiotu i przyglądał się, jak trzej pielgrzymi posilają się świeżo przygotowanym jadłem. Brakowało Sary, która po przygotowaniu posiłku, usunęła się w cień - kobiecie nie wypadało, jak nakazywał wschodni zwyczaj, towarzyszyć mężczyznom przy omawianiu poważnych spraw. Lecz ona była w tym momencie najważniejsza, gdyż to właśnie ona miała za rok urodzić “syna obietnicy”. Bóg nie robi różnicy pomiędzy osobami ze względu na wiek, płeć czy też inne cechy. Każdy może być użyty przez Pana do wypełniania wielkich zadań w Jego królestwie.
Obecność Sary nie była warunkiem zapowiedzenia tego, w co będzie osobiście zaangażowana. Usłyszał to tylko Abraham, że posłańcy wrócą “za rok o tym samym czasie, a wtedy żona twoja Sara będzie miała syna” (1 Moj. 18:10). Ta obietnica dotyczyła Izaaka, zgodnie z Bożym planem, od niego miał wywodzić się cały naród. Lecz Sara, ze zwykłej kobiecej ciekawości, “podsłuchiwała u wejścia do namiotu, które było za nim”.
Na wieść o tym, w co ma być zaangażowana, Sara wybuchnęła głośnym śmiechem. Czyżby ci faceci, rozmawiający w imieniu Boga nie wiedzieli, że kobieta ma swój czas. Dzisiaj powiedziała by wprost, że jej organizm, stworzony przecież przez Boga, nie wytwarza już niezbędnych do zapłodnienia komórek jajowych. Nie dziwi nas dziś jej zdroworozsądkowa reakcja.
Podobnie było dużo później, gdy do pobożnej niewiasty w Nazarecie przyszedł sam Gabriel, książę Bożych wysłanników, aby zapowiedzieć inne cudowne narodziny. Tutaj, przyszła mama była jeszcze bardzo młoda, lecz ponieważ była bogobojna, zachowywała Boża prawa i jej dziewictwo wykluczało możliwość zajścia w ciążę. Maria również zakwestionowała Boży zamiar, mówiąc: “Jak się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łuk. 1:34).
Sara usłyszała wspaniałą prawdę, wyrażoną w retorycznym pytaniu - “Czy jest cokolwiek niemożliwego dla Pana?” (1 Moj. 18:14). Prawie takie samo zapewnienie usłyszała Maria - “Bo u Boga żadna rzecz nie jest niemożliwa” (Łuk. 1:37). Dla nas dziś, i nie tylko, zawsze przy każdej okazji i każdej pogodzie, w skwarne południe, jak i mroźny zimowy wieczór, istnieje pewność, że u Boga wszystko jest możliwe, gdyż On jest Bogiem Wszechmogącym.
Maria odpowiedziała Bożemu posłańcowi: “Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łuk. 1:38). Obyśmy i my mieli zawsze taką samą pewność i ufność, że nasz Ojciec jest Bogiem “El Elyon”, od którego wszystko zależy, gdyż On może uczynić wszystko.
Wracając jeszcze na zakończenie tego rozważania, chcę zwrócić uwagę na szczególne obwieszczenie, jakie usłyszał Abraham w tamto upalnie południe. Pan, za pośrednictwem Swoich posłańców powiedział: “Czy mam zataić przed Abrahamem to, co zamierzam uczynić?” (1 Moj. 18:17).
W związku z tym, Bóg powiedział coś bardzo ważnego, a mianowicie, że wybrał Abrahama, aby przez niego mógł nauczać dróg Pana, aby ludzie “zachowywali sprawiedliwość i prawo”. (1 Moj. 18:19). Lecz o tym, będę chciał napisać w kolejnym rozmyślaniu, może już w nieco chłodniejszym dniu. “Sprawiedliwość i prawo”, czy zapisane w innej kolejności “prawo i sprawiedliwość”, jest Bożą cechą. Co ludzie z tym robią i jak sobie przywłaszczają Boże prawdy - chcę pisać w najbliższej przyszłości.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.