Dlaczego Ewa? Bo Adam nazwał swoją żonę tym pięknym imieniem gdy „stała się matką wszystkich żyjących” (Rdz. 3:20). Tylko kobieta jest zdolna wydać na świat nową istotę ludzką, być matką, która tę istotę wykarmi, wychowa i przygotuje do samodzielnego życia. Za tę pracę w formacie czasowym 24/7 należy się każdej matce wielkie uznanie przez okrągły rok, a nie tylko w Dniu Matki.
Dlaczego wyzwolona? Ponieważ świat zalewa potężna fala wywołana pod koniec XIX wieku przez sufrażystki, domagające się równouprawnienia dla kobiet w wyborach. Dziś feministki domagają się równouprawnienia w każdej dziedzinie życia, od prawa do swobodnej aborcji do udziału w rządzeniu światem. Niedawno przeczytałem, że na Uniwersytecie Medycznym w Kalifornii ogłoszono, że wyrażenie, iż „tylko kobieta może zajść w ciążę” jest przejawem dyskryminacji. Proponuje się tam również, aby określenie „breastfeeding” zamienić na „chestfeeding”. Dla niewtajemniczonych w zawiłościach języka angielskiego wyjaśniam, że wyraz „breast” oznacza kobiecą pierś, natomiast „chest” klatkę piersiową bez względu na płeć. Pomysłodawcom tych zmian chodzi o równouprawnienie. Należy spodziewać się, że w postępowym świecie słowo "ojciec" zostanie zastąpione zwrotem "in vitro".
Uważa się, że prezydenci, premierzy, dyrektorzy korporacji i inni decydenci stosujący parytety w zatrudnianiu są postępowi i zaleca się ich przykład naśladować. Czy mają rację? Spójrzmy na popularną dziedzinę życia jaką z pewnością jest sport. Przyglądamy się z upodobaniem atletom podczas różnych wydarzeń sportowych i podziwiamy osiągane wyniki. Z pewnością jeszcze nie widzieliśmy, aby przed obiektami sportowymi feministki domagały się równego traktowania kobiet z mężczyznami w zakresie tej samej dyscypliny sportowej. Polska potrójna złota medalistka w rzucie młotem nie domagała się, aby dano jej taki sam młot o wadze 7,26 kg, jakim rzucali mężczyźni. Zgodziła się rzucać przedmiotem ponad 3 kg lżejszym, aby osiągnąć wynik o 4 metry gorszy. Nie ma protestów z powodu obniżenia poprzeczki o cały metr w skokach o tyczce dla kobiet. Można mnożyć przykłady ukazujące różnice pomiędzy płcią męską i żeńską w wielu innych dziedzinach, co wszyscy zgodnie akceptujemy. Dlaczego więc feministki są tak aktywne w walce o równouprawnienie? Postaram się spojrzeć na ten problem w świetle Biblii.
Przykładem właściwego spojrzenia na różne problemy naszego życia jest postawa Pana Jezusa. Zapytany przez faryzeuszy w kwestii pozwolenia na rozwód, Jezus odpowiedział: „Na początku jednak tak nie było” (Mt. 19:8). Dlatego proponuję, aby i w tej sprawie udać się do początku naszej Biblii, aby zobaczyć, jak Bóg odniósł się do różnicy między mężczyzną i kobietą.
Wierzę, iż opis stworzenia człowieka, jako mężczyzny i kobiety, jest dość dobrze znany w naszych czasach. Chcę podkreślić jedynie fakt, że ten odległy w czasie opis jest zapisem faktycznym a nie symbolicznym. Skoro Pan Jezus po kilku tysiącach lat uznał to, co było na początku za aktualne dla wyjaśnienia kwestii rozwodu, tym bardziej my możemy uznać autorytatywność tego opisu. Dlatego nie będę przywoływać oczywistych stwierdzeń zawartych w pierwszych trzech rozdziałach Księgi Rodzaju. Tekst mojego rozważania, pod tytułem „Zamiana ról”, które jest fragmentem szerszego opracowania na temat emancypacji kobiet w środowisku ewangelicznym, wyjaśnia wstępne założenia do dzisiejszego tekstu.
Dziś zamierzam odnieść się do wyroku Bożego, jaki został ogłoszony bezpośrednio po upadku, czyli w momencie, gdy Adam i Ewa, zasłaniając swój wstyd liskiem figowca, dowiedzieli się o nowej sytuacji w relacji z Bogiem.
Pan Bóg powiedział do kobiety: „Pomnożę bardzo cierpienia związane z twoją ciążą, w bólu będziesz rodziła dzieci, a mimo to będziesz pożądała swego męża, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz. 3:16). Jakkolwiek nie nazwiemy tego postanowienia, jest ono wyrokiem, który sprawiedliwy Bóg nałożył na wszystkie kobiety dziedzicznie obciążone grzechem Ewy. Ponieważ spotykamy dość rozbieżne przekłady tego tekstu, postaram się dokonać małej egzegezy tego wersetu, szczególnie końcowej jego frazy - „będziesz pożądała swego męża, on zaś będzie panował nad tobą”. Dosłowne użycie tej frazy spotykamy kilka wersetów dalej - „grzech czający się w pobliżu skusi cię, ty zaś masz nad nim panować” (Rdz. 4:7 ). Oczywiście, to podobieństwo najlepiej widać w tekście oryginalnym, gdzie występuje słowo תשוקתך [tshuwqah], które znaczy „ciągnąć się za czymś”, „tęsknić” lub „pragnąć” i znajduje się jedynie w tych dwóch wersetach oraz w poemacie o miłości - „Ja należę do mego ukochanego, a on mnie pragnie” (PnP. 7:11). Inne polskojęzyczne przekłady, w Księdze Rodzaju 4:7, oddają znaczenie tego słowa jako: „kusi” [B.W.] lub „skusi” [B.E.]. Użycie słowa „kusić” w Rdz. 3:16 wskazuje na postawę kobiety wobec swego męża, po ogłoszeniu Bożego wyroku, który jest karą za złamanie Bożego zakazu. W przekładzie dokonanym przez Paulinów, w Rdz. 4:7, użyto zwrotu: „chce tobą zawładnąć”, co moim zdaniem najlepiej wyjaśnia naturę postawy buntu wobec męża, który z Bożego ustanowienia jest za Ewę odpowiedzialny. Podobne wyjaśnienie znajdujemy w przekładzie E.I.B, w glossie do Rdz. 3:16 - „będziesz chciała kierować swoim mężem”. To wyrażenie odnosi się do stanu już po upadku, gdy znaleźli się w stanie grzeszności.
Słowa z Księgi Rodzaju 3:16 przedstawiają konflikt, jaki zaistniał między mężczyzną i kobietą, widoczny nadal w znacznej część ludzkiej historii. Męskość, jaką stworzył Bóg, została zdeprawowana i zepsuta przez grzech. Tak samo kobiecość, jaką stworzył Bóg, została zdeprawowana i zepsuta przez grzech. Istotą grzechu jest egoizm i wywyższanie się nad drugiego. Ten bunt w sercu Ewy jest widoczny już przed pokuszeniem, gdyż zajęłą pozycję, jaką Bóg przypisał Adamowi. To mężczyzna został ustanowiony przez Boga głową, czyli liderem a kobieta została stworzona dla mężą, jako odpowiednia dla niego pomoc. Tej prawdy nie uznaje świat kontrolowany przez księcia ciemności. Dlatego szatan w postaci chytrego węża podszedł do kobiety, która stała się łatwym łupem, gdyż zajęłą nie swoją pozycję, lecz przypisaną Adamowi. Kościół Jezusa Chrystusa zachowuje fundalemntalną prawdę, ukazującą porządek stworzenia, o czym pisze apostoł Paweł do wierzących w Koryncie: „Mężczyzna bowiem nie został stworzony dla kobiety, ale kobieta dla mężczyzny” (1 Kor. 11:9).
Żyjemy w świecie po upadku człowieka w grzech. Dlatego istotą zepsutej męskości jest egoizm i próba podporządkowania sobie kobiet, kontrolowania i wykorzystywania ich dla własnych prywatnych pragnień. A istotą skorumpowanej kobiecości jest podejmowanie wysiłku, by ujarzmić, kontrolować i wyzyskiwać mężczyzn dla własnych, prywatnych pragnień. Jest jednak olbrzymia różnica w wykorzystywaniu przeciwnej płci?
Z reguły mężczyźni mają więcej brutalnej siły niż kobiety, więc mogą gwałcić, maltretować, grozić, postawić na swoim. Prawdą jest, że kobiety są również grzeszne. Zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, jako mężczyzna i kobieta; lecz z powodu upadku zostaliśmy zdeprawowanymi mężczyznami i kobietami. Kobiety mogą nie mieć tak brutalnej siły jak mężczyźni, ale potrafią stworzyć inne sposoby, jak ich ujarzmić. Bardzo często potrafią zniewolić swoimi słowami, a tam, gdzie słowa zawodzą, wykorzystują słabość męskich pożądliwości. Kobiety wiedzą, że głównym narzędziem wywołania w mężczyźnie pożądania seksualnego są jego oczy. Mężczyzna został już tak stworzony. Lubię angielskojęzyczne określenie „man is wired this way”, co nie należy tłumaczyć, że „mężczyzna jest okablowany w ten sposób”, lecz chodzi tu o wewnętrzne uformowanie, ukształtowanie jego psychiki i możliwości reagowania na bodźce zewnętrzne.
Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do siły, z jaką kobieta pragnie kontrolować mężczyznę, to zastanów się przez chwilę nad najważniejszą marketingową siłą na świecie — kobiece ciało. Dzięki tej sile można sprzedać wszystko, od najnowszego modelu auta do męskich kosmetyków, bo skąpo ubrana kobieta potrafi przyciągnąć uwagę niemalże każdego faceta. Podobnie jest z odwrotną reakcją, gdy mężczyźni próbują wykorzystywać kobiety do swoich niecnych celów. Różnica jednak polega na tym, że nasze grzeszne społeczeństwo sankcjonuje jedną perwersję, a drugiej już nie.
Przejdźmy jednak do Biblii. Czy w tej świętej Księdze znajdziemy jakiś ślad wskazujący na postawę kobiet, które wykorzystują swoje ciało, aby zapanować nad mężczyzną, aby go wykorzystać? Oczywiście, że tak. Chyba wszyscy znamy historię króla Dawida i Batszeby. Najczęściej jednak gromy rzuca się w Dawida, że zamiast walczyć i być na froncie, to podglądał kąpiącą się piękną kobietę. Spróbujmy spojrzeć inaczej na tę sytuację, że ta piękna kobieta zamiast kąpać się we własnej sypialni, to pod nieobecność męża, wychodzi w „mokrym podkoszulku” na taras znajdujący się od strony królewskiego pałacu. Zauważmy, że Dawid nie udał się na miasto, aby szukać przygód. To Batszeba postanowiła zrobić wrażenie na królu. Wierzę, że w tamtym czasie ta historia była opowiadana z pokolenia na pokolenie. Nic dziwnego, że Salomon opisał takie zachowanie kobiet w Księdze Przysłów - „wyszłam ci naprzeciw, ciebie szukałam i znalazłam. Na łóżko położyłam nakrycie, barwną tkaninę z Egiptu. Sprawiłam, że pachnie ono mirrą, aloesem i cynamonem. Chodź, kochajmy się aż do rana, rozkoszujmy się naszą miłością. Mojego męża nie ma w domu, jest w dalekiej podróży” (Prz. 7:15-19).
Można powiedzieć, że w świecie tak się dzieje na porządku dziennym, może raczej powinienem powiedzieć, nocnym, ale w kościele? No cóż, kościół to ludzie, jacy go tworzą. Z opisów zawartych w listach do wierzących w pierwszym wieku można odtworzyć wiele ciekawych obrazków. Z listów Pawła wynika, że istniały problemy natury moralnej. Gdy wczytamy się w treść 1 Listu do Koryntian, możemy zauważyć, że Paweł odpowiadał na zadane mu pytania odnośnie do kobiet w zborze i stosunku do nich w życiu rodzinnym. Apostoł udziela pouczeń regulujących intymne życie w małżeństwach - „Z powodu jednak niebezpieczeństwa rozpusty niech każdy ma swoją żonę, i każda niech ma własnego męża” (1 Kor. 7:2). Chodziło o to, że w tym zepsutym moralnie mieście, wierzący mężczyźni spotykali się z pokusami ze strony pogańskich kapłanek płodności (czytaj - prostytutek). Dlatego Paweł wprost nakazywał małżonkom nie unikać współżycia ze sobą, „aby szatan nie kusił was z powodu waszego nieopanowania” (w. 5).
Małżeństwo jest darowanym od Boga związkiem mężczyzny i kobiety, w którym bezpiecznie spełniają się wzajemne pożądania. To tu kobieta swoim ciałem wzbudza w mężu reakcję, jaka jest niezbędna do normalnego funkcjonowania, jak to określił apostoł Paweł: „Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie i żona mężowi. Żona nie jest panią własnego ciała, ale mąż. Podobnie i mąż nie jest panem swego ciała, lecz żona” (1 Kor. 7:3,4). Uroda i ciało kobiety powinny spełniać zaplanowaną przez Stwórcę funkcję tylko w tym związku. Używanie tych kobiecych atutów poza małżeństwem jest otwarciem się na nieuniknione pokusy. Świat tego nie rozumie a feministki, chcąc osiągnąć swój cel wynikający z buntu wobec Bożego porządku, bezwstydnie używają tego oręża w walce o dominację nad mężczyznami.
Kościół jest Ciałem Chrystusa, jest społecznością świętych i nie ma w nim miejsca na metody zaczerpnięte ze świata, w którym panem i władcą jest książę ciemności. Apostoł Paweł, w listach skierowanych do wierzących w Kościołach, pisał o zasadach innych niż panują w świecie. Odwoływał się do ustalonych na początku reguł, wynikających z Bożego wyroku, jaki ogłosił bezpośrednio po złamaniu Bożego zakazu - „Pomnożę bardzo cierpienia związane z twoją ciążą, w bólu będziesz rodziła dzieci, a mimo to będziesz pożądała swego męża, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz. 3:16). Dlatego Paweł w trosce o czystość Oblubienicy, czyli Kościoła, napisał: „Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa” (2 Kor. 11:3).
Jest to oczywiście dość szeroki temat, zbyt obszerny, aby go przedstawić w ramach jednego rozważania. Na zakończenie chcę odnieść się do zdjęcia, jakie dołączyłem do tego wpisu.
Oglądałem kiedyś film pod tytułem „Żona Pastora” (Preacher’s Wife, z 1996 roku), z Whitney Huston w roli pięknej Julii, żony lokalnego kaznodziei. Bóg posłał specjalnego posłańca anioła, który miał pomóc w rozbudowie kościoła. Na wdzięki pięknej Julii nawet anioł nie był w stanie opanować swych uczuć. Osobiście wolę jednak pierwszą wersję tego filmu z 1947 roku pod tytułem „Bishop’s Wife”. W rolę Julii wcieliła się zmysłowo piękna Loretta Young (na zdjęciu), której udało się nawet anioła wprowadzić w romantyczne zakłopotanie.
Piszę o kobiecie wyzwolonej, gdyż obawiam się, że trendy, jakie panują we współczesnym świecie, wywierają silne wpływy również na osoby w naszych kościołach. Często widzę młode kobiety, często nastolatki stojące przed zgromadzeniem Bożego ludu ubrane tak, jakby uczestniczyły w konkursie „mokrego podkoszulka”. Zadaję sobie wówczas pytanie: „Jak na to reagują mężczyźni, którzy nie są duchowo odrodzeni, lecz rządzą nimi zwykłe cielesne pożądliwości?”
Kościół jest dla wszystkich, i to, co w nim się dzieje powinno wywołać pragnienie pokuty i pojednania się z Bogiem. Dlatego apostoł Piotr z myślą o kobietach w kościele napisał: „Niech waszą ozdobą będzie nie to, co zewnętrzne: wyszukane zaplatanie włosów, noszenie złotej biżuterii lub ubieranie się w strojne suknie, ale ukryty człowiek wewnętrzny, w nieskazitelności łagodnego i spokojnego ducha, który jest cenny przed Bogiem” (1 Ptr. 3:3,4).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.