Jak myślicie, czy w Bożym Królestwie istnieje podobna sytuacja? Czy Pan, zatrudniając pracowników do „wielkiego żniwa” sprawdzał ich kwalifikacje zanim „wysłał robotników na swoje żniwo” (Mat. 9:38)?
Nowy Testament dość dokładnie przedstawia warunki powoływania do służby w Kościele. Dzieje Apostolskie są szczególnym źródłem poznania, jak Kościół Jezusa Chrystusa funkcjonował od początku. Widać tam przemożny udział Ducha Świętego w organizowaniu służb w tamtym czasie. Kiedy pojawiły się pierwsze problemy, przywódcy wsłuchiwali się uważnie w głos Pocieszyciela i dali temu świadectwo w słowach: „postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my” (Dz.Ap. 15:28).
Później jeden z czołowych nauczycieli, apostoł Paweł, zapisał wiele poleceń odnośnie tego, jak organizować pracę w tym Bożym organizmie. W jego listach znajdujemy wiele cennych wskazówek, które zostały zapisane pod natchnieniem tego samego Ducha, który mówił wprost: „Wyznaczcie już Mi Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem” (Dz.Ap. 13:2). Widzimy więc wyraźnie, że nie prowadzono wówczas żadnej kampanii, nie dobierano współpracowników według jakiegoś klucza, nie głosowano demokratycznie, z przewagą jednego głosu.
Paweł, pisząc o celu, w jakim Kościół istnieje i działa pod nadzorem Ducha Świętego, ukazuje dwupłaszczyznową strukturę. Widać ją w słowach: „To On (Chrystus) uczynił jednych apostołami, innych prorokami, innych głosicielami Dobrej Nowiny, jeszcze innych pasterzami i nauczycielami” (Efez. 4:11). Jest to pierwsza płaszczyzna, na której powoływani są przywódcy, szafarze, pasterze i opiekunowie osób wierzących, członków kościoła, świętych. Ich głównym zadaniem jest „uzdolnić świętych do wykonywania dzieła służby, do budowania Ciała Chrystusa” (w. 12). To odbywało się pośród świętych pod nadzorem przywódców.
Warto jest przyjrzeć się formie powoływania tych, którzy jako przywódcy służą zborowi. Oryginalne słówko „εδωκεν”, [edoken], utworzone z rdzenia [didomi] znaczy „dawać”, które w tym zdaniu znaczy również „wyznaczać do zadania”. Sam Chrystus daje, ustanawia, wyznacza lub powołuje do służby tych, którzy posiadają odpowiednie kwalifikacje. Abyśmy mogli rozpoznać tych, których On powołuje, Paweł dwukrotnie przedstawił wykaz cech kwalifikacyjnych przywódców. Są to fragmenty w 1 Liście do Tymoteusza 3: 1 - 7, oraz List do Tytusa 1: 5 - 9. Szczególnie w tym drugim przypadku, Paweł daje polecenie Tytusowi, aby „uporządkował to, co zostało do zrobienia i ustanowił w każdym mieście starszych, zgodnie z tym, co ci poleciłem” (w. 5). Tytus nie może dokonać tego powołania według własnego planu. Dlatego Paweł podaje konkretne cechy świadczące o kwalifikacjach odpowiednich osób do tego zadania.
Chciałbym zająć się jedną szczególną cechą, która zawiera podstawowe informacje o tym, kto może zostać wyznaczony do pełnienia służby przywódczej w Kościele. Ta osoba ma być „mężem jednej żony” (Tyt. 1:6). W oryginale czytamy: „μιας γυναικος ανηρ” [mias ginaikos aner] „jednej kobiety mąż”.
Pierwsza prawda, jaką Paweł zawarł w tym wyrażeniu to fakt, że przywódcą w Kościele może być mężczyzna. To przekreśla wszelkie dyskusje na temat powoływania kobiet do pełnienia funkcji przywódczych w Bożym Kościele. A tak na marginesie, odpada też katolicka doktryna o celibacie kapłanów. Koniec, kropka. Jeśli ktoś odrzuca tę prawdę, to musi zweryfikować swoje nawrócenie do Chrystusa, gdyż pojawia się podejrzenie, że nie narodził się na nowo, gdyż nie posiada duchowej zdolności rozpoznawania Bożych spraw. Paweł stawia tę kwestię jasno, że „co Boże nikt inny nie zna, jak tylko sam Duch Boży” (1 Kor. 2:11). Gdy decyzje są podejmowane w sferze ciała, bez duchowego rozpoznania, muszą pojawić się problemy.
Dlaczego spełnienie tego wymogu jest tak ważne? Z nauki Słowa Bożego wynika jasno, że rodzina, w jakiej funkcjonuje osoba wierząca jest odpowiednim środowiskiem, w którym Bóg działa. Jednym z fundamentalnych celów, jakie Bóg przypisał rodzinie, a dokładnie małżeństwu, jest tworzenie obrazu wskazującego na relację pomiędzy Chrystusem i Kościołem. Ta kwestia została dość obszernie opisana w Liście do Efezjan 5; 18-33. Paweł nazywa tę prawdę tajemnicą, jaka „teraz została objawiona świętym Jego apostołom i prorokom w Duchu” (Efez. 3:3). Dlatego bez udziału Ducha, bez duchowego rozpoznania nie jesteśmy w stanie tej prawdy uznać i zaakceptować praktycznie.
Ta kwalifikacja daje możliwość głębszego poznania mężczyzny, który w małżeństwie „jest głową żony” (Efez. 5:23). Jeśli właściwie pełni tę funkcję, to znaczy, że może „dobrze kierować swoim domem, mieć dzieci posłuszne i pełne szacunku. Jeśli bowiem ktoś nie umie kierować własnym domem, jak będzie dbał o Kościół Boga?” (1 Tym. 3:4,5). Mąż, który swój dom „karmi i pielęgnuje, tak jak Chrystus Kościół” (Efez. 5:29), troszcząc się o niego, jak o własne ciało, jest w stanie wypełniać drugie z największych przykazań - „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mat. 22:9). Taka postawa wobec bliźnich, którzy tworzą społeczność kościoła, jest jak najbardziej pożądana.
Niestety, nie wszyscy mężczyźni są wystarczająco męscy, i pozwalają dominować swoim żonom nad nimi. Jest to oczywiście sprzeczne z wyraźnym poleceniem apostoła Pawła odnośnie funkcjonowania Kościoła - „Nie pozwalam też kobiecie nauczać ani górować nad mężczyzną, lecz ma trwać w cichości” (1 Tym. 2:12). Tam, gdzie nie przestrzega się tego nakazu, w rezultacie dochodzi do powierzania kobietom przywódczej funkcji w zborach.
Wracając do tej podstawowej kwalifikacji, która wyznacza jedynie mężczyznę do funkcji przywódczej, chcę zauważyć niebezpieczny trend, jaki panuje w świecie. Ideologia feministyczna i powszechne żądania równouprawnienia dla osób LGBT, wywierają olbrzymi wpływ na świadomość wielu osób ewangelicznie wierzących. Obawiam się, że pomimo tego, iż jedynie mężczyzna może być biskupem, to w związku jednopłciowym jedna z partnerek też będzie mogła spełniać ten warunek. Już wcześniej pisałem, że dzięki otwarciu drzwi dla powoływania kobiet na funkcję pastora, dojdzie wkrótce do uznania małżeństw homoseksualnych w środowisku ewangelicznym. Słyszę, że w USA i na Zachodzie już tak jest. I co z tego, skoro nie ma na to przyzwolenia w Biblii.
Dziś, gdy oficjalnie jeden z pastorów tryumfalnie informuje, że „mamy już w Polsce pierwszą kobietę pastora w Kościele Zielonoświątkowym”, to większość pastorów i liderów przyjmuje postawę milczącej akceptacji. Nie bądźmy więc zdziwieni, gdy wkrótce usłyszymy o pierwszej kobiecie „mężu” wśród pastorów.
Wiem, że mój głos jest „głosem wołającego na pustyni”, lecz wiem też, że nie mogę milczeć. Mam jednak nadzieję, że podobnych głosów będzie wkrótce więcej.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.