Wednesday, January 22, 2020

Karcenie w procesie wychowawczym

Nie wstydzę się mówić głośno o metodach wychowawczych, jakich używał mój ojciec, gdyż wiem, że starał się za wszelką cenę wychować mnie i moje rodzeństwo na ludzi bojących się Boga. Cała nasza piątka, to dziś ludzie wierzący i zadowoleni z tego, jak rodzice przygotowali nas do życia. 

W sytuacjach zasługujących na zastosowanie właściwej kary za złe zachowanie, dostawałem przysłowiowe „lanie”. Mój tata znał jedynie biblijne metody wychowawcze na swój sposób, ponieważ nie miał możliwości zapoznania się z inną literaturą na temat wychowywania dzieci. Jestem mu za to wdzięczny, gdyż Boże reguły są najlepsze i najbardziej skuteczne.

Tą osobistą refleksją chcę zachęcić do lektury tego rozważania, które zostało zainspirowane artykułem na temat książki, jaka ukazała się w Polsce pod niezbyt szczęśliwym tytułem „Jak trenować dziecko”. Oryginalny tytuł książki, wydanej przez „No Greater Joy", organizację prowadzoną przez Michaela i Debi Pearl, brzmi „To train up a child”. Nazwa organizacji zaczerpnięta jest z wersetu z 3-go listu Jana, który w całości brzmi: „Nie ma większej radości od tej, gdy słyszę, że moje dzieci postępują zgodnie z prawdą (3 Jan 4 [B.E.]). Można osobiście zapoznać się z autorami przedmiotowej książki i ich szeroką działalnością, na stronie internetowej - http://nogreaterjoy.org. 

Z góry zaznaczam, że w tym rozważaniu nie odnoszę się do treści tej książki lecz do biblijnej metody wychowywania dzieci i reakcji współczesnego społeczeństwa do tej kwestii. Piszę o tym również, ponieważ wydana przez Vocatio książka, o której wyżej wspominam, została przedstawiona jako zagrożenie dla współczesnych rodzin. Nawoływanie do usunięcia tej książki z półek księgarń może wkrótce doprowadzić do masowych żądań usunięcia Biblii z życia publicznego, gdyż w niej można również znaleźć wiele sformułowań nie przystających do XXI wieku.

Jak wcześniej napisałem, już sam tytuł tej książki jest sformułowany niefortunnie. Angielskie słowo „train” można przetłumaczyć mniej drastycznie, jak na przykład oddane zostało w Przypowieściach Salomona – „Wychowuj chłopca odpowiednio do obranej drogi, a nie zejdzie z niej nawet w starości” (Prz. Sal. 22:6 [B.E.]). W innych przekładach użyte jest słowo „ćwicz” [BG] albo „wdrażaj” [BT]. 

Inne wyrażenie biblijne, poddawane obecnie szeroko zakrojonej krytyce, to słowo „smagać” w odniesieniu do stosowania dyscypliny w procesie wychowawczym. Salomon charakteryzuje miłość Boga do człowieka porównując ją do relacji pomiędzy ojcem i jego ukochanym synem - „Kogo bowiem Pan miłuje, tego smaga, jak ojciec swojego ukochanego syna” (Prz. Sal. 3:12).  Samo słowo „smagać” może wywołać masowe protesty, jeśli skojarzymy je ze znęcaniem się nad dzieckiem. Oczywiście, jestem świadomy występowania tego nieludzkiego zjawiska, jakim jest fizyczne i moralne znęcanie się nad dziećmi i dlatego muszą istnieć organizacje uprawnione do niesienia skutecznej pomocy. Lecz smaganie, o jakim mówi Salomon, ma zupełnie inne, bezpieczne znaczenie. Hebrajskie „jakach” znaczy "argumentowanie, karanie, poprawianie". Najnowszy ekumeniczny przekład Biblii oddaje ten werset łagodniej - „Pan bowiem karci tego, kogo kocha, jak ojciec swego umiłowanego syna”. Pozytywne działanie takiego „strofowania” znajdziemy również w wersecie - „Kto napomina drugiego, spotka się w końcu z większą przychylnością (Prz. Sal. 28:23 [B.E.])

Ktoś powie, że Stary Testament zawiera naukę, która już nie ma zastosowania w okresie łaski. Z pewnością tak, jeśli chodzi o nasze zbawienie, bo już nie wypełnianie Prawa decyduje o zbawieniu, lecz ofiara Chrystusa na krzyżu. Natomiast Boże zasady odnoszące się do życia i wychowania, pozostają niezmienione. Dlatego głównie chcę odwołać się do Listu do Hebrajczyków 12:4-11, jak najbardziej nowotestamentowej księgi, aby szerzej wyjaśnić zasadę stosowania dyscypliny. Ten tekst przedstawia  w pierwszym rzędzie relację pomiędzy Bogiem i Jego dziećmi. Wnioski można wyciągnąć samemu, według potrzeby.
Aby lepiej zrozumieć ten fragment Słowa Bożego, mówiący o ćwiczącej miłości Ojca, musimy odwołać się do tekstu oryginalnego, dlatego że w tłumaczeniach z jakich korzystamy, niektóre wyrażenia wymagają obszerniejszych wyjaśnień. W przekładach Biblii, z jakich najczęściej korzystamy, w tak zwanej “brytyjce” lub “tysiąclatce”, znajdujemy słowa: “karać”, “chłostać”, “karcić” i “doświadczać”. Natomiast w greckim oryginale znajdują się wyrazy określające raczej „pocieszanie” (paraklesis), „ćwiczenie”, „kształtowanie” lub „wychowywanie” (paideia) oraz „napominanie” (elegcho) i „karcenie” (mastigoo)

Można więc utworzyć definicję opisującą znaczenie użytych wyrażeń. Chodzi tu o takie doświadczenia lub ćwiczenia, które w bolesnych okolicznościach pozwalają Bogu zmieniać nasze postępowanie oraz nasz charakter.

Przez postępowanie rozumiem wszystko to, co robimy, charakter natomiast świadczy o tym, kim jesteśmy.

Werset 6 pokazuje najlepiej na czym polega ćwicząca miłość Ojca – “kogo Pan miłuje, tego karze”. W oryginale występuje tu słowo “paideuo”, które znaczy “wychowywać”. Podobne zastosowanie znajdujemy w liście Pawła do Tytusa: Objawiła się bowiem wszystkim ludziom zbawcza łaska Boga, która wychowuje nas, abyśmy odrzucili bezbożność i światowe pożądania, a żyli w tym świecie roztropnie, sprawiedliwie i pobożnie (Tyt. 2:11-12 [B.E.]). Bóg łaskawie wychowuje nas, ćwiczy przy pomocy różnych okoliczności, nieraz bolesnych, abyśmy wyrzekli się rzeczy niepotrzebnych (charakter) i żyli w pobożności (postępowanie).

Ból jest dla nas błogosławieństwem, gdyż dzięki niemu zwracamy uwagę na pojawiające się problemy w naszym ciele. Gdyby nas nie zabolał ząb, nie poszlibyśmy w porę do dentysty. Wiemy też dobrze, że leczenie nie polega na usuwaniu bólu lecz zlikwidowaniu jego przyczyny. Bóg dopuszcza ból w naszym życiu tylko dlatego, że nas bardzo kocha i chce usunąć przyczynę, która ogranicza nasz duchowy rozwój. On jest doskonałym Ojcem okazującym prawdziwą miłość wobec Swoich dzieci. Podobnie jak ogrodnik, odcina gałązki, które nie przynoszą dobrego owocu, aby drzewo bardziej owocowało. 

Tekst z Listu do Hebrajczyków wskazuje dobitnie, że Ojcowskie ćwiczenie jest dowodem naszej przynależności do Niego. Jeśliby nas nie doświadczał, to oznaczałoby, że do Niego nie należymy. Dlatego jest napisane: Jeśli zaś nie jesteście karceni tak, jak wszyscy, jesteście bękartami, a nie synami (Hebr. 12:8 [B.E.])

Innym wyrazem, który nierozłącznie kojarzy się z karceniem, czy smaganiem, jest „rózga”. Już samo słowo wywołuje oburzenie - jak można jej używać wobec małych dzieci? Dlatego chcę również napisać o tym „narzędziu tortur”.

Biblijna „rózga” nie musi być fizycznym przedmiotem używanym do dosłownego bicia dziecka. Ja pamiętam czasy, gdy nauczyciel w szkole miał prawo, i nieraz przyzwolenie rodziców, do użycia jakiegoś bezpiecznego przedmiotu wobec niesfornego ucznia. Była to najczęściej linijka, lub jak to było w mojej podstawówce, smyczek od skrzypiec przez kierownika szkoły. 

Musze jednak powiedzieć z całą stanowczością, że zgodnie z biblijną nauką, rodzice posiadają nałożony przez Boga obowiązek kształtowania charakteru swoich dzieci. Najlepszy przykład zostawił nam sam Chrystus, gdy jako dwunastoletni chłopiec, bez zgody swoich rodziców, przyłączył się do grona nauczycieli w świątyni. Odnaleziony po całym dniu poszukiwań, wysłuchał reprymendy swoich rodziców - „Synu, dlaczego nam to zrobiłeś?”. Po czym potulnie wrócił pod ich opieką do domu, jak czytamy wtedy poszedł z nimi, wrócił do Nazaretu i był im posłuszny (Łuk. 2:51 [B.E.]).  Czyżby rodzice nie wiedzieli, że Salomon pozwalał użyć rózgi? Wierzę, że lepszy efekt wychowawczy można osiągnąć właściwym słowem, niż karą cielesną

Wcześniej napisałem, że ból jest dla nas błogosławieństwem, gdyż sprawia, że zwracamy uwagę na pojawiające się problemy w naszym ciele. Lecz nie koniecznie musi to być ból fizyczny. 

Bicie, mam na uwadze fizyczne używanie siły wobec dziecka, może wywołać u niego psychiczną skazę i spowodować wiele nieprawidłowości w dalszym rozwoju. Wystarczy trochę wyobraźni, aby wczuć się w sytuację małego dziecka, nad którym stoi „olbrzymia” postać ojca, a jego usta „grzmią”, wypowiadając jakieś niezrozumiałe słowa. Ze strachu, dziecko nawet nie rozumie tego, co do niego się mówi, gdyż skupione jest na osłanianiu się przed uderzeniem. Z takiego dziecka może wyrosnąć potencjalny „zabijaka”, gdyż taka cecha zostanie w nim wykształtowana w tak pojętym procesie wychowawczym. Dzieci są wspaniałymi naśladowcami swoich wychowawców, lecz nie mają jeszcze rozeznania, jakie przykłady są pozytywne, a których nie należy powtarzać. Najlepiej będą zapamiętane te, które na nich wywarły największe wrażenie. 

Bardziej skuteczną metodą zadania dziecku „bólu” może być pozbawienie go jego ulubionej zabawki, czy innego przedmiotu. Cała gama możliwości zależna jest od indywidualnych sytuacji, np. zakaz zabawy, odebranie na jakiś czas piłki dla zapalonego gracza, czy bardziej adekwatnie do czasu, zabranie smartfona, komputera, czy dostępu do internetu. W tym przypadku bardzo istotna jest stanowczość ze strony rodziców - wymierzona kara musi być wykonana. Musimy pamiętać, że samo wyznaczenie kary, bez jej zastosowania, jedynie pomniejsza autorytet wychowawcy.

Problem jest w tym, że rodzicom nie chce się, albo nie mają czasu aby z dzieckiem porozmawiać, wytłumaczyć o co chodzi. Najlepiej jest, będąc uzbrojonym w rózgę i werset Salomona, zadać ból fizyczny, aby jak najszybciej sprawę załatwić. Zwykłe lenistwo, albo brak przygotowania do tej odpowiedzialnej roli, jaką jest bycie rodzicem, wyrządza niesamowitą krzywdę dla dziecka. Pamiętajmy, że jest ono w szczególnym okresie kształtowania charakteru i środki dyscyplinujące muszą być dobierane z olbrzymią rozwagą, odpowiednio do jego wieku. Salomon miał to na uwadze gdy pisał: „Wychowuj chłopca odpowiednio do obranej drogi, a nie zejdzie z niej nawet w starości” (Prz. Sal. 22:6 [B.E.]). „Odpowiednio do obranej drogi” znaczy „według potrzeby drogi jego”, jak to zostało oddane w Biblii Gdańskiej. Dziecko ma bardzo zróżnicowane potrzeby, które wynikają z tego, na jakim etapie rozwoju psychicznego się znajduje. Lecz czy rodzice są tym zainteresowani, aby wpierw poznać aktualne potrzeby swego dziecka by zrozumieć, dlaczego tak a nie inaczej postąpiło? Łatwiejszą metodą jest, natychmiastowe wykorzystanie rodzicielskiego prawa do stosowania dyscypliny, i po sprawie. Nie ma większego błędu, niż takie podejście.

Pragnę zwrócić uwagę na biblijny wzorzec wychowywania dzieci, jaki znajduje się w 5 Księdze Mojżeszowej. Te, najbardziej znane wersety, zostały poprzedzone instrukcją dla rodziców. „Będziesz miłował PANA, twego Boga, z całego swego serca i z całej swojej duszy, i z całej swojej siły. Niechaj pozostaną te słowa, które Ja dziś tobie nakazuję, w twoim sercu” (5 Moj. 6:5,6 [B.E.]).  Posiadając takie kwalifikacje, można skutecznie zająć się wychowywaniem swego potomstwa. A polega ono na dawaniu przykładu osobistego posłuszeństwa wobec Bożego Słowa, które znajduje się w sercu rodziców. Wówczas można zrobić to, o czym czytamy dalej: „Będziesz powtarzał je swoim synom i będziesz mówił o nich, przebywając w domu, idąc drogą, kładąc się spać i wstając. Przywiążesz je jako znak na ce i jako ozdobę między oczami (5 Moj. 6:7,8 [B.E.]). Powtarzanie, w „brytyjce” jest słowo „wpajanie”, to nie zmuszanie pod groźbą kary, lecz zachęcanie do lepszego życia.

Bóg nas wychowuje, ponieważ nas kocha i przez to daje dowód Swojej miłości. Jak zapisał to autor Listu do Hebrajczyków – Pan bowiem karci tego, kogo kocha, chłoszcze zaś każdego, kogo przyjmuje za syna (Hebr. 12:6 [B.E.]).  Słowo "chłoszcze" (mastigoo), zostało użyte w Septuagincie, czyli w greckim przekładzie Starego Testamentu zamiast hebrajskiego „jakach”, które znaczy "argumentować, karać, poprawiać". Starotestamentowe cytaty w greckim tekście Nowego Testamentu pochodzą właśnie z Septuaginty, stąd ten werset w Liście do Hebrajczyków brzmi odmiennie do zapisu w Biblii Hebrajskiej (Prz. Sal. 3:12). Natomiast oryginalne znaczenie słowa mastigoo znajdujemy w Ewangeliach, w opisie biczowania Chrystusa przez żołnierzy Piłata. Nie sądzę, że jest to zachęcający przykład do stosowana wobec naszych ukochanych dzieci, nawet jeśli zasługują na jakąś dyscyplinę. Można znaleźć taki sposób ukarania, który będzie wyrażać nasze prawdziwe uczucie wobec nich.

Bóg zsyła na Swoje ukochane dzieci różne doświadczenia, aby wykształtować w nich bezgraniczne zaufanie, aby posiedli wiarę „cenniejsza od zniszczalnego złota, próbowanego w ogniu  (1 Ptr. 1:7 [B.E.]). Gdy przechodziłem jeden z najboleśniejszych momentów doświadczenia, jakie dopuścił Pan w moim życiu, poznałem dużo lepiej znaczenie słów Paslmu 23. Lecz choćbym nawet szedł doliną cienia śmierci. Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną (Ps. 23:4 [B.E.]).

Więc, niech biblijne pojęcie smagania, karcenia, czy nawet trenowania nas przez Boga, czy też w zastosowaniu do relacji pomiędzy rodzicami a ich dziećmi, nie kojarzy się ze znęcaniem, a przejawem prawidłowo pojętej miłości prowadzącej do właściwego wychowania. 

Czy obecnie istnieje potrzeba stosowania biblijnych metod wychowawczych? Wystarczy posłuchać codziennych wiadomości, albo wyjść na ulicę i dobrze przyjrzeć się dzieciom. Odpowiedź nasunie się sama, i obawiam się, że nie trzeba będzie na nią długo czekać.

Podstawowym celem stosowania dyscypliny w procesie wychowawczym dzieci jest 
zapewnienie, że są kochane i są nasze na zawsze.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.