Służba kobiet w Kościele, to gorący temat. Klimat debaty na ten temat podniósł atmosferę wewnętrznych relacji tak bardzo, że bieguny spolaryzowały się do niewyobrażalnego poziomu. Jedni powołują się na niepodważalne fundamenty, które niezachwianie pozwalały na budowanie wspólnot chrześcijańskich przez dwa milenia, drudzy, w pełnej euforii ogłaszają nastanie nowej ery w Kościele.
Patrząc wstecz na historię Kościoła, oraz na dzieje narodu wybranego, które są pewnego rodzaju komentarzem do niej, należy zauważyć, że nie zawsze panowały żelazne reguły. W historii Izraela, od początku, czyli od wyjścia z Egiptu widzimy, że zamiast krótkiej drogi, z powodu niewiary dziesięciu zwiadowców, wędrówka trwała czterdzieści lat. Podobnych sytuacji można naliczyć sporo więcej, lecz teraz chcę zwrócić uwagę na jedną.
Po zdobyciu Ziemi Obiecanej, zdaje się, że Izraelici powinni cieszyć się niczym nie zakłóconym korzystaniem z „mleka i miodu”. Lecz wiemy, że tak nie było. Kiedy Jozue umocnił już granice, wyznaczył pewien standard życia słowami: „Ja i mój dom będziemy służyć Panu” (Joz. 24:15), oraz „zawarł z ludem przymierze w Sychem i nadał mu ustawy i przepisy” (w. 25).
Potem nastał trudny okres. Rządy nad ludem sprawowali sędziowie powoływani przez Pana. Ich zadaniem było organizowanie ochrony lub wyzwolenie spod panowania różnych okupantów, którzy na krócej lub na dłużej napadali, grabili i niszczyli dobrobyt tej ziemi. Pamiętajmy o wskazówkach, jakie otrzymali od Boga - „Jeśli będziecie pilnie słuchać moich przykazań, które ja wam dzisiaj daję, aby miłować PANA waszego Boga, ...wtedy będzie zsyłać deszcz na waszą ziemię,..” (5 Moj. 11:13).
Niestety, tak nie było. Lud Boży często szedł na kompromis z obyczajami narodów pogańskich. Zamiast oczyszczać ziemię z pozostałości tych narodów, sami zaczęli uprawiać bałwochwalstwo. Wówczas wypełniało się inne słowo, jakie Pan powiedział - „A jeżeli nie będziesz słuchać głosu PANA, twego Boga, aby przestrzegać wszystkich Jego przykazań i ustaw, które ja ci dziś nadaję, i je wypełniać, to spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i cię dosięgną” (5 Moj. 28:15). Ogólna charakterystyka tych czasów ujęta jest w słowach „ Izraelici czynili to, co złe w oczach PANA i zapominali PANA, swojego Boga, służąc baalom i asztartom” (Sędz. 3:7). Kiedy sędzia, dzięki ufności pokładanej w Bogu, potrafił opanować sytuację i wypędzić nieprzyjaciela, „ziemia zaznawała spokoju” (w. 11).
Okresy spokoju trwały tylko jakiś czas, aż znów naród popadał w bałwochwalstwo. Potem znów pojawiał się sędzia, gromadził wojowników, oswobadzał ziemię, aż znów naród odstępował od Bożych dróg. Ehud był jednym z ważniejszych sędziów. Był to czas, gdy „służyli Izraelici Eglonowi, królowi Moabu, osiemnaście lat” (Sędz. 3:14). i „gdy Izraelici wołali do PANA, ustanowił im wybawcę - Ehuda” (w. 15). Ten leworęczny sędzia, w dość szczególny sposób pokonał Moabitów, tak że w końcu „Moab został upokorzony przez Izraela i ziemia zaznawała spokoju przez osiemdziesiąt lat” (w. 30). Lecz, niestety, „po śmierci Ehuda Izraelici zaczęli ponownie czynić to, co złe w oczach PANA” (Sędz. 4:1).
Jeśli dobrze znamy historię tego narodu, to z pewnością zauważamy pewien stały porządek. Kiedy naród grzeszył, gdy wpadał w bałwochwalstwo i kiedy już z tego powodu znaleźli się w niewoli babilońskiej, wówczas Daniel, wierny Boży sługa woła do Boga: „O Panie mój, Boże wielki i groźny, Ty dochowujesz przymierza i udzielasz łaski tym, którzy Cię kochają i przestrzegają Twoich przykazań. Zgrzeszyliśmy, zawiniliśmy i postępowaliśmy bezbożnie, zbuntowaliśmy się i odstąpiliśmy od Twoich przykazań i ustaw” (Dan. 9:4). Nie taką modlitwę zanosił naród Boży w sytuacji, gdy kananejski król Jabin zajął ich ziemię i panował nad nimi przy pomocy dowódcy wojska Sisery. Niektóre przekłady Księgi Sędziów oddają określenie "wołali" (Sędz. 4:3), „ויצעקו” [uitzoqu], jako zbiorowe wołanie o pomoc. Na przykład, w Biblii Poznańskiej jest - „I wołali synowie Izraela do Jahwe o pomoc,”. Jedno jest pewne, że w tej modlitwie o ratunek, nie ma tego elementu pokuty, jaki pojawił się w pokornej modlitwie Daniela, czy też wielu innych proroków, w podobnej sytuacji.
Możemy z łatwością sobie wyobrazić, że w sytuacji wieloletniego dobrobytu, spokoju politycznego, gdy ziemia obficie wydaje plony, ludzie uważają, że im to się należy. Nie muszą zabiegać o dobrobyt i spokój, gdyż są Bożym ludem. Podobnie dzieje się współcześnie, gdy głosi się, może niekoniecznie tzw. „ewangelię sukcesu”, lecz głosi się, że dzieciom Bożym należy się wszelkie błogosławieństwo. Jak się nieraz naucza, że w Chrystusie, mamy błogosławieństwo „jak w banku”. Sam nieraz widziałem zdziwienie, gdy składałem świadectwo o mojej historii nowotworowej. „Masz mała wiarę” - mówili - „bo przecież należy ci się cudowne uzdrowienie”. Powszechnie słyszy się właśnie takie nauczanie, że należy nam się dobrobyt i powodzenie we wszystkich dziedzinach życia. Dlatego nie słychać dziś w modlitwach wyznania grzechu i nieposłuszeństwa, gdyż głosi się „ewangelię pozytywną”. „Name it and claime it”, „wyznaj i uznaj za swoje”, naucza się dziś w zborach. Nie ma potrzeby, aby w uniżeniu i pokorze stawać przed świętym Bogiem. Nasz „Tatuś”, jak obecnie traktuje się Boga, daje zawsze tylko dobre rzeczy. Nie wzywa się dziś grzesznika do pokuty, lecz do powtarzania gotowej modlitwy, która w cudowny sposób przemieni go w dziecko Boże. Wierzę, że w takiej sytuacji Pan pilnie poszukuje Debory.
Izraelici w czasach sędziów, po osiemdziesięciu latach spokoju, myśleli podobnie. Zero pokory przed świętym Bogiem. To był czas nienaturalny. Nie było nawet mężczyzny, jakiego Pan mógłby powołać na sędziego, jak to czynił dotychczas i później. Zobaczmy nieco dalej, po dwudziestu latach spokoju, kiedy znów agresorzy, jak szarańcza napadali na Izraelitów. Znów wołali, lecz znów bez pokuty i wyznania grzechów. Tym razem anioł Pana zastał Gedeona na polu przy młocce pszenicy, aby ukryć ją przed okupantem. Gedeon wchodzi w spór z Bogiem - „jeśli PAN jest z nami, to dlaczego spotyka nas to wszystko” (Sędz. 6:13). Jak gdyby chciał powiedzieć, że niesłusznie spotyka ich coś niedobrego, skoro Bóg jest dobry i miłuje Swój naród.
Bóg ma zawsze wyjście z każdej sytuacji. On niczym nie jest związany, aby prowadzić Swój naród. Posłał Deborę, kobietę, która wiernie trwała przy Bożych obietnicach. Ludzie rozpoznali tę niewiastę jako osobę, która jest wierna Panu i do niej przychodzili, gdy zasiadała na swoim posterunku. Nawet palmę, pod jaką „urzędowała”, nazwano Palmą Debory i „przychodzili do niej Izraelici, aby rozstrzygała ich sprawy” (Sędz. 4:5). Nie widać u niej pogardy dla Baraka, że nie czuwał przy Panu, lecz powiedziała: „Idź, udaj się na górę Tabor i weź ze sobą dziesięć tysięcy mężczyzn (...), ja zaś przyjdę do ciebie” (w.6). Nie widać, aby chciała wykorzystać moment, i zażądać, aby kobiety też włączyć do służby wojskowej. Myślę, że w sercu Baraka obudziła się męskość, lecz potrafił być na tyle pokorny, że wyznał: „Jeżeli ty pójdziesz ze mną - i ja pójdę, ale jeżeli ty nie pójdziesz ze mną - i ja nie pójdę” (w. 9). Ale to nie znaczy, że od tego momentu Bóg zlikwidował różnicę między mężczyzną i kobietą. Dalsza historia Izraela i Kościoła pokazuje, że chociaż Bóg powoływał kobiety do wielu zadań, nie odstąpił od porządku, jaki ustanowił na samym początku, gdy stworzył mężczyznę i kobietę, każdego w inny sposób i do innych celów i zadań.
Zakończę osobistym świadectwem. Od kilkudziesięciu lat wraz z moja żoną jesteśmy zaangażowani w usługiwanie ludziom naszej wspólnoty. Pamiętam, gdy na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku usługiwaliśmy w zborze, który dość kurczowo zachowywał formę pobożności z kresów wschodnich. Podczas nabożeństwa, mężczyźni i kobiety siedzieli oddzielnie. Ponieważ oboje tam usługiwaliśmy, moja żona, aby uszanować panujący zwyczaj, przemawiała nie zza kazalnicy, lecz stojąc obok. Wspólnie budowaliśmy dwie ważne służby naszego kościoła - duszpasterstwo rodziny i katechetykę. Moja żona często przemawiała, prowadziła seminaria i spotkania, lecz nigdy nie przyszło jej do głowy, by zabiegać o ordynację, czy o tytuł pastora, lub starszej. Razem służyliśmy i mamy zamiar to nadal czynić, jako mąż i żona, każdy w roli, do jakiej Bóg nas powołał.
W naszym kościele jest mnóstwo możliwości usługiwania dla kobiet. W nauczaniu dzieci nieustannie brakuje nauczycieli. W usługiwaniu młodzieży i młodym niewiastom, w śpiewie i wzajemnym pomaganiu sobie.
Jeśli ma to być służba dla Pana, to zapewniam, że On nie wymaga ani ordynacji, ani tytułu pastorki, jedynie wiernego trwania w powołaniu.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.