Powodem większości problemów, jakie nękają ludzkość od jej zarania, jest egoizm. Jest on „piętą achillesową”, czułym punktem, który z łatwością wykorzystuje diabeł w walce z prawdziwym życiem naśladowców Chrystusa. Bez względu na epokę, egoizm był zawsze złym motywatorem podejmowania decyzji czy wyznaczania kierunku rozwoju.
Już na samym początku dziejów, Ewa w raju mając do dyspozycji owoce „z każdego drzewa w ogrodzie” (Rdz 2:16), postanowiła jednak skorzystać z zaproszenia do skonsumowania z jeszcze jednego, można powiedzieć: „O jedno drzewo za daleko”. Wiemy, że ta propozycja pochodziła od jej wroga, który sprytnie wykorzystał jej egoistyczne pragnienie niezależności. Ewa uległa pokusie wspaniałej perspektywy i uwierzyła, „że w dniu, w którym zjecie owoc, otworzą się wasze oczy i będziecie, jak Bóg, znali dobro i zło” (Rdz 3:5).
Ta technika zwodzenia nie odeszła do lamusa, lecz niestety, ludzie wierzący ciągle szukają nowszych form pobożności, bogobojności, uważając te biblijne za przestarzałe, już nieatrakcyjne dla współczesnego człowieka. Coraz częściej słyszy się o nowych formach oddawania czci Bogu, a nowym stylu życia tak, aby nie odróżniał się zbytnio od tego świata. Usprawiedliwieniem takich tendencji jest potrzeba dotarcia z ewangelią do współczesnego człowieka. Tylko należy zadać sobie pytanie: Jaką ewangelią? Czy tą, jaką zostawił nam Chrystus? Czy dostosowaną do oczekiwań współczesnego człowieka? Panuje dość dziwna filozofia, że trzeba stać się pijakiem, aby dotrzeć do pijących, trzeba używać środków odurzających, aby być zaakceptowanym przez odurzone towarzystwo, i tak dalej...
Chciałbym odnieść się do tego, co współcześnie kształtuje większość trendów, jakie przenikają również do chrześcijaństwa. Wzrost gospodarczy i rosnące zapotrzebowanie na dobra materialne sprawiają, że stajemy się społeczeństwem konsumpcyjnym. Konsumpcjonizm stał się filozofią współczesnego świata. Czym jest konsumpcjonizm? Według internetowej encyklopedii to „postawa polegająca na nieusprawiedliwionej rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi, konsumpcji dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość – hedonistyczny materializm. Nadmierna konsumpcja, traktowana przez Adama Smitha w pracy ‘Bogactwo narodów’, za najpotężniejszego wroga stabilnego wzrostu gospodarczego, stanowi odejście od dawnej etyki społeczeństwa ...” (Net). Lepsze zrozumienie, na czym polega konsumpcyjny styl życia, może dać nam słownikowa definicja tego określenia – „jeść, spożywać; zużywać zakupiony towar na własną potrzebę, charakteryzuje się nadmiernym przywiązywaniem wagi do dóbr materialnych”(SJP).
Oczywiście, te wyjaśnienia dotyczą ogólnego pojęcia konsumpcjonizmu, lecz niestety, muszę ze smutkiem powiedzieć, że taki styl życia przenika coraz bardziej do chrześcijaństwa. Bo jak inaczej można zrozumieć przekonywanie osób zainteresowanych nowym życiem w Chrystusie, że jak się nawrócą, to Bóg zaspokoi każdą potrzebę, obiecując życie wolne od problemów i chorób. Natomiast celowo pomija się te fragmenty ewangelii Chrystusowej, w których Jezus mówi o prawdziwym naśladowaniu Go: „Ponieważ jednak ze świata nie jesteście, bo Ja was wybrałem ze świata, dlatego świat was nienawidzi. Przypomnijcie sobie Słowo, które Ja wam powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeśli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (Jn 15:19,20).
Nic dziwnego, że tak „nawrócone” osoby będą ciągle domagać się dla siebie więcej od Boga. Filozofia wynikająca z egoistycznego nastawienia, że muszę mieć każde błogosławieństwo, że Bóg musi mnie uzdrowić, że muszę mieć dużo pieniędzy, z łatwością opanowuje umysły i serca wielu chrześcijan. Ja, ja, ja - zawsze na pierwszym miejscu. Pod tym kątem organizuje się konferencje, seminaria, spotkania, zapewniając, że to, czego najbardziej potrzebujesz, jest w twoim zasięgu, tylko musisz zastosować technikę wyzwolenia, uwolnienia i wrócisz do domu w lepszym samopoczuciu.
Badając kwestię konsumpcyjnego stylu życia, uderzyło mnie znaczenie słowa „konsumować” w języku angielskim – "consuming", którego najprostsza definicja, w dowolnym tłumaczeniu znaczy - „mieć umysł wypełniony czymś, co całkowicie pochłania uwagę, totalnie absorbuje”. Uważam, że jest to coś więcej, niż tylko „zużywać zakupiony towar na własną potrzebę”. Nauczanie apostoła Pawła na temat praktycznego chrześcijaństwa wskazuje na potrzebę dzielenia się z bliźnimi środkami, jakie zdobywa się na własne potrzeby. Żródłem pozyskiwania tych środków jest praca, o której Paweł pisze: „niech własnymi rękami czyni to, co dobre, aby miał się czym dzielić z tym, który jest w potrzebie” (Ef 4:28). Warto jest zwrócić uwagę na myśl wprowadzającą - „Nie dawajcie miejsca diabłu. Kto kradł, niech już nie kradnie, ale niech raczej pracuje” (Ef 4:27). Oczywiście, praca nie jest obowiązkiem, jak pisał ten sam Paweł: „Jeśli ktoś nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3 :10).
Tutaj muszę odnieść się do powszechnego nastawienia naszego społeczeństwa, w przeważającej mierze katolickiego, na branie więcej, niż to wynika z pracy. Z łatwością przyjmuje się, wręcz uważa się, że należą się wszelkiego rodzaju dodatki „+”, jak np. 800+. Taka postawa jest w sprzeczności z etosem pracy, która ma w sobie wielką wartość. Oczywiście, w świecie opanowanym przez księcia ciemności, trudno oczekiwać Bożej sprawiedliwości. Pan Jezus odniósł się do tej kwestii: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę” (Mk 10:42). Ewangelista Łukasz wyjaśnia, że „władców nazywa się dobroczyńcami” (Łk 22:25), którzy pozyskują naród, obdarowując różnymi „+”, a nie zapewnieniem godziwego wynagrodzenia, aby wystarczyło na to, by podzielić się z tymi, którzy są w potrzebie. Prerogatywa dzielenia się z potrzebującymi jest przypisana tym, którzy pracują.
Chrześcijanin też musi pracować, aby „jeść chleb”. Praca, a raczej jej wynik, może również stanowić pokusę posiadania więcej niż jest potrzebne. Paweł odnosi się również do tej kwestii, powołując się na własne doświadczenie: „Nauczyłem się poprzestawać na tym, co mam. Umiem żyć w biedzie i umiem żyć w dostatku. Do wszystkiego jestem należycie przygotowany: mogę być syty i głodny, żyć w dostatku i w biedzie” (Flp 4:11,12). Oczywiście Paweł nie posiadał rodziny na utrzymaniu, dlatego jego przykład jedynie wskazuje na to, co dla niego było najważniejsze.
Prawdziwy chrześcijanin jest całkowicie przesiąknięty Chrystusem i swoją wartość i znaczenie znajduje w pozycji, jaką zapewnia Boża łaska. Apostoł Paweł jasno określił, co powinno wypełniać serca chrześcijan – „Jeśli więc razem z Chrystusem zostaliście wskrzeszeni, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie też o tym, co w górze, a nie o tym, co ziemskie” (Kol 3:1,2). Kluczowym słowem w tym zdaniu jest wyraz „jeśli więc”. Wskrzeszenie z Chrystusem do nowego życia wymaga uśmiercenia starego człowieka, który podatny jest na pokusy konsumpcyjnego życia ponad rzeczywiste potrzeby. Tylko nowy człowiek w Chrystusie potrafi „poprzestawać na tym, co ma” i nie będzie sięgać po owoce na zakazanym drzewie.
Niestety, często dzieje się tak, że ta światowa filozofia, inspirowana przez „władcę sił, które unoszą się w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach buntu” (Ef 2:2), wdziera się do kościołów i staje się tematem nauczania. Apostoł Paweł, najlepszy nauczyciel pierwszej epoki Kościoła, wskazuje na niebezpieczeństwo opanowania naszych myśli przez Bożego przeciwnika. Dlatego, w trosce o umysły wierzących, pisał: „Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa” (2 Kor 11:3). Wcześniej, w tym samym liście, podał bardzo praktyczną radę – „każdą wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga, i wszelki umysł zniewalamy do posłuszeństwa Chrystusowi” (2 Kor 10:5).
Chcę zakończyć wskazaniem na człowieka, który zostawił dla nas wszystkich dobry przykład. Może trochę starodawny, bo sprzed dwóch tysięcy lat, lecz ten człowiek uzyskał dobrą ocenę samego Chrystusa, który powiedział o nim, że „wśród urodzonych z kobiet nikt nie jest większy od Jana” (Łk 7:28). Jan Chrzciciel wyznał: „On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym” (Jn 3:30). To jest prawidłowy kierunek bogacenia się - mieć coraz mniej pragnień własnych, aby posiąść w pełni Chrystusa, „w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania” (Kol 2:3).
Pisałem kiedyś na podobny temat „Choćbym wszystko miał...”. Napisałem tam, że my również stajemy przed wyborem - wziąć coś z tego świata, czy pozostać z Chrystusem i dać świadectwo, że „z Niego bowiem, przez Niego i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen” (Rz 11:36)
Henryk Hukisz