Jestem nadal pod wrażeniem monodramatu "Twarzą w twarz" w wykonaniu wspaniałej aktorki o wdzięcznym imieniu Cieszka. Treść tego monologu, jaki wykonała na podstawie książki Tima Stevensona "The Bema", postawiła mnie w sytuacji - jak gdybym osobiście stał przed obliczem Chrystusa. W Biblii czytamy, że „Wszyscy bowiem musimy stawić się przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał to, co będąc w ciele zdziałał – dobro lub zło” (2 Kor. 5:10).
Jak będzie w rzeczywistości wyglądać ten moment, nikt tak na prawdę nie wie. Wiadomo jednak, iż „tak jak zostało postanowione w stosunku do ludzi, że raz umrą, a potem będzie sąd” (Hebr. 9:27). Nas wprawdzie czeka inny sąd, nie ten ostateczny, lecz zwany w niektórych przekładach „sądową stolicą Chrystusa”, „trybunałem Chrystusa” lub dziwnie brzmiąco - „sędziowskim krzesłem Chrystusa”(?). Jak zwał, tak zwał, ktoś powie, lecz niezaprzeczalną prawdą jest, że staniemy przed Chrystusem i zdamy sprawę z tego, jak żyliśmy, czym kierowaliśmy się czyniąc dobro. Chodzi o to, że w wyniku sprawiedliwego sądu Pana Jezusa, otrzymamy jakieś korony, wieńce, nagrody, gdyż Bóg „nagradza tych, którzy Go szukają” (Hebr. 11:6).
W trakcie słuchania tego monologu, moje myśli biegły się do różnych wersetów biblijnych, lecz jedna szczególnie mnie zaniepokoiła, że wśród mających nadzieję spotkania się z Panem, będą również tacy, którzy usłyszą zaskakujący wyrok: „Nigdy was nie znałem, odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia” (Mat. 7:23). Przypomniałem sobie wówczas pewien aforyzm, że „Najsmutniejszym napisem na nagrobku są słowa: 'Daremnie wierzył'”. Apostoł Paweł, pisząc na temat zmartwychwstania w Chrystusie, również o tym ostrzegał. Zadał wówczas retoryczne pytanie: „A jeśli Chrystus nie został wskrzeszony, daremne jest nasze głoszenie, daremna też jest wasza wiara” (1 Kor. 15:14). A więc, można być chrześcijaninem, daremnie wierząc - czy może być coś bardziej przerażającego?
Prawdziwa wiara pociąga za sobą wiele wyrzeczeń i decyzji. Życie chrześcijanina nie jest usłane różami – o tym dobrze wiemy, lecz czy wszyscy wytrwamy w złożonych zobowiązaniach do końca? Pan Jezus scharakteryzował czas oczekiwana na Jego powrót słowami: „A ponieważ nasili się bezprawie, u wielu oziębnie miłość. Kto jednak wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mat. 24:12,13). Na temat żywej wiary pisał również apostoł Jakub - „Jaki z tego pożytek, moi bracia, jeśli ktoś mówiłby, że wierzy, a nie spełniałby uczynków?” (Jak. 2:14). Jak bardzo uzasadnione może być pytanie, jakie Chrystus zadał swoim uczniom: „Czy jednak Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łuk. 18:8). Z pewnością będzie wielu, którzy będą uważać się za wierzących, lecz czy Chrystus uzna ich wiarę za wystarczająco prawdziwą?
Jak można poznać prawdziwą wiarę? Wiemy, że nie wystarczy tylko wierzyć, przecież każdy w coś lub w kogoś wierzy. Nawet ateiści wierzą, że nie ma Boga, bo nie posiadają żadnych dowodów na nieistnienie, tak samo, jak wierzący, nie mają namacalnych dowodów na to, że Bóg istnieje. Wszystko opiera się na wierze.
Jeśli chodzi o wiarę w Boga, to nie każda wiara sprawia, że ktoś staje się dzieckiem Bożym. Apostoł Jakub daje wyraźne świadectwo, że jeśli chodzi o przekonanie, iż Bóg istnieje, to „demony wierzą, i drżą” (Jak. 2:19). Natomiast apostoł Paweł, pisząc o czasach ostatecznych, scharakteryzował je słowami, „że w czasach ostatecznych niektórzy odejdą od wiary, dając posłuch zwodniczym duchom i naukom demonów, zwodzeni przez kłamców, którzy pozwolili wypalić własne sumienie” (1 Tym. 4:1, 2). Z pewnością możemy zaobserwować, że te czasy nastają, ponieważ ludzie „zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2 Tym. 4:3, 4). A wiara pochodzi ze słuchania Słowa Bożego, tak więc jeśli nie ma już Słowa w zwiastowaniu, lecz jedynie jakieś „baśnie” i zmyślone przez ludzi teorie, to owocem takiego nauczania nie może być prawdziwa wiara. Pozostanie jedynie mniemanie, że to czego ludzie słuchają, pochodzi z Biblii, a to będą jedynie sprytnie wykorzystane wersety, dopasowane do własnych idei ich nauczycieli.
Wiara jest skarbem, który nie zdobywa się łatwo. Podobnie jak Królestwo Niebieskie. Z przypowieści Pana Jezusa można wywnioskować, że wiara jest jak ukryty skarb, który pewien człowiek znalazł „i z powrotem ukrył. Uradowany tym idzie, sprzedaje wszystko, co ma i kupuje tę ziemię” (Mat. 13:44). Taka wiara, która przejdzie próbę wartości, staje się „cenniejsza od zniszczalnego złota, próbowanego w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu się Jezusa Chrystusa” (1 Ptr. 1:7).
Aby mieć wiarę, jakiej będzie szukać Jezus gdy przyjdzie, nie wystarczy posłuchać kilku kazań lub wykładów, by mniemać, że już niczego więcej nie potrzeba i można porywać się do zadań, które wymagają dojrzałości. Bez wiary, tej którą honoruje Bóg, niczego się nie dokona, ponieważ nie przejdzie testu prawdy. Paweł radzi wierzącym w Koryncie: „Sami siebie poddawajcie próbie, czy trwacie w wierze. Samych siebie doświadczajcie. Czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba, że nie wytrzymaliście próby” (2 Kor. 13:5). Ten sprawdzian musimy zaliczyć tutaj, na ziemi, zanim staniemy przed trybunałem Chrystusa.
Niedawno usłyszałem, że obecnie w Kościele Duch Święty został zastąpiony duchem demokracji. Dzisiaj przywódcy zborów nie kierują się tym, co Duch mówi do zborów, lecz tym, co zostanie uzgodnione na drodze demokratycznego głosowania. Na tych postanowieniach później ludzie budują swoją wiarę? Zamiast Słowa Bożego, jedynego źródła wiary, głosi się zborowe programy przyciągnięcia jak największej liczby ludzi do zboru. Niedawno przeczytałem w sprawozdaniu jednego z większych kościołów, że podczas specjalnego programu z okazji Halloween, zebrano prawie pół tony słodyczy, które później rozdawano dzieciom.
Niestety, coraz więcej ludzi przyłącza się do kościołów w wyniku różnych akcji, organizowanych zamiast ewangelizacji. Celem tych działań jest zaspokojenie oczekiwań ludzi, tak aby chcieli pozostać w tym kościele.
Chyba wiele jest prawdy w tym, że Kościół czasów ostatecznych jest zobrazowany słowami, jakie Chrystus skierował do zboru w Laodycei, który mówi o sobie: „Jestem bogaty; oraz: Wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję”. Lecz prawdą jest to, co mówi Głowa Kościoła – „to jednak nie wiesz, że jesteś nędzny, pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi” (Obj. 3:17).
Jedyna nadzieja jest w tym, że zanim przyjdzie Pan, aby szukać prawdziwej wiary, zastosuje się Boże lekarstwo na brak wiary, lub jej daremną formę. Jezus mówi: „Radzę ci kupić u Mnie złoto w ogniu oczyszczone, abyś się wzbogacił, białe szaty, abyś się ubrał i aby nie ujawniła się hańba twojej nagości, oraz maść dla namaszczenia swoich oczu, abyś widział” (Obj. 3:18). Dzięki tej „maści”, stanie się możliwe poznanie, czy posiada się wiarę wypróbowaną w doświadczeniach.
Pamiętajmy, że „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu, bo trzeba, aby ten, kto zbliża się do Boga uwierzył, że On jest i że nagradza tych, którzy Go szukają” (Hebr. 11:6).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.