Wyobraźmy, że znajdujemy się w pokoju, w którym panuje
dość duży mrok, prawie, że nic nie widać. Znajdujące się w nim meble są przykryte pokrowcami. Aby rozpoznać, jakie przedmioty znajdują się w tym
pomieszczeniu, musimy wyczuć je rękoma. Z większym,
lub mniejszym prawdopodobieństwem będziemy mogli określić, co jest krzesłem, a
co fortepianem, czy komodą. Wyobraźmy również, iż nagle ktoś zapalił światło w
tym pomieszczeniu. W tej sytuacji możemy dużo lepiej rozpoznać poszczególne przedmioty, obserwując ich kształty. A jeśli już zdejmiemy pokrowce to wszystko odsłoni się przed naszymi
oczami. Wówczas z pewnością będziemy mogli bezbłędnie określić każdy przedmiot.
W kościołach katolickich i anglikańskich jest
tradycja zasłaniania krzyża w czasie Wielkiego Postu, a szczególnie w Wielki
Piątek. Nie odnoszę się teraz do tej tradycji, lecz chcę uzmysłowić wielką prawdę, iż
w Chrystusie, możemy zobaczyć rzeczywistość naszego zbawienia. Nie musimy już niczego
zgadywać, gdyż, jak napisał apostoł Paweł: „myśmy otrzymali nie ducha
świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie
obdarzył” (1 Kor. 2:12).
Biblia, nasze jedyne źródło poznania Prawdy, jaką
Bóg pragnie nam objawić, składa się ze Starego i Nowego Testamentu. Obydwie
części stanowią natchnione przez Boga Słowo, lecz ich odbiór różni się
zasadniczo. Głównie chodzi o to, że w Starym Testamencie Chrystus jest ukryty,
pojawia się w każdej księdze, nie w rzeczywistości, lecz pod różnymi symbolami,
osobami czy nawet przedmiotami. Czytając tę starożytną księgę, musimy jakby po
omacku poruszać się, aby rozpoznawać, co przedstawia Chrystusa, zapowiadanego
od początku Mesjasza, który „zdepcze głowę” węża.
Nowy Testament zaczyna się od wyjaśnienia, że
Słowo istniejące od początku „ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i
ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i
prawdy” (Jan 1:14). Jan Chrzciciel,
którego Bóg posłał jako ostatniego proroka, który już bezpośrednio wskazał na
tego, który miał przyjść, mówiąc: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech
świata” (Jan 1:29). I tak oto, „prawdziwa
światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat” (Jan 1:9).
Ta „prawdziwa światłość”, jest życiem, które
istnieje od początku, i przez cały czas przebywało w Synu Bożym i „było
światłością ludzi” (Jan 1:4). Z
tą różnicą, że przez cały czas, który przedstawia nam Stary Testament, ludzie
tego życia nie widzieli, bo nie było prawdziwej światłości. Bóg wybrał jeden
naród, któremu objawił dużo więcej, wskazując na czas, gdy ucieleśnią się
wszystkie obietnice dane od początku. Wyjście z Egipty, baranek wielkanocny,
namiot przybytku, później świątynia, kapłani i ofiary, to wszystko wskazywało
na Jednego, na Mesjasza, czyli Chrystusa, Bożego Pomazańca.
Obraz, jaki możemy teraz zobaczyć, gdy patrzymy na
Chrystusa, jest już w pełni odsłonięty. Gdy kiedyś Filip, jeden z uczniów Chrystusa
poprosił swego Nauczyciela: „Panie, pokaż nam Ojca, a wystarczy nam” (Jan 14:8), Jezus odpowiedział, nie
kryjąc zdziwienia – „Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie, Filipie?”
(w. 9). Dla Chrystusa było to
oczywiste, że „kto mnie widział, widział Ojca” (w. 9), lecz dla nas, bez olśnienia, jakie daje nam Duch Święty,
nie jest to możliwe.
Pan Jezus wyjaśniał później, że „Pocieszyciel,
Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i
przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan 14:26). Dzięki olśnieniu, odsłonięciu rzeczywistości, możliwe
będzie to, co powiedział Chrystus” „wy oglądać mnie będziecie, bo Ja żyję i
wy żyć będziecie” (Jan 14:19).
Gdy pewni Grecy przyszli do Jerozolimy, aby się
modlić w czasie święta, zwrócili się do uczniów Pana z prośbą: „chcemy
Jezusa widzieć” (Jan 12:21). Jezus
wiedział, że jest to możliwe dopiero po tym, gdy ich stara natura umrze i narodzą
się na nowo. Dlatego Jezus zwrócił uwagę na to, co ma się wydarzyć za kilka
dni, mówiąc: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (w. 23).
Bez narodzenia się na nowo, można nadal poruszać
się w Biblii, jak w zaciemnionym pokoju, Można nawet rozpoznawać Boże obietnice
i znajdować zadowolenie w samym poszukiwaniu. Tak postępują ci, którzy nadal
praktykują starotestmentowe zapowiedzi Mesjasza. Dlatego używają symbolicznych
nazw, uważają, że hebrajskie określenia są lepsze od tych, jakie zostały dla
nas już odsłonięte przez Ducha Świętego.
Apostoł Paweł spotykał się dość często z takim
zjawiskiem, dlatego, że wielu Żydów nadal zachowywało religijne ceremonie,
które kiedyś wskazywały na Mesjasza. Teraz, jak napisał Paweł, „rzeczywistością
natomiast jest Chrystus”, natomiast to, co kiedyś było symbolem i obrazem, „to
są tylko cienie rzeczy przyszłych” (Kol.
2:17).
Nie rozumiem tych, którzy uważają, że mają pełne
poznanie Chrystusa, że narodzili się na nowo, i wracają znów do cieni. Rozumiem
natomiast apostoła Pawła, który mając na uwadze takich ludzi, modlił się o
nich: „aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam Ducha
mądrości i objawienia ku poznaniu jego, i oświecił oczy serca waszego, abyście
wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały
jest udziałem świętych w dziedzictwie jego, i jak nadzwyczajna jest wielkość
mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły jego, jaką
okazał w Chrystusie, gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w
niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem,
i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w
przyszłym, i wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad
wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam
wszystko we wszystkim wypełnia” (Efez.
1:17-23).
Czy można jeszcze poszukiwać czegoś więcej, ponad
to, co zostało nam objawione w Chrystusie?
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.